Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
pożycie intymne- zbliża czy rozdziela małżonków? |
Autor |
Wiadomość |
bosa [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-12, 18:18
|
|
|
Jeśli mogę coś wtrącić w temacie tego pana seksuologa...Onegdaj w pytaniu na śniadanie, była kobieta, której mąż prowadził podwójne życie i zdradzał ją. Pod koniec rozmowy pan seksuolog powiedział coś w tym stylu: ale miejmy na uwadze również te "trzecie "osoby, czyli kochanki, jak one strasznie cierpią....no po prostu szczena mi opadła.. Dobrze ,że prowadząca go trochę zgasiła. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-12, 18:35
|
|
|
kinga2 napisał/a: |
Dla mnie Jezus jest absolutnym autorytetem i fachowcem w dziedzinie człowieka pod każdym względem i tym którzy korzystają z Jego nauczania w swojej pracy z cierpiacym człowiekiem jestem skłonna dać swoje zaufanie, nie daję go jednak tam gdzie jest obecne tylko "szkiełko i oko" |
Kinga,
Ale gdy coś szwankuje w pożyciu seksualnym miedzy małżonkami to chyba powinni iść do seksuologa, prawda? Jezus nie da przepisu kobiecie, która czuje wstręt do seksu z mężem, lub mężczyźnie który ma np problemu ze wzwodem.
Podobnie jak boli brzuch to zamiast mówić "Jezu ty się tym zajmij" idziemy do lekarza.
A co do Starowicza.
Pewnie wśród tysięcy pacjentów są i tacy którym nie pomógł, a może nawet zaszkodził
(jak to zawsze jest z lekarzami, terapeutami, psychologami), ale większości pewnie pomógł.
Warto też wiedzieć że seksuologa życiem seksualnym , a nie duchowym.
Nie rozwiązuje problemu typu "mąż mnie nie rozumie", tylko : przedwczesne wytryski, brak przyjemności z seksu, zaburzenia wzwodu itp... |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-12, 20:42
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | gdy coś szwankuje w pożyciu seksualnym miedzy małżonkami to chyba powinni iść do seksuologa |
Oczywiście, że tak. Tego nie neguję i jak czytałeś właśnie tak było i w moim małzeństwie. Terapeuta wszedł w nasze zycie. Sama ludziom polecam te formę pomocy,tylko trzeba patrzeć i przemyśleć DO KOGO SIĘ IDZIE po te pomoc.
Nie kazdy kto skończy studia medyczne bedzie lekarzem, nie tylko wiedza "stwarza" lekarza, jest jeszcze etyka lub jej brak. Dopiero całość to albo dobry terapeuta albo szkodnik. Takie jest moje zdanie.
A co do reszty twoich pytań to:
(1) Czcij lekarza czcią należną z powodu jego posług, albowiem i jego stworzył Pan. (2) Od Najwyższego pochodzi uzdrowienie, i od Króla dar się otrzymuje. (3) Wiedza lekarza podnosi mu głowę, nawet i wobec możnowładców będą go podziwiać. (4) Pan stworzył z ziemi lekarstwa, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził.
(Mądrość Syracha (w) 38:1-4, Biblia Tysiąclecia)
(10) Usuń przewrotność - wyprostuj ręce i oczyść serce z wszelkiego grzechu! (11) Ofiaruj kadzidło, złóż ofiarę dziękczynną z najczystszej mąki, i hojne dary, na jakie cię tylko stać. (12) Potem sprowadź lekarza, bo jego też stworzył Pan, nie odsuwaj się od niego, albowiem jest on ci potrzebny. (13) Jest czas, kiedy w ich rękach jest wyjście z choroby: (14) oni sami będą błagać Pana, aby dał im moc przyniesienia ulgi i uleczenia, celem zachowania życia. (15) Grzeszący przeciw Stwórcy swemu niech wpadnie w ręce lekarza!
(Mądrość Syracha (w) 38:13-15, Biblia Tysiąclecia)
"Tylko od Boga można wymagać wszystkiego, od człowieka nie". cyt. o. Józef Augustyn wyj, z kazania o Woli Bożej |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-12, 21:59
|
|
|
Kinga pisze|:
Cytat: | Nie wiem czy teraz lepiej mnie zrozumiesz, bo pewne skróty myslowe jakie stosujemy pisząc krótkie wiadomości faktycznie czasem doprowadzaja do absurdalnych treści. |
Być może taki jest powód nieporozumienia.
Kingo, w poście do którego ja się odniosłam cytowałaś grzegorza, ten wspomniał o panu Pulikowskim, po czym Twój komentarz był jaki był. Tak czy owak wobec Twojego sprostowania, uznaję to za niefortunnne nieporozumienie.
Nie mniej jednak, nie deprecjonowałabym aż tak osiągnięć prof. L. Starowicza, który o ile mi wiadomo jest mężem jednej żony i ojcem kilkorga dzieci.
Jest też niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie w której pracuje i tego nie da się żadną miarą podważyć.
Tak jak już grzegorz wcześniej wspomniał, seksuologia i psychologia są naukami i chociaż nauka pokazuje tylko część rzeczywistości to jednak nie można jej lekceważyć i zaakceptować, że ktoś może uznać się za terapeutę mając tylko dobre intencje a nie mając tzw. warsztatu.
Wspominasz także, że ponoć L. Starowicz sugerował mężowi zmianę partnerki. Cóż mogę powiedzieć, trudno w to uwierzyć. Zapewne przekazał Ci tą wiadomośćTwój mąż a nie sam terapeuta, rozumiem także, że stała się ona początkiem ciągu zdarzeń nie sprzyjającym Tobie jako kobiecie i Wam jako rodzinie.
Jest jednak wielce prawdopodobne, że owe słowa zostały tylko włożone w usta terapeuty by stały się usprawiedliwieniem dla przyszłych męża poczynań, kto wie, taka wersja jest także prawdopodobna.
Nie znam Kingo Twojej historii, ale odnoszę wrażenie że w tej konkluzji profesora jaką miał wg męża wygłosić terapeuta widzisz przyczynę zła jakie stało się Twoim udziałem. Ale przecież ostatecznie to my podejmujemy decyzje, nie jesteśmy przecież robotami które bezmyślnie wypełniają czyjeś polecenia..chyba że te są zgodne z naszymi oczekiwaniami.
Przepraszam z góry, jeśli weszłam nieopatrznie w coś co dla Ciebie Kingo jest lub było bolesne.
Bez urazy. Pozdrawiam! |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-17, 00:39
|
|
|
kenya napisał/a: | trudno w to uwierzyć. Zapewne przekazał Ci tą wiadomośćTwój mąż a nie sam terapeuta, rozumiem także, że stała się ona początkiem ciągu zdarzeń nie sprzyjającym Tobie jako kobiecie i Wam jako rodzinie. |
Witaj,
fakt, że trudno czasem uwierzyć w końcowy efekt terapii, sama tez byłam u takiego terapeuty-terapeutki, której wypowiedzi nie do końca służyłyby odbudowie małżeństwa, ale...
...jak juz pisałam nieporozumienia nawet na terapii biorą sie stąd , że nie siedzimy w głowie drugiego człowieka. Jedna osoba może sugerowac rozwiazanie takie, a takie, bo ma konkretne doswiadczenia, a druga -zraniona i rozkojarzona swoim problemem usłyszy lub zrozumie całkiem co innego. Tak sie zdarza. Niedosłyszenie lub nieumiejetnośc w danej chwili połączenia w całośc wywodu drugiej strony, logiczne ułożenie argumentów moga dac efekt całkiem inny niż zamierzony przez terapeutę, ja dziś to wiem. Dlatego gdy czegos nie rozumiem czy sie z czyms nie zgadzam pytam po parę razy, az do mnie trafi
Mysle, że gdybym onegdaj dopytała dokładniej terapeutki do czego zmierza jej kontrowersyjna , dla mnie podówczas metoda zapewne dałaby mi konkretna odpowiedź, ale nie dopytałam, a złe wrażenie zostało we mnie. Mea culpa.
Być może analogicznie było z moim mężem, ale tego już nie sprawdzę ( ale idąc tym torem myslenia dalej-jaką mam pewność, że mój mąż wogóle był na wizycie u tego seksuologa? przecież to była tylko jego relacja... . A ja na tej podstawie przyjęłam negatywny sposób myslenia o drugim człowieku. Temat do przemyslenia mi dałaś kennya )
A co do p. Starowicza, wyrobic sobie można zdanie też na podstawie jego publikacji, czy wywiadów w końcu jest osoba medialną.
kenya napisał/a: | Przepraszam z góry, jeśli weszłam nieopatrznie w coś co dla Ciebie Kingo jest lub było bolesne. |
Nie masz mnie za co przepraszać, fakt wspomnienia są bolesne, ale to już tylko wspomnienia, każdy z nas ma tu takie. To forum to też terapia-terapia sercem i miłością wobec innych cierpiących ludzi, wymiana doswiadczeń, poczucie, że ktoś nas rozumie i kogoś obchodzi co czujemy, nawet jeśli ma skrajnie inne zdanie ;-)Tak myslę.
Pisząc tu cokolwiek nie zakładam, że odpowiadający mi człowiek czy nawet ktoś potencjalnie oburzony jakimś wpisem jest moim przeciwnikiem czy wrogiem, zakładam , że dobrze mi zyczy i dlatego reaguje. To wszystko. Posyłam Ci uściski przez mojego Anioła Stróża |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-17, 08:21
|
|
|
Kinga pisze:
Cytat: | Pisząc tu cokolwiek nie zakładam, że odpowiadający mi człowiek czy nawet ktoś potencjalnie oburzony jakimś wpisem jest moim przeciwnikiem czy wrogiem, zakładam , że dobrze mi zyczy i dlatego reaguje. |
Jest tak ponieważ sama nie czujesz żadnej wrogości i dobrze życzysz innym.
Identycznie czuję Kingo.
A za przesłane mi Anielskie uściski serdecznie dziękuję, przydadzą się niezmiernie. |
|
|
|
|
joozef [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-25, 19:35
|
|
|
No dobra. Troche wracajac do glownego nurtu wątku: ja widze zagadnienie ktore jest jakb niezauwazane. Facet seksu potrzebuje - i tu nie ma dyskusji. Wiec wiele moze zrobic, aby danego dnia "glowa nie bolala". Wiec poiawiaja sie ustepstwa, staranie, zgoda na jakies dodatkowe warunki. I teraz jest niebezpieczenstwo: co jezeli taka postawa faceta stanie sie wymogiem dla kobiety ? Mowie to na podstawie doswiadczenia z wlasnego podworka. Generalnie zalozenie jest "nie i juz" no chyba ze... i tu mozna wstawic cokolwiek. To jedno. A drugie to w moim przypadkach posadzenie o seksoholizm. A dlaczego? Bo aby osiagnac "malzenski cel" musze przezyc kilka do kilkanascie odmow. Ale na e poddaje sie i staram sie dalej co jest interpretowane przez zone jako "chcialbys seksu codziennie" Jak do takich problemow odniosa sie panie? Bo meski punkt widzenia raczej znam. Podsumowujac - malzenski seks czesto jest powodem i tematem nie jednej malzenskiej klotni. A wlasciwie Dlaczego? Wg. Mnie powodem sa dziwne nawyki kobiet i niechc do ich zmiany. |
|
|
|
|
tiliana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-25, 19:44
|
|
|
Chcesz kobiecy punkt widzenia?
Proszę bardzo.
Skąd u mężczyzn przekonanie, że tylko oni potrzebują seksu? Nie rozumiem tego w ogóle, bo jako kobieta też odczuwam takie potrzeby. Dlaczego ja sobie mogę z tym radzić, a mężczyzna już nie?
Druga sprawa, jak facet się domaga seksu, naciska na niego, to się zwyczajnie odechciewa, a facet ssię w oczach kobiety robi... dość żałosny.
Trzecia sprawa, bardzo ważna. KOBIETA NIE JEST DMUCHANĄ LALĄ do zaspokajania twoich potrzeb! No, cholera mnie bierze, jak czytam, ze facet ma potrzeby i kobieta ma się przez to zgadzać na seks! Tym bardziej mnie cholera bierze, że sama to przeżyłam nie raz i nie dwa i naprawdę - żadnej kobiecie nie życzę takiego uczucia poniżenia, jak wtedy, kiedy mój mąż się dopominał o "spełnienie jego potrzeb".
Czwarta sprawa, spełnianie warunków kobiety w zamian za seks? Czyli zgadzasz się na to, zeby zona była twoją prostytutką - ty jej "zapłacisz" spełnieniem warunków, a ona ma w zamian "zaspokoić twoje potrzeby". FUJ!
joozef, naucz się bliskości, zamiast seksu. Zobaczysz, że to dużo, dużo lepsze. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-25, 20:22
|
|
|
tiliana napisał/a: |
Trzecia sprawa, bardzo ważna. KOBIETA NIE JEST DMUCHANĄ LALĄ do zaspokajania twoich potrzeb!
Oczywiście że nie jest dmuchaną lalą ani też nie jest kłodą.
Jeśli kocha swojego męża to powinna mu to okazywać, w łóżku także.
No, cholera mnie bierze, jak czytam, ze facet ma potrzeby i kobieta ma się przez to zgadzać na seks! Tym bardziej mnie cholera bierze, że sama to przeżyłam nie raz i nie dwa i naprawdę - żadnej kobiecie nie życzę takiego uczucia poniżenia, jak wtedy, kiedy mój mąż się dopominał o "spełnienie jego potrzeb".
Dlaczego Tiliana czułaś się poniżona, gdy Twój mąż chciał się kochać?
Czy to takie obrzydliwe i poniżające kochać się z mężem, z mężczyzna
bez którego podobno trudno żyć?
|
|
|
|
|
|
tiliana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-25, 20:33
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | tiliana napisał/a: |
Trzecia sprawa, bardzo ważna. KOBIETA NIE JEST DMUCHANĄ LALĄ do zaspokajania twoich potrzeb!
Oczywiście że nie jest dmuchaną lalą ani też nie jest kłodą.
Jeśli kocha swojego męża to powinna mu to okazywać, w łóżku także.
|
|
Żona joozefa nie okazuje mu miłości chyba w ogóle, więc dlaczego ma to robić akurat w łóżku?
Cytat: |
No, cholera mnie bierze, jak czytam, ze facet ma potrzeby i kobieta ma się przez to zgadzać na seks! Tym bardziej mnie cholera bierze, że sama to przeżyłam nie raz i nie dwa i naprawdę - żadnej kobiecie nie życzę takiego uczucia poniżenia, jak wtedy, kiedy mój mąż się dopominał o "spełnienie jego potrzeb".
Dlaczego Tiliana czułaś się poniżona, gdy Twój mąż chciał się kochać?
Czy to takie obrzydliwe i poniżające kochać się z mężem, z mężczyzna
bez którego podobno trudno żyć?
|
To są dwie różne sprawy. Kiedy chciał się kochać, to się kochalismy, bo ja też chciałam się kochać. Ale kiedy dawał mi do zrozumienia, że on ma POTRZEBY i że ja mam je zaspokajać, to było to bardzo poniżające. Możesz tego nie rozumieć. Ale tak jest. Nie jest przyjemnie być zastępstwem za rękę, być tylko środkiem do zaspokojenia potrzeb. To nie ma z miłością i z kochaniem się nic wspólnego. |
|
|
|
|
joozef [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-25, 20:37
|
|
|
tiliana - tyko czekałem jak ktoś napisze dokładnie to co Ty. Ulegasz obiegowej opinii, tak uważam. I niestety temu ulega duża część kobiet. Bardzo łatwo jest temat seksu zaszufladkować i spłycić. Bo radę, żebym poszukał bliskości a nie dmuchanej lali uważam za spłycenie. Wg. mnie bliskości pownny szukać obie strony.
A na zarzut, że traktuję żonę jak dziwkę nie odpowiem. Szkoda słów, poprostu. Znowu - wsadzić gościa do tego samego worka co innych i oskarżyć o wykorzystywanie. Miło, bardzo miło, nie powiem.
A zapytam jeszcze tylko - czy Ty nauczyłaś się bliskości, o jakiej piszesz ? Bo tak naprawdę nie masz pojęcia co wielu facetow przeżywa w momencie tak przedstawianych faktów.
[ Dodano: 2014-04-25, 21:47 ]
tiliana napisał/a: |
Tym bardziej mnie cholera bierze, że sama to przeżyłam nie raz i nie dwa i naprawdę - żadnej kobiecie nie życzę takiego uczucia poniżenia, jak wtedy, kiedy mój mąż się dopominał o "spełnienie jego potrzeb".
|
Naprawdę uważasz, że powinno dojść wogole do takiej sytuacji, że facet dopomina się o "spełnienie jego potrzeb"? Bo mi się wydaje, że to uderza również w damską stronę. Bo z jakiegoś powodu potrzeby nie są zaspokojone i nie pozostaje nic innego jak prosić. A uwierz - nie jest to wcale takie łatwe. Potem bardzo łatwo dojść do sytuacji, jaką opisywałem wcześniej - uczynki za seks. Nie mówie, że to coś, z czego można być dumnym, ale sądzę że bez powodu do takiego stanu nie da się dojść i nie widzę powodu wyłącznie po męskiej stronie |
|
|
|
|
tiliana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-25, 20:47
|
|
|
joozef, to nie jest obiegowa opinia, tylko to, co ja czuję i co ja przeżyłam.
A zarzut o prostytucji właściwie jest bardziej zarzutem do żony, niż do ciebie.
Chcesz udanego pożycia, jak między wami nie gra? Wybacz, wątpię, żeby było to możliwe. Chyba że na wlaśnie tak płytkim poziomie.
Spłycam? Przecież to ty piszesz o "potrzebach", więc o czystej fizjologii.
Twoja żona zdaje się traktować seks bardzo instrumentalnie. Ale szczerze, to się jej nie dziwię, skoro ty temu tak łatwo ulegasz.
Mężczyzna domagający się seksu, proszący o niego, naprawdę jest w oczach kobiety pożałowania godny. Mężczyzna, który nigdy nie żebra o seks wzbudza szacunek. Dopominając się seksu, sam skazujesz się na jego brak, bo tracisz szacunek w oczach żony. Taki mężczyzna nie wzbudza pożądania.
Wiem, brzmi to okrutnie. Ale to nie jest żaden obiegowy punkt widzenia, tylko moje odczucia. Ciekawa jestem, czy inne koiety się z tym zgodzą.
[ Dodano: 2014-04-25, 21:49 ]
joozef napisał/a: |
[ Dodano: 2014-04-25, 21:47 ]
tiliana napisał/a: |
Tym bardziej mnie cholera bierze, że sama to przeżyłam nie raz i nie dwa i naprawdę - żadnej kobiecie nie życzę takiego uczucia poniżenia, jak wtedy, kiedy mój mąż się dopominał o "spełnienie jego potrzeb".
|
Naprawdę uważasz, że powinno dojść wogole do takiej sytuacji, że facet dopomina się o "spełnienie jego potrzeb"? Bo mi się wydaje, że to uderza również w damską stronę. Bo z jakiegoś powodu potrzeby nie są zaspokojone i nie pozostaje nic innego jak prosić. A uwierz - nie jest to wcale takie łatwe. Potem bardzo łatwo dojść do sytuacji, jaką opisywałem wcześniej - uczynki za seks. Nie mówie, że to coś, z czego można być dumnym, ale sądzę że bez powodu do takiego stanu nie da się dojść i nie widzę powodu wyłącznie po męskiej stronie |
Na to odpowiem ci na priv jednak, bo nie chcę wchodzić publicznie tak mocno w szczegóły naszego pożycia. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-25, 20:50
|
|
|
tiliana napisał/a: |
To są dwie różne sprawy. Kiedy chciał się kochać, to się kochalismy, bo ja też chciałam się kochać. Ale kiedy dawał mi do zrozumienia, że on ma POTRZEBY i że ja mam je zaspokajać, to było to bardzo poniżające. Możesz tego nie rozumieć. Ale tak jest. Nie jest przyjemnie być zastępstwem za rękę, być tylko środkiem do zaspokojenia potrzeb. To nie ma z miłością i z kochaniem się nic wspólnego. |
Zapytam przewrotnie.
A gdyby facet był miły i powiedział "chce się z Tobą kochać" ( zdarza się przecież że ON chce codziennie a ONA raz na tydzień) to co Tiliana na to ?
Czy do seksu z osobą , którą się kocha i ktorej sie nie brzydzi trzeba aż takiej wielkiej ochoty? |
|
|
|
|
joozef [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-04-25, 20:51
|
|
|
tiliana napisał/a: |
To są dwie różne sprawy. Kiedy chciał się kochać, to się kochalismy, bo ja też chciałam się kochać. Ale kiedy dawał mi do zrozumienia, że on ma POTRZEBY i że ja mam je zaspokajać, to było to bardzo poniżające. Możesz tego nie rozumieć. Ale tak jest. Nie jest przyjemnie być zastępstwem za rękę, być tylko środkiem do zaspokojenia potrzeb. To nie ma z miłością i z kochaniem się nic wspólnego. |
A możesz przybliżyć proszę, jak umiesz rozgraniczyć, kiedy CHCIAŁ SIĘ KOCHAĆ a kiedy DAWAŁ DO ZROZUMIENIA ZE MA POTRZEBY? Bo wydaje mi się że można nieopatrznie czasem pomylić jedno z drugim - i kłótnia gotowa - znam po sobie takie akcje.
A to "bycie zastępstwem za rękę" - to strasznie oklepany i popularny argument, powtarzany bardzo często. Nie wiem, czy do końca trafny w wielu sytuacjach |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|