Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zastanawiam się czy dawanie świadectwa na forum może zniszczyc związek? Wszytko powoli układało się i z każdym dniem bywało lepiej. Czułam, że mężowi zależy, że mnie nie oszukuje, że stara się... I było to widac. regularnie chodziłam do Koscioła i chodzę nadal, choc wciąż dla mnie wszystko jest trudniejsze. I moja wiara powoli zanika....
Do pracy dorywczej mojego męża, która stała się jego jedyną pracą po dyscyplinarce z poczty, wróciła dziewczyna z macierzyńskiego.... Pierwszy raz usłyszałam jej imie... I moje serce zadrżało. Od razu skolegowała się z jego siostra i moim mężem... Stali się najlepszymi przyjaciółmi. Ona ma męża starszego o jakies 15 lat i czesto się z nim kłóci.
Któregoś dnia zauwazyłam, jak usunął jej smsy. Wiec to dało i coś do myslenia, bo przecież zawsze usuwał smsy koleżanke, z którymi coś ho łączyło. Potem usunął rozmowy na facebooku, zaczął słuchac jej piosenek na necie.... Niby spotykalismy się całą czwórka, ale zdarzył się mu jakiś spacer z nią. W koncu zaczął jej robic prawie wszystko... Pomagac w remoncie, ona zaczęła do nas przyjezdzac z synkiem, niby do jego siostry, która wiekszosc czasu spędza w naszym mieszkaniu, ale była tylko wtedy, jak ja miałam na popołudnie i bez męża. A i z reguły był wtedy mój mąż.
To zaczynało byc coraz bardziej chore. Mój mąz robił mi awanture, że nie pozwalałam mu iśc na imprezę z nią i znajomymi, że się o nią czepiam... Ale on nawet robi jej zakupy i się wypiera w żywe oczy. Szukał jej imienia na necie, sprawdzał jego znaczenie... To chyba nie jest normą? Ostatnio znlazałam paragon zpieluchami dla jej syna... A mój mąż przyznał się, że specjalnie ukrył te zakupy zebym ich nie widziała... jak to jest? I tak spedza z nią więcej czasu niz w domu, bo i razem pracują i te koncery... jej mąz uwaza, że jestem psychiczna, a mi się wydaje, że on nie widzi, albo nie chce widziec jak Tomek flirtuje z jego zona nawet przy nas.... bardzo ją kocha, ona jego... Hmm... nie wiem. Dziwne to małżeństwo, czesto ona chodzi sama z dzieckiem, spotykają sie wtedy ze znajomymi z pizzerii, ida na piwo, nawet jak mnie nie ma. Tam pracują ludzie młodzi, ona ma 23 l;ata, reszta tez koło 20... Mąz wychodzi tam nawet niecałe 1000 zł i do tego swoim autem, które już ledwo zipie.... Czy ja przesadzam chcąc by znalazł inną prace wartą 31 latka i by ograniczył kontakty z tą kobietą? Co mam robic? Moja wiara ucieka, modlitwy nie pomagaja, a ja coraz częsciej mysle o rozwodzie. Po tamtym romansie obiecał mi znalesc prace, wyremontowac mieszkanie i skonczyc znajomosci z kobietami... Zadnej obietnicy nie dotrzymał. mało tego wyzywa mnie i wciąz powtarza, że mam spier.... ze jestem p[ojeb.... ze i tak ma mnie dosc.... Wiec czy możecie wy się za mnie pomodlic? Bo ja już nie dam rady....Chciałam isc droga Boga, znaleśc winę w sobie... W koncu doszło do tego, że mój mąz za wzystko mnie wini, a a ja mu na to pozwalam. To ja ustępuje, to ja przepraszam... Nawet jak jest jego wina. To ja godzę się na imprezy ze znajomymi, w których nie ma miejsca dla mnie. To ja przyjmuję opinie jego znajmomych i siostry ze jestem psychiczna....
Byłam u psychologa. Powiedział, że nie widzi w tym mojej winy. Widzi za to to, że mój mąz manipuluje mną i chce zyc jak nastolatek mając 31 lat. Nie rodzina jest na pierwszym miejscu, tylko znajomi. Nie zona, tylko kolezanka. Nie dojrzalosc, tylko piwko. A już o Bogu nie wpomne. Wg mojego męża Boga nie ma. A po smierci zezra go robaki.
czy mozecie mi jakoś pomoc? Bo ja juz nie mam sił.
Ostatnio zmieniony przez MonikaMaria3 2013-07-15, 22:21, w całości zmieniany 1 raz
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-08, 16:11
Mi się nasuwa takie skojarzenie: dasz palec weźmie całą rękę. Pozwalałaś na coraz więcej, to coraz więcej brał. W końcu zobaczysz tą kobietę w swoim łożu małżeńskim i też będziesz się obwiniać?...
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-08, 16:44
porzucona_33 napisał/a:
Mi się nasuwa takie skojarzenie: dasz palec weźmie całą rękę. Pozwalałaś na coraz więcej, to coraz więcej brał. W końcu zobaczysz tą kobietę w swoim łożu małżeńskim i też będziesz się obwiniać?...
Chyba racja. Za duzo pozwalałam. A tak zaczęło się walic od niedawna... A jakis czas temu pisałam swiadectwo... To był bład. Od tego świadectwa zaczęło się psuc. Wczesniej byłam bardziej stanowcza. I to nam pomogło. trudno, mysle, że złoże podanie o separacje. Sytuacja wymyka ię spod kontroli, a nawet sam kapłan mi to radził by otrzezwic męza i nie niszczyc sobie życia
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-08, 16:54
tylko ze od separacji z winy meza krok do rozwodu, chyba, ze on wezmie to do przemyślenia, a nie potraktuje jako atak na siebie
trudne wybory i niewiadome konsekwencje......
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-08, 17:07
W twoim swiadectwie sprzed jakiegoś czasu jedna rzecz była niepokojąca i niestety problem powrócił.
Napisałaś, że niby mąż zakończył romans...ale też, że w zasadzie kochanka go już nie chciała... Teraz widać że bardziej ona go nie chciała pewnie niż on chciał zakończyć.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-08, 17:34
grzegorz_ napisał/a:
Teraz widać że bardziej ona go nie chciała pewnie niż on chciał zakończyć.
Tak to była racja. Mąz zaczął ją prześladowac do tego stopnia, że dziewczyna się po prostu przestraszyła. To nie był jedyny romansik mojego męza. On widac ciągle szuka. I chocbym była chodzącym ideałem, nie narzucała mu swojej woli, codziennie o niego dbała, robiła masaże, czekała z kolacją do 1 w nocy i pozwalała mu na wszystko, to i tak się nie zmieni. To co dało mi dużo radosci, to był powrót do Koscioła. I to najwieksza radośc, jaka mnie spotkała. Choc czasami smutno mi, kiedy w kościele widzę szczęsliwe rodziny, a męża i ojca nie ma ze mna. Bo on powiedział, że do Kościoła nie pójdzie. Bo on go nienawidzi.
[ Dodano: 2013-07-08, 17:41 ]
Zresztą niewazne jakbym się starała to i tak do ratowanie trzeba dwojga. Wydawało mi się, że ratujemy oboje... Było super. A tu nagle bach... Zaciesnila się znajomosc z koleżanką z pracu i kogucik dostał piorek. I po co mu żona, skoro koleżanki są takie faaaajne. Ale chyba jestem na tyle spokojna, że nie szaleje. Dziś po kolejnej awanturze i stwierdzeniach męza że ma mnie w d... i mam spier... a wogole to on się nie może doczekac wolnosci stwierdziłam, że sama poradzę sobie nawet lepiej. Tylko szkoda, że jak mu wracam wolnosc i grzecznie proszę by się wyprowadził... to kogucik nie ma piorek. Dziwnie opadają.
marta176 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-08, 21:59
Myślę, że jeśli ktoś daje świadectwo to opisuje to co sam czuje, nie wypowiadamy się za drugą połówkę. Czułaś, że idziecie razem w dobrym kierunku i opisałaś to a teraz wychodzi na to, że mąż ma inny punkt widzenia. Ja też napisałam, że u mnie jest lepiej ale ta zmiana nastąpiła we mnie, nie płacze całymi dniami , wróciłam do pracy i więcej Boga w moim życiu -i to jest optymistyczne . A mąż ? cóż , ostatni raz na terapii był w maju , 12 kroków też sobie odpuścił. Wszystko tłumaczy brakiem czasu ( na aktywne podwójne życie miał czas) . Najgorsze jest to ,że gdy spytam czemu się nie leczy to pewnie znowu znajde jego strony o samobójstwie, będą ciche dni, bo on się stara a ja wszystko psuje. Uczę się tego, że nie mamy wpływu na drugą osobę .
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-09, 08:22
MonikaMaria3 napisał/a:
Bo ja juz nie mam sił.
Ja siłę znalazłem w modlitwie. A zwłaszcza wtedy jak zrezygnowałem z życzeniowego podejścia do niej....
Modlę się, aby Bóg uwolnił mnie ode mnie samego.... bo moje wymysły, żale, frustracje i urazy są udręką zwłaszcza dla mnie...
No i modlę sie o zdrowie i szczęście dla moich najbliższych zwłaszcza... jest jeszcze parę innych osób...
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-09, 09:18
Cytat:
I chocbym była chodzącym ideałem, nie narzucała mu swojej woli, codziennie o niego dbała, robiła masaże, czekała z kolacją do 1 w nocy i pozwalała mu na wszystko, to i tak się nie zmieni.
a wogole to on się nie może doczekac wolnosci stwierdziłam, że sama poradzę sobie nawet lepiej. Tylko szkoda, że jak mu wracam wolnosc i grzecznie proszę by się wyprowadził... to kogucik nie ma piorek. Dziwnie opadają.
Dobrze mu przy tobie:) ma dach nad głową, pewnie zrobione w domu wszystko... a jednocześnie żona pozwala na romanse na boku. taki jest pewnie jego punkt widzenia. Wygodnie się ustawił. Ale jego wyprowadzka to może być problem, współczuję. Bo jak go wyrzucisz? Pewnie jest zameldowany, jak się nie będzie chciał sam wyprowadzić to co mu zrobisz. Ja myślę jednak, że zamiast masaży i kolacji o 1 w nocy lepiej by mu zrobił zimny prysznic:)
Niektórzy faceci tak mają, widzę to wokół siebie, brak szacunku do kobiet, brak poszanowania cudzych granic, traktują żonę jak swoją własność, jak służącą. To widać zwłaszcza w starszym pokoleniu, ale jak mężczyzna wyniesie coś takiego z domu to tak samo zachowuje się w swojej rodzinie. To jakaś prawidłowość. Niektórzy posuwają się nawet do tego żeby bez żenady mieć kochankę na boku. Tak jakby mężczyźnie wszystko było wolno. Kiedyś myślę było gorzej, nikt nie stawał w obronie kobiet także i tak dobrze, że mamy teraz takie czasy, że można walczyć o siebie. A kobiety też są w innej sytuacji, pracują, jeżdżą samochodami, są niezależne. To chyba wynik jakiegoś rozwoju społeczeństwa, zmiany w myśleniu, kiedyś było prawo dżungli, mężczyzna silniejszy to narzucał kobietom co chciał. Także nie daj się wykorzystywać, bądź mądrzejsza:) Na pewno jest jakiś sposób żeby go ustawić do pionu.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-09, 09:57
porzucona_33 napisał/a:
Na pewno jest jakiś sposób żeby go ustawić do pionu.
Szczerze mówiąc, to ustawianie do pionu to chyba najlepsza metoda. Ale mam dośc proszenia się o rozmowe, czy też inne rzeczy. Było super, dopóki tworzyłam wokół siebie dystans. Potem chciałam byc dobra i masz Ci babo placek A teraz to mam w nosie. I tak go nie ma w domu prawie wogóle, więc to czy bedzie godzinę dziennie, czy wogóle to niewielka róznica. jest mi przykro i to boli, ale pracuję nad uniezależnieniem od niego. I udaje mi sie. Powoli, krwawo, ale udaje. Powaznie myslałam o separacji, ale raczej nie spełniamy warunków. Nie nastapił calkowity rozkład pozycia i wspólnoty. Wiec albo poczekam na ten rozkład, albo bedę żyła własnym życiem i go oleje.
Wiadomo, że chcę wiecej. Ale kiedyś mądrze radziła mi Lena... Daj czas czasowi. Zobaczymy. ja się modle, choc czasami wątpię. Ale i tak jest mi lepiej niż rok temu... Oj duzo lepiej. I 20 kilo mniej, hi hi
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-12, 08:17
MonikaMaria3 napisał/a:
Poważnie myślałam o separacji, ale raczej nie spełniamy warunków. Nie nastapił calkowity rozkład pozycia i wspólnoty.
U mnie też nie nastąpił rozpad pożycia. Nienawidziłem mojej żony szczerze, jak się wyprowadzała. Podobno jak nastanie obojętność.....
Cieszę się i jestem wdzięczny mojej żonie, że mi powiedziała co myśli i się wyprowadziła z dziećmi. To już prawie rok, jak szukam samotnie.... i chyba znalazłem :)
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-14, 13:15
Jestem już naprawdę zmęczona. Facet 31 lat, a marzą mu się imprezy. Bylismy na jednej takiej, z jego znajomymi z pracy, ludzie po 19-23 lata. Cała imprezę mnie olewał. Calutką. Zajmował się tylko koleżankami. A w szczególnosci tą jedna. Powiedziałam mu, że mnie to raniło, że naprawdę podejrzewam, że się w niej zakochał. Powiedział, że tak, a potem, że mu to wmawiam... Ale potem była awantura. nawet posprzeczałam sie z tamta... Już nie mam sił. Marzę o małżeństwie pełnym oparcia. Gdzie mój mąż daje mi siłe... razem chodzimy do Kościoła, razem jest nam dobrze. jestem pewna jego wiernosci, mogę planowac przyszłośc... Panie Boże już nie mam sił.... jak mam się modlic byś pomógł... jak odmienic jego serce i odnalesc prawdziwą miłośc.... W mężu, taką na Twój obraz.... czasami chciałabym ze sobą skończyc. Psycholog nie pomaga.... Co mam robic? Tracę wiarę. Było już tak dobrze.... teraz pojawiła się Kinga. Boję się byc sama nie mogę znowu wyjśc za mąż ponownie... A poza tym mam tak poranione serce, że nie wiem, czybym potrafiła. Mam tak wielkiego doła.... Moje życie to jeden wielki dół.
Ostatnio zmieniony przez MonikaMaria3 2013-07-15, 22:23, w całości zmieniany 1 raz
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-14, 14:34
Moniko,twoja wartość nie zależy od tego czy mąż cię zdradza czy cię kocha.Teraz masz czas doświadczania tego że pokładanie nadzieji w drugim człowieku jest trochę mylne,jesteśmy wszyscy słabi i szukamy miłości,a jak ten w kim pokładaliśmy nadzieję zawodzi to juź dramat.Drugi człowiek nie jest w stanie zaspokoić naszych pragnień ,tylko Bóg.To co robi mąż jest b.bolesne,ale oddaj to cierpienie Bogu w intencji nawrócenia męża. A sama doceń siebie,stań przed lustrem i powiedz,we mnie kocha się sam Bóg ,więc jestem jednak coś warta i ciesz się radościami dnia codziennego i doceniaj to dobro,które daje Bóg Ci codziennie.
Ostatnio zmieniony przez tereska 2013-07-14, 14:43, w całości zmieniany 1 raz
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-14, 14:39
Cytat:
we mnie kocha się sam Bóg ,więc jestem jednak coś warta i
kiedy tak próbuję myslec, mąz zwala mnie na ziemię twierdząc że jestem zarozumiała. Nie wim, co robię źle.... Tak wiele próbowałam ulepszyc, poprawic... Ale może faktycznie pod kątem męża, nie Boga. jestem zmęczona. Ten kryzys trwa tak długo.... Nie wiem, czy dam radę pociągnąc to dalej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.