Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Odbudowa małżeństwa/ rodziny POMOCY
Autor Wiadomość
strzala8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 15:55   Odbudowa małżeństwa/ rodziny POMOCY

Witam!!!
Mam na imię Adrian. szczerze nie wiem od czego zacząć. moja sytuacja jest strasznie skomplikowana, i to w większości z mojej winy. może zacznę od tego ze jestem bardzo znerwicowanym człowiekiem przez co miedzy innymi niszczyłem moja żonę. nie potrafiłem sobie radzić ze stresem, zawsze starałem się być nad wyraz lepszy i zawsze liczyłem na wyrozumiałość mojej żony. niestety moje błędy zaczeły sie odbijać na rodzinie. bardzo szybko chciałem mieć dziecko wiec namówiłem wówczas moja dziewczynę na założenie rodziny i poczecie potomstwa. i tak się stało. początkowo wszytko sie układało żyliśmy w Norwegii. lecz wyjechaliśmy do Polski. i tu się zaczeło moje warjactwo koledzy imprezy alkohol. moja dziewczyna a po jakimś czasie żona znosiła to dzielnie (bardzo mnie Kochała). i pewnego dnia dostałem ataku depresji i to dość poważnego. miałem leki, bałem się śmierci że jestem chory śmiertelnie chodź badania pokazywały ze tryskam zdrowiem. nakierowano mnie na Psychiatrę zaczełem się leczyć. miedzy mna a żoną zaczeło się układać po roku od depresji znowu zaczełem imprezować itp. lecz udało mi sie wyjechać znowu do Norwegii. co było zbawianiem dla mojej rodziny. pracowałem tam po miesiacu przyjechała do mnie zona z juz 2 dzieci. dawałem rade utrzymać dom rodzine. planowalismy zostać w Norwegii na stałe. własnie planowaliśmy moja zona poleciała z dziećmi do Polski zrobic kurs fryzjerski bardzo lubiła ten fach oraz chodziła na kurs norweskiego. i mi strzeliło do głowy ze nie to jednak nie dla mnie i uregulowałem sprawy w Norwegii zrezygnowałem ze stałej pracy i znienacka przyjechałem do Polski. nie wiem do tej pory co mną kierowało ( teraz tego żałuje). miedzy man a żona były dobre chwile po czym kłótnie itp. i znowu sytuacja finansowa oraz ciągłe kłótnie o pieniądze i nie tylko oraz straszny nacisk żony na wyjazd do pracy zagranice zmusiły mnie do tego kroku. nie miałem jak pojechać do Norwegii więc pojechałem do Holandii do bardzo ciężkiej pracy. niestety tam nie wyszło i liczyłem na to że żona będzie chciała ze bym wrócił. stało sie troszke inaczej wylądowałem na bruku praktycznie bez pieniędzy. udało sie jednak z holandii trafic do Anglii. i tu sie zaczął "meksyk" ubzdurałem sobie że żona mnie nie kocha a zależy jej tylko na pieniądzach chodź wcześniej przez myśl by mi to nie przeszło. ta mysl nie dawała mi do tego stopnia spokoju ze w to uwierzyłem. urwałem kontakt z żoną zaczełem pic, cpac zdradzać zone. (straszny dupek ze mnie- zdaje sobie z tego sprawe) zwlaszcza ze w polsce została zona i dzieci. nie dochodziło do mnie nic. aż znowu pewnego dnia obudziłem się i wstałem z myśla że tak nie może sie skończyć moje życie, rodzina a przede wszystkim małżeństwo. wróciłem do Polski ale byłem dla żony chłodny ( ponieważ gryzły mnie wyrzuty sumienia) żona pojechała na tydzien odpocząć do anglii do siostry. po powrocie oswiadczyła ze ma dość, że odchodzi i nie wróci dopuki nie dorosnę. w pewnym momencie popadłem w depresje z której tak naprawdę nigdy sie nie wyleczyłem ciągłe " podróże ". ale i tak sie starałem odzyskac rodzinę. pracowałem w Polsce aż udało mi sie po raz 3 wyjechać do Norwegii. zkąd teraz piszę. zona sie dowiedziała o mojej zdradzie. ale widziała że sie zmieniłem i przez pare miesięcy raz była kochana raz zimna raz kochana raz zimna. zbliżylismy się do siebie do tego stopnia że nawet uprawialiśmy sex. ok było by wszystko pięknie ładnie. gdyby nie to że teraz ona jest nie stabilna w noczym. jednego dnia mowiła ze bedzie sie starac naprawić zemną rodzine, a na drugi że to koniec nie jestesmy razem itp. ja naciskałem na podjecie decyzji. na to że by ze mną zamieszkała bo na odległość nie zbliżymy sie nie poczuje czy naprawde zmieniłem się. myśle że dopiero po 6 latach od poczęcia córeczki zaczynam dorastać do roli męża i ojca. im bardziej naciskałem na to byś my zamieszkali razem by było dobrze tym bardziej żona się oddalała. dalej twierdzi że mnie kocha ale nie ma siły walczyć. nie wobrazam sobie życia bez niej. dopiero teraz wiem co to prawdziwe uczucie. wiem że może być juz za późno ale nie poddam sie walcze o jej względy od roku i nie chce tak po prostu poddać się zbyt wiele razy to robiłem. moja żona zawsze była kochana, myslała o innych, przejmowała się problemami finansami teraz nic ja nie obchodzi. nie rozmawia ze mna o przyszłości pytana jak widzisz przyszłość dzieci naszą odp "nie widze" pytam sie a jak z finansami nie obchodzi mnie. to nie jest ona. wiem ze nie potrafi sobie z tym poradzic ona tez ma depresje ale nie chce sie leczy twierdzi ze jej nic nie jest. woli rozwód od walki. wiem ze mnie kocha ja kocham ja mimo tylu przykrych sytuacji wiem ze mozemy byc razem teraz pytanie jakiego specjaliste wybrac. dla nie dla mnie jaka twerapia małżeńska. ja sie nauczyłem z nia rozmawiac o wszystkim teraz ona nie rozmaiwwia kiedys było odwrotnie. proszę o pomoc. mamy dwie swietne Kochane córeczki które szaleja jak i za mna tak i za żoną. one ciagle sie pytaja kiedy bedziemy razem nie potrafie im odp. a moje żony to nie rusza. zero uczuc zamknieta w skorupie. kiedys plakała na filmach teraz nie. kiedyś widziała złe rzeczy czyny przejmowała sie. była cudowna teraz tylko nie ma nic. prosze mi nie pisac ze to nie ma sensu ratować rodziny. bo wiem ze jest. nie pije zmieniły mi sie wartości o 180 stopni zona to widzia ale no własnie jest ta sciana. niby chce a potem nie chce. to i tak skromnie opisana moja sytuacja. nie chce ich stracic ale tez nie chce być mężem na papierku i tatusiem na skype.
teraz od miesiaca jestem w Polsce, walczę o żonę z calych sił ale braknie mi ich.
zamiast sie zbliżać oddalamy się od siebie.
co ja mam robić
Pozdrawiam i licze na szybką odp
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 16:15   

Adrian,

Jej przede wszystkim potrzeba teraz dużo spokoju, ciepła i cierpliwości.

Musisz Ją cierpliwie wysłuchać, co ma do powiedzenia.

Jeśli zechcesz (sam ratowałem Małżeństwo), poprowadzę Ciebie krok po kroku, co robić.

Ale to już prywatnie..

Powiedz mi tylko, czy byłaby taka możliwość, byś z Żoną wybrał się na "długi weekend" -
celem rozwiązania Waszych problemów? http://spotkaniamalzenskie.pl/

Jeśli istnieje cień szansy, odezwij się prędko prywatnie.
Dam znać, co i jak.

Tak, czy inaczej.. Staraj się teraz Jej nie osaczać.
Zwłaszcza, że jesteś cały w emocjach.

Daj Jej odetchnąć, odpocząć. Ona tego potrzebuję.

Myślę, że Ona Ciebie bardziej kocha, niż Ci się wydaje.

Przed Wami trudny czas - ale rozumiem, że masz świadomość
tego, że czeka Ciebie teraz dużo ciężkiej pracy a Ona będzie
wystawiać Cię na dość sporą próbę?

Trzymaj się, życzę powodzenia.

Ps. Rozumiem dokładnie bez słów Twoje uczucia.
 
     
strzala8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 16:48   

Pewnie masz racje ale tyle miesiecy to trwa.
"spróbuj jej wysłuchać" własnie o to chodzi ze ona nic nie mówi
jest jak kamień
sama sie przyznała że nie odczuwa emocji uczuć.
to straszne jak mowie do nie, jak dzieci mówią ze chcą mieć normalny dom. oboje rodziców. a tu nic.
ja nie daje rady samotność mnie wykańcza.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 16:52   

strzala8 napisał/a:

sama sie przyznała że nie odczuwa emocji uczuć.


dziwisz się jej? długo na to pracowałeś aby tak było, a teraz oczekujesz że
"zmieniłeś się o 180 stopni" i żona po tygodniu bedzie skakać z radości.
Sorry, za szczerość, ale taka prawda z którą się pewnie musisz zmierzyc
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 16:54   

Spokojnie. Moja Aga miała to samo.
To przejściowe. Po prostu rozmowa Jej źle się kojarzy.

Zadałem pytanie, na które nie uzyskałem odpowiedzi.

Ps. I czekam na PW, jakby co. Ale już nie dziś.. niedługo zmykam.
 
     
strzala8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 16:58   

nie dziwie się jej i nie oczekuje ze będzie skakać z radości.
po za tym zmieniłem wiele w swoim życiu i nie trwa to "TYDZIEN" a 14 miesięcy.
jeżeli nie zacznie zemną rozmawiać walczyć o rodzinę to rozsypie się to całkowicie.
a tego nie chce nie ze względu na dzieci. dlatego ze ja kocham ponad wszystko.
2 lata samotności to dość długi czas, czlowiek przyzwyczai sie do wszytkiego ale nie do samotności.

[ Dodano: 2014-04-09, 17:02 ]
z tą prawdą mierze sie z ta prawda co dziennie rano, w dzien i w nocy.
nie potrafie normalnie funkcjonować.
a jedyne słowa które słyszę to ze nie ma siły na walke i woli sie rozwieść pomimo tego ze mnie kocha.
nie dałem jej nawet cienia zwątpienia przez ostatnie miesiące. to o co walczyła ma teraz i nie zmieniam sie na sile sprawia mi przyjemność "RODZINA" i dbanie o nią.
ale jak każdy normalny człowiek potrzebuje partnerki, miłości
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 17:20   

Kolejny raz spytam:

Czy byłaby taka możliwość, byś z Żoną wybrał się na "długi weekend" -
celem rozwiązania Waszych problemów? http://spotkaniamalzenskie.pl/

Wiem, co radzę.. uwierz na słowo. Jeśli udałoby się Wam tam znaleźć.. to byłoby mega dobrze..
 
     
strzala8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 17:24   

Pisalem wiadomość na PW.
zapraszałem ja na randki, kolacje koncert.
bez skutecznie.
wiec wspólny wyjazd pewnie też odpada.
 
     
Wilkoo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 17:29   

Tu będzie inaczej. Zapraszałeś Ją tam, gdzie musiałaby znów podjąć heroiczny wysiłek ze swoimi emocjami. Przeanalizuj dokładnie zawartość strony. Odezwę się. Tym razem już na PW i powiem dalej, co i jak..
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-09, 22:31   

strzala8,
Witaj w naszej wspólnocie.
Problem z którym sie borykasz narastał latami i nie jest jednowarstwowy. Nie da sie go załatwić od ręki. Najłatwiej Ci chyba bedzie jak go nieco pogrupujesz na elementy dotyczace Ciebie i własnych ułomnosśi i kłopotów zarówno z drogą ku uzależnieniom jak i z psychiką - depresja-oraz na te które dotycza spraw relacji małzeńskich.
Nie podejmuję się udzielić Ci wsparcia jak mężczyzna :mrgreen: , ale po babsku napiszę Ci co widzę. Z punktu widzenia kobiety zniszczyłeś całkowicie poczucie bezpieczeństwa w Waszym związku poprzez wejście w bardzo ryzykowne zachowania prowadzące do uzależnień jak alkoholizm czy narkomania, ugodziłeś w samo serce zdradą, a do tego Twoja niestabilność psychiczna popycha cie do nieracjonalnych zachowań jak porzucenie dobrej pracy itd. Żadna kobieta mająca dwoje dzieci i jakiś wybór nie bedzie chciała narażać siebie i potomstwa na ciągły wiatrak, więc nie dziw się zachowaniom żony, ona sama ma teraz potężny problem. Z jednej strony jest ona jako kobieta-kocha cię i chce naprawy związku, ale zraniona kobiecość ją stopuje, nie ma żadnej pewności, że to się nie powtóórzy, a z drugiej strony jako matka-ma chronić i dobrze wychować dzieci, a jednocześnie potrzebuje ciebie dla nich jako ojca. Ona boi sie podjąć jakies wiążące kroki, bo ty nie dajesz jej rejkojmii swoim zachowaniem. Zamiast na nia naciskać i żądać decyzji zajmij się pracą, terapią z tytułu depresji, zapisz sie do jakiejś grupy wsparcia dla osób ze skłonnościami do alkoholu czy narkotyków. Daj żonie jakieś konkrety, że pracujesz nad sobą. Bądź tak dobrym mężem i ojcem jak to tylko możliwe na dystans, aby go zmniejszać, ale nie przyspieszaj niczego. Czas goi rany, ale tylko te oczyszczone i poddane leczeniu, jeśli będziesz je jątrzył nie poprawisz niczego.
Napisałeś, że nie wyleczyłeś depresji, więc zacznij od tego, poznaj jej przyczyny, opanuj sposób postepowania w chorobie, naucz się rozpoznawać symptomy zblizajacych siie nawrotów, nie oczekuj, że żona bedzie trzymała cię zawsze za rękę podczas spadków nastrojów, jej bezpieczniki sie przepaliły więc nie dopuśc do tego, żeby siadła cała instalacja-macie dzieci myśl tez o nich-Ty jestes dorosły, a one nie. Depresja to trudna choroba i czasem dopada znienacka, ale radzić sobie z nia musisz sie nauczyc, sama to przechodze to wiem jakie to trudne, ale mozliwe, choć w przypadkach ciężkich trzeba czasem i pobytu w szpitalu.
Oczekujesz, ze żona nadal będzie twoją pielęgniarka, ale przeciągnąłeś strunę i teraz to Ty pomimo problemów musisz być lekarzem swojej żony- wyleczyc to co zaraziłeś, dać jej poczucie bezpieczeństwa, odbudować zaufanie. Do tego trzeba czasu, miłości, cierpliwości i konkretnych działań dla dobra waszej rodziny, działań nie obietnic.
I jeszcze jedno chodzi mi o zbliżenia jeśli będziesz o intymnych chwilach z żoną wyrażał się , że uprawialiście sex to nie prędko odzyskasz ten ciepły kontakt ze swoja połowicą. To nie grzadka tylko delikatne i głębokie zjednoczenie w którym zona ma się czuć bezpiecznie, ona ma inne odczucia niz Ty. Skoro to tylko uprawianie sexu, a nie wyrazenie miłości to nie dziw się, jej zachowaniom. Jesli poczuła, że dla ciebie to tylko akt fizjologiczny, a nie emocjonalne zespolenie nie tylko ciała, ale i ducha to trudno to bedzie odbudować, trzeba duzo wysiłku, ale to mozliwe jeśli naprawdę ja kochasz, a zakładam że tak. :-D
A już tak czysto praktycznie, czy po tym okresie ryzykownych zachowań połączonych ze zdradą fizyczna przyszło ci do głowy zrobić badania?To jedna z form jaką okazuje sie odpowiedzialności za swoja rodzine, skoro masz ja chronić i być jej opiekunem.

Ja tak to widze, z pewnością jednak inne Sycharki jeszcze więcej Ci napiszą.
 
     
strzala8
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 07:04   

"I jeszcze jedno chodzi mi o zbliżenia jeśli będziesz o intymnych chwilach z żoną wyrażał się , że uprawialiście sex to nie prędko odzyskasz ten ciepły kontakt ze swoja połowicą."

może się źle wyraziłem, dla mnie to nie jest sex- jako "sama fizjologia"
Kocham ja i pragnę. Jest jedyna kobieta przy której czuje się kimś więcej niż szarym człowiekiem i to samo chce dać jej.

co do stabilności zgodzę się, wiem ze muszę wykazać sie jeszcze bardziej. i cały czas dąże do tego.

z depresja caly czas walczę, nauczyłem się z nia żyć/ radzić sobie.

Żony nie potrzebuje jako pielęgniarki, a jako partnerki która jest przy mnie.
wiem że to późno ale dopiero teraz wiem czym jest partnerswo. jej sama bliskość daje mi siłę do działania/ walki.
niestety w większości sytuacji odpycha mnie.
zdaje sobie sprawe ze to moja zasługa i ma do tego prawo.

czuje że bez nije umieram od środka, gnije jak zerwany owoc.
i staram sie rozmawiać z nią o tym.
najbardziej boli chyba jej obojętność. brak rozmowy, nieraz mowie jej o nasz. o uczuciach. chciał bym żebysmy to we dwoje poukładali. ale to zawsze monolog bez jakiejkolwiek odpowiedzi.

Tak to jej bufor bezpieczeństwa, ale ja juz trace siłe/ wiare. codziennie rano wstaje biorąc
wczorajszy dzień za przeszłość i staram się żyć na nowo.
ile tak dam rade?? sam nie wiem mam nadzieje ze do konca.

dziekuje za odp.
pozdrawiam
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 09:04   

Cytat:
zero uczuc zamknieta w skorupie.


Adrian,
zamknięcie się w skorupie i odcięcie od emocji jest typową reakcją człowieka na powstałe sytuacje, które są wprost NIE DO UNIESIENIA dla psychiki. To ucieczka umysłu od traumy.

Tak więc po reakcji żony możesz sobie uświadomić jaki dramat jej aplikowałeś cięgiem przez x lat.
Żona nie włączy emocji dopóki nie będzie miała poczucia bezpieczeństwa w każdym wymiarze.
Znaczy to tyle, że do pracy nad waszymi relacjami, póki co, musisz przystąpić SAM, nie oczekując żadnego wsparcia z jej strony - ona nie jest teraz do tego zdolna, jej limit się wyczerpał.
Bez "doładowania" nie ruszy :-)

Niewiele mogę dodać do postu Kingi2, jest tam szereg istotnych wskazówek dla Ciebie, bardzo cenny post moim zdaniem.

Z mojej strony dodam, że ze sobą należałoby najpierw zrobić porządek - w każdym wymiarze.
Chciałbyś jakiegoś wsparcia od żony, owszem, trudno się pracuje nad związkiem samotnie, ale niestety na ten moment innego wyjścia nie masz. Jeśli chcesz uratować rodzinę, idź obraną przez siebie drogą, być może niepostrzeżenie żona do Ciebie dołączy kiedy odczuje prawdziwość Twoich intencji oraz Twoją dojrzałość- czego Ci z całego serca życzę.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 09:46   

strzala8 napisał/a:
po za tym zmieniłem wiele w swoim życiu i nie trwa to "TYDZIEN" a 14 miesięcy

a ile czasu psules?? podobno buduje się przynajmniej tyle czasu ile się psulo
u mnie to ponad 10 lat :-(
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-10, 11:31   

:( To smutne, ale chyba sie z tym nie zgodze. To nie czynnik czasu jest tu kluczowy a zrozumienie, chęć naprawy i ciężka praca nad sobą.

"Psucie" polega przecież na tym, że się kogoś raniło, nie spełniało jego potrzeb (np. kobiety oczekują czułości, mężczyźni podziwu i akceptacji itd), na braku komunikacji o tym. I taki stan popsucia może trwać latami, ale naprawdę nie trzeba czekać tylu samo lat, aby ten stan uzdrowić. Większość terapeutów małżeńskich zakładających obopólna współpracę małżonków (oboje zdają sobię sprawę ze swoich błędów i uczą sie ich nie popełniać, oraz uczą się komunikacji na nowo) może to zająć od kilku do kilkunastu miesięcy, ale ciężkiej pracy nad sobą, a nie samego trwania.
Więc w przypadku autora wątku, gdy tylko jego żona zechce wejść w proces naprawiania może to tyle potrwać. Ale nikt nie wie ile czasu minie zanim jej serce zechce otworzyć sie na niego ponownie. Być może nigdy, nikt tego nie wie. Oczywiście życze z całego serca, aby żona te serce otworzyła, życzę także wytrwałości w czekaniu na ten moment, bo wyobrażam sobie jakie to trudne dla Was obojga.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8