Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Zastanawiam się czy kocham
Autor Wiadomość
pokrecony
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 00:19   Zastanawiam się czy kocham

Witam,
Na wstępie chciałbym dodać ze nie jestem w związku małżeńskim, sam nie wiem czego oczekuje pisząc - ale spróbujmy :

Na imię mam Michał, obecnie mam 28 lat i jestem w związku od lat 5 dziewczyna moja jest 3 lata młodsza i spotkałem ją na studiach po 3 roku studiów.
Zaczeliśmy się spotykać jako para po śmierci mojej mamy - zmarła na raka. Na początku było to przyjaźnienie sporo gadaliśmy, trochę całowania , spacery itd itd. Było fajnie. Gdzieś tam po drodze chciałem czegoś więcej - nigdy tak naprawdę nie posiadałem prawdziwej dziewczyny tylko krótkie epizody do 2-4 miesięcy spotkań.
Wręcz zabiegałem o nią - mówił że nie chce związku, że mnie tylko zrani. Ja chciałem - czy czułem tylko pustkę po śmierci mamy i potrzebowałem kogoś obok. Więc 6 czerwca (5 lat temu) oficjalnie zaczęliśmy być parą - cały czas chciałem przebywać z nią. Kręciło mnie w niej wszystko od charakteru po sposób mówienie , tańca, podejścia do życia - inny niż mój - Ja jestem raczej stonowany mało pokazuje emocji, praca , status, posiadanie były/są dla mnie ważne. Moja dziewczyna jest bardziej spontaniczna zwariowana, mniej przejmuje się oszczędnościami , woli konsumpcję - była bardzo religijna w przeciwieństwie do mnie / ja po śmierci mamy przestałem wierzyć (nie do końca ale moja wiara mocno podupadła).

No i tak mijały lata, mocno się poznaliśmy wiemy o sobie wszystko - jedna mina na jej twarzy mówi mi że ma problem albo coś jej jest. Tak samo w drugą stronę - jesteśmy dla siebie wsparciem, ufamy sobie , nie kłócimy się.

Problem zaczął się po 2 latach, gdzie pojawiły mi się myśli że zabijam moją dziewczynę, każdy ostry przedmiot nóż, widelec, szpikujec wywoływał serię obrazów w głowie. Oczywiście zaraz o tym odpowiedziałem mojej dziewczynie, pomogła znaleźć mi psychologa i udałem się na terapie - podobno to była nerwica natręctw (i możliwe że jest dalej) na spotkania przychodziłem raz w tygodniu bałem się tych spotkań. Ale chodziłem były na NFZ. Pamiętam do dzisiaj że każde słowo, śmierć, zbrodnia, zabójstwo były dla mnie jak paraliż, przestałem słuchać radia i oglądać wiadomości. (zostawiłem tylko ekonomiczne ponieważ inwestuje trochę na giełdzie i muszę być na bieżąco). Nagle zabijanie ucichło ale pojawił sie paniczny strach przed więzieniem że mnie zamykają na dożywocie - cała rodzina zhańbiona, moja dziewczyna mnie odwiedza ale przecież nie może być ze mną i tutaj to samo każdy sygnał karetki policji wywoływał palpitacje serca. Trwało to też jakiś czas. Pootem zacząłem pisać w głowie jakieś scenariusze że sam gine w wypadku samochodowym i ostatkiem sił piszę do dziewczyny, brata, ojca że ich kocham. Proszę brata żeby przekazał mojej dziewczynie moje uczucia i zabrał ją na wycieczkę zagraniczną o której tak dawno marzyliśmy (moja dziewczyna bardzo chciała - nie mogliśmy zgrać urlopów bo dużo pracuję mam ponad 26 dni zaległego urlopu). No i nagle bomba po głosie w głowie który kazał mi u psychologa powiedzieć że zabiłem (chociaż nikogo nie zabiłem) zmienił się na jesteś gejem. Jesteś gejem itd. Logiczna natura mojego umysłu odrzucała to bo mieszkałem przez 4 lat z 3 chłopakami na studiach (w jednym pokoju ) ćwiczyłem pływanie , na siłowni często prysznice nago i nigdy nic żadnej reakcji nawet mnie to nie interesowało żeby spojrzeć a tu taka bomba. Ale zacząłem analizować zastanawiać się, nie mogłem tego zrozumieć dlaczego coś takiego w wieku 26 lat. dlaczego jak miałem lat 16-18 zwykły taniec z dziewczyną powodował wzwód ( z moją dziewczyną też dużo się kochaliśmy nigdy nie było problemu czy to z osiągnieciem orgazmu czy ze zwykłym wzwodem przez 5 lat "niepowodzeń" łóżkowych było może 2-5 i mówię tu o braku zaspokojenia mojej partnerki (chyba że dobrze mnie oszukiwała). Ale to do mnie nie przemawiało ta myśl się zasadziła na mnie - mijani chłopaki na ulicy powodowali ściskanie w brzuchu z dnia na dzień - wczesniej takich objawów nie było (i tylko nieznajomi - na znajomych chłopaków tak nie reagowałem). Oczywiście o wszystkim opowiadałem mojej dziewczynie- kazała mi się puknąć w głowę przecież widzi co z nią robię i jak na nią reaguje (a reagowałem jak na włacznik - ja nigdy nie potrzebowałem gry wstępnej) jednak zaczęło mnie zastanawiać dlaczego jak się kochamy to mojej dziewczynie starczy raz czy dwa zbliżenia jednego dnia. Ja zwykle chciałem jeszcze raz- czy to dla ego że sex z kobietą mnie nie zaspakaja ? Ale te mysłi nagle znikły i była cisza. byliśmy dalej razem - brak sprzeczek, zrozumienie można powiedzieć że sielanka. Cały czas w głowie miałem że może nim jestem (gejem) bałem się że po ślubie stwierdzę że tak faktycznie jest. Bałem się że pójdziemy na nauki przedmałżeńskie i prowadzący rozpozna że jej nie kocham. Terapie w miedzy czasie przerwałem ze strachu ponieważ psycholog - słaby zresztą - powiedział mi że moje nerwice wynikają z faktu że nie kocham mojej dziewczyny i boję się z nią rozstać (i tu użył przykładu mojej pierwszej nerwicy) że tą decyzją ja zabije.

Były kiepskie okresy ja wierzyłem że pracą można osiągnąć wszystko (tak jak w pracy , czy na uczelni) zaproponowałem więc wspólne gotowanie makaronów co czwartek (tzw czwartkarony), wspólne czytanie książek, wspólne oddawani krwi do krwiodastwa, wspólne ćwiczenia (zaczeliśmy crossfit stał się bardzo popularny), czy chociażby wspólne oglądanie seriali gdzie zwykle robiliśmy jakieś jedzonko, brali piwko. itp. Częśto usypialiśmy wtedy w opakowaniu jak to się mówi.

No i ostatnio na jednym z spotkań ze znajomymi (moja dziewczyna była u koleżanki na panieńskiem) ja na urodzinach kolegi notabene tego z którym mieszkałem w akademiku. I powiedział że jeden jego znajomy powiedział mu ostatnio że jest gejem. Następnego dnia był to najgorszy dzień dla mnie (było to tydzień temu) Stwierdziłem że nie kocham mojej dziewczyny, że byłem z nią dlatego że się balem samotności, było mi wygodnie (chociaż wydaje mi się że w związek wkładałem więcej pracy niż ona) I teraz moje dusza jest rozdarta i ciężka i wręcz pali jak o tym myślę, na myśl o rozstaniu łzy napływają mi do oczu i nie mogę wycedzić ani słowa. Nie płakałem tak po śmierci matki (gdybym nie widział brata jak płacze - pewnie w ogóle bym nie zapłakał). Zaplanowałem już rozstanie - chce przeżyć z nią ostatni raz chwile które kochaliśmy/lubiliśmy - takie jak włąśnie wspólny serial z pizzą, następnego dnia zakupy i mojej doradzanie w czym ładnie wygląda, co na niej dobrze leży. Wspólne rolki/rower i ugotowanie makaronu na kolację. Ostatnie kino .Ostatni sex, ostatni pocałunek ,ostatnie spanie razem. (wymieniając te rzeczy oczy pełne łez - czy osoba która chce się rozstać tak reaguje - czy jak stwierdziła że nie kocha nie powinna być silna i cieszyć się ze doszła do takiego wniosku.

Ja natomiast płaczę, modle się do św Judy o ratowanie małżeństwa (wiem że to związek a nie małżeństwo) , proszę Boga o dar kochania i miłości.
Nigdy nie zrobiłem przykrości zawsze wspierałem , zawsze chciałem aby była szczęśliwa. Czy mogę coś na to poradzić , czy brak uczucia można wytrzymać i poczekać w końcu się pojawi. Czy Bóg może to na mnie zesłać ? Moja dziewczyna wychodzi z założenia że ufa Bogu bezgranicznie i to co ma ją spotkać jest dla jej dobra , ufa że osoba która dała mi życie i jest obok mnie (Jezus, Anioł Stróż) kierują mną w dobrym kierunku i na pewno jak będę podążał wyznaczonymi przez nich krokami nie skrzywdzę jej ponieważ oni o jej dobro też się martwią.

Jestem rozdarty - umawiam spotkanie z seksuologiem(z uprawnieniami psychologa) zaproponowałem dziewczynie że może ją poproszę na jedno ze spotkań może coś jak terapia. Zawsze byłem szczery o wszystkich wątpliwościach zawsze mówiłem , dziewczynie zawsze się podobało że chce walczyć o nas. Tylko pytanie czy jak nic nie czuję to ma to sens ?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 11:01   

Pokręcony
to chyba dość trafne określenie .

Moim zdaniem , Ty nie widzisz za bardzo SENSU ŻYCIA ,
brak jakiegoś poukładania całości .
Trzeba mieć chyba jakiś bardzo konkretny obraz swiata
i swojego w nim miejsca . Ta wizja musi wykraczać poza to życie .
Mając to masz wytyczoną pewna drogę , trwały system wartości .

Prubowałeś zapełnić to dziewczyną i nie udało się ,
pomimo że obiektywnie wydaje się tą właściwą .
Najprawdopodobniej zresztą jest .
Raczej ona też jest nieźle "pokręcona" .
Religijna - co to niby znaczy ?
Z pewnością Wam obojgu potrzebne nawrócenie .

Zdziwisz się , ale miłość to nie jest uczucie .
To POSTAWA madrej troski o drugą osobę .
Wpisz sobie w youtube : Czym miłość nie jest Dziewiecki
( to jak pamietam 7 czy 9 odcinków )
Rozjaśni ci się trochę na początek .

Warto spokojnie wysłuchać też tego .
Jakiś model na przyszłość , jak to powinno wygladać .
( nie cię nie zrazi tytuł :mrgreen: )
Warto zachować czystość przed ślubem- świadectwo Beaty i

Zasadniczo , trzeba by jeszcze podać z 500 innych linków :mrgreen:
ale od czegoś musisz zacząć .

Poszukaj sobie jeszcze : Kazania księdza Piotra ( pawlukiewicz )
i stronę o. Szustaka Langusta na palmie ( np. pomarańczarnia )

Czas się OBUDZIĆ do zycia .
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 12:44   

Hmm... nie wiem na czym polega problem. Na pewno masz nerwicę i różne objawy lękowe. Ale na czym polega problem z twoją dziewczyną? Nie wiem czy czujesz się od niej uzależniony i dlatego trudno przerwać związek, którego nie chcesz? Nie wiesz czy ją kochasz? Ale chyba nie planujecie na razie ślubu, nie musisz podejmować takiej decyzji? Nie wiem, może poczekaj jeszcze, poobserwuj co się stanie, może z czasem przyjdzie odpowiedź czy to właściwa osoba. Ja bym się nad tym współżyciem zastanowiła - a jak trafi się nieplanowana ciąża? Jak nie jesteś przekonany że chcesz być z tą osobą, współżycie przed ślubem to duże ryzyko.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 12:50   

mare1966 napisał/a:
Kazania księdza Piotra


http://www.kazaniaksiedzapiotra.pl/

o. Szustak

http://www.langustanapalmie.pl/

Tu dodatlowo polecam PACHNIDŁA Cykl konferencji o budowaniu relacji ze sobą, Bogiem, światem i drugą osoba w ramach przygotowań do małżeństwa

http://www.sklepmalak.pl/pl/c/Pachnidla/65

oraz inne jego konferencje

http://www.sklepmalak.pl/...nasz-PAKIET/194

http://www.sklepmalak.pl/...cje-Gedeona/103

http://www.sklepmalak.pl/...cje-Samsona/165

Tak, jak napisał mare, jest tego cała mas. Tu masz propozycje na początek, myślę jednak, ze najważniejszy jest w tym powrót do Boga. Może warto udać sie do duchownego i z nim porozmawiać.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 12:51   

porzucona_33 napisał/a:
współżycie przed ślubem to duże ryzyko.

...oraz grzech i przejaw niepoukładania życiowego w ogóle. Choć kiedyś sama tego też nie widziałam. Ale czkawką odbija się zawsze. Mądr Polak po szkodzie.
Pokręcony, akurat teraz masz czas ma poukładanie się, skorzystaj z tego, zarówno po ludzku (to co mare polecił), jak i po Bożemu, o rozwój duchowy mi chodzi.
 
     
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 13:18   

Ile ludzi tyle rad dolaczam sie do poprzedniczek i nie przezyta dobrze zaloba tez moze zmienic sie depresje i nerwice ,niestety wiem cos na ten temat................ to tak jak wulkan ktory wybucha w jakis sposob.lek straty ludzi moze nakrecac na ochydne mysli.............
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 13:40   

Cytat:
Nie płakałem tak po śmierci matki (gdybym nie widział brata jak płacze - pewnie w ogóle bym nie zapłakał). Zaplanowałem już rozstanie - chce przeżyć z nią ostatni raz chwile które kochaliśmy/lubiliśmy - takie jak włąśnie wspólny serial z pizzą, następnego dnia zakupy i mojej doradzanie w czym ładnie wygląda, co na niej dobrze leży. Wspólne rolki/rower i ugotowanie makaronu na kolację. Ostatnie kino .Ostatni sex, ostatni pocałunek ,ostatnie spanie razem.


Może nie dałeś sobie prawa do przeżycia żałoby po mamie??? To z mamą było ostatnie, ostatnie.................. :cry: Nie zrywaj z dziewczyną, ona może pomóc Ci w uporaniu się z problemami, o których piszesz. I nie nazywaj siebie pokręconym.

Poczytaj proszę, tutaj np:

http://zwierciadlo.pl/201...y-kolejne-etapy

Pamiętasz o mamie w modlitwie?
Ostatnio zmieniony przez 2014-05-20, 13:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 13:40   

Nie straszcie chłopaka grzechami . :mrgreen:
Nie w tej chwili , bo jak widać nawet "niczego złego w tym nie widzi" .

Cytat:
Zaczeliśmy się spotykać jako para po śmierci mojej mamy - zmarła na raka.

A tatę miałeś , masz ?

Trudno bez ojca mieć jakikolwiek wzór ,
jak być mężczyzną .
Wydaje mi się , że ty nie bardzo wiesz też JAK ŻYĆ .
A to co robisz , nie daje ci juz satysfakcji .
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 13:48   

mare1966 napisał/a:
Nie straszcie chłopaka grzechami .

To nie straszenie, jeno informacja :-)
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 14:09   

sylwia1975 napisał/a:
Ile ludzi tyle rad dolaczam sie do poprzedniczek i nie przezyta dobrze zaloba tez moze zmienic sie depresje i nerwice ,niestety wiem cos na ten temat................ to tak jak wulkan ktory wybucha w jakis sposob.lek straty ludzi moze nakrecac na ochydne mysli.............


Ja też coś o tym niestety wiem. To są tylko myśli, na pewno nikogo nie zabijesz, ale potrafią być strasznie dokuczliwe i człowiek się wkręca, że to realne. No i ten lęk straty ludzi, też to znam.
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 15:08   

Co się w człowieku pokręci, to Pan Bóg odkręci! A potem jeszcze imię człowiekowi zmieni, On to lubi: z Szawła zrobi Pawła i tak dalej :-)
 
     
pokrecony
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 16:56   

Widzicie, dzisiaj jeszcze moja dziewczyna miała USG okazało się ze ma podwójna macicę. Może wogole nie mieć dzieci. Strasznie mnie to przybilo. Może to próba dla mnie. Ale klatka i serce pali. Nie mogę jest teraz powiedzieć ze odchodzi.

Tak mam ojca - wydaje mi się ze był dobrym ojcem. Ale strasznie przeżył odejście mamy.
Ehh 31 maja ślub znajomych. 6 czerwca nasza rocznica. 20 -21 nasze urodziny.
Ręce dretwieja, łzy napływają do oczu.

Biorę się za słuchanie i czytanie wykładów.
Jestem zvwarszawy może znacie jakiegoś duchownego z którym można pogadac
 
     
Nini
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 17:16   

O. Jacek Salij. Byłam u niego kilka razy z różnymi wątpliwościami, zawsze znalazł czas, a to co od niego dostałam procentuje do dziś. To było kilka lat temu, postarzał się pewnie jeszcze bardziej, ale mam nadzieję, że jeszcze przyjmuje takich klientów jak my. U dominikanów na Freta.
 
     
pokrecony
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-20, 21:04   

Rozmawialiśmy z Marta powiedziałem ze nie jestem pewien uczuc. Ze boje się ze strace na zawsze nawet nasza przyjaźń. Marta tez miała i dalej ma wątpliwości. Rozmowę przyjęła spokojnie. Jak najlepsza przyjaciółka a nie dziewczyna. Bez emocji. Powiedziała ze może spotkalismy się po to aby każdy z nas rozwinął się w pewnych kwestiach duchowych.

Trochę mnie to uspokoilo, trochę zdjęlo ciężar z serca.
Wiecie co do żałoby nie miałem tego luksusu. Ojciec się podlamal ponieważ był przez cały przebieg choroby razem z moim bratem. I rak zabrał mamę w niecały rok z dynamicznej kobiety do braku życia. Tata i brat widział jak wygląda człowiek po naswietlaniach i chemii. Ja bylem na2 roku studiów. Widziałem mamę w weekendy. Mam zał bo chciałem powiedzieć ze kocham ale wstydzilem się ludzi ze usłyszą co powiem - ze kocham.
Tata sie załamał bo 4 miesiące przed śmiercią mamy zmarł dziadek - ojciec mojego taty. Nie miał czasu na zalobe. Nie chciał pokazywać żalu mamie. Brat mój jest młodszy pisał maturę w roku śmierci mamy.
Dlatego nie mogłem plakac , musiałem być silny zacząłem prace w pewnym momencie miałem 2. Plakalem tylko jak widziałem ze brat płakał. Nawet na pogrzebie rozgladalem się i ogladalem placzacych ludzi. Odciolem się od żalu. Po roku zmarła 3 osoba mój 2 dziadek, ojciec mamy.
I ostatnio stwierdzilem ze pomimo ze zarabiam 2-3 średnie krajowe miesięcznie i malo mi zadna podwyżka nie cieszy mnie dłużej niż 1 dzień. Nie czuje nawet dumy. Zauwazylem ze brakuje mi czegoś do Szcześcia.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9