Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
czy można uratować jeszcze małżeństwo? |
Autor |
Wiadomość |
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-27, 19:05
|
|
|
Cześć, daj czasowi czas......ja to radze ale sama jeszcze nie potrafię zastosować bo sama naciskam,gadam, proszę i to nic nie daje....
Jeżeli mąż się nie wyprowadził, przytula się w nocy... to Cię kocha...ale jest głęboko, mocno zraniony....i tylko Twoja postawa pomoże mu przez to przejść, poukładać sobie życie na nowo....
Ja zraniłam bardzo męża słowami, zachowaniem...teraz on mi dokłada słowami, zachowaniem a ja dopiero teraz sobie uświadomiłam jak bardzo go zraniłam...tak bardzo, że zabiłam jego miłość do mnie.....to trwa od kwietnia... przy każdej prósbie żeby wrócił ..wychodzi temat rozwodu.. ze on chce tylko rozwodu ode mnie...nie chce dawać szansy, naprawiać choć mamy dwie małe córeczki.... ale dzięki Bogu...jeszcze pozwu nie dostałam chociaż mąż był u adwokata w sprawie rozwodu.....Poczekaj, to jest moim zdaniem najtrudniejsze ...czekanie.... |
|
|
|
|
lustro [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-27, 20:34
|
|
|
Tak to czytam i czytam...hmmm...
Jak dla mnie to swego rodzaju klasyka - krzys trwa od jakiegos czasu, komunikacja nawala na kazdym kroku...
W końcu jedna ze stron "wymięka" i szuka tego, co człowiekowi tak bardzo potrzebne i dlaczego ludzie łaczą się w pary - bliskości, zorzumienia, wsparcia, rozmowy, akceptacji, uczucia...mozna wymieniac i wymieniac...
Fakt- nie szuka w małżonku, to żle.
Ale czy to nie jest tak, że w tym przypadku mąż wystawił żonę na pokuszenie? Odebrał jej siebie, zostawił samą z depresją i żałobą...i pewnie nie tylko z tym. Odebrał jej siebie do tego stopnia, że przestała czuć jego miłośc.
Zawsze znajdzie się ktoś "inny" w to opustoszałe miejsce...wiec i tu sie znalazł.
Zachował się mało elegancko ( proszę sie nie oburzac ), wykorzystał ( swiadomie lub nie) stan emocjonalny Załamanej. A ona dałą się ponieść emocjom... To wcale nie takie dziwne - nie mowię, żę słuszne albo ładne.
I nagle kataklizm - mąż wpada na ten "romans". I jaka reakcja...proszę...mąż poczuł sie taki niewinny i taki zraniony...
a gdzie był wczesniej ???
Załamana źle zorbiła, ale to nie tylko jej wina.
Moze dobrze by było, gdyby jej mąż tez cos zrozumiał oprócz swojej urazonej męskiej dumy ?
Jak dla mnie nie bedzie nic dobrego z kajania sie Załamanej jeżeli jej mąż nie zauważy swojego, w tym co sie stało, udziału. Bo to nie jest tak, ze tylko ona jest winna.
Zdrada boli zdradzonego...a czy opuszczenie żony w depresji, żałobie...nie jest zdradą?
Czy moze ktos ma pomysł na uzdrowienie takiej sytuacji? Madry pomysł...oprócz modlitwy?
Trzymaj się Załamana... |
|
|
|
|
Załamana.M [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-28, 08:25
|
|
|
Do lustro:
Czytam i łzy płyna po policzku... mam wrażenie jakbyś znała moją sytuację od lat jakbyś patrzyła na moją sytuację z góry. Dokładnie tak było... Oboje z mężem zatraciliśmy siebie, zabrakło nas samych w tym całym codziennym życiu. Nie bylo nas, tylko ja i dzieci albo on i dzieci, obowiązki domowe, praca.... itd. a nas dla siebie nie bylo. Teraz zdałam sobie sprawę, że wystarczałby w tym wszystkim choćby przelotny uśmiech, uścisk dłoni czy miłe słowo rzucone w biegu ale to wszystko świadczyloby o tym, że pamiętamy o sobie a tak żyliśmy jak obcy sobie ludzie. I to trwało i trwało i trwało.....więc nie mogło skończyć się dobrze, wyrwać nas z tego mogło jedynie silny wstrząs i opamiętanie. Tylko czy nie jest za późno i czy nie zaszło wszystko za daleko.....? |
|
|
|
|
Załamana.M [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-28, 17:39
|
|
|
Mam wrażenie jakby minęły wieki od czasu kiedy było w naszym domu milo i przytulnie, teraz wieje chłodem. Ile jeszcze musi się zmarnować czasu żeby coś drgnęło. Mąż wciąż mówi że mam dać spokój, że to koniec, że on chce odejść tylko na razie nie ma gdzie. i wciąż zadaje pytanie Dlaczego to zrobiłam? i Dlaczego teraz nagle tak mi zależy? że rzekomo się opamiętałam. Chciałabym się obudzić żeby to był tylko koszmar ale niestety..... Tak mi żal, mamy tylko jedno życie i tak je marnujemy. Już mi nawet łez nie starcza. Najbardziej lubię jak jest noc, jak mąż śpi obok i pozwala się do siebie przytulić. Chciałabym wtedy żeby ta noc trwała wiecznie, żeby nigdy nie nadchodził świt... Nie mam sił.... |
|
|
|
|
lustro [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-28, 19:12
|
|
|
Moze nie demonizuj za bardzo...
Wziełas winę na siebie...całą...nie jestem do końca przekonana, czy to nie był jednak błąd...moim zdaniem był.
Twoj mąż odgrywa zranioną sierotkę...nie ma dokąd odejsc? Jak sie chce odejsc, to sie odchodzi, a nie szuka wymowki.
Nie wiem czy jest gotowy cokolwiek zrozumiec z sytuacji w jakiej sie znalazł.
Moim zdaniem poczuł sie niewinny, a to nieprawda.
Tylko czemu tu, na tym wątku, nastało takie milczenie ???
Czy naprtawde nikt nie ma pomysłu, co mozna zrobic po ludzku?
Moze ktos jednak zabierze głos?
Ja nie jestem ani ekspertem, ani dobrym przykładem...ale jak chcesz pogadac dziewczyno - zapraszam :) jestem zywym, czujacym człowiekiem.
I znowu szukasz, tak jak cala reszta na tym forum, zrozumienia i wsparcia w sieci...hahaha...o ironio. |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-28, 20:27
|
|
|
Lustro przyznaje rację....że mąż Załamanej nie czuję się winny....
Ale u mnie w domu jest tak samo.....jest mój błąd...ja wzięłam winę na siebie.....całą winę....a mąż ....nie chcę z tobą być to koniec.....i nie widzi, że tez doprowadził do kryzysu...
Więc po ludzku...nie mogę go zmusić, żeby chciał.....mogę jedynie trwać, zmieniać siebie....naprawiać błędy, które mi wypomniał.... chociaż teraz wszystkie moje gesty są odrzucane....albo mogę złożyć pozew rozwodowy....skoro on nie chce ratować naszego małżeństwa...
Załamana u mnie to trwa 8 miesięcy...zmarnowana wiosna, lato, jesień....nieraz mam żal do męża...że uniósł się dumą...wynajął mieszkanie...zajmuje się dziećmi , kiedy mu odpowiada....
jest taka przepaść między nami...że nie wiem jak kiedykolwiek to będzie można zasypać.....
Moją jedyna rada jest daj czasowi czas.....ja tego jeszcze nie umiem..ostatni raz prosiłam żeby wrócił w miarę spokojnie dwa tygodnie temu i usłyszałam...chce rozwodu.... |
|
|
|
|
Załamana.M [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-29, 08:09
|
|
|
Witam.
Sama nie wiem co mój mąż sobie myśli.
Kiedyś dostałam od niego takiego smsa (to było po nawet udanym weekendzie, trzy dni spędzone naprawdę fajnie razem ja on i dzieci) w poniedziałek rano jak bylam już w pracy: "Przepraszam że nie było mnie przy tobie wtedy kiedy mnie potrzebowałaś ale ty posunęłaś się za daleko, nie daje rady nie umie to ze mnie wyjść. Miałem swoje problemy i mam nadal (o których ja nie miałam zielonego pojęcia aż dopóki nie otrzymałam tego smsa) teraz jest jeszcze gorzej, twój związek z nim to najgorsza rzecz jaka mi się w życiu przytrafiła i to od najbliższej mi osoby (taka byłam mu bliska że o niczym mi nie mówił co się z nim dzieje - czy to też nie swego rodzaju zdrada???)" Dodam tylko że przyznałam się do wszystkiego tzn. to były tylko rozmowy sms ale przyznałam się do treści smsów i to chyba był mój błąd bo teraz treść tych smsów go trapi wciąż o tym myśli a tak naprawdę większość tych rozmów była taka na niby (można by powiedzieć że tak bawiliśmy się flirtem) ale żadne z nas nie chcialo spotkać się naprawdę każde z nas trwało w tej swojej rodzinie. Wiem, że to i tak głupio brzmi ale odkładając telefon cieszyłam się że mąż wraca z pracy, że mogę się do niego przytulić, że możemy wypić kawę. Jak było między mną i mężęm dobrze to i rozmowy z tamtym mężczyzną były normalne typu: Co słychać jak dzieci co w pracy,rozmawialiśmy całkiem normalni, dopiero jak przychodził kryzys okropne kłótnie kiedy mójmąż tak bardzo mnie ranił słowami, nie chciał rozmawiać trzaskał drzwiami i wychodził, wtedy czułam się taka samotna i szukałam wsparcia o tego drugiego. Wtedy dochodziło do takich rozmow on pocieszał ja tego potrzebowałam (choć nie zawsze tak się działo). Teraz widzę jakie to bylo bezsensu, dlaczego wtedy nie umiała tak trwać przy mężu jak teraz??? Oby nie bylo za późno... |
|
|
|
|
MonikaMaria3 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-29, 09:16
|
|
|
Załamana.M napisał/a: | Mąż wciąż mówi że mam dać spokój, że to koniec, że on chce odejść tylko na razie nie ma gdzie. |
Ech, głupie gadanie. Mój to mnie straszy tak od lat i jakoś nie odchodzi. A nawet jesli, to przecież dam sobie radę sama. Na moje to on strasznie się na Tobie wyżywa, choc sam się do tego przyczynił.
Na pewno jest mu ciężko, na pewno czuje się zraniony i odrzucony, ale czemu tak dramatyzuje? Gdyby mój mąż po tych historiach z koleżankami chciałby tak bardzo się naprawic jak Ty, to dawno pusciłabym wszystko w niepamięc. Tylko, że prawda jest taka i bez obrazy Panowie, znam wielu mężczyzn tak słabych psychicznie, zanurzonych w wydarzeniach z przeszłości, pamiętliwych, gniewnych i tak bardzo zmniejszających swoją winę, a zwalających winę na swoją partnerkę, że głowa mała. Mam takiego w domu , ale nauczyłam się sobie z tym radzic. Problem polega na tym, że u mnie czy u Ciebie małżeństwo jest ważniejsze niż miłośc włsna i dla dobra rodziny jesteśmy w stanie wzią winę na siebie, byleby tą rodzinę uratowac. No, ale ileż można, kochana. Popeniłaś bład, on też popełnił. I co, będziesz się wciąż posypywała popiołem? A w imię czego? Kryzysy są dobre. Uczą nas drugiego człowieka na nowo, pokazują nasze błędy i pomagają naprawiac przede wszystkim siebie. Przeprosiłaś, wiesz, że zrobiłaś źle, naprawiasz... To teraz tylko czekaj, ale NIE DAJ SIĘ ZNISZCZYC WYOLBRZYMIONEMU POCZUCIU WINY, które nakazuje Ci mąz.
Załamana.M napisał/a: | Wiem, że to i tak głupio brzmi ale odkładając telefon cieszyłam się że mąż wraca z pracy, że mogę się do niego przytulić, że możemy wypić kawę. Jak było między mną i mężęm dobrze to i rozmowy z tamtym mężczyzną były normalne typu: Co słychać jak dzieci co w pracy,rozmawialiśmy całkiem normalni, dopiero jak przychodził kryzys okropne kłótnie kiedy mójmąż tak bardzo mnie ranił słowami, nie chciał rozmawiać trzaskał drzwiami i wychodził, wtedy czułam się taka samotna i szukałam wsparcia o tego drugiego. |
Przyznam się szczerze, że to rozumiem. Mój mąz utrzymywał takie kontakty przez kilka lat. I w końcu nie wytrzymałam i sama zapoznałam kogoś na tak zwane smsy. Nie pochwalam tego, ale pomogło przede wszystkim mi, jako kobiecie i powoli otworzyło mi oczy na wiele spraw, między innymi, na to, że mój mąż od lat systematycznie mnie niszczył. Paradoksem jest to, że mój mąz strasznie mi tego "kolegę" wypomina czyli przysłowiowe "widzi drzazgę w moim oku, a w swoim belki nie dostrzega"
Kontakty sms zerwaliśmy. I nawet się cieszę, bo mogłam się skupic na poznawaniu mojego męża z innej perspektywy. Już teraz wiem, że niepotrzebne mi takie dowartościowanie i wiem, co popchnęło mojego męza do tego, że robił tak przez długi czas... Moja jędzowatośc.
Pisałaś też o egzorcyzmowaniu.... ja nie wiem, czy to tędy droga, choc sama odmawiam Nowennę i bywałam na maszach o uwolnienie. Jest coś takiego jak egzorcyzm małżeński, to podobno dozwolona forma, ale to niby działa tylko wtedy, jeśli jest 'ta trzecia". nie wiem, nie jestem ekspertem, ale na pewno msza o uwolnienie Tobie nie zaszkodzi. I polecam Nowennę Pompejańska. Z całego serca. |
|
|
|
|
Kari [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-29, 10:20
|
|
|
Załamana, pół roku, to naprawdę krótki czas, żeby wyciszyć emocje, przebaczyć, zaufać i żyć jakby nic się nie stało. Mąż może tą sytuację przeżywać długo, ma do tego prawo . Chciałabyś żeby natychmiast było już dobrze, a to często jest niemożliwe. Takie są konsekwencje pewnych zachowań . Nie jest powiedziane, że jest za późno na ratowanie waszego małżeństwa, bo nigdy nie jest za późno, jeszcze może być między wami wspaniale. Dobrze, że się zmieniłaś, że dużo zrozumiałaś, ale to musi być trwałe i dojrzałe . Więc dalej pracuj nad swoim rozwojem, nad bliską relacją z Bogiem, żeby On wypełniał Twoją samotność, będzie pewnie jeszcze sporo samotności i dyskomfortu w małżeństwie.
Poczytaj też o o różnicach miedzy mężczyznami i kobietami, bo brak takiej wiedzy często sprawia, że nasze oczekiwania w stosunku do mężów są naprawdę nie z tego świata. Może udałoby się obejrzeć wam razem " Przez śmiech do lepszego małżeństwa" ? To naprawdę wiele wyjaśnia i może wam pomóc.
Lustro, a co u Was? Jak potoczyły się wasze sprawy? Pamiętam Twój wątek, może chciałabyś podzielić się na forum czymś dobrym? |
|
|
|
|
meg-pl [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-29, 10:34
|
|
|
czytam i zastanawiam się ..jak to jest..
gdyby to mężczyzna znalazł sobie pocieszycielkę to byłaby to jego ewidentna wina, tutaj jakoś to się rozmywa..
cały czas jest mowa na tym portalu..że każdy odpowiada za swoje słowa przysięgi małżeńskiej, po rozstaniu nieważne jak zachowuje się druga strona, ważne jak my się zachowujemy,
a ..przepraszam bardzo...do rozstania te słowa nie obowiązują? |
|
|
|
|
Załamana.M [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-29, 10:52
|
|
|
Narazie zobaczyłam film "Ognioodporny", niestety sama ale wiele zrozumiałam, przekaz filmu trafił do mnie, płakała razem z bohaterami. Mężowi zostawiam różne rzeczy typu wydrukowaną modlite o uzdrowienie małżeństwa, wie że chodzę do kościoła się modlić za nas ale spotykam się z jego słowami ;"Myślisz że zaczniesz chodzić do kościoła i się modlić i stanie się cud?" Boli ale wierzę że kiedys zrozumie jak bardzo daleki on jest od Boga, zobaczy że się zmieniłam, że chce być dobrym człowiekiem i że kocham go bezwarunkowo, bez względu na to jaki jest, kocham go z jego wadami i zaletami poprostu za to że jest. |
|
|
|
|
Załamana.M [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-29, 13:02
|
|
|
Dopóki tutaj nie trafiłam myslałam że tylko ja mam takie problemy, a tu się okazuje że tysiące osób przeżywa kryzys małżeński. i tak sobie myślę co do tego doprowadziło, że tak się coraz częściej dzieje, że ludzi się ranią oszukują i wolą uciec od problemów niż próbować je rozwiązywać i ratować to co kiedyś było dla nich najważniejsze miłość dom i rodzina??? Nie sądziłam, że życie jest takie trudne, nie dostrzegałam jak wiele błędów popełniałam każdego dnia. Jak teraz to wszystko naprawić? tak bardzo chciałabym cofnąć czas.......ale się nie da. Smutne.... |
|
|
|
|
sebimana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-29, 13:27
|
|
|
Załamana.M napisał/a: | i tak sobie myślę co do tego doprowadziło, że tak się coraz częściej dzieje, że ludzi się ranią oszukują i wolą uciec od problemów niż próbować je rozwiązywać i ratować to co kiedyś było dla nich najważniejsze miłość dom i rodzina |
też się nad tym głęboko zastanawiam...
Może dlatego?:
|
|
|
|
|
Załamana.M [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-29, 13:47
|
|
|
i chyba cos w tym jest. Mój teściu (czasem do przesady) wszystko zbiera bo może się przyda. a my młodzi nie trzymamy starych rzeczy żeby się nie zagracać a jak cos będzie potrzebne to sie kupi bo w sklepach jest teraz wszystko na wyciągnięcie ręki. To racja takie glupie przyzwyczajenie tylko w życiu to nie działa, w życiu trzeba się starać naprawiać a nie wyrzucać, zastępować i zamieniać na lepszy model. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|