Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
i co dalej.....? |
Autor |
Wiadomość |
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-24, 17:55
|
|
|
Eh......bylam dzis u terapeuty......powiedzial mi ze teraz to czas na zalibe po umarlej milosci....powiedzial mi ze maz dbal o mnie przez lata bo chcisl bo mnie kochal a potem prsestal dbac bo mu się nie chce bo juz mnie nie kocha. ....ponoc teraz mam czas na zalobe i lecxenie sie z milosci.....slowem mam zdrowiec i leczyc sie z milosci di męża. ....dostslam tez do poczytania ksiazke "jak przezyc utrate milosci" ....sporo w niej madrych rzeczy ale dwa tematy bardxo mnie zastanawiają. ..."porzuc czekanie" i " nie wskrzeszaj starego związku" a zatem coz pozostaje zgodnie z tym zamknac rozdział jakim bylo malzenstwo.pochowac je przezyc zalobe zaczac nowy zwiazek...... lub zyc samotnie ale nie z nadzieja za maz wroci......i chyba wlasnie to powinnam zrobic porzucić nadzieje ze wroci bo przeciez mnie nie kocha i nie chce ze mna byc......tylecrazy juz to powiedzial ze nawet gdyby mowil w obcym języku to bym zrozumiała. .....to na co tu czekac.....??? |
|
|
|
|
LJ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-24, 18:30
|
|
|
Nie mów tak...... bo mi juz też nic nie pozostaje...........jak przestać czekac na cud....
Tylko ja nie moge nadal się z tym uporać ..... |
|
|
|
|
Slawomir [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-24, 19:12
|
|
|
eplk napisał/a: | ...... lub zyc samotnie ale nie z nadzieja za maz wroci......i chyba wlasnie to powinnam zrobic porzucić nadzieje ze wroci bo przeciez mnie nie kocha i nie chce ze mna byc......tylecrazy juz to powiedzial ze nawet gdyby mowil w obcym języku to bym zrozumiała. .....to na co tu czekac.....??? |
Witaj!
Zapraszam na spotkanie Sychara. Nic samo się nie stanie
Wiele fajnych katechez jest tu na stronie ale takze i w sieci ale to nic nie zastapi spotkania fajnych ludzi w realu.
Zapraszam. |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-24, 19:14
|
|
|
Ja tez nie moge się uporac...staram się ale nie mige |
|
|
|
|
Ja83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-25, 08:34
|
|
|
Droga EPLK i LJ,
Myślę, że psychlog ma trochę racji. Na razie obie żyjecie z dnia na dzień, czekając na cud, z dnia na dzień liczycie, że coś się zmieni. Niestety, jak na wiele spraw trzeba czasu. W takim stanie nie wytrzymacie za długo w jakim jesteście (ja po miesiącu byłam kłębkiem nerwów). To ani na Was dobrze nie działa, ani na Wasze dzieci, bo życie w "zawieszeniu" dla mnie można porównać do życia ludzi nad którym wisi kara śmierci ale nie wiadomo kiedy ma się odbyć wyrok. Musicie obie żyć tak, jakby męża już miało nigdy nie być. Pogodzić się z ich odejściem (nie oznacza to, że nie być gotowym na powrót), dokonać jakiś zmian chociażby w mieszkaniu i zacząć żyć- spotykać się ze znajomymi, z rodziną, organizować atrakcje dla dzieci. Nie chce być pesymistką, ale na tym forum żaden kryzys nie rozwiązał się w miesiąc. Wiele osób czeka na powrót męża latami i jak kiedyś widziałam statystykę, czasami się nigdy nie doczekuje (ktoraś z użytkowniczek stwierdziła, że najczęściej się schodzą się pary z długi stażem, a młode osoby raczej nie). Im szybciej się pogodzicie z taką myślą, tym lepiej się poczujecie i tym łatwiej będzie się żyło. Nie jedna osoba tutaj pisała, że dzieci i mąż wolą szczęśliwą matkę i żonę niż cierpiętnicę. Przeżyjcie żałobę po utraconej miłości i zacznijcie cieszyć się tym co macie- dzieci, rodziny, znajomych, pracę, doceńcie piękno świata! |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-25, 11:21
|
|
|
Ja83 mysle ze zle mnie zrozumialas...ze nie moge się uporac ...to jest czas zaloby to jest jeszcze bardzo świeże. ...ja nie siedze w domu sciskajac rzeczy mojego meza cczekając az wroci....i nie licze na to ze ieni sie cos w miesiąc. ....bardziej pije do tego ze z rozmow z terapeuta wynika ze zchodzenie sie pi rozstaniu jest niemozliwe..."nie wskrzeszanie związku"..... a wiec brak gotowosci na powrot....bardzo zle mnie oceniasz. ..nie jestem cierpietnica zamknieta w domu i myslaca tylko o mezu i otym zeby wrocil...ja ciesze sie z tego co mam ale nie zmienia to faktu ze kocham meza i mi go brakuje.....i troche trudno mi gdy go widze sie nie przytulic ale to ze mi trudno nie oznacza ze chodze za nim i namawiam do powrotu...... |
|
|
|
|
Ja83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-25, 11:50
|
|
|
EPLK jeśli poczułaś się dotknieta moim postem, to przepraszam, nie taki był mój zamiar. I wcale Cię źle nie oceniam. Tylko ja osobiście uważam (a byłam w tym samym miejscu co Ty), że właśnie trzeba porzucić czekanie (nie brak gotowści na powrót). Ruszyć dalej, zacząć żyć jakby tego męża już miało nie być. Pamiętam posty Mocy Nadziei, która w pewnym momencie porzuciła czekanie, zaczęła zmieniać mieszkanie itp. I dopiero to ją uwolniło.
Psycholodzy mówią, że potrzeba na żałobę tyle miesięcy ile lat się było razem. Najgorszy miesiąc masz już za sobą. Zostało z tego co wyczytałam (bo mąż odszedł miesiąc temu) jeszcze 7...:) |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-25, 12:16
|
|
|
Ja juz zyje jakby mialo go nie byc......nie zastanawiam sie co on robi kiedy przyjdzie....planuje swoje rzeczy...bez ogladania sie na męża bo po co? I kazda sytuacja jest inna.....niecwiem czy mozna azvtak generalizowac ze za 7 misiecy bede po zalobie.....tego niecwie nikt nawet jesli statystyki tak mowia.... . |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-26, 16:48
|
|
|
Kochani sycharowicze chyba nadeszla pora się pozegnac....dziekuje wszystkim za rady i wsparcie....dziekuje Bogu ze otworzyl mi oczy i pokazał jak wiele zlego zrobilam i ze musze nad soba pracowac.....jestem wdzieczna i szczęśliwa ze udalo mi sie skierowac swoje kroki w strone Pana. ...ale dzis czas juz ruszyc znad grobu małżeństwa w nowe zycie bez meza .....wiem ze małżeństwa nie ratuje się w miesiac czasem trzeba na to lat....ale trzeba do tego checi i dobrej woli nie tylko Boga i mojej.....trzeba jeszcze jednej osoby mojego meza...a tego elementu nie ma i raczej nie bedzie...porzucam wiec gotowosc na powrot...czy tez czekanie jak kto tam chce to nazwac....ale wychodze z tego mmądrzejsza....i mimo wszystko odmieniona......ciesze się tym co mam.... a mezowi zycze wszystkiego co najlepsze.....i Wam również kochani.... |
|
|
|
|
GosiaH [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-26, 19:24
|
|
|
eplk, samej ciężko, ciężko. Dobrze mieć wsparcie, wspólnotę. Może nie żegnaj się jednak z nami tak radykalnie, może rozważ czy nie warto zostać np na pracy w 12 krokach? Tu, przez net, na sycharze? |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-29, 18:48
|
|
|
przyznaje ze ciezko tak sie calkiem radykalnie pożegnac....:)
Gosiu ja nie jestem sama :) mam wspanialych przyjaciól....starych i calkiem nowych ze wspolnoty wlasnie :)....mam cudowne dzieci....nie jestem sama....pierwszy raz od dawna nie czuje sie sama.....wiem tez ze Pan mnie nie zostawi........i codziennie doswiadczam Jego łask i małych -wielkich cudów :D dlatego chyba do was nie pasuje ....nie potrafie juz pisac o bolu, o zamartwianiu sie....przynajmniej nie teraz...teraz moge pisac tylko o tym co dostaje od Pana......
Jestem Mu wdzieczna ze tak mocno sie mna zaopiekowal, ze tak mocno mnie przytulił......Chwała Panu |
|
|
|
|
GosiaH [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-29, 18:55
|
|
|
eplk napisał/a: | ja nie jestem sama :) mam wspanialych przyjaciól....starych i calkiem nowych ze wspolnoty wlasnie :)....mam cudowne dzieci....nie jestem sama....pierwszy raz od dawna nie czuje sie sama.....wiem tez ze Pan mnie nie zostawi........i codziennie doswiadczam Jego łask i małych -wielkich cudów :D | chwała Panu!
eplk napisał/a: | chyba do was nie pasuje ....nie potrafie juz pisac o bolu, o zamartwianiu sie....przynajmniej nie teraz...teraz moge pisac tylko o tym co dostaje od Pana......
Jestem Mu wdzieczna ze tak mocno sie mna zaopiekowal, ze tak mocno mnie przytulił......Chwała Panu | eplk, właśnie idlatego bardzo do nas pasujesz! Dział świadectw czeka na Ciebie Pisać możesz o każdym, najmniejszym cudzie. Pewnie wiesz ile dają takie świadectwa innym ! To jak? |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-29, 19:09
|
|
|
Gosiu ale ja nie wiem czy potrafie.....moja znajoma ze wspolnoty twierdzi ze nie ma przypadkow i ze Pan po cos mnie sprowadzil na to forum.....ale ja nie wiem czy umiem tak dac swiadectwo ktore innym by pomoglo...... poza tym ja nie wiem co mnie jeszcze czeka....nie wiem co Pan dla mnie szykuje...byc moze nigdy nie doczekam powrotu meza jak wielu tutaj byc moze bede musiala przejsc przez rozwod.......byc moze a byc moze nie...ale jakos sie tym nie martwie ...nie przezywam na zapas,nie mysle .....czuje ze jestem wolna.....wreszcie wolna....... |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-05, 16:31
|
|
|
Ok.... postanowiłam napisac dziś o tym czego doswiadczyłam w ostatnim czasie........ogólnie bardzo duzo sie dzieje i jak to w zyciu bywa choc bardzo sie staram bywa ze upadam z wielkim hukiem.....najczęściej moj upadek objawia sie tęsknota za mężem i poczuciem ze go straciłam.....na szczescie mam wokól siebie wspaniałych ludzi ktorzy szybko mnie podnosza.....tak czy siak moje zycie bardzo się zmieniło i wcale nie uważam aby było gorsze.....a na pewno jest bogatsze o relacje z Panem.....a zatem może lepsze???
Moja relacja z mężem sie nie zmieniła jesli ktos szuka takiego cudu to niestety nie moge sie tym pochwalic... ale moge sie pochwalic innym cudem....Dwa tygodnie temu mąż wiedząc ze chce isc do spowiedzi sam zaproponował wspólną Msze Św. potem zaprosił mnie na spacer...nic wielkiego...ale jakis to gest malutki ale jednak....ale wazniejsze jest to że przyjął zaproszenie na Msze o uzdrowienie...i spotkania ze wspólnotą do której Pan mnie zaprowadził :) Dziś znów byliśmy razem na Mszy.....czemu uznaje to za Cuda dane nam przez Pana....może dlatego ze w ostatnim czasie mąż miał problemy z modlitwą o czym sam mi powiedział.....nie uczęszczał tez zbyt czesto na Msze.....
Oto moje małe świadectwo.... CHWAŁA PANU |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|