Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
POMOCY!!!
Autor Wiadomość
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-20, 12:10   POMOCY!!!

Witam wszystkich,
Bardzo potrzebuję rady. Mój problem-widmo rozwodu(kolejne w zyciu) małżęństwem jesteśmy 7 lat-mamy 6letnią córkę,problemy zaczęły się 2 lata po slubie. Mąż mnie zostawił na 5miesięćy( narkotyki,zabawy itp). Bylo mi ciezko,ale walczylam i wywalczylam,ze wrocil i zamieszkalismy sami. Ja siebie winie, bo czulam sie bardzo niepewna siebie, balam sie ,że mnie znowu zostawi, bylam nieufna(co jakis czas wychodzily jakies klamstwa drobne, oraz to,ze pali(podpala)marihuane i srednio co pare miesiecy wychodzio,ze pali i klamal-a ja - glupio- sprawdzanie Go, przeszukiwanie domu itp. Jako ojciec zawiódł wtedy (jak Go nie było te 5 miesięcy)ale jak wrócił, to był kochanym ojcem-wiadomo,każdy ma wady...wypominiałam mu to,że Go nie było-ale w sensie,że mówiłam,że czuję się nie pewnie i nie kochana a On zapewnial,że mnie kocha i zawsze tak będzie. Nie zmienie faktu,że nie zaakceptuje palenia. Ostatnio znowu wyszlo,ze pali i zrobilam mu haje-on mnie tez,ze moja wina itp i osobno... Po powrocie Jego do nas byly sytuacje po klotniach,ze odchodzil-na 2-7 dni-ale zawsze jakos wracal. Czulam sie kochana i niekochana zarazem- a teraz wyprowadzil sie i chce rozwodu -a ja nie- bo czuje sie winna,że niewystarczająco dbałam, że się czepiałam, nie ufałam...Mam depresję, On mowi,że ze mną żyć się nie da, że jestem despotką, a mnie to poczucie winy do grobu wpędza. Kocham Go,ale nie wiem jak mam o to walczyć....
POMOCY
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-20, 13:44   

Cytat:
Ja siebie winie, bo czulam sie bardzo niepewna siebie, balam sie ,że mnie znowu zostawi,

Jak możesz winić siebie za to, że bałaś się, czułaś się niepewnie? Litości! Toż to chyba Twój mąż powinien czuć się winien stanu, do jakiego Ciebie doprowadził.
Cytat:
a ja nie- bo czuje sie winna,że niewystarczająco dbałam, że się czepiałam, nie ufałam...

Acha, czyli czujesz się winna, że nie pozwoliłaś mu ćpać? A w konsekwencji - może zaćpać się na śmierć. Tak?????? A jak tu ufać takiemu? Nawet nie wolno.
Cytat:
Mam depresję,

Bo masz ćpuna w domu. Tak , w ostatnią niedzielę tak nazywał (na kazaniu) rzeczy po imieniu Ksiądz - specjalista od uzależnień. Ćpun, to słowo padało co chwilę.
Aniu, zapewne jesteś współuzależniona, szukaj pomocy dla siebie, abyś dalej wiedziała, jak pomóc mężowi. I daj spokój z tym chorym poczuciem winy.

Wysłałam Ci na pw email tegoż Księdza. Jest przemiły, na pewno Ci pomoże :-)
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-20, 14:32   

ale ja się Go potem o dużo rzeczy czepiałam, nie doceniałam, wątpiłam... ale moje nieufanie sprowadzało się do chęci trzymania Go w domu, a tego nie chciałam zrobić ale inaczej nie umiałam... wychodził-wiadomo- ale tak często jakby On tego chciał, a ja nie mogłam Mu tego zabronić, nie mogłam . Bardzo mi Go brakuje, dziś mamy się zobaczyć i chcę Go prosić, żeby wrócił, że się zmienię i postaram, a tak bardzo boję się odrzucenia. W Jego rodzinie nie widzą w tym probemu więc starałam się Go od Nich odizolować trochę ( wiadomo nie całkowicie-ale zawsze) i od siostry, której narzeczony pali. boję się, że teraz odejdzie na zawsze- a ja przeżyję to samo co kiedyś- pisałam na forum i pół roku temu i ( najintensywniej chyba) 4 lata temu...
Nie radzę sobie całkowicie, tylko płaczę i się obwiniam i tak w kółko...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-20, 16:04   

Miedzy paleniem okazjonalnie
a nałogiem jest jednak spora róznica.
Taka jak miedzy wypiciem piwa raz na 3 dni a alkoholizmem
Nie napisałaś czy mąż jest nałogowcem czy po prostu czasem sobie zapalił.
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-21, 09:49   

nie wiem,szczerze mówiąc-bo nie przyznawał mi się zawsze-ja średnio przez ten okres (4 lata)5-6 razy Go nakryłam na paleniu (zawsze przysięgał,że ostatni raz itp). raz był w poradni(kazalam Mu)ale na tym się skończyło-stwierdził, że nie potrzebuje.
nie było to tak,że chodził ciągle i palił i Go nie było-był dobry-ale bywały okresy, gdy był poprostu nieprzyjemny-ja też- gdy znajdywałam marihuanę albo wyszło, że palił- to dostawałam szału.
Źle mi bardzo i tęsknię za Nim- nie umiem sobie miejsca znaleźć ani w głowie poukladać
Modlitwa pomaga na krótko- a ja czuje, że to ze mną coś nie tak jest- bo Mąż, jest teraz szczęśliwy-a ja bardzo nie!
 
     
magdalena2013
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-22, 08:03   witaj Aniu,

udzielę Ci konkretnych rad, które mi pomogły przetrwać takie okropnie szarpiące dni.
1. Za każdym razem jak pomyślałam o mężu , wyobrażałam sobie opuszczający się szlaban. Czasami bywały dni , że prawie cały czas musiałam sobie go wyobrażać
2. Często czytałam tekst- modlitwę : Jezu, Ty się tym zajmij
3. Potem chwyciłam różaniec i "odprawiłam" 2 nowenny pompejańskie
4. Zaczęłam być dobra dla siebie : Kąpiel z pianą, wyjście do koleżanek( nawet jeśli one już dawno chciały, żebyś dała sobie spokój z mężem- bo moje chciały) lub do kina - byle nie komedia romantyczna
5. Spacery , masz z kim chodzić, bo masz córeczkę,
6. Spowiedź i częsta komunia św.
Mi to pomogło , trwało to pół roku , ale było skuteczne.
I jeszcze jedno , choć trudno w to uwierzyć , ale żadne z Twoich uczuć nie będzie trwać wiecznie , seri,serio. Z Bogiem
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-22, 18:58   

ania..... napisał/a:
Mój problem-widmo rozwodu(kolejne w zyciu)


Aniu,

Czy moglabys doprecyzować? Czy człowiek z którym przebywasz jest twoim sakramentalnym małżonkiem?
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 08:53   

tak mamy ślub kościelny.
Po Prostu podczas pierwszego kryzysu, kiedy nie było Go 5 miesięcy chciał rozwodu, potem jak odchodził po tym czasie 2 razy, to nie ,a teraz tak. ja się nie ogarniam całkowicie- tylko płaczę , myślę i wszystko robię od niechcenia- zresztą jak często bywało w domu-jak był. nie potrafię na to wszystko obiektywnie popatrzeć- widzę tylko swoją winę- i strasznie chcę ją naprawić. czuję się niewartościowa jako człowiek- bo zawiodłam. Wiem, że nie mam łatwego charakteru, że nie umiałam zapomnieć o tym, że jak nie było Go 5 miesięcy to miał 3 dziewczyny, bawił się na imprezach , narkotyki itp. , wypominiała- a często, nawet krzyczałam- bo nie radziłam sobie z tym. Były dobre momenty-ale ja miałam dni,że siedziałam, myslałam, analizowalam i potem emocje brały góre. Nie ufałam mu, i co się z tym wiąże -ograniczałam Go- a On jednego dnia mówił, że jest szczęśliwy- a drugiego,że nie!Palenie marihuany wychodziło co jakiś czas, Onza każdym razem mówił, że to ostatni raz a ja potem dostawałam świra- krzyczałam, płakalam, błagałam, przeszukiwałam dom itp. W czasie kłótni mówil, że mnie się kochać nie da, że jestem kur...,szmat.. chorą psychicznie ( tak uważam, że mam problem- depresja? nie wiem- myśli ciągle, analizowanie sytuacji, myslenie kto sobie co pomysli, jak się ktoś poczuje jak zrobię tak i tak). Mąż za rozpad wini mnie, mówi, że jestem despotyczna, że nie dawalam mu wytchnienia , że ciągle rozpamiętywałam i wypominałam. A ja myślałm, że mam w nim przyjaciela i mówiłam mu o swoich uczuciach -ale On słuchać nie chcial. To, że ostatnio (3 miesiące) tak żle się między nami działo spowodowane było tym, że wyszło znowu ,że pali ja mu zrobiłam awanturę- płacz niedowierzanie- a On chciał się wyproiwadzić- zatrzymalam Go- miało być ok ale potem znowu wyszło po 3 dniach i siadłam i zaczełam płakać- pytałam dlaczego itp- a on kazał mi wypier.. z domu. Poszłam do rodziców. płakałam i płakalam. Na Wigilię poprosiłam Go,żeby spędził ją z Nami- był- ale ja byłam cała niespokojna- i znowu się posypało. w końcu po paru dniach wróciłam do domu- błagalam ,żeby było dobrze- bywal nerwowy bardzo -ja też nie święta. A teraz odszedł już bo zrobiłam awanturę o to,że mnie okłamał ( wyczulona jestem na tym punkcie bardzo), że jadą z córką autobusem do domu( chcialam po nich przyjechać ale woleli mieć wycieczkę)a jechali autem bez fotelika( też moje wyczulenie juz pare razy były o to awantury).
Bardzo Was proszę o poradę bo nie umiem sobie w głowie nawet tego ułozyć ani pozbierać- jak był w domu i mówilam coś do niego-a On śpiewał piosenkę o ogórku albo śmial się gdy płakalam chciałam, zeby zniknął- a teraz pamietam tylko dobre chwile i strasznie tęsknię
Mąż powiedział, że chce rozwodu i wyprowadził się( rzeczy jeszcze nie zabrał).
Rozmawiać ze mną nie chce- a ja dostaję szalu.
Wczoraj mieliśmy iść do poradni małżeńskiej do ksiedza- mowił,że będzie- ja przyszłam On nie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-24, 08:59   

Aniu super że poszłaś

Teraz taki czas, że idziesz pracować nad sobą.
Współuzależnienie - trzeba Aniu coś z tym zrobić
By realnie spojrzeć na wasz kryzys, na twój w nim udział - na pewno nie jest to 100%
By zacząć wprowadzać zmiany.

Ruszaj w drogę

wspomnę w modlitwie
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 07:31   

Proszę o modlitwę za mnie dziś,bo sobie emocjonalnie nie radzę. Ja kiedyś tu pisałam( 5 lat temu).
Moje myślenie dziś jest straszne- ja nie ogarniam się wogóle- wszystko co się stało z moim malżeństwem to moja wina. On mnie poprpstu miał dość-mojego gadania o uczuciach,wypominania, złości,depresji. Pomagal jak mógł a ja tego nei doceniłam.Jestem tak emocjonalnie rozchwiana,że nie potrafię realnie ocenić sytuacji,biorę wszytsko na siebie ale to nie pomaga. Wstyd mi,że robiłam mu wymówki,że potrafiłam w środku nocy obudzić,żeby okazał mi zainteresowanie, normalny by tego nie wytrzymał. Co z tego,że palil, okłamywał,ubliżal-ja mu potem też wypominałam ,że jak mógł nas kiedyś zostawić,że znowu to zrobi,że chcę się poczuć kochana...tęsknię ogromnie za nim,ale wiem,że w jego oczach jestem nik=im,bo jak powiedział,że się wyprowadza,to zamknął się w syypialni a ja się dobijałam, błagałam, nie wierzyłam,Córkę obudziłam w nocy bo nie panowałam nad tym,że jutro odchodzi.Wstydzę się i płakać mi się chce nad soba.
Nie zrobiłam dobrej atmosfery w domu, czepiałam się, wypominałam,bałam,że zostawi,odejdzie to poszedł-każdy normalny by mnie zostawił.Rozstrząsywałam problemy i w końcu nie wytrzymał!
Błagam o modlitwę spokoju i radę!
 
     
Lila83
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 10:27   

Aniu,pamietam podobna sytuacje w lutym zeszłego roku,tez mąż powiedział mi ,że koniec,po tym jak odkryłam,że panna do niego smsy z wyznaniami miłości pisze a on nie widział w tym nic niestosownego,tez wtedy płakałam,prosiłam-totalne upokorzenie-uff...jak sobie to przypomne to poprostu mi sie niedobrze robi jak sobie wyobraże jak ja musialm marnie wygladać w jego oczach,juz wtedy powinnam powiedzieć-chcesz to odchodż-siła do małżeństwa Cie nie zmuszałam,zrobiliśmy to z własnej nieprzymuszonej woli,tak i teraz siłą Cie nie zatrzymam-to z książki Dobsona,przeczytanej niestety po czasie,ale jest jak jest.
Powiem Ci,ze widze wiele cech wspólnych miedzy Toba a mną,naprawdę,podobne zachowania-strasznie duzo wypominałam-nie potrafiłam się pohamować i non stop przemyslanie i nakrecanie sie na nowo-błędy naprawde duże,ale to niestety widzi sie dopiero z prespektywy czasu.
Jedyne co teraz możesz zrobic,to dac czas jemu i sobie i tymbardziej nie pisac,nie dzwonić!!!
Byc opanowana gdy on jest w pobliżu i naprawdę broń Boże-nie błagać i nie skamlec-bo to jest to co go odrzuciło od Ciebie.Musisz byc stanowcza,usmiechac sie pomimo,ze w srodku jest totalny bałagan,gruzowisko-nie dawaj mu po sobie poznac,swojego bólu.Wiem co piszę,bo czytajac Twoja historie to tak jakbym czytała o sobie i wiem jak na poczatku jest trudno,jak nawet reki nie ma sie siły podnieść,to wszystko musisz wyciszyc w sobie,bo inaczej nie ma szans aby zacząć zdrowo funkcjonować.
Strasznie mocno Cie ściskam,Trzymaj sie kochana i pamietaj o dziecku,ze to że jemu dzieje sie teraz najwieksza krzywda.
 
     
Slawomir
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-25, 17:59   

ania..... napisał/a:
Wstyd mi,że robiłam mu wymówki,że potrafiłam w środku nocy obudzić,żeby okazał mi zainteresowanie, normalny by tego nie wytrzymał. Co z tego,że palil, okłamywał,ubliżal-ja mu potem też wypominałam ,że jak mógł nas kiedyś zostawić,że znowu to zrobi,że chcę się poczuć kochana...tęsknię ogromnie za nim,ale wiem,że w jego oczach jestem nik=im,bo jak powiedział,że się wyprowadza,to zamknął się w syypialni a ja się dobijałam, błagałam, nie wierzyłam,Córkę obudziłam w nocy bo nie panowałam nad tym,że jutro odchodzi.Wstydzę się i płakać mi się chce nad soba.


Aniu

Bóg jest wiekszy od nas samych i od naszych lęków. On sam prowadzi i wspiera. Gdy nam się wydaje, że jestesmy sami wcale tak nie jest.

Bóg jest i to blisko nas. Potrzebujesz grupy wsparcia i pomocy w tym, że musisz żyć dla siebie dla dziecka.
Ten czas rozłaki potraktuj jako szansę, aby się rozwinąć. Masz dziecko. Żyj po prostu żyj tym co każdy dzień przynosi!.

Nasze tragedie nie są tak duże ale do tego trzeba przelamac wewnetrzny lęk i wyjść na zewnątrz do ludzi.
Czy masz rodzeństwo, rodziców, krewnych , przyjaciółki? Czy masz z kim porozmawaić? Ten czas traktuj jako chwilę która przeminie. Nie trać tego czasu :-) Łaska Boża jest większa niż nasze o niej wyobrazenie...
 
     
smutnamała2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-26, 11:44   

Witaj Aniu ;-)
To co opisujesz bardzo przypomina mi mnie, moje zachowania sprzed ponad 3 lat, podobnie jak ty, chodziłam za mężem, kontrolowałam go, sprawdzałam, sprawdzałam kieszenie, samochód, wychodziłam za nim by przyłapać go na piciu (jest alkoholikiem).
Podobnie jak ty, nie mogłam zajmować się normalnie dziećmi, tylko myślami wciąż byłam z mężem, bo bałam się w jakim stanie przyjdzie, jeśli przyszedł to znów obawa, czy jest trzeźwy, czy nie, dochodziło do tego, że nawet nie byłam w stanie określić jaki jest jego stan, głupiałam. Podobnie jak ty chciałam go "zamknąć w domu", bo wtedy czułabym się pewniej, bezpieczniej, ale miałabym nad nim kontrolę. Teraz jak sobie to przypominam to uważam, że to moje zachowanie było wręcz chore.
Dużo widzę tu współuzależnienia: częste kontrolowanie, sprawdzanie, nadodpowiedzialność za jego zachowania, wypominanie, a potem wyrzuty sumienia. Podobnie było i u mnie. Kiedyś przeczytałam książkę "Nałogowa miłość" Eugenii Herzyk, tam bardzo dużo zostało opisanych podobnych historii. możesz poczytać.
Myśłę, że tak jak już wcześniej proponowano Ci grupę wsparcia, ze to dobry pomysł, samo to, że będziesz mogła się wygadać w gronie osób z podobnymi sytuacjami, też na taką chodziłam. Połączyłam to z terapią indywidualną. A po roku terapii, podjęłam się warsztatu 12 kroków ku pełni życia i teraz żyję nie czekając. trwam ale nie opieram mojego szczęścia na mężu, jak kiedyś, tylko na Bogu.
Pozdrawiam Cię gorąco i przytulam. ;-)
 
     
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-26, 13:41   

czesc jestem zona alkocholika,Tak, mam na imie sylwia i sceny tego typu wypier........to ty sie wynos znane mi niestety to nazywam ANKA WSOUZALEZNIENIEM ,tez jestem wspouzalezniona nadal mocno,zaczynam walke ztym po prawie 4 latach AAl-ANONU I NADAL TAM CHODZE a takze tu na Sycharze jestem na warsztacie 12 krokow.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9