Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
POMOCY!!!
Autor Wiadomość
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-27, 14:32   

Wczoraj dziwnie spokojnie zasnełam, dziś same niespokojne mysli...już nawet nie na temat mojego małżeństwa ale na temat mojej córki, boję się,że mi ja sąd zabierze- spytacie aniby dlaczego-a dlatego,że przez tą sytuację 5 lat temu i póżnijesze zachowania męża oraz swoje popadłam w depresje. Bywały okresy,że często krzyczałam i budziła się córka w nocy i to pewnie pamięta-a mąż się z nią dużo bawi-a ja ostatnio tylko lezałam (chora byłam a wczesniej cała ta sprawa znowu z marihuana i dół,święta itp). Boję się...
 
     
PaulaK
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-27, 14:57   

ania....., pomodle się dziś za ciebie. Wiem, że napewno jest ci bardzo ciężko bo sama tego doświadczam ale musimy wieżyć w moc Boga bo On zawsze wyciągnie dobro. Spędzaj dużo czasu z córką bo ona napewno odczuwa też tą sytuację a nawet jak tego nie okazuje to może w sobie to dusić. Bądź silna dla niej
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-27, 17:13   

Aniu kochana! Na kolana to padaj przed prawdziwym Bogiem, naszym cudownym Ojcem, a przed mężem stań wyprostowana, z godnością, podnieś wreszcie głowę i traktuj go jak równego sobie, a nie jak Boga!
To wszystko co opisujesz, to ewidentne współuzależnienie, znam to wszystko i depresję też przechodziłam. Jak najszybciej udaj się na terapię dla współuzależnionych, poproś też o konsultację z psychiatrą, skoro podejrzewasz depresję, pewnie zapisze tabletki, warto się nimi wspomóc przez kilka miesięcy (piszę, bo niektórzy bardzo boją się uzależnienia od nich, ale jeśli czas ich stosowania nie przeciąga się w lata i równocześnie przechodzi się terapię, to nie ma się czego bać).

Jeśli chodzi o całe Twoje poczucie winy, napiszę tak - jest niewspółmierne do wyrządzonych krzywd. Oczywiście na pewno popełniałaś błędy, ale musisz zdać sobie sprawę, że miałaś prawo czuć się niespokojna, nieufna, niepewna w stosunku do męża, bo on przez cały czas zachowywał się nieodpowiedzialnie, nie troszczył się o Ciebie, nigdy nie zadośćuczynił Ci wyrządzonych krzywd, sam w sobie nic nie zmieniał, a tylko wymagał byś Ty była lepsza (czytaj bardziej wygodna dla niego, dawała mu komfort robienia głupot, nie wymagała odpowiedzialności i w dodatku w sekundę zapomniała o wszystkich ranach jakie Ci zadał) STOP! Przestań się zadręczać. Klasycznie zapętliliście się w uzależnieniu i współuzależnieniu. Teraz jest czas by zacząć trzeźwe patrzenie na siebie, męża i związek.
Wiem, że jest Ci trudno, bardzo byś chciała, by mąż wrócił i byś miała okazję być "jeszcze lepszą żoną", ale uwierz mi, to nie jest dla Ciebie dobre! Potrzebujesz tego dystansu. Jeśli on chce, niech mieszka osobno, a Ty staraj się ze wszystkich sił zatroszczyć się o siebie. Także po to, byś kiedyś potrafiła być naprawdę dobra żoną. Módl się wytrwale, a Pan Cię podniesie, na Niego skieruj swoją uwagę, bo On Cię kocha prawdziwie, zawsze, bezgranicznie i z ogromną radością przyjmie, gdy "obudzisz" Go w nocy, by z Nim pobyć :-) Zapewniam Cię, że jeśli tylko zechcesz, pozwolisz, by to On Cię prowadził, osiągniesz szczęście! Wiem, bo widzę w Tobie dawną siebie i wiem jak jest u mnie teraz. Także nie poddawaj się, spójrz w niebo i podejmij decyzję, by zatroszczyć się o swoją godność - godność Bożego Dziecka.
 
     
Karolina12
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-27, 22:03   

Lil napisał/a:
Aniu kochana! Na kolana to padaj przed prawdziwym Bogiem, naszym cudownym Ojcem, a przed mężem stań wyprostowana, z godnością, podnieś wreszcie głowę i traktuj go jak równego sobie, a nie jak Boga!


Aniu podpisuję się pod tym co napisała Lil........... zadbaj o siebie ........... zrób coś tylko dla siebie........ taki zdrowy egoizm myślę że jest Ci potrzebny.......
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 08:09   

witam,
boję się iść do psychiatry- bo w sądzie może mi to zaszkodzić- gdyby chciał mi odebrać dziecko...
 
     
Karolina12
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 08:22   

ania..... napisał/a:
boję się iść do psychiatry- bo w sądzie może mi to zaszkodzić- gdyby chciał mi odebrać dziecko...


Aniu wydaje mi się że to chyba nie do końca tak działa............ psychiatra to też lekarz
a depresja to choroba z której można wyjść , tyle że samemu jest bardzo ciężko
bez pomocy zewnątrz.......... wydaje mi sie że psychiatra to nie "wyrocznia" , a osób które mają depresję jest coraz więcej i to nie tylko w małżeństwach w kryzysie ale i w "zdrowych" małżeństwach również............

jeżeli jednak tak bardzo boisz się iść do psychiatry to może terapia ?.........
pomyśl o tym...... będę pamiętać w modlitwie
Pogody Ducha
 
     
magdalena2013
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 10:20   

Aniu, depresję da się leczyć. Dobrze ustawić się na dwóch frontach terapia i psychiatra. Dla sądu argument choroby psychicznej mógłby być groźny, ale skoro chora osoba poddaje sie leczeniu i jest "posłuszna" zaleceniom lekarskich, to moim zdaniem, to plus. Tym bardziej, że druga strona, uzależniona, nie dostrzega i nie leczy swojej choroby - bo uzależnienie to też choroba . Ja się leczę od 10 lat i stosuję się do polecen pani doktor. Mąż też zwalał swoje picie na mnie, że niby jest taki biedny , bo żyje z osobą chorą. Wiem, że z depresją da się żyć , trzeba ją "oswoić" i nie jest już taka straszna. Ja wiem co mi pomaga, odkryj co pomaga Tobie. I uwierz tak, jak ja kiedyś uwierzyłam, że żadne uczucie smutku, przygnębienia etc nie trwa wiecznie. Co do leków, Twój . Z Bogiem

[ Dodano: 2014-03-28, 10:29 ]
Uciekło jedno zdanie więc dopiszę. Co do leków, to odradzam benzodiazepiny , bo ja się od nich uzależniłam i dopiero terapia grupowa i AA mi pomogło. Poza tym te uspokajacze niby wyciszają emocje, ale smutek, który po nich się pojawia wydaje się nie do opanowania. Działają stymulująco na depresję. Są środki farmakologiczne, które nie uzależniają i tylko takie mi zapisuje lekarka. Mi Al-Anon niewiele pomógł. Byłam przyzwyczajona do wymagań w AA , a tutejszy Al-Anon polegał na wzajemnym głaskaniu. Może inni wiedzą , gdzie są grupy godne polecenia.
I jescze jedno, Aniu , uwierz, że żadne uczucie smutku , przygnębienia nie trwa wiecznie. Serio, serio. Ofiaruję dzisiaj Bogu w Twojej intencji moje uczestnictwo w Drodze Krzyżowej , chciałabym, abyś nie musiała przechodzić tak długiej drogi jak ja, żebyś odwaliła krzyże , które sobie na plecy sama wzięłaś, i , żebyś umiała nieść ten krzyż , który Ci daje Bóg. Z Bogiem
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 12:15   

najgorsze jest to,że przychodzi moment,że tęsknie tak strasznie za nim- widze swoje błędy-czepianie sięe, niedocenianie,obawa, smutek, rozdrażnienie.
Boję się, po pierwszym rozstaniu zamknełam sie w sobie- i na jego rodzinę i na dawnych znajomych, potem po głupiej sytuacji (jego siostra napisała do narzeczonego,że jestem ..................." -nie wiem dlaczego, bardzo mnie to zabolało, bo wcześnije myślalam,że się przyjaźnimy, powiedziałam o tym mężowi, ale on nic nie zrobił z tym.. bolało. Co jest ze mną nie tak... Wiem, zazdrościłam jej, ślubu pieknego, tego,że mój mąż ją szanuje, liczy się z jej zdaniem, i przez to sama zrobilam się zawistna, nie chciałam ,żeby mieli dobry kontakt( poza tym ostatnio wyszło,że to siostra też przywozila mu marihuanę)...Wstydzę się swoich zachowań i jest mi za nie naprawdęwstyd...
Ostatnio zmieniony przez 2014-03-28, 12:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 12:24   

Aniu rozumiem, że jesteś obecnie w bardzo trudnej sytuacji, ale jednak to jest forum katolickie i staramy się tutaj nie używać słów wulgarnych (nawet częściowo wykropkowanych). Pozwoliłem sobie całkowicie wykropkować ten wyraz w Twoim poście.
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 12:35   

przepraszam bardzo

[ Dodano: 2014-03-28, 14:02 ]
tak samo, jak widze teraz,że ograniczalam Go, nie lubiłam jak wychodził(bałam się,że znowu albo nie wróci,albo będzie palił), był moment,że to się ustabilizowało trochę (ale na krótko...), wiem,że nie miałam prawa na siłę go trzymać w domu- ale chciałam,żeby był...Po tym co było 5 lat temu całkowicie straciłam pewność siebie
A teraz-mąż jutro bierze resztę rzeczy, ja czuję się jakby mi świat się zawalił, ciaglę o tym mysle, mąż ma się świetnie i się cieszy( odczuwam to jako to,że się uwolnił od kogoś tak toksycznego jak ja), chce rozwodu, powiedział,że ze mną nie da się normalnie zyć... tak bardzo dużo myslę i się boję
Jutro mam o 6:30 rano mszę u księdza znajomego i się wybieram(tylko do innego Kościoła)
 
     
PaulaK
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 14:39   

Aniu nie wydaje mi się ze jak pójdziesz do psychiatry to on ci dziecko odbierze a dla mnie u Ciebie taka decyzja wydaje sie bardzo na miejscu. Ja jestem po drugiej wizycie i bardzo mi to pomaga i wierze ze w twoim przypadku było by podobnie.
W rozmowie z nią też wszytskie rzeczy zwalałam na siebie ona powiedziała, że jest to ogromna nierównowaga która wpędza mnie to stanu depresyjnego. Idź i pogadaj naprawde daje to dużo, nie wymaże całego smutku ale zaczynasz troche inaczej na to patrzeć
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 15:31   

wiem,że to dłupio zabrzmi, ale mam nadzieje,że jutro rano po tej mszy mój mąż wróci....wiem,że jestem dłupia i naiwna ale boję się ,że zabiezrze te rzeczy, że niepotrzebnie idę -bo będzie bolalo... czy mogę Was też prosić o modlitwę?? JA nie umiem się modlić... próbuję po swojemu ale nie umiem, byłam złą żoną to odszel- normalne.
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 17:02   

magdalena2013 napisał/a:
Dla sądu argument choroby psychicznej mógłby być groźny, ale skoro chora osoba poddaje sie leczeniu i jest "posłuszna" zaleceniom lekarskich, to moim zdaniem, to plus.
Też tak myślę. Jesteś chora, a to lepiej, gdy człowiek poddaje się leczeniu, niż udaje, że choroby nie ma. Skoro boisz się o dziecko, to tym bardziej podejmij terapię i leczenie byś potrafiła być lepszą mamą, bo inaczej choroba Cię pokona i dopiero możesz stracić wszystko...
Mnóstwo jest kobiet współuzależnionych, które popadały w depresję i jakoś nikt im masowo dzieci nie odbiera. Myślę, że dałaś się zastraszyć.

ania..... napisał/a:
JA nie umiem się modlić... próbuję po swojemu ale nie umiem
Proponuję różaniec. Ta modlitwa nie jest trudna, a owoce przynosi ogromne. Spróbuj, nawet jeśli zupełnie nie będziesz potrafiła się skupić, to nie rezygnuj, Maryja wysłuchuje. A początki zawsze są trudne. A może postanów sobie codzienną modlitwę w intencji męża? Ja tak zaczynałam i było to dla mnie mobilizujące, a wtedy jeszcze byłam bardzo daleko od Jezusa i nic nie rozumiałam...

ania..... napisał/a:
powiedział,że ze mną nie da się normalnie zyć...
Ile razy ja to słyszałam... Ale ostatnio powiedziałam, że się da, tylko to on nie potrafi. Przyznał rację:-)

ania..... napisał/a:
byłam złą żoną to odszel- normalne.
Aniu, to kolejne kłamstwo jakiemu uwierzyłaś. Pewnie, że popełniłaś swoje błędy, ale pamiętaj, że nie Ty jedna, on też nie był dobrym mężem. A wiesz w ogóle co to znaczy? Być dobrym mężem i żoną? Posłuchaj może kazań ks. Pawlukiewicza, czy konferencji (książek) pana Pulikowskiego na temat kobiet, mężczyzn i ich relacji. Bo mam wrażenie, że jak większość z nas na początku, nie orientujesz się jak powinno wyglądać zdrowe małżeństwo.
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-28, 19:20   

ale kto wytrzymalby z kimś kto go kontroluje, upomina, nie chce żeby wychodził...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9