Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
jak żyć z seksoholikiem?
Autor Wiadomość
smutna_twarz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 08:39   jak żyć z seksoholikiem?

Witajcie, niedawno dopiero odkryłam to forum i bardzo cieszę się, że jest takie miejsce. Mam problem, o którym nie mam z kim porozmawiać. Mój mąż jest seksoholikiem. Dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa. Bardzo boli świadomość tkwienia w takiej patologii, wiem, że to choroba i tak staram się patrzeć na mojego męża - chorego a nie złego. Ale fakt bycia okłamywaną przez tyle lat boli niemiłosiernie. Nawet nie wiem, czy nasze małżeństwo jest ważne- mój mąż najprawdopodobniej zataił swoją chorobę (piszę najprawdopodobniej, gdyż twierdzi, że wtedy jeszcze nie był uzależniony, jednak ze strzępków rozmów wnioskuję, że jednak już wtedy był, może co najwyżej nie był świadomy). A nawet jeśli nie było to zatajenie, to jaki jest sens przysięgi małżeńskiej, skoro osoba ślubująca nie zna znaczenia słów "miłość, wierność i uczciwość małżeńska"??? Co w takim razie przysięgał?
Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi teraz o próby uzyskania orzeczenia nieważności - i tak nie próbowałabym układać sobie życia na nowo, mam swoje lata i czwórkę dzieci; chodzi mi jedynie o to, że być może nigdy nie było z nami łaski sakramentu, a przecież bez tego nie mamy szans.
Nie potrafię z tym żyć.
Nikt z moich bliskich o tym nie wie, generalnie na zewnątrz wszystko jest ok. Rodzice, jeśli wiedzą o naszych kłótniach, to są przekonani, że idzie o zwykłe codzienne drobiazgi, ot takie problemy komunikacji małżeńskiej.
Oczywiście mam niemal wszystkie charakterystyczne cechy osoby współuzależnionej, przede wszystkim ciągłe poczucie winy i bardzo niską samoocenę. Chodzę na spotkania grupy S-anon, a ostatnio zaczęłam też terapię indywidualną (miałam jedno spotkanie, potem długa przerwa, bo p. psycholog rozchorowała się, teraz z kolei przerwa świąteczna...), jest mi jednak cały czas bardzo ciężko - myślę tylko o tym, żeby wreszcie zejść z tego świata.
Jestem zła na siebie, że tyle czasu byłam ślepa, że ciągle myślałam, że jeśli ja będę się starała być lepszą żoną, to mąż mnie pokocha, wymagałam tylko od siebie a przez to nieświadomie stworzyłam mu cieplarniane warunki rozwoju uzależnienia.
Chodziliśmy przez 4 miesiące na terapię małżeńską, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mąż jest uzależniony, myślałam że po prostu "ma problem" (masturbował się i oglądał porno), ale on nie chciał o tym mówić, cała terapia kręciła się wokół drobiazgów, które były tylko objawem choroby a nie przyczyną. Na koniec sprytnie zmanewrował panią psycholog, tak iż była przekonana, że to ze mną jest coś nie tak - bo nie widzę wyraźnych postępów... Nie byłam w stanie powiedzieć jej wtedy wyraźnie, co tak naprawdę zżera naszą rodzinę, bo wydawało mi się, że o intymnych problemach powinien powiedzieć on sam. Miałam taką blokadę, przez te wszystkie tygodnie terapii liczyłam, że sam się otworzy i powie, albo może pani psycholog sama trafi na właściwy trop.
Dziękuję, że jesteście. Nawet jeśli nie dostanę żadnej dobrej rady to sam fakt, że mogę wyrzucić z siebie co mi leży na sercu wiele dla mnie znaczy.Polecam się Waszej modlitwie, zwłaszcza teraz, w okresie świątecznym, który jest dla mnie szczególnie trudny.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 08:53   

Witam Cię smutna_twarz.
Dobrze, że tu trafiłaś, piszt utaj o tym co Cię boli, nie trzymaj tego w sobie. Możliwość wypowiedzenia swojego bólu bardzo pomaga, dystansuje trochę ...
Jak sama piszesz, podjęłaś już pracę nad sobą, terapię, nie przerywaj jej. To bardzo ważne, sama zauważyłąś swoje współuzależnienie, to bardzo dużo, to początek drogi, ale najważniejszy.
Nie piszesz o tym jak się dowiedziałaś o problemie meża, czy sam Ci o tym powiedział, czy też wydało się "przypadkiem". Jeśli zrobił to sam, to myślę, że on również problem zuważył i szuka pomocy. Może w takim przypadku warto zaproponować również jemu terapię, oraz terapię wspólną...

Pozdrawiam i będę pamiętała w modlitwie
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 08:54   

Cytat:
Mój mąż jest seksoholikiem. Dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa.



Skąd ta diagnoza i skoro to seksoholizm to jak mu się udało ukrywać przed Tobą tą przypadłość aż tyle lat?
Czy to co nazywasz seksoholizmem, oprócz oglądania porno i masturbacji, ma także inny wymiar ?
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 09:38   

Przyłączam się do slow Kenii, gdyz z opisu nie wynika, ze to jest uzaleznienie od seku a od pornografii i masturbacji. Nie jesteś sama, wśrod nas tez sa kobiety ktorych mezowie sa uzaleznieni, a one wspoluzaleznione. Nie poddawaj się, z tego da się wyjśc, choc to bardzo trudne.
Najprostsza droga to terapia męża niezaleznie od Twojej terapii, jeżeli jest to silne uzaleznienie, ale od decyzji, ze czas na zmiane do faktu, ze maz sam bedzie chcial sie udac jest daleka droga.
Mojemu męzowi pomoglo zrozumienie, gdy zaczelam mu tlumaczyc do czego moze doprowadzic takie uzaleznienie: ostatecznie bodzce staja sie coraz silniejsze i w efekcie w realu nie dochodzi już do erekcji, czyli pojawia sie impotencja. To jest slowo czerwona płachta. Takie rozmowy sa trudne, te fakty sa odrzucane, jak przy kazdym uzaleznieniu, ale zasialam ziarenko i udalo sie. Do tego pomógl fakt, ze zaczelam glosno mowic o tym, ze mnie rani tym. I nie jest lekko, ale wspieram go, bo ciagnie go jeszcze.
Jest taka strona, która wiele mówi o tym uzależnieniu, naukowe dowody i wyjasnienie mechanizmu, niestety jest po angielsku, ale moze akurat znasz.
www.yourbrainonporn.com
Niestety jak w walce z każdym uzależnieniem trzeba stosowac rozne srodki, nawet te drastyczne, czyli separacja. Czasem jednak udaje sie bez tego, gdy małżonek sie sam zechce opamiętac. Wierze, że tylko determinacją i wiarą da się z tego wyjśc. Tego zycze z całego serca.
 
     
smutna_twarz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 09:40   

Kanya, jak mu się udało, to dobre pytanie. Ponoć uzależnieni są mistrzami kamuflażu i manipulacji. Z drugiej strony ja przez długi czas sama wypierałam pojawiające się symptomy, tłumacząc sobie, że przecież to niemożliwe, żeby mój mąż ... dodam tylko, że kiedy się poznaliśmy był "wzorowym" katolikiem- jeszcze długo po ślubie taki był. Wtedy byłam gotowa uwierzyć w każdą bajkę, którą by mi wciskał. Bardzo byłam zaślepiona. Potem przyszedł taki moment, kiedy widziałam, że coś się dzieje - nie chodził do Komunii, unikał Mszy św. Myślałam, że jakiś kryzys wiary, próbowałam z nim rozmawiać na ten temat, to zbywał żartami. Mnie to coraz bardziej niepokoiło, zwłaszcza, że propozycje rekolekcji itp. były regularnie odrzucane. Kiedyś w kościele myślałam o tym i cały czas zadawałam sobie pytanie, co się z nim dzieje. Wtedy po prostu mnie olśniło: masturbacja. Ale szybko zaczęłam ten głos zagłuszać. Mówiłam sobie: mój mąż nigdy by mi tego nie zrobił, przecież ciągle mówi, jak mu ze mną dobrze, jak mnie kocha, że nigdy by mnie nie zdradził... Dużo czasu minęło zanim odważyłam się zapytać go wprost. Przyparty do muru przyznał się. Obiecał, że więcej nie będzie, kiedy powiedziałam, jak bardzo mnie rani. Postanowiliśmy podjąć kroki naprawcze, by więcej tego nie było. Niestety, mimo wszystkich starań, po kolejnym roku przyznał się, że nie jest w stanie przestać, że nad tym nie panuje.
On jest świadom tego co się dzieje, chodzi na spotkania Anonimowych Seksoholików, ale terapii nie chce.
Co do innego wymiaru, o który pytasz, to nie wiem, czy chodzi Ci o wymiar fizyczny czy raczej psychologiczny? Tzn mąż nie korzysta z usług prostytutek (przynajmniej na razie, bo niestety mam świadomość, że uzależnienie pociąga za sobą dalsze kroki i silniejsze bodźce), natomiast ma niestety to, co niesie ze sobą każde uzależnienie- niszczy relacje z najbliższymi, którzy są traktowani instrumentalnie i bez szacunku.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 09:48   

Już sobie doczytałam: uzależnieie od pornografi i masturbacji jest formą uzależnienia od seksu, jako szerszego pojęcia. Mniejsza o nazwy, liczy się destrukcja :(
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 09:49   

Smutna twarz
Na tę "chorobę" co Twój mąż "choruje" przed ślubem pewnie z 90% facetów, a po ślubie
też niemały %. Powiedzenie, że Ci wszyscy faceci to seksoholicy byłoby nadużyciem.
Wpędzanie męża w poczucie grzechu, wmawianie mu że jest chory czy zboczony, nie wiem czy to rozsądne.
Oczywiście, jeśli masturbacja wpływa na zanik pożycia małżeńskiego lub z racji zbytniej częstotliwości ujemnie wpływa na zdrowie to trzeba nad tym jakoś zapanować.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 10:05   

Grzegorzu,
Moim zdaniem uświadomienie komuś, ze rani sie swoim zachowaniem: spelania swoje potrzeby w sposob niekontolowany nieuwzgledniajac malzonka, z ktorym to powinno sie je spelniac w miare mozliwosci, nie jest wmawianiem choroby.
Normalnie, gdy zwraca sie uwage komus, by nie robil czegos co nas rani, zaprzestanie jest dosc proste. W przypadku uzaleznienia nie jest - stad jest to choroba, ktora trzeba leczyc.
Wlasnie kluczem do uzdrowienia jest zrozumienie, ze tkwi sie w tej chorobie, zrozumienie jej przyczyn i praca nad tym.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 10:07   

Samboja,

Napisałem o tym
"Oczywiście, jeśli masturbacja wpływa na zanik pożycia małżeńskiego lub z racji zbytniej częstotliwości ujemnie wpływa na zdrowie to trzeba nad tym jakoś zapanować"
 
     
smutna_twarz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 10:18   

grzegorz, albo ja Ciebie nie zrozumiałam, albo Ty mnie.
Uważasz, że wpędzam męża w poczucie grzechu? Przecież napisałam, że przestał chodzić do Komunii i na Msze św. jeszcze zanim się czegokolwiek zaczęłam domyślać.

Gdyby jego choroba nie wpływała destrukcyjnie na nasze małżeństwo i rodzinę to pewnie do dziś o niczym bym nie wiedziała. I nie chodzi tu tylko o częstotliwość pożycia, ale o wszystko inne również, łącznie z brakiem szacunku do własnej żony, nieuporządkowaniem emocji, traktowaniem seksu jako wyłącznie sposobu zaspakajania swoich potrzeb, brakiem zainteresowania potrzebami innych itp itd.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 10:19   

Wybacz, moja nadinterpretacja zatem.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 10:50   

s_t pisze:

Cytat:
Co do innego wymiaru, o który pytasz, to nie wiem, czy chodzi Ci o wymiar fizyczny czy raczej psychologiczny?


Pytam ponieważ ta jednostka, którą Ty nazywasz seksoholizmem, nie zawiera w sobie tylko masturbacji oraz oglądania pornografii. Ważna jest także częstotliwość tychże praktyk.
Między okazjonalnymi a kompulsywnymi zachowaniami jest WIELKA różnica.
Poza tym, owe kompulsywne zachowania musiałby przejść w inne praktyki, zintensyfikowane w czasie doznania na tle seksulanym tzn. częste romanse, nawet czas uwodzenia potencjalnej "ofiary", zdrady, łącznie z rozładowywaniem napięcia z zupełnie przypadkowymi osobami są cechą tego uzależnienia i taki jest zwykle obraz tego uzależnienia. Intensyfikacja, wzmaganie się objawów, tak jak w każdym uzależnieniu, są istotnymi wyznacznikami.
Nazywanie chorobą zachowania, które jest uzależnieniem stawia Cię od razu w roli osoby współczującej mężowi, choć powinnaś w tej sytuacji zdecydowanie współczuć przede wszystkim sobie. Właściwa postawa przekłada się na szereg istotnych reakcji dzięki którym możesz mieć szansę dostrzec REALIA tego co się dzieje w waszym małżeństwie.

Piszesz, że mąż uczęszcza na terapię dla seksoholików, więc wprost zapytam - skąd ta pewność?
Skoro nie chce pójść na wspólną terapię a podczas minionej terapii nie wspomniał w ogóle o swoim problemie, poza tym jak piszesz "sprytnie zmanewrował panią psycholog", znaczy to tyle, że albo nie uważa tego za problem albo jak każdy uzależniony nie rozumie co się z nim dzieje i przekłada zwyczajowo problem na osoby drugie a przy okazji nie ma żadnym oporów by kłamać.

Jedno jest pewne, żeby nazwać tą przypadłość seksoholizmem - konieczna jest diagnoza specjalisty na podstawie ścisłej współpracy uzależnionego.
 
     
Mixshop
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 10:56   Re: jak żyć z seksoholikiem?

[quote="smutna_twarz"]Witajcie, niedawno dopiero odkryłam to forum i bardzo cieszę się, że jest takie miejsce. Mam problem, o którym nie mam z kim porozmawiać. Mój mąż jest seksoholikiem. Dowiedziałam się o tym po 17 latach małżeństwa. Bardzo boli świadomość tkwienia w takiej patologii, wiem, że to choroba i tak staram się patrzeć na mojego męża - chorego a nie złego. Ale fakt bycia okłamywaną przez tyle lat boli niemiłosiernie.
te]
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-18, 11:27   

http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=35

myślę, że warto przeczytać.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9