Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
jak żyć z seksoholikiem?
Autor Wiadomość
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-25, 21:36   

Grzegorzu to proste
"...żaba wrzucona do wrzątku zaraz z niego wyskoczy,
żaba wrzucona do letniej wody pływa sobie, a gdy powolutku podgrzewać wodę tak 5-10 lat to może się w niej ugotować "
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-25, 21:37   

Seksoholizm nie musi się "realizować" w seksie małżeńskim, często nie jest z nim w ogóle powiązany. Często jedynym łóżkowym objawem jest... brak seksu małżeńskiego, albo niska jego częstotliwość.

[ Dodano: 2014-04-25, 21:39 ]
Ehh, to prawda, że zjawisko erotomanii jest jeszcze mniej rozumiane w społeczeństwie, niż alkoholizm...
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-25, 21:50   

Cytat:
Seksoholizm nie musi się "realizować" w seksie małżeńskim, często nie jest z nim w ogóle powiązany. Często jedynym łóżkowym objawem jest... brak seksu małżeńskiego, albo niska jego częstotliwość.


................no włąśnie częstotliwość np. , przecież pisałem

Chyba np. brak seksu ŁATWO ZAUWAŻYĆ ?


=============

Dalej : facet przesiaduje ....... nie wiem w łazience , gdzieś znika - nie wiadomo gdzie ,
zamyka się z komputerem
ciągle podenerwowany , ma dziwne poglady na ten temat itd.
przed kobietą niewiele się przecież ukryje :shock:
( ........ ja nie ukrywałem ! )
 
     
smutna_twarz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 00:31   

tiliana napisał/a:
Seksoholizm nie musi się "realizować" w seksie małżeńskim, często nie jest z nim w ogóle powiązany. Często jedynym łóżkowym objawem jest... brak seksu małżeńskiego, albo niska jego częstotliwość.

[ Dodano: 2014-04-25, 21:39 ]
Ehh, to prawda, że zjawisko erotomanii jest jeszcze mniej rozumiane w społeczeństwie, niż alkoholizm...


Dzięki Tiliana, jest dokładnie tak, jak piszesz.
Gwoli wyjaśnienia dodam, że zdanie "mój mąż jest seksoholikiem, dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa" nie jest jednoznaczne z "mój mąż przez 17 lat był seksoholikiem". Mam wrażenie, że przekręcenie sensu tej wypowiedzi dało powód dywagacjom, które jak zauważyła Nirwanna nie są zbyt taktowne.
Nie wiem, jak długo trwa uzależnienie mojego męża. On sam nie jest w stanie tego stwierdzić. Podobno w momencie zawarcia małżeństwa nie był uzależniony, robił to tylko okazjonalnie. Potem było coraz częściej. O tym, że mamy do czynienia z uzależnieniem wiem od roku.
To, że człowiek uzależniony potrafi świetnie się kryć i manipulować, to też prawda. Nie przyłapałam go nigdy na gorącym uczynku. Mój mąż nie musi zbytnio się wysilać, żeby coś ukryć - ma ku temu bardzo wiele okazji w ciągu dnia, gdyż ja jestem w pracy, dzieci w szkole, a on pracuje w domu - sam.
Destrukcyjny wpływ na nasze małżeństwo był widoczny- tylko że jak słusznie zauważyła Tiliana - nie znałam przyczyn zachowania mojego męża, więc tłumaczyłam sobie po swojemu. Nie mam w rodzinie nikogo uzależnionego i dopóki nie zaczęłam głębiej interesować się tym tematem, nie miałam pojęcia, że cechy, które wykazuje mój mąż są charakterystyczne dla osób uzależnionych.
Na koniec bardzo proszę o powstrzymanie się przed złośliwymi uwagami. Nie chcę, żeby moja historia stała się okazją do kpin i głupkowatych komentarzy. Na temat seksoholizmu można co nieco znaleźć w internecie, jest też parę dobrych książek ("od nałogu do miłości" na początek), zapraszam do zabrania głosu po zapoznaniu się z tematem.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 00:57   

Cytat:
Jakoś trudno uwierzyć , że seksoholizm męża ( w jakiejkolwiek postaci ! )
nie odcisnął się ma relacjach w małżeństwie .
Po mojemu to NIEMOŻLIWE po prostu .


17 lat kawał czasu...napewno źle sie działo w małzeństwie...moim zdaniem musiało.
Zmiana zachowania...złość,wybuchowość,czasem agresja,zaraz potem wielka miłośc,naskakiwanie(wyrzuty sumienia moim zdaniem).....poplątanie z pomieszaniem.
Seksocholik....nie ten,który po prostu lubi sex,nowe wyzwania i dobrze mu z tym...ma wyrzuty sumienia.....cierpi,miewa różne nastroje.
Rozpoznanie trudne....kochanka?.....problemy w pracy?....czy jeszcze cos innego?
Z czasem napewno wyjdzie,ale żeby aż 17 lat?
Niewiem...może....

Cytat:
Nie bardzo rozumiem .
Jest małżeństwo .
Sypiają ze sobą przez 17 lat
i wszystko w tym sypianiu jest "normalne" ?
Częstotliwość , jakieś udziwnienia , zyczenia ekstra - NIC nie wzbudza wątpliwości

Fakt...nie rozumiesz.
W sypialni wszystko jest normalne,żadnych udziwnień,życzeń...
Życzenia,udziwnienia mozna mieć do prostytutki,żona to "świetość".
Nietety ale tak to działa,
Kiedyś,jeszcze w trakcie kryzysu....proponowałam mężowi że tak powiem "wyuzdany sex"....skoro tego mu brakuje....
Nie chciałam oczywiście....ot próba....
Reakcja męża....proszę nie.
Wszystko jasne chyba.

[ Dodano: 2014-04-26, 01:01 ]
Tiliano...wybacz....ale uważam,że twoja historia nie ma nic wspólnego z seksoholizmem.

[ Dodano: 2014-04-26, 01:27 ]
Smutna twarz......to że mąż sie onanizuje i ogląda pornografie......nie czyni go seksocholikiem.
Domena mężczyzn,natura,testosteron...nie,wiem........przepraszam panowie...nie chce nikogo urazić.

Wydaje mi się,ze w rozumieniu faceta to nic zdrożnego....przeciez nie zdradza,wiernym jest......tyle ,że nie wie jak my kobiety to odbieramy.

Szczera rozmowa na początek.......
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 08:23   

smutna twarz
Cytat:
Gwoli wyjaśnienia dodam, że zdanie "mój mąż jest seksoholikiem, dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa" nie jest jednoznaczne z "mój mąż przez 17 lat był seksoholikiem".


Cóż , myślę że zdanie
Cytat:
mój mąż jest seksoholikiem, dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa

nie było najszczęśliwsze po prostu , stąd taka dyskusja , opinie i wnioski .
Nie ma się zatem co unosić .
( Patrz , góra choćby - wypowiedź Leny . Wcześniej innych . )


Twoje wyjasnienie jest KLUCZOWE - bo całkowicie zmienia sprawę .


Lena
Cytat:
Smutna twarz......to że mąż sie onanizuje i ogląda pornografie......nie czyni go seksocholikiem.
Domena mężczyzn,natura,testosteron...nie,wiem........przepraszam panowie...nie chce nikogo urazić.

Wydaje mi się,ze w rozumieniu faceta to nic zdrożnego....przeciez nie zdradza,wiernym jest......tyle ,że nie wie jak my kobiety to odbieramy.


Zgadzam się ( nie znaczy , że przyznaję ;-) )
Ale jednak KLUCZOWA jest częstotliwość tych poczynań .
Jedno i drugie w dużych dawkach podpada pod seksoholizm .
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 09:21   

lena napisał/a:


[ Dodano: 2014-04-26, 01:01 ]
Tiliano...wybacz....ale uważam,że twoja historia nie ma nic wspólnego z seksoholizmem.


Nigdzie tutaj nie pisałam, że ma ;) U siebie - a i owszem, w którymś momencie tak pisałam. Ale teraz mam wątpliwości i szczerze, to nawet nie zależy mi na tym, żeby wiedzieć, czy mój mąż jest erotomanem czy nie.

Tym niemniej paru seksoholików znam i temat nie jest mi obcy.
 
     
smutna_twarz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 10:26   

lena napisał/a:
Smutna twarz......to że mąż sie onanizuje i ogląda pornografie......nie czyni go seksocholikiem.
Domena mężczyzn,natura,testosteron...nie,wiem........

Kurcze, trochę niezręcznie już się czuję pisząc ciągle to samo - ja jestem świadoma, że mężczyzna ma inną naturę, że testosteron itp. Naprawdę nie mam 15 lat. Również wiem, że problem onanizmu dotyczy ogromnej rzeszy facetów (co nie znaczy, że to jest ok). Mój mąż jest seksoholikiem nie dlatego, że ogląda pornografię i się onanizuje - jest seksoholikiem, bo jest od tych działań UZALEŻNIONY. Czyli: nie potrafi bez tego funkcjonować. Nie potrafi sam z tym zerwać, chociaż bardzo by chciał, bo sam dostrzega destrukcyjny wpływ tego co robi na jego życie i na naszą rodzinę. Nie panuje nad tym. To są działania wspólne dla różnego typu uzależnień. Tak jak alkoholik - kiedy musi się napić, nie myśli o tym jakie będą konsekwencje, że wyrzucą go z pracy, że żona odejdzie itp - po prostu MUSI się napić, i robi to obiecując sobie i innym, że to był już ostatni raz. to jest ten sam mechanizm, tylko różne sposoby zaspokajania... Rozumiem Lena, że dla osoby, której mąż chodzi regularnie na panienki masturbacja może się wydawać banalna - podobnie banalne mogą się wydawać np. uzależnienia od takich niewinnych gier komputerowych... Powiem jednak w tym miejscu, co niedawno usłyszałam od mojego męża. Otóż kiedy zaczął chodzić na mitingi anonimowych seksoholików myślał sobie: Boże, jak to dobrze, że nie jestem jak ci inni...Bo tam z gorszymi problemami przychodzili. Ale po kilku spotkaniach, kiedy usłyszał już sporo historii, doszedł do wniosku, że niczym się od nich nie różni. Te same procesy, te same mechanizmy.
Co więcej, ja nie mam żadnej pewności, że na masturbacji się skończy, bo przy uzależnieniach jest potrzeba sięgania po silniejsze bodźce. Kiedyś czytałam świadectwo faceta, który zaczynał od "miękkiej" pornografii a obudził się dopiero wtedy, kiedy dopuścił się pedofilii... co było ciekawe, to sam przyznał, że jeszcze dwa lata wcześniej myśl o pedofilii powodowała w nim wstręt i odrazę.
Oczywiście mam nadzieję, że w przypadku mojego męża uda się bez tego wchodzenia na "wyższe piętra", ale to tylko nadzieja. Bo -holikiem jest się do końca życia, z tego się nie wychodzi, co najwyżej można być trzeźwym do końca życia.

[ Dodano: 2014-04-26, 12:49 ]
mare1966 napisał/a:
Nie ma się zatem co unosić .

Wiesz, z mojego punktu widzenia wygląda to nieco inaczej. Opisuję problem, bądź co bądź bolesny - licząc na zrozumienie i wsparcie. I oto oprócz kilku pozytywnych postów czytam komentarze typu "a skąd wiesz?", "to niemożliwe", "nie wierzę", "wcale nie jest seksoholikiem", "to co robi jest normalne" (czyli problem zmyśliłam sobie sama...) - nie wspominając już o szpileczkach Grzegorza... chciałabym zobaczyć kogoś, kto w takiej sytuacji zachowa zimną krew (znaczy się bardziej niż ja ;-) ). Dla mnie zdanie "mój mąż jest seksoholikiem, dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa" jest jasne i oczywiste, bo oczywiste jest dla mnie, że nikt chyba nie jest w stanie określić dokładnie odkąd jest uzależniony - to proces, który odbywa się stopniowo i dosyć niepostrzeżenie. Tak jak i nałogowy palacz nie powie - od dziś jestem nałogowcem, wcześniej tylko paliłem... Jak wolisz, mogę przestawić szyk zdania na bardziej klarowny: po 17 latach małżeństwa dowiedziałam się, że mój mąż jest seksoholikiem.
 
     
Alzacja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 13:23   

Smutna_Twarz, jestem z Tobą ;-)
i nie rozumiem tych wszystkich "ataków". Poza tym nie musisz się tłumaczyć.
Nie zapominajmy, że jest to forum otwarte, dostępne dla wszystkich.
Powtórzę, co już wiadomo - seksoholicy są mistrzami kamuflażu i manipulacji.
Gdyby mój maż pierwszy nie uczynił tego kroku, czyli nas nie zostawił, do dziś żyłabym "w nieświadomości", bez wiedzy, że żyję z seksoholikiem. "Diagnozę" mojego męża otrzymałam od Ducha Świętego, bo w dzień wylania darów wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. I nagle otrzymałam odpowiedź - mój maż jest seksoholikiem.
Przez wiele lat ulegałam manipulacji, chociaż w temacie małżeńskiej cielesności wiele mi nie grało, ale nie bardzo wiedziałam, jak szukać wsparcia. Dopiero teraz wiem, że było wiele sygnałów świadczących o "inności, nienormalności", ale wiadomo, mądry Polak po szkodzie...
Jeszcze jedna myśl - kiedy seksoholik sięga po "niezwykłe" porno, trzeba się liczyć z tym, że do drzwi zapuka policja. Wtedy czekają nas kolejne "przygody", które otrzymujemy w pakiecie, żyjąc z seksoholikiem.
Smutna_twarz, trzymaj się ;-) Pozdrawiam.
 
     
Anita37
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 18:00   

Witaj
Jestem żoną sakramentalną seksoholika (z diagnozą lekarską). Jakże dobrze rozumiem Twój ból, sama często czułam się jakbym miała rozdwojenie jaźni, tak wspaniale mój mąż potrafił kłamać, manipulować ludźmi. Sam mi kiedyś powiedział, że po jakimś czasie jego kłamstw, sam zaczął wierzyć w to co mówił i jeśli ktoś miał wątpliwości i dopytywał , to był mocno zirytowany. Dowiedziałam się, także że dla wielu osób z podobnym problemem 'najlepszą opcją' jest właśnie prowadzenie podwójnego życia. Oficjalnego (takiej bazy) z żoną, rodziną, w tym życiu Ci ludzie uchodzą za dobrych , hojnych mężów, ojców, pracowników, sąsiadów itp. i drugie bardzo mocno ukrywane przed światem (mój mąż mi kiedys powiedział, że sądził, że jak nic o tym życiu nie wiedziałam, to mnie nie ranił, że ten świat był tylko Jego), w którym jest pornografia, onanizm, czaty, 'tajne', mocno ukrywane w różnych skrytkach komórki z numerami tel. tylko do 'przyjaciółek', a oficjalna leży na stole w kuchni i żona w każdej chwili może odebrać telefon (mąż mnie nawet zobowiązał do tego), specjalne strony www do takich randek, agencje towarzyskie, gazety z ogłoszeniami itd. Mój mąż ma taki zawód, w którym czas pracy jest elastyczny, częste wyjazdy, ma pieniądze i to bardzo sprzyjało prowadzeniu takiego podwójnego życia. Oczywiście choroba ma charakter progresywny, nie jest to równia pochyła, ale jezeli uzależniony nie zacznie się leczyć, to zawsze problem się pogłębia. Duzo zależy od reakcji otoczenia na objawy uzależnienia, od takich czynników jak np. zabezpieczenie finansowe, podkładanie 'poduszeczek pod pupę takiemu człowiekowi', tzn. pomoc w moim przypadku ze strony rodziny męża, aby pozamiatać wszystko pod dywan, zniwelować straty (jeśli narobił długów, tatuś za nie zapłacił, jeśli wyszło na jaw przesiadywanie na stronach pornograficznych i czacie w pracy, zwalenie winy na innych, zbycie milczeniem, wyszły na jaw inne kobiety, to wina żony, bo nie dość się starała i syn musiał szukać innych (słowa mojej teściowej do mnie skierowane w pewnym momencie). Zaprzeczanie i iluzje ze strony uzależnionego i rodziny.
Wbrew pozorom, uzależnieni mają głęboki problem z tworzeniem bliskich relacji i często są to ludzie nieśmiali, zamknięci w sobie w 'oficjalnym' życiu. Rozmowy są o pogodzie, o rachunkach, rzeczach do zalatwienia.....Nie rozmawialiśmy ze sąbą o naszym problemie uzależnienia i współuzależnienia, nie mówiliśmy o uczuciach i tym co nas boli w związku (wyjątkiem był czas (jakiś miesiąc) po tym, jak mąż przebył terapię zamkniętą w Ośrodku, wtedy się otworzył i mogliśmy rozmawiać godzinami o cierpieniu, problemie) . W ostatnich kilku latach małżeństwa rozmawialiśmy tylko o przysłowiowej pogodzie i sprawach związanych z dziećmi lub domem. Wszelakie próby rozmowy zaczynane z mojej strony o związku, relacji, braku intymności były zbywane, natychmiast zmieniał temat, wychodził , nie chciał o tym rozmawiać. Często krzyczał, że ja tylko o poważnych rzeczach chce rozmawiać.
Mąż nigdy do niczego sam dobrowolnie się nie przyznał, dopiero skonfrontowany z dowodem miał poczucie winy, za każdym razem obiecywał, że już z tym skończył i tak w kółko. Nasze pożycie intymne, jeśli ja nie inicjowałam go, to niemal nie istniało. Dowiedziałam się od innej żony żyjącej w takim związku, że Jej mąż nie mogl z nią miec zblizenia, bo tamten swiat byl nieczysty, a zona "czysta" i nie mogl juz sie podniecic i laczyc dwoch swiatow....
Wtedy odkryłam grupy wsparcia S-Anon (współuzależnionych od seksoholizmu bliskich),
Cala istota programu dla S-Anonu jest dbanie o siebie i niekoncentrowanie sie na sekspholiku.Trzeba go zostawic samemu sobie. My przeciez go nie mozemy zmienic a nasze"zafiksowanie na nim" jest tylko objawem naszego wspouzaleznienia. Sa tez metody, na to by nauczyc sie koncentrowania na sobie .Tego uczy progarm.
Zaczelam czuc sie lepiej, bo wczesniej tylko chcialam go uzdrowic, jego naprawic, jego zmienic.
Ja nie mam na to wplywu.
Moim zadaniem jest skupic uwage na krokach, medytowac, czytac literature, chodzic na grupy i czas, Pan Jezus, i program zrobi swoje. I tak, powoli zaczelo sie dziac cos dobrego w moim sercu i w mojej glowie. Choc moja sytuacja jest inna, jest podoba. Bo wiesz , wszyscy seksoholicy sa podobni, chorzy na to samo, nie umieja byc blisko, otworzyc sie, zblizyc , wytworzyc prawdziwa relacje. Uciekaja przez bolem, tak jak narkoman w narkotyki, oni w seks. Ale, to nie da im ukojenia, a my wspoluzaleznione, tez nie zaznamy szczęścia w tej gonitwie.
Program pomaga ludziom zatrzymac te gonitwe w kolko, i spojrzec na siebie, jednym sie udaje ciezka praca ale to trwa cale zycie, bo tego nie mozna wyleczyc. Mam stały kontakt z leczącymi się w USA (należe do grupy wsparcia online). Pewien leczący się uzależniony powiedzial do mnie, ze u niego w grupie sa ludzie, którzy chodza tam 15 lat, i dalej musza o siebie dbac, i zona tez dalej chodzi, ......to mnie troche przeraza. U niego w grupie sa tez faceci ktorzy mają po 70 lat i dalej maja problem.
To uzależnienie samo nie zniknie jak się już go ma. Ale jeśli już ktoś się zdecyduje stanąć w prawdzie o sobie bo ból (konsekwencje ), straty są większe niż korzyści z nałogowych zachowań, to jest szansa na rozpoczęcie leczenia i utrzymania trzeźwości i nauki życia w Pogodzie Ducha poprzez codzienne stosowanie zasad programu 12 krokowego + terapii. To samo dotyczy osoby żyjącej z seksoholikiem. Zajęcie się sobą, wsparcie dla siebie i terapia. Tego ja się uczę z moim doświadczeniem życia w takiej rodzinie. Nie widzę dla siebie innej drogi jak Pan Jezus na pierwszym miejscu i praca nad sobą.
To moje życie, weź co Tobie odpowiada, resztę zostaw.
Z Panem Bogiem
 
     
smutna_twarz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 21:52   

Anita37 napisał/a:
W ostatnich kilku latach małżeństwa rozmawialiśmy tylko o przysłowiowej pogodzie i sprawach związanych z dziećmi lub domem. Wszelakie próby rozmowy zaczynane z mojej strony o związku, relacji, braku intymności były zbywane, natychmiast zmieniał temat, wychodził , nie chciał o tym rozmawiać.

o to, to... mój jeszcze dodatkowo obracał w żart, jakąś dowcipną uwagą zmieniał temat, ewentualnie przyczepiał się, że nieprawidłowo zbudowałam zdanie...
Dziewczyny, dziękuję za to, co napisałyście. Właściwie nic dodać, nic ująć. Może tylko jeszcze słówko o zniszczeniu poczucia własnej wartości - ostatnio staram się je powolutku odbudować. Idzie bardzo opornie, tak bardzo głęboko zakorzeniło się we mnie to przekonanie, że nie jestem dostatecznie dobra. Że choćbym stawała na rzęsach, to i tak nie zadowolę mojego męża. Cały czas miałam poczucie, że nie tylko mnie nie kocha, ale nawet nie akceptuje. Że drażni go to, jak wyglądam, jak i co mówię, co robię, jak się ubieram. Wydawało mi się, że to taki trudny charakter, teraz wiem, że to też jeden ze skutków ubocznych jego choroby...
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 23:07   

Smutna_twarz, przykro mi, że tak zostałaś tutaj potraktowana :-( Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko będziesz chciała wracać... Potrzebujemy siebie, tego wzajemnego wsparcia i rozmów o naszej sytuacji...
Niestety niektórzy nie chcą zrozumieć, że istnieją problemy, których nie doświadczyli i nie pojmą tak do końca ich istoty... Zamiast przyznać przed sobą, że nie wszystko są w stanie ogarnąć swoim umysłem, wolą podważać istnienie, czy sens tego..

smutna_twarz napisał/a:
Może tylko jeszcze słówko o zniszczeniu poczucia własnej wartości - ostatnio staram się je powolutku odbudować. Idzie bardzo opornie, tak bardzo głęboko zakorzeniło się we mnie to przekonanie, że nie jestem dostatecznie dobra.

Ja myślę, że najlepiej jest nam pytać "Jezu, kim dla Ciebie jestem? Jaki jest prawdziwy obraz mojej osoby? Pokaż mi, proszę, prawdę o mnie." Bo tak naprawdę, tylko Bóg ją zna. I wiem, że uzdrawia nasze patrzenie na siebie samych. Pokazuje zarówno naszą wspaniałość jak i grzeszność, ale robi to tak delikatnie i z miłością... w swój zachwycający sposób :-)

Niedawno właśnie Pan uleczył moją relację z samą sobą i już nie powtarzam sobie w kółko jaka to beznadziejna jestem... Czasem jeszcze powracają te myśli, ale wtedy tłumaczę sobie, że jestem grzeszna, pełna niedoskonałości, ale nie beznadziejna. W końcu mieszka we mnie Bóg, jestem Jego świątynią, więc absolutnie nie wolno mi tak myśleć :mrgreen:
 
     
smutna_twarz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 23:31   

Lil, jestem i na razie nie rezygnuję. Wiesz, ja myślę, że to nie efekt jakiejś zamierzonej złej woli, po prostu brak zrozumienia, może też empatii (ta nigdy nie była mocną stroną facetów :-? ) Postanowiłam poczekać cierpliwie na właściwe osoby. No i widzisz - doczekałam się. :-)

To co piszesz o patrzeniu na siebie oczami Boga bardzo mi się podoba. Ale chyba jeszcze nie dojrzałam do tego. Jeszcze do niedawna przypuszczałam, że On się na mnie gniewa i to co mnie spotkało jest karą za moje winy... Teraz jest w moim życiu bardzo dużo modlitwy, więc i te relacje z Bogiem powoli się uspokajają, zaczyna do mnie docierać, że On mnie kocha i troszczy się o mnie.
 
     
Anita37
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 23:31   

Moje poczucie wartości w małżeństwie równe było zero. Choćbym nie wiem jak bardzo się starała pięknie wyglądać, mój mąż i tak nie był zainteresowany mną jako kobietą. Byłam matką Jego dzieci, gospodynią, osoba potrzebną u boku na oficjalnych rodzinnych imprezach. Nic więcej, twierdził, że się nie dobraliśmy, że szuka swojego ideału, że to moja wina, ja to kupowałam i w ten sposób zgrabnie przenosił swoją winę na mnie. Był czas, kiedy starałam się zrozumieć, co ta , czy tamta pani ma , że taki jest zainteresowany. Próbowałam przesadnie o siebie dbać, interesować sobą. Walczyłam z wiatrakami, z potężną siła, która nazywa się żądza. Za każdym razem przegrywałam. Dowiedziałam się od terapeutów, że to nie ze mną było coś nie tak, tylko mąż ma problem z seksualnością, neguje problem i dlatego nie ma szans na to, aby nam się ułożyło w relacji mąż - żona. Oto strona z artykułem M. Grzebałkowskiej , relacje trzech współuzależnionych kobiet. http://www.horizon.info.p...x/type:artykuly
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9