Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Dylematy |
Autor |
Wiadomość |
hubcia576 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 13:45
|
|
|
nadzieja4368601 napisał/a: | ...ale co , gdy druga osoba nie mówi nic i nie robi nic ..dalej czekac...czy woleli byscie usłyszec "to koniec wszystko się skończyło nie męczmy sie wzajemnie?" |
Nadziejo - to jest właśnie miejsce do pokonywania samej/ samego siebie.
Dlatego tak wiele tu na Forum mówimy o pracy nad sobą, o zmianie nastawienia, o przyjmowaniu coraz szerszego horyzontu myślenia, odczuwania i działania.
..... abyśmy stawali się coraz piękniejszymi wersjami samych siebie i potrafili dawać siebie innym....
No a to według mnie już wyższa szkoła jazdy i potrzeba Mistrza - Jezusa Chrystusa aby się od niego uczyć miłości.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ 17.12.2014
Mądrości Najwyższego, która urządzasz wszystko mocno i łagodnie, przyjdź i naucz nas drogi roztropności. |
Ostatnio zmieniony przez hubcia576 2014-12-17, 13:47, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
nadzieja4368601 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 13:47
|
|
|
..ale myślisz, że nawet ja mam takie prawo?... |
|
|
|
|
hubcia576 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 13:49
|
|
|
nadzieja4368601 napisał/a: | ..ale myślisz, że nawet ja mam takie prawo?... |
Kogo pytasz i jakie prawo? |
|
|
|
|
lustro [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 13:56
|
|
|
nadzieja4368601 napisał/a: | ..ale myślisz, że nawet ja mam takie prawo?... |
Nadzieja4368601
juz napisało Ci to kilka osob na Twoim wątku ( a zdaje się, ze sa juz takie dwa)- wstan z kolan.
Masz prawo takie samo jak każdy inny człowiek.
Nie jestesmy doskonali - mamy prawo sie doskonalić.
A nie stale samego siebie poniżać i upodlać... |
|
|
|
|
nadzieja4368601 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 13:57
|
|
|
Być piękniejsza wersja siebie ..Ciebie pytam Hubciu |
|
|
|
|
lustro [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 14:00
|
|
|
nadzieja4368601 napisał/a: | ..to znaczy, że trzeba poprostu tylko byc gdzies obok...i czekać nie pytac nie okazywać uczuć .....nie robic nic tylko czekać.. |
no, niestety czasem tak
moze nie do końca nic nie robić, bo samo trwanie wymaga sporo sił
ale czasem nie da sie inaczej |
|
|
|
|
hubcia576 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 14:06
|
|
|
nadzieja4368601 napisał/a: | Być piękniejsza wersja siebie ..Ciebie pytam Hubciu |
Nadziejo - tak - masz do tego prawo i Pan Bóg obdarowuje Cię wszystkim czego Ci potrzeba aby tak było!!!!
Piękniejszą osobą to znaczy - zdolną do miłowania, zdolną aby kochać w sposób prawdziwy i czysty. |
|
|
|
|
Angelika21k [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 15:01 Re: Dylematy
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | Powiedzcie mi jak sobie radzicie z pewnym problemem.
Wiele osób mówi , że kocha nad życie, że zrobiłoby dla niej/niego wszystko...
Mąż/żona w kryzysie prosi "daj mi po prostu spokój". Zatem czy to "danie spokoju" lub mówiąc brutalnie "odczepienie się" nie zawiera się w słowie "wszystko" ?
Czy rzeczywiście miłość "nie szuka swego"? |
Gdzieś przeczytałam i nie pamiętam gdzie, ale sobie to skopiowałam:
Cytat: | W najsłynniejszym "Hymnie o miłości" św. Paweł napisał też między innymi, że miłość nie szuka swego. Jest to klucz do miłości, którą dziś nazywamy personalistyczną. W miłości bowiem nie chodzi o to, aby pokochać tylko tę stronę drugiej osoby, która nam pasuje. Wówczas kochalibyśmy siebie w tej drugiej osobie. - Ciągle mówisz, że ty kochasz... Ty tęsknisz...Ty się radujesz... Ty... ty i ty... a ja? A gdzie - my? - pyta br. Ruciński. Miłość nie może mieć nic z egoizmu. Jest radością z cudzego istnienia. - W miłości wierzę w uznanie inności, w zachwyt nad drugą istotą - powiedziała prof. Barbara Skarga w jednym z wywiadów. Jej zdaniem, największą głębią w miłości jest powiedzieć: Dziękuję ci, że jesteś inny. - Kiedy się chce tę drugą osobę upodobnić i zrównać do siebie - to jest chyba miłość płytka, która kończy się najczęściej tragicznie - podkreśla prof. Skarga.
|
I chyba o to chodzi w tym, że "miłość nie szuka swego". Akceptujemy drugą osobę i jej inność, a nie tylko to co się nam w niej podoba.
To jest chyba problem w wielu związkach. Nie potrafimy zaakceptować tego, że ktoś jest inny i inaczej reaguje na różne sytuacje, problemy, słowa. A od tego jest krótka droga do problemów w małżeństwie, bo naszego współmałżonka chcemy ustawić tak jak my byśmy chcieli, żeby się zachowywał, był, mówił.... I gdy ten nasz małżonek nie stosuje się do naszych pragnień, nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że jest inny, to my zaczynamy uważać, że nas nie kocha:-( A do tego już krótka droga do rozczarowania i ucieczki od małżeństwa.
Czy nie jest tak, że ci co nas porzucają, mówią, że nas nie kochają, bo .... i wymieniają mnóstwo powodów, które tak naprawdę wynikają z tego, że jesteśmy inni...
Czy to nie jest właśnie ta płytka miłość?
Z mojego doświadczenia tak właśnie było. Mąż nie chciał dostrzec, że jestem "inna" niż on. Ja muszę wszystko przemyśleć, przeanalizować, zastanowić się tysiąc razy zanim podejmę decyzję (i to trochę trwa), mąż przeciwnie - podejmuje decyzje szybkie, natychmiastowe. Dla niego sytuacja w której nie wykonałam telefonu przez kilkanaście dni, bo coś tam musiałam sobie przemyśleć, była oznaką, że go nie kocham A przecież wcale o to nie chodziło. To była i jest moja cecha osobowości, która nie była/jest w żaden sposób skierowana przeciwko niemu - a niestety on tak to odebrał.
A wracając do stwierdzenia "czy mamy dać spokój" małżonkowi, który na tym etapie nas nie chce? Kiedyś bym pewnie powiedziała tak, ale to było zanim taka sytuacja mnie osobiście dotknęła i okazało się, że miłość do męża i przysięga małżeńska są dla mnie wartościami nad wartościami:-)
Teraz te "danie spokoju" rozumiem jako puszczam Ciebie wolno, nie naciskam i szanuję Twoją wolną wolę, ale też kocham i jeśli będziesz chciał możesz wrócić... |
|
|
|
|
silverado [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 15:43
|
|
|
kenya napisał/a: |
Jeśli żona, mimo Twojej oczywistej deklaracji nie jest zainteresowana budowaniem rodziny, wykazuje oczywisty brak dobrej woli, może czas by sama się wyprowadziła, lecz bez dzieci i spróbowała tego co tobie z taką determinacją rekomenduje |
a jeśli nie chce?
Z innej beczki- wiele mówicie o granicach- jak je wyegzekwować jeśli mówiąc brzydko, "olewa" wszystkie prośby? I jak to się ma zatem do
ONA: daj mi święty spokój- ON: stawiam Ci granicę
ONA: nic mnie to nie obchodzi
ON: no właśnie- co on ma powiedzieć? Zagrozić separacją skoro tak naprawdę on tego nie chce i to uderzy w dzieci?
sytuacja patowa |
|
|
|
|
krasnobar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 16:58
|
|
|
silverado napisał/a: | ONA: daj mi święty spokój- ON: stawiam Ci granicę
ONA: nic mnie to nie obchodzi
ON: no właśnie- co on ma powiedzieć? Zagrozić separacją skoro tak naprawdę on tego nie chce i to uderzy w dzieci?
|
no ale co to za granica, bo nie rozumiem?granica dla kogo-dla Onej,żeby nie miała prawa powiedzieć: daj mi święty spokój?Ależ ma do tego nomen omen święte prawo!to ona wyznacza w tym momencie granice,bo najwidoczniej ten ON za bardzo wnika w jej decyzje,życie......wyznaczanie granic nie polega na formowaniu czyichś granic i norm postępowania-granice sa po to,by nam nie działa się krzywda......czyli: nie dajemy się wykorzystywać, konkretny przykład: żona korzysta grzecznościowo z naszego laptopa,żeby komunikować się z kochankiem,zabieramy laptop.....nie dajemy się wykorzystywac,stawiamy granicę,nam się to nie podoba,masz ochote na kontakty z kochankiem,Twój wybór i twoja decyzja,ale zarób sobie na komputer sama i tyle.....jeśli On ma kochankę i przychodzi do domu na obiad,to tego obiadu ma nie być dla niego.....Ona winna stawiać granicę na wykorzystywanie się......itd itd.....a nie,że ja mówie: stawiam Ci granicę,więc masz robić to, to i to....to tak nie działa i nie o to chodzi.........
jeśli nie chce On separacji,to po co ma o nią występować?po co grac,straszyć,grozić?żyć po swojemu i swoim życiem...a że bez bliskości żony?no cóż....nikt nie powiedział,że życie zawsze bedzie spełniało nasze życzenia..... |
|
|
|
|
katalotka72 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 17:59
|
|
|
nadzieja4368601 napisał/a: | ..ale myślisz, że nawet ja mam takie prawo?... |
a to nie jest tak, że masz obowiązek skoro jesteś w takim, a nie innym miejscu swojego życia?? |
|
|
|
|
silverado [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 18:13
|
|
|
Chyba Krasnobar nie do końca sie zrozumieliśmy....
Bardziej chodziło mi o stawianie granic nie pozwalając na przykład na notorycznie kontakty telefoniczny smsowe. On, ona mówi- nie obchodzą mnie Twoje uczucia. I tak bede smsowac. To co, mam jej telefon zabrać (analogia do laptopa)? Przecież to bez sensu byłoby....
Jak w takiej sytuacji postąpić skoro strona ignoruje wołanie? |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 20:10
|
|
|
silverado napisał/a: | Jak w takiej sytuacji postąpić skoro strona ignoruje wołanie? |
Zapytam przewrotnie, a co byś zrobił gdyby żona oprócz notorycznych kontaktów telefonicznych oraz smsowych posunęła się o krok dalej i np. przyjmowała w domu lub wręcz zaprosiła do wspólnego zamieszkania wiadomą osobę? Czy to może być tylko czysto teoretyczne rozważanie?
Jak wtedy wyznaczyłbyś granicę? Albo, czy w ogóle byś ją wyznaczył, czy wciąż tylko prosił?
Najpierw musisz sobie zadać pytanie: gdzie jest Twoja granica, po przekroczeniu której nie ma w Tobie już żadnej tolerancji?
Co żona musiałaby zrobić byś ostatecznie mógł uznać, że ta kobieta nie ma dla Ciebie szacunku?
I następne pytanie, czy masz szacunek dla samego siebie?
Czy przyznanie się do "porażki" - tzn. poddaję się ponieważ NIC z tym zrobić nie mogę, byłoby dla Ciebie bardziej dyskomfortowe niż wciąż ponawiane próby?
Co dokładnie (oprócz dzieci - wyłącz ten motyw na razie) sprawia, że mimo braku jakichkolwiek symptomów przyzwoitości żony wobec Ciebie, jesteś wciąż gotowy kierować do niej prośby, choć jej odpowiedź jest niezmiennie jedna? |
|
|
|
|
silverado [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-12-17, 22:26
|
|
|
kenya napisał/a: | silverado napisał/a: | Jak w takiej sytuacji postąpić skoro strona ignoruje wołanie? |
Zapytam przewrotnie, a co byś zrobił gdyby żona oprócz notorycznych kontaktów telefonicznych oraz smsowych posunęła się o krok dalej i np. przyjmowała w domu lub wręcz zaprosiła do wspólnego zamieszkania wiadomą osobę? Czy to może być tylko czysto teoretyczne rozważanie?
Jak wtedy wyznaczyłbyś granicę? Albo, czy w ogóle byś ją wyznaczył, czy wciąż tylko prosił?
Najpierw musisz sobie zadać pytanie: gdzie jest Twoja granica, po przekroczeniu której nie ma w Tobie już żadnej tolerancji?
Co żona musiałaby zrobić byś ostatecznie mógł uznać, że ta kobieta nie ma dla Ciebie szacunku?
I następne pytanie, czy masz szacunek dla samego siebie?
Czy przyznanie się do "porażki" - tzn. poddaję się ponieważ NIC z tym zrobić nie mogę, byłoby dla Ciebie bardziej dyskomfortowe niż wciąż ponawiane próby?
Co dokładnie (oprócz dzieci - wyłącz ten motyw na razie) sprawia, że mimo braku jakichkolwiek symptomów przyzwoitości żony wobec Ciebie, jesteś wciąż gotowy kierować do niej prośby, choć jej odpowiedź jest niezmiennie jedna? |
Kenya,
Wiem do czego zamierzasz. Chodzi o kaliber posunięć żony. Scenariusz który opisujesz skutkowałby radykalnymi posunieciami. Wyrzuciłbym osobę trzecią z domu. Czy uważasz że kaliber telefonu/SMS jest na tyle duży by dac ultimatum? Bo tylko to by zadziałało ale nie by żona się opamiętała ecz by pokazać gdzie są te granice. Nie ugięlaby sie. Nie raz mi powiedziała, ze moge składać kwity w sądzie jesli mi to przeszkadza. Lecz tak, to byłby ten moment braku tolerancji.
Czemu tego nie robię? Odpowiadając na ostatnie pytanie- bo nie chce przez to rozwalić małżeństwa. Bo zywię nadzieje, ze sie w końcu ułoży, a wiem, ze posunięcie sie dalej np. separacja byłaby gwoździem do trumny- znam swoją żonę i nie ulęklaby sie tego widma.
Jak w wątku obok ktoś napisał: moze warto poczekać jeszcze jeden dzień. Bo moze sie ogarnie i opamięta. Z drugiej strony jak widzisz- zona tego nie robi o czym piszesz, bo wie, jaka byłaby moja reakcja. Zona porusza sie w obszarze, który sama sobie wyznaczyła jako bezpieczny, bo wie, ze te działania nie wywołają moich radykalnych działań. Chcąc skutecznie tutaj wyznaczyć granice, musiałbym stanowczo zarządac konkretnych zachowań. Żona nie zgodziwszy sie, niejako wymusiłaby na mnie uruchomienie ultimatum. I wtedy posypaloby sie wszystko skutkując separacją. Sami piszecie, ze separacja to ostateczność w skrajnych przypadkach. Czy ten jest skrajny? Raczej nie. Dlatego tak trudno jest te granice wyegzekwować. Poza tym, zona twierdzi, ze ona nic złego nie robi.
Wyznaczam je, komunikując, ze sie na to nie zgadzam a ona ma wolną wolę lecz musi pamietać o tym, jak to sie przekłada na nasze relacje. Nie ma błagania i skamlania o miłość. A jak zrobi dalszy krok- zrobię i ja. Nie wiem czy dobrze postępuję, moze naiwnie... Lecz niestety, dzieci nie da sie tu oddzielić i ona maja ogromny wpływ na moje decyzje. Zona to tez wie i na tym bazuje. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|