Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam Metanoja, nie nie jestesmy seksoholikami, nie kochamy się 24na dobę 7 dni w tyg. lubimy sie kochac byc ze sobą blisko, bo to jest normalne, jedyne co nas wyróznia to to,że nie chcemy wiecej dzieci. Nie nieboimi sie rozpadu związku, bo sie kochamy i nie boje sie zdrady ze strony meża a in on, nie boi się z mojej strony w razie jakbyśmy nie domagali.Bo to co przeszlismy razem nas umocniło.Zauważyłam ,że duzo osób tu daje rady a jednak ich małżeństwa albo wiszą na włosku albo są po rozwodzie, ja sobie nie wyobrazam brać rozwodu,( bo mimo ,że jestem potępiona juz przez zamykanie sie na nowe życie,nie dawno to wyczytałam na tym forum) Ponieważ nie mam takiej potrzeby czuje się kochana i spełniona,a nasz syn jest szczesliwy ,że mamy pełna rodzinę, bo powiedział mi kiedyś jak wrócił ze szkoły, czy my też sie rozwiedziemy bo on by nie chciał, czemu tak powiedział? Bo w jego klasie co drugie dziecko ma rozwiedzionych rodziców.Nie jestem katolikiem na 100% moj maz jest nie wierzacy,ale tworzymy po wielu trudach szcześliwą rodzinę, jeśli Pan Bóg mnie za to potępi to trudno, ale nie odejde od meza i worka pokutnego nie założe i nie mam zamiaru byc smutna do końca życia i samotna,żeby czasem nie zgrzeszyć, i tak czlowiek z tego życia ma nie za wiele przyjemności bo wiecej smutków ,trosk i zmartwień.A kazdy ma wiecej grzechów wiec jak nie za ten piekło to za tamten.Nie podchodze do piekła lekko bardzo się boję bo czytałam o wizjach piekla św.Faustyny dlatego przyszłam na to forum, ale nie porzucę swojego zycia i szczęścia mojego dziecka i naszego tylko dla tego że czasem uprawiamy seks nie po Bożemu.do piekła trafi 90% ludzkości takie wizje tez czytałam, najwięcej za nie czystość, a i za błahostki, jak to mówia piekło jest wybrukowne dobrymi checiami. Będę sie dalej modlić,żeby Pan Bóg nam dał kiedys szanse nawrócenia pełnego i bedę starała sie być dobrym człowiekiem.Widocznie nie jestem na to jeszcze gotowa w tym momencie. A kocham swoją rodzinę i nie boję się ,że mnie mąż zostawi nawet jak bede grubsza o 20kilo z powodu choroby,albo nie bedę aktywna seksualnie, bo wiem ,że mnie kocha i mam na to wiele dowodw każdego dnia
nawet tego bez seksu, kazdego tygodnia bez seksu, bo czasem sie nie chce bo się jest chorym itd. i nie mamy z tym problemu.Pozdrawiam
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-13, 23:17
Kiwi, zaprzeczasz sama sobie, przeczytaj własne wypowiedzi. Czytaj też forum ze zrozumieniem, bo nikt Cię tu piekłem nie straszy, ani nie potępia. Polecam katechizm KK, żeby poukładać sobie wiedzę i rozmowy z kapłanem, żeby wyjaśniać wątpliwości. Właściwie nie wiem po co piszesz, skoro tak bardzo jesteś szczęśliwa w tym małżeństwie i nie uważasz za słuszne żyć w zgodzie z nauką KK. Masz wolną wolę, rób co uważasz ,konsekwencje będą dobre lub złe.
Nawet mogłabyś sie podzielić, jak to sie stało, że mąż, który tak Cię niejeden raz pobił stał się cudownym mężem i nie stosuje wg Ciebie żadnej przemocy.
Tak na marginesie moje małżeństwo nie wisi na włosku, jestem póki co zadowoloną żoną i przykazania Boże są dla mnie bardzo ważne, pomagają żyć w bliskiej przyjaźni z Bogiem, czego wszystkim życzę.
kiwi28 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 00:10
Nie pisałam o tym,że będzie rozwód jak nie bedzie seksu, tylko,że taka sytuacja w końcu by do tego mogła doprowadzić.No widzisz tak się odmienił bo widocznie Bóg wysłuchał moich modlitw, nie umiem tego wyjasnić. Mam taki dylemat, że nie chcę więcej dzieci,dlatego,ze mam swoje powody,a nie,że nie ufam męzowi, oczywiście mój mąż nie jest zboczeńcem napaleńcem i nie ma dla niego problemu jak nie uprawiamy seksu jakis czas nawet dłuzszy.Tylko ten strach ,żeby juz w ciąże nie zajść to powoduje i z tym mam problem, dodatkowo z umacnianiem wiary, przez to,że on jest nie wierzacy.Cieszę się ,że jestes szczęśliwą mężatką gratuluję, ale ja powiedziałam,że wiekszość osób wypowiadających się tu jest albo po rozwodzie,albo separacji.Ja tez teraz jestem szczęśliwa mężatka mimo tego wszystkiego i widzisz nawet twój umysł tego ogarnąc nie może ,ale tylko Bóg musiał to sprawic widocznie i modle sie o nawrócenie dla nas,żebysmy tez mogli wpuścić Pana Boga do naszej sypialni bez strachu,że zajdę w ciąże,mąż jest dobrym ojcem i nie boje sie mieć dziecka z jego powodu. Po prostu nie możemy sobie na to pozwolić, i nie chcę tłumaczyc dlaczego.Zadałam pare pytań, przeszukałam forum i już wiem,że to jest grzech i, ze wybieram go swiadomie, ale nie czuje z tego powodu,żalu. Piekło zostanie zniszczone, jak Pan jezus zejdzie na ziemię i osadzi zywych i umarłych, i po tym dusze spłona w ogniu wiecznym,szatan bedzie płonał najdluzej. znalazlam to w internecie, tak teolodzy to opisali wystarczy wpisac czy pieklo zostanie zniszczone w google.
Dziękuje za odpowiedzi, ale nie ma sensu tego tematu juz ciagnąć bo dowiedziałam się co chciałam, jestem osoba malej wiary póki co.pozdrawiam
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 02:00
kiwi28 napisał/a:
Piekło zostanie zniszczone, jak Pan jezus zejdzie na ziemię i osadzi zywych i umarłych, i po tym dusze spłona w ogniu wiecznym,szatan bedzie płonał najdluzej. znalazlam to w internecie, tak teolodzy to opisali wystarczy wpisac czy pieklo zostanie zniszczone w google.
Kiwi internet nie da ci pelnego wgladu do prawd wiary i zawartosci Biblii, choc bywa pomocnym,ale nigdy na 100% nie wiesz kto naprawde tam cos napisal i czy cytujac cos nie przekrecil swiadomie lub nie. Wszystko nalezy sprawdzac samemu.Zachecam raczej do uwaznego przeczytania oryginalnego tekstu, poznania nauczania KK oraz czytania Katechizmu KK, a nastepnie rozmowy z kaplanem. Mysle ze masz bledne wyobrazenie co do takiego spotkania, a jak nie kaplan to moze swiecki z chrzescijanskiej poradni malzenskiej. Wiem ze bywaja mozliwosci takich konsultacji takze przez net wiec poszukaj.
(7) A kiedy upłynie tysiąc lat, szatan zostanie uwolniony z więzienia. (8) I wyjdzie, aby uwodzić narody z czterech stron świata, Goga i Magoga, aby ich zgromadzić na bój. A byli tak liczni jak piasek nad brzegiem morza. (9) Wyszli wszyscy na rozległy ląd i otoczyli obóz świętych oraz ich umiłowane miasto. Lecz oto zstąpił z nieba od Boga ogień i pochłonął wszystkich. (10) Diabeł zaś, uwodziciel, został wrzucony do jeziora pełnego ognia i siarki, tam, gdzie przebywają Bestia i Fałszywy Prorok. I tak we dnie i w nocy będą cierpieć męki po wszystkie wieki wieków. (11) Potem zobaczyłem wielki, biały Tron, a od Tego, który siedział na Tronie, odeszła cała ziemia i niebo. I nie było dla nich już żadnego miejsca. (12) I zobaczyłem umarłych, wielkich i małych, którzy stali przed tronem. Otwarto księgi. Potem otwarto inną księgę, księgę życia. I zostali osądzeni umarli według ich uczynków, które są zapisane w księgach. (13) Również morze wyrzuciło zmarłych, którzy w nim byli. Wydały także umarłych, którzy w nich byli, śmierć i otchłań i każdy został osądzony według własnych czynów. (14) Śmierć i otchłań zaś wrzucono do jeziora pełnego ognia. Śmierć druga to właśnie jezioro ognia. (15) I każdy, kto nie jest zapisany w księdze życia, został wrzucony do ognistego jeziora.
(Apokalipsa (Objawienie) 20:7-15, Biblia Warszawsko-Praska)
(8) A wszyscy, którzy się ulękli, przestali wierzyć i popadłszy w nieprawość dopuszczali się zbrodni, rozpusty, czarów, zabobonów i kłamstw wszyscy ci zostaną wrzuceni do jeziora pełnego ognia i siarki. I to właśnie jest śmierć druga.
(Apokalipsa (Objawienie) 21:8, Biblia Warszawsko-Praska)
Jak widac z powyzszych tekstow jedno pieklo zostanie zamienione na inne jeszcze gorsze i nie zniknie ono ,ani nie zostanie spalone. Smierc druga to jezioro ognia ktore pochlonie obecne pieklo i bedzie juz wiecznym stanem dla potepionych po wyroku Sadu Ostatecznego. Spotkalam to nauczanie o ktorym piszesz, ale to przenosnia dotyczaca dotkliwosci kary, a nie dlugosci spalania. Wyrazenie, ze Szatan bedzie plonal najdluzej w liniowym rozumieniu czasu jest absurdalne, gdyz jezioro ognia istnieje juz w wiecznosci. Zmartwychwstanie cial przenosi wszystkie zywe istoty do wiecznosci tyle, ze jednych do zycia wiecznego, a innych do wiecznego bolu. Zatem to ze szatan najdluzej bedzie plonal znaczy tyle, ze jego wina i kara sa najbardziej dotkliwe i sa wieczne, nie zapominaj ze szatan jest istota duchowa i nie wiemy jak bedzie realnie wygladala jego tortura w jeziorze ognia.
kiwi28 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 12:33
Kingo bardzo z Ciebie musi być ciepła osoba, dziekuje Tobie, że mi podsunełas tyle przemyslen,a nie osadzałaś na forum i nie wywyższałaś jak co nie które osoby głębokiej wiary.
Nie rozumiem czemu Bóg tak miłosierny skazuje ludzi na wieczne meki za parenascie lat życia na tym padole na który sie nikt nie prosił, w dodatku nie które grzechy sa az ,,śmieszne''(chodzi mi o to ,jakby sie ktos czepnął,ze zaden grzech nie jest smieszny, ze są grzechy okrutne jak zbrodnie gwałty mordertwa, i do piekła rzecz jasna, a ten co kradł bo był głodny tez do piekła i nawet seks z męzem nie idealny do piekła, a przeciez zycie to cos wiecej niz wytykanie kilku grzechów),a też sprowadzaja do piekła.Uważam,że to jest niesprawiedliwe tak po ludzku, że niby mamy wolną wolą jaka ja się pytam?,Jak nagrzesze to kara na mnie czeka wieczna, czemu wieczna Pan Bóg ma z tego jakąs widać satysfakcje,że będzie patrzył na cierpienie wielu ludzi nie wcale takich złych,a jednak z innym zdaniem niz on.Takie mnie przemyslenia dopadają bo jesli tak bedzie to szkoda mi wzystkich moich znajomych nie wierzacych i słabo wierzacych włacznie ze mna, ja bym nie miała serca skazać ich na jakiekolwiek cierpienia znajac ich gzrechy i wątpliwosci, to jak Bóg z takim miłosierdziem potrafi?To sa takie moje przemyslenia nie chcę wzburzać tu nikogo i proszę mnie nie atakować:) W takim razie będe w piekle, bo jak nawet zaczne stosowac NPR(tylko i wyłacznie dla pana Jezusa, ponieważ mi było dobrze jak było ,ale dowiedziałam się ,że to grzech), to i tak mam inne grzechy:(Dziekuję wszystkim za odpowiedzi
Ostatnio zmieniony przez 2015-06-14, 21:44, w całości zmieniany 1 raz
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 13:18
Kiwi, kto Cię tym piekłem tak straszył? Ja takiego boga co wtrąca za byle co do piekła też nie chcę. Mój Bóg jest pełen miłości , a do piekła idą tylko ci, którzy Go nienawidzą i sami chcą tam iść .
Kiwi zresetuj swoją wiedzę o Bogu i KK i zacznij od nowa poznawać naszą katolicką wiarę. Zaplanuj codziennie czas na modlitwę, czytanie Ewangelii, słuchanie konferencji tu polecanych, żeby Twój mąż zobaczył w Tobie Bożą Miłość .
A NPR naprawdę jest ok i działa, zniesie Twój lęk przed dzieckiem. Poczytaj na stronie INER i spróbuj poznać swój organizm.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 13:57
kiwi28,
w Kosciele jest nauczanie, ktore mowi o grzechu ktory przerasta czlowieka. Chodzi o to, ze Bog patrzy w serce czlowieka i wie dlaczego grzeszy. Czy grzeszy jawnie i nazwijmy to bezczelnie czy grzeszy bo jest slaby i nie ma sily zerwac z grzechem, a sercu ma pragnienie przemiany zycia. Tu samemu trzeba rozeznac pragnienie swojego serca, ale skoro szukasz wyjasnien to znaczy, ze serce szuka pomocy, a zatem nie zamykasz sie na dzialanie Laski Boga. Wtedy rozwiazaniem jest czeste przyjmowanie Sakramentow Pokuty i Pojednania oraz Eucharystii oraz szczera i ufna rozmowa z Jezusem polaczona z prosba o pomoc w wyjsciu z grzechu. Bog podsuwa rozwiazania, posyla ludzi i daje sile do walki z grzechem tym, ktorzy naprawde chca sie zmienic. Jezus umarl i zmartwychwstal po to bys Ty i maz ( chocby i nie wierzacy ) mieli mozliwosc wyciagnac serca i dlonie po zbawienie. Nie przekreslaj siebie i meza, tyllko dlatego ze dzis nie czujesz skruchy z powodu cielesnych kontaktow z mezem, ktore nie sa zgodne z nauczaniem KK. Zostaw to Bogu, On jest wiekszy niz jakokolwiek grzech i bardzo was kocha, zna sposob aby was wyprowadzic z tej sytuacji nie niszczac malzenskiego szczescia, wie tez czemu nie jestescie otwarci na nowe zycie i nie gorszy sie tym, chce tylko uzdrowic wasze leki i dac wam pokoj i zbawienie, wieczne szczescie u swojego boku, ale do was nalezy decyzja czy Mu pozwolicie na leczenie. Dla Boga nie ma spraw beznadziejnych, ani trudnych. Sam brak wiary tez nie jest wiekszym problemem sama poczytaj:
Pozostałym małżeństwom oświadczam ja, a nie Pan: Jeżeli któryś z braci ma żonę niewierzącą, a ona zgadza się z nim nadal mieszkać, niech jej nie oddala. Podobnie jeżeli jakaś kobieta wierząca ma niewierzącego męża, a ten zgadza się mieszkać z nią, niech nie zrywa z nim związku małżeńskiego. Mąż niewierzący zostaje bowiem uświęcony przez żonę, a żona niewierząca przez brata. Gdyby było inaczej, wasze dzieci byłyby nieczyste, a tymczasem są święte.
— 1 Koryntian 7,12-14
Jak widzisz dziecko wasze w oczach Boga jest swiete, a Ty mozesz uswiecic meza swoja wiara, czy nie jest to wyrazne blogoswienstwo i obietnica dla was malzonkow ? Czy swietych posyla sie do piekla ? Zamiast martwic sie wiec potepieniem, na ktore Bog nikogo nie skazuje, to czlowiek w swojej wolnosci moze odrzucic zbawienie, pomysl o przyszlosci z nadzieja, spojrz z miloscia na swoija rodzine i powiedz Bogu, ze pragniesz dla was zycia wiecznego w Niebie, popros Go o pomoc i zobaczysz jak Cie bedzie prowadzil.
Zachecam Cie do poczytania roznych watkow w swiadectwach, tam bardzo mocno jest zaakcentowane z jak wielkich trudnosci Bog wyprowadza ludzi i ze On sie niczym nie gorszy i nikogo nie odrzuca.
Duzo spraw jakie Cie nurtuja wynika z tego, ze dotad po ludzku i sama je rozpatrywalas, jak czlowiek otwiera sie na boza pomoc, wtedy zaczyna dostrzegac rozwiazania jakich wczesniej nie widzial, najlatwiej konfrontowac swoje rozterki ze Slowem Boga, wtedy wszystko staje sie wyrazniejsze i dostajemy rozwiazania. O swoje problemy damskie mozesz pytac Maryje. Ona jest Matka, zona i kobieta, kiedy ja bylam na poczatku swojego kryzysu sprowadzila mnie do Sycharu, znalazlam dzieki temu wiele odpowiedzi i pomoc od Boga i od ludzi. Trafilas tu by znalezc swoje odpowiedzi, wiec pewnie tu sa tylko trzeba je odszukac.
105 Twoje słowo jest lampą dla moich stóp
i światłem na mojej ścieżce. Ps119
kiwi28 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 14:47
Kingo, dziękuję!!!! jak czytałam posta od ciebie to łezki same płyneły, dziekuję.
Muszę popracować nad częstotliwością chodzenia do kościoła i spowiedzią bo z tym tez krucho, albo potrafie chodzić co niedziela, albo mam taki okres jak teraz,że nie chodzę wogóle.Ja naprawdę w sercu kocham Pana Boga, mimo, że jestem taka grzeszna i wiem ,ze jest tym jedynym,wcale go nie nienawidzę, mam tylko czasem wiele wątpliwości takich ludzkich.Modlę się codziennie o nawrócenie nas obojga i zesłanie ducha świetego, może źle się modle, czasem gorliwiej czasem leniwie.Czasem ze strachu przed tym piekłem boje sie byc szczęśliwa w życiu codziennym tzn.słuchac ulubionej muzyki wygłupiac się i takie rózne korzystanie z życia co daje nam zadowolenie bo mam wrażenie ,ze wszystko jest grzechem, czasem wydaje mi się ,że trzeba byc ciagle skupionym i zmartwionym i takim nieszczęśliwym,żeby być głęboko wierzącym, tak to odczuwam ,czasem gniewam się na Pana Boga za wiele rzeczy i wręcz kłóce się znim, czemu dał takie nakazy, które tak ciązko zachować, przynajmniej dla mnie, ale później jest mi przykro ,że tak na niego się wściekam i go przepraszam i naprawde bardzo go kocham, ja już sama nie wiem ,może ja jestem jakas nienormalna, może babcia mnie przekleła(bo takie słuchy mnie w rodzinie doszły ,ale nie jestem pewna wiem ,ze nie chciała,żebym sie urodzila i od bachorow mnie wyzywała, ona już nie zyje , ale czasem nad tym się zastanawiam) zanim sie urodziłam i dlatego taka grzeszna jestem nie wiem, nawet mi się wydaje ,że mam jakies demony w sobie i dlatego nie mogę sie do Boga za bardzo zblizyć. Zrobie jak mówisz Kingo będę prosic Pana Boga,żeby dał mi siłe sie zmienić i żeby nas nawrócił, zreszta moja cała rodzinę,Postaram się czesto odmawiać koronke do Bożego Miłosierdzia, nawet jak kiedys Pan Bóg mnie nie przyjmie do nieba, to chce,żeby wiedział,że się starałam i ze go pzrepraszam za to jaka jestem.Miłej niedzielki z Panem Bogiem.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 19:35
Witaj Kiwi
Dziwi mnie, że nie chcesz mieć więcej dzieci. To wielki skarb. Tak, wiem, czasami i wielki obowiązek i kłopot. Dla mnie jednak zawsze posiadanie dzieci wychodzi jako zysk.
Ja mam trójkę. Dwoje było zaplanowanych. Trzeci to dar od Boga. Jak żona zaszła trzeci raz w ciążę, to strasznie rozpaczała. Myślała nawet, żeby jakoś "pozbyć się tego problemu". Pamiętam jedną noc, jak śniło mi się, że tego trzeciego już nie ma. Obudziłem się cały roztrzęsiony. Zacząłem ją bardzo ściskać i dziękować jej, że cały czas jeszcze jest w ciąży. Od tej chwili pogodziła się z losem. Potem ten synek był jej największym pupilem.
Niestety, gdy miał 13 lat, żona "zgłupiała" i syn został ze mną. Dzięki niemu przeżyłem swój najgorszy okres kryzysu, bo miałem przez niego zajęcie. Potem zachorowałem i nie mogłem chodzić. Dzięki niemu znowu przeżyłem. Dawał mi jeść a nawet czasami zanosił mnie do toalety.
Wiesz, jak potoczą się Twoje losy? Dziecko jest lepszym zabezpieczeniem niż ZUS i wszystkie MOPSy razem wzięte.
Czy Ty nie zastąpiłaś sobie mężem Boga?
Z Twoich postów ciągle tylko wyziera mąż i seks. Są to ważne rzeczy, ale czy jedyne?
Tam gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu. (św. Augustyn)
Pamiętaj o tym.
Dzisiaj tylko tyle, chociaż tyle się napisałaś o sobie, że również można by co najmniej tyle samo napisać o Tobie.
Pozdrawiam
kiwi28 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 20:18
Witaj Jacek,
Nie traktuję dzieci jak jakiekolwiek zabezpieczenie na starość, a juz nie bedę ich porównywać do MOPsu czy ZUSu, każdy ma na ten temat inne zdanie, ja mam inne.Dzieci nie chcę bo mam swoje powody, mam jednego syna i mi to wystarczy.Zresztą nigdy bym nie wymagała od niego ,żeby był moim zabezpieczeniem na strość, bo dzieci nie ma sie dla siebie tylko dla swiata.Moze jak dorośnie obierze jakąś ścieżkę zycia i pojedzie daleko w świat, nie chce ,żeby miał wyrzuty sumienia,że musi sie mna zajmowac jak pielegniaraka , chyba ,ze to będzie jego wola, ale ja bym do tego nie dopusciła.A co powiesz na to pewna kobieta miała 5 dzieci jedno zmarło jak było malutkie,drugie sie utopiło jak było dorosłe, trzecie jako dorosłe zmarło na cięzka chorobą, dwie córki co zostały wyjechały na drugi koniec Polski, a ta kobieta z mężem trafili do hospicjum, byla to kobieta wierzaca i oddana bogu dzieci nie koniecznie.
Nie chcę poruszać tego tematu bo nie o to pytałam na forum.
Ostatnio zmieniony przez 2015-06-14, 21:30, w całości zmieniany 2 razy
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 20:38
Kiwi, przepraszam Cię, jeśli się poczułaś przeze mnie oceniona i dotknięta. Bywam czasami zbyt gruboskórna i tematy poruszam wprost, dość rzeczowo, jednak nie chciałam Cię zranić i sprawić Ci przykrości. Jeśli się przeze mnie tak poczułaś dotknięta, to PRZEPRASZAM. Jesteś piękną wewnętrznie osobą, bardzo chciałabym Ci pomóc, abyś nie miała tych utrapień wewnętrznych. Zaufaj Panu Jezusowi. Pomodlę się za Ciebie. Mam nadzieję, że czujesz się przeproszona. Pozdrawiam serdecznie.
kiwi28 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 21:21
Metanoja, to ja Ciebie PRZEPRASZAM,że tak się poczułaś, dlaczego tak pomyślałaś, w twoich postach nie było nic co mnie uraziło, absolutnie, a przecież, miałas prawo pomyśleć ,ze jesteśmy seksoholikami, bo ja ciągle z tym seksem wyjeżdżam:) Tylko odpowiedziałam Tobie.Może moja wypowieź była agresywna i przez to się tak poczułaś,ale zapewniam ,że nie Ty mnie uraziłaś, trudno mi opowiedzieć cała historię bo się nawet nie da tak wszystkiego w szczególach postarałam się szczerze obnażyć przed wami ze swojego życia bo jestem taka zagubiona,że chciałam rady tych bardziej wierzących i mądrzejszych, ale wiele osób miało prawo nie zrozumieć dokładnie o co mi chodzi, stąd u nie których osób wypowiedzi,które mi nie pomagają tylko denerwuja bardziej
A twoje słowa,że jestem piekna wewnętrznie to skąd się wzieły?Bo, az mnie to szokło
raczej mroczna jestem póki co.Dziękuję,że jesteś tak wspaniała osoba,że sie za mnie za całkiem obca osobę pomodlisz to duzo dla mnie znaczy, poprosiłam moją babcie druga, żeby sie za nas tez modliła, ona jest osobą mocno wierzacą, jestem jej za to wdzieczna bardziej niz jakby mnie skarbami tego świata obdarowywała, tobie również.Wzruszyaś mnie tym.
pozdrawiam serdecznie.
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-14, 22:15
Cytat:
A twoje słowa,że jestem piekna wewnętrznie to skąd się wzieły?
No jak to skąd Masz szczere serce, bije od Ciebie wrażliwość i delikatność, jesteś taka otwarta,bezpośrednia. Będzie dobrze zobaczysz. Dobrej nocy.
tempus [Usunięty]
Wysłany: 2015-06-15, 23:59
kiwi28 napisał/a:
Ale mój mąż jest nie wierzący, więc do żadnego spowiednika nie pójdzie, ja pytałam o co innego, a jeśli tu już nie znajdę na to odpowiedzi to juz chyba nigdzie, zreszta nie jest to żadne uzaleznienie bo nie masz pojecia co przeszliśmy razem a jednak od 5 lat jestesmy szczesliwi z małymi potknięciami.Trudno wybieram seks z mężem grzeszny bo mi sie to podoba i jestem z nim szczęsliwa i nasz syn również jest szczęśliwy,że wkoło tyle rozwodów a my jestesmy rodziną razem pod jednym dachem i po wielu kryzysach mamy szacunek do siebie i możemy na sobie polegać, przytulic się i miło jak mąż mi zrobi herbate jak siedze nawet na tym forum co mu się nie podoba to, a rano przyniesie świeże bułki jak syna do szkoły odprowadza. Mam milion innych grzechów więc i tak pójdę do piekła, wiec trudno zaryzykuję i tym wole grzeszny seks niż rozwód.Pociesza mnie fakt,że piekło zostanie z
\\niszczone pewnego dnia i nie bede wiecznie sie tam piekła.
Kiwi miłosierdzie Boże jest wielkie Bóg nie przestaje kochać człowieka pomimo jego grzechu,
nie przekreślaj siebie przed Bogiem nie możesz mówić, że będziesz potępiona Nie możesz zapomnieć o Bogu Bóg jest najważniejszy Bóg rozpoczął w was dobre dzieło w sakramencie waszego małżeństwa przed ołtarzem niech błogosławi
tempus
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.