Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam wszystkich, jestem tu nowy. Sychar polecił mi spowiednik.
Jeżeli chodzi o moje małżeństwo to „poleciało” w trybie ekspresowym. Żona wyprowadziła się na początku maja 2013, pod koniec września mamy pierwszą sprawę rozwodową. Mam 31 lat, mamy córkę prawie 3letnią. W październiku 2012 zamieszkaliśmy na swoim, w domu który wspólnie budowaliśmy, przez wiele lat. Po odejściu żona chciała go sprzedać po niespełna miesiącu :(
Nie wiem co jest grane? Wydaje mi się, że żona popadła w jakąś depresję, która spowodowana była brakiem poczucia bezpieczeństwa, samotnością, moją nieobecnością (częste wyjazdy, jestem kierowcą), stresem w pracy, szkole. Nigdy jej nie zdradziłem fizycznie, ale emocjonalnie byłem dwukrotnie zauroczony w innych kobietach, o których żona wiedziała. Nie nadużywam alkoholu oraz innych używek, nigdy jej ani dziecka nie uderzyłem. Charakter mam wybuchowy i despotyczny, ale taki zawsze byłem i po 13 latach wydaje mi się, że nie jest to powodem jej odejścia. W czasie pierwszej ciąży żony byłem „złym” ojcem i mężem, przez pierwszy rok życia córki, pracowałem w innym kraju.
Kiedy zostałem sam, zwróciłem się w stronę Boga, tak od nowa, od zera. „Pierwszy raz” byłem u spowiedzi, prawdziwej spowiedzi, gdzie nie wstydziłem się wyznać swoich grzechów. Od tamtego czasu często płaczę w kościele. Zaczyna mi się wszystko wyjaśniać, z żoną zacząłem się kłócić o drugie dziecko, na które Ona nie była gotowa. Poszła na studia, dostała pracę wróciła do życia społecznego, towarzyskiego, a ja chciałem jej to wszystko na nowo zabrać, zamykając ją w domu, z kolejnym dzieckiem, gdzie pewnie myślała, że ja znowu będę wyjeżdżał na całe tygodnie. Teraz dorosłem do ojcostwa nad naszą córką (przewijania, karmienia, wychowywania, czuwania, bawienia się),teraz dorosłem do bycia głową rodziny (znalazłem prace na miejscu, czuje się odpowiedzialny za dom, za bezpieczeństwo, rachunki), teraz dorosłem do małżeństwa (zakochałem się w żonie na nowo, nie mogłem dać jej tej miłości wcześniej, bo sam jej nie miałem, nie mogłem jej szanować bo sam się nie szanowałem, teraz dopiero dostrzegam potrzeby jej serca) . Zrozumiałem jak bardzo ją krzywdziłem. Całe moje życie uzależniony byłem od pornografii i masturbacji, żonę traktowałem przedmiotowo, oczekiwałem od niej rzeczy których nie mogła mi dać, miałem skrzywiony „obraz”. Od 3 miesięcy walczę z tym nałogiem, zacząłem od usunięcia całych zbiorów gromadzonych latami, wyznałem to żonie, w chwili gdy odchodziła. Myślałem, że sobie nie dam rady, ale jakoś mi idzie. Mam gorsze i lepsze dni.
Zmienił bym wszystko, oddałbym wszystko aby dostać drugą szansę, ale z punktu widzenia rozumu nie ma takiej możliwości.
Pozostałem sam z Jezusem i Maryją, w których się zakochałem, którym powierzyłem swoje życie. Modlę się codziennie o uzdrowienie mojej rodziny, modlę się o nawrócenie żony, modlę się o łaską nie pamiętania tych złych „czasów” dla naszej córki. O Miłosierdzie dla mojej żony. Jestem świadomy jak bardzo zagrożona jest jej dusza, dlatego jako „już odpowiedzialny” mąż ofiaruję mój smutek, żal, samotność, rozpacz, tęsknotę, mój post, napięcie seksualne, pożądanie, całe to cierpienie i moje życie w wierności i czystości za duszą mojej cudownej żony.
Proszę o wsparcie w modlitwie, o wsparcie duchowe
K.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 09:49
Nieraz trzeba coś utracić, by docenić tego wartość.
Czasem trzeba też najpierw umrzeć, by narodzić się na nowo.
Pewnie wiele razy żona sygnalizowała Ci wszystkie swoje obawy i potrzeby, których nagle teraz stałeś się świadom. Wyobrażam sobie jak wielka musiała być jej desperacja, skoro zdecydowała się na taki krok.
Krzysiu, nic nie dzieje się bez przyczyny i w oderwaniu od całości a każde ludzkie doświadczenie ma swój cel.
Nic tak nie otwiera oczu człowiekowi, jak własne cierpienie, czasem to jedyna metoda by móc dostrzec świat takim jakim jest naprawdę a nie takim, jak nam się wydaje, że jest.
Odejście Twojej żony, paradoksalnie powołało Cię do nowego życia. Tu chodzi o Twoją głęboką przemianę wewnętrzną najpierw, później w konsekwencji, jeśli okaże się to wciąż możliwe - naprawę małżeństwa.
Z twojego postu przebija prawdziwa szczerość i ból.
Wierzę, że żona dostrzeże zmianę jaka zaszła w Twoim wnętrzu a ta wydaje się głęboka i że ta zmiana stanie się podstawą do odbudowy waszej rodziny.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 10:55
Cytat:
Nie wiem co jest grane? Wydaje mi się, że żona popadła w jakąś depresję
Chyba jednak JESZCZE za mało czasu upłynęło ,
abyś bardziej pogłębnie przeanalizował wasze małżeństwo ,
w szczególności wasze RELACJE , bliskość emocjonalną .
Już się obudziłeś , duży postęp , skokowy ,
ale też trzeba wiecej czasu , aby LEPIEJ zrozumieć .
Już z tego co piszesz widać , że od początku małżeństwa było u was po prostu źle .
Pamiętasz Pawła , który z prześladowcy nagle stał się wyznawcą .
Nie chcieli go słuchać , bo trudno było uwierzyć w tę jego przemianę .
Zachowaj i Ty wiecej pokory , nie zawadzi .
Niestety obawiam się , że i żona nawiązała
jakieś relacje emocjonalne .
Dla mężczyzn zdrada = zdrada fizyczna głównie ,
kobiety są o wiele czulsze na te zdrady emocjonalne
( a u ciebie były - zauroczenia , pornografia ) .
Chyba najważniejsze jest to , jaki żona ma stosunek do wiary .
To może być taki hamulec dla jej zapędów .
Coś mi się wydaje , że to planowane przez ciebie ,
drugie dziecko
to była taka próba ( podświadoma )
zatrzymania żony ,
bo już przeczuwałeś , że zbyt się uniezależniła .
....................... zaraz
Cytat:
W czasie pierwszej ciąży żony
Czy żona jest teraz w ciąży ?
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 11:17 Re: Żona odeszła
krzysieks7 napisał/a:
........Nie nadużywam alkoholu oraz innych używek, nigdy jej ani dziecka nie uderzyłem. Charakter mam wybuchowy i despotyczny, ale taki zawsze byłem i po 13 latach wydaje mi się, że nie jest to powodem jej odejścia. W czasie pierwszej ciąży żony byłem „złym” ojcem i mężem, przez pierwszy rok życia córki, pracowałem w innym kraju.
........
Głupia sprawa. Do końca mojego używania piwa do kojenia rozdrażnienia i złości uważałem, że piję, bo mi się należy trochę przyjemności z życia. Nie zauważyłem jak przekroczyłem granicę, gdzie zatarło się "chcenie" i "mus wypicia".... do ostatniego roku uważałem, że mam prawo wypić parę piw dziennie....
A i był okres, kiedy pracowałem na dwie zmiany ... i trochę.... Rok później żona pierwszy raz odeszła ode mnie... Gonienie za pieniędzmi nie pomogło w utrzymaniu rodziny :(
W tamtym czasie byłem wściekły na nią, że nie docenia tego, co jej daję. Nie było mnie praktycznie w ogóle. Bo spanie w domu to chyba nie wystarczające towarzystwo do... życia z partnerem :(
JOHAN [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 11:47
na to Jędrek chyba nie ma konkretnej rady ile spędzać czasu z żoną,mężem żeby było dobrze-życie pisze różne scenariusze
znam takich co się rozeszli,bo ona uważała,że on za długo w domu siedzi,do roboty nie skory-a inni to na zachód powyjeżdżali ,samochody mają,domy a Ty?w domu tylko i na etacik
wszystko zależy od mądrośći obojga,jak sie dogadają
Krzysiek?
czy ten tryb nazywasz express bo już jej nie ma ,a "wczoraj" była,czy może jednak,że Ci tego jasno(dla Ciebie jasno) nie zgłaszała wcześniej,że odejdzie
bo ja np. przyznam się szczerze ,że moja żona ( w moim mniemaniu) nie zgłaszała mi tego ,że problemy jakich doświadczamy moga być podstawą do jej odejścia
bo może to być tak,że albo naprawdę źle jest w małżeństwie,ale ....może być też i tak,że drugi/a stwierdza że to po prostu jest nie TO co oczekuję od życia-idę szukać dalej
gdyby było tak,że każda żona odchodzi od chłopa,gdy tego w domu dłużej nie ma to marynarze i tirowcy nie powinni się chajtać
[ Dodano: 2013-08-09, 11:56 ]
to ,że jest to kwestia doboru upodobań potwierdza fakt,że znam takie małżeństwo(staż około 20 lat)-on szefuje 30 sklepom w całej Polsce,ona nauczyciel i zajęcia pozalekcyjne,a wieczorem siadają razem i po dwa piwka i to jest ich świat(dwóch synów-jeden na studiach,drugi liceum)
....także wiesz-na pewno pewne sprawy trzeba mocno przemyśleć,ale liczą się chęci z obu stron
ja bym tak mocno nie akcentował - mea culpa,choć przemyśleń trzeba
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 12:26
JOHAN napisał ,
Cytat:
Krzysiek?
czy ten tryb nazywasz express bo już jej nie ma ,a "wczoraj" była,czy może jednak,że Ci tego jasno(dla Ciebie jasno) nie zgłaszała wcześniej,że odejdzie
bo ja np. przyznam się szczerze ,że moja żona ( w moim mniemaniu) nie zgłaszała mi tego ,że problemy jakich doświadczamy moga być podstawą do jej odejścia
bo może to być tak,że albo naprawdę źle jest w małżeństwie,ale ....może być też i tak,że drugi/a stwierdza że to po prostu jest nie TO co oczekuję od życia-idę szukać dalej
To jest chyba pewien typ ludzi ( nie tylko kobiet ) .
Osób skrytych , zamkniętych w sobie .
Oni nie uzewnętrzniają się tak łatwo .
KUMULUJĄ emocje .
Mają klopoty z komunikowaniem siebie .
Zwykle , ta druga osoba musi w naturalny sposób "przewodzić" .
I wydaje się , że to naturalne dopasowanie .
I czasem rzeczywiście tak pasuje - obojgu .
Ale często istnieje UKRYTY konflikt , niewypowiadany ,
a przynajmniej NIECZYTELNY dla odbiorcy .
Ale oto pojawia się otoczenie bardziej sprzyjajace do otworzenia się .
Najpierw koleżanki , koledzy .
Osoba czuje się zrozumiana , wspierana , dostaje SIŁE .
Uniezależnia się od drugiej strony .
Zaczyna żyć własnym zyciem , odważniej .
Nieśmiało jeszcze wchodzi w blizsze relacje .
Rośnie jej pewność siebie .
Zaczyna potajemnie planować nowe życie , AKTYWNIE .
To zupełne przeciwieństwo jej wczęśniejszej bierności , niemocy .
............ i w pewnym momencie następuje ostre cięcie
tak zaskakujące dla drugiej strony
( bo przecież cały czas była ? )
Była tylko ciałem , ale emocjonalnie już dawno jej nie było .
A jak się sprawa wyda , to zrzuca całą odpowiedzialność na drugą stronę .
Ta zwykle przyjmuje ją ( w dobrej wierze , nawrócona )
............. i tym jeszcze pogarsza sytuację
( taki paradoks )
Proszę - nawet mąż , zona przyznaje się do winy .
I dziwić się , że trudno to odkręcić ?
Oni muszą nauczyć się na własnych błędach , niestety .
Za kluczową jednak uznaję kwestię wiary .
Osoba głęboko i świadomie wierząca - nie odejdzie .
Przewiny małżonka są bez znaczenia .
W ostateczności wybierze separację , jako okres wyczekiwania jednak .
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 12:33
Krzysiek,
Jakie ekspresowe tempo?
Przecież sam piszesz że latami źle się działo i pewnie nie tylko źle, ale coraz gorzej.
Dlaczego zatem zaskoczenie?
Jak lejesz i lejesz do kielicha, to potem w koncu jest ta ostatnia kropla, która powoduje przelanie.
asieńka [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 12:52
Bardzo Ci współczuje ale nie mogę zrozumieć czemu przez lata niszczyłeś wasze małżeństwo a szczególnie Twoją żonę. Ja jestem właśnie taką żoną. Mąż pije, ciągle ogląda pornografie i się masturbuje... a ja płaczę. Nie wiem co robić a nie chcę od niego odejść bo po prostu go kocham. Co robić???
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 12:55
Grzegorz ,
niby tak , ale co robiła żona jak lał do tego kielicha ?
Prawda jest taka , że nikt ci nie naleje , jak nie chcesz .
Możesz grzecznie poprosić , stanowczo odmówić , zasłonić dłonią , odwrócić kieliszek ,
czy po prostu nie pić .
Jakąś dojrzałość trzeba posiadać .
Albo zła komunikacja , albo jej brak .
Powinien wiedzieć , domyśleć się itp.
Oczywiście , nie przesądzam ,
niech sam dopowie jak z tym było .
Czy oprócz płakania coś bardziej konstruktywnego robisz ?
Sama piszesz - NIE WIEM co robić !
Pierwszy post
może zatem TUTAJ się dowiesz co robić , zachęcam .
Jedno jest już pewne - PŁAKANIE NIE BARDZO POMAGA .
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2013-08-09, 13:02, w całości zmieniany 1 raz
asieńka [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 12:58
Jeśli ktoś pije to żona nie może zrobić nic..nic. A co my mamy zrobić. Przecież tłumaczymy, prosimy, straszymy i nic:(
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 13:05
asieńka, byłaś na jakiejś grupie wsparcia lub terapii dla osób współuzależnionych? Tam dowiesz się CO ROBIĆ, gdy mąż pije...
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 13:12
Po pierwsze postaraj się znaleść odpowiedzi : DLACZEGO pije ?
Pił od kołyski , może od dzieciństwa , od młodości ................ od kiedy ?
Jakie ma problemy ?
Czy możesz coś zaradzić na nie ?
Nie dawaj mu obiadu .
Nie pierz i nie sprzataj po nim .
Nie chodź z nim spać .
Jakby zacżął bić - od razu wzywaj policję .
Masz brata , braci , przyjaciół - wzywaj .
Kochać trzeba , ale mądrze ,
stosownie do zachowania męża .
Ale najpierw zacznij od siebie , bo
Cytat:
Jeśli ktoś pije to żona nie może zrobić nic..nic. A co my mamy zrobić.
zdradza , że to konieczne .
Tych przyczyn picia męża , poszukaj także w swoim zachowaniu wobec niego ,
waszych relacjach .
Wiem , że to dziwne
ale uwierz mi .......... zawsze coś się znajdzie .
Picie to UCIECZKA .
Przed CZYM , KIM mąż ucieka ???
Nawiasem - skup się i tak naprawdę słuchaj co on
mówi , krzyczy , miota .
Nawet zapisz ........... i myśl o tym NA SERIO .
Może coś ma rację ?
No chyba nie wyszłabyś za kompletnego debila ?
Ostatnio zmieniony przez mare1966 2013-08-09, 13:21, w całości zmieniany 1 raz
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 13:14
Asienka
Nie da się też ukryć, że często picie to dla faceta ucieczka od problem...
takie chowanie głowy w piasek
albo reakcja na bezsilnosc
Ps. oczywiście proszę nie zrozumieć, że usprawiedliwiam pijacych...
[ Dodano: 2013-08-09, 13:19 ]
mare1966 napisał/a:
Grzegorz ,
niby tak , ale co robiła żona jak lał do tego kielicha ?
Prawda jest taka , że nikt ci nie naleje , jak nie chcesz .
Możesz grzecznie poprosić , stanowczo odmówić , zasłonić dłonią , odwrócić kieliszek ,
czy po prostu nie pić .
Jakąś dojrzałość trzeba posiadać .
Albo zła komunikacja , albo jej brak .
Powinien wiedzieć , domyśleć się itp.
Przypadkowa zbieżność bo nie chodziło mi o alkoholizm...tylko o to, że lejesz do kielicha/czary problemów małżeńskich. Obydwie strony dolewają codziennie po kropli, aż w końcu sie przeleje ....tak jak u Krzyśka
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-08-09, 13:22
mare1966 napisał/a:
Po pierwsze postaraj się znaleść odpowiedzi : DLACZEGO pije ?
Pił od kołyski , może od dzieciństwa , od młodości ................ od kiedy ?
Jakie ma problemy ?
Czy możesz coś zaradzić na nie ?
To akurat, moim zdaniem, jest zupełnie bezcelowe (przynajmniej na ten moment).
Na picie składa się bardzo wiele czynników, mnóstwo czasu minie, zanim sam pijący dotrze (albo i nie) do przyczyn - bez terapii to raczej niemożliwe. Żona więc tym bardziej nie jest w stanie. To, co może zrobić, to działać właśnie w ten sposób:
Cytat:
Nie dawaj mu obiadu .
Nie pierz i nie sprzataj po nim .
Nie chodź z nim spać .
Jakby zacżął bić - od razu wzywaj policję .
Masz brata , braci , przyjaciół - wzywaj .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.