Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Grzeszników upomnieć?
Autor Wiadomość
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-19, 19:42   

macko napisał/a:
"będzie", "byłeś" - widzisz?

Mieszasz myślowo dwa czasy, jak dwa różne systemy walutowe.

Nic nie mieszam:czasy sa właściwe

będziesz naprawiać relacje swojej byłej sympatii.. w sytuacji gdy byłeś kiedyś sam w takiej relacji...
jakie tu mylenie czasów????
dla mnie raczej fakty-i to niezbyt celne jak na wykonanie
macko napisał/a:
Rozumiem, że wg Ciebie tego typu działania są zarezerwowane wyłączenie dla ludzi bez grzechu.

O czym ja tu w ogóle dyskutuję??!!!

Nie są ani zaklepane -ani zarezerwowane.
Jedynie niezręcznie wygląda autorytet -człek jaki sam miał z tym problemy.
I nie wiem czemu do do ciebie nie dociera :roll:
macko napisał/a:
I co jest w nim nie tak?

Ano jest tak -jak sam piszesz i zapisałeś pod Nickiem.
Dlatego że jest tak to skup się nad nim,pielęgnuj je,działaj tak by nigdy nie nadwyrężyć zaufania zony.
W sumie to masz super zonę!!!
Wyrozumiała i rozsądną-zapewne kochająca i ceniąca to co ma.
Dla porównania podpowiem ci jedno-dla wielu zon zdrada emocjonalna jest na równi ze zdradą fizyczną.
I u wielu zon za coś podobnego klient (w sensie mąz) nie ma tak gładko i w mig odpusczone.
Zatem szanuj co masz jak napisała Lena nie właz w ...
i pojmij skoro sam miałeś za kołnierzem
to kiepskim jesteś przykładem na nauki moralne.
Nikt nie skresla cie jako człowieka-i to zrozum.
Ale czyny twoje były nie pierwszego sortu-i na zadośćuczynienie czynów trza czasu

pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-19, 23:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Olga1968
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-19, 20:02   

A ja napiszę krótko. Uważam, że jesteś ostatnią osobą, która powinna upomnieć swoją byłą kochankę w tym temacie. Czytając Twoje posty, nasunęło mi się jedno. Nie chodzi Ci o to, że ona się niemoralnie prowadzi, tylko gul Ci skacze, że ma kolejnego faceta. Nie wyleczyłeś się jak widać z zauroczenia tą kobietą i tu Cię boli, a nie to, że ona sie prowadzi tak a nie inaczej. Mogę tylko współczuć Twojej żonie.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-19, 22:13   

Myślę, że warto odpuścić i nie nad interpretowywać wypowiedzi Maćka. Jest szczery, nawet jeśli coś tam jest jeszcze na dnie, to po co robić z tego halo.
Po co szukać dziury w całym?

Macku

Jeśli chcesz i czujesz taką potrzebę, to porozmawiaj i upomnij. Dziury w niebie z tego nie będzie, choć efekt może być kiepski. Ja raczej porozmawiałabym z tym kolegą i uczciwie powiedziałabym, że Ty byłeś w jego sytuacji, więc masz doświadczenie i wiesz o czym mówisz. A co on z tej Twojej wypowiedzi wyjmie, to cóż... jego sprawa.
I tyle.
To tylko oczywiście moje zdanie.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 00:02   

Olga1968 napisał/a:
A ja napiszę krótko. Uważam, że jesteś ostatnią osobą, która powinna upomnieć swoją byłą kochankę w tym temacie.


Przypuszczalnie jestem jedyną osobą, która może upomnieć, zatem będąc ostatnią jestem jednocześnie pierwszą ;-)
Poza tym nie ją chcę/niechcę upomnieć. Z nią nawet jakbym chciał to nie mogę gadać (było już o tym).

Cytat:
Czytając Twoje posty, nasunęło mi się jedno. Nie chodzi Ci o to, że ona się niemoralnie prowadzi, tylko gul Ci skacze, że ma kolejnego faceta. Nie wyleczyłeś się jak widać z zauroczenia tą kobietą i tu Cię boli, a nie to, że ona sie prowadzi tak a nie inaczej. Mogę tylko współczuć Twojej żonie.


Nie jestem zauroczony. Czy mi gul skacze? W sensie, że chciałbym być na miejscu tamtego kolesia? Jakbym chciał, to pewnie bym był. Miałem na talerzu. Podjąłem inną decyzję i się jej trzymam.

Przekazałem żonie wyrazy współczucia. Odpowiedź: "i po co ty z nimi piszesz?".

Mam wrażenie że wiele osób tutaj ma kłopoty z oddzieleniem emocji od rozumowania.
Może to kwestia tego, że moje przewinienia mogą się kojarzyć z osobistymi krzywdami.
Jest szufladkowanie w najbardziej oczywisty z możliwych sposobów :-(
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 00:09   

A ja mam pytanie, dlaczego grzeszknik (patrz np.macko), który rozpoznał i uznał swój grzech, wyznał go na spowiedzi, uzyskał za niego odpuszczenie (zakładajac, ze tak właśnie było), zobaczył ile zła i bólu tym swoim grzechem sprawił sobie i innym, zadośćuczynia, nie może "napominać" innych błądzących w taki sam sposób?
Owszem, istotne jest aby rozpoznac w sobie faktyczne powody takiego napominania, dlatego rozmowa a Kapłanem. Jesli jednak otwarcie potrafimy przyznac sie przed soba i swiatem do własnych błedów i niedomagań ( zwłaszcza jeśli napominamy w tej kwestii, w której sami grzeszyliśmy), to czy to jest od razu taka podwójna moralnosć?
Mnie się tak nie wydaje...

http://www.langustanapalmie.pl/2014

09 II 2014 | V niedziela zwykła | Żarówki i przyprawy, czyli po co światu chrześcijanin



macko napisał/a:
meg-pl napisał/a:
widzisz belkę w oku innych a nie widzisz drzazgi w swoim..i nawet nie chcesz jej dostrzec, bo Ciebie może i trochę uwiera ale żona mówi,że da sie z tym żyć wiec po co ruszać..prawda?


Moim zdaniem widzę jedno i drugie.
Powiedz mi co mam zrobić. Co mam ruszać?


Ten cytat brzmi nieco inaczej ;-)

1 Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. 2 Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. 3 Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? 4 Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? 5 Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.
Mateusz 7. 1-5)


I w samej wypowiedzi Jezusa juz jest zawarta odpowiedź na Twoje pytanie macko.
Taka własnie jest kolejność. Zaczynasz od siebie. Zawsze.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 00:12   

DHL1 napisał/a:

to kiepskim jesteś przykładem na nauki moralne.


Jestem przykładem dość dobrym, że nie warto tak robić.
Mogę nawet zaprezentować dokumentację lekarską ;-)
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 09:14   

zenia1780 napisał/a:
A ja mam pytanie, dlaczego grzeszknik (patrz np.macko), który rozpoznał i uznał swój grzech, wyznał go na spowiedzi, uzyskał za niego odpuszczenie (zakładajac, ze tak właśnie było), zobaczył ile zła i bólu tym swoim grzechem sprawił sobie i innym, zadośćuczynia, nie może "napominać" innych błądzących w taki sam sposób?

Innych jak najbardziej......patrz dalej :innych relacji tego typu , przyjmując i biorąc pod uwagę że stanięcie do pionu było szczere i prawdziwe-a za takie to przyjmuje skoro facet pisze tu na forum.
Pytanie tylko czy to samemu mu będzie pomagać(ale to już do przemyślenia dla Maćka).
Natomiast tak konkretna sprawa ,ten konkretny przypadek-jest mało wiarygodny.
Dlaczego??
Ponieważ sam w tym tkwił,sam to przyjmował i tolerował,samemu mu nie przeszkadzało,dla niego samego nie stanowaiło to problemu w krzywdzie i sprawach moralnych.
czy w tym konkretnym przypadku -biorąc nawet pod uwagę to że się nawrócił -może stanowić przykład???
Ja myślę że akurat nie(ale to moje zdanie)

macko napisał/a:
Jestem przykładem dość dobrym, że nie warto tak robić.

Mogę nawet zaprezentować dokumentację lekarską

Jesteś!!
i jak napisałem powyżej dla olbrzymiej rzezy błądzących.....
Jak każdy jaki powstał z czegoś tam(nazwijmy bagienka)

Ale w relacjach tych w jakich się siedziało(najbliższych) trudno uwierzyć w coś
-nagle i spontanicznie,szczególnie gdy kiedyś cos miało się gdzieś.
To jest moje zdanie -a ty zrobisz z tym co będziesz chciał

pozdrawiam
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 09:32   

macko napisał/a:
Mam wrażenie że wiele osób tutaj ma kłopoty z oddzieleniem emocji od rozumowania.

Może to kwestia tego, że moje przewinienia mogą się kojarzyć z osobistymi krzywdami.

Jest szufladkowanie w najbardziej oczywisty z możliwych sposobów

Maćko a z czym tobie się kojarzy???

Napiszę ci co ja bym zrobił w takim przypadku -może będzie łatwiej .
Zakładam że kiedyś tam był bym wplatany w dziwne relacje,zakłądam że z czasem zobaczył bym że te relacje sa złe,zakłądam że udaje mi się wyplątać z tych relacji i normalnie zyc,zakłądam że moja zona wiedząc o tych relacjach odpuszca mi -daruje i wierzy że zbłądziłem ale chce jak najlepiej.
Co robie w tej sytauacji???

Nie wplątuj się nigdy więcej w cos podobnego,nie krążę wokół tej sytauacji nawet pod byle jakim pozorem.
Wykorzystuje to co dał mi Bóg i przychylność żony na zmiany.
Pamietając że w jakiś sposób ta dana relacja nawaliłem w relacjach z zona jako ten zmieniony i kochający mąz -nie wchodzę w nic co podług mnie ma szanse ja w jakikolwiek sposób urazić......

Maćko ja bym tak zrobił....tzn

wybrał co dla mnie jest najbardziej istotne...a w tym przypadku to
że zona uwierzyła mi i kocha mnie i dała mi szansę...

I w odpowiedzi na twoje stwierdzenie..nie patrze emocjami na twoja sparwe bo daleka jest od moich problemów....
jedynie oceniam to stojąc z boku i w nijaki sposób nie związany z tym

pozdrawiam
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 09:36   

zenia1780 napisał/a:
A ja mam pytanie, dlaczego grzeszknik (patrz np.macko), który rozpoznał i uznał swój grzech, wyznał go na spowiedzi, uzyskał za niego odpuszczenie (zakładajac, ze tak właśnie było), zobaczył ile zła i bólu tym swoim grzechem sprawił sobie i innym, zadośćuczynia, nie może "napominać" innych błądzących w taki sam sposób?
Owszem, istotne jest aby rozpoznac w sobie faktyczne powody takiego napominania, dlatego rozmowa a Kapłanem. Jesli jednak otwarcie potrafimy przyznac sie przed soba i swiatem do własnych błedów i niedomagań ( zwłaszcza jeśli napominamy w tej kwestii, w której sami grzeszyliśmy), to czy to jest od razu taka podwójna moralnosć?
Mnie się tak nie wydaje...


Witaj

Nie wiem czy tak od razu podwójna moralność...i czy nam to osądzać? Warto stwierdzić fakty.
Uderzający fakt dla mnie osobiście, chce napomnieć o czymś do czego nie ma pewności ,że tak jest, zwyczajnie jest to przypuszczenie. Różnica jest więc w uświadamianiu kogoś a napominaniu i przede wszystkim przyjrzeniu się źródła samego przypuszczenia w samym sobie.
Z drugiej strony poruszyłaś coś ważnego zadośćuczynienie.To kolejna sprawa do poruszenia osobiście w konfesjonale. Osoba obiektywnie patrząca z zewnątrz może nam pomóc. Pewniej przyjąć słowo autorytetu duchownego niż tutaj osób piszących, bo on wprowadza pokój , a nie zamieszanie. Czasem posiadamy nieuświadomione intencje i nawet jak grzebiemy to ich od razu nie wygrzebiemy nawet osoby , które radzą powinny badać swoja intencję, nie tylko sama osoba zainteresowana.
„Duchowość komunii to zdolność odczuwania więzi z bratem w wierze, postrzegania go jako „kogoś bliskiego”, co pozwala dzielić jego radości i cierpienia, odgadywać jego pragnienia i zaspokajać jego potrzeby, ofiarować mu prawdziwą i głęboką przyjaźń. Duchowość komunii to także zdolność dostrzegania w drugim człowieku przede wszystkim tego, co jest w nim pozytywne, a co należy czynić i cenić jako dar Boży.... to umiejętność „uczynienia miejsca” bratu, wzajemnego „noszenia brzemion” i odrzucania pokus egoizmu, które nieustannie nam zagrażają, rodząc rywalizację, bezwzględne dążenie do kariery, nieufność” (NMI, 43).

Najbardziej jednak umyka nam konieczność naprawy tego, co grzech zniszczył w nas samych. Każdy grzech, niezależnie od szkód wyrządzonych innym, pozostawia skutki w naszym własnym życiu. Potrzebuję zatem szukania sposobów na duchową terapię — uzdrowienie swojego wnętrza. Człowiek, który w wypadku złamał nogę, nie jest w stanie wprowadzić w życie żadnego ze swoich planów na przyszłość, dopóki nie wyjdzie ze szpitala. A nawet wtedy czeka go jeszcze żmudna fizjoterapia. Nikt z nas nie jest w stanie podjąć skutecznego postanowienia poprawy, jeśli nie robi nic ze skutkami swoich wcześniejszych decyzji. Zadośćuczynienie zatem, oprócz tego co potrzebuję naprawić na zewnątrz, oznacza zawsze „duchowy remont” samego siebie.

Uważam ,że Słowo Boże jest Żywe dla każdego z nas z osobna na daną chwilę, to ma ogromne znaczenie w rozeznawaniu, a nie w uogólnianiu, czy gdybaniu.

pozdrawiam
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 11:33   

Mirelo nie na darmo zostało powiedziane

zostawmy Bogu co boskie -a cesarzowi co cesarskie.
I wydaje mi się że w tym konkretnym przypadku tak do tego należy podejść

gdzie strona Boska-a gdzie cesarska.
A tam gdzie cesarska oddzielając uniesienie boskie -spojrzeć jak w tej cesarskiej relacji to wygląda moralnie.
Mam takie wrażenie że czasem zapominane jest to że w świecie w jakim zyjemy jest
część poswięcona Bogu i część poświęcona cesarzowi

pozdrawiam
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 12:24   

To jak z Ewangeliczną Martą i Marią , równowaga musi być :-P
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 12:58   

DHL1 napisał/a:

Nie wplątuj się nigdy więcej w cos podobnego,nie krążę wokół tej sytauacji nawet pod byle jakim pozorem.
Wykorzystuje to co dał mi Bóg i przychylność żony na zmiany.
Pamietając że w jakiś sposób ta dana relacja nawaliłem w relacjach z zona jako ten zmieniony i kochający mąz -nie wchodzę w nic co podług mnie ma szanse ja w jakikolwiek sposób urazić......


Decyzja, że tak właśnie będzie zapadła już dawno i staram się tego trzymać.
Rozumiem, że uważasz, że to co chodzi mi po głowie może urazić moją żonę.
Na tyle na ile jestem to sprawdzić, to nie. Żona wie dokładnie co się ze mną dzieje, byliśmy bardzo, bardzo blisko przez ten cały trudny czas. Rozmawiamy o tym problemie i mam wsparcie. Żona pokazuje jak absolutnie wyjątkową jest osobą.

I jeszcze do tego co napisałeś wcześniej: to nie jest tak, że mi nie przeszkadzało to co robiłem. Przeszkadzało. To były dwie bardzo silne siły ciągnące w przeciwnych kierunkach.
Przegrałem z tą złą siłą na jakiś czas, z tym pierwotne, złe i co niestety gdzieś tam we mnie ciągle siedzi. Gdyby mi to nie przeszkadzało, to nie skończyłoby się dla mnie tak kiepsko.

Jestem świadomy belki w moim oku. To głównie dlatego tu jestem.
Ta siła zła jest. Słyszę ten szept Szatana prosto w moje ucho. Mam tego serdecznie dosyć, ja tego nie szukam, nie chcę tego!!!
Jest coś takiego jak ego i superego (o ile nie mieszam pojęć). W moim ego jest coś skopane i jednocześnie superego jest na tyle mocne żeby doprowadzać mnie do wariacji.
Tu nawet nie chodzi o tę kobietę, to nie to, że ja jestem zakochany/zauroczony czy coś tam. Ona była czymś w rodzaju chwilowego ujścia tego czegoś, jakimś wyzwalaczem dla tego zła we mnie. Moje uczucia w stosunku do tej kobiety są bardzo sprzeczne. Jest i spora niechęć, bo nie tylko ja jestem winny temu zamieszaniu! Jest też ślad tych złych pragnień, ale też jest coś czystego - coś w rodzaju przyjaźni, z której wynika odpowiedzialność i potrzeba pomocy/naprawienia. Zabawne, że najchętniej nazywałem ją Siostrą :-(
Mniej więcej tak to wygląda. Modlę się jak umiem o wyprostowanie tego.

Belka jest. Tyle, że dalej nie wiem czy ta belka zwalnia mnie z odpowiedzialności.
"Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu".
Powtarzam, jestem przekonany, że nie ma NIKOGO innego w pobliżu tej kobiety, kto może przypomnieć o nauce Jezusa. Ja się słabo czuję na siłach. Zapewne najlepiej byłoby dla mnie po prostu o tym zapomnieć i zająć się swoimi problemami. Tyle, że to oznacza tyle co "smaż się w piekle jeśli tak bardzo tego chcesz, nie moja sprawa".

Jestem tam gdzie byłem tyle, że jeszcze bardziej zmęczony tym tematem :-(
A jeszcze rok temu byłem zwykłym, wesołym, prostolinijnym kolesiem. I po co mi to było??? Wehikuł czasu to byłby cud ;-)

Pójdę dzisiaj do spowiedzi. A jutro znowu upadnę :-(
Dziękuję za zainteresowanie. Dobrze, że jesteście :)

Maciek

Ps. Może kiedyś napiszę jak skończył się ten mój romans/nie romans. Historia dosyć niesamowita.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 15:22   

Maćku nie wiem czy dobrze kalkuluję... :roll:
ale gdyby mi na ramieniu siedział ten: :evil: i szeptał
-a mając świadomość tego że szepce.
Konkretny temat bym odpuścił-choćby dlatego.
Ale jak wspomniałem wcześniej -to ja i taki był by mój wybór.
a ja to ja -ty to ty.
I każdy robi to co podług jego sumienia

I powtórzę:
zonę masz jak skarb-nie przeciągaj struny-bo nigdy nie wiadomo kiedyś się przegnie.
Jak pisałem moja sytuacja jest różna od twojej-ale mimo to ma szanse pokazać coś ,co staje się efektem czegoś.
Moja żona przeciągnęła strunę -mimo wielu lat zrozumienia, wielu lat okazywania że jest poziom wytrzymałości.
W efekcie tego co???
dziś powoli zamykają się we mnie drzwi ..furty.. i rozpadają mosty

pozdrawiam
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-20, 19:25   

No to może na spokojnie napisz list do niej lub do niego, a może do obojga, skonsultuj z żoną jego treść , może tez z osobą duchowną, przemódl i wyślij . I koniec i po sprawie. Upomnienie się dokona, a co oni z tym zrobią to już ich sumienie. Tylko zaznacz, że nie oczekujesz odpowiedzi. I ewentualnie przeproś jeśli posądzenia mogłyby być niesłuszne.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 10