Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Nie mam już sił...
Autor Wiadomość
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-14, 21:44   

Cytat:
Mój mąż kiedyś uważał, że takie pisanie nic nie znaczy. Znaczy. Tak zaczynają się zdrady emocjonalne.

Właśnie to jest najgorsze. Bo mąż obdarza zaufaniem obcą kobietę, która na dodatek ma podstawy wykształcenia pychologicznego, a żona jest wstretna, bo marudzi. Tylko, że żona marudzi bo tak naprawdę nie czuje się żoną, skoro obca kobieta wie więcej. I tak powtaje błędne koło.
Jedni mówią żadnych koleżanek. Drudzy nie bądź zaborcza. A j po prostu nie wiem, co robic i myslec... Chciałabym żeby mąż był tylko ze mną, ale sama wiem, że też powoli zacznę się dusic. Nie wiem, jak jasne granic postawic, bo o ile z tamtą co miał romans było o tyle łatwiej, że ona go olała, to ta jak Tomek się dłużej nie odzywa, to sama zaczyna. I niby zawsze twierdzi, wraz ze swoim mężem, że to nic złego.
najgorsze jest to, że przyjeżdża jak mnie nie ma. A mąż mówi, że czuje się z tym źle, ale nie umie odmówic. Nie nie są w domu sami i ona wpada tylko na chwile.
Tak naprawdę marzyłam o paczce znajomych małżeństw. Wspólne wyjazdy, wygłupy... Ale z jasnymi granicami; ja mam męża, ty żonę nasi małżonkowie są najważniejsi. Nie, że mój mąż będzie flirtował z żoną od innego, zresztą za jego pozwoleniem, a swoją żonę oleje.
Żeby jeszcze mój mąz chciał wogóle do Kościoła chodzic... nawet siłą go tam nie zaciągnę. A co dopiero o jakiś warztatach, o jakiś wykładach, rekolekcjach....
Próbowałam z nią rozmawiac, ale to niewiele daje. Wzbudza we mnie tylko jeszcze większe poczucie tego, że czuje się zaborcza.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-14, 22:35   

grzegorz_ napisał/a:
Zenia,
Jest ta "subtelna" róznica , że od Tolka zona odeszła i chcąc nie chcąc musiał on zacząc życ tylko swoim życiem ! natomiast Monika mieszka ze swoim mężem.


Grzegorzu, ode mnie mąż nie odszedł, wciąż mieszkamy razem i ja "o dziwo" do tych samych wniosków doszłam (nie bez pomocy sycharków ;-) ) i stosuję je w swoim życiu.
Widzisz każdy swój wpis opieram na własnych doświadczeniach, jeśli czegoś nie doświadczyłam, nie udzielam się.
W pracy nad sobą nie ma znaczenia, czy współmałżonek z nami mieszka, czy też nie. Może w drugim przypadku rzeczywiście być łatwiej taką prace podjąć, ale w pierwszym jest to również możliwe. Jednak najpierw, tak jak napisał Tolek, trzeba dokonać wyboru, podjąć decyzje, że ja już nie chcę tak żyć, chcę coś z tym(swoim życiem, a nie innych) zrobić, a potem "niestety" wziąć się do pracy (nad swoim nastawieniem, nad emocjami, nad zranieniami, nad relacjami z Bogiem, ze sobą ze światem, z czasem ze współmałżonkiem)... Uwierz mi, jeśli już się za to zabierzesz, to siłą rzeczy przestaniesz tak bardzo wpatrywać się na swojego współmałżonka i poznasz kogoś nowego, poznasz siebie, prawdziwego...
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-14, 22:35   

Grzegorz_ napisał/a:
Tolek , a co proponujesz?
Zamknąć oczy i udawać że jest super?
A mąż niech się wyszumi?


Grzegorzu nie chcę Ciebie obrazić ale naprawdę mało rozumiesz. Jak myślisz co Ciebie doprowadziło na to forum czy aby przypadkiem nie właśnie podejście "oko za oko, ząb za ząb"? Takie podejście do niczego dobrego nie prowadzi zapewniam Ciebie. Też tak podchodziłem kiedyś do życia. Grzegorzu nie jest ważne czy żona odeszła czy nie, ważne czy chciałem pracować nad sobą. Tak samo i Monika może zacząć pracować nad sobą i nic nie stoi na przeszkodzie aby to robić. No prawie nic za wyjatkiem jej chęci do pracy nad sobą.

Moniko zawsze możesz pracować nad sobą. Poradzono Tobie wspólnotę, proponuję skorzystaj z tej rady jest bardzo dobra. Jeżeli masz możliwość to zacznij odwiedzać najbliższe ognisko wspólnoty "Sychar".
 
     
niezapominajka8
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-14, 23:39   

Żeby jeszcze mój mąz chciał wogóle do Kościoła chodzic... nawet siłą go tam nie zaciągnę. A co dopiero o jakiś warztatach, o jakiś wykładach, rekolekcjach....

A po co ma chodzić? Jak nie czuje takiej potrzeby nie zmuszaj go. Przestoi jedną godzinę i co dalej?
Moniko mój mąż nie jest jakoś bardzo religijny. Ma taka pracę, ze w święta i niedziele pracuję. Kiedyś na niego się wkurzyłam i powiedziałam, że skoro w niedzielę nie chodzi powinien na tygodniu iść. Odparł, że z tego się spowiadał i spowiednik powiedział, że skoro ma taką pracę wcale nie musi chodzić na tygodniu - cóż ten spowiednik bierze to na swoje barki, ja odpuściłam. Choć wkurzam się, że czasami jak wypada, że 3 niedziele w miesiącu pracuje. Zresztą jak rozmawiam z mężem to on mi mówi, że może i codziennie chodzić do kościoła, aby mi pewne rzeczy udowodnić, ale jest ze mną uczciwy i mówi nie mam takiej potrzeby i proszę nie zmuszaj mnie. Uszanowałam to.

Poza tym kościół jest bardzo kobiecy i generalnie większość panów, których ja znam tam się po prostu nudzi. Albo idzie z tradycji, przyzwyczajenia, popatrzeć jakie dziewczyny przychodzą itd. Chyba niewiele osób tak świadomie przychodzi spotkać się z Chrystusem. Ja też się na tym łapie i pytam siebie po co tu przyszłam??

Moniko ja to odczytuję w ten sposób, że każdy ma swój czas nawrócenia. Na dzień dzisiejszy niewątpliwie mój mąż jest innym człowiekiem. Trochę kombinowałam jak ty, aż w końcu poddałam się. To Bóg znajdzie odpowiednią lukę w jego sercu, aby całkowicie za nim popłynął. To takie trudne, bo zwłaszcza my kobiety mamy taka misję, aby facet dla nas się nawrócił, a tak na prawdę on ma się nawrócić sam dla siebie, dla swojego zbawienia. My mamy Bogu nie utrudniać i kochać mądrze. A mądre kochanie to tak jak z dzieckiem, ponieważ Cię kocham nie pozwolę Ci na pewne rzeczy dla twojego dobra.
A tu chodzi o nasze życie wieczne ;-)

Wydaję mi się, że na dzień dzisiejszy to ty nic nie wskórasz jak będziesz go do czegokolwiek zachęcała. Koleżanka psycholog wmówi mu, że próbujesz nim kierować, manipulować itp. To go tylko rozwścieczy.

Pozdrawiam i polecam na ten czas modlitwę :->


MODLITWA O POKÓJ DUCHA
O Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Pozwól mi, cały ten dzień przeżyć
w świadomości upływającego czasu.

Pozwól mi rozkoszować się chwilą
w świadomości jej ograniczenia.

Pozwól mi zaakceptować konieczność,
jako drogę do wewnętrznego pokoju.

Pozwól mi, za przykładem Jezusa,
przyjąć także ten grzeszny świat, jakim jest,
a nie, jakim ja chciałbym, aby był.

Pozwól mi zaufać, że będzie dobrze,
jeśli zdam się na Ciebie i Twoją wolę.

Tak będę mógł być szczęśliwym w tym życiu
i osiągnąć pełnię szczęścia z Tobą
w życiu wiecznym. Amen.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 00:05   

[quote="MonikaMaria3"]Tylko, że żona marudzi bo tak naprawdę n[podstawy wykształcenia pychologicznego, a żona jest wstretna, bo marudzi. Tylko, że żona marudzi bo tak naprawdę nie czuje się żoną, skoro obca kobieta wie więcej. I tak powtaje błędne koło.
Guzuk prawda że ona czy on (ta nasza konkurencja) wie więcej. Raczej odwrotnie , to moja żona, czy mąz z którym się tyle jest, zna mnie już tak doskonale,że co? że nic nie wymyślę jaki to ja bochater. A tak tu cos nowego nieświadomego, można pododawac , jak mi źle i nie dobrze i wogule. Powiem tak. W identycznie durny sposób wpadłem w kałabanie, że ja miałem komu ponarzekać i ona też - prawie jak tu na forum. Tyle że tu jest mocny fundament, i kilka osób które warują nad porzadkiem obyczajów.
Raczej to jest tak .że poznaliśmy swoje ślubne połowy na tyle że niby nic wiecej się nie dowiemy- no to zoong. Bo łatwiej obcemu się wyżalic niż z otwartą przyłbicą powiedzieć swojej żonie -słaby jestem- pomóż.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 09:59   

Cytat:
A mądre kochanie to tak jak z dzieckiem, ponieważ Cię kocham nie pozwolę Ci na pewne rzeczy dla twojego dobra.

Niezapominajko, ale jak ja mam to zrobic. Chcę by zakończył tą bliską znajomośc. Ale bez sensu jest stawianie granic, skoro on nie odejdzie z domu, a tak byłoby najprościej, a ja teraz nie mam też gdzie pójśc. Zresztą dlaczego ja za jego błędy mam pokutowac i tułac się po rodzicach, skoro oboje robilismy to mieszkanie, włozylismy w nie kupę kasy... A że jest tragiczne, trudno. Musiałam je wziąc, bo inaczej wyrzuciliby mnie z listy mieszkaniówki. I rozumiem też jego, że nie chce odejśc. Pracował tu codziennie, by jakoś wyglądało.
Jak mu pokazac, że nie zgadzam się na jego przyjaźnie z kobietami, bo są niebezpieczne. Niby oboje pilnują granic, jej mąż nie ma nic przeciwko by oni się widywali, Tomek nie wraca z nią z pracy autem, tylko na piechotę, bym ja się nie czepiała... Ale najgorsze jest to, że ja mu po prostu nie wierzę w to co mówi. I jestem zazdrosna, że inna kobieta jest lepsza ode mnie. Chcę by on o mnie zabiegał, by szalał za mną jak w czasie, gdy byliśmy parą. By dbał o moje bezpieczeństwo, a nie olewał go. Bym zawsze mogła na niego liczyc i żeby rodzina była na pierwszym miejscu....jedynie Bogu mogę to pierwsze miejsce oddac.
A tak niczego nie jestem pewna. Jaką mam gwarancję, że oni nie sypiają ze sobą ukradkiem... Przecież od 3 tygodni nie było między nami seksu. Mąż twierdzi, że to dlatego, że ja się czepiam o wszystko i on po prostu jest na mnie zły. Facet, który nie chce seksu? Nie rozumiem.... jaką mam gwarancję, że oboje nie kłamią? Przy niej mąż wogóle nie okazuje mi czułości, bardziej ją zaczepia jak mnie. A na dodatek ona wyjeżdża ze swoimi mądrościami. Boję się, że ma ukryte motywy. Jej mąż jest wiele lat starszy od niej, często się kłócą. Mój mąz jest przystojny, zabawny... na wygląd leci każda.... A charakter pokazuje ten najlepszy, zawsze sklonny do żartów i pomocy... Tylko, że nie dla mnie.
Gdy kazałam mu wybierac ja albo ona, powiedział, że to ja jestem najważniejsza.... Ale tego wogóle nie pokazuje. Jestem narwana, wiem... Chciałabym by ciągle ze mną rozmawiał o naszych problemach, spędzał cały czas z nami, non stop przytulał i kajał się za swoje błedy. Potrzebuję tego tak bardzo... Wiem, że to egoistyczne, ale ja się tu duszę... Wszystko jest takie obce, wstydzę się go, nie umiem kochac... Patrzę i widzę najczarniejsze scenariusze...Wogóle nie widzę przyszłości z tym człowiekiem, bo wydaje mi się, że mu nie zalezy. Skoro przez koleżanki były problemy, czemu pojawiają się kolejne?
A on zawsze mówi, to nie ja chcę rozwodu tylko ty. Dla kogo robię od świtu do nocy, dla kogo robię obiady jak jestem w domu....Tylko, że jego praca jest mało płatna. 1000 zł za 250 godzin... A jak chcę by zmienił, to się wścieka. Mysle, że to przez nią. I przez ludzi tam pracujących, sama młodzież. Dlaczego po prostu nie zajmie ię naszą rodziną?
 
     
ognistyptak
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 12:57   

Kochana czytam Twoją historię i widze siebie
Co prawda u mnie było bardziej ekstremalnie
Ale "koleżanki " były zawsze , jak nie ta to inna ...
Ciągnęło się to 23 lata ..mąz zawsze powtarzał że ja jestem najważniejsza , najbardziej mnie kocha
Co nie zmienialo faktu że nie miał problemów aby mnie bić i zdradzać
Ze swojej strony mogę powiedziec , że nie warto było się tak szarpać(tzn na dzień dzisiejszy bo co będzie nie wiem )
jestesmy w trakcie rozwodu
Przez te lata wariatka to był najłagodniejszy epitet , teraz wiem dowody są niezbite że nie myliłam się
Rozumiem Twoje rozterki , szarpanie serca i umysłu
Nie jesteś wariatką , ani jak mówi mąz ani jak jego "koleżanka "
Nie jest to niewinna znajomośc
Ratuj siebie i córkę , jezeli jest to mozliwe fizycznie rozstań się z mężem
Nie dlatego żeby się rozwodzić , bo być może zdarzy się cud ale dlatego żeby uspokoić myśli i serce
ja nie spalam nie jadłam przez prawie 2 miesiące , było u nas już bardzo źle , mąz wracał z pracy kąpał się i jechał ....
Nastapił moment przełomowy , wyprowadzil się zbyt wiele tu opowiadac
Mój wątek jest tez na forum
W każdym bądź razie wtedy myślałam że to koniec świata
na pewno jest to koniec mojego małżeństwa ale ...
Powoli wraca spokój ducha , rok temu jak mąz się wyprowadził była noc i była to jedyna noc od wielu lat przespana przeze mnie w całości (8 godz )
To jest lepsze , bo wiedziałam już co dalej najgorszy był stan zawieszenia , tego czy on zrozumie , czy się opamięta czy wybierze rodzinę

jakoś postaraj się oddciąć od męża , wiem że jest to trudne ale może jednak wyprowadzka do rodziców
Chodzi o to abyście nie byli razem , wtedy umysł sie uspokaja wtedy można pomyśleć co dalej , jak dalej ....

Ja takie małżeństwo porównuję do substancji toksycznej , substancja ta zatruwa Ci serce i umysł i nie masz chwili na wyciszenie
Nie sączy sie trucizna organizm zaczyna zdrowieć
Nie będziesz widzieć męża i jego koleżanki ich kontaktów może uda Ci się na to spojrzeć z boku

I jeszcze jedno , gdybyś widziała identyczna sytuację u swojej córki co bys jej doradziła ?
Pamiętaj również że :
JESTEŚ CAŁKIEM NORMALNA TO SYTUACJA W OKOŁO CIEBIE NIE JEST NORMALNA
Trzymaj sie Kochana
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-08-15, 15:03   

ognistyptak napisał/a:
Nie jest to niewinna znajomośc

też tak uważam. Gdybym ja miała żonatego kolegę i widziała, że przez naszą znajomośc jego zona cierpi, odsunęłabym się jak najdalej. Nawet, gdyby to było tak niewinne, jak łza.

[ Dodano: 2013-08-19, 06:40 ]
Kochani moi, moja walka o małżeństwo trwa już 1,5 roku.... I teraz jest gorzej niż wcześniej, bo jak kolejny raz przyłapałam męża na usuwaniu smsów od tej koleżanki, postawiłam ultimatum.... Albo ja i nasza rodzina, albo dalsza znajomośc z nią. Mąż niby na początku przepraszał, a potem poszedł do niej do pracy.... I jak wrócił, to stwierdził, że nie chce odbudowy. Założył blokadę symbolu na telefon i powiedział, że szuka mieszkania. A do tego w jego portfelu znalazłam literkę K z diamencikami, a jej imię to Kinga. Kiedy wyrzuciłam tą literkę, mąż się wściekł. Poszedł na wódkę do kolegi... Tylko, że nie spotkał się z nim bo za godzinę wrócił z powrotem i pytał się czy chce kebaba.
Ale nie chce odbudowy, sam niby tak twierdzi, a potem się wypiera, że mówi to, co ja chcę usłyszec. Ale nie ma między nami gestów czułości, symbolu na telefon mi nie podał, a do tego nie wpółżyjemy od miesiąca.
Modlę się i ufam Bogu.... Ale po prostu już nie daję rady. Żyję z obcym człowiekiem, który mnie niszczy... A jego przyjaciółka jeszcze mu wmawia, że to ja jestem psycholką....
POMÓŻCIE MODLITWĄ, BO NIE DAJĘ RADY. :cry:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4