Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
A jednak, potrzebuję Waszej pomocy, Waszago wsparcia
Autor Wiadomość
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 12:24   

jasmina44 napisał/a:
i jak o nich myslisz nei ma juz w Tobie zadnych negatywnych uczuc... wiesz typu to niesparwiedliwe, jak on mógł, dlaczego ? itp...?
nie chce Ci nic sugerowac, ja tylko wiem po sobie ze ja bardzo chciałam wybaczyc i wydawąło mis ie ze wybaczyłam ale te negatywne uczucia sei wciąz pojawiały... nie chciały odejsc.. i dopiero jak odesżły cąłkowicie to pcozułam sie wolna..
inna sprawa ze to sie u mnie wiazało z akceptacja "smierci" tego małżeństwa... moj terapeuta stwierdził ze Robert dl amnei umarł.. ten mój Robert... i tak faktycznie jest..
nie oznacza to ze przekreslam to wsyztsko ale zeby cos sie znowu zaczęło i zebym o tym myslec zaczęła to on musi sie "narodzić" w moim życiu na nowo.. przeszłośc odeszła, umarła...



Pisz do mnie jeszcze... ROZUMIEM co do mnie piszesz! Jest tak, jak mówisz - WYDAWAŁO MI SIĘ... Myslę o tym intensywnie. Teoretycnie odcięłam wszystkie żyłki, nie ma już sznurków. Teoretycznie...

Nie zaakceptowałam śmierci... NIE. ZAAKCEPTOWAŁAM. To to mnie tak boli. Nie zaakceptowałam. Własnie dostałam w prezencie od Matki mieszkanie (bo nie miałam za co i gdzie meiszkać). I autentycznie je dostałam. Prosiłam o to, zeby móc zacząć wszystko od początku. I zaczynam, bo wracam niemal do domu,z którego wyprowadziłam się, jak zwiazałam sie z MOIM Markiem. Więc wszystko jest tak, jak ma być. Jakby na zamówienie. Uszyte na miarę...

Myślę, że nie zaakceptowałam i nieumarło. Dlatego tak boli mnei fakt konieczności wyprowadzki z mieszkania,w którym byliśmy szczęśliwi (teoretcznie) i z którego musze pozbierać wszystkie graty. I po prostu odejść. Pewnie z tego powodu tak się dzieje...

Jak doszłaś do momentu akceptacji śmierci? Czas? Praca nad sobą? Jak to zaakceptowałaś? Mi cały czas z tyłu głowy i na sercu leży pytanie: jak mogli, przecież było tak.. doskonale? CHore filmy, które sądziłam, ze już z siebie wywaliłam....
 
     
ezabel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 12:52   

Kazzia, jesteś kochana moja, tęskniłam za Tobą. Jasne że 22 i NP aktualne, będę i będziemy razem.
Ja nieporadnie ale powoli stawiam jakieś granice czy może inaczej, podejmuję decyzję przemodlone i w poczuciu miłości ale i szacunku do siebie i ogromnej troski o swoje dzieci. Zły szaleje. Zabrałam kluczyki od naszego rodzinnego auta i oświadczyłam że nie służy ono do jeżdżenia na randki tylko do załatwiania spraw rodzinnych, i od dwóch dni mój mąż nie jeździ do lasu a spędza czas z dziećmi. Nie pozwoliłam aby jego kochanka ćwiczyła z naszymi dziećmi na tyn samym treningu, nie zgadzam się na taką niemoralną i absolutnie niezdrową sytuację ze względu na dzieci, jak one będą się czuły, wiedząc że obok ćwiczy wymalowana ona? Zastanawiałam się długo nad tą decyzją i podjęłam ją nie nawet ze względu na siebie ale na dobro i zdrowie dzieci, ustaliliśmy że będą ćwiczyły na wcześniejszym treningu. Czekam na pozew, zdrowie podupada (lekarz powiedział że mam krew anorektyczki, zerową odporność i problemy z serduchem, jestem jeszcze przed różnymi badaniami, ale czuję się mimo wszystko trochę lepiej).
Trzymajmy się dziewczynki
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 12:56   

oj tak tez to miałam, szczególnie ten gniew ogromny skumulowany gniew wsciekłośc prawie na niego...
co mi pomogło?
terapia na pewno, msze o uzdrowienie i uwolnienie...
poza tym - wybaczyłam sobie samej ze nie umiałam tego związku uratowac, uznałam ze zrobiłam wtedy co mogłam, nie mam juz wpływu na przeszłosc niczego juz nie zmienie..
poza tym to chyba przyszedł czas... wczesniej wiele rzeczy wiedziałam rozumem, ale ich nei czułam w sercu...
i potem po swietach przyszło załamanie, rozsypałam sie calkowicie nie mogłam uwierzyc ze to koniec, ze w te swieta nic dobrego sie miedzy nami nie wydarzyło , miałam wiele pretensji do Boga, do meza do siebie... i takie małe załamanie nerowwe przeszłam... i od tamtej pory jest juz lepiej... codziennie coraz lepiej
tak jakby cos sie musiało we mnie rozsypac zeby sie mogło poukładac na nowo inaczej...
ja wiem ze MOJ Robert nie istnieje.. on został w przeszłosci, ten Robert nie jest mój i nie chce tego nawet...
poza tym.. chyba co najwazniejsze odzyskałam poczucie własnej wartosci - wczesniej mocno definiowałam sie przez jego miłosc, bycie żoną... nie wyobrażałam sobie ze mozna byc szczęśliwym samemu, bez tej drugiej kochajacej osoby...
teraz wiem ze mozna, mam to na codzien..
po prostu nie mysle o tym.. jak takie mysli próbuja przyjsc to pozwalam im przepłynąc i odpłynąc nei zatrzymuje ich i nie karmie... daje im odejsc i szybko zjamuje mysli czyms dla mnie wciągajacym... szukam zajęć które mnie pochłaniaja i czesto po 10-20 minutach zapominam wogole o czym wczesniej myślałam...
ta droga zajęła mi rok... wiele razy chciałam przyspieszyc pewne etapy ale sie nie da.. trzeba spokojnie powoli przejsc przez kazdy zeby wyzdrowiec...
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 12:58   

Ezabel, super :)

Ja tez zrobiłam krok :) Zapowiedziałam, że nie będę zgadzac się na zabieranie dziecka, kiedy akurat M. nie pracuje - tylko regularnie w poniedziałki i czwartki. I nei zgadzam się, żeby zostawała na noc, bo ma siostry i musi do nich wrócić. Ponieważ M. się nei dostosował i oczywiscie zrobił co chciał, ja się zastosowałam do swojej obietnicy.
I mam zamiar to robić dalej. Oczywiscie cały czas słyszę, ze blokuję, ze jestem winna, ze on chce, tylko ja nie pozwalam... don't care. Oczywiscie przeżywałam tę decyzję, jak nei wiem co i się tego strasznie bałam, ale... nei boli. Absolutnie nie boli. Przemodliłam to też mocno.

[ Dodano: 2014-03-03, 13:02 ]
jasmina44 napisał/a:

ta droga zajęła mi rok... wiele razy chciałam przyspieszyc pewne etapy ale sie nie da.. trzeba spokojnie powoli przejsc przez kazdy zeby wyzdrowiec...


część z tych etapów już przeszłam... część jeszcze przede mną. Za mną niespełna cztery miesiące... przede mną jeszcze wiele... myślę, że te święta będą najważniejsze ze wszystkich świąt w moim życiu... niezaleznie od tego, co będzie działo się dookoła mnie...
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 13:06   

rok temu święta Wielkiej Nocy były straszne... przeryczałam cała niedziele... koszmar.. w tym roku bedzie dobrze...
to jest piekne w zyciu ze jezeli tylko pozwolisz i odważysz sie puścić przeszłosc to wsyztsko mija, takze to co złe i przychodzi spokój harmonia.. najgorzej jak sie człowiek boksuje z rzeczywistoscia - i tak sie nei wygra...
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 13:17   

jasmina - ja to wiem, byłam już na tym etapie i nagle...kilka dni temu... znów jakby się cofnęlam.... walczę, walczę dalej :)
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 13:19   

wiem o cyzm mowisz, ja miałam tak w swieta i w pierwszej połowie stycznia, wydawało mi sie ze wsyztsko co wypracowałam w tamtym roku przepadło... ale sie okazało ze nie, odbiłam sie duzo silniejsza niz kiedykolwiek... wiem ze moze byc czasem gorzej.. normalne, ale wiem juz co robic by sie jaknajszybciej z tego stanu wydobyc.. najgorsze to sie poddac tym myslom wyobrazeniom.. trzeba koniecznie wtedy znalezc sposob by odwrócic swoja uwage od tego i skierowac ja na cos bardzo pozytywnego... przynajmniej ja mam taki sposob i mi pomaga

no i trzeba wybaczyc... jemu sobie Bogu wsyztskim...
wiem łatwo powiedziec, ale to jest mozliwe... naprawde polecam msze o uzdrowienie i uwolnienie, cudownie lecza dusze
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 13:25   

jasmina - chodzę, są niezwykłe... byłam na czterech, trzy z nich dały mi konkretne rozwiazania, musze złożyć świadectwo btw...

Najbliższa jest w sobotę o 15.00, też oczywiście będę, jestem po nich silniejsza i po prostu... idę do przodu .....
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 13:32   

ja dzieki nim tez poszłam na przód... uleczyły moja dusze...
ja nie wiem na ilu byłam.. wielu... kazda inna.. ale chyba najbardziej wyjątkowa na jakiej byłam to w Częstochowie u ojca Daniela ze wspólnoty miłośc i miłosierdzie Jezusa, jezeli ktos z was nie był na mszy i modlitwach o uwolnienie i uzdrowienie przez niego odprawianych to bardzo polecam... to było niesamowite cudowne przezycie :)
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 13:38   

jasmina, kiedyś pojadę....

dzieją się w moim życiu rzeczy niezwykłe... między innymi dzięki nim :) a generalnie dzięki Matce Boskiej i w ogóle :D

[ Dodano: 2014-03-03, 13:44 ]
Dziś cały czas czytam to. POwtarzam jak mantrę. Trzymam się skraju tej modlitwy, jak burty tratwy ratunkowej. I trwam, kurczowo zaciskając dłonie. Kiedyś wlezę do tej tratwy, dziś wystarczy mi trwanie u jej burty...

Boże,
użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić.
Odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić.
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Pozwól mi co dzień
Żyć tylko jednym dniem
i czerpać radość z chwili, która trwa;
i w trudnych doświadczeniach losu ujrzeć
drogę wiodącą do spokoju;
i przyjąć – jak Ty to uczyniłeś
- ten grzeszny świat takim,
Jakim on naprawdę jest,
a nie takim jak ja chciałbym go widzieć;
i ufać, że jeśli posłusznie poddam się Twojej woli,
to wszystko będzie jak należy.
Tak bym w tym życiu osiągnął umiarkowane szczęście,
a w życiu przyszłym, u twego boku, na wieki posiadł
szczęśliwość nieskończoną.

Marek Aureliusz
Ostatnio zmieniony przez 2014-03-03, 14:18, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 14:14   

a gdy sie osiagnie ten stan z modlitwy to zycie staje sie proste i piękne.. i naparwde nei ma sie czym martwic i przejmowac... dzien sie sam o siebie troszczy Bóg sie o wszystko troszczy a mi zostaje tylko cieszyc sie kazdym oddechem.. :)
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 14:19   

Pewnie :D Czasami po prostu bywa ciężko :D Ale jesteśmy my wszyscy, od razu mi lżej :)

Dziś po procy jadę szorować moja nową kuchnię! Hurra! Przeprowadzka za niespełna miesiąc! I nei bedzie to Prima Aprillis :D
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 14:24   

Przeczytałam ten wątek dziś od dechy do dechy i chyba mi go Pan podsunął, bo był mi dziś wyjątkowo potrzebny. Zadziałał jak dobry terapeuta, dziś kiedy wpadłam w czarny dół.
Dziękuję Wam.
Też odmawiam Nowennę Pompejańską, już drugą :-)
 
     
ezabel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-03-03, 14:26   

Szkoda że nikt mi podpowie słów jakich mam użyć w rozmowie z Mężem, boję się powrotu do domu z pracy, boję się zaglądnąć do skrzynki czy jest coś z sądu, czy złożył pozew czy nie, jest ten strach, ogromny ból i strach i czasem córeczka mnie pyta mamo dlaczego się trzęsiesz? A ja się boję, i naprawdę się staram zaufać Panu, ale ten strach jest silniejszy, i uśmiech przed dziećmi że wszystko będzie dobrze, że damy radę, że tatuś kocha ale się pogubił, że musimy i chcemy się modlić za nieprzyjaciół i za nią w szczególności, że nie mogę nienawidzić i nie potrafię nienawidzić człowieka, jak mam dać świadectwo miłości? Nie potrafię, brak mi pokory, nie umiem słuchać, nie potrafię sobie wybaczyć że do tego doszło, targają mną skrajne uczucia, nie potrafię pracować, rozmawiać, jeść normalnie i robić zakupów, staram się ale czuję że jestem tak na samym dnie, na kolanach, tylko modlitwa i Eucharystia i uśmiech moich dzieci i słowa córki mamuś bądź dzielna pomagają na chwilę, kiedy będzie lepiej? Będzie? ps tylko Wy znacie prawdę, dziękuję za to forum z całego serca osobom odpowiedzialnym, Bóg zapłać
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9