Małżeństwo, krzywda i obrona

O wiernej i zdradzanej miłości małżeńskiej

Kościół nigdy nie zaakceptuje rozwodów,
bo poważnie traktuje człowieka,
który składa przysięgę małżeńską.

Wstęp

Człowiek został stworzony przez Boga z miłości i — w odróżnieniu od całej reszty stworzenia - otrzymał tchnienie Boga, który jest Miłością. Każdy z nas jest zatem powołany do tego, by żyć w przyjaźni z Bogiem, z drugim człowiekiem i z samym sobą. Właśnie dlatego niedobrze jest człowiekowi być samemu. Nie jest mu też dobrze wtedy, gdy spotyka się z samym sobą czy z innymi osobami inaczej niż na sposób miłości. Najsilniejszą więzią na tej ziemi jest miłość małżeńska. Jest to miłość tak silna, że mężczyzna i kobieta opuszczają swoich rodziców (nie przestając ich kochać!) i zawierzają sobie nawzajem swój własny los oraz los dzieci, którym przekażą życie.

Człowiek nie jest jednak miłością. Po grzechu pierworodnym łatwiej nam popadać w egoizm niż kochać. Odtąd każda ludzka miłość jest zagrożona. Także miłość małżeńska i rodzicielska. Niniejsze opracowanie ukazuje zasady pomagania małżonkom w sytuacji, gdy jedno z nich lub gdy oboje przeżywają osobisty kryzys, a w konsekwencji również kryzys ich wzajemnej miłości. Pierwszym zadaniem księży, katechetów, personelu poradni małżeńskich czy katolickiego telefonu zaufania jest ukazywanie natury dojrzałej miłości małżeńskiej i pomaganie rozmówcy, by dorastał do takiej miłości. Zadaniem drugim jest proponowanie wyłącznie tych sposobów przezwyciężania kryzysu miłości małżeńskiej, które są zgodne z Ewangelią

 

1. Natura dojrzałej miłości małżeńskiej

 

Miłość jest nie tylko szczytem dobroci,
ale też szczytem mądrości.

            Na początku historii ludzkości Bóg skierował do Adama i Ewy swoje pierwsze polecenie: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i czynili ją sobie poddaną” (Rdz 1, 28). Skoro takie są pierwsze słowa, jakie Bóg-Miłość kieruje do człowieka, to znaczy, że od wypełnienia tego pierwszego polecenia Stwórcy zależy los poszczególnych ludzi oraz całej ludzkości. „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się”...W języku zrozumiałym dla współczesnych ludzi słowa te znaczą: dorastajcie do miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. To właśnie jest pierwsze polecenie, jakie Bóg kieruje do człowieka.

            Owo pierwsze polecenie, zapisane w Biblii, wynika z samej natury Boga, który nie jest Samotnością, lecz Wspólnotą Osób. Miłość jest darem, a dar realizuje się poprzez spotkanie z kimś innym. Człowiek stworzony na podobieństwo Bożej Miłości potrzebuje nie tylko tych, którzy go kochają, ale również tych, którym pragnie ofiarować swoją miłość. Największym dramatem dla człowieka, który kocha, byłaby utrata na zawsze tych, których pokochał. Jednak samo pragnienie miłości nie wystarczy do tego, by kochać. Miłość jest nie tylko szczytem dobroci, ale też szczytem mądrości. To nie tylko najbardziej szlachetne, ale też najbardziej skomplikowane zachowanie we wszechświecie. Właśnie dlatego Bóg nie tylko zaprasza nas do udziału w swojej miłości, ale też wyjaśnia nam, na czym miłość polega. 

            Małżeństwo to Boża propozycja najbardziej niezwykłej miłości między mężczyzną a kobietą, jaka jest możliwa na tej ziemi. Jest to bowiem miłość jaką tylko Bóg może zaproponować człowiekowi: miłość wierna, wyłączna, nieodwołalna, płodna, odważna. Odpowiedzialna miłość małżeńska i rodzicielska to miłość z najwyższym, gdyż Bożym znakiem jakości. Jest to wręcz zuchwała miłość, gdyż okazuje się ona silniejsza od ludzkich słabości, ograniczeń i rozczarowań, a także od negatywnych nacisków niskiej kultury i zdemoralizowanych mass mediów.

            Miłość małżeńska jest tak mocna, że mężczyzna i kobieta decydują się na opuszczenie swoich rodziców i rodzeństwa po to, by stać się jednym ciałem i jedną duszą, by zawierzyć sobie nawzajem swój własny los oraz los swoich dzieci (por. Mt 19, 5). Kto dorasta do zawarcia świętego małżeństwa i założenia szczęśliwej rodziny, ten współpracuje z Bogiem w stwarzaniu nowego świata na tej ziemi. Małżeństwo oparte na Bożej miłości to budowanie rodzinnej wspólnoty, w której panuje miłość, wierność, zaufanie, bezpieczeństwo. Boża rodzina to wspólnota, w której uczymy się mądrze myśleć, dojrzale kochać i uczciwie pracować. Szczęśliwa rodzina to powrót człowieka do raju, czyli do świata, w którym wszystko — zgodnie z wolą Stwórcy — jest dobre. Sakramentalne małżeństwo oparte jest na Bożej miłości, wobec której banalne, powierzchowne i bezpłodne okazują się karykatury związków między kobietą a mężczyzną, promowane przez „postępowe” środki przekazu i cywilizację śmierci.

            Dorastanie do świętego małżeństwa i szczęśliwej rodziny oraz ochrona miłości małżeńskiej i rodzicielskiej to warunek rozwoju człowieka i dobrobytu społeczeństwa. To wręcz warunek przetrwania ludzkości. Niemal każdy nastolatek najbardziej marzy właśnie o tym, by spotkać kogoś, kto pokocha go w sposób nieodwołalny i wierny i kogo on potrafi pokochać taką właśnie miłością. Niestety wielu młodych ludzi czyni to, co oddala ich od realizacji ich największego marzenia. Tak postępuje każdy, kto ogląda filmy czy czyta książki, w których wykpiona zostaje czystość, wierność i miłość. Tak postępuje każdy, kto zatruwa swoją psychikę pornografią, a swój organizm alkoholem, nikotyną, narkotykiem czy antykoncepcją. Własne marzenia i ideały zdradzają również ci, którzy ulegają popędom, lenistwu czy egoizmowi. Tacy ludzie nie potrafią nawet wyobrazić sobie radości, jakiej by doświadczyli, gdyby kochali. Zadawalają się karykaturą małżeństwa i rodziny mimo, że fascynuje ich Boża wizja miłości małżeńskiej i rodzicielskiej. Postępują tak dlatego, że szukają łatwych więzi, łatwej przyjemności, łatwego szczęścia, które w doczesności nie istnieje. Prawdziwa miłość stawia prawdziwe wymagania. Wymaga uczciwości, wolności, odpowiedzialności. Kto nie dorasta do takiej miłości, ten zadowala się jej imitacjami i buduje przyszłość na piasku.

            Obecnie obserwujemy trzy zjawiska, które stanowią największe zagrożenie dla szczęśliwego małżeństwa i trwalej rodziny. Zjawiska te to: zawieranie małżeństw przez osoby niedojrzałe, mit „wolnych związków” oraz promowanie homoseksualizmu w miejsce małżeństwa i rodziny.  Pierwsze poważne zagrożenie to zawieranie małżeństw przez ludzi, którzy nie dorośli jeszcze do miłości nieodwołalnej, wiernej i płodnej, gdyż mylą miłość z zakochaniem czy pożądaniem lub nie są zdolni do pracowitości, odpowiedzialności, bycia darem dla innych. Jeszcze bardziej dramatyczna sytuacja to kradzież małżeństwa. Kradzież sakramentu małżeństwa ma miejsce wtedy, gdy ktoś przyjmuje od drugiej osoby przysięgę małżeńską, mimo że sam nie ma zamiaru tej przysięgi dochować. Taki związek nieuchronnie prowadzi do rozczarowań i cierpień, gdyż — zamiast na miłości - zbudowany jest na manipulacji, egoizmie albo cynizmie. W tego typu związkach dochodzi do bolesnych krzywd oraz do przemocy. Warto tu wyjaśnić, że przemoc w rodzinie zaczyna się już wtedy, gdy ktoś przestaje okazywać miłość, a nie dopiero wtedy, gdy ktoś zdradza, bije czy okrada swoich bliskich. Małżonkowie nie przysięgają sobie bowiem jedynie tego, że nie będą się krzywdzić czy poniżać, ale zobowiązują się do tego, będą siebie nawzajem kochać i szanować. Szczytem przemocy w rodzinie jest aborcja. Jeśli bowiem rodzice zabijają ich niewinne dziecko, to nieuchronnie będą też ranić siebie nawzajem.

            Drugie radykalne zagrożenie małżeństwa i rodziny to podążanie nie za Bożymi lecz za ludzkimi pomysłami na temat miłości między kobietą a mężczyzną. Zwykle ludzkie pomysły na ten temat okazują się wyjątkowo nieludzkie i zakłamane. Klasycznym przykładem w tym względzie są tak zwane „wolne związki”. Młodzi, którzy chcą „poprawiać” Boże propozycje,  deklarują sobie nawzajem, że się kochają, czyli że żyją w najsilniejszym związku, jaki jest możliwy we wszechświecie. A jednocześnie twierdzą, że żyją w związku, który ich do niczego nie zobowiązuje. Używają wewnętrznie sprzecznego wyrażenia po to, by ukryć bolesny dla nich fakt, że ich „wolny” związek to w rzeczywistości związek niewierny, niepłodny, nietrwały, powierzchowny, egoistyczny. Takie związki prowadzą do dramatycznych rozczarowań i dlatego u wielu współczesnych ludzi powodują niewiarę w możliwość wiernej i odpowiedzialnej miłości między mężczyzną a kobietą.

            Najbardziej radykalnym zagrożeniem dla małżeństwa jest próba zlikwidowania rodziny i zastąpienia jej „związkami” homoseksualnymi. Społeczeństwo, które akceptuje tę formę walki z rodziną, wchodzi w końcową fazę cywilizacji śmierci. Homoseksualiści tworzą bowiem związki chore biologicznie, zaburzone psychicznie, egoistyczne społecznie oraz niemoralne. Są to najpierw związki chore biologicznie, gdyż homoseksualiści nie mogą mieć ze sobą dzieci, a niepłodność pozostaje nadal na liście chorób Światowej Organizacji Zdrowia. Po drugie, są to związki zaburzone psychicznie, gdyż homoseksualiści mają bariery psychiczne, które sprawiają, że nie tolerują oni bliskich więzi z osobami drugiej płci. Tymczasem psychologia i pedagogika zgodnie podkreślają, że to właśnie kontakt z osobami drugiej płci jest decydujący dla harmonijnego rozwoju człowieka. Stąd właśnie płynie  negatywna ocena szkół, w których brak koedukacji. Związki homoseksualne są ponadto egoistyczne społecznie, gdyż największy wkład w rozwój i przyszłość społeczeństwa mają rodzice, którzy przekazują życie swoim dzieciom i którzy w odpowiedzialny sposób je wychowują. Wreszcie związki homoseksualne są niemoralne, gdyż postępują wbrew Stwórcy, który stworzył człowieka jako kobietę i mężczyznę i powołał ich do miłości płodnej fizycznie, psychicznie, społecznie i duchowo (por. Rdz 1, 27).

            W naszych czasach dużo mówi się o kryzysie małżeństwa i rodziny. Najchętniej mówią o tym wrogie rodzinie środowiska laickie, które skrzętnie przemilczają fakt, że w kryzysie nie jest małżeństwo, lecz człowiek. Człowiek „wychowany” na populistycznych fikcjach „poprawnej” politycznie pedagogiki nie jest zdolny nie tylko do zawarcia szczęśliwego małżeństwa i założenia trwałej rodziny, ale też nie jest w stanie solidnie pracować, być odpowiedzialnym politykiem czy uczciwie funkcjonować w jakiejkolwiek strukturze społecznej. Warunkiem szczęśliwego małżeństwa i trwałej rodziny nie jest „poprawianie” tej instytucji, lecz dojrzalsze wychowanie człowieka. To nie małżeństwo i rodzina rozczarowuje, lecz niedojrzali małżonkowie i rodzice. Człowiek tęskni za miłością, ale nie jest miłością. Właśnie dlatego miłości małżeńskiej i rodzicielskiej może nauczyć się jedynie od Boga, który jest Miłością.

 

2. Optymalne sposoby przezwyciężania trudności małżeńskich

To, że kocham ciebie,
nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził,
a mnie nie daje mi prawa do tego,
 bym złamał własną przysięgę małżeńską.

              Coraz częściej porady poszukają ci małżonkowie, którzy znajdują się w sytuacji skrajnej. W kontekście małżeństwa i rodziny sytuacja skrajna ma miejsce wtedy, gdy któremuś z małżonków przychodzi kochać współmałżonka, który przeżywa poważny kryzys, a w konsekwencji nie kocha ani innych ludzi, lecz przeciwnie - wyrządza bolesne krzywdy  swoim bliskim. W polskich realiach najczęściej w takiej sytuacji znajduje się żona, którą mąż dramatycznie krzywdzi, gdyż nadużywa alkoholu, dopuszcza się zdrady małżeńskiej i stosuje przemoc.

            Rolą każdego doradcy katolickiego jest w takiej sytuacji uświadomienie cierpiącej  żonie tego, iż małżonek nie ma prawa ją krzywdzić. Również w małżeństwie jedynie miłość jest nieodwołalna. Wszystko inne można odwołać. Wspólne mieszkanie, wspólne wychowywanie dzieci, współżycie seksualne, wspólnota majątkowa ma miejsce pod warunkiem, że także współmałżonek kocha i że nie krzywdzi członków rodziny. Jeśli jednak ktoś wyrządza okrutne krzywdy swoim bliskim i nie zmienia swego postępowania mimo ich roztropnych i stanowczych interwencji, to wtedy ostatecznym rozwiązaniem jest separacja małżeńska, czyli miłość na odległość. Separacja trwa dopóty, dopóki błądzący nie uzna swego błędu i dopóki nie przestanie krzywdzić.[1]

            W obliczu poważnego kryzysu małżeństwa i rodziny grożą dwie błędne postawy. Błąd pierwszy polega na biernym poddawaniu się krzywdzie i popadaniu w bezradność. Błąd drugi polega na tym, że krzywdzony małżonek broni wprawdzie siebie i dzieci przez krzywdą, ale czyni to w błędny sposób, czyli przez rozwód i zawarcie nowego, cywilnego związku. Jest to postawa błędna dlatego, że w tym przypadku krzywdzony małżonek łamie własną przysięgę małżeńską i w konsekwencji oddala się od Boga i od własnego sumienia. Przyjrzyjmy się bliżej obydwu tym błędnym postawom.   

            Błąd pierwszy to bierne poddawanie się krzywdzie w obliczu małżonka, który złamał własną przysięgę małżeńską, gdyż przestał kochać i stosuje przemoc. W takiej sytuacji dosyć często krzywdzony małżonek myli miłość z biernością czy z tolerowaniem zła, czuje się bezradny, a czasem nawet traktuje zaistniałą sytuację jako wolę Boga. W tego typu sytuacjach zadaniem katolickiego doradcy jest stanowcze przestrzeganie przed myleniem miłości z naiwnością. Cierpienie naiwne ma miejsce wtedy, gdy ktoś nas poważnie krzywdzi, a my nie bronimy się przed tą krzywdą mimo tego, że nasze cierpienie wcale nie mobilizuje błądzącego do zmiany zachowania. Trwanie w tego typu cierpieniu nie jest naśladowaniem Chrystusa, lecz jest wyrazem naiwności czy bezradności. W Ogrójcu Chrystus przyjmuje cierpienie nie dlatego, że chce cierpieć, lecz dlatego, że jest pewien, iż Jego cierpienie przemieni wiele osób, które uwierzą w Jego miłość. Inaczej zachowuje się Jezus wtedy, gdy w czasie przesłuchania przed arcykapłanami żołnierz uderza Go w twarz. Teraz broni się stanowczo: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego mnie bijesz?” (J 18, 23). Czyni tak dlatego, że w tym przypadku zgoda na krzywdę i cierpienie byłaby naiwnością. Bijący Jezusa żołnierz nie mógł przecież rozumieć, że uderza samego Boga i nie był w stanie przemienić się dlatego, że Jezus cierpiał z jego powodu.

            Kościół z całą powagą traktuje cierpienie krzywdzonego małżonka i dlatego przyznaje mu prawo do obrony skutecznej! Tymczasem ustawodawca państwowy w obliczu tych, którzy nas krzywdzą, przyznaje nam jedynie prawo do obrony koniecznej. Obrona skuteczna w sytuacji skrajnej, czyli obliczu dramatycznych, długotrwałych krzywd wyrządzanych przez współmałżonka, polega na separacji małżeńskiej. Separacja oznacza miłość na odległość, podobnie jak na odległość ojciec z przypowieści Jezusa kochał swego marnotrawnego syna, dopóki ten nie uznał swego błędu i nie powrócił przemieniony. Separacja małżeńska trwa dopóty, dopóki krzywdzący małżonek nie uznaje swoich błędów, nie przeprasza za wyrządzone krzywdy i nie zmienia radykalnie swego postępowania.

            Odpowiedzialny i kompetentny doradca katolicki pomaga krzywdzonemu małżonkowi podjąć najpierw te kroki, które stwarzają szansę na poprawę sytuacji małżeńskiej (np. wejście w ruchy samopomocy w przypadku problemów alkoholowych współmałżonka czy włączenie się w jakąś grupę formacyjną w parafii, w której można uczyć się mądrzejszej, czyli „twardszej” miłości wobec błądzącego). Jeśli wszelkie podjęte kroki nie wpływają na zmianę postępowania błądzącego współmałżonka i nadal drastycznie krzywdzi on swoich bliskich, wtedy zadaniem doradcy katolickiego jest udzielenie pomocy krzywdzonemu, by doprowadzić do separacji małżeńskiej, jeśli okazuje się to jedyna skuteczna obrona przed dalszą krzywdą. W polskim ustawodawstwie od kilku lat możliwa jest też separacja cywilna ze wszystkimi skutkami prawnymi, np. rozdzielność majątkowa, obowiązek płacenia alimentów, zakaz wstępu do domu, itd.

            Kościół nie tylko poważnie traktuje cierpienie krzywdzonego małżonka, ale równie poważnie traktuje złożoną przez niego przysięgę małżeńską! Właśnie dlatego Kościół nie uznaje rozwodów. Mówiąc mocno: Kościół traktuje poważnie człowieka i składane przez niego ślubowanie. Dany człowiek  może wprawdzie kpić sobie z własnej przysięgi lub o niej „zapomnieć”, ale Kościół, który kocha człowieka, nie może mu w tym pomagać. Miłość nigdy nie pomaga w złym! Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno komukolwiek proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

 

Zakończenie

 

W obliczu poważnego kryzysu małżeństwa
możemy szukać rozwiązań „łatwych”
 albo mądrych i uczciwych.

 

            Optymalną postawą w obliczu dramatycznych krzywd wyrządzanych przez współmałżonka jest decyzja o separacji, pozostając jednak wiernym własnej przysiędze małżeńskiej. Oznacza to życie w czystości i nie łączenie się z kimś innym na sposób małżeństwa. Oczywiście jest to rozwiązanie trudne, ale jedyne zgodne z zasadami miłości, wierności i szacunku do samego siebie. Zadaniem doradców katolickich jest ukazywanie oczywistego faktu, że rozwiązania „łatwe” są zawsze zawodne i rozczarowują. Nie wolno nam „pomagać” w szukaniu tego typu „łatwych”, ale niemoralnych dróg wyjścia z bolesnej sytuacji, bo na długą metę tego typu „rozwiązania” powodują popadnięcie w jeszcze większe cierpienie i kryzys. Gdy ktoś z szukających u nas porady, nie chce szukać rozwiązań zgodnych z Ewangelią, to pozostaje nam ufna modlitwa w jego intencji oraz nadzieja, że któregoś dnia zwróci się jeszcze raz do nas o pomoc, gdyż zrozumie, że nie istnieją lepsze sposoby przezwyciężania trudności życiowych niż te, które są zgodne z Ewangelią.



[1] Por. KKK, 1649.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama