Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
i jak miras Twoja wypowiedź ma pomóc i wnieść coś dobrego w życie napoleona??
Egoistą jest i zdradzacz i zdradzony------niestety, bo to najczęściej egoizm popycha ludzi do niecnych celów.
Oraz nuda.
Nuda w związku, nuda w pracy, nuda po pracy............
4xAS, może nie będzie aż tak źle co??
Ja myślę ze ten romansik się zakończy szybko, badrzo szybko.........
4xAS [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 11:08
Może nie będzie, czego życzę "casarzowi" z całego serca ale jak mówią nad Tamizą: "hope for the best but be prepared for the worst". Przynajmniej nie zwali go z nóg to co żona może mu zafundować.
Należy mieć nadzieję na najlepsze, ale być przygotowanym na najgorsze
Edycja moderacji: Nie podajemy tekstów obcojęzycznych bez ich tłumaczenia
Ostatnio zmieniony przez 2015-11-04, 11:11, w całości zmieniany 1 raz
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 11:44
4xAS, ojjjj może zwalić, może.....
inaczej jak wiesz, ze coś dotknęło kogoś tam, daleko.
A inaczej jak dotknie mnie osobiście.....zwala totalnie......
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 12:38
Miras1
Piszesz
Błędna teoria to nie zachowanie jest żywa komórką, zatem nie żyje i nie dokonuje wyborów.
Człowiek steruje własnym zżyciem przyjmując wybory,zatem skoro zdradza i staje się egoista we własnym zakresie-nazywamy stan i fakt po imieniu.
Nie wiem od jak dawna czytasz to forum. Ale jeżeli od jakiegoś czasu, to pewnie już czytałes dyskusje na temat ciągu wydarzeń doprowadzających współmałżonków do miejsca w kryzysie, w którym pojawia się zdrada.
Kobiecie trzeba wiele, żeby zrobiła ten krok. I w zdecydowanej większości nie jest to jednorazowy skok w bok w ramach nic nieznaczącego chwilowego zdurnienia.
To raczej efekt długofalowego działania "otoczenia" na nią.
Szkoda tylko, że "otoczenie" widzi tyle co Ty...a przykład poniżej
Nie tłumaczymy on jest dobry a ogarnęło go tylko zło.
własnie dokładnie tak się "tłumaczy" i takie powinno być podejście
a nie powinno się podchodzić do tego tak...
Czym innym jest wiara i podejście do sprawy-w imię wiary wyciągamy rękę pomocną licząc że kiedyś pomożemy komuś się zmienić.
I taka postawa jest prawidłowa bo daje ukazać prawdę.
Robiłeś żle masz teraz szanse na dobro.
pięknie wyziera z tego tekstu przekonanie o swojej wyższości nad współmałżonkiem
w takiej atmosferze nie zbuduje sie nic dobrego
Lustro nie tłumaczy się tak (usprawiedliwia) egoizmu.
Bo to nader dziwne spojrzenie.
A wygląda to tak...
Mężu byłeś egoistą ,swa postawa egoisty doprowadziłeś mnie do..
teraz ja będę egoistką bo mam prawo za to jaki byłeś ty.
Po pierwsze - nic tu nie tłumaczę , że o usprawiedliwianiu już nie wspomnę
nie utożsamiaj ludzi z czynami i nie szufladkuj ich na dobrych i złych...poszufladkuj ich czyny
Po drugie - nie ma nic dziwnego w tym " mężu byłeś egositą (...) teraz ja bede egositką"
to ani dziwne ani rzadkie...to bardzo ludzkie
a ludzi dobrze jest widzieć po ludzku, tak jak siebie samego
łatwiej ich wtedy i rozumieć i kochać...i wybaczać
Pierwsza i podstawowa sprawa że ta kobieta,matka,żona bez względu jakie były plusy i minusy,przesłanki,motory do działania,czynniki zewnętrzne i wewnętrzne -powinna spojrzeć że zrobiła głownie sobie
WIELKIE KUKU
proponuję - powiedz to zonie Napoleonxa
i kilku innym żonom nieobecnym na forum
tu rozmawiamy z drugą stroną konfliktu/kryzysu
Napoleonxem
jemu chcemy pomóc, każdy na swój sposób, ale wszyscy chcą tego samego
miras1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 14:41
lustro napisał/a:
Nie wiem od jak dawna czytasz to forum. Ale jeżeli od jakiegoś czasu, to pewnie już czytałes dyskusje na temat ciągu wydarzeń doprowadzających współmałżonków do miejsca w kryzysie, w którym pojawia się zdrada.
Kobiecie trzeba wiele, żeby zrobiła ten krok. I w zdecydowanej większości nie jest to jednorazowy skok w bok w ramach nic nieznaczącego chwilowego zdurnienia.
To raczej efekt długofalowego działania "otoczenia" na nią.
Szkoda tylko, że "otoczenie" widzi tyle co Ty...a przykład poniżej
Nie tłumacz sobie czynów na własne sposoby
Człowiek decyduje o wyborach-a nie wybory o nim.
Ktos chce to zdradza-ale to jest wciąż zdrada
Tak samo pijak nie powie że był biedny a atakowała go zła flaszka,identycznie narkoman nie powie byłem zagubiony i nieszczęśliwy a dopadły mnie złe narkotyki.
Czyny sa czynami -i ich nie usprawiedliwiamy.
Bo jak je usprawiedliwiamy - to oznacza że nic starsznego nie zrobiłem /zrobiłam-a przy okazji otoczeniu wmawiam że nieszczęśliwa byłam.
Chcesz miec taka postawę??
Wówczas oznacza że nic nie przerobiłaś ze swej zdrady,a jedynie to był epizod-jak często piszesz zatoczyłam koło i wróciłam.
Znaczy taka sama jak przed zatoczeniem koła tak?
lustro napisał/a:
pięknie wyziera z tego tekstu przekonanie o swojej wyższości nad współmałżonkiem
w takiej atmosferze nie zbuduje sie nic dobrego
A gdzie tu wyższość?
w tym że człowiek nie przyjmuje dziwnych tłumaczeń?
Lustro napiszę to:
moja żona mnie zdradziła bo nie byłem idealny,pod wpływem zdrady i rzucanych kłod pod nogi jak zabiegałem o nas-ja także zdradziłem.
Ale dziś wiem nic mnie nie tłumaczy-bo zdradziłem ,mogłem inaczej-ale wykonałem taki krok.
Zatem jedyne wnioski są takie.
Potrafie zrozumiec skłądniki powodujace zdradę-ale nie akceptuję zdrady i tłumaczenia jej.
I nie będę sobie kombinował że zła żona mnie nie chciała -dlatego doprowadziłą mnie do zdrady
napoleonx [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 15:08
czyli ja mam czekać , bezsilność mnie rozsadza, jak mam się zmienić nawet jak chcę, nie chcę słowem się nie odezwie, tylko zdawkowe smsy odbierz dzieci obiad dla nich w lodówce. ktoś mi podesłał wyzwanie na 40.dni jak w filmie ognioodporny. to chyba nie jest czas by zaczynać, czy pokazać że nadal mi zależy.
odnowa [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 18:30
4xAS napisał/a:
Weź Napoleonie nie odpuszczaj! To nie znaczy, że masz się z żoną "bić" . Wiem, że najchętniej byś dał "dyla" na koniec świata od tego całego gnoju ale to niemożliwe. Zabierzesz dzieci ze sobą? Jak pójdziesz z domu sam to będą myślały, że tato je zostawił a w świetle prawa też tak to będzie interpretowane - porzucenie rodziny. Masz zagryź zęby i trwać, choćby (sorry za jezyk) "skały srały".
Chodź do kościoła, módl się, gadaj z ludźmi Sychara, księżmi, psychologami z poradni rodzinnych "antyrozwodowych", płacz jak żona i dzieci Cię nie widzą ale nie odpuszczaj !
Będziesz dupkiem, oszołomem, sekciarzem i nie dziw się jak dowiesz się że s...synem też, że np. całe życie udawała orgazm a chciała by w końcu przeżyć taki prawdziwy, itd, itp.
Będzie Cię upokarzała jak tylko może i piła do Twojej dumy i honoru (że ich nie masz oczywiście).
Będziesz się bał wracać z pracy do domu, będziesz się bał że żona znów Ci dowali. Będzie Ci skakało ciśnienie na każdy jej SMS, mejl, telefon. Tak będzie. Będzie Ci rodzina najbliższa mówiła, żeby dać sobie spokój i robić tak jak robią wszyscy. Tylko pamiętaj, że g...no obchodzi Cię co robią wszyscy. Ty i Twoja żona jesteście jedyni i niepowtarzalni i masz tak postępować, jak Ci dyktuje sumienie i przysięga którą jej dałeś, a którą ona na dzień dzisiejszy ma w d...ie.
Może być coś bardziej męskiego od dotrzymania słowa mimo wszystko? Robisz to dla siebie, swoich dzieci i nawet żony.
Już kiedyś tu pisałem, że słyszałem historię, jak po rozwodzie bez orzekania o winie, takim "raz dwa" świeżo rozwiedziona żona, skomentowała zachowanie swojego już byłego (wg. prawa cywilego) męża: "nawet nie walczył, frajer".
Będzie źle, nawet bardzo źle ale masz jak uparty osioł mówić "nie" dla rozwodu i tyle.
Brawo dla tego Pana :)
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 20:09
Miras1
Znowu się zastanawiam ile już przeczytałeś z forum.
Dyskusja na temat różnicy pomiędzy usprawiedliwianiem a zrozumieniem/wyjaśnieniem sytuacji i czynów, tez już tu była.
Nie wmawiaj mi, że coś usprawiedliwiam.
Ty tak to odbierasz, rozumiem, ale tak nie jest.
Natomiast zwracam uwagę na:
niestawianie pejoratywnych stwierdzeń względem osoby
nieutożsamianie osoby z czynami i tym samym potępianie człowieka, zamiast czynów
Cieszę się, że zrozumiałeś swoje błędne postępowanie.
Czy to znaczy, że skoro tak postąpiłeś jesteś złym człowiekiem?
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-04, 20:15
napoleonx napisał/a:
czyli ja mam czekać , bezsilność mnie rozsadza, jak mam się zmienić nawet jak chcę, nie chcę słowem się nie odezwie, tylko zdawkowe smsy odbierz dzieci obiad dla nich w lodówce. ktoś mi podesłał wyzwanie na 40.dni jak w filmie ognioodporny. to chyba nie jest czas by zaczynać, czy pokazać że nadal mi zależy.
Napoleonx
to własnie jest czas na pokazywanie, że Ci zależy
bo komu ma teraz zależeć?
kto ma teraz zawalczyć?
Tak, masz czekać
a swoją bezsilnośc podaruj JEMU, bo kto jak nie BÓG załatwia sprawy beznadziejne?
Twoja zona jest w innej rzeczywistości, chwilowo, bo pewnie jej to minie.
Mój mąż mówi, że trzeba być cierpliwym i wiedzieć czego się chce.
Wiesz czego chcesz?
I być dobrym i zyczliwym dla tej drugiej osoby.
Powiesz mi, że to głupie i nieambitne.
Tak, to prawda. I tak na razie odbierze tez pewnie to Twoja żona.
Ale zapamięta Ciebie, jakim teraz jesteś.
Ta pamięć moze jej pomóc, albo przeszkodzić.
napoleonx [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-05, 08:35 czas
Mimo wszystko ten czas ucieka, a z każdym dniem jestem coraz dalej od niej. i to ciągłe pytania dlaczego ? , jak ? po co ?
Stres, ciągły ból brzucha, spadek wagi, apatia - jak mam się pozbierać, zebrać siły na czekanie, jak działać. znów zacząć coś robić, jak mam pracować nad sobą, widząc ze dla drugiej strony to nic nie znaczy.
Czy to ma sens ??
utka2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-05, 09:02
A czy praca nad sobą znaczy cos dla Ciebie? Teraz nic dla tych relacji nie zrobisz, to nie ten czas. Zacznij robic dla SiEBIE
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-05, 10:31
napoleonx, nie pytaj po co, dlaczego i jak---------i tak nie ma na to odpowiedzi.
Trudno się pozbierać jak najbliższa osoba zrani i rani nadal.
Ale najważniejsze teraz to właśnie pokazać jaja o których brak żona Cie oskarża.
Przeczytaj co napisał Greg:jej określenie "mieć jaj" raczej odnosi się do Twojego honoru, dumy, emocji - a raczej powinno odnosić się do honoru pojmowanego jako dochowanie ślubów, odpowiedzialności za rodzinę, żonę dzieci.
W tym sensie "mieć jaja" to nie być na posyłki żony, nie być zależnym w swoich decyzjach od jej widzimisię, chwilowego nastroju - mieć swój honor w dotrzymywaniu ślubów, zobowiązań. Nie ma to nić wspólnego ze "zrozumieniem" ale z odpowiedzialnością, stabilnością, przewidywalnością.
Na stan ciała weź jakieś uspokajacze, ziółka, bo nie można egzystować w ciągłym stresie i bólu brzucha.
I pamiętaj ze jesteś takze ojcem.
nie poddawaj się chwilom, nerwom emocjom
Zaufaj Bogu( oj jak łatwo mi się to pisze a trudno robi.....))
I bardzo kochaj żonę, mimo wszystko, dbaj o siebie i dzieci.
Bądź cierpliwy.
napoleonx [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-05, 21:20 ciag dalszy ...
Ok 20.00 odebralem pozew rozwodowy bez orzekania o winie . pierwsza rozprawa 4 grudnia godz 12 . przykro mi bardzo :(
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-05, 21:34
Napoleonx,
wiem, że to trudna dla Ciebie chwila. Proponuję abyś przeczytał jeszcze raz cały swój wątek i zastanowił się nad tym co pisali inni do Ciebie.
Może znajdziesz tam coś na chwilę obecną?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.