Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Artykul na "onecie" - pochwala niesakramentalnych
Autor Wiadomość
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 15:20   

"Grzesznicy i cudzołożnice przed wami ....... "

Czy to nie zastanawiające i niepokojące ?

Adoracja , rozwój duchowy itd.
Przeciętny kowalski chyba nie koniecznie o tym myśli , czy nawet słyszał .
Nie tym żyje .
Dlaczego jeden rodzi się taki a drugi całkiem inny ?
Gdzie tu "sprawiedliwość" , równe szanse ?
Jeden ma "kurzy móźdżek" i dość nieskomplikowane podejście do życia ,
a inny roztrząsa potęgę wszechświata , kontempluje itd.
Msza - mało kto naprawdę cokolwiek rozumie .
Nie wspomnę jak była po łacinie .
A jaki stosunek miał do mszy chłop pańszczyźniany powiedzmy z XVIII wieku ?
Jaki stosunek , obraz Boga ?

A teraz te zmiany idą niesamowicie szybko .
Teraz jedno pokolenie to przepaść .
Jak tu głosić kazanie choćby do takiej różnorodności "wiernych" ? :roll:
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 15:31   

Gianna pisze:
Cytat:
Jeśli nie o możliwość przyjmowania Komunii chodzi, to o co właściwie?
Przecież nikt nie wygania z kościołów ludzi w niesakramentalnych związkach, mają dostęp do wszystkiego oprócz Komunii właśnie..


Też takie mam odczucia.
Nie wdaję się w dyskusję czy należy zezwolić niesakramentalnym na uczestnictwo w Komunii Świętej, nie o tym chciałam.
Mam natomiast po przeczytaniu niektórych postów pewne mieszane odczucia.

Zupełnie teoretycznie, wyobraźmy sobie że "niesakramentalni" uzyskują" jednak od KK prawo do legalnej Eucharystii i co związku z tym się zmienia u tych, którzy trwają w celibacie czekając na sakramentalnego małżonka aż powróci do domowych pieleszy?

Czy wartość ich oczekiwania jakoś cierpi na tym, czy jest jakoś wyraźnie zdeprecjonowany ciężar ich wysiłków, czy też może sami boją się, że wobec takich zmian mogą stracić sens tegoż oczekiwania w celibacie?
Bo jeśli oczekiwanie w celibacie wynika z przekonania to w jaki sposób zmiany o których mowa mogłyby zagrozić sensowi oczekiwania na małżonka w takim wymiarze jak Sychar proponuje?
Czy dostęp do Eucharystii ma być wyróżnieniem a brak dostępu rodzajem napiętnowania?
By wreszcie zapytać, czy lepiej się czujemy będąc wyróżnionymi ale tylko wtedy gdy inni są odsunięci.
To tak jakby wierzyć że trwam niezłomnie, zatem spotyka mnie to wyróżnienie, a kiedy owo wyróżnienie jest dostępne także dla tych którzy wg nas nie zasługuję na nie, wartość wyróżnienia jakoś dziwnie spada....
To tylko moje luźne przemyślenia.
Ostatnio zmieniony przez 2014-10-17, 15:40, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 15:36   Re: Artykul na "onecie" - pochwala niesakramentaln

Slawomir napisał/a:


Wypowiedź O. Pawla Gużyńskiego dla onetu jest co najmniej niewlasciwa. O jakich "bialych malzenstwach" ksiadz opowiada? A co z sakramentalnym malzonkiem ktory czeka? Co to za zalecanie, aby komunie przyjmowali ludzie zyjacy w konkubinacie w innej parafiii? ? A gdzie ma komunie przyjmowac malzonek sakramentalny, ktory trwa w wiernosci wezlowi malzenskiemu!?



Gdzie jest obowiazek powrotu do malzonka sakramentalnego??


Wypowiedz o. PG jest sprzeczna z nauka kosciola . Prosze sie zapytac ks. dra Marka Dziewieckiego!!!



Czy Dominikanie przestrzegaja nauki kosciola katolickiego i nauczania świętego Jana Pawła II?

Sławku a co takiego znowu napisał O.Dominikanin co jest sprzeczne z naukami kościoła???

I tego co zresztą określił(a w zasadzie przypomniał) sam Jan Paweł II

czyli:
Adhortacja "Familiaris consortio" (n. 84), oraz w cytowanym dokumencie Kongregacji Nauki Wiary z dnia 14 września 1994 r. (n. 4).


zatem zanim zagra w nas uniesienie emocjonalne-czasem trzeba zapalić sobie czerwona lampkę(wewnętrzne światełko)
i w spokoju dojść prawdy i przestudiować temat

a poniżej link tłumaczący dokładnie i problem po problemie

http://www.zabno.diecezja...sakramentalnych

i chyba najważniejsza odpowiedz na to
Gdzie jest obowiazek powrotu do malzonka sakramentalnego??


brzmi:

Małżonek żyjący w nowym związku cywilnym może opuścić konkubinariusza i pogodzić się z małżonkiem sakramentalnym. Na to potrzebna jest zgoda obu partnerów pierwszego związku sakramentalnego i konieczne jest przebaczenie chrześcijańskie oraz wielkoduszność serca.


Zatem zgodnie z powyższym NIE MA OBOWIĄZKU!!!!!
a skoro nie ma -a nas to gryzie, a to gryzienie wewnętrzne jest sprzeczne z tym co powinno nami dyktować faktycznie
czyli???
bez względu jak jest i co jest pragnę szczęścia współmałżonka i dobrze mu życzę.

To mimo słów jakie czasem padają na zewnątrz -bo zazwyczaj tak ładnie się to jawi.
A tu środek nasz mówi wciąż inaczej...
na zasadzie
ok...
ale to szczęście ma być tylko ze mną i tylko wówczas będzie to prawdziwe szczęście.
Pytanie tylko ile w tym faktycznej miłości??? a ile zaborczości???

Zatem czytając artykuły:
bulwersujemy się kolejny raz...wypisujemy potok słów i ocen kolejny raz, ogłaszamy prawie światu nasz
brak zgody.

A Bóg stoi z boku i wciąż widzi....
i zastanawia się

czy to co sobą prezentujemy:
.prawda to li???
czy sztuczności światło???

pozdrawiam

p.s

Miałem kiedyś taki czas....
wkurzało mnie że zona jest szczęśliwa
i w zasadzie dlaczego ma być szczęśliwa???
skoro ja jestem nieszczęśliwy...
i doszedłem

1.sam sobie odbieram prawo do szczęścia -wstawiając się w pozycję nieszczęśliwego
2.a gdzie jest zapisane takowe prawo że moje nieszczęście ma odbierać innemu szczęście.

Zatem...gdy się do tego dojdzie-świat przestanie nas bulwersować -nawet wówczas gdy wydaje się nam że chcemy go widzieć inaczej.

I może dopiero wówczas Bóg zapuka do naszych drzwi...gdy zrzucimy powierzchowny stan
i zaczniemy w środku żyć prawdą
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 15:53   

DHL nie ma obowiazku ..
pewnie ze nic na siłe ,trudno, zeby zrobić obowiązek
ale jest powinność nie życia w grzechu - tak czy nie?

porzucenie małzonka lub życie z kim, kto zostal porzucony/sam porzucił - jest grzechem tak czy nie


Kenya, ja myslę, że nie chodzi o traktowanie Eucharystii jako wyróżnienia (w ogóle dziwnie mi to brzmi... jakos totalnie w oderwaniu od Ewangelii)
tylko o to, że porzucenie rodziny i nowy zwiazek nie będzie juz grzechem

bo gdyby było, to by nie można było uzyskać rozgrzeszenia i odzyskac stan łaski uświęcającej
co jest o ile dobrze rozumiem, warunkiem przystąpienia do Stołu Pańskiego

więc po prostu coś co grzechem obecnei jest, grzechem być przestaje
pstryk
bo jest bardzo niewygodne i zaprawde słychać głośne narzekanie


a jeśli grzechem nie jest zycie z nowym małżonkiem, to znaczy że cała ta nierozewalnosc małzenstwa to było wielkie naciaganie

to co jeszcze jest naciągane......?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 16:15   

DHL
Cytat:
i chyba najważniejsza odpowiedz na to
Gdzie jest obowiazek powrotu do malzonka sakramentalnego??



Tutaj . :mrgreen:
I przysięgam ci miłość , WIERNOŚĆ i uczciwość małżeńską .
Ktoś kto odchodzi nie dotrzymuje przysięgi wierności .
Dla mnie to jakby dość oczywiste .
A kto nie powraca TRWA w tej niewierności .

-------------------------------------------------------------


Kenya , sprawa Eucharystii
jest tak naprawdę szczytem góry lodowej
a nazwie "trwać albo o trwać oto jest pytanie" ?
Jeżeli nie będzie takiej "konieczności"
to góra się stopi .

--------------------------------------------------------------------------





Cytat:
"Tym, którzy trwają w związkach małżeńskich, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech nie odchodzi od swego męża. Gdyby zaś odeszła, niech pozostanie samotna, albo niech pojedna się ze swym mężem. Mąż również niech nie oddala żony" (l Kor 7,10-11).



No więc jak ?
Nie może odejść a potem , że jak odejdzie to niech pozostanie sama .
Czyli wychodzi , że odejść może .
I tu z kolei nie ma słowa o konieczności powrotu .

To jak się ma do tego : "niech nie odchodzi" ?
To w końcu nakaz ( nakazuję ) czy zalecenie ?

---------------------------------------------------------------

Z Żabna
To wystarczy zrobić sobie wspólne dziecko
i już jest "ważny powód " trwania w tym układzie
i można nie śpiąc ze sobą
przystępować do Komunii
No tak tylko pewnie trzeba by to wszystko "nieświadomie" zaplanować .
W końcu współżyjąc nie mamy pewności , że dziecko się pocznie .
Jakoś to wszystko pokręcone .
Ostatnio zmieniony przez 2014-10-17, 17:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 16:16   

moc nadziei napisał/a:
DHL nie ma obowiazku ..

pewnie ze nic na siłe ,trudno, zeby zrobić obowiązek

ale jest powinność nie życia w grzechu - tak czy nie?



porzucenie małzonka lub życie z kim, kto zostal porzucony/sam porzucił - jest grzechem tak czy nie



Moc nadziei nie załamuj mnie...... :-P

przeczytaj artykuł jaki załączyłem...

.porzucenie nie jest grzechem!!!
porzucenie to także to na co kościół przyzwala

gdy nie ma możliwości żyć razem -każde żyje osobno...
Jest tu porzucenie???
dla mnie jest.
Grzech pojawia się dopiero poprzez cudzołożenie....i na to jasno zwraca uwagę kościół...

STOP życiu cielesnemu-alternatywa białe małżeństwo.
Brak kontaktów cielesnych i nie w wydaniu i płytkim pojmowaniu tego jako sex...
tylko niejako konieczny warunek (powiedzmy pokuty) za cudzołożenie....
warunek do odpuszczenia za ciężki grzech....

i dlatego pojawia się to:
białe małżeństwo....

czy ktoś choćby przez chwilkę zastanowił się nad jednym???

jak to trudne wyzwanie-
żyć z kimś ale bez bliskości.
Warunek -jaki musimy dopełnić (podejmując wybór) do ostatnich dni...

by móc przyjmować łaskę Eucharystii.................

i co ???
czasami
łatwo to się nazywa bzdurą...łatwo ośmieszy słowem

ale stanąć ..pomyśleć ..pochylić się
już trudniej....

Moc nadziei.......

zrozumienie przychodzi poprzez poznanie tematu......
poznanie idzie w parze z chęciami....
a chęci nadchodzą gdy gubimy zaślepienie ...

A zaślepienie nijak nie jest wiarą...

słowa powyższe są istotne dla OD.............
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 16:27   

DHL mówisz o separacji, nie o porzuceniu
ja mówię o porzuceniu
i związaniu sie z kims nowym
albo o kimś stanu wolnego kto zwiazał się z porzuconym.

separacja koscielna - co prawda nie mam jej na koncie, ale zaryzykuję stwierdzenie ze na pewno celem jej nie jest rozpoczecie nowego chocby i białego małżeństwa czy zwiazku czy jak to zwał

przecież nie o takie sytuacje idzie na synodzie
idzie o tych, którzy zyją z nowymi partnerami i nie mogą/nie chcą/uważaja za zbyt trudne (niepotrzebne skreślic) rozstać sie z nimi lub podjąc decyzje właśnie o białym zwiazku

a co do wyzwań jakie stawia nam wiara katolicka - czyż łatwe wyzwanie jest jeszcze w ogóle wyzwaniem?
wyzwanie ma być trudne ze swej natury
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 16:47   

moc nadziei napisał/a:
DHL mówisz o separacji, nie o porzuceniu

ja mówię o porzuceniu

i związaniu sie z kims nowym

albo o kimś stanu wolnego kto zwiazał się z porzuconym.



separacja koscielna - co prawda nie mam jej na koncie, ale zaryzykuję stwierdzenie ze na pewno celem jej nie jest rozpoczecie nowego chocby i białego małżeństwa czy zwiazku czy jak to zwał



przecież nie o takie sytuacje idzie na synodzie

idzie o tych, którzy zyją z nowymi partnerami i nie mogą/nie chcą/uważaja za zbyt trudne (niepotrzebne skreślic) rozstać sie z nimi lub podjąc decyzje właśnie o białym zwiazku



a co do wyzwań jakie stawia nam wiara katolicka - czyż łatwe wyzwanie jest jeszcze w ogóle wyzwaniem?

wyzwanie ma być trudne ze swej natury

Przepraszam ale wydaje mi się że wciąż mylą się pojęcia....
Separacja dopuszczana przez kościół ma inne walory i o czym innym
nam mówi....

zresztą w necie jest wiele tego.. kiedy i jak dopuszcza ją kościół.
Tak na marginesie każde odejście małżonka -nawet emocjonalnie jest już separacją.

A odejście w inny związek to nie separacja -to grzech ewentualnie cudzołożenia...
zatem warunek konieczny...
jeżeli brak możliwości pojednania(dwie strony musza tego pragnąć)

kościół widzi tych dwoje sakramentalnych -jako żyjących już oddzielnie.

Dopuszcza to ale bez bliskości cielesnej-jaka jest grzechem cudzołożenia.

Mam wrażenie że gdzieś wdało się przekłamanie -a w zasadzie brak logicznego rozumowania.

Wiara Chrystusa mówi nam ..co Bóg .....człek niech nie.....
i to jest jasne.....
dalej....
co Bóg złączył istnieje i jest nierozerwalne....

i to jest jasne....
zatem małżeństwo sakramentalne...wciąż jest...
warunek spełniony bo nikt na ziemi ze śmiertelnych nie ma prawa....
ale dwójka już nie pragnie razem....wiara dopuszcza alternatywę....

powstają wybory.....
jakie wiadomo....
dochować wierności sakramentowi i żyć osobno
pojednać się z czasem -ze sobą i z Bogiem przed Bogiem

wybrać alternatywę zła (grzechu)....

I to ostatnie jest rozpatrywane przez kościół
na zasadzie by o czymś była mowa
masz zaprzestać żyć w grzechu-grzechu cudzołożenia
nie tego że z kimś jesteś razem.....

Moc nadziei do czasu jak będzie się spoglądało na małżonka -jak na własność.
To do puty będzie się widziało jako grzech samo to ze jest gdzie indziej niż nami

pozdrawiam
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 16:57   

moc nadziei napisał/a:
a co do wyzwań jakie stawia nam wiara katolicka - czyż łatwe wyzwanie jest jeszcze w ogóle wyzwaniem?

wyzwanie ma być trudne ze swej natury

I dlatego ci co je podejmują ..zasługują na chwilę zastanowienia się nad tym jaka idą drogą.....

I w moim pojęciu nawet nie wypada...
by brzmieć moja droga jest właściwa i najwłaściwsza ..a innych już nie....

jak to ktoś kiedyś powiedział...
bo ten kto zadufan w sobie...idzie jako ślepiec i słuch traci po drodze

pozdrawiam
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 17:00   

Witam,


Staram się słuchać kazań ks. dra Marka Dziewieckiego - stad moje oburzenie.
Mogę zapewnić co niektórych ze nie odmawiam szczęścia innym :-)

Mając sam wiele możliwości mógłbym spokojnie pójść inną drogą.
Miłość to decyzja. Ja mam obowiązek okazywać znaki miłości swojej małżonce. Przysięgałem jej wierność i miłość. Nawet żyjąc bez drugiej połówki.

Staram się o odbudowanie sakramentu i o nawrócenie i o powrót małżonki.
Brak reakcji, brak działań sprzeciwia się temu co Bóg dla nas zaplanował.
Ja mam obowiązek dążyć do pojednania i dawać jej konkretne znaki.
i nikt nie może odmówić mi tego prawa :-)
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 17:04   

DHL1 napisał/a:
Miałem kiedyś taki czas....
wkurzało mnie że zona jest szczęśliwa
i w zasadzie dlaczego ma być szczęśliwa???
skoro ja jestem nieszczęśliwy...


Witaj!

jakie znaki miłości okazujesz swojej małżonce?
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 17:13   

mare1966 napisał/a:
Tutaj .

I przysięgam ci miłość , WIERNOŚĆ i uczciwość małżeńską .

Ktoś kto odchodzi nie dotrzymuje przysięgi wierności .

Dla mnie to jakby dość oczywiste .

A kto nie powraca TRWA w tej niewierności .

Mare...oki masz fragmenciki

z mojego podwórka.....

Ślubuję ci wierność...



WSTĘP

Gdyby ktoś nas zapytał, czy jesteśmy wierni swojemu współmałżonkowi, większość z nas odpowiedziałaby natychmiast, że tak, w ogóle co za pytanie! Ale czyż nie dlatego udzielilibyśmy takiej odpowiedzi, że wierność pojmujemy wąsko, po prostu jako nie zdradzanie seksualne



PUENTA

Tymczasem wierność oznacza coś znacznie więcej. Jest ustawicznym "byciem przy", wzajemnym towarzyszeniem, dążeniem do pogłębienia więzi, słuchaniem, gotowością do rozmowy, która będzie spotkaniem w prawdzie, wzajemnej akceptacji i zaufaniu. Wierność oznacza wspólne, we dwoje, szukanie rozwiązania trudności, jakie pojawiają się w małżeństwie, I szukanie ich rozwijania w małżeństwie, a nie poza nim.

Wierność zostanie poddana próbie w chwili, gdy przyjdą rozczarowania, gdy pojawi się osądzanie współmałżonka o nieuczynność, nieżyczliwość, niedojrzałość, ciągły krzyk, pretensje o wszystko, gdy odczujemy, ze lepiej się nie odzywać, a najlepiej spakować swoje manatki i się wynieść albo jego rzeczy wystawić na korytarz.

Właśnie wtedy wierność przestaje być uczuciem, pięknym słówkiem, staje się sprawdzianem własnej dojrzałości. Powtarzam - własnej - a nie tylko współmałżonka. O gotowość do takiej wierności warto siebie samego / siebie samą zapytać przed podjęciem decyzji o małżeństwie. Czy będę gotowy / czy będę gotowa szukać zawsze porozumienia, nie rezygnować i nie dezerterować? Ale nie można pomijać i tej wąsko pojmowanej wierności, w aspekcie seksualnym.


i jeszcze to
Wierność

jest naturalnym wyrazem prawdziwej przyjaźni i miłości. W ścisłym swym znaczeniu wyraża się ona w niepodejmowaniu kontaktów płciowych z osoba trzecią. Kontakty takie są wielką krzywdą dla współmałżonka i dlatego noszą nazwę zdrady małżeńskiej. Wierność jest prawdziwym wyrazem miłości do współmałżonka i szacunku do współżycia płciowego, które prawdziwym znakiem miłości może być tylko w małżeństwie.

Nie tylko o wierność fizyczną chodzi. Małżonkowie których serca nie tworzą jedności, ale chodzą swoimi drogami, nie mogą realizować ideału doskonałego związku, mimo zewnętrznej wierności. Nieobecność duchowa w ognisku domowym jest równie niebezpieczna jak niewierność fizyczna.

Ślubowana wierność zobowiązuje małżonków do pielęgnowania, rozwijania i pogłębiania uczuć, ponieważ nie ma wierności bez miłości. Z drugiej strony wierność nie może być chciwa, zaborcza, nie może ranić przez całkowite uzależnienie drugiej osoby, traktowanie jej jako swojej własności. Taka postawa sprzeciwiałaby się rozwojowi i godności drugiej osoby.

Wierność nakłada obowiązek odpowiedzialnego dobrania sobie partnera, aby można było z nim iść wspólną drogą. Decyzja ta musi być więc poprzedzona poważną refleksją.


pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez 2014-10-17, 17:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 17:15   

renta11 napisał/a:
- dopiero teraz dałam sobie prawo do odbycia spowiedzi z całego życia i przyjęcia eucharystii. Bo decyzja o rozstaniu jest tylko decyzją "męża". Ja nigdy bym jej nie podjęła. Ale stało się. I dopiero decyzja męża i idące za nią działania jednoznaczne dały mi prawo do zgodnej z sumieniem spowiedzi i przyjmowania eucharystii.
.


Witaj!

Jesteś niesamowita! Za Twój powrót bardzo Bogu dziękuje!!
Pamietam nasze pierwsze dyskusje ;-)
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-17, 17:24   

DHL
Cytat:
.porzucenie nie jest grzechem!!!
porzucenie to także to na co kościół przyzwala

gdy nie ma możliwości żyć razem -każde żyje osobno...
Jest tu porzucenie???
dla mnie jest.
Grzech pojawia się dopiero poprzez cudzołożenie....i na to jasno zwraca uwagę kościół...


Dla mnie same "nowości" .
Owszem na odejście z BARDZO ważnych powodów ( np. zagrożenie zycia i zdrowia , zagrożenie zycia duchowego , jakieś przymuszanie do nienaturalnego współżycia )
Kościół zezwala i to się zwie separacją ,
ale nie na odejście z powodu własnego widzimisię , bo to jest dla mnie porzucenie
czyli niewierność
i wcale nie trzeba mieć partnera i sypiać z nim .


----------------------------------------------------------------

DHL
Cytat:
powstają wybory.....
jakie wiadomo....
dochować wierności sakramentowi i żyć osobno
pojednać się z czasem -ze sobą i z Bogiem przed Bogiem



Jakaś dziwna ta wierność . :roll:
To tak jakby sługa uciekł od pana
ale twierdził że pozostał mu wierny
bo służy teraz tylko sobie sobie
i nie znalazł innego nowego pana .
Czy "wierność" to tylko brak seksu z kimś innym ?

Wreszcie po co wchodzić w FORMALNY związek niesakramentalny .
Teoretycznie żyć samotnie , a od czasu do czasu ostro nagrzeszyć , a potem do spowiedzi .
Potraktować to jak zwykłą zdradę , a przecież zdradę ksiądz rozgrzeszy .
Jasne , Boga się nie oszuka - prawo choćby i kanoniczne
oraz siebie się da .
[/quote]


--------------------------------------------------------------------------

DHL
Cytat:
Mare...oki masz fragmenciki

z mojego podwórka.....

Ślubuję ci wierność...



Ależ ja tak właśnie "czuję" wierność , tym jest ona trudniejsza .
Przeciwieństwem jest taka - ok , nie nie śpię z nikim , ale poza tym mam cię gdzieś .

DHL , ta wierność nasza nie jest constans .
I nigdy nie była i nie będzie 100 % owa .
Trudna zwłaszcza w wypadku porzucenia .
To , ze czyjaś zina "jest szczęśliwa" bez małzonka
o niczym nie stanowi i niczego nie legitymizuje .
Grzech jest słodki , inaczej kto by go chciał .
........ na poczatku przynajmniej
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 11