Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Głosowania na Synodzie za nami. |
Autor |
Wiadomość |
Filomena [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 13:58
|
|
|
meg-pl napisał/a: | niektórzy trochę zachowują się jak najemnicy w winnicy, zazdroszczą innym, że mimo mniejszego wysiłku dostają taką samą zapłatę od Szefa. |
Trafiłaś w sedno, chociaż rozumiem, że dopuszczenie do komunii osób w związkach niesakramentalnych godzi w poczucie sprawiedliwości w stosunku do tych, na których krzywdzie budowali swoje szczęście - porzuconych współmałżonków, poranionych dzieci, zrozpaczonych rodziców i teściów.
Co do sensowności trwania: ja z tych czepliwych - nawet jeżeli Synod dopuści, co to ma niby zmienić w postawie osoby, która chce wytrwać w przysiędze w ramach własnych, głębokich przekonań? |
|
|
|
|
bosa [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 14:13
|
|
|
mare1966 napisał/a: | ...... no dobra
a teraz zajmijmy się NIESAKRAMENTALNYMI
i ich tematem tabu , zakłamaniem
Tak tęsknią do Boga , tak Go kochają .
...... ale jeden z drugim nie przyzna
że jeszcze bardziej kocha Zochę czy Patrycję
albo nabożna Zocha
nie zająknie się , że Krzysiek jakby ważniejszy
A czas płynie i nachodzą wątpliwości .
Co z nami kochanie po śmierci ?
Bądź co bądź jest to ......... siódme .
I tak sie kombinuje jakby tu i Bogu świeczkę i SOBIE ogarek .
No to pada "propozycja" wymiany dla Boga .
Białe małżeństwo za niebo ............ no sorry , ale wiecej dać nie możemy .
Tylko , ze to tak niezbyt dobrze wyglada
............. to się lepiej dziećmi zasłonić , że to niby dla ich dobra .
A może tak przestać się okłamywać
i po jednej i po drugiej stronie
i "cycki sobie przyprawiać " ?
albo przede wszystkim kocha siebie, i nie ważne, że cierpią dzieci, tamten małżonek, ważne ,że ON ,że JEMU jest dobrze....
------------------------------------------------------------------------------------------------ |
|
|
|
|
|
moc nadziei [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 14:22
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: |
Czy te wielkie słowa o miłości do męża jakie pojawiają się prawie w każdym wątku na Sycharze to lipa? Chodzi li tylko o to aby nie żyć w grzechu i móc przyjmować komunię?
A może o to aby nie pójśc do piekła? Coś mi to fałszem zalatuje.
Gdzie jest prawda zatem?
A tak apropo Synodu : sporne punkty nie otrzymały większości 2/3 głosów, ale większość (>50%) biskupów popierała te sporne kwestie. |
Grzegorz, chodzi Ci o to, że gdyby nie Sakrament i jego wymogi, czy tez jego sens, to miłość porzuconych nie wytrzymałaby próby?
Że porzuceni gdyby im Sakrament dopuszczał nowy związek, to by się na niego prędzej czy później zdecydowali i wobec tego deklaracje miłości są fałszem, oszukiwaniem samych siebie i innych.
To są bardzo mocne, trudne ale i ważne pytania.
Pewnie jest tak, jak pisze kenya, prawdziwą odpowiedź zna tylko Bóg.
Ja jednak napiszę to co ja czuję.
Sakrament jest nie tylko umową między ludźmi przed Bogiem.
Sakrament jest czymś więcej: łaską. Jest coś takiego jak łaska Sakramentu małżeństwa.
Nie jestem teologiem, tylko zwykłym "użytkownikiem". Przyjęłam Sakrament bez świadomości czym on dokładnie jest, czym może być.
W kryzysie doświadczyłam mocy łaski. Uważam, że moja miłość do męża nie przetrwałaby kryzysu gdyby nie łaska Sakramentu. To jest pakiet ratunkowy dołączony do Sakramentu, którego działania doświadczyłam na sobie.
Moja ziemska, ułomna, kulawa miłość do męża została jakoś wzmocniona, przemieniona. To nie ja, tylko łaska Sakramentu.
Wierzę w nią, bo wierzę że w ten właśnie sposób Bóg jest z nami w tym Sakramencie.
Nie wymyśliłam tego sama. Doszło to do mnie poprzez Sychar.
Sychar nie wymyślił tego sam. Wziął to z prawd wiary.
Jeśli uznamy, że ci biskupi którzy głosowali za Eucharystią dla niesakramentalnych mają rację to uznajemy moim zdaniem co następuje:
1. Żyjący w związku niesakramentalnym może osiągnąć stan łaski uświęcającej (warunek przystąpienia do Stołu Panskiego) nie rozstając się z partnerem ergo ->
2. -> życie w nowym związku nie jest grzechem (bo gdyby tak było, nie mogliby otrzymać rozgrzeszenia żyjąc dalej w zw. nies) ergo ->
3. - > Sakrament małżeństwa ZMIENIA sens, juz jego sensem nie jest miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci (skoro można żyć z nowym partnerem i nie łamać sakramentu, to znaczy że został zmieniony jego sens) ergo ->
4. -> głosowaniem zmieniamy sens sakramentów czyli prawd wiary. Co następne przegłosujemy? Co jeszcze jest niewygodne (tak niewygodne jak rozstanie z niesakramentalnym i życie w samotności)
Czyli komunia dla niesakramentalnych podważałaby nierozerwalność Sakramentu czyli jego sens. A to właśnie Sakrament jest źródłem łaski dla naszej ziemskiej ułomnej miłości, i daje wiarę nadzieję i miłość porzuconym trwającym w wierności.
Pomijając już kwestie głosowania nad fundamentalnymi sprawami wiary:
Cytat: | "A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo"." |
Co tu jest niejasnego??????????????????
I cytat z tekstu autorstwa Andrzeja:
Cytat: | A wszystkim Księżom-uczestnikom Synodu bardzo przydałoby
się nasze świadectwo i świadomość, że już sama dyskusja nt. ten temat
jest gorsząca, gdyż podważa świętość i nierozerwalność sakramentu
małżeństwa, co realnie skutkuje osłabieniem nadziei i woli trwania w
wierności, zwłaszcza u tych małżonków, którzy są słabszej wiary. |
|
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 14:48
|
|
|
moc nadziei napisał/a: | Grzegorz, chodzi Ci o to, że gdyby nie Sakrament i jego wymogi, czy tez jego sens, to miłość porzuconych nie wytrzymałaby próby?
Że porzuceni gdyby im Sakrament dopuszczał nowy związek, to by się na niego prędzej czy później zdecydowali i wobec tego deklaracje miłości są fałszem, oszukiwaniem samych siebie i innych. |
Bardziej określiłbym to jako "oszukiwanie siebie" niż taki świadomy fałsz.
Wyobraź sobie MN.
Mąż odchodzi, masz ślub cywilny.
Mąż żyje 5, 10 lat w nowej rodzinie. Zadowolony, uśmiechnięty, spełniony jako maż i ojciec.
I co? Nadal kochasz po 10 latach i liczysz że wróci?
Czas płynie, emocje opadają i te wielkie miłości istniejące tylko w wyobraźni (bo mąż gdzieś daleko) bledną.
Większość forumowiczów przychodzi, wypłacze się, poszuka pocieszenia i odchodzi.
Co się dzieje z nimi za 2 czy 5 lat? Żyją od nowenny do nowenny o powrót męża?
Przyznaję , że czasem trafiają się długodystansowcy, ale ilu ich? |
|
|
|
|
moc nadziei [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 14:58
|
|
|
A skad ja mam wiedzieć, jak bym dała sobie radę?
Grzegorz, gdybyś dwa lata temu zapytał mnie: wyobraź sobie, ze maż odchodzi z inną kobietą, pojawia się na swiecie ich wspólne dziecko, a on wraca potem do Was i chce odbudować rozbitą rodzinę - czy Ty wiesz co ja bym Tobie wtedy odpowiedziała.....? Słów takich nie ma w słownikach
A jednak coś takiego mnie spotyka i małżeństwo moim zdaniem dalej ma rację bytu. I nie tylko moim (bo przecież to nic by nie zmieniło).
Nie umiem Ci powiedzieć co bym zrobiła gdyby stało się odwrotnie: gdyby minęło 10 lat i nie wróciłby. No nie umiem. Nie bierz mnie pod włos
Mogę tylko mieć nadzieję ,że łaska Sakramentu w jakis sposób (jaki NIE WIEM) też byłaby dla mnie dostępna, realna, możliwa... Dla nas.
Proszę Cię raczej abyś odniósł się do 4 punktów w mojej poprzedniej wypowiedzi. Jeśli jest błąd logiczny, poproszę o wykazanie. |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 15:12
|
|
|
moc nadziei
Cytat: | Jeśli uznamy, że ci biskupi którzy głosowali za Eucharystią dla niesakramentalnych mają rację to uznajemy moim zdaniem co następuje: |
Cytat: | 1. Żyjący w związku niesakramentalnym może osiągnąć stan łaski uświęcającej (warunek przystąpienia do Stołu Panskiego) nie rozstając się z partnerem ergo ->
2. -> życie w nowym związku nie jest grzechem (bo gdyby tak było, nie mogliby otrzymać rozgrzeszenia żyjąc dalej w zw. nies) ergo ->
3. - > Sakrament małżeństwa ZMIENIA sens, juz jego sensem nie jest miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci (skoro można żyć z nowym partnerem i nie łamać sakramentu, to znaczy że został zmieniony jego sens) ergo ->
4. -> głosowaniem zmieniamy sens sakramentów czyli prawd wiary. Co następne przegłosujemy? Co jeszcze jest niewygodne (tak niewygodne jak rozstanie z niesakramentalnym i życie w samotności) |
No to zastanówmy się ?
Jak to się stało , że ......... w końcu było nie było ELITA KOŚCIOŁA
głosuje przeciwko prawdom wiary ?
Czy ich wiedza , rozeznanie są mniejsze od naszej ?
A może to inwazja szatana jakaś dokonała się w Kościele ?
Jak to możliwe ?
Jeżeli jednak wykluczymy inwazję , wykluczymy niewiedzę
to może istotnie sprawa jest szersza .
W końcu i liczba sakramentów i podejście do nich w poszczególnych odłamach Kościoła są różne .
Po prostu temat powrócił ponownie po wiekach .
Grzegorz
Cytat: | Mąż odchodzi, masz ślub cywilny. | ........ ma slub cywilny |
|
|
|
|
MonikaMaria3 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 16:04
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | Mąż żyje 5, 10 lat w nowej rodzinie. Zadowolony, uśmiechnięty, spełniony jako maż i ojciec.
I co? Nadal kochasz po 10 latach i liczysz że wróci?
Czas płynie, emocje opadają i te wielkie miłości istniejące tylko w wyobraźni (bo mąż gdzieś daleko) bledną. |
Ja podziwiam ludzi, którzy wiernie czekają na powrót współmałżonka, nawet, jeżeli minęły lata. Ale mnie samą, po ludzku trzyma tylko Sakrament i świadomośc, że rezygnując z męża, rezygnuję z Boga. Bo gdybym odeszła, szybko lukę po męzu wypełniłby inny mężczyzna. A to nie byłoby w zgodzie z prawem Boga. Więc czekam, trwam, zmieniam siebie dopóki mam na to siły.
Górnolotne pytania o miłosc... Chyba mare tylko dobrze to u mnie określił. Kochac kogo, gdy źle Cię traktuje, to tak jak solic sobie rany i liczyc naiwnie, że się zagoją. Nie kocham męza, tak, jakbym chciała. Bo nie potrafie. bardzo powoli uczę się go kochac takiego, jakim jest, ale najpierw muszę nauczyc się kochac siebie. Miłośc... Wybór, decyzja, nie uczucie. Do niedawna nie miałam pojęcia o miłosci i mysle, że wielu tez nie ma.
Dlatego teraz, z całą odpowiedzialnością za siebie stwierdzam, że gdyby zezwolili na przyjmowanie Komunii ludziom w związkach niesakramentalnych, byłabym jedną z nich. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 16:21
|
|
|
moc nadziei napisał/a: | Jeśli uznamy, że ci biskupi którzy głosowali za Eucharystią dla niesakramentalnych mają rację to uznajemy moim zdaniem co następuje:
1. Żyjący w związku niesakramentalnym może osiągnąć stan łaski uświęcającej (warunek przystąpienia do Stołu Panskiego) nie rozstając się z partnerem ergo ->
2. -> życie w nowym związku nie jest grzechem (bo gdyby tak było, nie mogliby otrzymać rozgrzeszenia żyjąc dalej w zw. nies) ergo ->
3. - > Sakrament małżeństwa ZMIENIA sens, juz jego sensem nie jest miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci (skoro można żyć z nowym partnerem i nie łamać sakramentu, to znaczy że został zmieniony jego sens) ergo ->
4. -> głosowaniem zmieniamy sens sakramentów czyli prawd wiary. Co następne przegłosujemy? Co jeszcze jest niewygodne (tak niewygodne jak rozstanie z niesakramentalnym i życie w samotności) |
MN
Odpowiadając
Są rzeczy czarne, są białe, ale i są szare, w kościele także.
Znam księdza, który związał się z kobietą i ... po latach życia w grzechu otrzymał od biskupa czy może papieża zgodę na ślub kościelny. Dalej jest księdzem (nie wykonuje posługi) i jest też ojcem 3ki wspaniałych dzieci.
Jest super mężem jest blisko kościoła.
Ktoś powie .... olaboga, koniec świata, grzech, zgorszenie.
Ale czy na pewno?
Znam rodzinę.
On na imprezie na studiach zaliczył wpadkę.
Ożenił się, bo dziecko w drodze. Małżeństwo jak to bywa w takich przypadkach trwało chwile. Dzisiaj sytuacja jest taka, że od 20 lat tworzy związek z inna kobietą.
Mają 3ke dzieci. Żyją naprawdę zgodnie, także zgodnie z nauką kk. Do komunii nie mogą przystapić, choć pewnie by chcieli.
Co w takiej sytuacji ?
Facet ma zostawić rodzinę, z którą spędził całe dorosłe życie, 3ke dzieci?
Ma wrócić do obcej mu w zasadzie kobiety (byli małżeństwem kilka miesięcy) bo...sakrament? |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 16:29
|
|
|
mare pisze:
Cytat: | Jak to się stało , że ......... w końcu było nie było ELITA KOŚCIOŁA
głosuje przeciwko prawdom wiary ?
Czy ich wiedza , rozeznanie są mniejsze od naszej ? |
Przyczyna może być bardziej prozaiczna niż przeciętny wyznawca religii raczy podejrzewać?
A może to po prostu sposób na poszukiwanie nowej grupy odbiorców do której kieruje się pewien produkt, do tej pory zarezerwowany tylko dla niektórych?
Wszak KK to także instytucja, która szuka nowych "rynków".
Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Takie sytuacje skłaniają do refleksji, znacznie głębszej niż zazwyczaj...i bardzo dobrze. |
|
|
|
|
twardy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 18:04
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | Większość forumowiczów przychodzi, wypłacze się, poszuka pocieszenia i odchodzi.
Co się dzieje z nimi za 2 czy 5 lat? Żyją od nowenny do nowenny o powrót męża?
Przyznaję , że czasem trafiają się długodystansowcy, ale ilu ich? |
Grzegorz, jakby nie patrzeć, to i Ty zaczynasz zaliczać się do długodystansowców. Toż to przecież jest już 1,5 roku jak raczysz nas swoim pesymizmem na forum
grzegorz_ napisał/a: | Ma wrócić do obcej mu w zasadzie kobiety (byli małżeństwem kilka miesięcy) bo...sakrament? |
I po 1,5 roku pobytu na forum zadajesz tu takie pytanie
Musi Ci być bardzo ciężko przez ten czas.
kenya napisał/a: | Przyczyna może być bardziej prozaiczna niż przeciętny wyznawca religii raczy podejrzewać?
A może to po prostu sposób na poszukiwanie nowej grupy odbiorców do której kieruje się pewien produkt, do tej pory zarezerwowany tylko dla niektórych?
Wszak KK to także instytucja, która szuka nowych "rynków". |
Zamiast snuć teorie spiskowe, lepiej zająć się swoją Wiarą, własnymi relacjami z Bogiem. Ja tak robię, dlatego nie mam problemów z domysłami po co ktoś coś robi, mówi. Mnie mogą boleć czyjeś słowa, czyny, ale nie mam zamiaru domyślać się pobudek jakimi ktoś się kierował mówiąc, czy robiąc coś. Nie szukam drugiego dna, bo nie widzę w tym sensu. |
|
|
|
|
RóżaR [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 18:09
|
|
|
Oj, komplikujecie, tłumaczycie, usprawiedliwiacie... a to jest bardzo prosta sprawa.
To tak kombinuje, żeby tak to zagmatwać, aby niesakramentalni grzesznicy dostali komunię.
Zniszczyć kościół od środka i po sprawie.
Wtedy już nikt tu na forum nie zajrzy... nawet na chwilę żeby się wypłakać, bo nie będzie po co... |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 19:25
|
|
|
kenya
Cytat: | A może to po prostu sposób na poszukiwanie nowej grupy odbiorców do której kieruje się pewien produkt, do tej pory zarezerwowany tylko dla niektórych?
Wszak KK to także instytucja, która szuka nowych "rynków". |
Ej no , Kenya wstydź się .
Moje pytania miały tylko zasugerować pewną ostrożność w ocenie purpuratów ,
ale nie posądzanie o kupczenie wiarą i Kościołem .
Chciałem tylko zwrócić uwagę , że nasza przeciętna wiedza na Sycharze
nie dorównuje z pewnoscią ich wiedzy .
-----------
Grzegorz
pyta i docieka , czy to źle ?
Lepiej trwać i o nic nie pytać .
Pewnie , mozna się zatrzymać na jakimś etapie i pytać , pytać w nieskończoność .
A tak naprawdę - ni chcieć przyjąć innej opcji .
Grzegorz , ty jakby patrzysz po ludzku
i widzisz co widoczne
ale Bóg może patrzy i widzi wiecej ?
Dobrobyt i powodzenie
źle na nas wpływa , a paradoksalnie trudne chwile dają najwiecej .
Gdyby nie twoja sytuacja , nie roztrżąsał byś tych tematów .
Własny ból uwrażliwia na innych .
Nie ma to jak doświadczyć na własnej ....."psychice" . |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 19:25
|
|
|
twardy pisze:
Cytat: | Zamiast snuć teorie spiskowe, lepiej zająć się swoją Wiarą, własnymi relacjami z Bogiem. |
Nazywasz to teorią spiskową, naprawdę zabawne.
Mogłeś napisać WPROST,
tzn. lepiej zajmij się swoją wiarą, własnymi relacjami z Bogiem, tak byłoby bez "drugiego dna".
Inaczej taka forma jak powyżej jest tylko rodzajem pozornie zawoalowanej niechęci wobec tych co zadają sobie pytania a także raczą jakieś wątpliwości jednak mieć.
Cytat: | Mnie mogą boleć czyjeś słowa, czyny, ale nie mam zamiaru domyślać się pobudek jakimi ktoś się kierował mówiąc, czy robiąc coś. |
Skoro nie masz zamiaru,zatem w czym problem? Ktoś inny ma zamiar, czyli to także nie Twój problem. Chciałoby się wręcz zapytać: o co Tobie chodzi?
Poza tym, uściślijmy, nie rozmawiamy o jakimś bliżej nieznanym zjawisku, tylko o czymś bardzo konkretnym.
Zatem forma typu: "mnie mogą boleć czyjeś słowa" brzmi groteskowo.
Mnie mogą boleć słowa biskupów, którzy byliby skłonni zatwierdzić tę konkretną rzecz o której jest mowa, byłoby po prostu na temat.
Mnie natomiast w ogóle nie bolą te słowa , nie zachwiałoby to ani moją wiarą ani moimi relacjami z Bogiem a jednak, mimo to, zastanawiam się z czego takie czy inne zachowania ludzkie wynikają.
Cytat: | Nie szukam drugiego dna, bo nie widzę w tym sensu. |
To Twój wybór by o tym nie mówić, mimo że jednak coś Cię boli.
Zatem pozwól przynajmniej innym mieć wątpliwości. Każdy ma prawo do nich, mimo braku Twojej akceptacji. |
|
|
|
|
twardy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-20, 20:08
|
|
|
kenya napisał/a: | Nazywasz to teorią spiskową, naprawdę zabawne.
Mogłeś napisać WPROST,
tzn. lepiej zajmij się swoją wiarą, własnymi relacjami z Bogiem, tak byłoby bez "drugiego dna".
Inaczej taka forma jak powyżej jest tylko rodzajem pozornie zawoalowanej niechęci wobec tych co zadają sobie pytania a także raczą jakieś wątpliwości jednak mieć. |
No cóż, jeśli moje stwierdzenie jest dla Ciebie zabawne? Masz do tego prawo. Ja nie widzę w nim nic zabawnego.
W moich słowach nie ma drugiego dna. Wycięłaś z mojej wypowiedzi jedno zdanie, ale zaraz po nim napisałem, że ja właśnie tak robię. Że zamiast snuć teorie spiskowe zajmuję się swoją Wiarą. W drugim zdaniu, w którym pisałem o swoim postępowaniu odniosłem się do pierwszego zdania. Czyli te zdania stanowią jakby całość. Odnoszą się do mojej osoby, a nie do Twojej. Gdybym rzeczywiście chciał Cię pouczać napisałbym wprost do Ciebie - "zajmij się Wiarą", a nie "lepiej zająć się swoją Wiarą".
Rozumiem jednak, że miałaś prawo zrozumieć moje słowa tak jak zrozumiałaś. Wyjaśniam Ci więc, że pisałem wyłącznie o sobie.
kenya napisał/a: | Poza tym, uściślijmy, nie rozmawiamy o jakimś bliżej nieznanym zjawisku, tylko o czymś bardzo konkretnym.
Zatem forma typu: "mnie mogą boleć czyjeś słowa" brzmi groteskowo.
Mnie mogą boleć słowa biskupów, którzy byliby skłonni zatwierdzić tę konkretną rzecz o której jest mowa, byłoby po prostu na temat. |
Brzmiałoby groteskowo, gdybym pisał o słowach biskupów, ale jak wczytasz się w moją wypowiedź dokładnie, to pewnie zauważysz, że napisałem: "Mnie mogą boleć czyjeś słowa, czyny,...". W mojej wypowiedzi pisałem ogólnie o problemie domyślania się czyichś intencji. Gdybym odnosił się wyłącznie do słów biskupów, pisałbym tylko o "słowach" ale fakt, że piszę również o "czynach" świadczy wg mnie o tym, że nie piszę wyłącznie o jednym konkretnym wydarzeniu jakim były wypowiedzi niektórych biskupów.
Widać nie zrozumieliśmy się.
kenya napisał/a: | Zatem pozwól przynajmniej innym mieć wątpliwości. |
Wątpliwości to i ja mam, ale mając wątpliwości nie mam zamiaru domyślać się co mieli na myśli i jaki mieli cel biskupi, bo i tak nie mam żadnej możliwości, aby się tego dowiedzieć. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|