Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Grzeszników upomnieć?
Autor Wiadomość
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 21:23   

Byłem u spowiedzi, czuję trochę niedosyt bo trudno w tak krótkim czasie wyłuszczyć wszystkie wątpliwości.
Już przed spowiedzią doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu. Głównie dlatego, że nie wierzę w skuteczność tego typu działań. Próby już były, nic to nie dało. Myślę, że w ten sposób nic już nie zrobię. Ksiądz odradza wszelkich prób kontaktu i ja się z tym głęboko zgadzam. Sobie mogę zaszkodzić. Moja rola już się skończyła. Teraz każdy odpowiada za siebie.
Zostaje modlitwa za całą trójkę, niech Pan działa. Niech pomoże też mi zepchnąć tę całą sprawę gdzieś na dno mojego mózgu, niech to już nie wraca.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 22:14   

A może trzeb
macko napisał/a:
Niech pomoże też mi zepchnąć tę całą sprawę gdzieś na dno mojego mózgu, niech to już nie wraca.

A ja bym temu pragnieniu się przyjrzała, bo to jest cenna informacja o Tobie, dlaczego to cię tak uwiera.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 22:36   

Cytat:
Ksiądz odradza wszelkich prób kontaktu i ja się z tym głęboko zgadzam. Sobie mogę zaszkodzić. Moja rola już się skończyła. Teraz każdy odpowiada za siebie.


Nareszcie dotarło :-) ...i koniec tematu.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 08:17   

macko napisał/a:
Byłem u spowiedzi, czuję trochę niedosyt bo trudno w tak krótkim czasie wyłuszczyć wszystkie wątpliwości


macko, przemyśl raz jeszcze kwestię stałego spowiednika i prowadzenie duchowe.
Ja już nawet nie jestem w stanie wyobrazić sobie szybkiej spowiedzi przed Mszą, z kolejką za mną i śpieszącym się spowiednikiem. Nigdy tego nie cierpiałam, dlatego rzadko w przeszłosci z tego korzystałam.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 09:21   

lena napisał/a:
Cytat:
Ksiądz odradza wszelkich prób kontaktu i ja się z tym głęboko zgadzam. Sobie mogę zaszkodzić. Moja rola już się skończyła. Teraz każdy odpowiada za siebie.


Nareszcie dotarło :-) ...i koniec tematu.


Dotrzeć dotarło, pierwsza cześć dotarła już dawno. Ale czy koniec tematu?
Demony w głowie ciągle się pojawiają.
Na szczęście jest modlitwa.
I jest żona. Wystarczy o niej pomyśleć i robi się ciepło, i nic nie jest już ważne.
Taki sposób sobie znalazłem na odgonienie złego :->
Pewnie lepiej by było, żeby to się w ogóle nie pojawiało, ale cóż, na razie taki lajf.

zenia1780 napisał/a:

macko, przemyśl raz jeszcze kwestię stałego spowiednika i prowadzenie duchowe.


Kwestia w sensie chęci i potrzeby przemyślana. Gorzej z wykonaniem. Jak to zrobić?
To chyba powinna być osoba, której zaufam całkowicie. Nie znam nikogo takiego.
Słabo sobie wyobrażam stawienie się na plebanii i poproszenie o coś takiego.
W momentach największego załamania byłem u mojego proboszcza 2krotnie.
To dobry i mądry ksiądz, wywaliłem przed nim wszystko co miałem. Było ok, ale nie dostrzegłem zachęty do czegoś dalej. Byłem wtedy w kiepskim stanie, po ludzku takich ludzi się unika.
Jest jeszcze ksiądz, którego lubiłem i ceniłem, ale to było > 20 lat temu jeszcze w czasach szkolnych. Zdobyłem już kontakt, ale nie wiem. Mam tak po prostu pójść? A jeśli okaże się, że nie potrafię przed nim się otworzyć? Czy to nie powinno wyjść jakoś naturalnie?
Jak zawiązanie czegoś w rodzaju przyjaźni?
Nie wiem :-(
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 09:47   

Proś Boga o spowiednika, takiego jak Bóg by chciał dla Ciebie, niekoniecznie takiego jakby Tobie się podobał. Bóg dał św. Faustynie spowiednika, który nie bardzo jej pasował ks. Sopoćko.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 09:50   

macko napisał/a:
lena napisał/a:
Cytat:
Ksiądz odradza wszelkich prób kontaktu i ja się z tym głęboko zgadzam. Sobie mogę zaszkodzić. Moja rola już się skończyła. Teraz każdy odpowiada za siebie.


Nareszcie dotarło :-) ...i koniec tematu.


Dotrzeć dotarło, pierwsza cześć dotarła już dawno. Ale czy koniec tematu?
Demony w głowie ciągle się pojawiają.
Na szczęście jest modlitwa.
I jest żona. Wystarczy o niej pomyśleć i robi się ciepło, i nic nie jest już ważne.
Taki sposób sobie znalazłem na odgonienie złego :->
Pewnie lepiej by było, żeby to się w ogóle nie pojawiało, ale cóż, na razie taki lajf.


Mam wrażenie, że robi Ci się ciepło gdy myślisz o tamtej kobiecie, stąd pewnie
wielka chęć jej "ratowania" ;)
Tak nawiasem wciąganie żony do tego emocjonalnego trójkąta (mam na myśli stray trójką, a nie ten nowy) nie jest w porządku.
W sumie to nic dziwnego nie ma w tej całej sytuacji.
Facet - samiec alfa lubi mieć pod kontrolą całe stadko a nie tylko jedną owieczkę.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 10:26   

macko napisał/a:
Mam tak po prostu pójść?


Ja sobie tego inaczej nie wyobrażam.
W moim przypadku było tak, ze poprosiła ksiedza (pierwszego z mojej listy ew. spowiedników) o spowiedź genaralna i równoczesnie zapytałam, czy zgodziłby się być moim stałym spowiednikiem. Po krótce opowiedziałam co jest powodem takiej mojej decyzji. Nie wyobrazam sobie aby stały spowiednik, nie znał zarówno mojej przeszłości jak i teraźniejszosci (historii choroby). Ale tak jest w moim odczuciu, Ty możesz mieć inaczej.
Prowadzenie duchowe wyszło po jakichś kilku spowiedziach w przeciagu roku i bynajmniej ta osoba mnie do tego nie zachęcała. To była moja prośba do niego w momencie kiedy zobaczyłąm, ze jestem bardzo nieuporządkowana w sferze duchowości, zestawienia świata zewnętrznego z rozwijajaca się we mnie wiarą (jestem neofitką)
tereska napisał/a:
Faustynie spowiednika, który nie bardzo jej pasował


Coś w tym jest. Mnie też na początku nie do końca pasował ten człowiek, już w momencie kiedy go prosiłam o stałe spowiednictwo. Znałam go dosć trochę wcześniej i prawdę mówiąc nigdy nie rozumiałam co miał na mysli kiedy cos mówił, a nie uważałam sie znowu za az tak głupią (wcześniej kiedyć przy okazji jakiegos zebrania rodziców po godzinnym zebraniu wyszłam nie mając pojecia co ten człowiek przez godzine mówił i co chciał wogóle powiedzieć :shock: ).
Teraz widzę, ze to tak naprawdę nie człowiek, ale DŚ prowadzi w tym wszystkim zarówno jego jak mnie.

macko napisał/a:
A jeśli okaże się, że nie potrafię przed nim się otworzyć?


To jest oczywisty lęk i obawa. Każdy chyba go ma. Jeśli nie sprawdzisz, to skąd mozesz wiedzieć?
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 11:08   

Cytat:
Mam wrażenie, że robi Ci się ciepło gdy myślisz o tamtej kobiecie, stąd pewnie
wielka chęć jej "ratowania" ;)


Było już z 10 razy, nuda, ale zawsze warto powtórzyć, prawda? Może uda się kopnąć.
Masz do napisania coś konstruktywnego?
Tak, [cenzura], robiło mi się ciepło.
Teraz efektem tego "ciepło" nie jest już nic przyjemnego ale złość, ból.
Nie chcę tego, ale to jest/bywa. Wiesz jak się pozbyć?

Twoje rozumowanie jest trywialne. Szydź sobie do woli.
Ludzie są czarni albo biali. Samce alfa mają tylko chęć wykorzystania, która
wyklucza ludzkie uczucia.


Cytat:
Facet - samiec alfa lubi mieć pod kontrolą całe stadko a nie tylko jedną owieczkę.


Doprawdy, złota myśl.
A ja nie chcę mieć pod kontrolą siebie.
Potrafisz pomóc?

Nie ma jak przeczytać zjadliwe komentarze, które nic nie wnoszą.


Modlę się o ojca, który jest śmiertelnie chory na przerażająca chorobę i na dodatek złamał kręgosłup.
Modlę się o siłę dla matki, żeby mogła to wszystko znieść.
Modlę się o to żeby ojciec dał radę pojednać się Bogiem zanim odejdzie.
Modlę się o teścia i teściową, żonę i wszystkich, którzy czekają z niepokojem na wynik badania guza teścia.
Modlę się jak Dulska i pies ogrodnika za byłą kochankę, jej męża i domniemanego kochanka.
Modlę się o to żeby żona mnie jeszcze wytrzymała, żebym potrafił znowu być przynajmniej taki jak byłem zanim to wszystko się stało.
Modlę się o łaskę wybaczenia koledze żony, który próbował stać się kimś więcej niż kolegą.
Modlę się o znajomą z tego forum, która o to prosiła i za parę innych osób.
Modlę się o ulgę dla mojego zmęczonego łba.
To i mogę się pomodlić się o dobrego spowiednika.
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-21, 12:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 13:27   

Macko

Mogę Ci powiedzieć tylko tyle...Jezus taki nie jest...nie patrzy na Ciebie jak na sprawcę.
Powiem szczerze ,że to przekracza ludzkie rozumowanie. Jezus szuka miejsca w którym stałeś się ofiarą. Twój czyn jest uświadomiony i zatopiony w Bożym Miłosierdziu, nikt nie ma prawa nim się krzepić i podnosić swoje ego...Oskarżyciel oznacza słowo DIABEŁ. Nie oskarżaj się sam nawet jeśli inni to robią. Oskarżaj się jedynie przed Bogiem. Jeśli nosisz ból i wspomnienia , to są to konsekwencje. Warto jeśli Ciebie to dręczy powiedzieć w konfesjonale ,że sobie z tym nie radzisz, dlatego ,że będzie się to przelewało na życie codzienne, małżeńskie również niekoniecznie w uświadomiony sposób.Jeśli Bóg Ci przebacza to i wspiera , pamiętaj.
Nie szukaj spowiednika i kierownika duchowego którego lubisz, relacja koniecznie musi być wyjątkowo powściągliwa pod każdym względem dla Twojego dobra.W końcu na swoim zdrowiu Ci zależy , a anie na osobie która będzie się uśmiechała i głaskała po głowie.
Mam małą prośbę...nie daj się prowokować do takiego stopnia ,ze dajesz upust słowom, nie koniecznie trzeba się obnosić ze swoim bólem w ten sposób, myślę ,że moderacja coś konkretnie zrobi z prowokacjami.
https://www.youtube.com/watch?v=MjVMsP9SXk8

Macko , proszę o modlitwie , tez jej potrzebuje, swoją ofiaruję również .
Niech Pan Błogosławi Wam małżonkom.
pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-21, 14:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-21, 15:55   

Mirela, masz moją modlitwę.
Dziękuję.
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 12:26   

Myślę ,że oboje z żoną znajdziecie spowiednika
Może się przydać
"Józef Augustyn SJ

1. W spowiedzi jest niezwykłą łaską, iż mogę usłyszeć, po wyznaniu moich niewierności i grzechów, jednoznacznie brzmiące słowa: "I ja odpuszczam Ci grzechy w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego." Są one tarczą obronną przeciwko zwątpieniu w miłosierdzie i dobroć Boga. Jakkolwiek przypadkowe, niezręczne czy wręcz raniące byłyby wszystkie inne słowa księdza wypowiedziane w czasie spowiedzi, to jedno zdanie wymawiane jest zawsze z namaszczenia Ducha Świętego. Te słowa są zawsze prawdziwe i koją ból związany z grzechem.

2. Przez wiele lat spowiedź była jednak dla mnie trudnym obowiązkiem. Zbytnie "zobowiązania moralne" przeżywane wewnętrznie przytłaczały moje kruche doświadczenie Boga i Jego miłości. Spowiedź była bardziej sądem Boskim i kościelnym nad biednym i zawstydzonym grzesznikiem niż radosnym powrotem do miłosiernego Ojca. Takie przeżywanie spowiedzi wynikało z wielu przyczyn, wśród których najważniejsze może były koncentracja na własnej kruchości moralnej oraz niedojrzałe sumienie. Wstyd przed sobą i przed spowiednikiem odbierał mi długo radość przeżywania sakramentu pojednania. Mimo to spowiedź budziła zawsze moje zaufanie i ceniłem ją sobie bardzo.

Na łaskę spowiadania się z radością czekałem dość długo. Odkrycie prawdy, że Bóg kocha mnie jako grzesznika, pozwoliło mi dostrzec, iż spowiedź jest spotkaniem z miłosierdziem przebaczającego Ojca. Wewnętrzne światło, iż miłość Boża jest większa od mojego grzechu, było w pewnym dniu rekolekcji tak mocne, iż kazało mi uklęknąć w szczerym polu i dziękować za nie Dobremu Bogu na kolanach. Powoli odkrywałem inny wymiar sakramentu pojednania. Spowiedź stała się z czasem miejscem wyzwolenia wewnętrznego, oczyszczenia i odzyskiwania poczucia własnej godności.

3. Nie czułem się w konfesjonale zraniony, choć wiele razy czułem się trochę samotny, miałem bowiem wrażenie, iż spowiednik tak naprawdę nie rozumie tego, o czym do niego mówię. Z perspektywy dziesiątek lat korzystania ze spowiedzi mogę powiedzieć, iż wiele razy niedojrzałość mojego sumienia utwierdzana była przez spowiedników, z czego w danym momencie nie zdawałem sobie sprawy. A mimo to nie straciłem nigdy "rozsądku" w moralnej ocenie moich grzechów i słabości. Jestem świadom, iż zawdzięczam to z jednej strony "łasce sakramentu pojednania", która potrafi przebić się przez niedojrzałość sumienia spowiednika; z drugiej zaś postawie wewnętrznej szczerości.

Było mi jednak dane spotkać w moim życiu kilku niezwykłych spowiedników, którym "moje kruche wówczas sumienie" wiele zawdzięcza. To dzięki nim wzrastała stopniowo moja większa pewność wewnętrzna i zaufanie do własnej oceny sumienia. Zasadnicze przełomy w dojrzewaniu sumienia oraz w przeżywaniu sakramentu spowiedzi były związane z postawą spowiednika oraz z jego wnikliwym i mądrym słowem.

Cennym darem, jaki otrzymałem od pewnego spowiednika, było to, iż szczerze i wprost powiedział mi, w jaki sposób on sam rozwiązuje w sumieniu problemy, którymi się z nim dzieliłem. Wobec niepewności mojego sumienia był to z jego strony niezwykły gest ludzkiej hojności. Być może nie był świadom daru, który mi wówczas ofiarował. Był to dla mnie znak jego wielkiego zaufania do mnie. Pomyślałem wówczas: jeżeli człowiek tak bardzo mi zaufał, to o ileż bardziej ufa mi sam Bóg. Pewność sumienia, którą wówczas zyskałem, nie mogła być łatwo zmącona.

4. Obecnie niezwykle cenię sobie to, iż mój spowiednik ma dla mnie czas. Tyle czasu, ile potrzebuję. Czas ten bywa wypełniony także chwilami ciszy. Dłuższa chwila ciszy, jaka następuje po wyznaniu moich grzechów, jest naturalnym zaproszeniem do modlitwy. Odbieram ją jako zaproszenie do prośby o przebaczenie Boga. Ta chwila ciszy jest - jak przypuszczam - potrzebna nie tylko mnie jako penitentowi, ale także jemu jako spowiednikowi. Spowiednik potrzebuje zdrowego dystansu do grzechów i problemów penitenta.

Od wielu lat spowiedź jest dla mnie nie tylko czasem wyznania grzechów, ale także czasem rozeznania duchowego. Wyznaję przed spowiednikiem nie tylko moje słabości i zaniedbania, ale także moje wątpliwości, niepokoje, niebezpieczeństwa i pokusy. Ludzkie ułomności i słabości są ściśle powiązane z wewnętrznym chaosem, który - choć nie jest jeszcze grzechem - to jednak stopniowo tworzy "środowisko dla grzechu". Spowiedź przeżywam jako wielkie wsparcie, nie tylko duchowe, ale także ludzkie.

5. Mam świadomość, iż sam jako kapłan najbardziej sprawdzam się w konfesjonale. Spowiadanie jest dla mnie zawsze posługą wymagającą, trudną. Do dzisiaj bardzo trudno jest mi wymierzyć, co z wyznawanych grzechów penitenta powinienem pominąć milczeniem, oddając jedynie samemu Bogu, a kiedy powiedzieć mu życzliwie, ale jednoznacznie: "idź i nie grzesz".

Nierzadko czuję się obciążony grzechami penitenta. I choć staram się sobie mówić, iż jestem jedynie "nieużytecznym sługą", to jednak cudzy grzech mnie dotyka. Najbardziej bolesne są dla mnie takie sytuacje, w których penitent - krzywdząc ciężko innych, stając się powodem zgorszenia, mówi o swoich grzechach w sposób dziwnie lekki. Kiedy penitent nie czuje ciężaru swoich grzechów, ja sam czuję się przygnieciony ich ciężarem. W pierwszych latach mojego kapłaństwa po pewnej "ciężkiej spowiedzi" doświadczyłem wewnętrznego buntu. Można by go wyrazić w pytaniu: "Dlaczego mam słuchać tych ludzkich okropności?" Wyszedłem z konfesjonału i poszedłem "w miasto". Na ulicy przyszło otrzeźwienie, wewnętrzne światło: "Taka jest właśnie twoja rola." Spowiadanie innych wymaga wielkiej wiary i wielkiej pokory. Jeżeli spowiadamy ludzi powierzchownie, to nie dlatego, iż jesteśmy zmęczeni, przepracowani lub też brakuje nam czasu, ale dlatego, że brak nam wiary w miłosierdzie Boga.

6. Lubię spowiadać się i spowiadać penitentów poza konfesjonałem. Daje to bowiem możliwość bardziej osobowego, braterskiego spotkania. W razie potrzeby łatwiej wywiązuje się rozmowa mająca charakter kierownictwa duchowego. Prawo kanoniczne wydane w 1983 roku jest pod tym względem jeszcze dość rygorystyczne. Twierdzi bowiem, iż "spowiedzi nie należy przyjmować poza konfesjonałem, z wyjątkiem uzasadnionej przyczyny" (Kan. 964). Stąd też ze zdziwieniem i radością przeczytałem słowa Jana Pawła II powiedziane do członków Penitencjarii Apostolskiej: "Pragnę przypomnieć, że nie należy narzucać penitentowi własnych upodobań, lecz szanować jego wrażliwość i prawo do wyboru sposobu spowiadania się: twarzą w twarz lub poprzez kratki konfesjonału." Uważam jednak, iż szkodliwe jest robienie "krucjaty" przeciwko konfesjonałom. Wielu wiernych lubi spowiadać się w konfesjonale, co pozwala im zachować większą anonimowość. Kościół daje im do niej prawo i trzeba to uszanować."

http://www.opoka.org.pl/b...a_spowiedz.html
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 14:20   

Dziękuje Mirelo, za zamieszczenie tej wypowiedzi.
W wielu punktach moje odczucia są podobne do tych, które opisuje J. Augustyn SJ.
Ja również bardzo cenię sobie to, ze spowiednik ma dla mnie tyle czasu ile potrzebuję, a spowiedź "twarzą w twarz" ma zupełnie inny charakter...
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 15:37   

Dziękuję.

Póki co czuję się dobrze. Nie powiem, że złe uczucia zupełnie zniknęły, ale dużo łatwiej jest mi je gasić. Liczę, że z czasem to całkiem zniknie, na razie będę gasił :->

Dziękuję Bogu za żonę i jej wsparcie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10