Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
POMOCY!!!
Autor Wiadomość
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-15, 19:35   

Wiesz co jetsem zona czlowieka uzaleznionego do alkocholu i dumna czlonkininia AAL-ANONU i mnie nie glaskano po glowie i dobrze,gdyby glaskano dalej bym myslala ze jestem pepkiem swiatopoglodu,idz na 12 krokow bo oto znowusz nasptepna biedaczka blagajaca o ziarnko milosci..............kobieto gdzie TWOJA GODNOSC,czy myszlisz ze BOG nasz ojciec jest zadowolony widzac cie z brakiem poczucia wlasnej wartosci i godnosci,kop ci sie nalezy,obrazaj sie jesli chcesz .............ale w ten sposub nic nie osiagniesz,osoby uzaleznione tak maja jak i wspouzaleznione ze jedno mowia a drugie czynnia ,zalezy jak im pasuje,nie mozna cpunowi czy alkocholikowi ufac.ps moj maz np .w tej chwili udowadnia ze nie jest alkocholikem juz pol roku tak ciagnie :lol:ciekwe ile jeszcze/podody ducha
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-17, 15:38   

Czy kiełkuje Mrówko to nie wiem- chyba nie, tylko nadzieja mnie uspokaja.
Poczucie winy mam straszne i szczerze, mam do siebie wiele żalu!
Nie rozumiem, jeszcze 2 tyg temu mówił, że kocha i chce naprawiać, że tab bardzo mu zależy a teraz, pewnej osobie powiedział, że wie, że o małżeństwo trzeba walczyć do końca ale u nas nie ma czego ratować już- nie rozuemiem tego. Czuję jakby to było wszystko moją winą, ja chcę i chciałam ratować- iść na terapię, jak namawiał mnie to ja wierzyłam-a teraz ?
On chce się ze mną po koleżeńsku czasem spotykać-a ja nie potrafię i nie zgodziłam się, bo rani mniue to, bo kocham- a może powinnam tak?
Tak samo jak mąż córkę odprowadza- nie mam siły widzieć jego uśmiechu i obojętności do mnie- robi to mój tata...
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-17, 20:21   

ania..... napisał/a:
Ja nie wiem jak mam ratować to małżeństwo. Kocham Męża to wiem. Ale skoro on mnie nie chce, ani naszej rodziny to co ja mogę zrobić? Jak mogę to ratować?


Witaj!
Glowa do gory! Mezczyzni inaczej komunikuja niz kobiety. Rozmawiajcie ze soba wiecej. Moja droga macie Sakrament ktory was polaczyl na zawsze :-)

Trzymaj sie!
 
     
Lila83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-17, 21:15   

Ania,przeczytaj dokładnie co dziś napisała aatka,zobacz jaka ona(ale również wiele innych osób z tego forum) postawę przyjeła,jak na poczatku musiała robić wszystko "na siłę",wbrew swoim uczuciom i to w bardzo duzym stopniu zadziałało na postawę jej męza wobec niej.

Aniu,ja też zachowywałam sie podobnie jak ty,kontrolowałam,wyrzuty były na porządku dziennym,tylko czekałam az mąż wróci z pracy,nie patrzyłam na to,ze on padał "na pysk"tylko jak codzień miałam kolejna porcję wymówek i żalów,no i oczywiście wyrzuty,że przez jego błędy nie idziemy do przodu,że długi coraz większe,ciągłe narzekanie i płacz i on wytrzymywał to do czasu,aż zamknął się w sobie i tak poleciało,aż doszło do momentu w którym musiałam sie otrząsnąc,bo nie miałam innego wyjścia i czuję się wspaniale z tą moja zmianą,z tym nowym patrzeniem na świat,nie ma paktycznie dnia abym narzekała,prawie ciągle sie usmiecham- fakt na początku robiłam to na siłę,całkowice wbrew sobie,przestałam sie całkowicie narzucac mężowi,teraz to on prosi abym czesciej pisała do niego miłe smski,czy dzwoniła cześciej-jest to naprawde bardzo miłe,juz nie ma miedzy nami takiej gęstej atmosfery gdzie kazde z nas się dusiło swoja obecnością.

W prawie kazym Twoim poscie Aniu piszesz,że wiesz,że jesteś zła,że to twoja wina,że nie możesz sobie wybaczyć i pewnie jest duzo twojej winy ale nie ma innej opcji abys wzieła sie jakoś w garść,sama musisz znależć na to sposób,bo nikt Ci tego nie da rady podpowiedzic,nie ma takiej mozliwości,MUSISZ ruszyć z miejsca,bo wtedy,bedzie szansa,że mąż to doceni,a jeśli on cię widzi ciągle smutną,zapłakaną-to ma poprostu dość i nie dziwię mu sie,bo w takej atmosferze nie da sie zyc.
Daj mu szansę aby zobaczył w Tobie dziewczynę w której się zakochał!
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-17, 21:49   

Aniu, odpoweidz sobie (ale w absolutnych konkretach) co dla CIebie znaczy to 'ratowanie malzenstwa' o ktorym piszesz, ze tego chcesz. Czy nie jest aby czekanie az maz wroci i powie, ze chce z Toba byc, ze sie zmienil i chce zaczac od nowa itd? Jesli tak to pokaz mi gdzie tu jest TWOJ WKŁAD? Gdzie tu jest Twoje działanie na korzyśc tego małżeństwa? Czy ono ma polegać na tym, ze bedziesz biernie czekać?
Ania - pora działać! A jak? NIe tak, ze wydzwaniasz/wypisujesz itd do meza zeby wrocił itp - NIE! On wie, ze czekasz, wie gdzie mieszaksz i jak będzie chciał to wróci.
Ty masz pracowac nad SOBĄ! Ty masz się zmienić! Daj już spokój męzowi, pracuj Ania nad sobą.
Piszesz o poczuciu winy, ze żle robiłas itd. - to pracuj nad tymi wadami, które masz. Korzystaj z terapi! Otwórz się przed sama sobą :)
Pomyśł tez czego chcesz - chcesz zeby wrócił i dalej brał narkotyki, był nieodpowiedzialny, zachowywał się tak, jak opisywałaś w peirwszych postach? czy nieoczekuesz moze jednak czegoś więcej po swoim mężu i ojcu Twego dziecka? Jesli tak to tu też duzo pracy przed Toba, aby nauczyć sie stawiac granice ( ANia,wiem po sobie, ze tego w miesiac sie nie nauczysz), aby mieć siłe by wymagac, miec poczucie ze masz do tego prawo i jestes tego warta!
Pora ratowac to małżeństwo i zacząć masz od siebie - inaczej nie ruszysz z miejsca - nic się nie zmini albo będzie wręcz gorzej. Z Panem Bogiem!
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-18, 14:59   

Witaj!
Glowa do gory! Mezczyzni inaczej komunikuja niz kobiety. Rozmawiajcie ze soba wiecej. Moja droga macie Sakrament ktory was polaczyl na zawsze :-)

Trzymaj sie![/quote]

Sławomirze ja chcę z moim Mężem rozmawiać-ale On nie. Mój Mąż jak wiesz wyprowadził się ( nie pierwszy raz- dlatego może tak wierzę, że wróci) w marcu, jak nie placił alimentów- wniosłam sprawę do sądu- o alimenty i separację- ale w sercu modliłam się o cud- i niby się taki stał- mąż odrzucił pozew i chcial naprawiać- ja owszem może i byłam podejrzliwa i płacząca ale bałam się bardzo, że tylko się zabawi - a Mąz mówił, że chce bardzo iść na terapię, że kocha, że odda te pieniądze co ukradl mi i zaległości ale niestety- zmienił po 3 tygodniach zdanie- oznajmił mi to przez telefon-a do domu po prostu nie przyszedł. Tak czułam się wtedy znów ponizona. Powiedzialam Mu, że ja chcę naprawiać małżeństwo, że zdaję sobie sprawę, że trzeba duzo pracy w nie włożyć, iść na terapię, uczyć się na nowo i ja nad sobą popracuję- a Mąż powiedział, że jestem śmieszna, że nie kocha i nie chce tego małżeństwa, bo nie ma o co walczyć.
Jest tak jak mówisz Lilia -tak marzyłam, ze przyjdzie i przeprosi i będzie dobrze- ale liczyłam też na jakieś czyny- a tego zabrakło.
Mrówko- ja staram się nad sobą pracować- nie wychodzi idealnie-albo wręcz wcale nie wychodzi bo już teraz zupełnie nic nie rozumoiem. Boję się spotkać męża- dla niego nie ma problemu, jemu jest tak dobrze i nie zmieni tego, a ja wolę nie widzieć tego- bo to boli. Wiem, że samą mofdlitwą nic nie zdziałam, ale to mi choć nadzieję daje. Nie rozuemiem po co wnosił o terapię ale nie pójdzie na nią.
Kocham Męża- on ma mnie za samolubną i egoistyczną znerwicowaną i złą totalnie osobę- która znidszczyła mu życie- nie mam odwagi patrzć mu w oczy- nie rozuemime tego. Bolały te słowa.

No właśnie nie wiem jak mogę ratować z wkładem wlasnym Mrówko- czekam, modlę się, jestem w każdej chwili gotowa aby wrócił , ale rani mnie to. Nie wiem jak to robić- próbuję pracować nad sobą ale z różnymi efektami.. Ten miesiąc jak był staralam się nie wypominać a zrozumieć dlaczego tak postapił na przyszłość- i tak żle...mówilam, że bardzo Go kocham i tęsknilam za Nim- a on teraz twierd\zi, że ja nie wiem jak to jest mieć męża i nigdy Go nie kochałam.
 
     
Mrówka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-18, 19:24   

Aniu, praca nad sobą to praca nad SOBĄ we WSZYSTKICH płaszczyznach - nie tylko relacji z mężem. Sama tę drogę dopiero zaczynam ale co mogę CI polecić oprócz terapii to:
a) dział psychologia na stronie sychar.org i zamieszczone oraz polecana tam pozycje np. urzekajaćą, krokodyl dla niej itp.
b) wszystkie konferencje p.Pulikowskiego, p.Guzewicza, ks.Dziewieckiego o kobiecie, o jej roli w małżeństwie i w życiu - na youtube masz tego całe zatrzęsienie! polecam też 'katolicki yt' czyli 2ryby.pl
c) moze program 12 kroków?
d) wszystkie konferencje o małżeństwie, żeby sobie ułożyć jak to powinno wyglądać
e) szczególnie książkę ' granice w relacjach małżeńskich'
f) na forum dział 'kącik psychologiczny'

Ania i w końcu zauważ, że to u Ciebie wygląda tak: mąż zorbił to, nie zorbił tego, nie chce ratowac małżeństwa, on to, on tamto - Ty nie masz na niego wpływu etraz, ale masz na siebie i tego sie trzymaj. Pracuj by być lepszą przede wszystkim kobietą, a za tym pójdzie bycie lepszą żoną, matką, córką, pracownikiem,koleżanką itd. TYLKO bycie lepszą to nie zanczy bardziej potulną ani taką, która więcej znisie itd. NIE! A co oznacza bycie lepszą? To już odsyłam do literatury poleconej powyżej i wytycznych własnego sumienia.
Widzę, że czerpiesz wiele sił z modliwty - proś Pana aby CI pokazał nad czym masz u siebie pracować :)

Przeczytaj raz jeszcze Twój własny wątek i wszystkie rady od forumowiczów - oni CI juz tu pisali jak nad sobą pracować. Poczytaj świadectwa innych.
I nastaw się na siebie,nie na męża. Na niego też przyjdzie czas i wtedy gdy wróci Ty musisz być już inna, żeby było na czym budować wspólną przyszłość.
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-18, 20:09   

ania..... napisał/a:
en miesiąc jak był staralam się nie wypominać a zrozumieć dlaczego tak postapił na przyszłość- i tak żle...mówilam, że bardzo Go kocham i tęsknilam za Nim- a


Aniu!

Duzo emocji. Ten czas jest ci potrzebny i tak jak Mrówka pisze wykorzystaj go dla siebie. obok kroków wielu konferencji - jest tu rowniez na forum wiele osob bardzo doswiadczonych. Widzisz jako mezczyzna chcialbym bardzo z moja zona odbudowac malzenstwo ale ona nie chce. Nie chce rozmawiac, utrudnia mi spotkania z dziecmi. Ma tez "partnera".
Dokoncz sprawy ktore zaczelas np. placenie alimentow przez meza. Kobiety maja i latwiej i trudniej :-) . Mezczyzna dusi w sobie problemy a kobieta jest bardziej wylewna.
niemniej mnie osobiscie pomogl codzienny sport (bieganie, silownia, basen) + codzienna Eucharystia. Bardzo wazna jest Twoja relacja do Boga. Niech ona jest na pierwszym miejscu. niech Twoje serce zostanie otwarte na meza ale i tez zacznij dbac o siebie.

Rób co mozesz, bez zlosci (wazna jest intencja) pozwol dzialac Bogu w swoim zyciu. Slyszalem tutaj taka historie ze my zachowujemy sie tak jakbysmy chcieli upiec ciasto ale co chwile otwierali piekarnik i mieli pretensje dlaczego to ciasto jest takie niewyrosniete :-)

pozwol dzialac swemu Bogu ;-)

Trzymaj sie!
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-25, 13:35   

Może jest tak Sławomirze jak piszesz- uciekam a nie chcę a inaczej nie umiem. Odciełam się od męża - nie widuje Go- Córkę mój tata odbiera wtedy.Nie jest niby łatwiej- ciągle ból, tęsknota, poczucie bycia gorszym ( słysząlam, że od dobrych ludzi małzonkowie nie odchodzą). Mąz poprosił panią mediator o spotkanie odnośnie rozstania- nie chcę iść na niego- to boli za bardzo a nie wiem czy muszę.Teraz tylko płaczę znów ciąglę i modlę na zmianę i nie rozumiem niczego. Wiem, że to głupie ale wolę sobie myśleć, że to nie koniec. Chodzę do psychologa, zapisałam się na 12 kroków i tylko czekanie mi pozostaje. Tak bardzo Was proszę o modlitwę- z sreca proszę.
Czy myślicie, że takie odizolowanie coś może dać- ja nie mam siły patrzeć jaki on jest teraz znów szczęśliwy i traktuje mnie jak obcą osobę(jakby nic się nie stało).
I po części nie rozumiem tego- bo wg Kościoła to nie jest grzech (opuszczenie żony) także nie wiem czy modlitwa ma sens. Czyli dla Boga jest wszystko ok.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-25, 15:38   

ania..... napisał/a:
I po części nie rozumiem tego- bo wg Kościoła to nie jest grzech (opuszczenie żony) także nie wiem czy modlitwa ma sens. Czyli dla Boga jest wszystko ok.
ania..... pewna jesteś?
A KODEKS PRAWA KANONICZNEGO O MAŁŻEŃSTWIE (kan. 1055-1153)

zwłaszcza Art. 2 Separacja podczas trwania węzła, Kan. 1153 - § 1.
Jeśli jedno z małżonków stanowi źródło poważnego niebezpieczeństwa dla duszy lub ciała drugiej strony albo dla potomstwa, lub w inny sposób czyni zbyt trudnym życie wspólne, tym samym daje drugiej stronie zgodną z prawem przyczynę odejścia, bądź na mocy dekretu ordynariusza miejsca, bądź też gdy niebezpieczeństwo jest bezpośrednie, również własną powagą.

Zachodzi cokolwiek z powyższego u Ciebie? Jeśli nie, to myślę, że stanowisko Kościoła jest jednoznaczne Mt 19,3-9

3 Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: "Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?" 4 On odpowiedział: "Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? 5 I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. 6 A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela". 7 Odparli Mu: "Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?" 8 Odpowiedział im: "Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. 9 A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo".
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-30, 10:26   

GosiaH- nie wiem czy jestem pewna ale tak mi się wydaje- że jestem tak złą osobą, że Mąż ma prawo tak postępować. Nie poszłam do mediatora, a Mąż ma pretensje, jak to ujął, że nie potrafię w pokoju zakończyć małżeństwa- ale ja Go nie chcę kończyć!
Myślałam ostatnio, żeby napisać do Męża list- ale czy to coś pomoże? już nie wiem co robić.
Modlitwa pomaga na chwilę- ale myślę, że przecież Bóg nie może zmienić serca mojego Męża i nie powie mu- kochaj zonę, wróć do niej.
Bardzo mocno Was proszę o modlitwę.
Dziękuję za wsparcie
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-08-30, 17:38   

ania..... napisał/a:
tak mi się wydaje- że jestem tak złą osobą, że Mąż ma prawo tak postępować.
Ania, przeczytaj na spokojnie co napisałaś.
Czy ja dobrze czytam, że dajesz mężowi prawo odchodzenia od żony 2 lata po ślubie, potem znów odchodzenia, niedbanie o jej potrzeby itp ?!
To wszystko wyczytałam z Twojego wątku – już pierwszy Twój wpis ... poczytaj raz jeszcze.
ania..... napisał/a:
,problemy zaczęły się 2 lata po slubie. Mąż mnie zostawił na 5miesięćy( narkotyki,zabawy itp).
[...]
pali(podpala)marihuane i srednio co pare miesiecy wychodzio,ze pali i klamal-
[...]
Po powrocie Jego do nas byly sytuacje po klotniach,ze odchodzil-na 2-7 dni-ale zawsze jakos wracal. Czulam sie kochana i niekochana zarazem- a teraz wyprowadzil sie i chce rozwodu

Aniu, a gdyby przyjaciółka zwierzała się Tobie, że tak ma w małżeństwie – uważałabyś, że to ok? Dla mnie to jest bardzo daleko od ok. A jeszcze bardziej od odpowiedzialności, wsparcia i MIŁOŚCI.
Jeśli nadal masz wątpliwości to porozmawiaj może z księdzem, który pomógł by Ci rozwiać Twoje wątpliwości.

Ja tu poczytałam raz jeszcze wszystko, co napisałaś w wątku. Wiem, że przez tę formę przekazu tutaj nie wszystko da się wyjaśnić, ale jak ja Ciebie czytam, to widzę kobietę bardzo współuzależnioną. Napisałaś, że masz depresję (masz leki?) - wcześniej napisałaś, że jesteś w terapii - jesteś? Nadal jesteś? Co na to, co powyżej napisałaś Twój terapeuta?
Nie musisz odpowiadać, ale przemyśl to! A już na pewno porozmawiaj z nim o tym!

Ania, ratuj siebie na początek - nikt, kto sam ze sobą nie ma poczucia bezpieczeństwa nie da go innym. A Tobie chyba go bardzo brakuje, co ?
Wierzę, Aniu, że jest bardzo ciężko, ale tylko praca nad sobą pomoże - ratuj siebie!

ania..... napisał/a:
Modlitwa pomaga na chwilę
to się módl częściej. Naprawdę! Różaniec w kieszeń i jak przychodzi zwątpienie to ... do modlitwy! A! I nie zapomnij wypłakać się Panu Jezusowi tak, by całe niebo słyszało, że jest Ci źle. On przyjdzie z pomocą. Na pewno.

ania..... napisał/a:
ale myślę, że przecież Bóg nie może zmienić serca mojego Męża i nie powie mu- kochaj zonę, wróć do niej.
a weź ty nie ograniczaj Go, co ? To jest Wielki Bóg, nawet nie wiesz co może uczynić ! Skoro On Zmartwychwstał to nie może zmienić serca twojego męża ? Ania, człowieku małej wiary, głowa do góry!

ania..... napisał/a:
Bardzo mocno Was proszę o modlitwę.
masz moją modlitwę
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 12:53   

Dziękuję Ci GosiuH za modlitwę-bardzo jej teraz potrzebuję. Chyba robię głupotę za głupotą a i nic dobrego nie wynika, a moje ratowanie na niczym nie polega. Nie kontaktuję się w ogóle z Mężem bo to boli bardzo- On teraz szczęśliwy jest, tylko ja na złą wychodzę. Bo nie odbieram telefonów od niego- jak do Córki dzwoni. Ale się widują. Przed rozpoczęciem roku szkolnego poszłam do spowiedzi i dużo się modliłam i postanowiłam napisać do Męża list i mu go daćwtedy. Napisałam- ale nie dałam. Do wyprawki się nie dołożył, tyty nawet Córce nie kupił a do mnie jak tylko zobaczył Córkę - czy większej nie było. Zignorowałam to i poszłam usiąść na salę- to podszedł i powiedział ,żebym przestała go robić w ci..a. Nie dalam tego listu, m\noszę go ciągle w torebce. Dziś napisał, że chce jechać w góry i czy przekażę mu inf dotyczące wywiadówki- odpisałam, że sam może je zdobyć i nikt mu przyjść nie broni.
Bardzo proszęWas o wskazówki jak powinnam robić aby próbowaćratować małżeństwo ale nie tracąc godności. Niep otrafię zachowywaćsie tak jakbym to akceptowała, wszystko się zawaliło. Ciągle płaczę znów i błagam o ratunek. A może ten pomysł z listem jest głupi? sama nie wiem.
 
     
Lila83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-08, 13:36   

Ania,jesli chodzi o dziecko,to informowałabym męża o wszystki co chec wiedzieć,a widac,ze interesuje sie córeczką,nie mów mu ,ze jesli chce to sam moze sie dowiedziec,poinformuj go.
Jesli sie spotykacie razem to staraj sie z całych sil nie robic mu zadnych wymówek,zachowuj sie spokojnie i badz opanowana,zdystansowana ale miła.Nie narzucaj mu się ze swoimi emocjami,z smsami-to chyba juz zaczęłas wprowadzać w życie :) .Jesli nie chce z Toba rozmawiac na inne tematy,to nie poruszaj zadnych,niech zobaczy,że juz nie jesteś kobietą,która tylko czeka aby rozmawiać i wypytywać i ciągle płacze.Zobaczysz,opanowanie ,spokój i zadowolenie-on to zauważy,a nawet jesli nie zauważy,sama sobie takim postepowanie i postawą pomozesz :lol:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9