Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
POMOCY!!!
Autor Wiadomość
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-30, 10:05   

chodzę do księży, rozmawiam o tym z ludżmi- bo czuję, że potrzebuję jednego- obiektywnej oceny mojego udziału w obecnej sytuacji. Czuję się złym człowiekiem a inni mnie postrzegają jako ofiarę.
Już myślałam o mszy o uzdrowienie i się przymierzam (w Gliwicach są- tylko godziny trochę mi nie odpowiadają). , ale szukam i czekam, a myslę także o wybraniu się do Leśniowa choć tam już mszę zamówiłam. Boję się modlić bo wtedy moje poczucie winy wzrasta
 
     
dorwdow
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-30, 10:39   

Grzegorz, polecam zwrócić uwagę na moje przedostatnie zdanie w poście.
A tak z ciekawości: atakujesz mnie, bo mamy inny światopogląd, czy to Twoje hobby?
To, że posiadam pewien zasób wiedzy w określonym temacie wykorzystuję do pomocy innym. Wykształcenie nie jest dla mnie powodem do wstydu. Świadomie i dobrowolnie wybrany światopogląd i styl życia też nie. A że ktoś tego nie rozumie, to nie mój problem. Co jednak nie upoważnia do, delikatnie ujmując, "złośliwości".
 
     
mgła1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-30, 10:55   

Aniu, nie wiem, czy Tobie to pomoże...
Ale gdy ja kiedyś też tak strasznie męczyłam się ze swoim (wyimaginowanym) potężnym, zniewalającym poczuciem winy, moja terapeutka już chyba też wykończona mną, powiedziała wreszcie:
"No a nawet jeśli za WSZYSTKO jest pani winna, jeśli to PRZEZ PANIĄ małżeństwo się rozpada- TO CO Z TEGO? Proszę przyjąć na chwilę, że tak jest: TO PANI WINA!"
I pyta: pracujemy dalej?
Paradoksalnie, bardzo mnie to otrzeźwiło. Im bardziej mi wszyscy tłumaczyli, jaka to ja fajna, jak kochana przez Boga, że wina po dwóch stronach- tym bardziej ja- jak beton.
Dopiero jej interwencja mi pomogła.
Tak, jestem winna, no i muszę z tym żyć.
A potem za chwilę- hej, to chyba nie tak do końca?
I zaczęłam otwierać oczy.
Pozdro
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2014-04-30, 12:30   

ania..... napisał/a:
Źle mi,że jak jest mi źle to i źle życzę mężowi, że mam żal.

Aniu, a może spróbujesz modlić się psalmami? Czyli po prostu czytaj je (najlepiej głośno). Znajdź takie, które najlepiej odzwierciedlają to, co przeżywasz (może 55?). Zobacz, autor wylewa przed Panem swój ból, złość, żal, pragnenie sprawiedliwości, czy nawet odwetu... Te uczucia są ludzkie, Bóg je rozumie, najlepiej więc oddaj Jemu to co przeżywasz, mów Mu o wszystkim szczerze.

ania..... napisał/a:
czuję, że potrzebuję jednego- obiektywnej oceny mojego udziału w obecnej sytuacji.
Jak przejdziesz terapię dla współuzależnionych (najlepiej grupową), to sama będziesz potrafiła patrzeć na sytuacje obiektywnie. Bardzo polecam!
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 15:02   

Witajcie bardzo serdecznie
Długo się zastanawiałam jak ubrac ładnie w słowa to co chciałabym Wam napisać- z czym się poradzić (na pewno są tu zony-mężowie, którzy potrafiliby coś doradzić). Tak, doszlam do tego, że normalna to za bradzo nie jestem- nie umiem mysleć w kontekście swoich uczuć i myśli-a opieram je na innych ludziach. Ja nie wiem co mi wolno a czego nie- co jest złe a dobre(nie mówię tu o przykazaniach tylko o uczuciach). Męża nie ma juz 2 miesiące a ja coraz gorzej z każdym dniem sobie radzę. Najpierw trochę mi ulżyło ale teraz to jest masakra... Staram się powierzyć to Bogu ale ciągle nie wiem. Nie dochodzi do mnie to co się stało, ze dla mojego męża jestem obcąosobą.
Powiedzcie mi proszę czy ja jestem nienormalna? Że teraz ciągle widzę męża jako ideal, który tylko sprzątal, gotowal a ja tylko siedziałam i się nad sobą użalałam. Jaki normalny cżłowek blaga drugą osobe o rozmowę. Od Świąt Bożego narodzenia prawie codziennie chccialam rozmawiać bo się bałam. Było mi wstyd przed rodzicamui, że musiałam z domu uciekać z Córką i potem z gniewem sobie nie radziłam.
Czy moglabym się Was zapytać co sądzicie o tym? Ja się czuję jak wyprana z uczuć, nie potrafię sobie przypomnieć żadnej złej chwili tylko siedzę i mysle, czy miałam prawo postapić w konkretny sposób.
Chodzę na terapię ale czuje, że co bym tej Pani nie powiedziała to Ona i tak powie mi, że to nie moja wina.
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 16:08   

Cytat:
Że teraz ciągle widzę męża jako ideal, który tylko sprzątal, gotowal a ja tylko siedziałam i się nad sobą użalałam.


Ale wyżej napisałaś, że cię lekceważył, wyzywał, imprezował, brał narkotyki - to gdzie ten ideał? Siebie obwiniasz, że się użalałaś - nikt nie jest bez wad - z drugiej strony akceptowałaś jego niewłaściwe zachowania i wiele poświęcałaś dla rodziny. Nie lepiej zamiast w kategoriach białe - czarne zobaczyć jakieś odcienie szarości? On był dobry w tym, ty w tamtym... zły w tym, ty w tamtym.

Cytat:
Ja nie wiem co mi wolno a czego nie- co jest złe a dobre


No właśnie chyba na tym polega twój problem. Że ciągle czekasz aż ktoś ci powie co masz robić, co masz myśleć. A trzeba nauczyć się żyć samemu i robić to co się uważa za słuszne. Brać na siebie ryzyko, że zrobisz głupotę i ponieść konsekwencje za własne myśli, decyzje. A ty tego wyraźnie nie chcesz:) Grasz ofiarę i obwiniasz się ale tak naprawdę to jest ucieczka od odpowiedzialności za własne życie. To nie chodzi o to, że nie wiesz co czujesz bo na pewno wiesz. Tylko brak ci jakiegoś napędu do działania i odwagi żeby robić to co chcesz. Boisz się bez niego żyć i nic dziwnego bo zero praktyki - czas chyba zacząć:).

Pytasz czy "miałaś prawo postąpić w konkretny sposób" - masz prawo robić co chcesz tylko musisz przyjąć konsekwencje. Bardzo łatwo jest żyć jak dziecko zwalając odpowiedzialność na innych ale człowiek musi być samodzielny. Ja uważam, że tak, to twoja wina :D wybierasz określoną postawę na własne życzenie zamiast zająć się swoim życiem i swoim szczęściem. To jest trudna prawda do przyjęcia - że sami jesteśmy odpowiedzialni za własne życie. Ludzie mogą pokierować ale sama musisz zdecydować chociażby jakie rady ci pasują i jak chciałabyś postępować. Pozdrawiam.
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 21:35   

Porzucona33 w Twoim wpisie do mnie znalazłam wiele prawdy co do moich odczuć- tak potrzebuję, żeby ktoś mi pomógł. Tak zachowuję się jak dziecko, które chce żeby je prowadzono bo nie chcę źle czynić.Tak mąż mnie lekceważył, ćpał ale nie imprezował od 3 lat (wtedy jak odszedł ode mnie 4 lata temu to tak- w ogóle głupio mi, że piszę swój 3 wątek... Przepraszam administratora.Ale ja byłam gorsza(tak się czuję) bo nie umiałam zapomnieć, bo miejsca, rzeczy, ludzie kojarzyli mi się z dawnymi zdarzeniami, modlitwa nie pomaga a może nawet pogarsza, bo czuję ,że Bóg mnie każe za to, że marzyłam o miłości, że wypominałam mężowi, że pragnełam innego ślubu niż mieliśmy, że oświadczyn ani p;odróży poślubnej nie było ( co do pordóży mówił, że pieniędzy nie mamy, bo zbieramy na mieszkanie, ale wydał na życie jak odszedł pierwszy raz)
JA Was wszsystkich przepraszam, ale pamiętam jak wtedy (4 lata temu mi pomogliście).Nie powiem, żeby to forum dobrze mi się kojarzyło ale pamiętam jak wtedy dawało mi siłę i pomoc(i zrozumienie).
Nie rozumiem czemu wszyscy mówią mi,że to nie moja wina, jak ja wystraszyłam męża od siebie i jest szczęsliwy a ja nie. Szukam pomocy ale nie wiem gdzie jej szukać.
Dziekuję za to forum.

P.S Przepraszam, że nie udzielam się w innych wątkach ale nie czuję się na siłach aby innym dawać rady, gdy sama nie wiem co robić a nie chciałabym być fałszywa.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 21:45   

ania..... napisał/a:
Przepraszam, że nie udzielam się w innych wątkach ale nie czuję się na siłach aby innym dawać rady, gdy sama nie wiem co robić a nie chciałabym być fałszywa.

Witaj,
nie przepraszaj to forum jest i dla tych którzy tylko biorą, bo sa akurat na takim etapie, dla tych co biorą i już potrafią coś od siebie dać i dla tych co już świadomie potrafia pomóc i podpowiedzieć, gdzie pomocy poszukać i sami tez wciąż czerpia z doświadczeń innych. :-D
 
     
Dabo
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 22:03   

Eeee tam Ania... a czemu niby nie jesteś winna?
Równie dobrze weźmisz sznurek pójdziesz do lasu i też niebedziesz winna. Tylko świat, źli ludzie i niedobry mąż.
Myślę że na otrzeźwienie wiekszości z nas konieczne jest znalezienie winy w sobie.
Ale mądre, nie sprytne.
Właśnie to mnie wkurzało przy moim rozpadzie małżenstwa, ze moi znajomi obarczali winą mają żone, mnie wychwalając albo wspólczując. Przecież doskonale wiedziałem co naszkudziłem i czemu żona poszła w długą. A ktoś z boku wmawia mi że ja jestem dobry a ona zła.
Potrzeba człowiekowi mądrej rady żeby umiał swoje błędy odróznić od krzywd nam wyrządzanych. Kiedy je sprecyzujemy, dopiero wtedy kładźmy je na szali czyja wina większa.
Żadko albo nigdy się nie zdaża żeby kupujacy miał dostęp do wagi, raczej sklepowa to robi, ona się na tym zna i wie że my sami bysmy oszukiwali przy ważeniu
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-05, 22:20   

Nie porownuj sie z nim, nigdy nie wiesz czy tak naprawde jest szczesliwy i co go jeszcze spotka.skup sie na wlasnym zyciu.jak to sie stalo ze 4 lata temu forum pomoglo a teraz znowu jestes w kryzysie? Mam wrazenie ze zbierasz pocieszenia a potem robisz to samo.w ten sposob nie bedziesz szczesliwa.przyzwyczailas sie do otrzymywania wsparcia a prawdziwa milosc polega na dawaniu a nie braniu.czlowiek jest szczesliwy gdy dojrzewa uczy sie pokonuje wlasne slabosci a nie wtedy gdy czeka az inni sie nim zajma. Co uzyskujesz piszac tak o sobie? Ze jestes winna ze on sie nie oswiadczyl ze odszedl ze jestes zla zona itp.zainteresowanie? Odpowiedzi ludzi na forum? Pocieszenie ktorego nie dostalas gdy on toba pomiatal i sie nie liczyl z twoimi potrzebami? Taka postawa przepraszam ze zyje nic nie osiagniesz co najwyzej w depresje wpadniesz.ja uwazam ze trzeba omowic swoje sprawy z dobrym psychologiem.ten moze jest kiepski.obudowalas sie w swoim cierpieniu wmawiasz sobie rzeczy nieprawdziwe, uciekasz w ten sposob przed odpowiedzialnoscia.ktos ci powinien pomoc to zrozumiec.
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-08, 11:57   

Porzucona33- masz rację co do tego ,że czekam na rady innych co mam (przepraszam- powinnam)robić, aby dobrze było, choć w tej sytuacji wszystko na zle wychodzi. MAsz rację, że sama boję się podjąć jakąś decyzję- bo nie chce dzialać pod wpływem emocji, . Pytasz co mi daje takie myslenie- wypominałam slub, jestem złą żoną- bo nie wiem nawet czy to normalne. A złą żoną czuję się- bo gdybym była dobrą to by mąż mnie zostawił. PAni psycholog mówi, że to była moja reakcja (moje zachowania). Zdaję sobie sprawę, że święta nie jestem, że chcialm dobrze ale nie wychodziło. Mąż mi powiedział, że jestem tępakiem i to wszystko moja wina(a uderzyłam się sama), palenie też sobie wymyślam,wyrzucanie z domu itp.Dziś idę składać wniosek o kontakty,alimenty i chyba o separację. Bo póki co to wygląda to tak, że mąż chce pół na pół Córkę, a jak ja mu zaproponowałam spokojnie, że jeden dzień w tygodniu i co drugi weekend to się zaśmiał i zwyzywal. Pewnie zarzucicie mi, że nie mam prawa, ale nie chcę ,żeby Córka nie miała stabilizacji, jednego domu itp. Przeciwko kontaktom nie mam nic .Boję się strasznie, że jak już złożę wniosek to się posypie. Poza tym pieniędzy nie mam- znaczy dał 800 zł na miesiąc ale z rachunkami i kredytem to mi prawie nic nie zostało.
Porzucona- dlaczego uważasz, że uciekam od odpowiedzialności? tym ,że się obwiniam?czy chodzi Ci o to, że potrzebuję rady innych żeby dzialać? (chyba o jedno i drugie).Pewnie masz rację i tak to wygląda- a ja po porostu nie wiem co robić i jak postąpić, aby Bóg mi pomógł(wiadomo- w złym Bóg nie pomoże).
Proszę o modlitwę.
P.S- czy moge tutaj pisać o swoich emocjach czy to raczej nie wypada.
Dziekuję Wam
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-08, 13:07   

ania..... napisał/a:
P.S- czy moge tutaj pisać o swoich emocjach czy to raczej nie wypada

Możesz i wypada. Forum służy m.in. temu żeby się wygadać, skanalizować swoje emocje, zwłaszcza te niechętnie odczuwane, byle w sposób dobry i zdrowy, czyli np. bez bluzgów. Bo cięcie będzie ;-)
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-08, 20:44   

To ze ustalasz kontakty i zalatwiasz inne sprawy znaczy ze wzielas wlasne zycie we wlasne rece:) rob co uwazasz za sluszne tylko ty wiesz co dla ciebie najlepsze.a mezowie odchodza zobacz ilu ich jest.niektorzy mieli wspaniale zony ale odeszli z roznych powodow.czasem facet szuka latwiejszego zycia nie chce sie zajmowac niepelnosprawnym dzieckiem wtedy tez uwazasz ze jest wina kobiety? On ci tak wmowil ze jestes beznadziejna i to wszystko twoja wina skad ja to znam...bedziesz tak sobie to powtarzac jak zdarta plyte dopoki on sie nie oddali na tyle zebys zobaczyla siebie we wlasciwym swietle.jestes matka radzisz sobie na pewno masz bliskie osoby ktorym na tobie zalezy.mysl o sobie nie o nim.zalatw swoje sprawy poszukaj tego co cie cieszy a od niego sie odetnij po jakims czasie spojrzysz na ten zwiazek z wlasciwej perspektywy.i przydalby sie lepszy psycholog bo to fakt ze kazdy ma swoj udzial w kryzysie ale trzeba to wywazyc jak napisal Dabo.obiektywna ocena specjalisty bardzo pomaga.ja tez bylam wszystkiemu winna ze on ma zly humor ze seks nie taki ze malzenstwo sie rozpadlo...natomiast on byl bez skazy.potrzeba bylo wielu sesji zeby zobaczyc jak to naprawde bylo.
 
     
ania.....
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 22:01   

właśnie przeczytałam pismo od Pani adwokat odnośnie uregulowania kontaktów z Córką, które zostało wysłane do mojego męża...nie dociera to do mnie...wniosłam o separację bez winy ( nie chciałam tego w sercu ale co miałam zrobić, boję się o pieniądze i o to, że Córka prawie wcale ze mną nie jest a i o każdy wyjazd muszę się prosić. A może i ze strachu to zrobiłam..
Ta pani psycholog mi pomaga tylko na chwilę, mówi, że to nie moja wina, tłumaczy mechanizmy itp ale ja i tak potem swoje...Wiem, że Bóg mnie nie wysłucha już, bo jestem dziecinna i marzeń za duzo miałam, że grzeszyłam odmawiając meżowi współżycia bo pamiętałam jak opowiadał mi o tym jak zdradzał i nie umialam się tego pozbyć(a w grzeszny sposób zaspokajałam go), że wypoinałam nawet gdy nic się nie działo, że nie radziłam sobie i dlatego też mnie uderzył, dlatego ćpał, przeze mnie i przeze mnie odszedł,a ja żyć nie potrafię teraz tylko poczucie winy i płacz, modlitwa coraz gorzej wychodzi a i pewnie powiecie mi ,że dzieckiem gram, ale nie wyobrażam sobie tak co 2-3 dni Jej nie mieć, jak sama jestem to w ogóle masakra ale przy Córce jest mi lepiej. Nie zabraniam kontaktu,ale nie wyobrażam sobie tak tego. Mąż jest naprawdę szczęśliwy, nowe ubrania, gry itp a ja tylko płacz...
Tak bardzo Was proszę o radę i modlitwę bo gubię się totalnie w tym i nie potrafię przyjąć do wiadomości, że to koniec a muszę.
Może to głupio zabrzmi ale cieszę się ,że jesteście
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4