Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Otwarty przez: administrator 2006-04-11, 11:24 |
Właśnie się dowiedziałam/łem, że... |
Czy wierzysz w uzdrowienie Twojego sakramentalnego małżeństwa? |
TAK |
|
85% |
[ 256 ] |
NIE |
|
14% |
[ 43 ] |
|
Głosowań: 299 |
Wszystkich Głosów: 299 |
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
pestka [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-22, 22:46
|
|
|
Powiem jedno. W tej chwili po przeczytaniu powyższej historii zmówię modlitwę za Was. Podziwiam Cię Żono od 27 lat za Twoją cierpliwość. Jesteś cudowną kobietą. Trzymaj się mocno. |
|
|
|
|
żona od 27 lat [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-23, 05:19
|
|
|
Bóg zapłać Pestko za modlitwę. Sama też bardzo dużo się modlę i są chwile kiedy jeszcze wierzę, że da się uratować to nasze małżeństwo. Mój mąż, mam nadzieję, nie zerwał jeszcze całkowicie przymierza z Bogiem. Chodzi do kościoła, w maju z okazji I Komunii Sw. naszego syna byl u spowiedzi. [/list][/fade] |
|
|
|
|
aga70 [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-23, 19:20
|
|
|
Witaj , twoja obecność tu na tym forum świadczy o tym, że nie jesteś sama, to nie przypadek,że się tu znalazłaś, Bóg nad Tobą czuwa, a to o czym pisałaś w pierwszym poście, świadczy o tym, kryzys w małżeństwie może pojawić się w kazdym momencie, nawet w takim jak twoje, wydawałoby się sprawdzonym i pewnym.Wiem ,że to nie jest dla ciebie żadna pociecha, ale jak poczytasz inne posty, zobaczysz,że takie uczucia przeżywa prawie każdy z nas, Dla mnie najgorsza była bezsilność, i tu właśnie na tym forum zrozumiałam, że to jest normalne, bezsilność zawsze pojawi się gdy opieramy się na sobie.a zapominamy o tym, że tylko Bóg może zmieniać, nas, naszych małżonków, nawet nasze otoczenie.I zrozumiałam, ze kryzysy są po to byśmy zrozumieli, że coś w naszym życiu było nie tak,coś musimy zmienić, ale nie naszego małżonka, bo tego nie jesteśmy w stanie dokonać, tylko przedewszystkim siebie i swoje życie. Nie załamuj się , bo Bóg nie zsyła na nas nic czego nie bylibyśmy w stanie udzwignąć, przemyśl to i miej nadzieję w Bogu. |
|
|
|
|
elzd1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-25, 18:41
|
|
|
Żono - to my równolatki. Ja w tym roku obchodziłam, o ile tak to można nazwać, równieź 27 rocznicę.
Trzymaj się, zrewsztą nie masz innego wyjścia, tylko żyć i wierzyć.
Pozdrawiam
Elżbieta |
|
|
|
|
żona od 27 lat [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-25, 19:27
|
|
|
Dzięki Elżbieto. Odwiedzam to forum już od jakiegoś czasu i byłam przekonanana, że gości tu (w porównaniu z nami) sama młodzież.
U mnie coraz gorzej. Popadam z jednej skrajności w drugą (złość a za chwilę czarna rozpacz). Nawet w pracy nie zawsze jestem w stanie zapanować nad emocjami. Najbardziej martwi mnie fakt, że już za chwilę koniec wakacji i trzeba będzie zająć sie lekcjami syneczka a ja chyba nie jestem w stanie.
Dziś wymyśliłam, że pójdę i opowiem wszystko naszemu proboszczowi, poszłam na nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego, potem długo jeszcze modliłam się przed wystawionym Najświętszym Sakramentem i zrezygnowałam z tego pomysłu, chociaż może szkoda, bo kochanka mojego męża w oczach proboszcza najprawdopodobniej uchodzi za bardzo dobrą parafiankę (jej córka - ok. 12 letnia - śpiewa w chórku, jest bielanką - mamusia zresztą też udziela się przy organizowaniu procesji). No i chyba mojemu mężusiowi zależy bardzo na tym aby nie zszargać opinii jego nowej wybrance. Zawsze bardzo jej bronił (jeszcze przed odkryciem całej prawdy).
Mam jeszcze jeden dylemat. Matka mojego męża (jest całkowicie po mojej stronie) namawia mnie abym o wszystkim powiadomiła męża kochanki. Ja nie jestem przekonana. Chyba jedna cierpiąca z tego powodu rodzina to wystarczająco dużo. Może opamiętają się i jej mąż nigdy nie pozna prawdy (chociaż mieszkamy w małym mieście i mam wrażenie, że wszyscy dokoła doskonale wiedzą co się dzieje), no i szkoda mi jej dzieci, bo cóż one są winne, że taka matka im się trafiła. Co o tym sądzicie? |
|
|
|
|
Ada [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-25, 20:06
|
|
|
Moja Droga niestety musisz byc bardziej stanowcza. Nie rozpaczaj szkoda Ciebie to nie Ty masz problemy z soba tylko Twoj maz i jego kochanka. Nie kieruj sie tym , ze on sie stara aby kochance nie zaszkodzic przeciez sie tym nie przejmowal gdy wchodzil w ten zly uklad. (mezczyzni zdradzajacy bronia swoich kochanek to dla nich nornmalka) Postaraj sie porozmawiac z ksiedzem jestem przekonana , ze on moze zdzialac duzo w Waszej sprawie. Najlepiej zrob to zaraz i odwaznie poki jeszcze zwiazek Twojego meza i kochanki jest krotki. W/g Dobsona nalezy szybko zadzialac nie nalezy godzic sie aby to trwalo o 1 dzien dluzej.
Po przeczytaniu Twojej wypowiedzi gdzie przekonalas sie na wlasne oczy co wyprawial Twoj maz i ta pani z cala pewnoscia i z czystym sumieniem radze Ci abys powiedziala o tym ksiedzu a nawet i jej mezowi . Zapros meza jej do kawiarni gdzies gdzie bedziecie sami we dwoje i powiedz mu co widzialas, on musi wiedziec o wszystkim moze razem cos z tym zrobicie. Jestem przekonana, ze jak jej maz sie dowie to wszystko od razu sie skonczy. Pamietaj nie ukrywaj prawdy to nie Ty masz sie wstydzic niech sie wstydza ci ktorzy zawinili.
Ty musisz byc przy swoim mezu stanowcza postaw wszystko na jedną karte powiedz mu , ze nie zgadzasz sie na jego podwojne zycie jak sie nie opanuje od razu to Ty go nie chcesz znac zrob to odwaznie patrzac mu prosto w oczy.
Zycze Ci powodzenia i duzej odwagi.
PAMIETAJ!!! Nie czekaj az sie rozwinie w nich uczucie zrob to teraz poki jest w nich zauroczenie i laczy ich grzech a nie milosc.
Mysle , ze narazie nie musisz o tym mowic synowi jest za maly aby to zrozumiec ale z corka mozesz porozmawiac chyba , ze potrafisz sama dac sobie rade z tym wszystkim.
Pamietaj walcz poki jeszcze nie zapozno.
Pozdrawiam i zycze duzo sily i duzo łaski Bozej. |
|
|
|
|
Agnieszka2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-25, 20:55
|
|
|
Popieram Adę. Ja powiedziałam jej mężowi. Zadziałał, romas się skończył. Mojego małżeństwa to nie uratowało. Ale tamto tak. Widziałm ich dzisiaj - para gołąbków. Dobre i to. Zapobiegłam tragedii choć jednego dziecka (ich) . A TY wstydzić się nie masz czego.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
elzd1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-26, 20:08
|
|
|
Żono - owszem, gości tu młodzież. Ale i my jesteśmy młode - duchem.
To nic, że przybyło trochę siwych włosów. Są doskonałe farby, siwizny nie widać
A wiesz, ja z tych młodych ludzi czerpię siłę. Bo zobacz, oni są pełni wiary, upadają, ale szybko się podnoszą. I po raz kolejny okazuje się, że od młodych my też możemy się uczyć.
Co do mówienia mężowi tamtej kobiety. Ja żałuję że nie podjęłam takich kroków, że nie zrobiłam nic. Ja CHCIAŁAM WIERZYĆ swojemu gadowi, że nic się nie dzieje, miałam opaskę na oczach i zasłonięte uszy.
Bardzo żałuję. Bo kto wie, jakby się sprawy potoczyły, gdybym zadziałała.
Ale trudno, stało się. Teraz zostaje mi tylko czekać.
Czy powiedzieć proboszczowi? Trudne pytanie, bo nie wiadomo jaki to człowiek. A o jej opinię się nie martw, ona sama sobie tę opinię szarga. Skoro nie miała żadnych obiekcji wdajać się w romans, to chyba na opinii ludzkiej jej nie zależy. I na własnej rodzinie chyba też nie.
A swoją drogą, zastanawia mnie często spotykana taka podwójna moralność.
"Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek".
A może odwrotnie? Diabłu kadzidła, Bogu resztki ?
Pozdrawiam serdecznie
Elżbieta |
|
|
|
|
żona od 27 lat [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-08-28, 21:09
|
|
|
U księdza byłam. Obiecał rozmowę zarówno z moim mężem jak i z tą panią. W oczach męża pogrążyłam się jeszcze bardziej. Najbardziej przeszkadza mu to, że jego zdrada ujrzała światło dzienne i w oczach wszystkich otaczających go osób nie może już uchodzić za wzorowego ojca i dobrego męża.
Z mężem tej pani mam problem. Jest to bardzo prosty człowiek i mam wrażenie, że nadużywający alkoholu, więc boję się jego reakcji.
Mam prośbę. Wiem, że nie jestem w stanie poradzić sobie sama ze swoimi emocjami. Czy może mi ktoś polecić jakiegoś psychologa? Mieszkam niedaleko Warszawy. Wiem również, że powinnam bardziej zaufać Bogu. Od dawna mam poczucie, że moja wiara jest zbyt słaba. Myślę, żę powinnam pojechać na jakieś rekolekcje. Trochę próbowałam szukać w necie ale nie udało mi się znależć nic odpowiedniego. |
|
|
|
|
Xev [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-09-01, 13:00
|
|
|
Nie boj sie reakcji. I zrob to nalepiej w miejscu publicznym i to przy swiadkach. Ja bym wziela swoja przyjaciolke czy przyjaciela.
I nie czekaj ani chwili dluzej. Tylko kiedy prawda jest znana mozna z nia cos zrobic. Z wrogiem o ktorym nie wiesz wygrac jest trudno. Ponadto prawda oslabi ich zwiazek. Moze wtedy poczuja wyrzuty sumienia i sie opamietaja. |
|
|
|
|
rot [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-09-01, 17:59
|
|
|
Gorzej jak gość się napije i swojej żonie krzywdę zrobi... to też weź pod uwagę, jakby nie było to też kobieta... i możesz mieć później jednak wyrzuty sumienia... |
|
|
|
|
Katka [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-09-05, 00:21 Wszystkie możliwości i tak nie pomogły..
|
|
|
Witajcie, ja zrobiłam już wszystko co tutaj proponujecie. Odkryłam prawdę w czerwcu. Dopytywałam się co się dzieje, co robi, to mi powiedział wtedy, że kocha inną kobietę. Że się pogubił i sam nie wie czego chce. Mąż upierał się, żebym pojechała z dziećmi na kilka dni w celu podratowania ich zdrowia. Sam wybrał się wtedy na weekend z ta kobietą. Zostali zauważeni przy wyjeździe. Ja i tak wierzyłam jemu. Na drugi dzień po powrocie ona wyparła się wszystkiego w rozmowie z moim znajomym. Ja nadal wierzyłam mężowi. Ale znalazłam przypadkowo w samochodzie numer telefonu na karteczce z jej firmy. Telefon był na Mazury do hotelu. Potwierdzono mi, że tam byli. Ja nadal mu wierzyłam. Oni dalej kontaktowali się, twierdził, że tego potrzebuje, że nie może zrezygnować z kontaktów z ta kobietą, że jeszcze nie wie czy chce walczyć o rodzinę. Doprowadzało mnie to skrajnych uczuć - delikatnie mówiąc. Opowiadał mi o niej , jakie ma zalety, jaką ma wspaniałą córkę - o rok starszą od naszej. Byłam zdruzgotana. Widział, że nie wytrzymuję ciągłych sms-ów i telefonów, nawet w domu przy mnie. Nawet w sypialni na dobranoc i o 6 rano na dzień dobry.
Powiedział, wiem że źle znosisz nasze kontakty, to wyjdę na balkon, bo jesteśmy umówieni na kontakt na 22-gą. Po godzinie nie wytrzymałam i zadzwoniłam na jej domowy numer znany mi z bilingu. Chciałam im przeszkodzić. Odebrał jej mąż. Wyłączyłam się. Zadzwoniłam jeszcze raz. Targały mną silne emocje.Nie przedstawiłam się. Powiedziałam tylko, że go podziwiam, że tak cierpliwie znosi tak częste kontakty mojego męża z jego żoną. On spokojnie odpowiedział: Pani jest żoną pana....... Odpowiedziałam że tak. Ich kontaktów nie dało się ukryć bo mój mąż zapłacił za komórkę 1300 zł. Byli ze sobą w stałym kontakcie nawet w czasie jej urlopu z mężem i córką. Podobno wtedy właśnie jej mąż się upił i ją zbił. To samo po powrocie. Ona uciekła do swoich rodziców. I właśnie wtedy zadzwoniłam ja.
Powiedziałam mu o weekendzie. Wtedy to ona się przyznała. Ale podobno fizycznie nas nie zdradzili.
Mój mąż nadal twierdził, że kocha inną, ale łaskawie nie podjął jeszcze decyzji co dalej. Potem sms-em poinformował mnie, że podjął decyzję. Przez 2 tygodnie mówił mi codziennie, że kocha inną, że podjął decyzję, że chce się wyprowadzić, tylko nie ma gdzie. Ale nie będzie wiązał się z nią. Choć nadal ją kocha i wie, że ona go nigdy nie odtrąci. Tego wyznania nie wytrzymałam. Powiedziałam, nie mów mi że się wyprowadzisz, tylko się wyprowadź. Nie gadaj tylko to zrób. Nie mogę już tego dłużej znieść. Kocham Cię, ale tak mocno mnie ranisz, że nie mogę się zgodzić na takie traktowanie mojej miłości. Potrafił obudzić mnie w nocy, że jednak dostał wiadomość z pracy, że musi wyjechać bardzo rano, więc np o godz. 2 prasowałam mu koszulę. a on jak się później okazywało, i sam mi to potwierdzał, jechał rano przed pracą do niej.
Po wyprowadzce - 3 noce niby w hotelu, tylko nie w naszym mieście, tylko tam gdzie mieszka ona. Potem wynajął mieszkanie. Nie mógł przyjść do dzieci w sobotę, żebym mogła iść do pracy, bo pojechał się urządzać w Ikei oczywiście z nią i jej córką. Pierwsza rzecz to karnisz, firaneczki i kwiatek na okno - to kupuje facet, który podobno liczy się z każdym groszem i wynajmuje mieszkanie tymczasowo, żeby przekonać się czego od życia chce.
Ona się rozwodzi ze swoim mężem. To właśninie jej mąż mnie o tym poinformował. Powiedział, że im tego nie daruje. Podobno pije coraz więcej. Grozi jej i mojemu mężowi. Trochę się dlatego kryją. Ale ona sprowadziła się już do naszego miasta. Spotkałam się z nią. Usłyszałam ciekawą historię naszego małżeństwa. On ją też już oszukuje. Ale ona mu jeszcze wierzy. Pouczyła mnie jeszcze, że ona nigdy by swojego męża nie wyrzuciła z domu. A ja to zrobiłam. Tak, powiedziałam, mu, nie męcz mnie tymi wyznaniami, że już nie możesz ze mną mieszkać, że się wyprowadzisz, tylko to zrób. Teraz to ja jestem tą złą, która go odtrąciła. Niech i tak będzie. Ja go nadal kocham, potrzebuję, tęsknię. A on dzisiaj był kilkanaście minut u dzieci, bo jak twierdził bolała go głowa. Nie mógł zostać dłużej. Jechał położyć się spać. Do domu nie dojechał jednak jeszcze przez godzinę. Sprawdziłam. W domu go nie było. To samo było wczoraj. Już nie daję rady. Ta kobieta zapytała w czasie naszej rozmowy czego od niej oczekuję, czy chcę, żeby się usuneła. Powiedziałam że tak, że może to pozwoli mu sie naprawdę zastanowić czego chce. Ona powiedziała, że jeszcze nie wie czy to zrobi. Po co mi to wszystko. On nadal mnie oszukuje. jakby grał na dwa fronty. Przede mną gra niezdecydowanego, przed nią pokrzywdzonego. Nie wiem ile mi przyjdzie czekać na przebudzenie mojego męża. Czy to nastąpi? Modlę się o to bo zaczyna brakowac mi sił i wiary czy to nastąpi. Nie wiem jak postępować czy dzwonic, czy nie. Czy zaczynać z nim rozmowę czy nie. Nic już nie wiem.
[ Dodano: 2006-09-05, 01:49 ]
a może wyślę zdjęcie 1.5 rocznego synka z dopiskiem czy może spojrzeć sobie w oczy wiedząc że niszczy szczęście takiego bezbronnego maluszka lub cos w tym rodzaju. |
|
|
|
|
Ada [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-09-05, 12:10
|
|
|
Katka bardzo potrzebujesz w tej chwili wyciszenia aby opadly emocje.
Nie kontroluj go nie dzwon bo on teraz zyje w amoku nie tylko Ciebie oklamuje ale i siebie.
Ty dzwoniac do niego sama sie napedzasz. Szkoda Twojego zdrowia.
Badz silna . Nie pozwol aby kochanka rozwalila Ci RODZINE.
Napisz do meza , ze masz zal do niego ze niszczy spokoj wlasnym dzieciom i Tobie zycie napisz mu ze nigdy nie podpiszesz mu rozwodu bo nigdy mu nie wybaczysz tego co on w tej chwili wyprawia. Wyslij mu zdjecie calej rodziny niech mu ta fotka przypomni gdzie jego miejsce. Na oslode musze Ci napisac , ze on nigdy ani ona nie beda szczesliwi bo za duzo jest krzywdy na ich drodze do szczescia.
Jak widze to ta kobieta jest duzo silniejsza od Ciebie walczac o swoje miejsce na ziemi. Wie kiedy zostawic wszystko i gonic za innym mezczyzna. Wie , ze jak minie zauroczenie to nic nie wskora.
Ty niepotrzebnie wyrzucilas go z domu. Chociaz nie wiem jaki on byl wczesniej czlowiekiem przed rpmansem moze faktycznie nie masz o kogo walczyc.
Jedno moge Ci doradzic jezeli byl przed zdrada dobrym ojcem i dobrym mezem - walcz!!!. Nie pozwol go sobie odebrac.
W ratowaniu Rodziny wszystkie chwyty sa dozwolone.
Nieraz warto zataic prawde aby nie krzywdzic drugiego czlowieka, nieraz nie warto wszystkiego wiedziec aby siebie nie krzywdzic, nieraz trzeba wybaczyc i duzo zapomniec aby przetrwac i nie poddac sie slabosci.
Zycze Ci duzej mocy przetrwania.
Ada |
|
|
|
|
Katka [Usunięty]
|
Wysłany: 2006-09-05, 13:56
|
|
|
Tak naprawdę to nie ja go wyrzuciłam. Ale ponieważ słyszałam to od niej, od niego i teraz pada takie stwierdzenie, to musze to przemyśleć. To on przez dwa tygodnie twierdził, że nie może ze mna już mieszkać, że kocha inną. To on szukał ogłoszeń i chodził oglądać mieszkania. opowiadał mi o nich, o tym gdzie i za ile.
To on powiedział naszej córeczce, że mamy juz nie kocha, następnego wieczoru powiedział, że kocha inną panią, jeszcze następnego pokazał jej zdjęcie tej kobiety. jak sie wyprowadzał, to powiedział dziecki: wiedz, że tatus, nie wyprowadza się od ciebie, ale od mamy. Wiedz, że tatus chciał z wami pomieszkać jeszcze do czwartku, ale mama sie nie zgodziła. to był poniedziałek. to nie ja go wyrzuciłam. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 11 |
|
|