Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
to już koniec wszystkiego
Autor Wiadomość
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-06, 21:15   

Ratuj siebie dla dzieci, z tego co piszesz, sam odstawiles leki przeciwlekowe. Zanim pojdziesz biegac dla zdrowia fizycznego i psychicznego, najpierw do lekarza. U niego jak na spowiedzi powiedz o objawach i historii leczenia. Bez swieckiej medycyny się nie obejdzie. Dobra wiadomość jest taka, że lekarz potrafi pomoc, również w bezpiecznym odstawianiu benzodiazepin.

Jeżeli jednak źle zrozumiałam, to jest jeszcze sprawa wg mnie zachowania żony, niezależnie od Twoich zachowań w przeszłości teraz ona stosuje w stosunku do Ciebie przemoc.
 
     
zuf
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-06, 21:50   

Pisałem parę postów wcześniej:

Mam za sobą dwie terapie indywidualne i cztery grupowe oraz pobyt w szpitalu psychiatrycznym w celu odstawienia benzodiazepin. Kiedy terapie nie pomagały doszły leki, a lekarze tak chętnie przepisują te najbardziej uzależniajace, a człowiek w depresji nie ma pojęcia czym go szprycują. Teraz mam dobrego lekarza, odstawiłem po latach brania ciężkie leki, biorę nieuzależniające.

właśnie te leki, które można brać góra 3 tygodnie lekarze wypisywali mi przez lata bez mrugnięcia. Dlatego teraz jestem już wrakiem

[ Dodano: 2014-05-06, 22:11 ]
Filomena napisał/a:
Jeżeli jednak źle zrozumiałam, to jest jeszcze sprawa wg mnie zachowania żony, niezależnie od Twoich zachowań w przeszłości teraz ona stosuje w stosunku do Ciebie przemoc.


No chyba tak się czuję psychicznie, że tylko wymaga - sama ciągle podkreślając, ze to ona jest ofiarą, że to jej źle, że to ona cierpi, że to jej brakuje miłości, że nie wyobraża sobie, abym nie dawał pieniędzy, że jak tego nie będę robił to pójdzie do sądu po alimenty, bo już się dowiadywała, że może nawet bez rozwodu..i wiele, wiele innych

Nie rozumiem, jak ona to godzi z wielogodzinnymi modlitwami, które praktykuje kosztem tego, że to ja zawożę i odbieram dzieci, gotuję obiady, sprzątam mieszkanie, odrabiam z nimi lekcje, kąpię itd...

Poza tym podkreśla, że jesteśmy warunkowo, na każdym kroku słyszę , że nie musimy być razem, że ona już się dowiadywała i ze może być ze mną w separacji i spokojnie sobie do Komunii Świętej chodzić.. nie ogarniam tego...
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 02:19   

zuf napisał/a:
Teraz mam dobrego lekarza, odstawiłem po latach brania ciężkie leki, biorę nieuzależniające.

Ok. jakoś mi to uciekło, jak jestes pod opieką lekarza to dobrze, może więc na bieżąco monitorować twoje potrzeby.
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 09:19   

Zuf, skoro jesteś z Częstchowy, to może zechcesz wziać udział w Ogólnopolskim Czuwaniu Odnowy w Duchu Świętym? Odbędzie się dnia 17 maja (sobota), nic się nie płaci, bo to na świeżym powietrzu się odbywa, trzeba jedynie zadbać o zabezpieczenie przed deszczem, jakieś krzesełko i jedzenie na cały dzień...
To bardzo wartościowy czas przepełniony, modlitwą i mądrymi słowami podczas katechez i świadectwa... Jest możliwość spowiedzi i oczywiście Msza Święta. Zachęcam Cię, byś sprawił swojej duszy taką ucztę :)
 
     
zuf
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 09:45   

Zapewne będzie wspaniale, jednak obawiam się że to za duże wyzwanie dla mnie w moim stanie, nie tylko fizycznym - bo kondycja bardzo podupadła do tygodni leżenia w szpitalu, ale tez od leków, które działają nasennie, a które muszę brać. Do tego w sobotę żona też pracuje, więc nie miałbym z kim zostawić dzieci, a w niedziele od rana znów muszę być spięty i gotowy, zająć się dziećmi, śniadania, obiady, lekcje, spacer a żona nie zrozumie, powie że wszystkim trudno i że jak chcę iść to muszę normalnie funkcjonować...

...po prostu boję się

[ Dodano: 2014-05-07, 10:28 ]
Jeszcze wczoraj kładłem sie z iskierką nadzieji, że nie wszystko stracone, ale długo to nie potrwało...żona wróciła z pracy jak zawsze o 23:30 i kiedy już usypiałem to mnie obudziła i znów - że nie musimy być razem, to że zajmuję się domem i dziećmi to norma, że jak mi się nie podoba np. gotowanie (nie mówiłem że mi się nie podoba) to mój problem, bo ona dopóki z nimi mieszkam nie będzie gotować, że czeka, aż się potknę i wtedy powie, że ona tak dłużej nie może żyć i żebym się wtedy zachował "godnie" i wyprowadził, i nie robił szopek, że wszystko co mówię, to jest niewłaściwe, że jestem przesiąknięty swoimi rodzicami, że ona sobie nie wyobraża, żebym nie pracował i nie płacił na wszystko, że jestem chamski i bezczelny, że w ogóle się oddzywam, że nie widzę, jaki tego jaki jestem trudny i że wszystko co się dzieje źle to moja wina, i wiele wiele innych taki monolog ciągła aż do 1 w nocy. Kiedy próbowałem sie odezwać, coś powiedzieć (a naprawdę ważę słowa, aby jej nie urazić) to moje argumenty dla niej to odbijanie piłeczki, że ona jest kobietą zranioną i powinienem teraz ciągle jej zadośćuczuniać za krzywdy, i że ona tego nie czuje, uważa, że ja cały kipię ze złości i tylko udaję w tym staraniu...

te słowa jej są takie ciężkie, takie pełne nienawiści do mojej osoby...zabierają mi chęć do życia do jakiegokolwiek działania...

Ja już nie wiem, jak do niej mówić, wszystko jest źle rozumiane...rano powiedziałem, że syn jest trochę znerwicowany, bo nie może spać w nocy i że powinniśmy coś mu pomóc, to usłyszałem, że go krytykuję i osądzam, że wcale nie jest znerwicowany tylko przejęty i jak ja się w ogóle wyrażam, a przejęty jest przeze mnie bo wróciłem do domu...

żona śpi z córką, bo nie może strawić mnie, a potem słyszę, że ją to trzeba kochać prawdziwą miłością, przytulać a ja jej tego nie daję, że wszyscy są dla niej mili tylko ja jestem taki okropny....

skoro rozwód jest prawie tak samo mocnym przeżyciem dla dzieci jak śmierć bliskiego to dużo większego zła im nie wyczynię odchodząc na zawsze, dając im wszystkim wreszcie spokój...tak, to jedyne słuszne co mogę zrobić, aby nikogo już nie męczyć, ani ich, ani siebie... przepraszam, że zająłem Wasz czas...
 
     
Filomena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 11:00   

Zuf, chcesz dać malzonce, ktora Cię molestuje psychicznie satysfakcję. Córka i syn potrzebują ojca, więc nie chrzań, bo potafisz, skoro dajesz radę opiekować się dziećmi, gotować, sprzątać, to dasz radę wyjść z tego. Nie wchodź w dyskusje z zoną, rob swoje dla dzieci, a dojdziesz do momentu , w którym zaczniesz funkcjonować też dla samego siebie. Wiem, że mężczyznom trudno prosic o pomoc, ale porozmawiajz kimś o zachowaniu żony.
 
     
macko
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 11:26   

zuf napisał/a:

skoro rozwód jest prawie tak samo mocnym przeżyciem dla dzieci jak śmierć bliskiego to dużo większego zła im nie wyczynię odchodząc na zawsze, dając im wszystkim wreszcie spokój...tak, to jedyne słuszne co mogę zrobić, aby nikogo już nie męczyć, ani ich, ani siebie... przepraszam, że zająłem Wasz czas...


Proszę Cię, błagam Cię, nie rób tego!!!
Jesteś potrzebny swoim dzieciom. Tyle dla nich robisz, z tego co piszesz wynika, że to Ty głównie się nimi zajmujesz, jesteś im naprawdę bliski i potrzebny. Dzieci nie zawsze to potrafią okazać.
Jeśli zrobisz coś głupiego to zgotujesz im los o wiele gorszy niż Twoja przeszłość zgotowała Tobie. Chcesz żeby one chorowały tak jak Ty?
Poza tym, jeśli wierzysz w Boga, to musisz wierzyć też w piekło. To rozwiązanie niczego nie skończy, skażesz się na coś o wiele gorszego.
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 11:33   

Zuf, ale śmierć mocniejsza, bo nieodwracalna. Rozwód nie jest tożsamy z nieodwracalnym opuszczeniem dzieci. Między śmiercią a rozwodem jest ogromna różnica w zakresie przeżyć.
Moi rodzice się rozwiedli, ojciec nas, swoje dzieci porzucił, ale dopóki żył miałam nadzieję, że kiedyś się spotkamy, porozmawiamy, on powie, że mnie kocha, że jestem dla niego ważna. Umarł zanim dorosłam, pustka i żal pozostał. A umarł na zawał, nie odebrał sobie życia. Trudno mi sobie nawet wyobrazić jakie miałabym myśli, gdyby popełnił samobójstwo, jak z tym miałabym żyć. Obiektywnie mówiąc dobrym człowiekiem nie był, ale był moim ojcem, jedynym jakiego miałam i mi go brakuje. Ty z dziećmi jesteś, jesteś przy nich, bez względu na to co zrobi żona, jak się zachowa, Ty i dzieci to silny związek, nie odbieraj im tego.
Jeżeli nie wierzysz, że tylko Bóg daje życie i je zabiera, masz kryzys wiary, bezsens, utwierdzasz się sam w beznadziei, to może pomyśl, że odebranie sobie życia wcale nie musi oznaczać końca Twojego cierpienia. Masz pewność, że po śmierci wszystko znika, że gdzieś tam na drugą stronę nie zabiera się wszystkich nie pozamykanych i nie rozwiązanych w życiu doczesnym spraw? Tu przynajmniej wiesz jak jest, masz sprawne ręce, głowę, jesteś dorosły, możesz coś zrobić, a tam? Z jakichś powodów ludzie żyjący i to w różnych religiach modlą się za zmarłych, składają za nich ofiary...myślisz, że robią to tylko dla siebie?
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 11:35   

Zuf, to może chociaż jeśli dopisze pogoda weźmiesz kocyk i zabierzesz dzieci na piknik na Jasnej Górze? :) Jak nie na cały dzień to może chociaż na godzinkę - dwie uda Ci się zajrzeć?
Wiem, że trudno Ci robić cokolwiek w Twoim stanie, ja i tak podziwiam, że ogarniasz dom, jakoś dźwigasz te obowiązki, bo sama widzę jak inaczej funkcjonowałam w depresji i z jakim trudem wtedy przez cały dzień realizowałam to, co dziś w 3-4 godziny...

A co Ty myślisz o tym wszystkim, co żona Tobie zarzuca? Naprawdę czujesz, że zasłużyłeś na taką opinię o sobie?
Ja propnuję przy najblizszej takiej sytuacji poprosić żonę stanowczo, aby wyszła i pozwoliła Ci spać, bo nie zamierzasz rozmawiać z nią w takim tonie i o tej godzinie. Powiedz, że jeśli będzie chciała rozmawiać spokojnie to oczywiście jesteś gotowy, ale nie pozwalaj się poniżać! Gdy tylko czujesz, że żona narusza Twoje granice - mów STOP. Masz prawo przerwać. Warto też mówić wtedy w duchu "Święty Michale Archaniele", bo tak naprawdę to Zły bardzo pragnie tak w Ciebie uderzyć i całkowicie odebrać Ci godność, byś wreszcie zrealizował swój plan... I tylko szatanowi sprawisz tym radość, pamiętaj! Dzieci będą zrozapczone, Ty i tak nie zaznasz spokoju duszy, umrze tylko ciało, a przecież nie ciało Cię boli prawda? Staraj się odsuwać myśli samobójcze, módl się jak tylko się pojawiają, tak jak potrafisz, jak Ci przyjdzie do głowy i co wg mnie ważne - pójdź do spowiedzi, wyznaj też te myśli, oddasz je w ten sposób Jezusowi, a On będzie leczył, przemieniał... Nie daj satysfakcji Złemu, wyrzucaj go ze swojego życia wszystkimi możliwymi sposobami.
A żona cóż, wygląda na to, że sama ma spore problemy ze sobą, proponuję zrzucić ją z tronu, bo stała się Twoim bożkiem, a to przede wszystkim Jezus ma Ci pokazywać prawdę o Tobie, Jego zapytaj co o Tobie myśli, jak Ciebie widzi.
A czy żona wie o Twojej chorobie?
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 19:20   

zuf napisał/a:

skoro rozwód jest prawie tak samo mocnym przeżyciem dla dzieci jak śmierć bliskiego to dużo większego zła im nie wyczynię odchodząc na zawsze, dając im wszystkim wreszcie spokój...tak, to jedyne słuszne co mogę zrobić, aby nikogo już nie męczyć, ani ich, ani siebie... przepraszam, że zająłem Wasz czas...


zuf, nie znam Cię wcale, ale sporo o Tobie myślę.
Z Twoich wpisów wyłania się obraz człowieka silnego, ale osłabionego - czasowo. Bo w środku jesteś silny i mądry, tylko masz teraz straszny etap.

Boję się o Ciebie. Wiesz, czego chce zły a czego chce Bóg? Prawda?
Wiesz, od kogo pochodzą podszepty o "nie męczeniu ich dłużej"? Wiesz, że NA PEWNO ZE ZŁEJ STRONY, prawda? Bóg chce abyś żył. Zły chce abyś upadł, uciekł.

Zastanawiam się jak Ci pomóc..

Mój mąż także mówił "najlepiej jakbym zniknął" - otóż wcale nie. Dla nikogo by to nie było lepiej, to by było najstraszniejsze wyjście, bo nieodwracalne.
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-07, 22:41   

Zuf już się dygnołeś czy jeszcze nie??? Tak mi fajnie przypominasz jak przez wiele moich błędów ale i też system budowy euro przyjechali łobuzy i zabrali mi samochodzik i kopareczkę, jak ochlany zostawiłem list pożegnalny , żona płakała, i przesiedziłałem ze trzy albo pięć godziny nad rzeką to wiesz co stwierdziłem?
Ano że zimno mi.
I rano poszedłem do kościoła bo tam było cieplej
Powiem Ci że wolę w cieplejszym kościele siedzieć niż patrzyć jak bobry drzewa skubią.
I tak się grzeje przy tym kościele, a teraz nowej zdobyczy Sychar, gdzie jeszcze cieplej
Pomyśl czy warto???
Weź poprawkę że żona pogada , pogada i jeszcze raz pogada- na przytaka ją! Co z gadania wychodzi??
Mówisz że Ty chory, domyślam się że i twoja ślubna też, może na co innego ale też. Ty powoli podnoś swoje cztery litery żebyż nie zmarzł, a ona może kiedyś dołaczy.
Powodzenia.Z nie takich tarapatów i nie takich jak ja czy ty Bozia wyciągała na powierzchnie.
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-08, 08:32   

Dabo, jak ja cie lubie :D Lubię takie podejście do życia, może to dżender i ja zasadniczo jestem facetem?

Zuf, co słychać? Zobacz, nie jesteś sam, my tu wszyscy tacy, przepraszam, porąbani, jak ty :)))) I wielu z nas już etap, na którym jesteś, przeszło. I ŻYJEMY! I POTRAFIMY SIĘ UŚMIECHAĆ! I WIERZYMY! Z DNIA NA DZIEŃ CORAZ BARDZIEJ! NIE MIMO WSZYSTKO, TYLKO DZIĘKI TEMU, CO DOSTALIŚMY!

Bo kryzysy sa nam dane po to, zeby sie kształtowac. Bo w ogniu wykuwa i hartuje sie stal. Bo jesteśmy silni miarą swojej słabosci. Bo im wieksza niemoc nas dopada, tym jesteśmy silniejsi.

Czytałeś moją historię? A to tylko mały fragment, zapewniam, widzisz... żyję, mam gdzie meiszkać, uśmiecham sie. Wyglądam na 30 lat, zamiast na 40, które mam rzeczywiscie. Depresja powoli mija. Widzę, że moją dłoń zaczynają ściskać inni, którzy też chcą wejść na tę ścieżkę (nei mówię tego z pychą, tylko z wielka radoscią, bo to neizwykła sprawa!) i to jest CUD!

Dotychczas twierdziłam, że najlepszą rzeczą w moim życiu był ojciec moich dzieci i dzieci (w takiej własnie kolejnosci, zobacz jaka to patologia!). A teraz? Bóg i kryzys, który mi zesłał pół roku temu, bo dzięki temu poczułam, że mogę odnaleźć Prawdę, żyć według jej Zasad i być naprawdę szczęśliwa.

Długa droga przed tobą i twoją żoną. Ale zacznij od siebie, bo jeśli chcesz zmienić świat, musisz zmienic siebie. Reszta zmieni się sama.... I idź. Będzie trudno, ale ceni się tylko to, co zdobywa siew trudzie ipocie czoła. To, co masz podane na tacy, odrzucasz, bo nie potrafisz zaznać jego smaku...

To jak, co u ciebie? Postaraj sie odpowiedzieć pozytywami. Chciałabym przeczytać o tym, co od wczoraj wieczorem zdarzyło się u ciebei dobrego...

A wiec: udało mi się przespać AŻ 3 godziny (bo mogłem 2). Udało mi się zrobić zajefajne kanapki na sniadanie, dzieciaki uwielbiają i piszczały z radosci. Zobaczyłem rano przez okno cudowne słońce. Otworzyłem okno, wciągnąłem głęboko powietrze - jakiz ma cudowny zapach, dopiero teraz to zauważyłem! Postanowiłem przygarnąć małego kotka, dzieci będa zachwycone, w zasadzie uwielbiam takie fajne małe stworzenia, będziemy się wspólnie uczyć, jak go wychować. Pójdę sobie na Jasną Górę, tak na chwilkę, posiedzieć w ciszy i pomyśleć. Co jeszcze, zuf, co jeszcze?

Jeśli mogę cię o coś prosić - jak już napiszesz to, co działo sie od wczoraj, obiecaj, ze będziesz obserwował i spisywał dzisiejszy dzień. I napiszesz mi jutro, co stało się pozytywnego, oki? Jestem bardzo ciekawa, co zauważysz :)
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-08, 23:47   

Jak tam zyś dychasz???? to dobrze!!!
Jakoś pod skórą czułem ze dasz rady.
Dopytuje się bo znikam do poniedziałku a trochę się martwię o ciebie, bo fajny facet się wydajesz. W końcu ktoś ponad normę. Ty masz kg do przodu a ja na minusie. Dogadamy sie.
Teraz Twoja kolej pomodlić się za mnie , (porzadek musi być)
 
     
zuf
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-09, 11:44   

Na wstępie chcę "bardzo serdecznie" podziękować Komendzie Policji w Warszawie, która monitoruje to forum do przyczynienia się do kompletnego załamania w moim małżeństwie i postawienia kropki nad „i”.
Jak to się stało?
Dwa dni temu przyjechała do domu policja i wyciągnęła mnie z mieszkania do karetki, która zabrała mnie do szpitala psychiatrycznego. Pan starszy aspirant z cywilnym poinformowali mnie, że z tego IP ktoś pisał na forum, ze odbierze sobie życie. Ponieważ nie jestem tam zameldowany, padło na syna – którego na początek podejrzewali. Kiedy jednak sprawa się wyjaśniła (przy dzieciach), że to ja, a nie on – zabrali mnie. Ponieważ dzieci nie mogły zostać same policja pojechała po moją matkę. Zadzwonili do żony. Matka wściekła. Żona dzwoni z pracy do mnie mega bardzo wściekła – „jak mogłeś to zrobić dzieciom?!”, „ciągle mi coś serwujesz, ja nie mogę spokojnie żyć”, „ja tylko czekam, co jeszcze zrobisz, jeszcze jedna wpadka i wylatujesz!”. Ledwo się wykręciłem z izby przyjęć, aby mnie nie zamknęli. Czy policja myśli, że jak ktoś chce się zabić to zamknięcie w szpitalu coś pomoże? Że w taki sposób można rozwiązać problemy? Psychiatrą i lekami? Tu trzeba psychoterapeuty, lub księdza, a najlepiej obu naraz – niestety tego nikt nie zaproponował, bo niestety nie ma do kogo sensownego iść, kto mógłby naprawdę pomóc, a nie tylko wziąć pieniądze za wizytę – człowiek jest zdany na siebie.
kazzia napisał/a:
I napiszesz mi jutro, co stało się pozytywnego, oki?

Skoro chcesz, abym pisał, co jeszcze dobrego wydarzyło się to proszę:
Wczoraj z synem po uspaniu córki i wypełnieniu wszystkich swoich obowiązków włączyliśmy na 40 min. telewizor, aby obejrzeć serial – oglądaliśmy telewizję raz na 1-2 tygodnie. Już prawie spaliśmy, kiedy wróciła żona i syn nieopatrznie chlapnął, że coś oglądaliśmy. Ta dostała białej gorączki. Od razu posypały się wnioski, ze oglądamy telewizję od pół roku od kiedy się wprowadziłem i to codziennie, że w tygodniu to się pracuje a nie ogląda telewizję, że jestem leniem śmierdzącym i darmozjadem, że zaniedbuję swoje obowiązki, że jak będę zarabiał 5 tyś. to sobie mogę oglądać telewizję. Za waszą namową powiedziałem „dosyć, chcemy spać”, a ona na to ze czas spania już minął, że jej nie będę rozkazywał, ze mam tępy umysł i nic nie rozumiem, że powinienem jak trusia chodzić na palcach i ciągle się kajać w przeprosinach na każdym kroku, skoro ją zraniłem, i że mam parszywy charakter, i tego nie da się zmienić, więc przegiąłem ostatecznie i do czerwca mam się wyprowadzić. Nie wyobrażam sobie życia bez dzieci, bez dobrej rodziny, do tego i tak nie mam się gdzie podziać, bo rodzice kategorycznie nie zgodzili się, abym mógł się do nich wprowadzić, bo są chorzy i chcą mieć spokój i nie będą mnie utrzymywać (mimo, ze płaciłem im jak u nich mieszkałem).
Dabo napisał/a:
Zuf już się dygnołeś czy jeszcze nie???

Dla ciebie to śmieszne? Myślisz, że jak raz miałeś dołeczek i poszedłeś sobie posiedzieć nad rzeczkę to każdy tak ma? Ja to planuje już od prawie roku, raz już próbowałem, ale nie udało mi się bo wziąłem za słabe tabletki i po dwóch chyba dniach obudziłem się (wtedy mieszkałem osobno). Piszesz że żona płakała, czyli ktoś ciebie kocha, masz dla kogo żyć, moja zapewne będzie się cieszyć. Ale nie martw się, teraz zaplanowałem to dobrze – zamówiłem roztwór nikotyny w płynie, dwie szklanki powinny wystarczyć, plus tabletki przeciwwymiotne i nasenne. Zawsze jeszcze zostają żyły – tylko rozcinać trzeba po długości, ale tego się boję, że nie trafię, więc skok to plan B. Tak więc jeszcze raz pojadę sobie nad morze, ono zawsze mnie uspakajało, zakupie butelkę dobrego piwa, i wypije wszystko spokojnie, bez pośpiechu, patrząc jak fale przychodzą i odchodzą, aż za którąś z fal odejdę również i ja.
PS. Do policji – oszczędźcie sobie i nie wysyłajcie już zgłoszeń, bo to niczego nie zmieni
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9