Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
kryzys
Autor Wiadomość
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-13, 22:58   

Modlę się.
 
     
renta11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-27, 09:38   

Zamilkłaś. Martwię się. Pomodlę się.
 
     
gwen85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-11-27, 10:36   

zamilkłam, ale cały czas tu jestem...
modlitwa jest mi potrzebna... bo moja sprawa nie zakończyła sie dobrze a nawet mozna powiedzieć źle... Ale jestem w zgodzie ze swoim sumieniem, bo broniłam swoich wartosci do końca , ale wiedząc że nikogo nie mogę zmusic dalam mężowi wolny wybór ... a on bez żadnego wahania i twardo wybrał ....
Mam teraz w sobie duzo zalu i złości do męża także do siebie, ale próbuje jakoś funkcjonowac, pracować nad sobą, szukać planu Bożego w tym wszystkim ...trudna, dziwna sytuacja bo nadal mieszkamy pod jednym dachem, bo mimo wcześniejszych zapewnień, brak chęci z jego strony do rozwiązania spraw majątkowych...
 
     
gwen85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 08:09   

witam was
u mnie dziwna, sytuacja dalej trwa, dalej mieszkamy razem, a może obok siebie. Powoli opadaja emocje, zaczynam patrzeć szerzej na całą sytuacje. Raczej nie rozmawiamy jeśli nie musimy, ja staram się nie robić juz wyrzutów. Tak jak ktoś juz napisał na forum straciłam juz tą dziecinną naiwność, i staram sie nauczyc żyć sama ,ale to trudne jeżeli przez ostatnie dziesięć lat moje zycie podporządkowane było komuś innemu. Przez chwile miałam nadzieję, że gdy do męża dojdzie to co zrobił, że to już koniec, będzie miał jakąś refleksje, zastanowi się ... ale chyba nie mam na co liczyć. Fakt stał się spokojniejszy, nie okazuje tak otwartej niechęci, ale obojętnośc boli czasem dużo bardziej i to że tak łatwo przechodzi nad rozpadem naszego małżeństwa do codzienności.
Cięzko tak żyć obok siebie, więc kilka razy próbowałam podjąć rozmowę o rozwiązaniu sprawy z mieszkaniem , bez wyrzutów, ale on mnie zbywa, albo twierdzi że teraz nie ma na to czasu ,bo ma gorący okres w pracy. Na moje pytanie czemu więc tak się spieszył z tym rozwodem skoro i tak teraz dalej żyjemy razem, nie potrafi sensownie odpowiedziec.
Nie wiem czy to jego złośliwośc, czy tylko brak odpowiedzialności za swoje decyzje. wczoraj taka rozmowa skończyła się zle wyrzutami i kłótnią
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 10:29   

Kinga275 wydzieliłam Ci oddzielny wątek.
Tutaj:
http://www.kryzys.org/vie...p=409650#409650
 
     
gwen85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 11:34   

dzis mam cięzki dzień, tak bardzo boli odrzucenie przez kogos kogo sie kochało, dla kogo się wszystko poswięcilo
Piszecie, tu na forum, odżałować, to co stracone, iśc dalej nieważne z mężem czy bez, ważne że z Panem Bogiem, macie rację , ale tak trudno to zrobić wprowadzic w życie...
Staram się zrozumieć że ten kryzys jest po coś, i naprawiac to co jeszcze mogę... na relacje z mężem nie mam wpływu bo on jest za grubym murem i nic co ja robie czy mówie nie dochodzi do niego, a jeżeli juz to zniekształcone i odbierane jako atak na niego...
Na pewno mogew zmocnic relacje z Bogiem .
Ale zastanawiam się nad sobą , zawsze dbałam, o to żeby wszyscy inni byli zadowoleni, zabiegałam o cudze uznanie, nawet jeśli ja byłam przez to nieszczęśliwa, ale też unikalam konfrontacji w obronie swojego zdania czy potrzeb, wolałam ten komfort, jaki daje bezpieczeństwo, spokój przewidywalnośc, troche na własne życzenie pozbyłam się swojej godności, swojego życia, żyłam , zyciem i problemami innych osób, a swoje problemy których nie umiałam rozwiązać lub bałam się to zrobić, chowałam lub bagatelizowałam, chyba wegetowałam,a nie żyłam. Wstyd przyznac ale czasem mysle że mogło być dalej tak jak było, taka wegetacja, która daje prZewidywalnośc, przecież niektórzy tak trwają całe życie...
Nic dziwnego że mąż nie chciał żyć z nieszczęśliwą, sfrustrowana osobą, która liczła, że jej bezgraniczne oddanie, zapewni jej szczęście i uznanie...
Może to jest mój problem... , może to jest to co Bóg chce żebym zmieniła...
 
     
Ma1973
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 11:57   

gwen85 napisał/a:
dzis mam cięzki dzień, tak bardzo boli odrzucenie przez kogos kogo sie kochało, dla kogo się wszystko poswięcilo
Piszecie, tu na forum, odżałować, to co stracone, iśc dalej nieważne z mężem czy bez, ważne że z Panem Bogiem, macie rację , ale tak trudno to zrobić wprowadzic w życie...
Staram się zrozumieć że ten kryzys jest po coś, i naprawiac to co jeszcze mogę... na relacje z mężem nie mam wpływu bo on jest za grubym murem i nic co ja robie czy mówie nie dochodzi do niego, a jeżeli juz to zniekształcone i odbierane jako atak na niego...
Na pewno mogew zmocnic relacje z Bogiem .
Ale zastanawiam się nad sobą , zawsze dbałam, o to żeby wszyscy inni byli zadowoleni, zabiegałam o cudze uznanie, nawet jeśli ja byłam przez to nieszczęśliwa, ale też unikalam konfrontacji w obronie swojego zdania czy potrzeb, wolałam ten komfort, jaki daje bezpieczeństwo, spokój przewidywalnośc, troche na własne życzenie pozbyłam się swojej godności, swojego życia, żyłam , zyciem i problemami innych osób, a swoje problemy których nie umiałam rozwiązać lub bałam się to zrobić, chowałam lub bagatelizowałam, chyba wegetowałam,a nie żyłam. Wstyd przyznac ale czasem mysle że mogło być dalej tak jak było, taka wegetacja, która daje prZewidywalnośc, przecież niektórzy tak trwają całe życie...
Nic dziwnego że mąż nie chciał żyć z nieszczęśliwą, sfrustrowana osobą, która liczła, że jej bezgraniczne oddanie, zapewni jej szczęście i uznanie...
Może to jest mój problem... , może to jest to co Bóg chce żebym zmieniła...


witaj w klubie, ja też taka jestem , jesteśmy współuzależnione od innych ludzi, ja zaczęłam chodzić na terapię do psychologa i pomaga mi choć zmienić mi siebie jest bardzo trudno... i oczywiście że trzeba to zmienić ... chyba po to też te całe sytuacje w naszym życiu się wydarzyły żebyśmy się obudziły i zaczęły żyć swoim życiem a nie czyimś...
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 12:11   

Qwen

Gratuluję, jesteś już na drugim etapie przebaczenia.
Najpierw nie chciałaś dopuścić do siebie myśli, że coś nie tak jest z Twoim małżeństwem.
Teraz jesteś na etapie obwiniania siebie.
Niestety, do etapu siódmego masz jeszcze sporo pracy.
Następnym etapem będzie użalanie się nad sobą. Uważaj na etap 4: oburzenie. Na tym etapie możesz kipieć złością. Dużo złego może z Ciebie wyjść. Potem jest już z górki: przetrwanie, reintegracja i przebaczenie.

Całość opisu procesu przebaczenia:
http://www.katolik.pl/23546,416.druk?s=1

Niestety nie zawsze etapy idą po sobie, a po drugie czasami następuje nawrót procesu i powtarzanie niektórych etapów. Całość niestety trwa.

Wydaje mi się, że jestem na początku etapu szóstego, a droga tutaj zajęła mi 4,5 roku.
Ale jak przyjemnie tutaj! Jaki wspaniały widok, wprost perspektywy. Jak w górach. Warto było się te ileś godzin (dni, miesięcy, lat) natrudzić, żeby tutaj wejść.

Pozdrawiam i życzę pomyślności w drodze. I żadnych burz.
 
     
gwen85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 14:33   

dziękuje wam za odpowiedzi, jakos lżej ze świadomością ,że nie tylko ja jestem słaba, a inni podobnie to przeżywają.
MA teraz widze swoje uzależnienie, ale przedtem uważalam że to wyraz mojej miłości do męża, że ofiaruje mu cały swój czas, zainteresowanie...
Jacek ja kręce się w tych pierwszych etapach, naprzemian obwiniam sie, użalam się nad soba lub czuje potworna złość i oburzenie, i chyba jeszcze długi czas tu pozostane...
Bardzo mi cięzko pogodzić się zaistniałą sytuacją... tym bardziej że nie mam nic innego w zamian, bo inne sfery życia oraz innych zaniedbałam...
 
     
Jacek-sychar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 15:22   

Qwen

Podałem Ci te etapy, żeby wiedząc o nich, szybciej je pokonać. Mi najwięcej dało odżałowanie straty. Potem poszło już z górki. U Ciebie myślę, jeszcze daleka droga. Ale masz mapę. No chyba, że będzie jak z tym bacą, który mówił do synka: Synek, zaraz turyści będą się pytać o drogę. Skąd wiesz tato? Bo wyjęli mapę.
Skorzystaj z mapy, żeby szybciej dojść do celu. Uważaj na skróty. Z reguły droga nimi jest dłuższa i cięższa.

Teraz musisz się zająć sobą. Odnów znajomości możesz nawiązać nowe (byle dobre!). Staraj się nie myśleć. Zobaczysz, że świat jest piękny. Ja jestem na siebie wściekły, że tyle czasu straciłem na roztrząsanie przeszłości. Jeszcze nie jestem całkiem pogodzony, ale myślę, że jest to już blisko. Odkrywam inne przyjemności, których wcześniej nie znałem. Spacery, dobra lektura. Jeszcze trochę, dzieci wyjdą z domu i będę całkiem wolny. Owszem, czasami samotny. Ale to jest może moja pustynia, przez którą muszę przejść? Przestałem się zamartwiać, bo wiem, że na wiele rzeczy nie mam wpływu. Co Bóg da, to będzie.

Pozdrawiam
 
     
gwen85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 17:03   

Jacku, mysle ze moim najwiekszym problemem tez bedzie odzalawanie straty,rozpadu malzenstwa odrzucenia przez meza, rozpadu rodziny ktora mielismy razem tworzyc, ktora miala juz niedlugo sie powiekszyc co dla mnie jako kobiety, jest szczegolnie bolesne.
ale jesli juz sie tak stalo, to chce ta lekcje zycia ktora daje mi Bog, wykorzystac, wyciagnac wnioski i lepiej życ, a co Pan dla mnie zaplanowal dalej niewiadomo... nie bede juz nic planowac. Mam takie poczucie ze musze przez to wszystko przejsc przecierpiec, zadna minuta tego trudnego czasu nie zostanie mi darowana, bo musze zrozumiec co jest istotne w tym zyciu
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-05, 20:52   

gwen85 napisał/a:

Ale zastanawiam się nad sobą , zawsze dbałam, o to żeby wszyscy inni byli zadowoleni, zabiegałam o cudze uznanie, nawet jeśli ja byłam przez to nieszczęśliwa, ale też unikalam konfrontacji w obronie swojego zdania czy potrzeb, wolałam ten komfort, jaki daje bezpieczeństwo, spokój przewidywalnośc, troche na własne życzenie pozbyłam się swojej godności, swojego życia, żyłam , zyciem i problemami innych osób, a swoje problemy których nie umiałam rozwiązać lub bałam się to zrobić, chowałam lub bagatelizowałam, chyba wegetowałam,a nie żyłam. Wstyd przyznac ale czasem mysle że mogło być dalej tak jak było, taka wegetacja, która daje prZewidywalnośc, przecież niektórzy tak trwają całe życie...
Nic dziwnego że mąż nie chciał żyć z nieszczęśliwą, sfrustrowana osobą, która liczła, że jej bezgraniczne oddanie, zapewni jej szczęście i uznanie...
Może to jest mój problem... , może to jest to co Bóg chce żebym zmieniła...


Gwen, w wielu punktach jakbym czytała o samej sobie. W pewnym momencie pozbyłam się własnego życia, swoich własnych planów, marzeń na rzecz planów męża. I nawet gdy mąż zwracał mi uwagę na te sprawy, ja tego nie widziałam a miałam pretensje, że się czepia, gdy ja dla niego robię tyle rzeczy, tyle mu poświęcam. Teraz wiem, że to nie była dobra droga, że gdybym słyszała co mówi mąż, moglibyśmy być w innym miejscu niż jesteśmy.

Takie życie życiem kogoś innego, podejrzewam, że spowodowało u Ciebie, tak jak u mnie, spadek poczucia wartości, frustrację i niechęć do życia. Ale z tego trzeba się otrząsnąć. Nic nie jest nam dane bez przyczyny. Dzisiaj akurat spotkałam człowieka, który powiedział mi (nie wiedząc jak wygląda moja sytuacja osobista), że nasze szczęście, poczucie bezpieczeństwa, to kim jesteśmy zależy tylko od nas samych i od tego co jest w nas środku a gdy uzależniamy te uczucia od innych osób, to kiedy ich zabraknie wszystko się rozsypuje. Także aby być szczęśliwym, trzeba to szczęście znaleźć w samym sobie. I to nie był człowiek z Sycharu:-)

Gwen, więc zamiast skupiać się na przeszłości pomyśl o tym co możesz zrobić ze swoim życiem teraz. Wiem, że to łatwo pisać, bo sama jeszcze wracam myślami do tego co było i się zastanawiam "dlaczego mnie to spotkało" ale też staram się iść do przodu. Na szczęście dużo czasu zajmuje mi praca i wyzwania w pracy, które akurat teraz są przede mną. Ale też staram rozwijać siebie. Popracowałam nad sobą i wiem gdzie mam braki i staram się je eliminować z pomocą książek, warsztatów, szkoleń.

Poszukaj w sobie, co możesz zmienić. Możliwości jest naprawdę sporo wokół nas, tylko trzeba poszukać.

Trzymaj się cieplutko. Jestem z Tobą...
 
     
gwen85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-06, 10:24   

Angelika dziekuje za dobre slowo .
 
     
gwen85
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-11, 09:59   

Witajcie chciałabym was zapytać , może ktos uzna to za głupie pytanie albo że powinnam to rozważyc sama w swoim sercu.
Chodzi o urodziny mojego męża, a właściwie o to czy składać mu życzenia. W głębi serca chciałabym złożyć, ale jak to ma się do sytuacji,że mam żal do niego że on zrezygnował z wallki o nasze małżeństo, teraz nasza relacja też nie jest zbyt dobra ,a ostatnia nasza rozmowa skończyła się tym że ja jestem temu wszystkiemu winna, kryzysowi, rozwodowi, jego zdaniem on żle czuł się w małżeństwie, ja go raniłam, nie widzi swojej winy wogóle, boli mnie ta jego postawa. I jeszcze te jego chamskie odzywki do mnie, przekleństwa. CZy to nie pokaże, że cokolwiek on zrobi złego, pokazującego brak szacunku dla mnie, to ja i tak będe w niego zapatrzona? jednocześnie jest dla mnie nadal ważny
Jestem rozdarta wewnętrznie.
Jak wy zachowujecie sie w takich sytuacjach, składacie życzenia swoim małżonkom którzy odeszli?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9