Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Czy jest już za późno na ratowanie małżeństwa? |
Autor |
Wiadomość |
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-20, 21:03
|
|
|
bosa napisał/a: | Angeliko ,twoja historia jest bardzo podobna do mojej, ale ja nie umiem ubrać tych moich przeżyć ,tak ładnie w słowa jak Ty.Te odczucia, dylematy,to też moje ... Ja już ponad rok borykam się z tym, i widzę ,że żadne prośby ,groźby, czy morały nic nie dają .I podziwiam Cię, bo Twoje przemyślenia po tak krótkim czasie są bardziej dojrzałe niż moje po ponad roku..... ..Trzymaj się .z Bogiem. |
Bosa,
a myślałaś o tym by skupić się na sobie? Ja co prawda dużo tutaj piszę o mężu, w "realu" też dużo o nim myślę, ale staram się i pracuję nad tym aby zadbać o siebie. Na początku, gdy mąż powiedział, że ma dość i to koniec, byłam w strasznym stanie psychicznym i fizycznym (to było jeszcze przed kryzysem). Musiałam coś zrobić aby z tego najgorszego dla mnie stanu wyjść - zaczęłam więc od "zadbania" o fizyczność (odstawiłam kawę, miałam potrzebę odespania problemów, przestałam jeździć samochodem z mężem do pracy, tylko autobusami, więc automatycznie miałam więcej ruchu). Potem zaczęłam pracować nad psychiką - czytałam wszystko co mi wpadło tutaj na forum, słuchałam polecanych tutaj materiałów, czytałam i czytam ciągle książki o których się mówi na tym forum, a swoje emocje w najgorszym czasie wylewałam na papier (taka technika, która pozwalała mi się uspokoić).
Staram się też zapełnić mój czas, tak aby nie mieć czasu na rozmyślania i negatywne myśli. Odkryłam na nowo radość z robienia zakupów (przez długi czas była to dla mnie zmora - bo trzeba było podejmować decyzje ), ze spędzania czasu z moim synkiem.
No i co najważniejsze zaczęłam dbać o swój rozwój osobisty. Akurat pracuję w miejscu gdzie mam dostęp do wielu ciekawych warsztatów i szkoleń i staram się to wykorzystywać. No i zaczynam powoli pracować nad aktywnością fizyczną, co jest strasznie ciężkie dla mnie, bo jestem typowym typem kanapowca z książką w ręku.
Więc może się nie "borykaj", tylko myśl o sobie. Nie szarp się, nie groż, nie praw morałów , bo to nie pomoga Wiem, bo sama ostatnio powiedziałam mężowi, że nie akceptuję jego zachowania (co było bez sensu, bo znowu odebrał to jako atak na jego osobę).... Trzeba zrobić sobie DETOKS od męża. Wiem, że to się łatwo mówi, trudniej wykonać, ale chyba nie mamy wyjścia. Trzeba się od naszych mężów odciąć emocjonalnie, bo tylko w ten sposób możemy jakoś dalej żyć. Nie myśleć o tym co robią, z kim (chociaż trudno jest o tym nie myśleć). I iść do przodu!!! |
|
|
|
|
GosiaH [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-21, 09:13
|
|
|
Angelika21k napisał/a: | GosiaH napisał/a: |
Angelika21k, jeśli widzisz w sobie potrzebę terapii, to skorzystaj. (przy okazji - myślałaś nad krokami? Może w następnej edycji, co?)
|
Gosia,
tak myślałam, niestety spóźniłam się z zapisaniem Więc poczekam do następnej edycji.. Tylko kiedy ona będzie? Pewnie wiesz? | ech, to szkoda. Następna edycja internetowa - pewnie jesienią 2015 (koło września zaczniemy?)
Postaram się pamiętać o Tobie, o Twoim zgłoszeniu. Wyślę przypominajkę jakby co.
A i Ty postaraj się pamiętać i koło wakacji 2015 przypomnij mi się, proszę
Angelika21k napisał/a: | ... Z drugiej strony od 2 osób niezależnie (i to nie terapeutów!) usłyszałam, że mam problem z inteligencją emocjonalną, że zbyt długo spychałam emocje i je tłamsiłam. Poza tym podobno jestem typem analitycznym, co powoduje, że wszystko muszę przeanalizować, przemyśleć, nad wszystkim się zastanowić i nie biorę pod uwagę tego co podpowiada mi intuicja. | Angelika21k - kroki są dla Ciebie i piszę to jako analityk, który poszczególne zadania krokowe rozbierał na części pierwsze. WARTO BYŁO!
Angelika21k napisał/a: | Swoją drogą te 2 osoby widziały mnie bardzo krótko i słabo znały, a potrafiły trafnie określić co się dzieje ze mną w środku. Terapeuci z którymi mieliśmy wiele sesji nawet do tego tematu nie doszli... | A spróbuj się i o dobrego terapeutę pomodlić.
Angelika21k napisał/a: | Więc plan na następny rok jest - pracować nad sobą:-) | uhm, ale przeczytałam, że już zaczęłaś walkę O siebie, brawo! Że tak sparafrazuję Pan jest z Tobą dzielna Wojowniczko! |
|
|
|
|
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-22, 12:04
|
|
|
GosiaH napisał/a: |
Angelika21k napisał/a: | Więc plan na następny rok jest - pracować nad sobą:-) | uhm, ale przeczytałam, że już zaczęłaś walkę O siebie, brawo! Że tak sparafrazuję Pan jest z Tobą dzielna Wojowniczko! |
Tak, walkę o siebie zaczęłam, ale przed Świętami ciągle upadam i trudno mi się podnieść widząc obojętność męża... I tak jak Gedeon na początku, teraz nie widzę szans na zwycięstwo I drobne zdarzenia z życia tylko tę wiarę w zwycięstwo podkopują.
Chciałabym się uwolnić od tego ciągłego myślenia o mężu, bo wiem, że to nie jest dobre i nie pozwala mi iść do przodu. Ale okres temu nie sprzyja:-(
Mąż nie spędza Świąt ze mną i synem, wyjeżdża do swojej rodziny i nie tylko Trudno jest mi to zrozumieć, że można tak odstawić najbliższą rodzinę na bok...
Akurat mieliśmy okazję widzieć się jeszcze dzisiaj w pracy, ale mąż nawet nie zdobył się na to aby złożyć mi życzenia świąteczne. Baaa, przekazał prezent kuzynce synka, ale z tego wniosek, że o mnie i nawet drobnym upominku dla mnie na Święta nie pamiętał. Po 10 latach nawet nie potrafi się na to zdobyć A ja już nie mam siły, aby być ciągle tą pierwszą, która wyciąga rękę do niego (prezent dla męża przygotowałam i włożyłam w to dużo serca - ale pewnie tego nie doceni).
No ale idą Święta:-) Przynajmniej będę z synkiem i postaram się aby było naprawdę fajnie w te świąteczne dni. |
|
|
|
|
GosiaH [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-25, 06:59
|
|
|
Angelika21k napisał/a: | GosiaH napisał/a: |
Angelika21k napisał/a: | Więc plan na następny rok jest - pracować nad sobą:-) | uhm, ale przeczytałam, że już zaczęłaś walkę O siebie, brawo! Że tak sparafrazuję Pan jest z Tobą dzielna Wojowniczko! |
Tak, walkę o siebie zaczęłam, ale przed Świętami ciągle upadam i trudno mi się podnieść widząc obojętność męża... I tak jak Gedeon na początku, teraz nie widzę szans na zwycięstwo I drobne zdarzenia z życia tylko tę wiarę w zwycięstwo podkopują.
Chciałabym się uwolnić od tego ciągłego myślenia o mężu, bo wiem, że to nie jest dobre i nie pozwala mi iść do przodu. Ale okres temu nie sprzyja:-( | Angelika21k, to, że zaczynasz pracę z sobą nad sobą, to bardzo ważne. Myslę, że jesteś na początku drogi, ale dobrej drogi ...
Upadki będą, zawsze będą, ale Pan jest z tobą .... to w sumie, gdy On trzyma cię za rękę, to cóż może Ci się stać ?
Pamiętasz filmy, ktore kończą się tak, że kobieta siedzi przy stole zamyślona a inne tak, że stoi w otwartych drzwiach zaciekawiona co jest przed nią i cała widownia wie, że to początek nowego życia?
Życzę Ci na te Święta byś przez te otwarte drzwi zobaczyła nową siebie. |
|
|
|
|
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-25, 15:23
|
|
|
GosiaH napisał/a: |
Upadki będą, zawsze będą, ale Pan jest z tobą .... to w sumie, gdy On trzyma cię za rękę, to cóż może Ci się stać ?
|
Niestety te Święta są dla mnie jednym wielkim upadkiem, tracę wiarę, że to co robię ma sens i czemuś służy:-( Że lepiej sobie odpuścić i dać spokój z mężem, bo nigdy nie uda się nam pojednać.
A to wszystko przez prezent dla męża...
Zrobiłam prezent w postaci albumu ze zdjęciami nas, synka i różnych ważnych chwil w naszym życiu. W odpowiedzi dostałam maila, w którym mąż stwierdził, że nigdy nie będziemy małżeństwem i on decyzji nie zmieni i jeśli ten album miał zmusić go do refleksji to jedynie takiej, że nasze małżeństwo to przeszłość:-( Przeczytałam też, że on się boi mówić przy mnie otwarcie co go boli i co czuje:-( i że ma blokadę przed tym.
W dodatku znowu się dowiedziałam, że dopiero teraz wie, że nasz syn jest dla mnie najważniejszy na świecie, tak jak dla niego... oczywiście w domyśle jest, że wcześniej nie był. No i czego całkowicie nie rozumiem, że postara się go nauczyć czym jest rodzina w "troszeczkę inny sposób". I się zastanawiam jak on chce to zrobić? Że rodzina to co? Tata i mama żyjący oddzielnie? I tata z ciocią, a mama, co pewnie byłoby dla mojego męża najlepsze, z wujkiem?
No i standard, że miłość była ale gdzieś się pogubiła:-(
Także chciałam, aby te Święta były spokojne i spędzone radośnie z synkiem, a niestety się rozkleiłam całkowicie...Cały wigilijny wieczór, gdy wszyscy spali przepłakałam i dzisiaj też co chwila popłakuję. I nie chodzi o to, że nie spędzam tych Świąt z mężem, a raczej o słowa męża, który ciągle tak stanowczo mówi, że to przeszłość. Rozumowo wiem, że to wynika też z tego, że jest w związku z inną kobietą i przeżywa "motylki w brzuchu" i wszystko potrafi sobie racjonalnie wytłumaczyć. Ale te słowa i tak ranią.
Cytat: |
Pamiętasz filmy, ktore kończą się tak, że kobieta siedzi przy stole zamyślona a inne tak, że stoi w otwartych drzwiach zaciekawiona co jest przed nią i cała widownia wie, że to początek nowego życia?
Życzę Ci na te Święta byś przez te otwarte drzwi zobaczyła nową siebie. |
Dziękuję,
bardzo bym chciała być taką osobą, która wygląda przez otwarte drzwi...
Ale ja je ciągle tylko uchylam i boję się otworzyć na oścież Bo ciągle jest we mnie wiele strachu i lęku przed tym co na zewnątrz.... To jest okropny lęk, że sobie nie poradzę, strach przed światem i to siedzi ode mnie od dawna. Ale staram się robić postępy i mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie tylko lepiej.
W dodatku, przygotowując się do Świąt, zrobiłam sobie mój prywatny rachunek sumienia i starałam się obiektywnie spojrzeć na to, co przeszkadzało mojemu mężowi i co mogłabym w przyszłym roku poprawić. I znalazłam kilka rzeczy - w zasadzie od początku to wiedziałam, ale w te Święta jakoś sobie je uświadomiłam jeszcze bardziej.
Pierwsza to moi rodzice , niestety nie odcięłam pępowiny, co dla mojego męża było ogromnym problemem, z którego nie do końca zdawałam sobie sprawy. Przede wszystkim nie byłam asertywna w stosunku do moich rodziców od dłuższego czasu (chyba od momentu kiedy zaczęły się nasze problemy finansowe) i chcąc być dobrą, grzeczną córką pozwoliłam sobie wleźć na głowę. Nie mówiłam im, że nie chcę żeby przyjeżdżali bo mamy inne plany, bo nie chciałam ich urazić - a nie widziałam, że mąż ma dość wizyt co 2 tygodnie i na kilka dni. W dodatku rodzice przyjeżdżając traktowali nasz dom jako swój własny i przejmowali kontrolę na przykład nad kuchnią I teraz w te Święta zobaczyłam to z całą jasnością jak to wygląda. I ciągle mam problem, żeby im zwrócić uwagę....
A drugi problem, z którym muszę się zmierzyć, to świadomość, że zrzuciłam na męża odpowiedzialność za kuchnię i dbanie o posiłki (zawsze nie cierpiałam gotować). Niektórzy mężczyźni lubią gotować i mój mąż do nich należy, ale czuł się niedoceniony, to że nie dostrzegam jego starań. Ja myślałam, że dostrzegam, że mu to mówię, ale widocznie za mało było "dziękuję". I ja tego nie zauważyłam. Teraz gdy go nie ma okazuje się, że muszę poradzić sobie z gotowaniem odkryć w nim w jakiś sposób przyjemność...Choć nie wiem jak to zrobię, bo jestem typem człowieka, który potrafi się zadowolić byle kanapką
Także do mojego planu na przyszły rok dołączają te dwie rzeczy: odcięcie pępowiny i nauka gotowania:-) Przed kolejnymi Świętami bardzo mi się to przyda. |
|
|
|
|
Jacek-sychar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-25, 20:11
|
|
|
Angeliko
Czytałem Twój list i wróciłem pamięcią cztery lata wstecz do swoich ostatnich Świąt Bożego Narodzenia z moją żoną. Też usłyszałem, że to wszystko to była pomyłka i naszego małżeństwa już nie ma. W pierwszy dzień świąt oglądaliśmy filmy z dzieciństwa naszych dzieci. Skończyło się to tym, że żona w drugi dzień świąt upiła się w trupa. Też bałem się, jak to będzie, jak dam sobie radę z gotowaniem. I co? Wrócił spokój wewnętrzny. Oczywiście nie od razu. Wiele się namęczyłem. Najważniejsze dla mnie było odcięcie "pępowiny" duchowej z moją żoną i odżałowanie straty. Dalej było już łatwiej. Gotowanie nie jest takie straszne, chociaż znam wiele ciekawszych zajęć. Okazało się, że umiem gotować, piec ciasta, sprzątać a nawet zadbać o działkę. Nawet walka z chwastami, czyli pielenie, stała się dla mnie pasjonującym zajęciem. Po czterech latach muszę stwierdzić, że niepotrzebnie się bałem. Oczywiście lepiej by było, gdybyśmy byli pełną rodziną. Muszę jednak dla dzieci był wzorem stałości i ostoi. One o tym wiedzą i zawsze w swoich trudnych sytuacjach pojawiają się u mnie. Wiedzą, że ja zawsze mówię gdzie jestem, gdzie idę, czemu miałem wyłączony telefon. Wiedzą, że zawsze u mnie jest dla nich miejsce, coś do zjedzenia i najprawdopodobniej będę miał dla nich natychmiast czas. Najmłodszy(17 lat) mieszka ze mną. Nie chce iść mieszkać do matki, bo wie, że chociaż u matki miałby większy luz, to u mnie jestem ja, który czepiam się, ale jestem tylko dla niego. Ostatnio, ponieważ przeprowadza się do mnie środkowy syn, zaczął zdradzać olbrzymie objawy zazdrości. Okazało się, że nie jest już jedynakiem, ale dzielę swój czas na niego i starszego syna. A to kupiłem coś do pokoju starszego syna, a to byłem z nim w sklepie, a to byliśmy razem na basenie.
Nowe problemy, ale to dobrze. Czuję się potrzebny i coraz mniej myślę o przeszłości. Chciałbym już nie myśleć wcale, ale to się chyba nie uda. Za dużo czasu i rzeczy łączy mnie z przeszłością. Ale wszystko daje się opanować. Sytuacja ma też dobre strony. Jak byłem z żoną musiałem rezygnować z wielu moich przyjemności, przyzwyczajeń, których żona nie tolerowała. Teraz mogę do nich wrócić. Jestem wolniejszy. Sam decyduję o sobie.
Wiem, że wiele rzeczy, o których piszę, jeszcze do Ciebie nie dociera. Strata, którą poniosłaś, jest dla Ciebie zbyt wielka, żeby widzieć lepszą przyszłość. Na to potrzeba czasu. Ale za jakiś czas podniesiesz się. Teraz musisz być silna. Później będzie już tylko lepiej.
Trzymaj się. |
|
|
|
|
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-27, 12:04
|
|
|
Jacek-sychar napisał/a: | Angeliko
Czytałem Twój list i wróciłem pamięcią cztery lata wstecz do swoich ostatnich Świąt Bożego Narodzenia z moją żoną. Też usłyszałem, że to wszystko to była pomyłka i naszego małżeństwa już nie ma. W pierwszy dzień świąt oglądaliśmy filmy z dzieciństwa naszych dzieci. Skończyło się to tym, że żona w drugi dzień świąt upiła się w trupa. |
No właśnie, Święta, które z założenia powinny być rodzinne:-( takie nie są.... Rok temu w Święta życzyliśmy sobie powiększenia rodziny, a w tym roku ta rodzina się zmniejszyła
Trudno tę sytuację zaakceptować... gdy ciągle myślę o przeszłości i o tym co wspólnie z mężem straciliśmy...
Boli mnie to, że mąż pisze, że ma blokadę aby być ze mną szczery i mówić co go boli, co czuje, że nie potrafi mi powiedzieć, dlaczego nie możemy być razem bo nie potrafi ze mną rozmawiać o tych sprawach. Że dla niego to PRZESZŁOŚĆ.
Nie wiem co z tym zrobić? Drążyć temat? Odpuścić???
Mnie boli cały czas świadomość tego, że mąż sprowadza nasze małżeństwo tylko do relacji między nami a całkowicie pomija fakt, że mnie zdradził, że spotyka się z inną kobietą i że był z nią w te Święta (wszystko na to wskazuje). Pomija ten wątek, jakby on nie miał znaczenia, jakby to co działo się między nim a tą kobietą nie miało wpływu na nasze relacje i jego chęć/brak chęci naprawienia małżeństwa.
Próbuję oddać to wszystko Bogu, modlę się o to by mój mąż uwierzył, że nie jestem jego wrogiem, żeby nie bał się ze mną rozmawiać, żeby nie bał się całkowicie otworzyć przede mną, żeby potrafił stanąć w prawdzie - nawet przed sobą. Bo teraz myślę, (ale to jest tylko moja myśl), że on sam przed sobą boi się prawdy o sobie i swoich czynach.
Cytat: | Wiem, że wiele rzeczy, o których piszę, jeszcze do Ciebie nie dociera. Strata, którą poniosłaś, jest dla Ciebie zbyt wielka, żeby widzieć lepszą przyszłość. Na to potrzeba czasu. Ale za jakiś czas podniesiesz się. Teraz musisz być silna. Później będzie już tylko lepiej.
|
Ja wierzę, że będzie lepiej. Czuję to, że będzie lepiej dla mnie jako osoby, bo ten kryzys był ostatnim dzwonkiem dla mnie, żebym się obudziła z apatii, marazmu, niechęci do życia i życia bez emocji... Gdzieś na tym forum przeczytałam, że to taki stan, w którym "zniewoliłam samą siebie". I to prawda. Tak się odgrodziłam od emocji, że tylko egzystowałam a nie żyłam. A teraz czuję, że powoli budzę się do życia jakie kiedyś prowadziłam - odpowiadania za siebie, własne decyzje i błędy, brania sprawy we własne ręce:-) I to daje mi jeszcze większą siłę do działania...
Z Bogiem. |
|
|
|
|
twardy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-27, 12:23
|
|
|
Angelika21k napisał/a: | bo ten kryzys był ostatnim dzwonkiem dla mnie, żebym się obudziła z apatii, marazmu, niechęci do życia i życia bez emocji... |
My wszyscy którzy trafiamy tu na to forum, jesteśmy wygrani. Bez względu na to jak potoczą się sprawy naszych małżeństw. Wygrywamy siebie.
Angelika21k napisał/a: | Tak się odgrodziłam od emocji, że tylko egzystowałam a nie żyłam. |
No właśnie, wygrywamy nowe życie - życie z Bogiem. |
|
|
|
|
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 15:57
|
|
|
Święta i po świętach,
całe szczęście, że wróciłam do pracy bo atmosferę świąteczną ciężko mi w tym roku znieść
Wiele przemyśleń po tych świętach mi się nasuwa.... Takie podsumowanie malutkie:
1. Po pierwsze, mam świadomość stanu w jakim się znajduję. Nie jest dobrze, bo podejrzewam, że mam objawy depresyjne I to nie z powodu sytuacji z mężem, ale tego co się wcześniej działo ze mną. Poniżej cytat, który całkowicie oddaje to jak się czuję od kilku lat
"Depresja zastępuje cierpienie lub też jest jego "mniejszą"
formą. Ratuje ona człowieka od agonii z bólu, broni go przed
całkowitym rozsypaniem się. Jeżeli życie nadmiernie mi dokucza,
mogę się z niego czasowo "wyłączyć". życie płynie wówczas obok
mnie, a ja jestem zwolniony z wpływania na jego bieg, z
podejmowania decyzji, z odpowiedzialności, z relacji z innymi.
Szczególnym symptomem depresji jest wyłączenie się z
jakiekokolwiek kontaktu z innymi, całkowita bierność z relacji,
traktowanie innych jak powietrza."
I o to chyba miał pretensje mój mąż, że nie tworzę z nim relacji On widział te objawy i zinterpretował je tak jak potrafił. Ja sama ich nie dostrzegałam. Baaa, gdy mąż zwracał mi uwagę na to, krytykowałam go, gniewałam się, czepiałam się słów, udowadniałam swoje racje, bo bałam się przyznać sama przed sobą, że jestem bezsilna i potrzebuję pomocy. Teraz mam tego świadomość.
2. Po drugie. Po wielu miesiącach huśtawki emocjonalnej, słowa męża, choć czasami wręcz nie do zniesienia, nie powodują we mnie potrzeby "odbicia piłeczki". Nawet potrafię powstrzymać się od natychmiastowej, często nieadekwatnej reakcji.
3. Po trzecie. Tylko praca nad sobą, zaakceptowanie i pokochanie siebie:-) pozwoli mi na odbicie się od dna i to jest plan na przyszły rok.
4. Po czwarte. Zaakceptowałam fakt, że nie mam wpływu na męża i jego zachowanie, które bardzo boli i dotyka, ale nie mam innego wyjścia jak się z tym pogodzić i to przyjąć.
5. Po piąte. Odsunęłam się od ludzi, przyjaciół, znajomych. Aż nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Nagle się okazało, że oprócz rodziny nie potrafię z nikim rozmawiać, otworzyć się. A kiedyś byłam przyjacielska, towarzyska... Te relacje z innymi ludźmi chciałabym odbudować. Chciałabym powrócić do siebie sprzed okresu "depresyjnego":-) |
|
|
|
|
renta11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 17:52
|
|
|
Angelika
Bardzo dojrzałe myślenie i zachowanie. Bardzo Cię podziwiam. |
|
|
|
|
bosa [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 18:30
|
|
|
" No i czego całkowicie nie rozumiem, że postara się go nauczyć czym jest rodzina w "troszeczkę inny sposób". I się zastanawiam jak on chce to zrobić? Że rodzina to co? Tata i mama żyjący oddzielnie? I tata z ciocią, a mama, co pewnie byłoby dla mojego męża najlepsze, z wujkiem?"
Te słowa mnie przerażają,co to znaczy rodzina w troszeczkę inny sposób, ci,którzy zdradzają mają tyle przeróżnych wymówek i usprawiedliwień .Mój mąż też chyba stara się pokazać dzieciom rodzinę w "troszeczkę inny sposób",
Angeliko, każdy ma wady, ale na tym polega małżeństwo, bycie razem, żeby sobie też wybaczać ,wspierać się i rozumieć się wzajemnie, nie obwiniaj się a wszystko.Tobie przyrzekał, ty byłaś jedyną , a teraz nagle " to przeszłość". To egoizm i tchórzostwo po prostu. Ja to przynajmniej tak widzę, i mówię tu też o mojej sytuacji. A Ty jesteś super babka . |
|
|
|
|
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 20:10
|
|
|
Dzięki, dziewczyny, za te miłe słowa
Bardzo podnoszą na duchu!
Mam też prośbę przy okazji - o modlitwę za mnie i za rozwiązanie problemu, z którym borykam się od dłuższego czasu - niedługo będzie pewnie z rok.
Problem jest typowo pracowy, dotyczy projektu w którym tkwię po uszy. Niestety ma on to do siebie, że gdy myślę, że jest skończony, zwiększają się wymagania od klienta i ponownie muszę wykonać karkołomną pracę, żeby je spełnić. Walczę z tym od dłuższego czasu a ponieważ tak długo trwa, żyję z tego powodu w coraz większym stresie Powiedziałabym, że ten stres daje mi się potwornie we znaki, gdyby nie to, że przysłaniają go problemy z mężem . Ale dosłownie czuję go fizycznie w ciele...
Teraz mam termin na następny tydzień a jestem w rozsypce... Im bardziej próbuję się zmobilizować, tym trudniej wykrzesać mi entuzjazm do tego projektu i znajduję tysiące powodów, żeby go nie robić. A nawet jak go robię to jest tak skomplikowany, że końca nie widać... Oględnie mówiąć [edit GosiaH - no to zgodnie z życzeniem autorki : nadal nie używamy brzydkich wyrazów na tym forum] (pewnie mi to admini usuną:-) ) No a teraz nie mam wyjścia i muszę go skończyć Chciałabym to zamknąć - nawet z prostego względu, żeby mieć już to za sobą i odpocząć psychicznie..
Może znacie jakąś modlitwę, która by mi się przydała w tym temacie? |
Ostatnio zmieniony przez 2014-12-29, 20:17, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
gwen85 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-30, 08:02
|
|
|
Angelika, tak wiele widze podobieństw w twojej historii. Szczególnie odczuwam, ten brak przyjaciół których zaniedbałam, dobrze że jest jeszcze rodzina :)
Ale ten czas jest dla nas abysmy cos zrozumiały i pracowały nad sobą,
.Zyczę powodzenia w zakończeniu projektu, wiem jakie to uciążliwe mieć coś niezakończonego na głowie.
U mnie pojawił sie ostatnio problem braku motywacji, ciężko mi wziąść sie za pewne sprawy które wciąż odkładam. Więc moje postanowienie na nowy rok: byc bardziej zmotywowanym i realizaować w praktyce swoje zamierzania.
Będe pamietać o Tobie w modlitwie |
|
|
|
|
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2015-01-02, 13:51
|
|
|
gwen85 napisał/a: | Angelika, tak wiele widze podobieństw w twojej historii. Szczególnie odczuwam, ten brak przyjaciół których zaniedbałam, dobrze że jest jeszcze rodzina :)
|
Gdzieś przeczytałam, że trzeba dbać o przyjaciół, bo gdy zachorujesz twoja praca się tobą nie zaopiekuje. Można by tę pracę w naszym przypadku zmienić na "odchodzącego męża".
Najbardziej boli fakt, że poświęcasz komuś swoje życie i nie myślisz wtedy o innych. Ja w moim przypadku poświęciłam wszystko - mój czas, moje doświadczenie i umiejętności zawodowe, moje ambicje, na pomysł męża na firmę... W pewnym momencie on, firma i jego potrzeby zasłoniły mi wszystko i przestało mi zależeć na kontaktach z przyjaciółmi... a miałam ich bardzo dużo, bo zawsze byłam towarzyska:-). Tłumaczyłam sobie, zadzwonię jutro, umówię się w przyszłym tygodniu, bo dzisiaj trzeba zrobić to do pracy, bo jakiś termin goni, bo mąż czegoś ode mnie potrzebuje.... A potem już coraz mniej potrzebowałam takich kontaktów, bo się przyzwyczaiłam do takiego stanu rzeczy...
I teraz łapię się na tym, że jest mi trudno się wyrwać z takiej mojej własnej "samotni". Że tak się przyzwyczaiłam być tylko z mężem, że odbudowanie kontaktów z innymi wydaje mi się być nierealne:-) A męża już nie ma ...
I w tym roku chcę to zmienić!!!
Cytat: |
.Zyczę powodzenia w zakończeniu projektu, wiem jakie to uciążliwe mieć coś niezakończonego na głowie.
|
Dziękuję:-) Mam nadzieję, że w końcu uda mi się go skończyć.
Cytat: |
U mnie pojawił sie ostatnio problem braku motywacji, ciężko mi wziąść sie za pewne sprawy które wciąż odkładam. Więc moje postanowienie na nowy rok: byc bardziej zmotywowanym i realizaować w praktyce swoje zamierzania.
Będe pamietać o Tobie w modlitwie |
Dziękuję!
Oj, z problemem motywacji też się zmagam i próbuję stosować różne techniki aby sobie z tym poradzić:-) Najgorszy jest problem z porannym wstawaniem. Nigdy nie byłam skowronkiem, ale przez te wszystkie doświadczenia i kryzys, budząc się najchętniej zostałabym cały dzień w łóżku:-( Zmuszenie się do wstania, zebranie do kupy jest w moim przypadku baaaardzo długie. A potem mam pretensje do siebie, że marnuję czas w ten sposób:-(
Może ktoś ma jakiś sposób na wstawanie w skowronkach? |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|