Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Cud zmartwychwstania małżeństwa po 13 latach |
Autor |
Wiadomość |
anna.bw1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 21:54 Cud zmartwychwstania małżeństwa po 13 latach
|
|
|
Chciałabym podzielić się z Wami moim świadectwem dotyczącym nawet nie tyle uzdrowienia co zmartwychwstania mojego małżeństwa.
Wyszłam za mąż w wieku 20 lat z wielkiej miłości, mojego męża znałam prawie od dziecka, byliśmy długo parą. Przez 3 lata naszego małżeństwa wszystko układało się bardzo dobrze. Niestety wydawało się nam, że zawsze tak będzie, nie byliśmy wytrenowani w żadnych trudnościach, nigdy nie modliliśmy się za nasze małżeństwo a wiara sprowadzała się do chodzenia na niedzielną mszę. Przy pierwszej próbie - a było nią moje zauroczenie innym mężczyzną - wszystko się rozleciało. Zdradziłam mojego męża i w efekcie zaszłam w ciążę z innym. Wtedy wydawało mi się, że nasze małżeństwo to pomyłka, że spotkałam "prawdziwszą" miłość i jedynym słusznym wyjściem jest bycie z mężczyzną, którego kocham i który będzie ojcem mojego dziecka. Mój mąż bardzo to przeżył, kochał mnie i chciał być ze mną za wszelką cenę. Z mojej inicjatywy bardzo szybko się rozstaliśmy a ja zamieszkałam z nowym partnerem. Wkrótce okazało się, że zupełnie do siebie nie pasujemy i po ok. 4 latach rozstaliśmy się - niestety tylko na okres ok. 2 tygodni, gdyż mój partner stwierdził, że się zmieni, że bardzo kocha mnie i córkę i prosił o szansę. W tym czasie zaczęłam spotykać się ze swoim mężem, który po naszym rozstaniu związał się z inną kobietą, ale stwierdził, że ten jego związek to też pomyłka i zakończył go. Był pewien, że wrócimy do siebie, ale ja nadal kochałam ojca mojego dziecka i uwierzyłam w jego obietnice. Zerwałam kontakt z mężem i zamieszkałam ponownie z partnerem; po miesiącu okazało się, że jestem w kolejnej ciąży. Mój partner faktycznie się zmienił, starał się bardziej i wydawało mi się, że podjęłam słuszną decyzję. Kiedy drugie dziecko miało rok postanowiliśmy zawrzeć kontakt cywilny i po kolejnym roku urodziło się nasze trzecie dziecko. Kiedy moje najstarsza córka przystąpiła do I Komunii Św. zaczęłam chodzić z dziećmi do kościoła i codziennie się modlić. Nie byłam szczęśliwa w związku, ale przyzwyczaiłam się do pewnego oddalenia, braku bliskości. Mój parter bardzo dobrze zarabiał, był pracowity, dużo pomagał mi w domu, nie był konfliktowy... znałam gorsze związki - tak wtedy się usprawiedliwiałam. Podejrzewałam go często o "skoki w bok" ale nigdy nie znalazłam żadnego dowodu, a on twierdził, że mnie kocha. W kościele czułam się odrzucona, nie mogłam przystępować do sakramentu Eucharystii i bardzo mi było z tym źle. Zawsze ciekawiło mnie, co dzieje u mojego męża, bardzo często mi się śnił. Docierały do mnie informacje od naszych wspólnych znajomych, że wrócił do swojej partnerki, 2 lata temu urodziło im się dziecko w wyniku in-vitro. U mnie w tym czasie zupełnie się "posypało" i w krótkim czasie zabrałam 3 dzieci i wyprowadziłam się od partnera. Było mi ciężko, nie miałam stałej pracy, czułam, że rozbijam rodzinę i robię krzywdę dzieciom. Pan Bóg jednak cały czas czuwał nade mną. Po wyprowadzce poszłam do spowiedzi, zaczęłam chodzić do komunii i dostałam dużo siły. Wkrótce usłyszałam zaproszenie na katechezy i znalazłam się we wspólnocie. Zaczęłam układać sobie nowe życie, emocje opadły, relacje z ojcem moich dzieci łagodniały, zaczęłam warsztat 12 kroków. Bardzo dużo modliłam się, często chodziłam do kościoła, chciałam nadrobić lata, kiedy byłam daleko od mojego Stwórcy. Jednak demon znał moje słabości i po kilku miesiącach poznałam nowego mężczyznę, który bardzo mi pomagał, czułam się znowu kochana, miała się komu wyżalić.... Po pewnym czasie postanowiłam wejść na drogę stwierdzenia nieważności mojego sakramentalnego małżeństwa. Byłam u adwokata, napisałam pozew i miałam go złożyć. Ale nie mogłam tego zrobić, coś mnie powstrzymywało. Pojechałam pierwszy raz w życiu na Jasną Górę i tam, przed obrazem Matki Bozej, usłyszałam jak wypowiadam słowa "Maryjo, uratuj moje sakramentalne małżeństwo", tak jakbym mówiła te słowa nieświadomie. Mijały kolejne miesiące i bardziej wchodziłam w relacje z nowym partnerem. Dotarły do mnie informacje, że mój mąż jest szczęśliwy i że planuje drugie dziecko. Ja jednak cały czas nie miałam pewności w sobie, w swoim sercu czy powinnam złożyć wniosek o stwierdzenie nieważności. Jednocześnie mój nowy związek był dla mnie coraz większym ciężarem, nie czułam się szczęśliwa. Po Wielkim Poście w tym roku postanowiłam go zakończyć, ale nadal byliśmy "przyjaciółmi". Czułam się jak w matni, byłam pełna niepokoju, mój "przyjaciel" coraz bardziej mnie denerwował. Po wielu dniach przemyśleń, modlitwie, rozmowie z Jezusem i Maryją uznałam,że mam męża i moje małżeństwo jest WAŻNE. Bardzo dużo dało mi wtedy czytanie strony sycharu. Na początku maja pojechałam na rekolekcje do polskiego Loretto i tam dostałam od Maryi wiele pokoju, radości i już bardzo mocne postanowienie całkowitego odcięcia się od "przyjaciela". Modliłam się za mojego męża m.in. modlitwą , jaką znalazłam na stronie Sycharu. Zaczęłam przypadkowo spotykać się z mężem - najczęściej na placu zabaw, gdzie chodziliśmy z dziećmi. Każde spotkanie było dla mnie ogromnym przeżyciem i powodem do radości, chociaż nawet nie rozmawialiśmy. Po prostu cieszyłam się, że mam męża i że jestem jego żoną. Wkrótce zaczęliśmy rozmawiać, spotkaliśmy się też na jednej z biznesowych konferencji. Ja miałam coraz większą pewność, ze właściwa droga to droga sakramentalnego małżeństwa. W czerwcu poprosiłam męża o długą szczerą rozmowę i po prostu powiedziałam mu o moim nawróceniu, o tym ,że uważam, że jest moim mężem , ale też , że jestem gotowa na życie w pojedynkę i wystarczy mi, że jest moim mężem w moim sercu. Mąż był bardzo zaskoczony. Usłyszałam, że mnie już dawno nie kocha, że poukładał sobie życie, że pogodził się z tym ,że już nigdy nie będziemy razem. Ale też powiedział, że nie jest szczęśliwy w swoim obecnym związku. Po tym spotkaniu zaczęliśmy do siebie coraz częściej dzwonić i rozmawiać. Ja w tym czasie bardzo się modliłam, i prosiłam o modlitwę moją wspólnotę i grupę 12 kroków. I zaczęły dziać się cuda! Partnerka mojego męża wyjechała na tygodniowe wakacje z dzieckiem i w tym czasie zaczęliśmy się widywać codziennie, długo rozmawiać, przytulać się, wreszcie całować. Ja wtedy bardzo dużo mówiłam mojego mężowi o Bogu, o szukaniu Jego woli, o mocy sakramentu. Mąż zaczął się modlić, pojechaliśmy razem na Jasną Górę. Mąż bardzo szybko nawrócił się i postanowił o rozstaniu. Oboje nie mogliśmy uwierzyć w to, co się dzieje, w to że po 13 latach od rozwodu czujemy wielką miłość opartą o Boga, ze czujemy, że chcemy być razem i naprawdę jesteśmy jednym ciałem. I chociaż jego rodzina bardzo się buntuje przeciwko jego decyzji, on trwa przy mnie, w przyszłym tygodniu wprowadza się do mnie... Codziennie dziękuję Bogu i Maryi za wszystkie łaski , za mojego męża, za dar sakramentu i za cuda, jakie uczynił w moim życiu. |
|
|
|
|
Cierpliwy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-28, 23:20
|
|
|
Po ludzku nie możliwe, a u Boga jednak możliwe! |
|
|
|
|
dorotakm [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 07:01
|
|
|
Chwała Panu |
|
|
|
|
anna.bw1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 14:06
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | "I zaczęły dziać się cuda! Partnerka mojego męża wyjechała na tygodniowe wakacje z dzieckiem i w tym czasie zaczęliśmy się widywać codziennie, długo rozmawiać, przytulać się, wreszcie całować."
A to też uważacie za cud ?
może cud uczciwości ?
No chyba że katolicka uczciwość tak ma wyglądać ? |
Tak Grzegorz, to nie była moralnie dobra sytuacja. Dla nas obojga były to trudne dni, ale mąż nie przeciągał sprawy i szybko powiedział swojej partnerce o swojej decyzji. Nie pisałam tu wielu szczegółow i mam nadzieję , ze tu nie o to chodzi, zeby teraz roztrząsać każde moje zdanie. Dla mnie cudem jest to , że mąż przebaczył zdradę, dwukrotne odejscie i nadal mnie kocha. Moim osobistym cudem jest moje nawrócenie, rozstanie i rozwód z ojcem moich dzieci. Odkrywam, że Bóg naprawdę mówi do naszego serca, tylko trzeba chcieć Go usłyszeć.
Nie chcę aby ktokolwiek porównywał moją historię do swojej lub budował na tym jakieś wyobrażenie o swojej przyszłości. Każdy człowiek jest inny i ma inną historię zbawienia. Moim celem było podzielenie sie z Wami doswiadczeniem, że Bóg działa, ze jest Bogiem wiernym i miłosiernym i tylko w oparciu o Niego możliwe jest doświadczenie szczęścia i pokoju. |
|
|
|
|
anna.bw1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 19:39
|
|
|
Tak jak napisałam poprzednio nie chce na forum internetowym roztrząsać szczegółów dotyczących mojego zycia. Mogę tylko napisać, że czuję opiekę Maryi nad swoją rodziną, moimi dziećmi i rodziną męża. Nie będę zaspokajać niczyjej ciekawości, szczególnie publicznie.
Napisałam to świadectwo dla tych, którzy mogą czerpać z niego nadzieję i otuchę. Rozumiem , ze moja historia może być dla kogoś powodem do zgorszenia czy wątpliwości, w zależności od siły jego relacji z Bogiem. Jest dużo więcej książek i publikacji negujących istnieje Jezusa, a niewiele świadczących o Prawdzie. |
|
|
|
|
Andrzej
Mąż jednej żony
Imię małżonka/i: Kama
Staż małżeński: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 338 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: 2014-08-30, 14:08
|
|
|
anna.bw1 napisał/a: |
Napisałam to świadectwo dla tych, którzy mogą czerpać z niego nadzieję i otuchę. |
Bardzo Ci dziękuję "anna.bw1" za to wielkie świadectwo działania Pana Boga w Twoim i męża życiu w wyniku podjęcia decyzji o powrocie do przymierza z Nim w sakramencie małżeństwa - powrocie do zobowiązań wynikających z przysięgi małżeńskiej. "Kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu" - św. Augustyn. :)
Co Bóg złączył tego człowiek niech nie rozdziela=dziecko niech nie rozdziela=teściowa niech nie rozdziela=siostra niech nie rozdziela=... Mam nadzieję, że nie zdeprymują Cię niektóre emocjonalne wypowiedzi naszych kochanych forumowiczów. Jak mówi o. Jacek Salij: "wielu ludzi to denerwuje, to dowód, że jest to świadectwo skuteczne, że wielu ludziom przeszkadza to, że są jeszcze tacy głupcy, którzy wierzą że małżeństwo to jest nierozerwalne". :)
Tak przy okazji, czy ktoś może słyszał, żeby jakiś sędzia skazujący przestępcę, który ma dzieci, został zwolniony z odbywania kary, aby mógł na stałe przebywać z dziećmi - dla ich "dobra"? Gdyby dobro dziecka było priorytetowe, to wszyscy ojcowie-przestępcy powinni zostać zwolnieni z odbywania kary pozbawienia wolności właśnie ze względu na tak absolutyzowane "dobro" dzieci... Czy "dobro" dzieci polega na tym, aby rodzice żyli w grzechu cudzołóstwa i gorszyli=zarażali innych małżonków?
WARTO OBEJRZEĆ – świadectwa powrotów małżonków z niesakramentalnych związków:
Świadectwo Bożeny i Jarka „Wiem, że już jest dobrze” – http://youtu.be/kJkvzwcPxyM . Jarek i Bożena są sakramentalnym małżeństwem i należą do Ogniska Sychar w Gdańsku. Jarek wrócił do Bożeny po kilku latach bycia w niesakramentalnym związku, w którym urodziło się dziecko. Dzisiaj dają świadectwo, że sakramentalne małżeństwo jest nierozerwalne i że dla Pana Boga nie ma nic niemożliwego. Świadectwo to pokazuje zarazem jak dzięki Bożej łasce można pokochać nieślubne dziecko i zminimalizować konsekwencje dla dziecka wskutek odejścia ojca od jego matki (porzucenia grzesznego związku) i pojednania się z sakramentalną żoną. „Jeśli Bóg na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu” – św. Augustyn.:)
Świadectwo Bożeny „Droga do Boga” – http://youtu.be/L5fnA577BZI . Bożena należy do Ogniska Sychar w Rychwałdzie. Bożena po swoim nawróceniu zerwała niesakramentalny związek, w który weszła, po tym jak jej sakramentalny mąż ją opuścił. Świadectwo Bożeny jest przykładem, że z Panem Bogiem można wyjść z każdej trudnej sytuacji – np. wyjść z niesakramentalnego związku (nawet jak w tym drugim związku jest dziecko), aby dochować wierności Bogu (przysiędze małżeńskiej) i otworzyć swojemu sakramentalnemu małżeństwu drogę powrotu do siebie i pojednania się prawowitych sakramentalnych małżonków. Zawsze jest taka szansa, gdyż dla Pana Boga, który sakramentalnych małżonków widzi jako „jedno ciało” (Mt 19,6) nie ma nic niemożliwego. :)
Świadectwo ks. Piotra Pawlukiewicza „Dobro dziecka” – http://youtu.be/lg6o-gKfYf8 .
Fragment wypowiedzi ks. Piotra:
"Jest takie pytanie ogólne: "Czy dobro dziecka może wpłynąć na to, że prawowity i prawowierny mąż i żona ze ślubu katolickiego, no rozstają się bo dobro dziecka?
Nie proszę państwa, ślubowali sobie "nie opuszczę Cię do śmierci, będę z Tobą i tylko z Tobą, ty jesteś moim mężem i żoną, będę z Tobą dzielił mieszkanie, łoże, dole i niedole. Oczywiście trzeba sprawę uregulować z jak najmniejszym bólem tego dziecka, z jak najmniejszym cierpieniem, czy ono przyjdzie do tej rodziny, czy zostanie gdzieś tam "nie wiem, ale w imię Jezusa Chrystusa małżonkowie mają być ze sobą, proszę pamiętać – ktoś powie – ale jak to przecież to skandal przecież dziecko zabierać mu ojca i matkę i ciepło domowe. Proszę Państwa my chrześcijanie wiemy, że nie interes doczesny jest najważniejszy tylko zbawienie wieczne. Maryja też stałą pod krzyżem i ktoś mógł powiedzieć – co to za matka – Syna jej zabijają a ona nie krzyczy, nie rwie się, nie próbuje go uratować, nie biegnie o ułaskawienie do jakiegoś tam Poncjusz Piłata tylko stoi pod krzyżem. No co to za Matka. Otóż właśnie na Golgocie widać było jak interes naturalny matka – syn usuwa się przed korzyść duchową nadprzyrodzoną. Dlatego nie ma argumentu, że ze względu na dobro dziecka mąż z żoną nie będą razem tylko żona będzie z innym mężczyzną. Nie ma takiego argumentu”.
Świadectwo o. prof. Jacka Salija OP „Dlaczego nie mogę zgodzić się na rozwód?” – http://youtu.be/-apZKW9dfDg .
Fragment wypowiedzi o. Jacka:
„Wasze trwanie to jest dawanie świadectwa i to świadectwa takiego, którego do końca nie rozpoznacie, znaczy sam fakt, że wielu ludzi to denerwuje, to dowód, że jest to świadectwo skuteczne, że wielu ludziom przeszkadza to, że są jeszcze tacy głupcy, którzy wierzą że małżeństwo to jest nierozerwalne, że nawet jak mąż odejdzie, że nawet jak nową rodzinę założy – to mam dochować wierności – prawda. I to jest takie świadectwo, które dajecie wszystkim, to znaczy i temu współmałżonkowi (…). Ktoś może powiedzieć – no głupia sprawa i do głupich rzeczy ta wiara chrześcijańska namawia, ale no my jesteśmy właśnie tacy – tacy głupcy dla Chrystusa i to jest, Państwo wiecie, świadectwo dla męża, nawet tego męża, który nawet wydawałoby się kompletnie zamknięty na świadectwo, świadectwo dla dzieci, którym jest ten ogromnie ważny komunikat przekazywany, że małżeństwo jest święte…”.
Świadectwo ks. Marka Dziewieckiego „Sytuacje najtrudniejsze” – http://youtu.be/M6FaotoITQs .
„Co jest obowiązkiem tego małżonka, który odszedł? Nawrócenie i powrót…”.
Źródło: Powroty z niesakramentalnych związków – świadectwa księży i małżonków – http://www.youtube.com/pl...k_nAe2KmqJMPaDY |
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki
www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
|
|
|
|
|
twardy [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 10:01
|
|
|
Dyskusja została przeniesiona do Działu Technicznego. |
|
|
|
|
eplk [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-01, 15:33
|
|
|
wspaniałe świadectwo :) bardzo się cieszę, że Wam sie udało choc jak widać droga była długa i trudna....
Jakby nie było daje to tez nadzieję innym że i ich małżeństwa są do uratowania....choc może to trwać nawet długie lata.... |
|
|
|
|
anna.bw1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-02, 09:18
|
|
|
Miałam nie pisać, ale muszę odnieść się do Waszych wątpliwości. Wierzę, mam bardzo mocne przekonanie, ze to Bóg interweniował w mojej historii.
Po pierwsze - nie odeszłam od ojca moich dzieci, bo chciałam ratować sakramentalne małzeństwo. Nie bardzo rozumiałam znaczenie sakramentu małzeństwa, nie pochodzę z rodziny katolickiej, moja mama jest po 2 rozwodach (jestem owocem 2 związku) i dla mnie temat sakramentu nie był absolutnie kluczowy. Rozstałam się ze swoim partnerem z wielu "ludzkich" powodów . Po pierwsze mnie zdradzał - nie były to żadne długie romanse, raczej sporadyczne "skoki". Po drugie w kazdy weekend upijał się i wogóle nie zajmował dziećmi. Jak wczytacie się w moją historię , to juz po pierwszych 4 latach rozstałam sie z nim i trzeba było przy tym wytrwać. Działanie Boga widzę w tym, że kiedy zaczęłam sie modlic i zapragnełam relacji z Bogiem to przyszły okolicznosci, kiedy mogłam się z nim rozstać i wyprowadzić. Teraz , po prawie 2 latach od naszego rozstania, on też widzi nasze błędy i to, że od początku nie powinniśmy być razem.Nigdy nie walczył o mnie i o dzieci. Po rozstaniu bardzo się zmienił, przestał nadużywać alkoholu, rzucił palenie, zaczał dbać o siebie i kontakt z dziećmi. Nie pisałam, ze jest niewierzący i po rozwodzie; ma żonę , z którą również ma dziecko (teraz już dorosłe). Spotkalismy się jak juz był po rozwodzie.
Po drugie - przez wiele miesięcy OSTATNIĄ rzeczą, która wydawał mi sie słuszna i mozliwa był powrót do mojego męża. Przekonanie, co do mojej drogi przyszło po wielu miesiącach, w zasadzie na kroku 9-10. Bardzo pomogło mi wtedy czytanie strony Sycharu. Byłam juz bardzo blisko złozenia pozwu o stwierdzenie nieważności, pozew czekal tylko na mój podpis, a obok był facet, który deklarował, zę mnie kocha i chce być ze mną, i że "Bóg też tak chce".
Po trzecie - długo zastanawiałam sie nad tym , co robić, modliłam, ta decyzja nie przyszła z dnia na dzień . Zaczełam zgłębiać wiedzę dotyczącą sakramentu małzeństwa w Kościele. Kiedy uznałam, ze w moim sercu moje małzeństwo jest ważne byłam gotowa na życie w pojedynkę, na samotność i nie liczyłam, ze mąż do mnie wróci, wydawało mi sie to zupełnie niemozliwe w sytuacji , kiedy ma małę dziecko i bolesne doswiadczenia zwiazane z moimi działaniami.
Teraz kolej na wyjaśnienie sytuacji mojego męza. Okazało się się , ze jego związek był przez wiele lat scalany przez walkę o dziecko. Jego partnerka też jest związana sakramentem z innym męzczyzną, z którym jest po rozwodzie, nie mają wspólnych dzieci. Z moim męzem mieli 6 zabiegów in vitro. Mąż liczył, ze kiedy w zwiazku pojawi się dziecko, wszystko sie odmieni, będzie radość i miłość. Po urodzeniu dziecka wszystko się posypało, było jeszcze gorzej. Mąż - kilka miesięcy przed naszą rozmową- powiedział swojej partnerce, że chce się z nią rozstać, ze nic ich nie łączy od strony emocjonalnej, ze jej nie kocha, od miesięcy nie sypiali ze sobą. Pogłębienie kryzysu w jego zwiazku zbiegło sie w czasie z moimi modlitwami o niego i nasze małżeństwo, w tym również widzę wyraźnie działanie Boga. Najlepiej byłoby, gdyby wtedy sie rozstali, ale postanowili byc razem dla "dobra" dziecka, a w zasadzie nie być razem , tylko mieszkać razem.Mąż zaczął spotykać sie z inną kobietą i mysleć o nowym związku. Powiedział mi na naszej pierwszej rozmowie, ze swoim zachowaniem zwolniłam go z przysiegi małzeńskiej i "uniewazniłam" nasz sakrament - takie było jego pojęcie o sakramencie małzeństwa. Nasze myslenie zmieniło się, jak zaczęliśmy sie modlić, uczeszczać na Mszę Św, czytać Pismo .
Zdajemy sobie sprawę, ze czekają nas trudnosci, nie jesteśmy już młodzi i naiwni, mamy po ok. 40 lat.
Gdyby nie nasze zwrócenie się do Boga na pewno nie bylibyśmy razem, tylko w nocy związkach, które pewnie zakończyłyby się kolejnym cierpieniem. |
|
|
|
|
helenast [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-02, 10:37
|
|
|
anna.bw1 napisał/a: | Nie bardzo rozumiałam znaczenie sakramentu małzeństwa, nie pochodzę z rodziny katolickiej, moja mama jest po 2 rozwodach (jestem owocem 2 związku) i dla mnie temat sakramentu nie był absolutnie kluczowy. |
I to jest klucz do wszystkich Waszych niepowodzeń w dalszym życiu ...
Życzę Wam , aby Bóg zesłał na Was wiele łask, dar mądrości, spokoju oraz rozwagi w dalszych działaniach i decyzjach ... |
|
|
|
|
Mrówka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-02, 11:33
|
|
|
Aniu miło, że napiałaś :) Twój temat pobudził to ciekawej dyskusji.
anna.bw1 napisał/a: | Wierzę, mam bardzo mocne przekonanie, ze to Bóg interweniował w mojej historii. |
Pan Bóg łąski daje przeobficie, tylko my ludzie je marnujemy;/ Życzę Ci dużo mądrości na tej drodze, abyście wykorzystali tę łąskę w pełni - nie tlyko ciesząc się z bycia razem ale mądrze dbając też o ludzi których do Waszego życia zaprosiliście i teraz odczują oni Waszą nieobecność. Uważajcie też by budować na skale, w spokoju, bez pośpiechu i zbytniej euforii - duża odpowiedzialność na Was aby to małżeństwo się udało!
Swoja dorgą Aniu to wielkie wyzwanie przed Wami - oboje macie skłonność do rozpoczynania nowych związków, TY masz dizeci z innym, Mąż też - pracujcie nad tym od samego początku, bo 'biada' Wam jeśli po tej łasce od Pana polegniecie.
Życzę wszystkich darów od Ducha Świętego, z Panem Bogiem! |
|
|
|
|
Katarzyna1977 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-09-10, 11:54
|
|
|
anna.bw1, Dziewczyno, ile nadzieji i otuchy, wlałaś w moje serce i duszę swoim świadectwem.... Bardzo dziękuję. Kolejny dowód na to jak Pan jest wielki.... Życzę Tobie i Twojemu Mężowi wiele wytrwałości i opieki niebios przy odbudowywaniu Waszego Małżeństwa. |
|
|
|
|
kitek [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-05, 20:27
|
|
|
Dziękuję z a to piękne świadectwo anna.bw1! Bardzo mnie takie historie budują! Życzę wam błogosławieństwa Bożego i wielu łask! |
|
|
|
|
Filemon [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-10-07, 22:36
|
|
|
Chwała Panu za wielki dar Miłości i jej kolejne zwycięstwo!
Miłości, która "Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma."
Coś mi się wydaje, że miałem wielką radość słyszeć twoje świadectwo, Anno, podczas uroczystego mityngu Ogniska Warszawsko-Praskiego na Skaryszewskiej w Warszawie w niedzielę 28 września br. 10 grup 12-krokowych zakończyło w ostatnich tygodniach pracę i tego dnia miał miejsce ten niezwykły mityng. Wszystko mi się zgadza, jeśli chodzi o główny bieg wydarzeń z Waszego życia. Świadectwo wygłoszone było w obecności sakramentalnego męża i własnie za nie rozbrzmiały najdłuższe i najgorętsze brawa, a w wielu oczach pojawiły się łzy radości.
Jeśli ta opisana tutaj historia jest tą samą, która została opowiedziana w tamtą niedzielę na Skaryszewskiej, to warto chyba jeszcze coś dodać o wspaniałym darze od Boga. To była jakby puenta świadectwa, która wyzwoliła burzę oklasków. Ale nie mnie o tym ogłaszać... |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|