Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Ratowanie małżeństwa Kesi
Autor Wiadomość
kesi
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 08:38   Ratowanie małżeństwa

Witam wszystkich. Piszę bo już nie radze sobie sama z kryzysem w moim małżeństwie. Jesteśmy małżeństwem z 3 letnim stażem. Całe te trzy lata to ciągłe kłótnie, płacz i cierpienie. Problem zaczął się już w dniu ślubu, bo mój wówczas przyszły mąż przyszedł na ślub pijany i od tego się wszystko zaczęło, dzień który miał być najpiękniejszym dniem stał się koszmarek, który ciągnie się za mną do dnia dzisiejszego :( po ślubie przeprowadziłam się do męża i kiedy mi było ciężko bo musiałam opuścić rodzinny dom, on w tym czasie świetnie bawił się z kolegą popijając kolejne piwko i tak mijały kolejne dnie, m-ce. Okazuje się że mój mąż ma ewidentnie problem z alkoholem, kilkakrotnie prosiłam go by tyle nie pij, ale wciąż słyszałam, że po to pracuje, żeby się napić. Ja rozumiem wszystko jest dla ludzi, ale w jego przypadku jest tego za dużo. Gdy chciałam z nim wyjść gdzieś to kina lub na pizze wiecznie słyszałam że nie mamy na to pieniędzy, ale na piwo, dwa, trzy dziennie zawsze się znalazło. Każde święta to dla mnie dramat, bo wtedy liczy się tylko bo pić do upadłego. Od pierwszych dni naszego małżeństwa źle się działo, nie spędzaliśmy wspólnego czasu, nie mieliśmy wspólnych tematów, nie rozmawialiśmy, bo nie było po prostu o czym. Mój mąż wciąż pracuje, wraca późno do domu, a ja czekam czasami do 23 na niego z ciepłym obiadem, w zamian nie słysząc nawet słowa dziękuję. Tkwię już w tym 3 lata i czuje się zupełnie bezradna. Z dnia na dzień oddalamy się od siebie coraz bardziej. Każdy żyje swoim życiem, przeprowadziłam setki rozmów z nim by coś naprawić. Nawet chciałam pójść na rekolekcje dla małżeństw, iść do psychologa, zrobić cokolwiek by ratować to malżeństwo ale on cały czas twierdzi że on nie potrzebuje pomocy i że wymyślam. Czuje się bardzo samotna. Wszystkie problemy rozwiązuje sama. Oprócz obrączki na palcu nic nas nie łączy. Kilkakrotnie był rzucany temat rozwodu, kiedyś w końcu mi powiedział to złóż papiery, po czym pisze mi sma że mnie bardzo kocha. Nie radzę sobie już z tym wszystkim. Walczyłam ale ile można. Sama nie dam rady, on tez musi chcieć. Zawsze byłam u niego na ostatnim miejscu. Zawsze była mama, koledzy, cała reszta świata, a potem ja. Wylałam tyle łez, na które oczywiście nigdy nie reagował. Już na więcej nie mam sił :(
 
     
polak
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 10:27   

Witaj Kesi. Dobrze, że napisałaś. Odpowiem Ci ale po południu lub wieczorem, bo teraz szykuję się do kościoła, a później jadę do córki.
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 13:37   

Droga Kesi, nic dziwnego, że tak źle się czujesz po 3 latach żebrania o miłość i uwagę męża.
Moim zdaniem Twój mąż jest uzależniony od alkoholu, a Ty współuzależniona. Najlepiej gdybyś podjęła terapię właśnie dla współuzależnionych, znajdziesz na pewno ośrodki pomagające w ramach NFZ. Do tego proponuję dołączyć codzienną modlitwę w intencji trzeźwości i nawrócenia męża (szczególnie różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia) oraz zadbać o swoją relację z Jezusem, zgłębiać Jego naukę, uczyć się troski o swoją godność, tak jak i On to robi. O Jego Miłość żebrać nie trzeba, rozdaje ją hojnie, musimy tylko chcieć ją przyjąć :)
Warto również dołączyć do jakiejś katolickiej wspólnoty, znaleźć stałego spowiednika, by pomagał Ci w tej drodze. I oczywiście nadal korzystaj z całego dobrodziejstwa tego forum.
Przed Tobą piękny, choć nieraz trudny czas przemiany, życzę dużo nadziei i powodzenia :-)
 
     
polak
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 13:46   

Witam ponownie. Kesi Ty masz problemy w małżeństwie z powodu alkoholizmu męża, natomiast ja nie wiem z jakiego powodu moja żona złożyła pozew rozwodowy, myślę ,że byłem dla niej za dobry. Zgodziłem się aby mieszkała u swoich rodziców, utrzymywałem ją i córkę nigdy na nic nie skąpiłem, a jako ,że nam się nie przelewa i nie zawsze było tyle kasy ile byśmy chcieli wobec tego muszę pracować za nas dwoje, więc nie miałem czasu dla rodziny tyle ile chciała żona, więc tak jak u was zaczęła narzekać na samotność i, że się od siebie oddalamy. tylko gdy chciałem coś na to zaradzić to ona przeważnie odmawiała, a sama nie zrobiła nic byśmy się nie oddalili od siebie. Jestem rolnikiem, ciężko pracuję w gospodarstwie ( sam ) i ani alkoholu ani tytoniu nie biorę do ust . Może zdarzy mi się wypić z 1 piwo w miesiącu. WIELE RAZY PRUBOWAŁEM JEJ TŁUMACZYĆ ABY PRESTAŁA , ALE ONA CHCE ZOSTAĆ SAMOTNĄ MATKĄ I, ŻEBYM TO JA JĄ UTRZYMYWAŁ. Bardzo mnie ten kryzys zbliżył do Boga i wież mi, że Pan mnie cały czas zmienia. Na początku błagałem ją na kolanach ze łzami w oczach, wściekałem się , tłumaczyłem , ale to na nic się nie zdało. Efekt był wręcz przeciwny. Odkąd zacząłem się modlić w intencji naszego małżeństwa i żony i jeździć na Jasną Górę to się uspokoiłem i nabrałem dystansu do naszych problemów i zacząłem czytać Pismo Święte i znalazłem tam w Księdze Przysłów '' Kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada'' i wież co myślę, że żona rozpętała burzę nad którą nie będzie mogła zapanować i ta burza jej zaszkodzi tak samo jak mnie , a może więcej. Musisz odpuścić całkowicie, modlić się za męża i pozostawić rozwiązanie waszych problemów Panu Bogu. Wiem , że to bardzo trudne, ale naprawdę niema innego wyjścia , mówię tak dla tego iż przerabiam to na własnej skórze. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w modlitwie , naprawy waszego małżeństwa i abyś mogła przyjąć takie rozwiązanie jakie Pan Bóg wam, dla was najlepsze ześle. Jarek

[ Dodano: 2014-03-23, 13:52 ]
Lil napisał/a:
Droga Kesi, nic dziwnego, że tak źle się czujesz po 3 latach żebrania o miłość i uwagę męża.
Moim zdaniem Twój mąż jest uzależniony od alkoholu, a Ty współuzależniona. Najlepiej gdybyś podjęła terapię właśnie dla współuzależnionych, znajdziesz na pewno ośrodki pomagające w ramach NFZ. Do tego proponuję dołączyć codzienną modlitwę w intencji trzeźwości i nawrócenia męża (szczególnie różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia) oraz zadbać o swoją relację z Jezusem, zgłębiać Jego naukę, uczyć się troski o swoją godność, tak jak i On to robi. O Jego Miłość żebrać nie trzeba, rozdaje ją hojnie, musimy tylko chcieć ją przyjąć :)
Warto również dołączyć do jakiejś katolickiej wspólnoty, znaleźć stałego spowiednika, by pomagał Ci w tej drodze. I oczywiście nadal korzystaj z całego dobrodziejstwa tego forum.
Przed Tobą piękny, choć nieraz trudny czas przemiany, życzę dużo nadziei i powodzenia :-)
W pełni zgadzam się z tym co napisała Lil
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 20:47   

kesi napisał/a:
Tkwię już w tym 3 lata i czuje się zupełnie bezradna. Z dnia na dzień oddalamy się od siebie coraz bardziej. Każdy żyje swoim życiem, przeprowadziłam setki rozmów z nim by coś naprawić. Nawet chciałam pójść na rekolekcje dla małżeństw, iść do psychologa, zrobić cokolwiek by ratować to malżeństwo ale on cały czas twierdzi że on nie potrzebuje pomocy i że wymyślam. Czuje się bardzo samotna.


Witaj!

Proszę napisz coś wiecej. Czy macie dzieci? Czy tylko chciałas pójsć do psychologa czy też tam byłaś? Czy masz w okolicy jakąś wspólnotę np. sychar
Czy pracujesz? Czy masz jakieś swoje hobby? Czy w domu jest przemoc? Czy prowadzisz dziennik ile i jak czesto twoj malzonek pije? Czy przepija pieniadze i brakuje wam na zycie?
Czy masz jakas kolezankę? Czy macie wspolnych znajomych?
Jezeli jest alkoholikiem to nawet nie oszukuj się. Znajdź koniecznie grupę wsparcia dla siebie. Potrzebujesz grupy wsparcia dla osob wspoluzaleznionych. W takiej grupie znajdziesz tez bardziej szczegółowe odpowiedzi.

Trzymaj się! Niech cie Bóg błogosławi!
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 22:09   

kesi pisze:

Cytat:
Problem zaczął się już w dniu ślubu,


Kesi, nie wierzę że wcześniej kochający mężczyzna może zmienić się aż tak nagle, w dniu śłubu.

Cytat:
Oprócz obrączki na palcu nic nas nie łączy.


Zasadnym jest zatem zastanowić się, co was łączyło przed śłubem? Z tego co piszesz wygląda na to, że NIC.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 22:36   

Przyznam , że jak czytam podobne historie to ................

=====================================================

Cytat:
Od pierwszych dni naszego małżeństwa źle się działo, nie spędzaliśmy wspólnego czasu, nie mieliśmy wspólnych tematów, nie rozmawialiśmy, bo nie było po prostu o czym


Cytat:
Zawsze była mama, koledzy, cała reszta świata, a potem ja.


A co Was łączyło wcześniej , oprócz zupełnej niedojrzałości ??? :?: :idea:
Naprawdę , jestem ciekawy .


Cytat:
przyszły mąż przyszedł na ślub pijany


Sorry , ale w to jakoś trudno mi uwierzyć .
Trudno mi uwierzyć , że PIJANEMU gościowi , ksiądz udziela ślubu .
( owszem , może się napił przed - co i tak FATALNIE
o nim swiadczy , ale "pijany" równa się bardziej w stanie upojenia alkoholowego
i ślub taki byłby NIEWAŻNY )


P.s.
Wiem , że może zabolało , ale łagodniej tu nie umiem .
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 22:53   

Mare, Powiem że ja do kościoła też szłem po kielichu którego polały kucharki przy stuganiu kartofli w kuchni- tak żebym wrazie "w "mógł powiedzieć że byłem po spożyciu.
Jakoś mnie to nie przekonuje bo ślub szykowaliśmy kilka miesiecy, a wesele kilka cięzkich dni z drużbą. Więc niewiem jak inni ale sam z siebie wariata nie będe robił.
Nie ma takiej zapyziałej fantastycznej amerykańskiej opowieści że się dziś poznają i jutro mają ślub w zakopanym. Niestety, albo stety nasi starzy i młodzi , skorumpowani i ponoć zboczeni księża są biurokratami i ja osobiście nie znam żadej pary która brała ślub,ad-choc, nie dają też chrztów ani bierzmowań za kasę, bez wymogów prawa(" a ze dodatkowo ktoś sypnie to Bóg mu zapłać) :mrgreen: .
Czasem czesciowo się to udaje, ale jednak minimalne wymagania stawiają, a jeżeli ktoś spełnia te min. no to czemu nie?
 
     
aguś83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 23:09   

mare1966 napisał/a:
A co Was łączyło wcześniej , oprócz zupełnej niedojrzałości ??? :?: :idea:
Naprawdę , jestem ciekawy .


Chyba miłość... Skoro pomimo wielu przeciwności, kryzysów pobraliśmy się. Wyrzućmy w końcu przekonanie, że po ślubie wszystko się zmienia - owszem - zamieszkujemy razem, jedno nie zamyka deski, drugie źle używa pasty do zębów, ale chyba wiemy z kim ślub bierzemy. Przyrzekamy na całe życie.
Niedojrzałość była i wyszła jak widać skoro po 2 latach jestem w kryzysie, ale od początku jest super...!!! Potem wychodzi kolejna niedojrzałość, ta bardziej dorosła dotycząca małżeństwa i odpowiedzialności i tu zaczyna być różnie...
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 23:12   

Dabo , o czym Ty piszesz ? :roll:

Cytat:
Mare, Powiem że ja do kościoła też szłem po kielichu którego polały kucharki przy stuganiu kartofli w kuchni- tak żebym wrazie "w "mógł powiedzieć że byłem po spożyciu.


Jak wypiłeś jednego kielicha , to nie znaczy że byłeś PIJANY .
( co jednak moim zdaniem o jednego i tak za dużo )



Cytat:
Niestety, albo stety nasi starzy i młodzi , skorumpowani i ponoć zboczeni księża są biurokratami i ja osobiście nie znam żadej pary która brała ślub,ad-choc, nie dają też chrztów ani bierzmowań za kasę, bez wymogów prawa(" a ze dodatkowo ktoś sypnie to Bóg mu zapłać) .
Czasem czesciowo się to udaje, ale jednak minimalne wymagania stawiają, a jeżeli ktoś spełnia te min. no to czemu nie?



Ja bym na zbity ryj wywalał takich amatorów małżeństwa
i to już podczas nauk ,
nie mówiąc o odstawianiu cyrku przy ołtarzu .
"Biurokracja" ???
Jak kto chce CYRKU to niech jedzie do Las Vegas .

Podobnie z chrztami , komuniami i bierzmowaniem .
Zmienia się ostatnio trochę - na dobre , bez tej całej otoczki .
Piszę trochę .


++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Aguś
Cytat:
Chyba miłość... Skoro pomimo wielu przeciwności, kryzysów pobraliśmy się. Wyrzućmy w końcu przekonanie, że po ślubie wszystko się zmienia - owszem - zamieszkujemy razem, jedno nie zamyka deski, drugie źle używa pasty do zębów, ale chyba wiemy z kim ślub bierzemy. Przyrzekamy na całe życie.
Niedojrzałość była i wyszła jak widać skoro po 2 latach jestem w kryzysie, ale od początku jest super...!!! Potem wychodzi kolejna niedojrzałość, ta bardziej dorosła dotycząca małżeństwa i odpowiedzialności i tu zaczyna być różnie...



Dobrze , że napisałaś CHYBA .
Zakochanie zwykle , a to nie miłość .

Skoro juz wcześniej były przeciwności i o zgrozo ......... kryzysy :shock: ,
to pobieranie wydaje się być głupotą .

Cytat:
ale chyba wiemy z kim ślub bierzemy

............... bardzo , bardzo rzadko przez niedojrzałość i głupotę


Końcówki Twojego posta nie rozumiem ,
co miałaś na mysli . :roll:
Ostatnio zmieniony przez 2014-03-23, 23:26, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 23:19   

A mnie taka myśl przeleciała na temat tej dojrzałości i niedojrzałości. Wydaje mi się że myśmy z żoną byli "dojrzali" jak i większośc z naszych uwczesnych przyjaciół .... i patrząc w koło my wtedy dojrzali zozsypujemy się jak domki z kart. A Ci niby niedojrzali (w mojej , naszej ocenie) co niby wpadli, co nie mieli grosza, co pili , czy inne cuda i patologie, jakoś są razem i pewnie z bólem i żalem pchają te swoje wózki do przodu- bo nie mają innego wyjścia. Czemu więc zażucać sobie czy współmałżokowi to czy owo ???Dziwne te zycie
Ostatnio zmieniony przez 2014-03-23, 23:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 23:35   

Dabo ,
nie bardzo wiem o co tobie chodzi ,
ale też nie chciałbym aby zrobił sie z tego wątek wyłącznie o dojrzałości ,
choć niestety pierwszy post autorki ,
kieruje na te tory .
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 23:37   

Dabo, zgodnie z regulaminem nie używamy na forum słów wulgarnych nawet w formie pierwszej litery i kropek.
Proszę abyś usunął ze swojego postu ostatnie zdanie lub ten wyraz.
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-23, 23:46   

twardy napisał/a:
Dabo, zgodnie z regulaminem nie używamy na forum słów wulgarnych nawet w formie pierwszej litery i kropek.
Proszę abyś usunął ze swojego postu ostatnie zdanie lub ten wyraz.

twardy, Dabo chciał powiedzieć, że widocznie im się w głowach poprzewracało..,
jednak, w wyniku pewnych okoliczności zawartość głowy obsunęła się do niższych partii ciała :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10