Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
24.02 pierwsza sprawa rozw. na ręku dwuletni syn...
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-20, 22:04   

karolh,

wyobrażam sobie, że b. łatwo pomylić się co do przyszłego małżonka będąc w stanie zakochania.
Niech choć jedna osoba z tego forum napisze, że nie rozczarowała się postawą swojego małżonka, która to postawa po ślubie znacznie różni się od tej przed ślubem
Rozumiem karolh że jesteś skołowana, masz prawo tak się czuć.
Wyobrażam sobie, że wyprowadzka z domu miała być sygnałem dla męża jak bardzo zdesperowana jesteś, jak trudno Ci żyć wciąż konfrontując się z zarzutami męża a także obserwując nienaturalną symbiozę teściowej z Twoim mężem.
Nie potrafię powiedzieć czy Twoja wyprowadzka była dobrym pomysłem, wszak nie osiągnęłaś tego na co liczyłaś czyli refleksji męża i jego zmiany ale być może oszczędziłaś sobie wiele stresu i szarpaniny wewnętrznej. Nie wiadomo w jakim stanie byłabyś teraz gdybyś nie opuściła domu.
Mąż jednak zamiast wyciągnąć wnioski - przystąpił do ataku, wyciągnął ciężkie działa - chce rozwodu a na dodatek chce cię upokorzyć pragnąc odebrać Ci prawo do wychowywania dziecka.
Karolh przykro to pisać ale - to nie jest postawa mężczyzny który chce ratować rodzinę.
To postawa dominanta i aroganta który za wszelką cenę postawi na swoim. Obojętnie jaki koszt przyjdzie zapłacić liczy się tylko wygrana. Fakt, że jest "gorliwym" katolikiem dodaje tylko pikanterii. W życiu wielu ludzi bywa tak, że deklarowane postawy moralne nijak mają się do ich faktycznej postawy, to rodzaj maski jaką wielu zakłada by dodać sobie wiarygodności. Wiem, że musi być bardzo Ci ciężko.
Powiedz szczerze karolh, co stoi faktycznie na przeszkodzie by dziecko mogło nocować u ojca?
Czy jesteś absolutnie przekonana, że nie chcesz "grać" dzieckiem? Nie miej mi za złe tego pytania, ale ważne byś sama sobie szczerze odpowiedziała na to pytanie. Jeśli pojawia się taka myśl u Ciebie to znak, że jesteś na złej drodze.
Myślę, że zaskoczona reakcją męża dot. rozwodu i grożbą odebrania Ci dziecka doszłaś do wniosku, że lepiej będzie jednak negocjować i być może uda się nie dopuścić do eskalacji wydarzeń. Oczekujesz jednak jakichkolwiek refleksji z jego strony, tych jednak, wydaje się, nie doczekasz się.
Rzecz w tym, że wygląda na to że mąż JUŻ nie jest zainteresowany żadnymi negocjacjami.
Albo chce dać Ci nauczkę albo kogoś ma albo jedno i drugie.
Żeby ratować trzeba koniecznie woli OBU STRON - takie jest moje zdanie.
Napisz, czy dobrze Cię zrozumiałam i nie zrażaj się karolh, z całą pewnością potrzebujesz wsparcia.
Pozdrawiam, kenya :-)
 
 
a.parkitna82
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-29, 20:04   

Witam, przeczytalam twoj post, i poczulam sie tak jakbym czytala o samej sobie. Roznica tylko taka, ze ja nie odwazylam sie odejsc od meza choc nie raz taka mysl przelatywala mi przez glowe. Rozumie Twoj bol, gorycz i rozczarowanie. Wiem co czulas kiedy maz Cie wyzywal, kiedy wmawial ze wszystko jest Twoja wina. I tak jak Ty zaczelam nawet w to wierzyc. Ale trafilam tutaj, tu z pomoca innych zaczelam uczyc sie wyciszac, nie jest to latwe bo przychodza gorsze dni...ale staram sie, slucham rekolekcji odmawiam modlitwy, zaczelam zauwazac tez bledy jakie ja popelnialam, mam nadzieje ze uda mi sie przetrwac ten kryzys i wierze ze z pomoca Boska i Ty bedziesz szczesliwa.
 
 
karolh
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 22:53   

To nie ja gram dzieckiem tylko mój mąż. Manipuluje tak małym i sytuacjami powrotu, że serce mi się kroi co nasz synek o tym wszystkim myśli.
Oczywiście winna jestem ja, przecież on jest takim ideałem, że ze świecą takiego szukać...
Jest tak pewny siebie, że wręcz śmieje mi się w twarz przy każdym spotkaniu, nie wiem co usłyszę w sądzie, ale dobrze wiem, że pojedzie po bandzie... tylko nie mogę sobie wybaczyć jak mogłam być tak głupia i mu zaufać...
Biłam się strasznie z myślami jeszcze niedawno... Poczucie winy mnie co jakiś czas dobija, to taki gratis, który dostałąm do obrączki ślubnej...
Mój mąż, chce się oczyścić z zarzutów (ma stopień naukowy z jednego z nauk społecznych) więc musi mi odebrać dziecko, żeby okazało się, że to ze mną jest jednak coś nie tak... Bo przecież jak to by było gdyby wykładowca okazał się dewiantem?

Mam nadzieję, że Bóg nad nami czuwa... bo tylko On może nas uratować....

[ Dodano: 2014-02-08, 10:57 ]
Zastanawiam, się czy może tu na forum jest osoba, która żyła w związku małżeńskim z przemocowcem i czy udało się uratować to małżeństwo...?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8