Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co jeszcze można zrobić? Czego spróbować?
Autor Wiadomość
dorwdow
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-19, 11:28   

Proponuję do poczytania katolickie spojrzenie na małżeństwo na stronie www.mojemalzenstwo.pl Polecam tam hasło: recepta. Autor jest małżonkiem i ojcem. Czyste doświadczenie przelne na "papier". On prowadzi też rekolekcje dla małżeństw. Można pisać do niego maile i zawsze jest odpowiedź. Jego teksty są też na głównej stronie Sycharu
 
 
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-19, 13:35   

dorwdow napisał/a:
Proponuję do poczytania katolickie spojrzenie na małżeństwo na stronie www.mojemalzenstwo.pl Polecam tam hasło: recepta. Autor jest małżonkiem i ojcem. Czyste doświadczenie przelne na "papier". On prowadzi też rekolekcje dla małżeństw. Można pisać do niego maile i zawsze jest odpowiedź. Jego teksty są też na głównej stronie Sycharu


fajne, lecz niestety nie do wprowadzenia w obecnej konstelacji (przynajmniej u mnie) :(

nie moge tego nawet czytać bo smutek i żal serce mi ściska gdy dociera świadomość o tym jak mogłoby być vs. jak jest.... jedna kołdra, spanie blisko siebie..... :(
 
 
misio312
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-19, 16:26   

silverado napisał/a:
dorwdow napisał/a:
Proponuję do poczytania katolickie spojrzenie na małżeństwo na stronie www.mojemalzenstwo.pl Polecam tam hasło: recepta. Autor jest małżonkiem i ojcem. Czyste doświadczenie przelne na "papier". On prowadzi też rekolekcje dla małżeństw. Można pisać do niego maile i zawsze jest odpowiedź. Jego teksty są też na głównej stronie Sycharu


fajne, lecz niestety nie do wprowadzenia w obecnej konstelacji (przynajmniej u mnie) :(

nie moge tego nawet czytać bo smutek i żal serce mi ściska gdy dociera świadomość o tym jak mogłoby być vs. jak jest.... jedna kołdra, spanie blisko siebie..... :(

To dlatego, że recepta jest najwyraźniej skonstruowana dla małżonków, z których oboje chcą trwania małżeństwa i poprawienia/pogłębienia relacji. Ale część z tych punktów można realizować samodzielnie (a na możliwość realizacji reszty czekać?) i wierzyć, że to coś zmieni. Nie wiem tylko, czy w sytuacji braku kontaktu (żona chyba tylko czyta to, co ja piszę) coś ta "recepta" wskóra.
 
 
dorwdow
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-19, 18:54   

Ja potraktowałam tekst recepty jak swoisty rachunek sumienia z małżeńskiego życia. Wiem, gdzie popełniłam błędy ja jako żona, a gdzie my jako małżonkowie.
Wyciągnęłam wnioski i niektóre wskazółwki realizuję samotnie, niektóre "przemycam" w kontaktach z mężem, tzn. ja wprowadzam je w czyn.
Czy warto? Pewnie tak, choć efektu nie widać. Ale zgodnie z tekstem bajki o ignorowaniu przez topielca każdej pomocy, staram się robić, co w mojej ludzkiej mocy.
Nie chcę reagować złem. Wolę skupić się na pozytywnych działaniach. To zmienia mnie, przede wszystkim mnie. Na współmałżonka i tak nie ma wpływu. Jest wolnym człowiekiem i nie zmuszę go do niczego.
Przepłakałam bardzo wiele czasu, targały mną różnie skrajne emocje, nie chciało mi się żyć...
To nie czas leczył te rany, to Bóg. Wiele pozostawiam Panu, bo ja tego i tak nie ogarniam. Gdybym nie miała choć cienia nadziei na pokonanie kryzysu, to po co budzić się rano?
Na tym forum są ludzie, którzy w profilu wpisują "jestem szczęsliwym współmałżonliem" i to dla mnie największe świadectwo, że warto walczyć dobrymi metodami, pracować nad sobą, zaufać Bogu i czekać...ile będzie trzeba.
Kochani Mężczyźni! Powtórze to jeszcze raz: autor "recepty" odpisuje na maile. Można opisać swoją historię i prosić o konkretne wskazówki w konkretnej sprawie.
Poza tym poszerzenie wiedzy z zakresu psychiki, zachowań, czy potrzeb płci przeciwnej chyba nikomu nie zaszkodzi, a może z Bożą pomocą wręcz pomoże.
 
 
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-20, 01:34   

dorwdow napisał/a:
Proponuję do poczytania katolickie spojrzenie na małżeństwo na stronie www.mojemalzenstwo.pl


Cytat:
Nie mogę być obojętny na tak wielką skalę dramatów, wynikających z lekceważenia przez małżonków wielkości i piękna posiadanego skarbu. W 2009 roku zanotowaliśmy kolejny rekord jeśli chodzi o ilość orzeczonych rozwodów w naszej Ojczyźnie – prawie 73 tys. Są to liczby, ale za nimi stoi rzesza, setki tysięcy niewyobrażalnie zranionych serc dzieci, małżonków, rodziców i wielu najbliższych. Na różne sposoby można próbować reagować, przeciwstawiać się. Ja robię to w taki sposób. Piszę „można reagować”, ale chyba to za słabo powiedziane. Może trzeba krzyknąć, że z największą siłą i determinacją musimy reagować, aby powstrzymać tę lawinę zła. Spustoszenia wywoływane przez zdrady i rozwody są mało widoczne. Nie jest to trzęsienie ziemi, tsunami, czy fala powodziowa, ale, proszę mi wierzyć, tu nie ma przesady, skutki są stokroć straszniejsze od tych, wywoływanych kataklizmami. Zniszczony dom, osiedle można odbudować, można przenieść się na inne miejsce i zacząć wszystko od nowa. Będzie ból, łzy, przygnębienie, ale to tylko straty materialne. (...)

Zdrada to upadek, z którego podnieść się jest najtrudniej, to wirus najintensywniej niszczący delikatną tkankę rodziny, to stan wojny. Konflikty, słabnięcie więzi, kryzysy to zaledwie potyczki, drobne starcia. Zdrada to stan, który jak wojna, przyczynia się do powstawania, wyzwalania, rozprzestrzeniania najgorszych zachowań i postaw. Jest więc to sytuacja o najwyższym poziomie destrukcji uczuciowej, psychicznej i duchowej. Od niej jest już tylko mały kroczek do rozwodu, który w wymiarze ludzkim jest po prostu końcem świata.


Czyż nie prawdziwe?
Facet jakoś trochę nie po mojej linii, ale tu ują sprawę modelowo.
 
 
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-20, 10:20   

dorwdow napisał/a:

Nie chcę reagować złem. Wolę skupić się na pozytywnych działaniach. To zmienia mnie, przede wszystkim mnie. Na współmałżonka i tak nie ma wpływu. Jest wolnym człowiekiem i nie zmuszę go do niczego.


Jak pięknie.
To samo czuję ja, tylko nie umiałam tak napisać.
Zło dobrem zwyciężaj - to takie dziwne dzisiaj, wręcz trudno się do tego przyznać.. od razu jest się "frajerem" w oczach współczesnego świata.
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-20, 10:41   

ja sie wczoraj cąły dzien zmagałam sama ze soba, tez powtarzałam sobie te slowa zlo dobrem zwyciezaj... nie iwem cyz mi sie udało cyz nie... wczorja były urodizny mojego meza, nieodezwałam sie do neigo wcale, wczensiej myslałam zeby napisac zadzwonic chciałam mu nawet prezent kupic ale po wydarzeniach ostatniego meisiaca i jego ogromnej obojętnosci wobec mnie wykresleniu mnie kompletnie z kręgu osób bliskich zrezygnowałam.... postanowiłam nie robic nic..
 
 
misio312
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-20, 18:28   

jasmina44 napisał/a:
wczorja były urodizny mojego meza, nieodezwałam sie do neigo wcale, wczensiej myslałam zeby napisac zadzwonic chciałam mu nawet prezent kupic ale po wydarzeniach ostatniego meisiaca i jego ogromnej obojętnosci wobec mnie wykresleniu mnie kompletnie z kręgu osób bliskich zrezygnowałam.... postanowiłam nie robic nic..

Nie wiem, jak to się ma w odniesieniu do dylematu "zło dobrem zwyciężaj" vs. tzw. lista Zerty (która mówi o skupieniu się na sobie, jak to zrozumiałem), ale może warto złożyć życzenia, żeby przynajmniej pamiętał, że gdzieś tam jest osoba, która jest mu życzliwa. Nie wiem - ja życzenia świąteczne i noworoczne złożyłem SMSem, mimo że moja rola jest marginalna (i raczej nie chodzi o wykluczenie z grupy osób bliskich, ale w ogóle wykluczenie z grona znajomych). Nie wiem, jaki to efekt przyniesie, ale uważam, że zrobiłem dobrze. Ale już na rocznicę oświadczyn 2 tygodnie wcześniej napisałem, że nie dam kwiatów tym razem i dostanie je i tak, jeśli wróci (wcześniej próbowałem się spotkać, ale zbywała mnie mimo obiecanego spotkania).

jasmina44, nie zadręczaj się. Jeśli czujesz, że zrobiłaś źle, to możesz złożyć spóźnione życzenia. Niestety nie znam Waszej sytuacji i nie wiem, czy takie złożenie życzeń przyniesie jakieś efekty w postaci nici porozumienia.
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-20, 22:20   

Ja tam z uporem maniaka życzenia składam :-) choć odzew najczęściej żaden. Nic to :-)
 
 
misio312
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-21, 01:42   

Nirwanna napisał/a:
Ja tam z uporem maniaka życzenia składam :-) choć odzew najczęściej żaden. Nic to :-)


Bardzo mi się podoba ta postawa :-) A nóż się poszczęści. Szansa chyba większa niż bez składania życzeń (chociaż nie wiem, co na to lista Zerty...) :-D
 
 
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-21, 07:48   

Mi lista Zerty już mało rzutuje - nie jestem w ostrym kryzysie, tylko w stanie po ludzku śmierci małżeństwa, od 3 lat po rozwodzie sytuacja jest constans. Więc działam już ponad tymi punkcikami ;-)
 
 
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-21, 07:57   

osttanio mam w sobie strasznie duzo gniewu i złości do mojego meza...
jak zaczęłam myslec czego mogłabym mu zyczyc to nie przyszło mi do głowy nic takiego naprawde dla neigo a same złośliwe albo umoralniajace teksty...
poza tym czasem brak działania moze mowic głośniej niz działanie.. nie wiem zreszta..
no nie umiałam zła dobrem zwycieżyc w tej kwestii.. odpłaciłam tym samym ze tak powiem bo on mi zyczen nie składa juz wcale własciwie..
 
 
dorwdow
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-21, 18:45   

Jasne, że każdy chciałby reagować pozytywnie, ale nie zawsze jest to możliwe, że o efektach już nie wspomnę.
Myślę,że jasmina44 ma rację w tym, że brak działania może mówić głośniej niż działanie.
Każdy z nas jest inny i inaczej reaguje na bodźce. Niektórzy w sytuacji A nakręcają się, działają, wszędzie ich pełno... Inni w tej samej sytuacji podkulą ogon, popłaczą, nie wychodzą z domu, zamykają się w sobie z problemem...
Ważne jest chyba to, żeby nie ranić się słowami, czynami... Robimy coś, czy nie zawsze jest jakiś przekaz, tylko prawdę mówiąc, sam jego autor zna właściwą treść. Odbiorca niekoniecznie. Stąd też to wewnętrzne założenie, że nie chcę szkodzić. Lepiej zaniechać działania, niż pogorszyć sytuację.
Warto jest założyć dobre działanie i poprzeć modlitwą. Wg zasady: człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi.
 
 
JN2006
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-14, 23:27   

Kiedys znalazlem tu trafne DO NAS WSZYSTKICH slowa,: "Najpierw modlitwa, potem uwielbienie, a daleko na koncu dzialanie"

Ja na poczatku kryzysu dzialalem rowniez dokladnie na odwrot, wrecz jak "wariat", byle udowodnic mojej zonie jak sie zmienilem, jaki to jestem wspanialy.

Ale co jeszcze madrego (bardzo!) znalazlem na tym forum? Ile lat moja zona sie ze mna meczyla:) - Dla tego wlasnie trzeba uzbroic sie w POKORE (a to najwieksze narzedzie), pracowac nad soba, i trwac, trwac i jeszcze raz trwac!

Wiem ze to ciezkie, ale pokarz ze masz jaja (smiejej sie sam do siebie bo my chlopy to te jaja na zewnatrz moze duze mamy), ze dbasz o siebie tj. zdrowo sie odzywiasz, silownia czy inny sport, zero nalogow. Jeden Ks. powiedzial mi zebym "zyl jak w narzeczenstwie". Badz tym pieknym, silnym mezczyzna ktorego pokochala, pokaz swoim zyciem ze nie stoisz w miejscu, ze twoja milosc dojrzewa, rozwija sie.

I zdaj sobie sprawe, ze skoro Jezus Cie kocha, to milosc i tak na koncu zwycierzy! A czas? Jest potrzebny nam, slabym ludziom, tylko do czego...
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9