Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
kryzys |
Autor |
Wiadomość |
gwen85 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-04, 07:28 kryzys
|
|
|
witam proszę o pomoc! nie wiem co mam robić
jestem mężatką od pięciu lat (wcześniej byliśmy razem sześć), różnie się układało w naszym małżeństwie. W maju mąż mi powiedział że chce rozwodu. Boli mnie to bardzo,bo nie chodzi tu ani o zdrade ani o przemoc , poprostu brak zrozumienia, mąz nie chce rozmawiać o ratowaniu małżeństwa ani o żadnych próbach, poradni, on już podjął decyzje i koniec.
Popełniłam wszystkie błędy próbując ratować to małżeństwo, płakałam ,błagałam kłóciłam się, byłam miła nie odzywałam się. Ostatnio po przeczytaniu dobsona, powiedziałam mu że kocham go ale, jet wolnym człowiekiem i możem zrobić co chce zaakceptuje jego decyzje. Przez tydzień był spokój, nawet normalne zachowanie z jego strony, apotem powiedział mi ze to że on jest miły to nic nie znaczy, żebym sobie nie robiłam żadnej nadzieji. przełknęłam to . ale w sobote wyszedł z kolegami całą noc go nie było, w sobote wrócił po pierwszej. Nie wytrzymałam i w niedziele powiedziałam że musi się zdecydować że rozumiem, że jak niechce być ze mną to niech to zrobi, ale nie może tak być że ja mu gotuje sprzątam, staram się on z tego korzysta,a potem mówi że i tak będzie rozwód, bo ja zniszczyłam tą miłośc
(dadam, że był u adwokata, ale nie złożył wniosku bo powiedziałam mu kiedyś że nie zgodze się na żaden rozwód, a adwokat doradził mu żebyśmy się porozumieli o rozwodzie bez orzekania o winie)
nie potrzebnie zrobiłam tą awanture , ale tak boli to odrzucenie z jego strony, na moje pytanie dlaczego nie odejdzie skoro nie może już ze mną być, mówi., że nie ma się gdzie wyprowadzić( rodzice go nie przyjmą) cały czas powtarza, że on już podjął decyzje i jej nie zmieni, nie wytrzymam tego dłużej , zastanawiam się czy ja mam się wyprowadzić .Modle sie do boga o siłe , czy trwać w nadziej i tym dziwnym układzie , czy odupiścić... |
|
|
|
|
gwen85 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-04, 07:54
|
|
|
teraz wiem, że zaniedbaliśmy naszą miłość,wiem że zarówno ja jak i on popełniliśmy błędy
jego ciągła praca, nieobecność, oddalenie, moje wieczne narzekania,i wyrzuty. wiem ,zę przegapiłam czas w którym można było coś zrobić, zignorawałam wszyskie znaki ale miślałam że nasza miłość przetrwa wszystko że to tylko chwilowe kłopoty
tylko dlaczego nie mogę dostać drugiej szansy żeby to naprawić |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-04, 08:31
|
|
|
Trzeba najpierw cos stracic, zeby to docenic. Wczoraj te slowa otrzymalem od ksiedza podczas spowiedzi. Ksiadz mowil, ze Pan Bog pewnie o mnie sie upomnial w ten sposob i teraz jako syn marnotrawny wrocilem.
Ja rowniez z zona zaniedbalismy siebie na wzajem, ja to juz wiem, i wyciagalem do swojej zony reke, nie raz, a caly czas do tej pory. Ale moja zona, jak Twoj maz, ja odpycha.
Postaraj sie teraz zadbac o siebie, bo to jest teraz najwazniejsze. Udaj sie do spowiedzi, oczysc sie sama wzgledem siebie i Boga. Pomodl sie, porozmawiaj z kims o calej sytuacji. Nie wymusisz jego zmiany niczym, nie wazne, jak sie bedziesz starac, jezeli on tego sam nie bedzie chcial.
Zostaw mu furtke otwarta, bo tego chcesz. Powiedz mu jasno, ze chcialabys byc z nim, ale nic na sile. Mozesz sie teraz jedynie modlic o to, zeby on sie obudzil z tego letargu. Sytuacji bardzo trudna, wiem, bo mam podobna, gdzie to moja zona mnie zostawila, i nawet wyjechala do Polski z powrotem. Ja nic nie moge zdzialac teraz bez pomocy Boga, i bez tego, ze ta druga strona sie obudzi.
Trzymaj sie! |
|
|
|
|
Mrówka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-04, 09:54
|
|
|
Gwen czy mogłabys krótko napisać jak wygląda Wasze życie od maja od teraz? czy mąz prowadzi życie kawalerskie? a Ty jak się zachowujesz? Czy prowadziliście rozmowy o tym rozwodzie, co z nich wynikało i ogólnie na czym teraz 'stoisz'? Możesz też dopisac kilka pytań do forumowiczów - w jakich konkretnie kwestiach chciałabyś porady usłyszeć :) |
|
|
|
|
gwen85 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-04, 09:56
|
|
|
dziękuje za dobre słowo
myślałam zę okres rozpaczy mam już za sobą, byłam u spowiedzi ,przyjmuje komunie, modlę sie próbuje wrócić do boga , bo daleko od niego odaszłam, powierzam swój los jego woli, ale tak trudno mi przyjąć to, proszę go o pokore
czasem mysle że lepiej by było gdyby on postwił sprawe otwarcie i odszedł, a tak każde jego słowo i obecnośc traktuje jak nadzieje ze się jeszcze ułoży a ta nadzieja raz poraz jest miażdzona a ja czuje się jak mokra plama na podłodze |
|
|
|
|
gwen85 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-04, 10:21
|
|
|
najpierw była moja rozpacz, potem kłótnie, niedawno zrozumiałam że nie moge go do niczego zmusić i on zrobi tak jak będzie chciał, powiedziałam mu to ,że zaakceptuje jego decyzje, i starałam sie tak postępować, on powiedział że już sam nie wie, przez ostatni tydzień zachowywał się "normalnie" tzn też bez kłotni, jakas krótka rozmowa o innych sprawach, miałam nadzieje, że może się waha, ale w czwartek powiedział, ze bym nie robiła sobie nadzieji, że to że on jest miły to coś oznacza , to dlatego że ja mu robie obiady.
on bardzo dużo pracujechyba ucieka w prace, w ten piątek poszedł do kolegi . w tygodniu po pracy wraca do domu. nasze rozmowy w tym tygodniu były takie o pierdołach, ale wydaje mi się że on sam nie wie czego chce albo poprostu boi się to zrobić, a ja naiwna w każdym jego zachowaniu dopatruje się jakiejś iskierki nadzieji na lepsze.Nie wytrzymałam w niedziele i powiedziałam że nie możemy tak dalej żyć, że on mówi cały cza rozwód, ale żyje ze mną je moje obiady , chce mieć czyste i wyprasowane rzeczy, ale cały czas mnie odrzuca.
nie wiem co powinnam robić być, trwać wykonywać swoje obowiązki mimo jego oziebłości i przypominania mi że decyzja została przez niego podjęta, czy żyć w tej oziebłości nie robić nic dla niego i okazywać mu obojętnośc czywyprowadzić sie, bo proszenie o naprawe związku cały czas spotyka się z odmową.
powiedział że był u adwokata, ale nie złożył wniosku bo powiedziałam mu kiedyś że nie zgodze się na żaden rozwód, a adwokat doradził mu żebyśmy się porozumieli o rozwodzie bez orzekania o winie, a jak mówie mu teraz że zaakceptuje jego decyzje o rozwodzie , to on mówi że on to zrobi kiedy, bezie chciał, a nie kiedy ja mu będe mówić, iże teraz widze jak on się czuł , jak ja go żle traktowałam i nie chciałam się zmienic |
|
|
|
|
MonikaMaria3 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-04, 12:31
|
|
|
Kurcze, chobym mojego słyszała
Z tym, że mój mąz się posuwa do niezłych wyzwisk, grozi odejściem 2 lata i jakoś nic nie robi w tym kierunku, tylko utrudnia mi zycie.
twojemu dobrze tak jest. Mojemu też. Zrobione, mają komfort w domu, żona się stara, a jemu w to graj.
Tak na poważnie, zacznij terapię psychologiczną. Ja zaczęłam i troszkę mi pomogła, choc sytuację mam dużo gorszą niż Ty, jednak.
masz 2 drogi do wyboru; Wyzwanie firepfoof, lub stanowcza milośc Dobsona. próbowałam i to i to i dalej tkwię w stagnacji, ale powoli ruszam do przodu. bardzo powoli. |
|
|
|
|
gwen85 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-06, 07:17
|
|
|
coraz bardziej dochodzi do mnie ,że ja już, nic nie moge zrobić im bardziej sie staram tym wychodzi gorzej. Napisalam list jak radzi Dobson, z zapewniwniem o swoich uczuciach i o zaakceptowaniu jego decyzji i o tym, że nie chce być tylko pomocą domową i że powinniśmy zdecydować o naszej wspólnej przyszlości bo nie możemy tak dalej życ.
gdy póznym wieczorem spytałam czy czytał, nic nie odpowiedział, zupełnie mnie zignorował, jak powietrze, a potem wstał i wyszedł. bardzo zabolało- gorzej niż tysiąc słów wykrzyczanych w kłótni.
Ale coś się we mnie zmieniło, chyba zaczynam odpuszczać, może za bardzo go osaczam. W każdym razie co bym nie zrobiła to jest żle, więc chyba nie będe robiła nic zobaczę co będzie. Pozostaje modlitwa, która daje ukojenie i wasze doświadczenia, którymi sie tu dzielicie. |
|
|
|
|
Jędrek [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-06, 07:37
|
|
|
gwen85 napisał/a: | gdy póznym wieczorem spytałam czy czytał, nic nie odpowiedział, zupełnie mnie zignorował, jak powietrze, a potem wstał i wyszedł. |
Mnie bardzo raniło jak żona mówiła co myśli....
Z reguły mówiła o mnie. Jak piłem do szału mnie to doprowadzało i tworzyła sie we mnie coraz większa bariera...no ale wtedy piłem. Żona mnie wytrąciła z tego picia jakimś cudem;)
Po odstawieniu alkoholu dwa lata spędziłem w depresji a później starałem sie znaleźć sposób na polepszenie samopoczucia.... i szukałem.... bez mojej żony.
Oddalaliśmy sie od siebie coraz bardziej. Wytworzył sie sztuczny podział. Ja dbałem o siebie. Ona o siebie i dzieci. W końcu dwa lata temu się wyprowadziła z dziećmi.... Wściekłem się. Ale po roku bycia na dystans i pracy na programie 12 kroków widzę to zupełnie inaczej niż dwa lata temu. Nie było mnie dla żony, nie było mnie dla dzieci... Bo sobie nie radziłem sam ze sobą........A większośc tego co mówiła moja żona dziś wykazuje znamiona prawdy :) Wchodząc w jej buty i zastanawiając się co ja bym zrobił na jej miejscu.... no nie wytrzymałbym tego wszystkiego spokojnie.
Ale w tym wszystkim jest jeden podstawowy problem. MIĘDZY NAMI NIE BYŁO WOGÓLE KOMUNIKACJI. Ja byłem zajęty wychodzeniem z depresji a ona się wściekała, że jest sama. Nie rozmawialiśmy, nie uzgadnialiśmy. Tylko podstawowe sprawy dotyczące dzieci.
Teraz też między nami nie ma rozmowy. Moja żona już nie chce. Więc mi pozostaje dalsza praca nad sobą i modlitwa. Bo złości, frustracji i żali mam już dość.
A na siłę jej nie przekonam. |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-06, 07:38
|
|
|
Nie jestes sama z takim problemem. Sa rzeczy, ktorych sami nie zmienimy chociaz bysmy tego bardzo chcieli. A osob tym bardziej nie jestesmy w stanie zmienic.
Sytuacja podobna do mojej, gdzie przez pierwsze tygodnie walczylem o Nas miloscia, piszac wiadomosci, piszac maile, piszac listy, aby w jakikolwiek sposob dotrzec do serca mojej malzonki, majac wciaz swiadomosc tego, ze mnie kocha. Wszystko przeczytala, na list nawet odpowiedziala odsylajac krotka wiadomosc z calusem. Na tym skonczyly jej zapaly do odpowiedzi na to napisalem. Moja zona ciagle uwaza, ze jest za pozno.
Nie wazne, co bym teraz zrobil, i tak nie przyniesie to zadnego skutku. U mnie wyglada sytuacja teraz tak, ze postawilem sprawe jasno, ze nie chce wisiec miedzy mlotkiem a kowadlem. Zostawilem jej furtke szeroko otwarta i wszystkie mozliwosci powrotu. Nie jestem w stanie zmienic jej myslenia, proponujac rozwiazanie wszystkich tematow, ktory doprowadzily do klotni, nie jestem w stanie pokazac jej, ze mi zalezy jezdzac do niej kilkakrotnie ponad 1000km, nie jestem w stanie odbudowac zaufania, odkrywajac wszystkie karty, ktore zanala i nie znala i nigdy by o nich nie wiedziala.
Teraz mi, jak i Tobie, zostal tylko Pan Bog i modlitwa. Czytajac kazdego dnia slowo Boze na dzis zawsze znajduje tam to, czego szukam na dany dzien. |
|
|
|
|
gwen85 [Usunięty]
|
|
|
|
|
GosiaH [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-10, 21:06
|
|
|
gwen85 poczytaj tę listę (na forum nazywamy ją listą zerty) i pomyśl, czy coś z niej nie jest dla Ciebie, czy czegoś nie mogłabyś wziąć do zastosowania na co dzień, w domu ?
http://www.kryzys.org/arc...r=asc&start=126 |
|
|
|
|
rona [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-10, 21:40
|
|
|
gwen85 napisał/a: | coraz bardziej dochodzi do mnie ,że ja już, nic nie moge zrobić im bardziej sie staram tym wychodzi gorzej |
U mnie jest zupełnie tak samo. Ale najtrudniejsze jest dla mnie przyznanie się do bezsilności. |
|
|
|
|
Lawendowa [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-10, 22:45
|
|
|
Jędrek napisał/a: |
Nie było mnie dla żony, nie było mnie dla dzieci... Bo sobie nie radziłem sam ze sobą........A większośc tego co mówiła moja żona dziś wykazuje znamiona prawdy :) Wchodząc w jej buty i zastanawiając się co ja bym zrobił na jej miejscu.... no nie wytrzymałbym tego wszystkiego spokojnie. |
Patrząc teraz, z perspektywy czasu i Kroków, czy widzisz coś, co mogła żona zrobić inaczej, lepiej? Czy wtedy ona miała (mogła mieć) realny wpływ na sytuację, Twoje "nie bycie" dla nich? Czy było cokolwiek co mogło zapobiec nasilaniu się kryzysu?
Myślę, że takie pytania zadaje sobie wiele osób będących w podobnej sytuacji. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|