Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
mąż pije, pali, ogląda filmy pornograficzne, okłamuje mnie
Autor Wiadomość
Pavel
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 13:30   

Wypowiem sie od strony nałogowca, moze to w jakiś sposób pomoże zrozumiec pewne mechanizmy, wszystko na przykładzie doświadczeń własnych.

Paliłem papierosy od 15 roku zycia, wciąż pale (e papieros). Moja zona nie znosi palaczy, od kiedy zauważyła, ze ma mnie "w garści" okrutnie marudziła. Przed ślubem "uległem" i obiecałem przejść na
e-fajkę. Normalne papierosy popalałem zwykle gdy nie mogłem palić elektronika, gdy cos sie w nim zepsuło. Plus czasem przy piwie.

Teraz nie ciągnie mnie zupełnie do zwykłych papierosów, aczkolwiek uczciwie przyznaje - jeden nałóg zamieniłem na drugi, nieco tańszy, prawdopodobnie zdrowszy i zdecydowanie mniej śmierdzący. Dojrzewam powoli do rzucenia i tego nałogu, wierze, ze sie uda.

Absolutnie rozumiem, ze fajki śmierdzą, całowanie sie z popielniczka jest frustrujace etc.
Rozumiem rowniez, ze postawiłaś takie warunki i maz sie na nie zgodził. Kłamstwo to kłamstwo. Z tym sie nie da dyskutować.

Jednak (to nie próba usprawiedliwiania) chciałbym na swoim przykładzie wytłumaczyć dlaczego ja ukrywałem sie jak dzieciak.
Rowniez kłamałem na ten temat zonie, powód - nie znoszę wiercenia dziury w brzuchu, marudzenia. Chyba typowo męska to cecha.
Dodam, ze nie motywowało mnie do zmierzenia sie z rzuceniem ani kontrolowanie ani narzekanie ani zakazywanie. Odbierałem to jako atak na swoją wolność. Poza tym, to nałóg, wiec i ciezko rzucić to ot tak.
Wiem cos o tym - w przeszłości dwukrotnie rzucałem zupełnie - raz na rok, pozniej na dwa.
W obu przypadkach - gdy sam o tym postanowiłem, gdy nikt nie "pomagał" mi w podjęciu decyzji. Dodam, ze rzucałem bez żadnych wspomagaczy, cudownych kuracji etc.
Samemu trzeba dorosnąć do tej decyzji, chyba tylko w taki sposób mozna sie z tym skutecznie zmierzyć.

Pomocne wg mnie moze byc mówienie o uczuciach które wywołuje palenie partnera. Gdy zona mowila od tej strony, odbierałem to zupełnie inaczej, teraz wiem dlaczego - ciezko dyskutować z czyimś uczuciami.
Da sie to zrobic w sposób łagodny, nie stawiający pod ściana. Reakcja na atak jest wycofanie lub kontratak.
 
 
edytka880
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 14:03   

nałóg napisał/a:
'twarda miłość" to granice i ich konsekwentne przestrzeganie

Wyznaczyłam te granice ale mąż chce wrócić, mówi że to zależy ode mnie i że jak nie spróbuję to będę czekać 10 lat. Mówił że jak jest z nami podczas odwiedzin to nie myśli o piciu a jak wraca do domu to zaczyna go nosić. Mi w ciąży z małym dzieckiem pomimo pomocy rodziców też jest trudno być bez niego. Ma iść na spotkanie innej grupy która ponoć jest bardziej rozwijająca się.
nałóg napisał/a:
Jest wielce prawdopodobne że Twój współmałżonek jest nadwrażliwy i nie radzi sobie z życiem.

Możliwe że tak jest, wychowywał się bez ojca, brał przykład z braci i kolegów. Ale w każdej rozmowie jak coś wypił zazwyczaj rozklejał się jaki to miał ciężki los że nie miał ojca. Który też dużo pił. Jednak tam dochodziło do dużo poważniejszych rzeczy łącznie z przemocą. Także mimo iż on tego nie pamięta bo miał 2 lata jak matka postanowiła się rozwieźć to w jakiś sposób na niego też to oddziałuje.
nałóg napisał/a:
Z Twoich postów można wysnuwać wnioski iż jesteś dość apodyktyczna i lubiąca "rządzić"...ustawiać....

Tak to jest prawda, zawsze wykazywałam cechy przywódcze, w grupach projektowych byłam na stanowisku lidera i wolałam wszystko zrobić sama, bo wiedziałam że się do tego najlepiej przyłożę. A odnosząc się do męża to jak mówił że z moją pomocą rzuci palenie to potraktowałam to jak zadanie. To ja wyszukałam kontakt na te prądy, sama go tam zawiozłam i dopytywałam jak mu idzie i w ogóle. Tak też się stało to moją obsesją jeśli słyszałam sprzeczne sygnały z otoczenia a on mi mówił co innego. Każde niepowodzenie traktowałam jako moją porażkę, bo dlaczego on sobie nie może z tym poradzić? nie mogłam tego zrozumieć. Teraz po przeczytaniu paru książek na temat choroby alkoholowej i współuzależnienia zrozumiałam że za bardzo się w to angażowałam, starałam się zmienić jego postępowanie poprzez podejmowanie za niego decyzji. Tak być może stało się w wielu obszarach naszych relacji, choć on też ma swoje zdanie i jeśli się na czymś nie znam to przyznaję mu całkowitą rację.
nałóg napisał/a:
"12 Kroków i 12 Tradycji AA", "Anonimowi Alkoholicy"

co do tych książek to sam mówił że chciał sobie je zakupić ale nie miał akurat przy sobie gotówki, także może na nowej grupie się w nie zaopatrzy. Ma również kontakt do paru chłopaków z AA i chce sobie wybrać sponsora. Tym razem to on sam podejmuje decyzje ja staram się unikać namawiania czy mówienia co ma zrobić.
Problem teraz mam ja bo sama nie wiem co mam zrobić w związku z jego powrotem do domu. Mam nadzieję że niedługo znajdę na to odpowiedź, może jego dalsze starania i poczynania ułatwią mi podjęcie tej decyzji.
 
 
edytka880
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 14:16   

tiliana napisał/a:

Jak mąż sam nie chce, dla siebie, z powodu własnej, wewnętrznej motywacji, to nic nie zmieni. Strach przed konsekwencjami może tylko przyczynić się do zatajania prawdy, do okłamywania.


Pavel napisał/a:
Samemu trzeba dorosnąć do tej decyzji, chyba tylko w taki sposób mozna sie z tym skutecznie zmierzyć.

Pavel napisał/a:
Reakcja na atak jest wycofanie lub kontratak.


tak teraz już to wiem, dużo uczę się zarówno na tym forum co do mnie piszecie jak i z książek. Dlatego staram się sama pracować nad sobą i nie kontrolować tak wszystkiego.
 
 
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 14:34   

Tez mam w rodzinie chorobę alkoholową- mój brat jest trzeźwym alkoholikiem od 3 lat, wczesniej 15 lat pił i brał narkotyki
Odmawialismy Nowennę Pomejańską, oraz jedna osoba z rodziny podjęła się krucjaty trzeźwości do końca życia za mojego brata.

Jest tez wujek ,za którego taką krucjatę podjęła jego żona (najpierw na kilka miesięcy, potem na rok i potem do końca życia).
 
 
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 14:48   

Rozwód w rodzinie męża, alkohol w rodzinie męża i Twojej.
Czy znasz książki ks. Grzegorza Poloka "Rozwinąć skrzydła" i "W drodze do siebie"?
Są tutaj:
http://www.rozwinacskrzydla.pl/
Chyba byłoby warto, abyś Ty i Twój mąż do nich zajrzeli.

Jest jeszcze jedna pozycja:
Jim Conway
"Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości"
fragment tutaj:
http://www.rozwinacskrzyd...%20rodzicow.pdf
reszta w książce.
 
 
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-30, 17:04   

Edytko, 21.08 napisałaś:

Cytat:
Mój mąż jak w temacie pije, pali, ogląda te świństwa, okłamuje mnie, trwoni pieniądze.

&
Cytat:
Kazałam mu się wyprowadzić i nie mieszka z nami od 27 lipca, jest u swojej mamy, a ja próbuje jakoś żyć.

&
Cytat:
Po tych wszystkich przejściach i trzech pobytach w szpitalu z powodu zagrożenia utraty ciąży powiedziałam mu
że póki nie poukłada sobie w głowie to nie ma co do nas wracać.


Czy już sobie poukładał w głowie, zgodnie z Twoimi oczekiwaniami, że JUŻ rozważasz zniesienie postawionej przez siebie granicy, że zastanawiasz się nad jego powrotem?

Dzisiaj, 30.08. zaledwie po kilku dniach piszesz:

edytka880 napisał/a:
Wyznaczyłam te granice ale mąż chce wrócić, mówi że to zależy ode mnie i że jak nie spróbuję to będę czekać 10 lat.


To co maż MÓWI, jest manipulacją w czystej postaci.
Przerzuca na Ciebie odpowiedzialność. Niejako wymusza Twoją decyzję, sugerując że jego los jest w Twoich rękach. ;-) Wzbudza w Tobie poczucie winy. A Ty to kupujesz.

Cytat:
Mówił że jak jest z nami podczas odwiedzin to nie myśli o piciu a jak wraca do domu to zaczyna go nosić.


Masz już jakieś konkretne dowody na to, że mąż już idzie w dobrym kierunku?
Bo ja, czytając to co powyżej, tzn. co on mówi do Ciebie, nie widzę żadnego progresu, wręcz typowy dla nałogowca schemat zachowań, którym się posługuje - dla uzyskania swojego komfortu.

Zauważ, że przed jego wyprowadzką, Twoja i dziecka obecność nie spowodowała że przestawało go "nosić".
Edytko, Ty nie jesteś lekarstwem na jego myśli o piciu ani panaceum na jego "noszenie", NIKT nie jest.

Myślę, że przede wszystkim potrzebujesz być konsekwentna.
 
 
edytka880
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-31, 08:50   

kenya napisał/a:
To co maż MÓWI, jest manipulacją w czystej postaci.
Przerzuca na Ciebie odpowiedzialność. Niejako wymusza Twoją decyzję, sugerując że jego los jest w Twoich rękach. ;-) Wzbudza w Tobie poczucie winy. A Ty to kupujesz.


Coś w tym jest, i faktycznie po każdej rozmowie z nim czuję się w jakiś sposób odpowiedzialna za to że tak tęskni za nami, że musi brać dodatkowe zlecenia żeby miał pieniądze na dojazdy do pracy, bo na paliwo trzeba zarobić. Bo tak go nosi. Także wiem jedno po każdej rozmowie myślę a może rzeczywiście tak za nami tęskni i tak jest mu tam źle że już może docenił ten czas który tracił uciekając w prace budowlane i alkohol. On mówi że wie co robił źle i że żałuje tego, a czy to prawda? czy nie jest to tak jak napisałaś Kenya typowa zagrywka. Być może robi to nieświadomie, może świadomie, ale również uważam że tydzień bez alkoholu to za mało żeby już czuł się tak pewny że poradzi sobie te 6 czy 24godziny. Bo jakby wrócił to mogą pojawić się różne problemy i spięcia i czy to znów go nie będzie ciągnęło do alkoholu?
Póki co niech jedzie za te 3 tygodnie na warsztaty niech dalej chodzi na spotkania AA, a ja będę starała się mu nie dawać tak manipulować, gdy będzie zaczynał swoje wywody na ten temat będę ucinać tą rozmowę bo ona nic dla mnie dobrego nie wnosi.
Dziękuję za trzeźwy sposób patrzenia na to z obiektywnej strony.
 
 
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2016-08-31, 11:19   

Edytko

Dopóki plusy picia będą większe od ponoszonych konsekwencji - nic się nie zmieni. :-(

To ON musi CHCIEĆ przestać pić, potem znaleźć na to siły, a potem zaniechać picia.
Nie Ty, a ON. Dlatego mówi się, że alkoholik musi sięgnąć swojego dna. Im wcześniej, tym lepiej dla niego i innych.
A Ty zajmij się sobą i dziećmi.
Kiedy wpuścisz go do domu, nic się nie zmieni. Bo on się nie zmienił. Nadal kłamie, manipuluje, przerzuca winę na Ciebie.

Czas abstynencji musiałby by być taki, żebyś Ty uwierzyła w sens tego powrotu.

Mój mąż pił za dużo, od kiedy go poznałam. Po ponad 20 latach poszedł na psychoterapię do Poradni. Po rozmowie interwencyjnej. Po 2,3 miesiącach znowu zaczął picie. I pije do dzisiaj. Najpierw przez trudne dzieciństwo i tatę, który porzucił rodzinę dla kochanki, po latach przeze mnie, teraz szczęśliwie przez kochankę. Ponieważ ze mną coraz trudniej było mu się bujać na karuzeli emocji, znalazł sobie inną kobietę. I razem bujają się i grają w zielone. Dla mnie szczęśliwie, że beze mnie. :-D

Alkoholizm rozwija się z reguły powoli i podstępnie zagarnia coraz większy obszar. Ważne, aby umieć wysiąść w odpowiednim czasie z tej pędzącej kolejki.
Nie przez Ciebie zaczął pić i nie dla Ciebie skończy picie (albo nie :-P ).
To nie jest Twój problem, to nie jest Twoja sprawa.
Twoim problemem jest współuzależnienie. Taka jazda na karuzeli emocji od "jestem jego zbawicielem, najważniejszą osobą na świecie" do "nienawidzę Cię, to wszystko przez Ciebie". Bardzo wciągająca i uzależniająca.
TY TO musisz zacząć leczyć. Najlepiej w Al-Anon.
A męża zostaw Bogu, ON sobie z nim poradzi.
Twoje wtrącanie się tylko stworzy mu komfort picia.
 
 
edytka880
[Usunięty]

Wysłany: 2016-09-16, 10:05   

Witam,
czy ja coś robię źle? napiszcie mi bo już sama nie wiem. Mąż nadal z nami nie mieszka, ale nas odwiedza. Był w poniedziałek i w środę bo jechał też w te dni na mityngi w mojej okolicy. Żeby nie wracał później do siebie to pozwalałam mu nocować. Na weekend jak przyjeżdża to w sobotę po południu, spędza czas z małą, wykąpie ją i nocuje żeby w niedzielę nie musiał znów jechać. Mój tata się oburza bo że teraz to mu dopiero stworzyłam komfort picia, przyjedzie sobie kiedy chce, nocuje, nie ma obowiązków, a tam może robić co chce. Ja mu tłumacze że on nadal chce jak najszybciej do nas wrócić, bo wolałby spędzać czas z nami a nie ze swoją mamusią. I że jeśli problem był że nie spędzał z nami czasu to teraz przynajmniej jak przyjeżdża to zajmuje się córeczką i ze mną rozmawia. To pójdziemy razem na spacer to wspólny obiad czy gdzieś razem pojedziemy całą rodziną. Czy to źle że on się stara odbudować relacje? Czy tak jak chyba mój ojciec to widzi mam mu całkiem ograniczyć kontakty z nami? bo jakoś sobie tego nie wyobrażam żeby on nie mógł przyjechać do córki i do mnie, zwłaszcza że jeździ na te mityngi, czyta książki które sobie zakupił. Jak mamy odbudować naszą więź skoro byśmy się nie widywali?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4