Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Grzeszników upomnieć?
Autor Wiadomość
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-17, 16:01   

Macko,

gdybym była Twoją żoną i nieopatrznie dowiedziałabym że chcesz przeszkodzić romansowi swojej byłej kochanki, która jak piszesz, jest :shock: /była Ci bliska, to wiesz co bym pomyślała? Zresztą możesz zapytać swojej żony. A tak w ogóle żona wie co Ci chodzi po głowie? Nie sądzę byś się z nią dzielił swoimi pomysłami dot. uratowania byłej kochanki od grzechu.

Mam obawy czy Twoje intencje są tak oczywiste jak próbujesz nam tu przekazać, czy jednak, choć może być to całkowicie podświadome ta kobieta w jakichś sposób wciąż Cię obchodzi.
Biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej Ty mogłeś być realną przyczyną rozpadu jej małżeństwa, zabrzmiałoby to nadzwyczaj groteskowo.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-17, 16:24   

rene napisał/a:
Patrząc szerzej na temat wtrącania się w czyjeś życie, ilu tragedii można by uniknąć, ile mniej skatowanych przez rodziców dzieci, ile mniej ludzi targających się na swoje życie- gdyby tylko ktoś chciał się wtrącić.


Oj tak, i tu myślę o sobie. Gdyby ktoś się wtedy wtrącił ...
Z drugiej strony pewnie i tak sytuacji by to nie zmieniło, może tylko aktorów ... jak widać.
I może po coś w życiu tej kobiety się pojawiłem, może mogę jeszcze coś dobrego zrobić.
W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że mogę być jedynym, który się o nią modli, jej środowisko to raczej nie takie klimaty :(
W moim coś się zmieniło, mocno mną to potrząsnęło. Po coś się to stało.

Cytat:
Mimo wszystkich rad jakie tu otrzymasz po prostu przemódl to jeszcze i proś o radę Ducha św.Na myśl o decyzji , która podejmiesz, musisz czuć pokój w sercu-to będzie właściwa decyzja.


Dziękuję, tak zrobię. Dam sobie jeszcze czas.
Mam nadzieję, że jeśli do tego dojdzie, to też Ktoś mną pokieruje.

Dziękuję za wszystkie wypowiedzi do tej pory. Jednak to nie jest zupełnie chora idea :)

Gdyby ktoś miał jakiś pomysł JAK, to byłbym wdzięczny.
Samboja podała podejście, które próbowałem stosować kiedy jeszcze mogłem rozmawiać z tą kobietą.
Kiedy rozmawiałem z tym kolegą kilka miesięcy temu mówiłem w zasadzie to samo, że ona w kłopotach, ale każde małżeństwo da się uratować, że nie można takich sytuacji wykorzystywać. Wydawało mi się, że ona wtedy może rozpaczliwie kogoś potrzebować i chyba tak było. On wydawał się rozumieć i zaprzeczał, że coś się dzieje. Nie znam go dobrze, ale nie wygląda na kogoś kto wykorzystywałby takie sytuacje.
No ale ona zapraszała go do siebie (inne miasto). Młoda, atrakcyjna dziewczyna, on kawaler. Teraz doszły mnie informacje, że pojechali razem na wakacje (nie wiem tego na 100%), czyli to już chyba poważne. I dlatego pomyślałem, że trzeba by coś zrobić.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-17, 16:39   

Maćko
ja podziwiam Twoje skrupuły i wrażliwość, zrozumienie tej niezręcznej sytuacji, swojej nie mocy. Widzisz... masz kolejny przyczynek do rachunku sumienia. Te grzechy jednak są poważne. To nie ukradzione jabłko z drzewa sąsiada. Ponad wszystko jednak gratuluję postawy pokory i wrażliwości na to co starciłeś.
Tak, wydaje i się że nie powinieneś specjalnie się angażować... no chyba że stać Cię na pogłębione publiczne świadectwo własnego życia, własnych błędów... wówczas mogło by być wręcz przeciwnie... mógłby to by być as w tej duchowej rozgrywce. Tylko czy jesteś na to gotów... to gigant zadanie dla herosów.
Jesteś herosem? Zawsze możesz się nim stać. Taka jest moja opinie. Adres pomocy w tym zakresie powinieneś znać... oznacza go zawsze czerwona mała lampka.
Cóż więcej...
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-17, 20:55   

Maćko...skoro nie wierzysz w swoje intencje,skoro nie masz pewności,skoro on znajomy tylko,a ona bliska Ci bardzo kiedyś była i coś miedzy wami było......zostaw!!!
Bardziej skupiłabym sie na swoim małzeństwie,choć jak piszesz...szczęśliwe....
...i dobrze,niech takim zostanie(szczęsliwym),nie pakuj sie niepotrzebnie w g....
Sory za wyrażenie.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-17, 22:22   

kenya napisał/a:
Macko,

A tak w ogóle żona wie co Ci chodzi po głowie? Nie sądzę byś się z nią dzielił swoimi pomysłami dot. uratowania byłej kochanki od grzechu.


Tak, wie bardzo dokładnie co mi chodzi po głowie.
Będę próbował jej to już trochę oszczędzić, ale na razie mam potrzebę gadać.
Nie ten macko co kiedyś :shock:


Cytat:

Mam obawy czy Twoje intencje są tak oczywiste jak próbujesz nam tu przekazać, czy jednak, choć może być to całkowicie podświadome ta kobieta w jakichś sposób wciąż Cię obchodzi.


Też mam te obawy :-(
Nie chciałem tutaj niczego oczywistego przekazać. Nigdy nie twierdziłem, że wiem w 100% co mną powoduje.
Moje wcześniejsze próby "interwencji" ściągnęły na mnie taki gniew tej kobiety jakiego wcześniej nie doświadczyłem od nikogo :shock: Raczej słaba metoda na podryw ;-)
Nie ma możliwości powrotu, nawet jeśli bym tego chciał. Mosty spalone, zagrabione, polane benzyną, ponownie spalone i tak 5 razy.
Jednak muszę przyznać, że świadomość, że ona jest z kimś innym powoduje reakcję znacznie wykraczającą poza wyobrażenie sobie kogoś zupełnie obcego. Zazdrość?
Chyba nie aż tak, znowu nie wiem :-(
Co ciekawe wyobrażenie sobie jej z mężem już tego nie powoduje (a kiedyś powodowało).
Tak, myślę, że gdyby ta dziewczyna wróciła do swojego męża, to byłaby duża ulga dla mnie.
Starałem się tutaj uczciwie przedstawić swoje uczucia.
Sam chciałbym je zrozumieć, albo lepiej: chciałbym się tego pozbyć. Jeśli mam coś jeszcze zrobić, to zrobić, jak nie to nie, ale przede wszystkim już to zamknąć raz na zawsze.


Cytat:
Biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej Ty mogłeś być realną przyczyną rozpadu jej małżeństwa, zabrzmiałoby to nadzwyczaj groteskowo.


Wg mojej wiedzy nie jestem przyczyną rozpadu. Rozpadł był wcześniej. Ja dołożyłem jakąś cegiełkę. Bardziej bym się obawiał, że ja .... hmn .... rozwiązałem worek, przyczyniłem się do przełamania jakiejś bariery.
Czy to ma aż takie znaczenie dla sprawy? I to co powyżej też?
Dyskwalifikuje mnie?
Jak pisałem jestem przypuszczalnie jedynym człowiekiem w "otoczeniu" tej kobiety, który jest nie ze świata "skończyło się, to trzeba się rozstać".
Ja naprawdę nie palę się do tego. Jakbym się palił, to już bym to zrobił.

Tak sobie myślę, że jeśli w ogóle udało mi się coś zdziałać to ew. odczepić ten obecny wagonik, do tej dziewczyny nie dotrę. Pewnie pojawi się kolejny. Ale wagonik też człowiek, też się liczy.


Orsz napisał/a:

Tak, wydaje i się że nie powinieneś specjalnie się angażować... no chyba że stać Cię na pogłębione publiczne świadectwo własnego życia, własnych błędów... wówczas mogło by być wręcz przeciwnie... mógłby to by być as w tej duchowej rozgrywce. Tylko czy jesteś na to gotów... to gigant zadanie dla herosów.


Co masz dokładnie na myśli? O jaką publikę chodzi?
Na świadectwo mnie stać. Nie wiem czy na pogłębione, bo nie wiem czy ja to życie dogłębnie rozumiem. Na szczere - tak.
Publiką miałby być domniemany obecny kochanek moje byłej "kochanki"?
No, to byłoby grube! :mrgreen:


No i znowu przechyliło się na "NIE".
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-17, 23:00   

Cytat:
Jednak muszę przyznać, że świadomość, że ona jest z kimś innym powoduje reakcję znacznie wykraczającą poza wyobrażenie sobie kogoś zupełnie obcego. Zazdrość?
Chyba nie aż tak, znowu nie wiem :-(

Zazdrosny jestes i tyle....
Zostaw te kobiete w spokoju......swoją rodzine masz i nią się zajmij....
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 08:25   

macko, ja na Twoim miejscu przed podjęciem rozmowy z owymi osobami spróbowałabym porozmawiac z osobą duchowną (masz stałego spowiednika, albo kierownika duchowego? jesli nie to z zufanym księdzem) i w jej obecnosci spróbować rozeznać przede wszystkim czystość wlasnych intencji, a potem dopiero kwestię upominania.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 09:34   

zenia1780 napisał/a:
macko, ja na Twoim miejscu przed podjęciem rozmowy z owymi osobami spróbowałabym porozmawiac z osobą duchowną (masz stałego spowiednika, albo kierownika duchowego? jesli nie to z zufanym księdzem) i w jej obecnosci spróbować rozeznać przede wszystkim czystość wlasnych intencji, a potem dopiero kwestię upominania.


Tak, myślałem o tym żeby porozmawiać z osobą duchowną. Nie mam nikogo komu szczególnie ufałbym, to byłaby tylko jeszcze jedna opinia. Bardzo bym chciał znaleźć kierownika duchownego.
Moje uczucia są pogmatwane i pewnie jeszcze długo takie zostaną. To nad czym mam kontrolę jest czyste: nie mam planu być z tą kobietą, rozumowo tego nie chcę, nie kombinuję niczego.
Być może jest jeszcze jakieś uczucie, które nie jest odpowiednie i nie umiem skontrolować do końca jego istnienia, jeśli ktoś wie jak to zrobić to bardzo proszę o pomoc. Póki co liczę na czas.
Ale potrafię skontrolować moje postępowanie. Potrafiłem to zrobić w momencie kiedy to było w pełnym rozkwicie - zakończyłem ten związek. No, ale nie potrafiłem być wystarczająco silny i rozsądny żeby nie dopuścić do tego, żeby to się zaczęło :-(
Tak na marginesie, to ta sytuacja z nowym kolegą też trochę pomaga - odwraca uczucia w stronę zniesmaczenia, niechęci i nawet ulgi.

Tak, jestem uczuciowo uwikłany w tę sytuację. Ale to nie jest takie proste jak zazdrość.
To, że jestem uwikłany powoduje, że nie umiem przejść wobec tego obojętnie - nie dręczy mnie taka potrzeba w stosunku do innych, zupełnie obcych ludzi, przynajmniej nie tak intensywnie.
Od momentu zakończenia tego związku czułem dużą potrzebę przekonania tej dziewczyny do próby odbudowania jej małżeństwa. O męża nie powinienem był być zazdrosny?
Wtedy jeszcze nie było nowego kolegi, wtedy ona ciągle liczyła na to, że będzie ze mną i ciągle mnie kusiła. Ładowałem się do jej życia podobnie jak później, kiedy nowy kolega zaczął się pojawiać i podobnie jak teraz.

Nie jestem też przekonany, że moje intencje, jakie by nie były, są przeszkodą.
Jeśli dzieje się zło i ja o tym wiem, to czy mogę do to zignorować? Nie wykręcam się od tego co nie będzie miłe ani łatwe, bo nie ja, bo moje intencje są niejasne? Czy to nie jest wygodny wykręt?
Ja chętnie bym się od tego wymigał. Co mi to da? Satysfakcję? Wątpię. Spodziewałbym się nawet jakiejś zemsty.

Heh, jest wyjście: zaraz podam tutaj dane tej pary. W ten sposób przestanę być jedynym, który wie i działajcie, Wy nie macie nieczystych intencji ;-) (taki żart .... chociaż? ;-) )

Chyba jestem coraz bardziej na NIE, tyle, że nie wiem czy to dobrze.
Wygoda nic nie robienia wygrywa :-(
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 09:39   

zenia1780 napisał/a:
macko, ja na Twoim miejscu przed podjęciem rozmowy z owymi osobami spróbowałabym porozmawiac z osobą duchowną (masz stałego spowiednika, albo kierownika duchowego? jesli nie to z zufanym księdzem) i w jej obecnosci spróbować rozeznać przede wszystkim czystość wlasnych intencji, a potem dopiero kwestię upominania.


Bardzo trafne zeniu
Mało tego upominanie braterskie to najpierw w cztery oczy.
W zaistniałej sytuacji nie możesz , być to Ty. Choćby dlatego ,ze łamiesz tym przysięgę małżeńską. To brak miłości, skoro wiesz ,że dla żony jest to trudne, bolesne , po tym co się stało. Moim zdaniem żadna to szlachetność informować żonę i czuć się feer, wiedząc ,że żona cierpi,ze może ją to martwić , rodzić podejrzenie, ból, niepewność.
Cytat:
Tak, wie bardzo dokładnie co mi chodzi po głowie.

Cytat:
Będę próbował jej to już trochę oszczędzić, ale na razie mam potrzebę gadać.

Oszczędzić , co znaczy co? Być nieuczciwym? Skoro wiesz ,że cierpi z tego powodu, to jaka to miłość?
Nie chodzi w żadnym działaniu tylko o czystość intencji..., ale o to żeby to przynosiło owoc DOBRA na każdej płaszczyźnie, wobec tego nie tylko w upomnieniu braterskim, ale przede wszystkim małżeńskim. Możesz poprosić osobę duchowną o rozeznanie i radę. Ale to się nie stanie za jednym pstryknięciem palca. To wymaga stałego spowiednictwa i kierownictwa.
Są skrzynki internetowe przy zgromadzeniach zakonnych- można wpisywać intencje, zapewniam nie będziesz sam , który się za nią modli i z ufnością Bogu oddaje.
Moim zdaniem dla Ciebie jest to próba zawierzenia Bogu, jako mężczyzny , który chce działać.

Jeśli już...upomnienie, zrobiłabym to z Kapłanem wspólnie, za zgodą żony, chociaż nie wiem czy żonie potrzebne teraz takie doświadczenia.
Nie działaj sam, i nie rozeznawaj sam, tylko z Kapłanem, "bo lew ryczący krąży".
Bardzo możliwe ,że teraz pod płaszczykiem szlachetności i dobra , do Twojej rodziny będzie się skradać zły , choćby przez rany żony, Ty będziesz miał fałszywy pokój jako osoba szlachetnie pomagająca , a żona gehennę emocjonalną...
Cytat:
Tak, jestem uczuciowo uwikłany w tę sytuację.

Chociazby dlatego Ty nie możesz tego zrobic.

+ z Bożym pozdrowieniem
Ostatnio zmieniony przez 2014-07-18, 10:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
meg-pl
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 10:04   

sam napisałeś, że nie wiesz na 100 % jaka to relacja, napisałeś tez, że już próbowałeś rozmawiać.. czyli oni wiedzą, że ich zachowanie (jeśli jest takie jak Ty sobie wyobrażasz ale tego nie wiesz na 100%) jest złe.. zostali pouczeni

usilne próby przerwania przez Ciebie znajomości tej pani z tym panem będą odbierane jako typowe zachowanie "psa ogrodnika" -sam nie może, nie chce ale i nikomu nie pozwoli

chcesz jej dobra to się za nią módl
niby skończyłeś z nią związek a cały czas o niej myślisz i się martwisz.. szkoda tylko że tą kobietą jest była kochanka a nie żona (bo jakoś nie interesuje Cię co żona czuje jeśli zna powód Twojego zmartwienia)
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 10:38   

Mirela napisał/a:

W zaistniałej sytuacji nie możesz , być to Ty. Choćby dlatego ,ze łamiesz tym przysięgę małżeńską. To brak miłości, skoro wiesz ,że dla żony jest to trudne, bolesne , po tym co się stało. Moim zdaniem żadna to szlachetność informować żonę i czuć się feer, wiedząc ,że żona cierpi,ze może ją to martwić , rodzić podejrzenie, ból, niepewność.
Cytat:
Tak, wie bardzo dokładnie co mi chodzi po głowie.

Cytat:
Będę próbował jej to już trochę oszczędzić, ale na razie mam potrzebę gadać.

Oszczędzić , co znaczy co? Być nieuczciwym? Skoro wiesz ,że cierpi z tego powodu, to jaka to miłość?


Nad interpretujesz. Żona nie cierpi z tego powodu. Chciałbym mieć jej luz.
Ma trochę dosyć, jest znużona, bo stałem się dosyć monotematyczny.
Chciałbym jej tego oszczędzić bo to ogólnie słabe, babskie, nie chcę być taki.
No ale póki co jestem, gadam o tym co mi w duszy gra. To przypuszczalnie efekt chorobowy.
Jaka to miłość? Wyjątkowa :->



Cytat:
Nie chodzi w żadnym działaniu tylko o czystość intencji..., ale o to żeby to przynosiło owoc DOBRA na każdej płaszczyźnie, wobec tego nie tylko w upomnieniu braterskim, ale przede wszystkim małżeńskim. Możesz poprosić osobę duchowną o rozeznanie i radę. Ale to się nie stanie za jednym pstryknięciem palca. To wymaga stałego spowiednictwa i kierownictwa.
Są skrzynki internetowe przy zgromadzeniach zakonnych- można wpisywać intencje, zapewniam nie będziesz sam , który się za nią modli i z ufnością Bogu oddaje.
Moim zdaniem dla Ciebie jest to próba zawierzenia Bogu, jako mężczyzny , który chce działać.


Poszukam takiej skrzynki. Jeśli ktoś zna takową, będę wdzięczny.
Poszukam kierownika duchowego. Potrzebuję kogoś takiego nie tylko w tej kwestii.
Mam kogoś na myśli, może uda mi się odnaleźć kontakt.

Edycja: nie było trudno znaleźć, może jeszcze komuś się przyda:
http://www.providentia.pl/skrzynka_intencji.html
http://otworzserce.pl/index.php/skrzynka-intencji
http://mateusz.pl/intencje/
http://www.swietyjozef.ka...ion=write#dodaj
itd

Cytat:
Jeśli już...upomnienie, zrobiłabym to z Kapłanem wspólnie, za zgodą żony, chociaż nie wiem czy żonie potrzebne teraz takie doświadczenia.


Żona nie ma z tym większych problemów emocjonalnych, wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale tak jest. Ale też nie wie co powinienem zrobić. Ostatnio nawet proponowała, że ona to zrobi ;-)

Z kapłanem? Ale jak to zrobić? Mam wparować tu, do pracy z księdzem?
Najpierw musiałbym się upewnić na 100%, że moje domniemania są słuszne, co też jest praktycznie niewykonalne. Bez tego mieszanie osób trzecich wydaje mi się słabym pomysłem.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 11:02   

macko napisał/a:
Bardzo bym chciał znaleźć kierownika duchownego.

Ostatnio ktoś wskazał mi, że każdy z nas powinien mieć kierownika duchowego. Że nawet papież ma.. (ciekawe kogo swoją drogą).
Że to po prostu bardzo ważne dla rozwoju duchowego.
A już szczególnie w takiej sytuacji jak my tu wszyscy jesteśmy (nawróceni zdradzeni, nawróceni zdradzacze).
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 11:04   

macko napisał/a:
Poszukam kierownika duchowego. Potrzebuję kogoś takiego nie tylko w tej kwestii.
Mam kogoś na myśli, może uda mi się odnaleźć kontakt.


Dobry pomysł. Polecam gorąco kazdemu taką "formę spotkań".

macko napisał/a:
Najpierw musiałbym się upewnić na 100%, że moje domniemania są słuszne, co też jest praktycznie niewykonalne


Ja uwazam, ze najlepszą i najprostszą formą poznania są pytania zadane wprost oraz szczerosc w podaniu powodów swojego zainteresowania (a także gotowośc do szczerej odpowiedzi w kwestii ewentualnych zarzutów pod własnym adresem).
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-18, 11:20   

Byliście na terapii, każdy z osobna?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9