Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Jestem 5 lat po ślubie sakramentalnym
Autor Wiadomość
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-03, 10:03   

Justynko,
Chciałam Ci napisać o stanie umysłu, w jakim może znajdować się mąż. Jeden terapeuta obserwując i lecząc uzależnionych przez lata, potem miał do czynienia z terapiami małżeńskimi. Zauważył ogromne podobieństwa w zachowaniach m.in w wymówkach dlaczego nie zerwać z nałogiem a u drugich z kochanką. Traktując kontakt z kochanką jak uzależnienie wszystko staje się prostsze i łatwiej potem zarządzać problemami związanymi z ewentualnymi kontaktami: osoby zdradzające w większości przypadków są w amoku, zachowują sie jak pod wpływem czegoś (tego fantastycznego uczucia, które nie wiele ma wspólnego z miłością), to stan odurzenia, zauroczenia. I pierwsze co trzeba zrozumieć, to fakt, że zerwać może być bardzo trudno, bo tak jak uzależnienie wciąga. Ale jest to możliwe. Będzie więc tęsknota (cug), ale ona minie. To trzeba zaakceptować, co więcej zrozumieć, ale nie zgadzać się na żaden kontakt. Żeby zacząć cokolwiek musi być zerwanie kontaktu całkowite: zero widzeń, zero rozmów, wykasować numer, jak trzeba zmienić numer telefonu...wszystko usunąć, smsmy, maile, wyrzucić przedmioty związane z osobą, unikać miejsc, gdzie byli razem, jeśli korzystali z fb usunac konto itd. Tak jak alkoholik nie może przez pierwszy okres narażać się na widok pijących, chodzić w miejsca gdzie pił a nawet wziąć do ust łyka piwa itp tak mąż musi zrozumieć, że ten okres jest jak odwyk: nie będzie przyjemny ani dla niego ani dla Ciebie, ale minie i musi wiązać się z totalnym odstawieniem.
Stwierdzenie kierowane do męża: "Rozumiem, że Ci ciężko, ale nie ma mowy o kontaktach" jest dowodem na prawdziwą troske i miłość, poprzez zrozumienie przeżyć, ale także brakiem zgody na dalsze ranienie.
Dobrym sposobem na zakończenie romansu, jest wysłanie listu wyjaśniającego kochance ostatecznie zerwanie całkowite, które napisze mąż a Ty przeczytasz i zaakceptujesz. OD momentu wysłania takiego listu temat kochanki znika i nie wraca. Zostają tylko rozmowy o uczuciach (żalu, wstydu, tęsknoty, itd).
Nie bój się być stanowcza, ale bądz równocześnie kochająca...to bardzo trudne, ale to jest właśnie zdrowa miłość, której każdy może sie nauczyć.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-03, 10:36   

Samboja napisał/a:

Dobrym sposobem na zakończenie romansu, jest wysłanie listu wyjaśniającego kochance ostatecznie zerwanie całkowite, które napisze mąż a Ty przeczytasz i zaakceptujesz.


Samboja
Może na Twojego męża działają takie metody, ale większość facetów tak ma, że lubi czuć
(nawet jeśli to ułuda), że w ważnych rzeczach to ONI decydują i kierują swoim życiem.
Jeśli mąż autorki chce z nią zostać to ON i tylko on powinien sprawę kochanki rozwiązać.
Wspólne pisanie listów może się skończyć tym, że za kilka tyg/miesiecy mąż powie żonie z wyrzutem, że mu "kazała" napisać list do kochanki i że on nie chciał, ale został zmuszony.
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-03, 11:03   

A czy na spotkania Sycharu muszę się jakoś rejestrować? Czy mogę tak przyjść z "ulicy" ??
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-03, 11:15   

grzegorz_ napisał/a:
większość facetów tak ma, że lubi czuć
(nawet jeśli to ułuda), że w ważnych rzeczach to ONI decydują i kierują swoim życiem.

Masz rację w przypadku mojego męża to jest kluczowe. Jednak jak zaufać komuś kto niby postawił sobie za cel że ratuje małżeństwo i zrywa kontakt z kochanką a za miesiąc czy dwa znów do niej dzwoni mimo, że zapewnia mnie że z nami wszystko idzie w dobrym kierunku? Mam wrażenie, że jest mu tak wygodnie bo boi się odejść do czegoś nowego a ta sytuacja jest dla niego najbardziej komfortowa. Nie ufam mu wcale, każde jego wyjście wiąże się z ogromnym stresem. Maż wcale się też nie stara aby dać mi takie poczucie spokoju wręcz przeciwnie mam wrażenie że sprawia mu to jakąś przyjemność że ja się tak męczę. Za każdym razem też podkreśla mi że dla niego najważniejsza w życiu jest ta przestrzeń (jaka przestrzeń??) że on potrzebuje wyjść z kolegami (już kiedyś takie były całonocne eskapady z kochanką). Teraz też w piątek już mi oświadczył że idzie na integracyjną kolację firmową. Wiem że nie kłamie bo kolega z pracy potwierdzał w rozmowie ale jednak już zaznaczył że wróci w sobotę (gdyby mu zależało to prosto po kolacji by przyjechał do domu). Poza tym wczoraj powiedział mi że jego celem w życiu jest żyć i bogacić się. Jakby inne wyższe cele nie miały większego znaczenia. Na dziecko powiedział że "w tej sytuacji" nie jest gotowy ale kolejne mieszkanie (jestem potrzebna do zaciągnięcia kredytu) to jest dobry pomysł jego zdaniem.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-03, 11:32   

Justyna11111 napisał/a:
A czy na spotkania Sycharu muszę się jakoś rejestrować? Czy mogę tak przyjść z "ulicy" ??
nie, Justynko, żadnej rejestracji. Przychodzisz i jesteś. To, co, jak i ile chcesz powiedzieć, jeśli w ogóle, jest zależne tylko od Ciebie. Możesz przyjść i po prostu pobyć z nami, sycharkami.

Sprawdź na stronie sychar.org kiedy jest spotkanie ogniska Sycharu najbliżej Ciebie. Zapraszamy.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-03, 11:33   

Grzegorzu,
W momencie, gdy mąż decyduje się wprowadzić trzecią osobę do małżeństwa, żona może wymagać zakończenia tego poniżającego procederu, w sposób jaki ją nie będzie ranił...bo uwierz mi, nie jest przyjemnie czytać list pożegnalny do kochanki, który piszę mąż i wysyła bez zgody żony o treści jakiej sobie nie życzy zraniona żona...to jest kolejna rana do zaleczenia...

Edit,
A takie decydowanie o sobie w ważnych kwestiach nie uwzględniając uczuć żony jest egoizmem, byc może większość facetów jest niedojrzała?
Justyno jesli mam byc szczera, moim zdaniem po zachowaniu z opisu wcale nie wynika, że mąż przeżywa głęboko zadane Ci rany...gdzie skrucha? Żal? Zadośćuczynienie? On Ci teraz powinien nieba przychylić i dziękować za szansę...

I zdaje sie że mnie Grzegorzu nie zrozumiałeś, nie mówie o zmuszaniu męża do pisania listu jeśli on nie chce, jesli nie ma potrzeby, to po co. Chodzi mi tylko o bezpieczny sposób zakończenia romansu, który nie rani żony.
Ostatnio zmieniony przez 2014-09-03, 12:16, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-03, 12:02   

Samboja napisał/a:
Grzegorzu,
W momencie, gdy mąż decyduje się wprowadzić trzecią osobę do małżeństwa, żona może wymagać zakończenia tego poniżającego procederu, w sposób jaki ją nie będzie ranił...


Wchodzenie w relacje mąż - kochanka na pewno rani, zatem , po co wchodzić?
Jeśli mąż bedzie chciał zakończyć romans to zakończy.
Jeśli to zrobi, bo "żona go zmusiła" to wyśle dla świetego spokoju taki list, a za chwile do kochanki zadzwoni i powie jej, że wysłał dla świetego spokoju a tak naprawde to...całuski, pitu pitu...
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-03, 15:14   

Samboja napisał/a:
Justyno jesli mam byc szczera, moim zdaniem po zachowaniu z opisu wcale nie wynika, że mąż przeżywa głęboko zadane Ci rany...gdzie skrucha? Żal? Zadośćuczynienie? On Ci teraz powinien nieba przychylić i dziękować za szansę...


No nie ma i to jest mój dramat! On przestał mnie szanować i kochać i myśli już tylko o sobie. Nie mam już siły żyje na bombie zegarowej, jest dla mnie potwornie oschły. Z początku to łudziłam się że tak będzie, że mi nieba przychyli że jakoś to przetrwamy, że mu zależy bo tak pisał. Teraz już wiem że po prostu to brak miłości albo jakieś rozdwojenie jaźni u niego. Mówi mi, że teraz mamy inne cele i że się nie uda , że za wiele złego się wydarzyło i nie wierzy w moje intencje.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 09:36   

Grzegorzu,
Mam wrażenie, że nadal się nie rozumiemy. Bywa i tak :)

Justynko,
Bardzo mi przykro, Twoja historia jak wiele zaczyna się tu w punkcie zdrady, ale tak naprawdę zdrada nie jest największą tragedią, tylko utrata nadziei, bo póki ona jest człowiek nie wpada w tą czarną dziurę - beznadziejność. Mówisz, że mąż nie wierzy w Ciebie. Do zdrady u mojego męża doszło, gdy tez tą nadzieję stracił, nie miał wiary we mnie, że sie zmienie. Tak po prostu jest. Ja też mogłam tą nadzieję stracić, Ty również. Jest inaczej. To są fakty, aktualna rzeczywistość, pytanie co dalej z tym zrobisz.
Nadzieję można przywrócić, jest to bardzo trudne, ale możliwe. Film "Ognioodporny" pokazuje praktyczne wskazówki, jak zacząć. Czasem 40 dni to za mało. Ale to są Twoje decyzje. Na forum jest kilka osób, które jest w trakcie trwania...Można od nich zaczerpnąć siły.
Na forum w ogóle jest dużo wspaniałych tekstów, linków, ludzi...to takie źródełko mocy :) Trzymaj się mocno teraz.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 12:34   

Samboja pisze:

Cytat:
Mówisz, że mąż nie wierzy w Ciebie. Do zdrady u mojego męża doszło, gdy tez tą nadzieję stracił, nie miał wiary we mnie, że sie zmienie. T



Owszem, winą za kryzys w małżeństwie są obarczeni zwykle oboje z małżonków, lecz i nawet w tak pojmowanym rozliczeniu, udziały są znacznie różne po każdej ze stron. Odnoszę wrażenie, że z wielką chęcią bierzesz cały bagaż na swoje plecy.
Samboju b. cenne są Twoje wpisy, lecz niepojącą tendencję zauważam u Ciebie od pewnego czasu. Tłumaczysz kolejny raz mężowską zdradę faktem, że mąż utracił wiarę w Ciebie, w Twoją zmianę.
Zmieniasz się na każdym polu, masz wiarę że Twoja zmiana musi przynieść sukces w postaci mężowskiej wierności - czego Ci życzę ale jednocześnie dostrzegam, że to Ty głównie kierujesz wszystkim jak dobrze zarządzający projektem menadżer. Zatem pytanie do Ciebie, czy jest w tym "projekcie" jakiś element aktywności męża , który nie byłby inicjowany Tylko przez Ciebie a wypływał tylko od niego?

Odnośnie listu kończącego.
Myślę, że zostałaś zrozumiana przez grzegorza.
Zgadzam się z grzegorzem, że kończący list do kochanki to przegięcie. Nie wierzę żeby normalny facet miał pomysł aby takowy spłodzić.
Jeśli sam CHCE romans kończyć, po prostu go kończy i zwykle się nie tłumaczy, wręcz zaprzestaje wszelkich kontaktów - bez tłumaczeń.
Jeśli zdarzy się, że list powstanie to zapewne tylko pod wpływem sugestii zdradzanej żony, która i tak zechce zredagować na koniec ten list, odbierając mężczyźnie możliwość suwerennego podjęcia decyzji. Nie trzeba być psychologiem, żeby wiedzieć że tylko samodzielnie podjęta decyzja ma szansę być decyzją ostateczną.

"Ognioodporny" - słynny film, inspiracja wielu tutaj.

Być może sprawdzi się w wielu innych sytuacjach, szczególnie kiedy oboje małżonkowie mają dobre intencje tylko nie wiedzą jak je wprowadzić w życie.
W sytuacji kiedy jeden dopuszcza się zdrady, oszukuje, manipuluje, nie szanuje, nie wykazuje skruchy ani żalu a ten drugi miałby o niego zabiegać ZANIM jeszcze ten pierwszy zda sobie sprawę z ran zadawanych żonie w tym przypadku, wydaje mi się po prostu gorteskowe.
To już by była desperacja i stawanie w szranki z kochanką.
Film, to tylko film....życie pisze zwykle inne scenariusze.
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 13:11   

Kenya,

Nie biorę na siebie odpowiedzialności za męża zdradę, rozumiem dlaczego tak się stało, ale wiem, że był świadomy, tego co robi, nie usprawiedliwiam, bo stracił nadzieję. W tamtym okresie tak mówił: nie miał nadziei, że będę się inaczej zachowywać, nie wiedząc o tym, że sam także musi się inaczej zachowywać. Teraz oboje staramy sie inaczej zachowywać i robi to ze własnej inicjatywy, chce aby między nami było dobrze.
Ale bardzo trafinie i cieszę się, że to zrobiłaś, opisałaś te zarządzanie...nie zdawałam sobie z tego sprawy i to jest straszne, jak teraz to widzę...wy widzicie pierwsi...ale nie dziwi mnie to, juz dawno wiem, że jestem uzależniona od męża, i tak łątwo się z tego nie wychodzi. I choć sie staram, to ostatecznie i tak próbuje "zarządzać" wszystkim łącznie tym, że wyręczam go w jego inicjatywach...i faktycznie, nawet sam wczoraj przyznał, ze jestem motorem zmian...
Brak mi krytyki wobec siebie, przepraszam, ża przegięcie w dawaniu rad, które nijak sie czsem mają do rzeczywistości. Zamiast produkowac się lepiej zając się sobą i własnym problemem...dziękuje zatem za szczerość...
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 13:24   

Kenya, dzięki za mądre słowo. W ogóle Wam Wszystkim dziękuje że chcecie mi odpowiadać. Chyba nie dotrwamy do wizyty u księdza w przyszłym tygodniu. Mąż wczoraj zakomunikował, że się wyprowadzi właściwie na dniach. Powiedział, że mnie nie chce, ze jednak spotkania z kolegami, jego wyjścia i atrakcje są dla niego bardzo ważne i nie jest w stanie zrezygnować. A we mnie denerwuje go to że tego nie akceptuję. Dla niego te wyjścia są wszystkim, dla mnie traumą z nieprzespanymi nocami w oczekiwaniu aż wróci. Wczoraj po tym wszystkim umówił się z kolegą po pracy. Zakomunikował że wychodzi, bez pytania czy nie mam nic przeciwko. Po czym spotkanie trwało od 18:00 do północy. Zadzwonił o 23:00 pierwszy raz czy mogłabym podjechać po niego około północy. Zdenerwowałam się. Oczekiwałam że po tym wszystkim przyjdzie normalnie posiedzi parę godzin po czym może zadzwoni żebym nie czuła się zestresowana że wszystko ok. Powiedziałam mu to ale mąż odpowiedział, że to bez znaczenia. Że on tak dalej nie może. Choć wcześniej deklarował, że skończy z tym, że jedyne na co mam mu pozwolić to jego pasja (ma hobby). Pozwoliłam. Ale demony przeszłości jak widać wracają jak bumerang.
 
     
Justyna11111
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 13:27   

Samboja napisał/a:
juz dawno wiem, że jestem uzależniona od męża, i tak łątwo się z tego nie wychodzi.

ja sobie zdałam z tego sprawę wczoraj. Kiedy w oczekiwaniu siedziałam w pustym mieszkaniu z nerwowym wpatrzeniu w zegarek i w komórkę zdałam sobie sprawę że jestem uzależniona. Że nieważne jest dla mnie to co robi byleby był. A on robi co mu się ze mną podoba i to jest naprawdę żałosne.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-09-04, 13:35   

Samboju,
nie zakładaj worka pokutnego od razu. To tylko moja uwaga.
I nie przepraszaj - nie masz za co...teraz ja się czuję niezręcznie ;-)
Jesteś bardzo mądrą kobietą, pomyślałam sobie, że to musi być bardzo męczące nosić całą niemal odpowiedzialność za sukces "projektu" na swoich własnych barkach tylko.
Nieraz wydaje nam się, że jeśli będziemy wystarczająco doskonali to nic złego nas nie spotka, łącznie ze zdradą bliskiej osoby - to iluzja.
Chodzi o to by nie mieć w nieskończoność przymusu podnoszenia sobie samej poprzeczki a raczej by posiąść umiejętność delektowania się życiem bez wiecznie towarzyszącego nam niepokoju, że czegoś w naszym "projekcie" nie dopracowaliśmy.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10