Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
pożycie intymne- zbliża czy rozdziela małżonków?
Autor Wiadomość
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 09:31   

mare1966 napisał/a:
Trudno wciąż zdobywać tę samą górę .


Trudne to nie znaczy niemożliwe :mrgreen: , skoro przysiega mówi o tej jednej górze
 
     
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 09:35   

Słowa Krasnobara wg mnie to często powtarzane treści, cytowane jako lekarstwo na opisywane problemy. Pewnie książkowo i akademicko to prawda, ale jakże często teoria tak bardzo różni sięod praktycznego życia. Niestety, nie mogę się zgodzić, że to jest wyjście i jedyna słuszna droga.
Natomiast co do domyślania się - nie wiem czy panowie podzielą moją opinie, ale dla większości facetów oczekiwania od kobiet "że on się domyśli" to po prostu koszmar. I prowadzi to do poważnych problemów, bo w końcu przeradza się w obsesje po jednej i drugiej stronie.
Powiedzcie, dlaczego ludzie tak często szukają sobie problemów? Czy nie prościej byłoby ich nie tworzyć na siłę? Mam tu akurat na myśli opisywane problemy z seksem w małżeństwie. Ile byłoby prościej, gdyby obie strony wolały miło spędzić czas, zamiast nawzajem szukać kto jest winny powstałym problemom, czy to wykorzystywanie czy nie i czy spełnione są moje potrzeby czy nie. To dla mnie dowody nie na szukanie poprawy i naprawy, ale laczej na szukanie siebie w związku i zamknięcie na drugą osobę. Wiadomo, że nie wolno udawać, że nic się nie dzieje. Ale tak na serio - przecież szczególnie na początku, to wiele "tych problemów" udałoby się pokonać przez zwykłe niewyolbrzymianie ich.
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 09:50   

joozef napisał/a:

Natomiast co do domyślania się - nie wiem czy panowie podzielą moją opinie, ale dla większości facetów oczekiwania od kobiet "że on się domyśli" to po prostu koszmar. I prowadzi to do poważnych problemów, bo w końcu przeradza się w obsesje po jednej i drugiej stronie.


Nie wyobrażacie sobie, Panowie, jak świetnie was w tej kwestii rozumiem :mrgreen:

Ile razy słyszałam, sama mówiąc wprost, jak miałam jakiś problem, że się powinnam domyslić.... I że to powinno być oczywiste...
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 10:21   

mare1966 napisał/a:
Helenast - czasem i rozmowa niemożliwa , nie da się kogoś zmusić do rozmowy .


Oczywiście , zgadzam się z tym ... rozmowa byłaby najlepszym rozwiązaniem oraz opcją naprawy problemów, ale jeżeli się nie da to swoje stanowisko można i należy powiedzieć otwarcie i wprost w każdym czasie ...

[ Dodano: 2014-04-26, 10:27 ]
joozef napisał/a:
Powiedzcie, dlaczego ludzie tak często szukają sobie problemów?


brak otwartości, tolerancji, wstyd w powiedzeniu oczekiwań , nieumiejętność w słuchaniu .... można tak w nieskończoność ....
 
     
DHL
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 11:35   

joozef napisał/a:
nie wiem czy panowie podzielą moją opinie, ale dla większości facetów oczekiwania od kobiet "że on się domyśli" to po prostu koszmar. I prowadzi to do poważnych problemów, bo w końcu przeradza się w obsesje po jednej i drugiej stronie.

Powiedzcie, dlaczego ludzie tak często szukają sobie problemów? Czy nie prościej byłoby ich nie tworzyć na siłę? Mam tu akurat na myśli opisywane problemy z seksem w małżeństwie. Ile byłoby prościej, gdyby obie strony wolały miło spędzić czas, zamiast nawzajem szukać kto jest winny powstałym problemom, czy to wykorzystywanie czy nie i czy spełnione są moje potrzeby czy nie


Joozef
co można w tym momencie powiedzieć?
To chyba będzie w jakiś sensie dla ciebie ważne.
Poległem na takim problemie-wiesz czemu?
Bo sądziłem że są to fanaberie i wyolbrzymianie problemu, nie rozumiałem nawet w największej skrytości że coś co przez lata nie było problemem dla mojej żony (nazwijmy to z młodzieńczego nazewnictwa-dobieraniem się)-nagle zacznie stanowić problem.
Baaa z czasem mega problem ,jaki przeistoczył się w coś tysiąc razy gorszego!
Teraz wiem z pespektywy czasu że bagatelizowałem na daną chwilę tą inność jaka czuła żona.
Choć nadal nie mam pojęcia dlaczego tak się w niej to zmieniło, pod wpływem czego to się zmieniło.
Był to dziwny zlepek różnych sytuacji i okoliczności-bardzo dziwny.
Ale najważniejsze w tym co wiem?
że to był pogrzeb mego małżeństwa.
Zatem nie odstawiaj problemu na bok -tylko staraj się zrozumieć żonę, bo gdzieś tkwi przyczyna,gdzies powstaje problem.
A jest to najczulszy punkt kobiecy -i gdy w nim polegniesz ,nie ma odwrotu i zmiłuj

pozdrawiam
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 11:47   

joozef napisał/a:
ale laczej na szukanie siebie w związku i zamknięcie na drugą osobę.


jeszcze jesteś na etapie,kiedy to Ty widzisz zamknięcie żony na siebie,ale swojego zamknięcia się na nią-nie widzisz.............dla żony Twoja chęć do zbliżeń wcale nie oznacza wielkiego otwarcia,miłości,powtarzam-żony,kobiety są inaczej skonstruowane...........pomyśl-istnieją agencje towarzyskie.....odpowiedz sobie na pytanie:po co tam chodzą mężczyźni?po miłość?po otwarcie się?kobiety WIEDZĄ,że mężczyźnie do "tych spraw" miłość,rozmowa,uwaga,zainteresowanie drugą osobą,jej wnętrzem nie jest potrzebne,by być chętnym...........i stąd ich odbiór............ja Ciebie doskonale rozumiem,że dla Ciebie to jest wyrażenie miłości do żony,ale to Twoje na to spojrzenie i chcesz,by żona też tak odbierała...........a to niemożliwe,jesteśmy różnymi płciami,różnimy się i to jest piękne........................wiem i nie jesteś pierwszym facetem,który buntuje się,tak jak Mare:ile razy można tę samą górę...........no ale niestety,taka nasza rola.............prawda jest taka,że jeśli skumamy w czym problem,to te gesty,których pragnie żona nie będą dla nas żadnym wysiłkiem,a otrzymamy to,czego sami bardzo pragniemy,CHĘĆ żony do zbliżeń,bo przecież nie o same zbliżenia chodzi,a o to by jej się chciało................to do nas facetów należy,by jej się chciało,bo taka jest biologia,taka jest konstrukcja psychiki kobiety............są wyjątki,owszem.............i wiadomo,kiedy na początku chemia działa,kiedy jest faza zauroczenia,to wiele zabiegów może i nie trzeba było robić,ale każdy średnio inteligentny człowiek wie,że te fazy mijają i trzeba się dostosować do tych zmian,jeśli się przykłada dużą wagę do "tych spraw"..............................................
Joozef,na koniec tylko kilka słów,które może trafią do Ciebie bardziej,niż książki "akademickie",których czytać nie chcesz i myślę,że na razie nie masz zamiaru ich wziąć do ręki(a szkoda)..................................pamiętasz z Biblii,jak wysokie wymagania przedstawił Bóg mężczyźnie?porównał mężów do Chrystusa,a żony do Kościoła.............jak myślisz-kto kogo powinien prowadzić,chronić,pokazywać jak kochać-Kościół Chrystusa czy Chrystus-Kościół?
Joozef...................wiem,co teraz myślisz,że to trudne,bo proponuję Cię "zniżyć" się do adoracji żony,której może za jej ostatnie numery nie za bardzo lubisz,do której czujesz żal,rozczarowanie,rozgoryczenie..............masz trochę racji...............wiele kobiet,jak widzi problem w małżeństwie to szuka pomocy,tu na forum pełno jest takich przemądrych Pań.........szukają,pytają,dostają zwrotne informacje,książki,też się buntują...............ale Twoja żona taka nie jest i co zrobisz? .......i ja kiedyś bardzo chciałem i Ty zapewne chciałbyś,by i Twoja żona sama też coś od siebie zrobiła..............uznaj więc,że to Ty jesteś kapitanem Waszego statku zwanego rodziną i to Ty jesteś ten bardziej uświadomiony.............możesz odrzucać to,możesz gdybać na forum i snuć wizję,jak powinno być..........pewnie,któż zabroni.....................ale..............czy od tego zmieni się Twoja sytuacja?myślisz,że ktoś da Ci tu receptę,jak cudownym zaklęciem zmienić żonę w sytuacji,kiedy Ty nic w sobie zmieniał nie będziesz?ktoś tu na forum miał super podpis w profilu................że szaleństwem jest oczekiwać zmian,robiąc wciąż to samo..................powodzenia!.......z Bogiem,Szymon.
 
     
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 12:06   

krasnobar - naprawdę myślisz, że wiesz wszystko na mój temat? Bardzo łatwo przyszlo Ci ocenienie mnie i wydanie opinii na mój temat. Ja jednak nie podzielam tego, co napisałeś. I wcale nie dlatego, że jeszcze nie dojrzałem do tego faktu, albo jestem zaślepiony. W Twojej opinii widzę bardzo wiele uogólnień i błednych analiz mojej osoby.
Zupełnie nie mam miejsca moje zamknięcie na żone, wręcz przeciwnie.
Bardzo dobrze wiem, żę kobiety inaczej podchodzą do życia, inne sfery są dla nich ważne.
Własnie te "gesty których pragnie żona" o których piszesz to nic innego jak wykonywanie czegoś żeby była zadowolona, trochę wbrew sobie ale przede wszystkim dla osiągnięcia celu - NA PEWNO NIE TĘDY DROGA! Takie postępowanie nie spowoduje że będzie się jej chciało!
Kolejne uogólnienie - "książek czytać nie chcesz" - oj nie masz pojęcia od ilu lat studiuję większość artykułów i wszelakiej literatury na temat małżeństwa i rodziny, więc nie trafiłeś.
A ten atakujący ton zupełnie nie ma sensu.
I na koniec najlepszy kwiatek: JAK MOŻESZ BYĆ PEWNY ŻE JA NIC NIE ZMIENIAM ???
Piszesz, że Tobie się nie udało, ale dlaczego mnie, który jeszcze walczy chcesz przez to poniżyć i oskarżać? Tak sobie nie pomożesz.
Jeżeli chcesz konkretnie pogadać - zapraszam na priv.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 12:26   

Wybacz Joozef, nie odnoszę się do Twojej historii gdyż nie zapoznałam się z nią, zatem to co napiszę nie jest żadną radą dla Ciebie.

Moja uwaga dotyczyć będzie sugestii Krasnobara.

Kurczę, popłakałam się czytając to co napisałeś Szymonie, autentycznie, ze wzruszenia.

Tak jak wspomniano, jeśli porozumienie odbywa się na poziomie duchowym (nie mam na myśli wspólnie przeżywanej religijności) , sfera fizyczna w naturalny sposób odzwierciedla tą głęboką relację.
Nie da się niczego wartościowego wyrazić tylko ciałem, choć jego potrzeby są oczywiste ale jeśli nie idzie za tym w parze akceptacja w sferze mentalnej i duchowej to seks będzie tylko i wyłącznie rozładowniem napięcia. To tak jakbyśmy z tej ofiarowanej nam cudownej możliwości wzięli tylko maleńki fragment podczas gdy mieliśmy do wyboru cudowną całość.
Mogę powiedzieć tylko o sobie, nigdy nie chciałam by mąż zdobywał mnie w jakiś szczególny sposób, byłoby to w pewien sposób groteskowe, ale chciałam - pragnęłam wręcz by wzniósł się odrobinę ponad fizyczność. Czasem to może przybrać postać króciutkej uwagi, spojrzenia pełnego miłości, troski posyłanego w biegu podczas codziennej rutyny, takich wyrazów miłości jest mnóstwo, wymieniać by można wiele.
Kobiety mają swoje potrzeby seksualne, to nie ulega żadnej wątpliwości, nawet te które przez swoich mężów oskarżane są o oziębłość. Niechęć do seksu bierze się często z uprzedmiotowiania kobiety, oferowania jej tylko przyjemności na poziomie fizycznej, braku chęci by wejść z nią na wyższe rejestry. Jak wiemy kobieta to także psyche, trudniej jest jej dokonać podziału w obrębie swojej osobowości niż mężczyźnie, zresztą taki podział nikomu nie służy.
Stąd często niechęć do seksu, choć cała dusza się rwie, umysł chce być dopieszczony także....a tu "każą" człowiekowi duszę i psyche gdzieś zostawić a tylko ciało zabrać ze sobą do sypialni.
Mój mąż kiedy próbowałam rozmawiać o tym zdawał się w ogóle nie rozumieć o czym mówię, kwitował to " w głowie ci się poprzewracało", lub "znalazła się hrabina!" - no i cóż z tym robić?, eh!

Tak czy owak, Szymona posty napawają mnie optymizmem, że oto są mężczyźni którzy mogą wznieść się wyżej, ponad fizyczność.
 
     
DHL
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 12:45   

kenya napisał/a:
Kobiety mają swoje potrzeby seksualne, to nie ulega żadnej wątpliwości, nawet te które przez swoich mężów oskarżane są o oziębłość. Niechęć do seksu bierze się często z uprzedmiotowiania kobiety, oferowania jej tylko przyjemności na poziomie fizycznej, braku chęci by wejść z nią na wyższe rejestry. Jak wiemy kobieta to także psyche, trudniej jest jej dokonać podziału w obrębie swojej osobowości niż mężczyźnie, zresztą taki podział nikomu nie służy.

Stąd często niechęć do seksu, choć cała dusza się rwie, umysł chce być dopieszczony także....a tu "każą" człowiekowi duszę i psyche gdzieś zostawić a tylko ciało zabrać ze sobą do sypialni.

Mój mąż kiedy próbowałam rozmawiać o tym zdawał się w ogóle nie rozumieć o czym mówię, kwitował to " w głowie ci się poprzewracało", lub "znalazła się hrabina!" - no i cóż z tym robić?, eh!

Joozef weź to do serca co napisała Kenya i nie buntuj się na post Krasnobara
bo to idealny punkt widzenia i dokładny przez facetów jacy odrobili LEKCJE...

Może prościej:
dokładnie jak ty stałem na ścieżce zwanej ten problem,dokłądnie jak ty szukałem przyczyn zgodnie z naturą faceta rozwiązać problem techniczny.
My tak mamy dlatego łatwiej nam zbudować prom kosmiczny ze schematów niż zrozumieć dusze kobiety.
Ja też czytałem ,szukałem w necie,chodziłem do seksuologów,poszukiwałem problemów oziębłości seksualnej.
Wykonywałem wszystko by tylko zrozumieć przyczyne-a w moim mniemaniu przyczyna leżała w żonie.

A co trzeba było zrobić??
zejść z poziomu filozofii -a wejść w poziom duchowy.
I zrozumieć skoro jest tak,skornie nie chce,skoro powstał jakiś problem -to trzeba go zrozumieć i dostosować się

i przede wszystkim słuchać..słuchać i jeszcze raz słuchać.
Jak to mawiał pewien gośc na tym forum....

wyciągnij watę z uszu i włóz ja do buzi.
Kiedy to słyszałem to zawsze mnie denerwowało(bo nie cierpimy krytyki)
-a nawet nie masz pojęcia ile w tym racji

pozdrawiam
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 14:00   

joozef napisał/a:
Niestety w mojej sytacji równa się to brakowi jakichkolwiek bliskości, nie tylko seksu. Myślę o dotyku, przytulaniu, pocałunkach. Ale może tak być musi. Zobaczymy ile wytrzymam.


joozef, wczoraj chyba już śpiąca byłam, ze nie zwróciłam uwagi na ten post.

Współczuję ci całym sercem. Mnie mąż sześć lat tresował, że mam się nie zbliżać, nie dotykać go, nie przytulać się, nie całować... Nawet za patrzenie na niego czasami mi się obrywało...

Jak sobie teraz o tym pomyślę... to aż mnie skręca.

NIGDY WIĘCEJ.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 14:05   

joozef napisał/a:
Własnie te "gesty których pragnie żona" o których piszesz to nic innego jak wykonywanie czegoś żeby była zadowolona, trochę wbrew sobie ale przede wszystkim dla osiągnięcia celu - NA PEWNO NIE TĘDY DROGA!


to wróć do moich postów i doczytaj to,czego Twoja agresja i gniew nie pozwalają Ci widzieć-pisałem o przemeblowaniu w głowie,W TWOJEJ głowie,by i dla Ciebie te gesty sprawiały przyjemność,a Ty wciąz o jednym,nastawiony jesteś na cel i tylko to widzisz,nawet tam,gdzie tego nie ma............nie rozumiem Twojej agresji skierowanej w moją stronę i nie chcę Cię do niczego przekonywać,gdzie tu widzisz oceny czy analizy........oceniam jedynie Twoje słowa i podejście Twoje,które ze słów wynika,to że się oburzasz może jedynie dać niejaką pewność,że trafiłem w punkt,inaczej byś się tak nie zacietrzewiał.........................podkreślę: wcale nie uważam,by Twoja żona była wspaniałą,wyrozumiałą, mądrą i kochającą kobietą,której świat powinieneś zanieść do stóp!wierzę,bardzo wierzę,że ma swoje za uszami,że być może jest leniwa,by zrozumieć także Twój punkt widzenia,że nie chce jej się,że może ma kogoś,więc choćbyś tańczył na linie,nic nie wskórasz wtej chwili,że jest oziębła...................w to wszystko wierzę,ale co z tego wynika?Twojej żony tu nie ma,więc słowa swoje kieruję do CIEBIE,który możesz zmienić choćby swoje poletko,zawsze to coś,a Twoje słowa i to,jak piszesz i co piszesz,sugeruje,że też masz wiele do zrobienia,zrozumienia,przerobienia....................powtórzę-nie uważam Twojej żony za ideał,a Ciebie za kiepskiego męża,NIC Z TYCH RZECZY!

joozef napisał/a:
Zupełnie nie mam miejsca moje zamknięcie na żone, wręcz przeciwnie.


pisząc to,co i jak piszesz o "tych sprawach" to jesteś zamknięty na 100 kłódek..........

joozef napisał/a:
Kolejne uogólnienie - "książek czytać nie chcesz" - oj nie masz pojęcia od ilu lat studiuję większość artykułów i wszelakiej literatury na temat małżeństwa i rodziny, więc nie trafiłeś.


to jakim cudem nie trafiłeś jeszcze na podobne prawdy o kobietach,związkach?możesz podać kilka tytułów,z jakimi się zapoznałeś?w każdej niemal książce,artykule,audycji,rekolekcjach jest jedno i to samo,to co piszę Ci ja,co piszą Ci kobiety,co piszą inni mężczyźni............Ty czytałeś inne pozycje-serdecznie Cię proszę,chętnie poznam autora,który twierdzi odwrotnie.........może mu podziękuj,bo widać rady z tych książek wcielane przez Ciebie doprowadziły Cię tutaj,a czemu skoro są lepsze od naszych propozycji?brak tu logiki.........rzucasz argumentami na oślep,a przeciez tu o Twoje życie chodzi,a nie o to,by przekonać mnie czy innych,bez sensu............

i nie unoś się tak..............jeśli sobie nie życzysz,nie będe pisać w Twoim wątku,ale zapewniam,że nie marnuję soboty na dowalanie innym,chciałem pomóc,przedstawić swój punkt widzenia,zastrzegając,że decyzja należy do Ciebie,podałem swój przykład,nie teoeretyzuję..............bez sensu ten atak i jakieś personalne wycieczki...........powstaje pytanie,czy z żoną też tak rozmaiwasz?przez atak?

kenya, :) jak widzisz w tym watku,jest wielu takich,którzy zaczynają rozumieć,nie masz pojęcia,jak trudno było mi wybaczyć sobie,że zaprzepaścilem wiele szans,pozdrawiam serdecznie......

DHL napisał/a:
A co trzeba było zrobić??
zejść z poziomu filozofii -a wejść w poziom duchowy.
I zrozumieć skoro jest tak,skornie nie chce,skoro powstał jakiś problem -to trzeba go zrozumieć i dostosować się

i przede wszystkim słuchać..słuchać i jeszcze raz słuchać.


:)
 
     
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-26, 15:07   

Czy przypadkiem Twojej pewnosci w tym ze masz racje nie mozna traktowac jako ataku? Bo nestety tak to wyglada. Pszesz i rzeczach oczywistych, kobiety uwielbiaja jak facet zdaje sobie z tego sprawe. I kiedy nie podzielam Twoje opinii w moim przypadku probujesz udowodnic ze jestem w bledzie. Natomiast w moim małżeństwa nstwie skupienie sie na duchowej formie wspolzycia konczy sie wykorzystywaniem przez zone. Wlasnie za taka postawe spotyka mnie seria atakow. Wiec mimo tego ze wszelkie madre ksiazki pisza ze to jedyna droga czasem tak nie jest. Zalozyles ze Twoje rozwiazanie zawsze bedzie dawalo efekt. A ja powiem Ci ze nie zawsze. Nie badz tak pewny ze jeszcze tego nie rozumiem, bo jest zupelnie inaczej
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 13:55   

Joosef, ataku nie ma. Tylko inna perspektywa. Z boku i dystansu widać inaczej. Szkoda, że mądrzy uczymy się być na błędach.
jak nie wychodzi, nie skupiaj się na duchowej sferze tylko na zadaniach. Pisałeś, że żona utraciła poczucie bezpieczeństwa finansowego. Jeżeli umówiliście się, że Ty zadbasz o finanse a ona o całą resztę i Twoja sfera padła, to to bierz na klatę. Żona w takiej sytuacji nie powinna słuchać, że korzystała z kasy jak było dobrze, nie martwiła się etc. Nie powinieneś jej niczego wypominać. Korzystała, bo taki był układ w waszym związku. Pewnie nie miała podstawy uznać, że coś idzie nie tak. Jakiekolwiek wypominanie to tak jakby żona "poszła w tango" i potem mówiła, zaakceptuj to, no jak długo będziesz chował urazę, wykaż inicjatywę odbudowy, miałeś kiedyś mnie na wyłączność i nie dbałeś właściwie...
Zaakceptuj, że żona ma prawo bez limitu się po tym co się stało zbierać. Nie ma żadnego terminu, jak długo to może trwać. Może już zawsze. I co zrobisz?
Żona ma prawo nie mieć ochoty na współżycie, ma prawo nie rozumieć Twoich potrzeb. Tak jak Ty możesz nie rozumieć jej. To wszystko jednak z konsekwencjami.
Trudno wymagać od osoby, w której wszystko krzyczy, by radośnie do łóżka wieczorem. Tylko przy drobnych sprzeczkach wieczór romantyczny działa jak lekarstwo na wszystko zło. Przy poważnych kryzysach wyrażanie potrzeb choćby dotyku lub przytulenia działać może jak płachta na byka. Rozmowy są też dobre do czasu. Potem wałkowanie tego samego tematu działa jak płachta na byka, takie rozdrapywanie ran.
Z zaufaniem to jest tak: mamy świadomość, że ktoś nas może ot tak zranić bardzo, ale mamy też pewność, że tego nie zrobi.
Znam jednego mężczyznę, który z zoną podzielił się rolami. Ona- dom, on - finanse. I dostał wylewu. Ona się wkurzyła, co teraz będzie, z czego będą żyć. Myślę, że na jej miejscu sama zaczęłabym szukać pracy. Ona nie. Nie pracowała, była zdrowa. Mąż cudem ozdrowiał i choć z ograniczonymi możliwościami szukał źródła dochodu. Ludzi psy wieszali na tej kobiecie, jak może w takie sytuacji... Jej mąż nigdy złego słowa nie powiedział, wręcz ją bronił i martwił się jak ona sobie poradzi. Bo to była jego i tylko jego działka w tym małżeństwie. Nie miał nigdy pretensji, że choroba nie wybiera, że tyle lat ją utrzymywał. Są ze sobą 50 lat. Teraz on znowu zachorował i bardzo się martwi o nią. Ona mówi, że jej go brak. Codziennie do siebie dzwonią i ona rzuca wszystko, bo umówili się na telefon. Nigdy nie słyszałam, by on rozpaczał czy ubolewał jaką ma żonę. Mówił jaką sobie kobietę wybrałeś taką masz. Ślub kościelny wzięli 15 lat temu. Był tylko ksiądz i ich syn.
 
     
joozef
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-28, 19:51   

Czyli nie ma innej drogi jak moj uleglosc i podporzadkowanie. Dziwne, bo jeszxze kilka postow temu pisaliscie zupelnie co innego. Ale nic. Coraz czesciej akceptuje stan, ze nie ma wyjscia z mojej chorej sytuacji. W każdym m razie bez jakchkolwiek zmian to dlugo w takim stanie nie wytrzymam. Nie potrafie. Jestem od niej zalezny, a ona to wykorzystuje. Lekarstwem na jej ciagle ataki i walke przy pomocy braku wspolzycia mam rozwiazac ulegloscia. Dziwne, kilka dni temu bylo to opisywane jako zle dzialanie i porownywane do prostytucji w stylu zrobie dla ciebie to i to to wtedy spotka mnie nagroda.
Bo tak naprawde tak to wyglada. Nie ma wersji posrodku. Albo gruba kreska i budijemy zycie od nowa, albo uleglosc i stranie prowadzaca do zebrania o jakikolwiek przejaw erotyki.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8