Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
nagły kryzys po 19 latach małżeństwa |
Autor |
Wiadomość |
Ma1973 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-27, 21:16
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | Ma
dom nie jest pusty. Jestes w nim ty i corka |
Dokładnie :) jestem ja jest córka a nawet pies :)
i jest jeszcze moja siostrzenica przyjechała na weekend.
one siedzą na górze
ja na dole z grzanym winem przy choince
telewizora nie właczam bo nie umiem go ogladac od paru miesiecy
wypiję wino , pomodlę się i idę spać ...:) |
|
|
|
|
Ma1973 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-28, 14:26
|
|
|
Hej, u mnie przed chwilą był ksiądz po kolędzie , niby pocieszył niby nie pocieszył , opowiedziałam mu o sytuacji , był zdziwiony bo męża uważał za porządnego człowieka , chciał go nawet wykreślić z grafiku że tu nie mieszka , ja powiedziałam żeby nie wykreślał , że za rok może być zupełnie inna sytuacja i możemy my tu nie mieszkać .... dziwna ta kolęda ....
ten ksiądz jest duszpasterzem rodzin, powiedział, że męża zaprasza na rozmowę do siebie a moje zadanie to go przekonać, żeby poszedł , i że mam z mężem rozmawiać sam na sam jak najwięcej .... jakoś dziwnie się czuję po tej wizycie ...
za chwilę jadę na lodowisko z koleżanką, będzie zabawa :) |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-28, 14:37
|
|
|
Ma1973 napisał/a: | jakoś dziwnie się czuję po tej wizycie ... |
Może Twoim zadaniem było opowiedzenie temu księdzu o Sycharze? |
|
|
|
|
Ma1973 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-28, 15:12
|
|
|
ja myslalam że może ksiądz mi powie o tym :)
planowałam z nim dłużej porozmawiać , jednak jemu się mocno spieszyło, ze 3 razy miałam wrażenie że go zatrzymuję więc zrezygnowałam, ale zapraszał mnie do siebie, to może jak pójdę porozmawiamy dłużej ...
jest to drugi ksiądz z którym poruszyłam problem mojego kryzysu w małżeństwie i żaden z nich , a są to młodzi księża oboje mają około 40tki , nie doradził, że warto czekać , próbować coś ratować, ten pierwszy powiedział, że skoro 3 miesiące mąż nie zmienił zdania i mieszka z inną to mam występować o rozwód ! ten drugi dzisiaj podszedł do sprawy miło-obojętnie ... może dlatego że spieszyło mu się do sąsiadów, u których miał mieć poczęstunek :)
...
nie przejmuję się tym, robię swoje, mam jeszcze jednego księdza z którym kiedyś porozmawiam, jest to ksiądz z rodziny mojego męża, do którego mąż ma duży respekt i szacunek, na razie nie dzwoniłam do niego , ale po Nowym Roku może to zrobię, chciałabym żeby on z mężem porozmawiał ale nie na gorąco, tylko jak ochłoną emocje ....
...
wczoraj miałam rozmowę z kochanką męża, usłyszałam od niej słowa "że jak się wszystko poukłada" to ona chce porozmawiać z córką moją, nie wiem co miała na myśli ale chyba że jak oni będą szczęśliwą rodzinką to się z córką chce zaprzyjażnić? moja odpowiedz nie była miła i zawierała niestety wulgaryzmy określające kim jest moja rozmówczyni.... no i po co mi to było ...
....
miałam iść na łyżwy ale koleżanka mnie wyrolowała i chyba nie pojdziemy, więc idę coś poczytać, miłego wieczoru :) |
|
|
|
|
renta11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-28, 17:05
|
|
|
Ma
DETOKS, tylko DETOKS.
A Ty znowu szukasz kontaktu, naciskasz, przekonujesz itd. I po co Ci to?
Przecież ten romans musi wybrzmieć, a to nie odbędzie się w 3 miesiące. Może potrwać rok, albo dwa, albo dłużej. I dopiero po tym czasie okaże się, czego chce Twój mąż.
Uczucie się w nim wypaliło, zainwestował uczucia w innej kobiecie. I nic go nie zatrzymało: ani Twoja krzywda, ani córki krzywda.
W zależności od tego, co się wydarzy w życiu męża - czy będzie szczęśliwy, czy dostanie w cztery litery - to sprawi, czy Twój mąż będzie chciał wrócić, czy nie. W każdym razie tak wynika z mojego czytania forum.
I jeśli Twój mąż będzie chciał kiedyś wrócić, Ty będziesz podejmować decyzję, czy będziesz chciała go przyjąć.
A do tego czasu musisz nauczyć się żyć samodzielnie, samofinansująco, samotnie. I mam nadzieję - szczęśliwie. |
|
|
|
|
Olga1968 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-28, 19:14
|
|
|
Ma, mnie nieustannie zadziwia Twój masochizm. Piszesz, że nie chcesz żeby mąż przychodził, ale cały czas jesteś na czuju i wyglądasz. Jak nie przychodzi, to wtedy piszesz, nie ma go, nie zadzwonił, olał. Nie brzęczysz mężowi, to wzięłaś się za dziunię. Co chciałaś tym osiągnąć? Co dało Ci, że powiedziałaś jej że jest...(piiiiiip)...? Nic nie dało ta pani to doskonale wie, bo usłyszała to pewnie już nie jeden raz. Co jakiś czas, piszesz nam tu rewelacje o pani, które nadali Ci usłużni znajomi, a Ty się tym karmisz i karmisz i karmisz i...Wiesz co ja zrobiłam z takimi znajomymi? Rozgoniłam na 4 strony świata. Jeśli ktoś usilnie próbował mi opowiadać o moim mężu, to reagowałam stanowczo, mówiąc że nie obchodzą mnie wiadomości o tym panu. Czy nie rozumiesz, że karmisz tych ludzi? Oni tym żyją, pod płaszczykiem przysługi, ukryta jest zawiść, dla nich to radocha, że on się bawi, oni Ci donoszą i widzą jak to na Ciebie działa. Przestań żyć życiem męża, przestań myśleć co on robi, co mówi. Nie jesteś jasnowidzem i sama się nakręcasz. Mój syn nie ma kontaktu z ojcem już od ponad 4 lat i nie widzę, by to na niego miało jakiś negatywny wpływ. Jest dorosły, to był jego wybór i nie ingerowałam i nie ingeruję w ich relacje, a raczej ich brak. Nie rozkminiałam i nie rozkminiam dlaczego mój mąż do niego nie dzwoni, nie pisze i nie podejmuje żadnej próby kontaktu. Zacznij żyć swoim życiem, ureguluj kwestie prawne majątku, zajmij się pracą. Twojego męża nie ma. Czy będzie? Na to pytanie nikt Ci nie odpowie. Naucz się żyć tak, jakby już miał nie wrócić. Jak wróci, to wtedy zajmiesz się tym problemem, jak to rozwiązać. Pisałaś jakiś czas temu o wymianie zamków. Głupi pomysł, Twój mąż ma prawo wchodzić póki co do swojego domu. Przyjdzie z policją i narobi Ci kwasu. Idź do prawnika, zajmij się rozdzielnością majątkową, a nie kombinowaniem czy go ukochać, czy mu dokopać.
Pozdrawiam
Olga |
|
|
|
|
moc nadziei [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-28, 22:56
|
|
|
Olga1968 napisał/a: | Jeśli ktoś usilnie próbował mi opowiadać o moim mężu, to reagowałam stanowczo, mówiąc że nie obchodzą mnie wiadomości o tym panu.
Olga |
Bliskie mi są te doświadczenia.
Na etapie separacji, po wyprowadzce męża zapowiedziałam jego rodzinie i znajomym: Uprzejmie proszę o NIEINFORMOWANIE mnie o poczynaniach męża, nawet gdyby ktoś widział go np. w parku z wózkiem czy z butelką, czy w kościele z kolejna kochanką ;) czy cokolwiek innego. Proszę mnie tego nie opowiadać.
Jedyne co, to w przypadku (odpukać) gdyby się znalazł w szpitalu, to tak, o tym życzyłabym sobie wiedzieć. Ale o niczym więcej.
W telefonie zmieniłam sobie w tym czasie (po raz kolejny) opis mego małżonka na "Tylko się módl za niego", i do tego właśnie starałam się ograniczyć.
Pewnie było to odbierane jako forma zemsty, kary czy coś w tym rodzaju.
Ale nieistotne jak ktoś to odbierał. TO JA TEGO POTRZEBOWAŁAM :) aby odnaleźć się w nowej sytuacji.
Zostaw go w spokoju, Ma. |
|
|
|
|
renta11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 09:32
|
|
|
Cóż, ja również staram się nie interesować tym, co robi i jak żyje mój mąż. Nie spotykam się ze znajomymi, którzy mogą coś wiedzieć.
Bo to jego sprawa.
Ja zajmuję się sobą i swoim życiem. I swoim zdrowieniem ze współuzależnienia.
Ale rozumiem, jak trudno jest przestać KONTROLOWAĆ.
Przez ponad 20 lat zajmowałam się obserwowaniem mojego męża i zastanawianiem: będzie czy nie będzie pił, będzie czy nie będzie agresywny, będzie miły czy chamowaty, będzie czy nie będzie flirtował? To współuzależnienie - też choroba.
I wiem, jak trudno jest przestać to robić.
Ale to jest Ma konieczność. I nie ma innej drogi do zdrowienia. DETOKS.
Wiem, jak jest Ci trudno. Bo widzę to, słyszę i czuję w Twoich postach. I widzę w nich także siebie.
Dlatego proszę Cię, znajdź w najbliższej okolicy Al-Anon. Idź tam i posadź swoje cztery litery. A reszta przyjdzie tam później.
Dasz radę Ma.
Ale musisz się tego nauczyć. Doskonale rozumiem każdy Twój stan, bo ja też tam byłam. Ale skoro Twój mąż wybrał wolność, to Ty musisz dokonać tego wyboru także dla siebie. WOLNOŚĆ - od choroby współuzależnienia, od narkotyku (męża), od chorej przeszłości. Wybierz wolność dla siebie i swojej córki. Wybierz zdrową przyszłość. Od podjęcia takiej decyzji zaczyna się pierwszy krok.
Pewnie, że będą upadki. Bo to normalne. I traktuj je jako błędy, do których masz prawo. Dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. OK. To normalne. Przeczytaj książkę "Koniec współuzależnienia".
I ruszaj w drogę. |
|
|
|
|
Ma1973 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 10:11
|
|
|
Dziękuję Wam wszystkim za wpisy i troskę. . Jesteście kochane:) A ja jestem wyjątkowo trudnym przypadkiem.. jeszcze nie minęły 2 miesiące od jego wyprowadzki dodatkowo jego wizyty wiecie jak na mnie działają. Na dodatek ja naprawdę uważałam ze jestesmy udanym małżeństwem nie widziałam ze coś jest nie tak .. myślałam że on za mną skoczy w ogień. .... to wszystko plus okres swiateczny jest dla mnie tak trudne ze codziennie placze robie to po kryjomu przed corka jak mi sie zbiera to uciekam z tym do kotłowni a w nocy w lozku to samo noce znowu nieprzespane. Dziś mam urodziny kolejna impreza bez niego. Znowu będę siedzieć i nie słyszeć o czym wszyscy rozmawiają. . Potem jeszcze sylwester nowy rok chyba spedze sama. Mam nadzieje ze po nowym roku to moje otumanienie minie. Chce bardzo w koncu zabrac się za siebie i żyć. Czytam książkę Koniec wspoluzaleznienia chodze na mityngi dla wspoluzaleznionych w teorii wiem co robic w praktyce nie posuwam sie zbytnio do przodu. Na jutro mam powiedziec psychologowi jakie mam potrzeby i zainteresowania i dalej nie wiem... telefon do tej kobiety byl niepotrzebny więcej tego nie zrobię obiecuje szkoda mojego czasu. Faktycznie ciezko mi sie pogodzic z utratą kontroli ale musze to zrobić staram się i w koncu to sie uda. Od dzis zaczynam na nowo prace nad sobą . I przyjdzie jeszcze dzien w ktorym zaczne się cieszyc zyciem kochać siebie :) wczoraj pierwszy raz od paru miesięcy włączyłam tv wiec maly sukces jest obejrzałam jeden program i wiedzialam o co chodzi |
|
|
|
|
Jacek-sychar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 10:50
|
|
|
Ma
Olga Ci ładnie wytłumaczyła, dlaczego masz przestać myśleć o swoim mężu. Ja też, dopóki nie odżałowałem straty, nie mogłem się podnieść w rozwoju siebie. Dopóki będziesz rozmyślała nad startą, będzie Cię ona bolała. Gdy przestaniesz myśleć, dowiadywać się, dzwonić, ... nie będzie Cię tak bolało, bo nie będziesz wiedziała co on robi. Ja nawet obecnie, jak któreś moje dziecko przy mnie rozmawia przez telefon ze swoją matką, to odchodzę. Nie chcę nic słyszeć. Nie chcę nawet usłyszeć jej głosu. Lżej mi przez to. Oczywiście są osoby, które świadomie lub nieświadomie dostarczają nam informacji o naszej drugiej połówce. Mów im jasno, gdyby próbowały Cię informować: Mnie to nie interesuje. Po jakimś czasie przestaną.
Ostatnio za motto przyjąłem taki zwrot, który usłyszałem w jakimś filmie:
Należy mieć nadzieję,
ale trzeba się przygotować na najgorsze
Dlatego uporządkuj sprawy finansowe. Zamków nie zmieniaj, chyba że będziesz miała w ręku wyrok sądu.
I do przodu. Ale patrząc na Cibie, to dojście do siebie, potrwa ze dwa-trzy lata. Nie piszę Ci tego, żebyś się załamała, tylko żebyś była świadoma, że nic nie dzieje się nagle. Musisz się nastawić na długi marsz zdrowienia duchowego. Ale cały marsz zaczyna się od pierwszego kroku. A tego kroku coś za bardzo nie widzę.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 11:24
|
|
|
Ma1973 napisał/a: | Na dodatek ja naprawdę uważałam ze jestesmy udanym małżeństwem nie widziałam ze coś jest nie tak .. myślałam że on za mną skoczy w ogień. |
Zastanów się Ma skąd u Ciebie przeświadczenie, że byliście dobrym małżeństwem. Co na to wskazywało poza tym, że ty MYŚLAŁAŚ, że tak jest?
Czy skłonność męża do alkoholu i Twoje od męża uzależnienie może sugerować, że wasze małżeństwo było dobre?
Nie ma początkowych Twoich postów, zatem nie ma możliwości sięgnąć do nich.
Nie wiem dlaczego je wykasowałaś, o czym chciałaś zapomnieć?
Przecież one stanowiły fragment twojej drogi do zdrowienia.
Ma1973 napisał/a: | Dziś mam urodziny kolejna impreza bez niego |
Ma, wciąż uderzasz w cierpiętnicze tony. I co z tego, że impreza będzie bez niego?
Czy naprawdę NIKT z gości nie powie nic ciekawego, nie przekaże żadnych budujących Ciebie treści, że JUŻ teraz wiesz, (planujesz) że będziesz siedzieć i nie słyszeć o czym wszyscy rozmawiają?
Moje przekonanie jest takie, że dopóki trwamy w takich stanach, znaczy że ich CHCEMY. Podświadomie uważamy, że za nasze niewymowne cierpienie otrzymamy gratyfikację w postaci powrotu tego marnotrawnego - to jedno z największych złudzeń.
Jeśli ma wrócić, to wróci także bez celebrowania Twojego cierpienia, jeśli nie - to nawet gdybyś się przenicowała na drugą stronę, NIC tego nie zmieni. |
|
|
|
|
|
Ma1973 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 12:30
|
|
|
kenya napisał/a: | Ma1973 napisał/a: | Na dodatek ja naprawdę uważałam ze jestesmy udanym małżeństwem nie widziałam ze coś jest nie tak .. myślałam że on za mną skoczy w ogień. |
Zastanów się Ma skąd u Ciebie przeświadczenie, że byliście dobrym małżeństwem. Co na to wskazywało poza tym, że ty MYŚLAŁAŚ, że tak jest?
Czy skłonność męża do alkoholu i Twoje od męża uzależnienie może sugerować, że wasze małżeństwo było dobre?
Nie ma początkowych Twoich postów, zatem nie ma możliwości sięgnąć do nich.
Nie wiem dlaczego je wykasowałaś, o czym chciałaś zapomnieć?
Przecież one stanowiły fragment twojej drogi do zdrowienia.
Ma1973 napisał/a: | Dziś mam urodziny kolejna impreza bez niego |
Ma, wciąż uderzasz w cierpiętnicze tony. I co z tego, że impreza będzie bez niego?
Czy naprawdę NIKT z gości nie powie nic ciekawego, nie przekaże żadnych budujących Ciebie treści, że JUŻ teraz wiesz, (planujesz) że będziesz siedzieć i nie słyszeć o czym wszyscy rozmawiają?
Moje przekonanie jest takie, że dopóki trwamy w takich stanach, znaczy że ich CHCEMY. Podświadomie uważamy, że za nasze niewymowne cierpienie otrzymamy gratyfikację w postaci powrotu tego marnotrawnego - to jedno z największych złudzeń.
Jeśli ma wrócić, to wróci także bez celebrowania Twojego cierpienia, jeśli nie - to nawet gdybyś się przenicowała na drugą stronę, NIC tego nie zmieni. |
Hej
posty skasowałam, za dużo było w nich informacji , nie chciałam żeby ktoś postronny kto by je przeczytał skojarzył je z moją osobą , zapomnieć o żadnej z tych rzeczy nie dam rady, tam nie było nic strasznego ...
to chyba jest tak, że mi się wydawało że jesteśmy super małżeństwem , córce również, naszym znajomym tak samo, ale jemu się chyba wydawało co innego, albo był tak dobrym aktorem, że nikt się nie poznał że on udaje ? nie wiem... na pewno ja nie wiedziałam że jestem osobą współuzależnioną, o tym dowiedziałam się dopiero po wizytach na tym forum że jest coś takiego jak współuzależnienie , jestem taką osobą , wszystkie symptomy się zgadzają i muszę z tego wyjść i wyjdę ...
Moje nastawienie do tego co się zdarzy chcę zmienić ale coś w środku mi nie pozwala , faktycznie z góry zakładam że będę smutna .... i tak potem jest, czas i pora pomyśleć "będzie super zabawa" ... będę się starała tak myśleć :)
z początkowych postów opiszę w skrócie jak sprawa wyglądała:
byliśmy z sobą 22 lata (19 lat po ślubie) córka urodziła się rok po ślubie, małżeństwo z miłości , mąż bardzo zakochany, ja też, aczkolwiek na początku popijał sporo, po jakimś czasie chyba mniej więcej dwóch latach, przestał pić , tzn. pił ale tylko przy okazjach urodziny, imprezka, czasami w domu piwo ze mną ... mi się wydawało że przestał pić dzięki moim staraniom, ale ostatnio usłyszałam że to dzięki koledze, który mu wskazał inna drogę a mianowicie sport , i faktycznie prowadził aktywny tryb życia , kilka lat po ślubie tragedia śmierć jego młodszego brata, parę lat póżniej kolejna - samobójstwo ojca, w zeszłym roku ciężka choroba teściowej , moja i jego opieka nad nią, i śmierć .. z męża rodziny tej z której pochodził to była ostatnia osoba, także zostałyśmy mu tylko ja i córka .... po śmierci matki nie dał rady z sytuacją zaczął popijać, a że pił gdzieś tam przy okazji roboty w warsztacie ja nie zauważyłam, potem wyjechalismy na wczasy, na wczasach pić zaczal codziennie na umór, ile zmieścił tyle wypił, na tych to wczasach poznał tamtą kobietę, jej syn wziąl od mojego męza nr telefonu chciał z nim pohandlować sprzedać mu konsolę , potem wyjechałam ja z córką było to 2 tygodnie po powrocie z wczasów , wyjechałysmy na 2 tygodnie, po powrocie okazało się że w miedzyczasie synek tej pani zadzwonil do męża pohandlowali , i tak się zaczela znajomosc mojego męza z tą kobietą, wrocilam z wyjazdu z córką wyczaiłam po jakims czasie że coś jest nie tak, mąż byl zmieniony, sprawdzilam telefon, bilingi, sprawa się rypła, przyznal mi sie do znajomosci z nią, twierdzil ze caly czas się spotykal z nią po pijanemu i nic nie pamieta, dalej pił ilości ogromne, znajomosci z nia powiedzial ze nie zakonczy, jednego dnia mpo kolejnym smsie do niej splunelam mu w twarz, wyszlam z domu, wrocilam po paru godzinach, on się upił w trupa i powiedział że to koniec, dalej wiecie jak bylo , moje prosby blagania zeby przestal z nia pisac, przez jakis czas szpiegowanie jeszcze wtedy mieszkal w domu, ale jezdzil do niej zawiezc ją do pracy albo z pracy , robił to jawnie , w koncu poczatkiem listopada przeniosl sie do niej , i dalej juz wiadomo...
Kochani, dzięki Wam w tej chwili myślę pozytywnie, i wiem że na dzisiejszej imprezie będę błyszczeć, wystroję sie jak nigdy :) i nie ma smutków :) |
|
|
|
|
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-29, 12:55
|
|
|
Ma,
wszyscy tutaj mają rację. Jest ona dla nas ciężka do przełknięcia jak gorzkie lekarstwo, ale niestety trzeba ją przyjąć, aby wyzdrowieć.
Jesteś dopiero na początku drogi, którą każde z nas w jakiś sposób przeszło, ale tkwienie w takiej huśtawce emocjonalnej nic Ci nie da. Im szybciej zaczniesz myśleć o sobie, swoim rozwoju i przyszłości tym lepiej dla Ciebie i tym szybsze wyzdrowienie.
Nie myśl, że mi łatwo przychodzi takie pisanie:-) Codziennie spotykam i kontaktuję się z mężem w sprawach biznesowych, widzę jego zdystansowanie, jego obojętność i muszę to jakoś znosić i nie załamywać się, bo inaczej nie mogłabym pracować a muszę, bo praca sama się nie zrobi... Wracam do domu, w którym raz jestem z synkiem, a raz sama i jakoś idę do przodu... Niestety czasami upadam:-( Potem podnoszę się i tak na zmianę. Ale krok po kroczku do przodu. Wręcz czasami jest to czołganie:-)
Musimy iść, rozwijać się .. bo "kto wiecznie dążąc trudzi się tego wybawić możem" |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|