Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jak znaleźć siłę i w którą stronę iść?
Autor Wiadomość
alives
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 16:02   Jak znaleźć siłę i w którą stronę iść?

Witam,

Trafiłem tutaj jak każdy, bo wierzę w Boga, a moje życie małżeńskie popada w ruinę. Jestem 9 lat po ślubie i mogę powiedzieć, że faktycznie niewiele miesięcy czy lat w tym naszym związku było różowych, przepełnionych miłością. Bardzo się różnię charakterem od mojej żony. Ja jestem introwertyczny i raczej zamknięty w sobie, lubię ciszę, przyrodę, przebywanie z dziećmi w domu, moje marzenia o domu rodzinnym to zawsze był cichy domek w zaciszu, pełen szczęścia i ufności. Żona jest energiczna, szukająca nowych wrażeń, nowych znajomych. Mimo naszych różnic pokochaliśmy się, postanowiliśmy się pobrać, daliśmy życie trójce dzieci. Schody zaczęły się w rok po ślubie, a może nawet wcześniej. Żona po ślubie twierdziła, że moja matka wtrąca się w nasze życie, choć była daleko, nie odwiedzała mnie, wściekał ją każdy kontakt z nią, nawet mój telefoniczny. Urodził nam się syn, jak próbowałem rozwinąć skrzydła tworząc firmę, nie udawało mi się, Żona wróciła do pracy, ja próbowałem walczyć dalej i powoli firma się rozkręcała. Wprowadziła się do nas jej matka. Żona nienawidziła swojej matki, jej obecność to dla nas podstawa do kłótni, wynajmowaliśmy mieszkanie, a z finansami też było nie tak. Postanowiliśmy zmienić życie, dać dzieciom dom (było nas już czworo). Wzięliśmy kredyt, w między czasie kryzys, Żona chciała ode mnie odejść, mówiła że "już nie może", łaziła z młodszymi od siebie koleżankami, przywoziłem ją pijaną do domu... Pogodziliśmy się, pobudowaliśmy dom, ale niestety nie udało się go wykończyć w całości, mieszkamy na parterze. Umarła moja matka, jej śmierć i cierpienie o dziwo nas połączyły. Zamieszkaliśmy na swoim, bez mojej mamy, która już nie żyła, bez jej mamy, która wróciła do domu. Wydawało się, że będzie pięknie, rzuciłem firmę, podjąłem normalną pracę. Żona pod wpływem stresu w swojej pracy popadła w depresję. Leki, zwolnienie lekarskie, a potem 3 dziecko. Ona na macierzyńskim, a ja zacząłem zarabiać coraz mniej i odszedłem z pracy i próbowałem reaktywować niezbyt skutecznie firmę, potem trafiłem do innej firmy, z której znów odszedłem już po 3 miesiącach, bo nie dostałem przedłużenia umowy (czekałem ponad 2 tygodnie), byłem gnojony, mieszany z błotem i fizycznie czułem, że nie wytrzymam ani dnia, serce łomotało mi w piersi wieczorami. Pewnie mogłem wytrzymać, wszystko podobno można znieść. Gdyby poszedł do psychiatry, dostałbym prochy i to zniósł. W rezultacie z dnia na dzień zostaliśmy bez środków do życia. Z dziećmi. Wiem, że nawaliłem, próbowałem znaleźć nową pracę, próbowałem pracować na własny rachunek, moja żona oddalała się ode mnie, nie sypialiśmy ze sobą, coraz częściej na mnie krzyczała. Bo nasze kłótnie to jej krzyk i moje próby obrony ściszonym głosem. Może z 10 razy w życiu podniosłem na nią głos. Tylko tyle.
Ona pierwsza znalazła pracę, po kilku tygodniach zaczęła pisać tysiące esemesów (dosłownie) do nowego kolegi, nie odzywała się do mnie, kłamała i wyjeżdżała nie wiadomo gdzie, zaczęła kupować sobie wyzywającą bieliznę, akcesoria erotyczne. Wniosek prosty: zdradzała mnie. Nigdy się do tego nie przyznała. Ja bez pracy, z trójką dzieci coraz bardziej się załamywałem, popadłem w depresję, próbowałem z nią rozmawiać, próbowałem pokazać, że wszedł między nas szatan, we mnie budząc we mnie chorobliwą zazdrość, w nią bo robiła co robiła. Modliłem się, płakałem, wyłem i Bóg sprawił, że jakoś się dogadaliśmy. Ale nigdy do końca. Była dalej z nami, krzyczała, że jestem nieodpowiedzialny wobec rodziny, że jestem dla niej nie atrakcyjny, że ona chce innego życia. Dzięki psychologowi i lekom wyszedłem powoli z depresji, ale chyba nie do końca. Znalazłem pracę, słabo płatną, ale taką, w której mnie doceniali. Przestaliśmy generować długi i zaczęliśmy wychodzić na prostą. Na chwilę wróciła do nas jej matka, żebym ja mógł podjąć pracę. Moja Żona wściekała się na nią, znów mówiła, że nie wytrzyma, znalazła opiekunkę. Nie stać nas na nią. Zarabiała niemal tyle co ja. Teściowie się do niej dokładali. Mijały tygodnie. Pojechaliśmy na pierwsze wakacje od kilku lat. Wydawało mi się, że się odnaleźliśmy, kochaliśmy się, chodziliśmy za ręce, leżeliśmy na plaży. Czułem się pierwszy raz od jakiegoś czasu szczęśliwy. Złuda. Tydzień później wyjechała niby po coś do znajomego, który podobno mieszka z dziewczyną. Bawiła się podobno świetnie. Ja w tym czasie zmieniłem pracę na lepszą, w dużej firmie, za rozsądne pieniądze. Jeszcze tydzień później powiedziała mi, że nie chce już ze mną żyć, że nasz związek uznaje za zakończony. Przestała ze mną rozmawiać. Kupiła sobie laptopa, przed którym spędza każdy wieczór czas pisząc z kimś na facebooku. Rodzice kupili jej samochód, którym może jeździć gdzie chce. Gdy chce zadzwonić wychodzi do kotłowni. Wyjechała niby sama na weekend zrelaksować się do innego miasta. Wiem, że wcale sama nie była, była tam z kimś. I było podobno super. Próbuję do niej dotrzeć. Co kilka dni próbuję gdzieś zaprosić. Próbuję namówić na terapię małżeńską. Każda moja próba kończy się wrzaskiem. Każde moje słowa są zbijane, miażdżone. Każda inicjatywa wyśmiewana. Pełna paleta złych emocji. Czuję się jak zwierzę w klatce.
Wiem, że nie jestem wymarzonym mężem, wiem że nie zapewniłem mojej rodzinie dobrobytu, z wielkim trudem pobudowaliśmy niewykończony dom. Mamy kredyt, duże obciążenia finansowe. Budowałem go z miłości. Do Żony do moich dzieci. Chciałem spełniać swoje/nasze marzenia. Starałem się wypełnić miłością dom. Robiłem obiady, sprzątałem, opiekowałem się dziećmi, założyłem ogródek, brałem ich na spacery.
W tym momencie jestem zmiażdżony przez wieczną złość mojej Żony. Przez codzienne wypominanie, że jestem zły, beznadziejny, nieodpowiedzialny, egoistyczny, tak zamknięty w sobie, że nie można już bardziej. Wydaje mi się, że znów mnie zdradza, ale nawet nie chcę tego udowadniać, żeby nie mierzyć się z zazdrością, z którą sam się spotkałem ponad pół roku temu. Co mi to da? Wiem, że swoimi decyzjami skrzywdzi nasze wspaniałe dzieci, (8,6 i 2 lata) ale ona ma to gdzieś. Krzywdzi mnie, ale to ma jeszcze bardziej gdzieś. Gdy jej mówię, że zrani nasze dzieciaki, ona twierdzi, że żyję w jakimś micie, że po rozwodzie dzieci nie mogą być szczęśliwe. Pewnie, że mogą, ale dlaczego ich krzywdzić tym, że my nie możemy się dogadać. Zniszczymy im podstawę jaką jest rodzina. Czy za wszelką cenę nie powinniśmy siebie odnaleźć?
Nie mam siły. Nie mam nic. 10 lat temu byłem kreatywny, uwielbiałem tworzyć, wędrować po górach, miałem przyjaciół, pisałem wiersze, opowiadania, pisałem piosenki i grałem je na gitarze. Teraz nie mam nic. Tylko dzieci, które mnie kochają i o które tak strasznie się boję. Poddaję się. Ona chce zostać do czerwca, żeby najstarszy syn miał "normalną" komunię. Do czerwca mam żyć w kłamstwie, starać się nie skrzywdzić dzieci informacją o rozstaniu? Jak mam zorganizować synowi szczęśliwą komunię z myślą o tym, że jego dom zaraz się rozwali? Jak mam wytrwać w milczeniu, bo każde słowo powoduje kłótnię? Moja Żona, nawet gdy próbuję zaproponować coś skromnego, wspólne wyjście do kina, czy na spacer, krzyczy do mnie, że ją krzywdzę i ranię, ba zabijam, nękam, mówiąc wciąż o nas. Żyję w poczuciu winy. Żyję jakbym jutro miał umrzeć. Nie chce mi się żyć. Nie chce mi się wracać z pracy do domu. Boję się weekendów. Boję się wieczorów.
Powiedzcie mi proszę jak można tak żyć? Nie chcę rozstania, ale czuję, że nic z tym już chyba nie nie zrobię. Chciałbym mieć moc zatrzymania tego wszystkiego i uzdrowienia. Czuję się potwornie i beznadziejnie bezsilny. Czuję jakbym tracił wszystko.
Ale wiem, że nie mogę się poddać. Chciałbym siebie odnaleźć. Nie stracić wiary w Boga. Odnaleźć go. Dać moim dzieciom z siebie wspaniałego ojca, który pokaże im, jak wspaniały jest świat i życie. Teraz jestem psychicznym wrakiem i pozwalam im grać na komputerze ile chcą, oglądać telewizję, bo sam nie mam siły zaproponować im coś innego.

Powiedzcie mi proszę jak żyć?
Pomódlcie się za mnie, by Bóg nam dał moc swojej miłości.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 16:54   

Alives

Jak wskazuje nick jesteś ciągle żywy !!!
Ale zlituj się nad sobą i zacznij siebie szanować!
Zadbaj o siebie i dzieci. Nie szukaj winy w sobie, bo to żona Ciebie zdradza
a nie Ty żonę. Nikt normalny w takiej sytuacji nie zachowałby spokoju.
Pomyśl praktycznie. Nie skupiaj się na oczekiwaniu cudu, tego, że żona nagle z płaczem
powie "przebacz, tylko Ciebie kocham".
W razie rozstania będziesz na straconej pozycji (zostaniesz bez dzieci, może nawet z utrudnionym kontaktem z dziećmi i będziesz jeszcze na nie płacił wiarołomnej żonie).
Zatem zacznij "walczyć" już teraz. Zbierz dowody zdrady, abyś miał argumenty.
Przy takiej postawie jaką prezentujesz teraz nie zdziwiłbym się gdyby Twoja żona bezczelnie wystąpiła o rozwód z Twojej winy, a ty....jej się jeszcze na to zgodzisz.
Walcz !!! o siebie i dzieci, zamiast żyć złudzeniami.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 17:03   

alives, witaj na forum -tu masz kopalnię wiedzy, czytaj forum, czytaj polecane artykuly, książki, słuchaj konferencji i pracuj nad sobą. Warto. Dla siebie.
Jak czytam co napisałeś o sobie, to myślę, że możesz potrzebować profesjonalnej pomocy.
Rozmawiałeś może z psychologiem? Byłeś może w katolickiej poradni małżeńskiej ?
Zawalcz najpierw o siebie.
Ty potrzebujesz wpsparcia, by dawać wsparcie i bezpieczeństwo. Na przykład dzieciom.

Masz moją modlitwę
 
     
joanna83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 17:32   

Alives!!!
Musisz zadbać teraz przede wszystkim o siebie i o dzieci. One muszą widzieć stabilnego ojca skoro matka nie daje im dobrego przykładu, to Ty musisz postarać się ze wszystkich sił aby być dla nich wzorem ojca z zasadami, moralnością ale także być podporą aby czuły się bezpiecznie. Wyciągnij wnioski ze swojego zachowania, zrób sobie rachunek sumienia, przeanalizuj błędy. Zrób to solidnie, poświęć na to czas i potem wyciągnij z tego naukę. Nie rozpamiętuj tego, co złe. Musisz wyzbyć się żalu, złych emocji, bo one Cię wyniszczą od środka. Odśwież znajomości. Z pewnością masz grono dawnych przyjaciół. Wróć do dawnych zainteresowań. Nie możesz żyć perspektywą tego, co stanie się wedle zapowiedzi Twojej żony w czerwcu, bo tego nie wiesz. Nikt nie wie. Wszystko może się zdarzyć i nie muszą być to te złe rzeczy. Musisz osiągnąć równowagę psychiczną, bo bez tego nie możesz zacząć budować siebie od nowa, a co dopiero odbudowywać relacje małżeńskie.
 
     
silverado
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 21:27   

Alives, napisałem na prv
 
     
alives
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-09, 23:44   

grzegorz_ napisał/a:
Alives

Jak wskazuje nick jesteś ciągle żywy !!!
Ale zlituj się nad sobą i zacznij siebie szanować!
Zadbaj o siebie i dzieci. Nie szukaj winy w sobie, bo to żona Ciebie zdradza
a nie Ty żonę. Nikt normalny w takiej sytuacji nie zachowałby spokoju.
Pomyśl praktycznie. Nie skupiaj się na oczekiwaniu cudu, tego, że żona nagle z płaczem
powie "przebacz, tylko Ciebie kocham".
W razie rozstania będziesz na straconej pozycji (zostaniesz bez dzieci, może nawet z utrudnionym kontaktem z dziećmi i będziesz jeszcze na nie płacił wiarołomnej żonie).
Zatem zacznij "walczyć" już teraz. Zbierz dowody zdrady, abyś miał argumenty.
Przy takiej postawie jaką prezentujesz teraz nie zdziwiłbym się gdyby Twoja żona bezczelnie wystąpiła o rozwód z Twojej winy, a ty....jej się jeszcze na to zgodzisz.
Walcz !!! o siebie i dzieci, zamiast żyć złudzeniami.


Grzegorz, dzięki za radę. Fakt faktem, że w tym miejscu, w którym stoję, nie mogę chyba już zrobić nic innego jak tylko albo poddać się, albo zmierzyć się sam ze swoimi słabościami i stanąć silny wobec tego powolnego upadku. Mam tylko w sobie jakiś wewnętrzny głos, który mówi, że jeżeli się pogodzę z taką sytuacją, to jednocześnie poddam się jej i w jakiś sposób pozwolę na to i będę za to odpowiedzialny.
Tylko, że z moją Żoną nie można walczyć. Nie namówię jej na siłę na zmianę. To co było przykre w jej niedawnych słowach, to to, że powiedziała, że jeżeli została ze mną wcześniej to tylko z litości nade mną, a teraz lituje się tylko nad sobą. To tylko pokazuje jak nisko mnie ceni, albo jak ja nisko pozwalam sobie się cenić.
Nie ma tutaj 100% dobrych rozwiązań, ale już wiem, że jeżeli będę się skupiał tylko na niej, to będę się dawał gnoić i na koniec tego wszystkiego zostanę wrakiem, który nie będzie się nadawał do normalnego funkcjonowania, ani do opieki nad dziećmi. Zostanę z niczym.
 
     
alives
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-09, 23:51   

joanna83 napisał/a:
Alives!!!
Musisz zadbać teraz przede wszystkim o siebie i o dzieci. One muszą widzieć stabilnego ojca skoro matka nie daje im dobrego przykładu, to Ty musisz postarać się ze wszystkich sił aby być dla nich wzorem ojca z zasadami, moralnością ale także być podporą aby czuły się bezpiecznie. Wyciągnij wnioski ze swojego zachowania, zrób sobie rachunek sumienia, przeanalizuj błędy. Zrób to solidnie, poświęć na to czas i potem wyciągnij z tego naukę. Nie rozpamiętuj tego, co złe. Musisz wyzbyć się żalu, złych emocji, bo one Cię wyniszczą od środka. Odśwież znajomości. Z pewnością masz grono dawnych przyjaciół. Wróć do dawnych zainteresowań. Nie możesz żyć perspektywą tego, co stanie się wedle zapowiedzi Twojej żony w czerwcu, bo tego nie wiesz. Nikt nie wie. Wszystko może się zdarzyć i nie muszą być to te złe rzeczy. Musisz osiągnąć równowagę psychiczną, bo bez tego nie możesz zacząć budować siebie od nowa, a co dopiero odbudowywać relacje małżeńskie.


Mam przyjaciół, albo raczej już tylko dobrych znajomych, bo przyjaźnie częściowo przez moje małżeństwo zaniedbałem. Ale wspaniałe jest to, że gdy dzwonię do tych przyjaciół po kilku latach ciszy, autentycznie się cieszą, że mnie słyszą. I w ten sposób przypominają mi, kim byłem kilka lat temu.
Chciałbym żyć bez złych emocji i ćwiczę usilnie odkąd tutaj napisałem. I nawet mi to wychodzi. Unikam Żony wieczorami, nie siedzę przed nią jak wcześniej i nie czekam, aż przestanie stukać na facebooku i spojrzy na mnie. Zająłem się swoimi porządkami, zadzwoniłem do przyjaciela, usłyszałem tu na forum radę: "wyobraź sobie, że jej nie ma" i przećwiczyłem to. To może straszne, ale przez chwilę poczułem się naprawdę doskonale.

W każdym razie proszę Ciebie i wszystkich innych o modlitwę za mnie. Bo sama moja wiara jest chwiejna, a wierzę, że każde dobre słowo od Was ku niebu przyniesie mi ulgę.

Pozdrawiam,
J.
 
     
joanna83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-10, 10:58   

Masz moją modlitwę. Módl się też za żonę, bo na chwilę obecną jest to jedyne dobrodziejstwo jakie w tej sytuacji możesz dla niej zrobić.
 
     
Latika
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-12, 20:04   

Witaj Alives
rzeczywiście masz fajny nick :)

[quote]Powiedzcie mi proszę jak można tak żyć? Nie chcę rozstania, ale czuję, że nic z tym już chyba nie nie zrobię. Chciałbym mieć moc zatrzymania tego wszystkiego i uzdrowienia. Czuję się potwornie i beznadziejnie bezsilny. Czuję jakbym tracił wszystko. [quote]

Bardzo dużo widze podobieństwa jak u siebie,przynajmniej takiej bezsilności i beznadziejności sytuacji w tym momencie.Przykro mi,nic Ci fajnego nie poradzę ...ale wiedz,że chcę Ciebie wesprzeć w modlitwie i przelać w Ciebie jak najwiecej siły!!!Oby to miejsce, w którym się znajdujesz trwało jak najkrócej.
 
     
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-13, 17:29   

witaj i dam male swiadectwo :lol: jetsem zona agresora-alkocholika taka wybuchowa mnieszanka,po smierci 4 dziecka wszystko w trakcie ciazy-mam chorbe zakrzepowa,poszlam do aal-anonu 12 krokow ,nauczulam i ucze sie wrecz zyc,nie poddam sie juz i stawiam granice :shock: np nie ma picia przy dzieciach,i wiecie co maz zaczal nawet je przestzegac,nie obwoze go juz po imprezach chodze sama.Moze i dla ciebie cos dobrego kto wie.
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-13, 20:21   

Dość dawno temu nie postawiłeś granic. Poczytaj Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości". Czasami wyrazem miłości jest postawienie granic temu, kto krzywdzi.
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-13, 23:13   

alives napisał/a:
Ale wiem, że nie mogę się poddać. Chciałbym siebie odnaleźć. Nie stracić wiary w Boga. Odnaleźć go. Dać moim dzieciom z siebie wspaniałego ojca, który pokaże im, jak wspaniały jest świat i życie. Teraz jestem psychicznym wrakiem i pozwalam im grać na komputerze ile chcą, oglądać telewizję, bo sam nie mam siły zaproponować im coś innego.

Powiedzcie mi proszę jak żyć?


Witaj!
trochę przypomina mi zachowanie mojej żony :-) . Szczególnie kiedy nie chciało mi sie wracać do domu po pracy...
Poruszasz wiele watkow.
Naturalne jest ze wraz z zawarciem sakramentu zycie sie zmienia. Wiezi z przyjaciolmi zamieniasz na wiezi rodzinne.
Piszesz ze nic nie masz tylko dzieci... Zazdroszcze Ci tego. Chcialbym moc widziec swoje dzieci. rozmawiac z nimi. odrabiac lekcje z nimi...

Jak zyc?
0. Wychowanie i zycie dla Dzieci!!
1. Moj drogi koniecznie potrzebujesz grupy wsparcia. polecam ognisko Sychara.
2. Praca.
3. Uczestnictwo we Mszy Świętej (częste).

Zazdroszcze Ci. Trzymaj się !
 
     
alives
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-15, 23:34   

[quote="Latika"]Witaj Alives
rzeczywiście masz fajny nick :)

[quote]Powiedzcie mi proszę jak można tak żyć? Nie chcę rozstania, ale czuję, że nic z tym już chyba nie nie zrobię. Chciałbym mieć moc zatrzymania tego wszystkiego i uzdrowienia. Czuję się potwornie i beznadziejnie bezsilny. Czuję jakbym tracił wszystko.
Cytat:


Bardzo dużo widze podobieństwa jak u siebie,przynajmniej takiej bezsilności i beznadziejności sytuacji w tym momencie.Przykro mi,nic Ci fajnego nie poradzę ...ale wiedz,że chcę Ciebie wesprzeć w modlitwie i przelać w Ciebie jak najwiecej siły!!!Oby to miejsce, w którym się znajdujesz trwało jak najkrócej.


Nick to taka pamiątka z moich lat nastoletnich z czasów, gdy nie było internetu, a ja pisałem setki listów pod tym pseudonimem :)

Wiem, że emocje są jak fale: raz przychodzą dobre, a raz złe. Tylko te fale na amplitudzie życia jakieś za duże. Fakt, że dzięki temu forum, dzięki ludziom, którzy tutaj piszą, także dzięki Tobie i wszystkich waszych modlitwach, w które wierzę, w ostatnich dniach czuję się lepiej i mocniej. Nie wiem co czeka mnie i moją rodzinę. Mam tylko teraz jakby ustalony jakiś kierunek: coraz bardziej wiem, że muszę wzmocnić siebie, być silny wobec wszystkich złych rzeczy, które być może nas czekają i moje dzieci i czerpać siłę i energię od Boga, świata, ludzi i samych moich najmniejszych i najbliższych. I wiesz co? Coś dziwnego poczułem w sobie: poczułem współczucie dla mojej Żony, współczucie, że tak się dała wkręcić w jakieś swoje odmęty, że sama nie wie gdzie iść i wybrała taką a nie inną drogę. Myślę, że ją też to krzywdzi. Jeśli możecie: pomódlcie się za mną i za nią. Dziękuję Wam.
 
     
alives
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-20, 23:47   

Mam dosyć. Wybaczcie, ale dziś mam dosyć. Chciałbym, aby choć na chwilę zniknęła z mojego życia. Przestała mnie dręczyć. Doprowadzać moją psychikę do ruiny.
Mam dosyć.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8