Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
mąż się odkochał |
Autor |
Wiadomość |
zenia1780 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-11, 10:59
|
|
|
Samboja napisał/a: | Może lepiej i neutralnie brzmi: pogadajmy o nas i tym co sie stało i stać może....ostatecznie pogadajmy, o to chodzi |
Tak, bez kłamstw, manipulacji, prosto i prawdziwie.
Samboja napisał/a: | Chodzi mi tylko o to, że byc może tak nastawiony mąż nie będzie chciał w ogóle rozmawiać, jeśli padną argumenty, po to aby coś ratować |
Możliwe, że tak właśnie będzie. Jednak czy jego niechęć do ratowania, wpłynie na Twoją postawę i chęć podjęcia tej pracy. Czy swoje ratowanie warunkujesz jego zgodą? Czy jeśli on nie zechce Ty tez zrezygnujesz?
Mnie mąż blisko 3 lata temu powiedział, że nie kocha i nie widzi sensu w ratowaniu i pracy, bo nikt się przecież zmienić nie może.
I co? Ja pdjęłam pracę nad sobą (12 k), a mąż tak mimowolnie zmienia się przy mnie...
Samboja napisał/a: | a w takiej rozmowie i tak padnie prędzej czy póżniej słowo rozwód |
Nawet jeśli tak się stanie to możesz przedstawić swój do niego stosunek, swoją na niego niezgodę.
Oddaj "sprwę " Bogu i zawierz Jemu. Prś o pomoc i prowadzenie w rozmowie i przugotowaniu do niej. Oddaj przede wszystkim Bogu swoje emocje związane z cała tą sytuacją, bo nie są one dobrym doradcą.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
Sylwka30 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-16, 16:09
|
|
|
Dzięki serdeczne za odpowiedzi. Co do powrotu do męża - jak powiedziałam, że zamierzam się wprowadzić z powrotem, to odburknął, że w takim razie on się wyprowadzi. Dałam spokój, żeby nie musiał sobie szukać i wynajmować mieszkania.
Zaproponowałam 2 tyg.temu wizytę u notariusza w celu sporządzenia rozdzielności, zgodził się, byliśmy. Pomyślałam, że się tym uspokoi i póki co to wystarczy, żeby nie podejmował się złożenia pozwu.
W tym tygodniu się widzieliśmy, oddał mi ostatnie rzeczy z domu... Przed tym spotkaniem napisałam Mu długiego maila, zapewniając o mojej miłości, przebaczeniu, chęci ratowania mimo wszystko oraz, że nigdy nie zgodzę się na rozwód. Podczas spotkania powtórzyłam to - wściekł się: powiedział, że to mój problem, że on nigdy do mnie nie wróci i tak wkrótce złoży pozew. Uważa, że chcę zrobić Mu na złość, a mi wcale nie o to chodzi... Do tej pory nie usłyszałam od Niego powodu i to jest najgorsze. "Nie kocham" to dla mnie nie powód. Nie chce rozmawiać. Proponowałam wizytę u terapeuty lub księdza chociaż - powiedział, że i tak złoży pozew i do niczego Go nie zmuszę.
Po tym spotkaniu znowu wróciła walka duchowa, ratować nawet jak On nie chce?
Wysyłam do Niego maile na temat Boga i miłości co kilka dni, na które nie ma odpowiedzi.
Zakupiłam kilka książek polecanych przez autorkę "ile warta jest Twoja obrączka". Przeczytałam i jestem zachwycona nimi, jedną malutką nawet podrzuciłam w dokumentach mężowi - "czy dialog może uratować małżeństwo".
Modlę się za Niego codziennie na różańcu. Dziś zaczęłam czytać książę J. Pulikowskiego "czy warto ratować małżeństwo":) Przesłuchuję na youtube polecane przez Was kazania.
Poza tym cierpieniem, dzieją się same dobre rzeczy. To "palec Boży":) |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
| Strona wygenerowana w 0,01 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|