Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dziekuje Wam. Zdobylem sie na to i zadzwoniłem do zony. Powiedziałem jej ze uwazam, ze to zly pomysł abym sie wyprowadzał, zelaszcza ze wzgledu na dzieci. O dziwo, niechętnie, ale zgodziła sie na moja propozycje, abym przeniósł sie na sofę, obiecując ze bede sie starał do niej nie odzywać i dac jej odpoczac od siebie na tyle ile to mozliwe - slowem - bede schodził jej z drogi. Powiedziała, ze mozemy tak sprobowac. Jednoczesnie przyznała, ze rozmowy w 2 ostatnie dni nie drażniły jej juz az tak mocno, i chyba byly potrzebne. Teraz skupie sie tylko na dzieciach i pracy nad soba - dosc odkładania czegokolwiek na jutro
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 10:29
nie możesz powrócić do rozmowy o wyprowadzce ?
wyjaśnić zagrożenia które widzisz ?
a może mógłbyś na 2 tygodnie wyprowadzić sie, nie wyprowadzając się z domu ?
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 11:02
Cytat:
Teraz skupie sie tylko na dzieciach
A jak Ci wychodzi opiekowanie się dziećmi? Jak spędzasz z nimi czas?
Pavel napisał/a:
dosc odkładania czegokolwiek na jutro
Życzę Ci w tym konkretu działania i pozytywnej determinacji, sama wiem jak trudno przezwyciężyć osobistego krytyka, który zachęca aby wracać do starych nawyków.
monis [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 11:03
Pavel, no widzisz?
Mały wielki krok za Toba
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 11:13
ufffffffffff strach ma często tylko WIELKIE oczy.............
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 11:52
Pavel napisał/a:
Wyniose sie tylko w przypadku, gdyby szkodzilo to mocno dzieciom (ewentualne klotnie, chociaz ja sie klocic nie zamierzam), ale mam nadzieje, ze zona nie bedzie taka egoistka.
Jeśli uważasz, że kłótnie w domu (których zresztą jak piszesz nie będziesz prowadził), szkodzą dzieciom bardziej niż ch opuszczenie przez ojca, to bardzo się mylisz.
Bywa tak, że dzieci uciekają z domów dziecka do rodzinnego domu, gdzie jest alkoholizm i przemoc domowa. A jednak uciekają i wracają do takiego domu. Jak myślisz dlaczego?
Bo tam jest ich mama, ich tata. One wolą takiego ojca, niż żadnego.
Nie pisz więc, że dla ich dobra wyprowadziłbyś się.[/quote]
Najwyrazniej zle sie wyraziłem. Wiem o czym piszesz - znam to z autopsji. nie wylądowałem co prawda w domu dziecka, ale mase przeżyłem - tata alkoholik plus zaburzenia psychiczne. Masa kłótni, rękoczyny, rozstania, powroty i ucieczki z domu. A mimo wszystko widze przede wszystkim pozytywy, bo i te byly, nawet niemalo.
Chodzilo mi o to, ze nie moge zmusić kogos do zycia pod jednym dachem. Ja sie nie chce wyprowadzać, niemal za wszelka cene. Bo wiem, ze dzieci potrzebuja mamy i taty na pelen etat, nie taty ktory bedzie je "wychowywał" na odległość. Poza tym ja mocno wierze w nasze małżeństwo. Chcialem pozwolic zonie na ucieczkę od rzeczywistości, od siebie, samemu sie usuwając. Czulem ze to jest zle i glupie, ale balem sie przeciwstawić, w imie jej świetego spokoju. Ale ona musi sie z tym zmierzyć. Tak jak ja ze swoimi słabościami i niedoskonałością.
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 12:01
hubcia576 napisał/a:
Cytat:
Teraz skupie sie tylko na dzieciach
A jak Ci wychodzi opiekowanie się dziećmi? Jak spędzasz z nimi czas?
Pavel napisał/a:
dosc odkładania czegokolwiek na jutro
Życzę Ci w tym konkretu działania i pozytywnej determinacji, sama wiem jak trudno przezwyciężyć osobistego krytyka, który zachęca aby wracać do starych nawyków.
Czas spędzam podobnie jak wczesniej - tak jak pisalem, zawsze mialem z nimi dobry kontakt, spędzanie z nimi czasu jest radością. Tego za mocno i wczesniej nie zaniedbywalem. Moglem jedynie, i oczywiscie to jest to co przychodzi samo po odstawieniu gry - dac jeszcze wiecej. Bo zawsze mozna robic cos lepiej. A co robie? Bawię sie z nimi i je uczę. Ksiazki, zabawki, płac zabaw, wycieczki od czasu do czasu. W czasie obłędu, popełniałem oczywiscie zaniedbania i w stosunku do nich, czasem wolały mnie wiele razy, a ja czasami nie reagowałem. Jest co poprawic i na tym polu z pewnoscia.
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 12:02
Pavel napisał/a:
Chodzilo mi o to, ze nie moge zmusić kogos do zycia pod jednym dachem. Ja sie nie chce wyprowadzać, niemal za wszelka cene. Bo wiem, ze dzieci potrzebuja mamy i taty na pelen etat, nie taty ktory bedzie je "wychowywał" na odległość. Poza tym ja mocno wierze w nasze małżeństwo. Chcialem pozwolic zonie na ucieczkę od rzeczywistości, od siebie, samemu sie usuwając. Czulem ze to jest zle i glupie, ale balem sie przeciwstawić, w imie jej świetego spokoju. Ale ona musi sie z tym zmierzyć. Tak jak ja ze swoimi słabościami i niedoskonałością.
No właśnie. Nie możesz nikogo zmusić do życia pod jednym dachem.
Dlatego jeśli ona widzi problem we wspólnym mieszkaniu z Tobą, to ona musi się z tym zmierzyć. To ona musi podjąć sama odpowiednie decyzje.
A jeśli jej byłoby tak źle z Tobą, to niech się wyprowadzi.
Nie widzę powodów dla których Ty miałbyś robić coś czego nie chcesz.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 12:34
Pavel napisał/a:
Ale ona musi sie z tym zmierzyć. Tak jak ja ze swoimi słabościami i niedoskonałością.
Jak się mierzysz?
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 12:42
Pavel piszesz:
Cytat:
Nie bagatelizuje tego nalogu.
A jednak trochę tak.
choć piszesz także:
Cytat:
Nie bez przyczyny moje małżeństwo jest w takim miejscu, mimo wielu sygnałów wysyłanych przez zone.
Czyli sygnałów było wiele, sądząc po finale zupełnie bagatelizowanych przez Ciebie.
Teraz w zamian jesteś w stanie przyjąć każdy warunek żony.
Biorąc pod uwagę dawniejsze mentalne i w jakimś stopniu fizyczne odjeście od żonyi dzieci, obecna postawa gotowości do odejścia (jeśli żona nie zdecyduje inaczej) jest właśnie m.in objawem tego, że wciąż nie masz kontroli nad własnym życiem.
Pavel napisał/a:
W czasie obłędu, popełniałem oczywiscie zaniedbania i w stosunku do nich,
czasem wolały mnie wiele razy, a ja czasami nie reagowałem.
Zatem widzisz w jakim stanie umysłu byłeś. W jakie stany jesteś skłonny wchodzić.
Cytat:
Na poczatek musze sobie poradzic z tym sam - powody: chocby finansowe.
Jesli nie bede dawal rady sam, wtedy zdecyduje sie na pomoc z zewnatrz.
Oczywiście rozumiem ten aspekt finansowy. Lecz dobrze by było, mimo wszystko, rozglądnąć się za bezplatnymi grupami wsparcia, gdzie gromadzą się ludzie o takich samych lub podobnych problemach, gdzie jeden drugiemu daje wsparcie pod okiem profesjonalnego terapeuty.
Przynajmniej to rozważ , zorientuj się czy coś takiego jest dostępne tam gdzie mieszkasz.
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 13:17
hubcia576 napisał/a:
Pavel napisał/a:
Ale ona musi sie z tym zmierzyć. Tak jak ja ze swoimi słabościami i niedoskonałością.
Jak się mierzysz?
Na razie nie zrobilem zbyt wiele, jako ze i czasu od przebudzenia za wiele nie upłynęło. Definitywnie przestalem grac, zrobilem porzadny rachunek sumienia, wprowadzam nowe postanowienia w zycie w trybie natychmiastowym. Oczywiscie jako ze sytuacja jest bardzo zla, ciezko mi przejsc nad tym do porzadku dziennego, ale etap użalania sie nad soba juz mi przeszedł. Zaczynam stawać sie silniejszy, spokojniejszy. Wszystko musi jednak potrwać, jeszcze wiele spraw do mnie dotrze, masa pracy nad soba przede mna
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 13:42
Pavel napisał/a:
masa pracy nad soba przede mna
Pavel - czy zastanawiałeś skąd brać siłę, wiarę, nadzieję i mądrość? Kto będzie Ci towarzyszem, kto przewodnikiem? Bo, zgodzisz się ze mną, że niezbędny jest ekwipunek, a mapa i dobry przewodnik jest potrzebny? Wychodzisz przecież na nowy, nieznany ląd, od którego do tej pory uciekałeś.
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 15:30
hubcia576 napisał/a:
Pavel napisał/a:
masa pracy nad soba przede mna
Pavel - czy zastanawiałeś skąd brać siłę, wiarę, nadzieję i mądrość? Kto będzie Ci towarzyszem, kto przewodnikiem? Bo, zgodzisz się ze mną, że niezbędny jest ekwipunek, a mapa i dobry przewodnik jest potrzebny? Wychodzisz przecież na nowy, nieznany ląd, od którego do tej pory uciekałeś.
Wiem, tylko Bog moze dac mi sile. Sam mam duzo mniejsze szanse. Pora wrocic do Stwórcy, chociaz wiem, ze on za mnie nic nie załatwi. Aczkolwiek moze pomoc stac sie lepszym człowiekiem.
Pavel [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-13, 01:21
Nirwanna napisał/a:
Pavel, ależ Ty wciąż masz pijane myślenie. Pijane = uzależnieniowe, od czegokolwiek, wstaw dowolność. To co robisz to jest klasyczna racjonalizacja. Alkoholik w takich przypadkach mówi, że nie jest alkoholikiem, bo nie leży pijany pod barem, i w ogóle kontroluje swoje picie. Ale schemat dotyczy każdego nałogu.
I teraz uważaj - NIKT, absolutnie nikt, nie planuje wpaść w uzależnienie, to się dzieje poza świadomością człowieka. Bywa, że człowiek budzi się, jak wokół ma już tylko ruiny i zgliszcza. Podziękuj żonie, że Cię trochę obudziła, i wykorzystaj to. Bo do całkowitego obudzenia jeszcze trochę pracy przed sobą masz.
Mozliwe ze sie myle. Wiem ze wsiaklem, chociaz od ponad roku stopniowo ograniczalem czas poswiecony tej grze (narzekania zony mialy jednak jakis wplyw. Szkoda tylko, ze tak jak teraz- nie postanowilem po prostu przerwac)). W glowie mialem cos takiego, ze nalezy mi sie chwila relaksu, a zona przesadza. Oczywiscie teraz mam na to inne spojrzenie, pownienem ten czas poswiecic na budowanie malzenstwa. Nie wiem tylko, czy bardziej byl to egoizm, lenistwo czy wlasnie nalog. Pewnie kazdego po trochu. Nie wiedzialem tez ( dziwne to, majac tyle lat), jak wazne sa dla zony rozne drobne w mojej owczesnej opinii "pierdoly" (ktore jak teraz widze sa budulcem milosci). Nie boje sie nazwac tego co robilem uzaleznieniem, bo takie byly (patrzac z boku) zarowno objawy jak i efekty. Jednoczesnie, gdybym zdawal sobie sprawe do czego moje granie moze doprowadzic, przerwalbym je w kazdym momencie. Tego jestem pewien. Po prostu nie dostrzegalem, ze sygnaly wysylane przez zone nie sa czepianiem sie. Wiem, ze jak ktos sie wciagnie w narkotyki, alkohol czy papierosy, jest nalogowcem do konca zycia. Zapewne podobnie jest z tym co robilem, wydaje mi sie jednak (i tu moge sie wlasnie mylic), ze to da sie ogarnac silna wola nieco latwiej. Poza tym (i tu prosze o pomoc osoby bardziej doswiadczone - objasnijcie mi, jesli czegos nie rozumiem), nie mam pojecia coz takiego moglaby mi dac grupa wsparcia i dzielenie sie tym z ludzmi pod okiem terapeuty (wymierne korzysci). Podzielilem sie tym z bliskimi, nie kryje tego i tutaj. Bo nie widze problemu w przyznaniu, ze zachowywalem sie jak skonczony idiota. Po raz kolejny - moge sie mylic, ale nie wydaje mi sie, ze dielenie sie tym z calym swiatem pomoze mi w czymkolwiek. Nie byloby to problemem, chodzi o czas, ktorego stracilem juz az nadto, no i pewnie pieniadze, bo jakos tam trzeba byloby dojezdzac. Ze tez nie wspomne, ze dzialoby sie to kosztem czasu poswieconego dzieciom. Jesli bylyby wymierne korzysci, lub jesli nie bede sobie sam z tym radzil - pewnie uznam, ze trzeba.
I na koniec - zdaje sobie sprawe, ze w przypadku niektorych nalogow, jestem dosc mocno podatny na uzaleznienie (mialbym prawdopodobnie problem z hazardem, gdybym gral - nie potrafie pogodzic sie porazka, wiedziec kiedy "odpuscic", wiedzac o tym - po prostu nie gram). Jestem tez nalogowym palaczem, chociaz rzucalem palenie dwukrotnie (raz na rok, raz na dwa, obecnie wlasciwie od slubu pale niemalze tylko e-papierosa). Czyli cos w tym jest, ale wydaje mi sie, ze wielu ludzi tak ma - silna wola mozna to unieszkodliwic. Sa jakies powazne luki w moim mysleniu?
Nirwanna napisał/a:
Pavel napisał/a:
Myslalem dzis o sprzeciwie i cofnieciu zgody na wyprowadzke, ale czuje ze to by ja mocno zdenerwowalo. Ja rowniez nie wierze, ze cos sie w tym czasie mocno zmieni, mam jednak nadzieje zezona nieco ochlonie. Nie chce z nia walczyc, zwlaszcza teraz. A po 2 tygodniach wroce, cokolwiekby sie nie dzialo, i czegokolwiek by nie powiedziala. Wyniose sie tylko w przypadku, gdyby szkodzilo to mocno dzieciom (ewentualne klotnie, chociaz ja sie klocic nie zamierzam), ale mam nadzieje, ze zona nie bedzie taka egoistka.
Jesli zas chodzi o aspekt prawny - wiem, ze nigdy nic nie wiadomo, ale jesli zona posunela by sie do czegos takiego, oznaczaloby to walke na noze. Ja zas, takowej prowadzil nie bede. Nie jestem tego typu czlowiekiem.
Czytasz forum? Wyciągasz wnioski z historii innych ludzi? Czytasz coś o tym jak funkcjonuje kobieta? czego oczekuje od mężczyzny? weryfikujesz to ze swoją postawą?
Dzis dotarlo do mnie (dzieki Wam - dziekuje), ze rzeczywiscie pownienem sie sprzeciwic. Chodzilo mi nie o ucieczke, a o danie zonie spokoju, ktorego wiem ze potrzebuje, . Bo widze, ze ucieka przede mna. Nie z powodu mojego zachowania, bo ja jej nie nekam, nie kloce sie. Wiedzialem, ze taka wyprowadzka moze mi dac jedynie tyle (i az), ze zonie przejdzie przewrazliwienie, i bedzie sie dalo zyc obok siebie. Zrozumialem, ze szkody wyprowadzka spowodowane moga byc duzo wieksze. Nie bez powodu niemal wszyscy mocno to odradzali.
Czy ja czegos istotnego nie wylowilem z innych historii? Prosze, napisz jesli to bylo cos konkretnego. Nie czytalem nigdy jak funkcjonuje kobieta, ale chetnie nadrobie te braki. Jako ze mam omijac zone przez 2 tygodnie (zgodnie z obietnica - to oraz sofa zamiast wyprowadzki) bede mogl spokojnie poczytac wieczorami, gdy dzieci juz usna. Polecicie cos?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.