Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy jest nadzieja?
Autor Wiadomość
dust
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 18:17   Czy jest nadzieja?

Witam wszystkich!

Jestem nowa na forum, choć chciałam napisać tu o mojej sytuacji już dawno temu. Właściwie to nie oczekuję pomocy w rozwiązaniu mojego problemu, po prostu chciałam podzielić się z kimś bólem, który nosze w sobie już od bardzo dawna. Problem, jak nietrudno się domyślić, dotyczy mojego małżeństwa, które kryzys przeżywa od samego początku swojego istnienia i ja już zupełnie straciłam nadzieję na to, że będzie lepiej. Co gorsze, nie mam pomysłu na zmianę swojej życiowej sytuacji, gdyż targają mną zupełnie sprzeczne odczucia.Z jednej strony od dawna już myślę o rozwodzie, kilka osób z bliskiego otoczenia namawiało mnie też na próbę unieważnienia sakramentu w Sądzie Biskupim, a z drugiej strony tak bardzo chciałabym żeby moje małżeństwo przetrwało, a nasza relacja uległa uzdrowieniu. Jednak patrząc na ostatnie 4 lata wydaje mi się to być myśleniem czysto życzeniowym. Konsekwencją stanu rzeczy który trwa od kilku lat, jest to, że zapadam się w sobie coraz bardziej, dosięga mnie coraz silniejsza depresja. Wstyd się przyznać, ale prawie codziennie myślę o samobójstwie, nie mam sił witalnych, ani z życiowych, odcięłam sie od znajomych, rodziny i przyjaciół i przestałam praktycznie wychodzic z domu. Zostawiłam moje życie zawodowe, ambicje, marzenia , plany, pasje i umiejętności. Jedynie dziecko trzyma mnie jeszcze na powierzchni i jest powodem dla którego wstaję codziennie z łózka i staram sie uśmiechać , choć wszystko w środku we mnie szlocha.

Ale zacznijmy od początku.

Pobraliśmy się przed czterema laty. Wiedziałam wtedy już , że nie będzie łatwo, ale nie sądziłam, że będzie aż tak trudno. Mój mąż od dziesięciu lat choruje na bulimię , jego cała rodzina jest współuzależniona od jego choroby i traktuje go jak inwalidę, któremu "powinnam zapewnić spokój", nadopiekuńcza, kontrolująca wszystko matka, do której wielokrotnie uciekał w czasie trwania naszego małżeństwa, do tej pory uważa że mój maż jest jej własnością, a ona dużo lepiej "zatroszczy" się o niego niż ja. Do tego doszedł problem alkoholowy; od kilku lat mój mąż pije codziennie jedno , dwa, czasem trzy piwa. W zeszłym roku zdarzyło się nawet , że wylądował na izbie wytrzeźwień. Jest niezwykle inteligentnym, wykształconym i ambitnym człowiekiem, jednak swój problem alkoholowy bagatelizuje, reagując złością i agresją na moje sugestie, iż codzienne picie stanowi problem. Według niego to tylko "jedno piwo" i zawsze jest jakiś powód aby je spozyć: za zimno, za gorąco, za duzo stresu, za mało, irytująca żona..itd. Nie martwi go nawet fakt, że jego ojciec jest niepijącym alkoholikiem, podobnie ojciec ojca, czyli dziadek. Tak w kwestii bulimii, alkoholu czy naszego małżeństwa nie chce podjąć terapii. Ponad 5 lat temu przeszedł terapię w związku z bulimia, która pomogła mu jedynie uświadomić sobie skąd ma takie problemy, na tym zakończył leczenie, które nie uzdrowiło objawów ani skutków choroby, co do naszego małżeństwa dwa razy podejmowaliśmy probe spotkania z terapeutą , na których to oznajmiał ze on nie chce być ze mną, nie było wiec sensu kontynuować takiej terapii. Obecnie uważa ze terapia nie ma sensu, bo " już byliśmy na terapii,ale to nic nie dało". Jeśli zaś chodzi o jego chwiejność w stosunku do naszego małżeństwa... Bez przerwy zmienia i zmieniał zdanie co do tego czy chce czy nie chce ze mną być. Co trzy dni słyszę, że to koniec , że wnosi o rozwód. Nie wiem ile razy już słyszałam, że to koniec, że mnie nie chce, albo ze mu nie zależy. W trakcie trwania naszego małżeństwa wielokrotnie wyprowadzał się do swoich rodziców. Obecnie mieszka w mieszkaniu które podarowali mu niedawno jego rodzice, ja natomiast, wraz z synkiem mieszkam u moich rodziców...Oczywiście zarówno mój mąż jak i jego rodzina, z którą jest związany niezwykle mocno i która zawsze była dla niego ważniejsza niż ja i nasz syn, uważają ze to ja jestem przyczyną niepowodzenia naszego związku. Wiele razy byłam obwiniana, obarczana poczuciem odpowiedzialności za przeróżne sytuacje i wiele tez winy, słusznie i niesłusznie, wzięłam na siebie i chyba to przytłacza mnie wciąż najbardziej. On nigdy nie czuje się winny, nigdy mnie nie przeprasza, ja czuje się winna zawsze. Nawet kiedy mną szarpał i zachowywał się wobec mnie agresywnie, nadal uważał że go do tego sprowokowałam i to on jest ofiarą.

Jest mnóstwo rożnych wątków i kolorów tej historii, które opisze tu później.


Obecnie mieszkamy znów osobno . Może 50% czasu w ciągu tych 4 lat mieszkaliśmy wspólnie. Ja opiekuję się naszym dzieckiem, on spotyka się z nim kiedy ma czas i chęć. W tygodniu ma pracę, kurs francuskiego, czasem chodzi na basen, więc zwykle w weekend spotyka się z synem. Jego pomoc przy dziecko jest naprawdę niewielka. Wielokrotnie mówiłam że jestem zmęczona ciągłą samotną opieka nad dzieckiem, słyszałam "już ci dawno mówiłem żebyś oddała go do przedszkola" Równiez odpowiedzialność finansowa za dziecko w większej części spoczywa na mnie. Musze błagać męża o każdy grosz, a pieniędzy dostaje od niego niewiele. Wiele razy słyszałam: "jak nie masz pieniędzy to idź i zarób". Zastanawiałam się nawet czy nie wystąpić o alimenty, ale boję sie, że to jeszcze bardziej zepsuje nasze relacje.

Do tego mój mąz ma ta przewagę nade mną , że pełne wsparcie i akceptację ze strony swojej rodziny, ja nie mam tego szczęścia i nie mogę liczyć na wsparcie rodziny.
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 19:38   Re: Czy jest nadzieja?

Witaj. :)
Bardzo krótko jesteście małżeństwem i już od początku macie ogromne konflikty. Myslę, że potrzebujecie dobrej terapii. Rozwód nie rozwiąże problemu. Znałaś chorobę męża przed slubem, a mimo to wyszłaś za niego za mąż. Chciałabyś teraz zrezygnować, teraz, gdy jest dziecko ?
Problem stanowi tu rodzina męża i jego uzależnienie od matki.

dust napisał/a:


Musze błagać męża o każdy grosz, a pieniędzy dostaje od niego niewiele. Wiele razy słyszałam: "jak nie masz pieniędzy to idź i zarób".


Zastanawiałam się nawet czy nie wystąpić o alimenty, ale boję sie, że to jeszcze bardziej zepsuje nasze relacje.


.



A jest możliwość posłania synka do przedszkola? Może dziecko dobrze poczułoby się w grupie, nawiązało kontakty, a Ty mogłabyś pójść do pracy i częściowo sie uniezależnić.

A jakie teraz są Wasze relacje ? Z tego co piszesz, jeśli dobrze zrozumiałam, nie mieszkacie razem, Ty sama zajmujesz się domem i dzieckiem. Trudno tu mówić o jakichkolwiek relacjach. Chyba nie da sie ich jeszcze bardziej popsuć.
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 19:47   

Witaj Dust,zrobiłas krok w dobrym kierunku. Kiedy żyje się w tak trudnej i pełnej bólu codzienności najważniejsze to wyjść z cienia,przerwac milczenie. Piszesz,że nie masz wsparcia rodziny. A przyjaciele,znajomi na których możesz liczyć?

dust napisał/a:
Równiez odpowiedzialność finansowa za dziecko w większej części spoczywa na mnie. Musze błagać męża o każdy grosz, a pieniędzy dostaje od niego niewiele. Wiele razy słyszałam: "jak nie masz pieniędzy to idź i zarób".


To jest przemoc ekonomiczna tak nazywając rzecz po imieniu.
Skoro męza stać na kurs francuskiego i karnet na basen to tym bardziej powinien łożyć na żonę i dziecko.
To nie żadne fanaberie, ale jego obowiązek. Wymaganie tego nie jest zemsta ani złośliwościa z Twojej strony.Zresztą uleganie i okazywanie bierności jeszcze bardziej pogłebi problem.

http://www.forum.niebiesk...opic.php?t=1514

Powyżej znajdziesz informacje o przemocy psychicznej.
Ważne abyś zrozumiała,że nie zasłużyłas/nie sprowokowałaś żadnego z przemocowych zachowań męża. Tylko Twój mąż odpowiada za swoje reakcje i tylko od niego zalezy czy zechce podjąc pracę nad sobą aby przemocy więcej nie było. Do Ciebie należy tylko ustawienie mądrych granic. Juz sie to cześciowo stało bo nie mieszkasz obecnie z mężem ,który Ciebie i dziecko krzywdził.

A Ty przyjmuj tyle pomocy ze strony rodziców ile Ci dają.Pilnowanie dziecka,dach nad głową.
I druga sprawa:możesz wyjśc z tego błednego koła. To jest możliwe. Na tę chwilę Ty jesteś najważniejsza. Powinnas póśc do mądrego psychologa. Nie myśl teraz o mężu,żeby wrócił. Ale o swoim zdrowiu psychicznym. Ty też jesteś ważna. Niech sobie mąz ma całą gamę chorób i nadal rozczula się nad sobą a z nim cała jego rodzina. Chca żyć w zakłamaniu-niech sobie żyją. Ważne abys Ty stanęła na nogi. Tak wiele juz z siebie dałaś. Pora teraz z adbać o siebie Dust. I posłuchaj konferencji ks. Dziewieckiego. On własnie o takich problemach mówi.Zdaje się ,że taki tytuł: Miłośc małżeńska i rodzicielska w sytuacji kryzysu" Oraz "Sytuacje najtrudniejsze". To drugie jest poniżej.

Nie poddawaj się. Teraz życie wydaje Ci sie czarniejsze niż w rzeczywistości jest. Masz moją modlitwę.
 
     
dust
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 19:56   

Właśnie głównie ze względu na dziecko nie chce rezygnować z małżeństwa, bo widzę jak synek bardzo cieszy sie i mocno pielęgnuje w sobie chwile spędzone wspólnie. Jednak sytuacja jest jak matnia. Wiele już prób podjęłam, wiele ran, cierpień i wyrzeczeń przyjęłam na siebie. A maż mówi coraz częściej i coraz głośniej mówi o tym ,że mu nie zależy i że mnie nie kocha, do tego dochodzi jego rodzina, która stoi za nim murem, wtrąca sie we wszystko i buntuje przeciwko mnie. Kilka telefonów od matki i ojca dziennie, kilka wizyt w tygodniu. Wszystko na bieżąco kontrolują . On żali się na mnie matce, ojcu, bratu, kłamiąc przy tym, projektując na mnie swoje zachowania i robiąc z siebie ofiarę. Oni natomiast mu wierzą i namawiają do rozwodu i odcięcia się ode mnie. Na terapie mój mąż nie chce iść. Twierdzi, że już "wszystkiego próbowaliśmy", co jest kłamstwem. Kiedy go pytam : jak chce uratować swoje małżeństwo, skoro się nie stara, skoro traktuje mnie jak obcego człowieka, sprawia mi przykrości, podkreślając na każdym kroku słowami,gestami i czynami, że nie zależy mu na mnie, odpowiada "to prawda nie zależy mi na Tobie,a ni na tym małżeństwie i nie będę się starał". Więc sytuacja zawieszenia i niepewności wciąż trwa. Wykańcza mnie ten stan, kiedy nie moge liczyć na ani odrobinę stabilizacji...

Aby móc jednocześnie pracować zajmować się samodzielnie dzieckiem założyłam własna działalność, dlatego od września planuje wysłać synka do przedszkola.
 
     
ilonasn
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 20:12   

Dust, to dobrze, że dziecko pójdzie do przedszkola. Ty mając pracę, będziesz niezależna, co oczywiście nie zwalnia męża od obowiązku finansowego. Ponadto zrobisz coś dla siebie, kontakt z ludźmi, wyjście z domu pozwoli na troche odciąć sie od problemu. Wiem, że jest Ci trudno, wątpisz w sens walki, ale tak naprawdę od dawna jesteś z tym sama. Fajnie, że postawiłaś na siebie i masz szanse pokazać mężowi inną twarz- samodzielnej, niezależnej kobiety, a nie zmęczonej i narzekającej mamy ;)
 
     
dust
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 20:51   

Znacząca jest również kwestia naszego mieszkania, a raczej w tej sytuacji, nie mieszkania razem. Przez pierwsze dwa lata naszego małżeństwa mieszkaliśmy z moimi rodzicami. Mąż w tym czasie 4 lu pięć razy wyprowadzał się do rodziców pod różnymi pretekstami, ale zawsze jak twierdził z mojej winy. Pierwszy raz kiedy nasze dziecko miał 4 tygodnie. Bardzo to przeżyłam. Potem przez jakiś czas wynajmowaliśmy mieszkanie, około pół roku mieszkaliśmy razem, do czasu kiedy mąż pijany wrócił po całonocnej imprezie, a ja pojechałam z dzieckiem do rodziców licząc że się opamięta, jednak w odpowiedzi nie pozwolił mi już wrócić do wspólnego mieszkania....Potem było dużo różnych sytuacji...Ja wynajęłam mieszkanie, on wyprowadził się do jednego z mieszkań swoich rodziców, które wynajmowali studentom (na początku małżeństwa prosiliśmy teściów wielokrotnie, by pozwolili nam wprowadzić się do tego mieszkania,ale nie chcieli się zgodzić) i mieszkał tam z dwójka studentów...Potem wyjechał. najpierw na dwa, potem na 4 miesiące, by pomóc swojemu ojcu. Kiedy wrócił, pod koniec września zeszłego roku, po ponad trzech latach naszego małżeństwa jego rodzice postanowili użyczyć nam to wynajmowane wcześniej studentom mieszkanie. Jako że było w fatalnym stanie, postanowiliśmy je wyremontować i tu zaczęły się schody. Teści, a co za tym idzie teściowa zaangazował się w remont, przez co codziennie spedzali tam czas, kontrolujac kazdy szczegół postępujacych prac. Ja na czas najbardziej inwazyjnych prac przeniosłam się z synem do swoich rodziców i odtad zacęły się ciagłe pretensje ze strony tescia,tesciowej, a potem również mojego męża, że nie przyjeżdżam (odległości ok 20 km), nie pomagam. Chociaz kiedy tylko miałam okazje zostawic syuna pod czyjas opieka, jechalam tam zeby pomoc, ale wg nich to bylo niewystarczajaco. Wiele czasu poswiecilam by znalezc wsyztskie sprzety, od podłóg , przez sanitariaty, przez farby i i elemety elektryczne, zaprojektowałam kuchnie i łazienkę, kupiłam i odrestaurowałam wiekszosc mebli. Cały wolny czas i wszytskie srodki fnansowe jakie miałam zainwestowałam w to mieszkanie. Ale cały czas rodzina męża i on mieli pretensje ,że to za mało. Maż przestał przyjezdzać do moich rodziców, na dobre zamieszkał tam , a ja ciagle byłam u moich rodziców.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 21:17   

Dust,

Piszesz o depresji, o myślach samob(ójczych...
Byłaś u psychologa? u psychiatry?
Jeśli nie to od tego zacznij !!
.......
Czy Twój mąż ma 17-18 ?
Czy rozumie, że małżeństwo to pewne oddzielenie się od rodziców ?
("opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną..." ?)
.......
Nie daj się dalej wbijać w poczucie winy !
 
     
dust
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-13, 00:35   

Kończąc watek który zaczęłam uprzednio....


Ostatnie miesiące wyglądały tak, że mąz mieszkał sam, ja mieszkałam u swoich rodziców. Kilkakrotnie podejmowałam próby przeprowadzki, jednak ciągle uparcie twierdził, że nie kocha mnie, nie zależy mu już na nas....możemy razem mieszkać, ale nie starał sie nic zmieniać w swojej postawie. Podkreslał że to nie jest moje mieszkanie i bezczelnym jest ,że roszczę sobie do niego jakies prawa, kazał stamtąd jechać, kiedy zaczynałam go drażnić, wiec wracałam z powrotem do rodziców. Za co róniez miał do mnie pretensje "nie możemy nawet kilku dni wytrzymać razem, Ty nie możesz"..

Dzisiaj przyjechał wieczorem do syna, zjadł obiad ignorując mnie jak zawsze. Przed wyjazdem jego podjęłam znów temat wspólnej terapii i wspólnego mieszkania, stwierdził, że nie chce inwestować czasu i energii w coś co nie ma sensu, bo nasze małżeństwo jest chore i zbudowane na chorych podstawach i on chce rozwodu. Wiec juz chyba nie ma nadziei...
 
     
Ryska
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-13, 07:30   

Kochani, tak sobie myślę, że decyzję, czy jechac do ojca( chodzi tu o dom w Anglii w ktorym mieszka z kochanka jej córka rowiesniczka mojej, kiedyś kolezanka i ich rocznym dzieckiem) pozostawić tylko dzieciom, /syn 20córka15? Nieingerować w to , nie komentować, nie sprzeciwiać się gdyby chciały jednak jechać? Jak postepować ? Może coś mi doradzicie. Jak postepowalisbyście w tej sprawie?
 
     
duzapanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-13, 19:43   

Witaj Dust!
Oczywiście, że małżeństwo jest ważne, ale nie zbudujesz szczęśliwego małżeństwa i rodziny, jeśli nie zadbasz najpierw o siebie, uzdrowienie swoich emocji, o swoje poczucie wartości. Dziewczyno potrzebujesz zająć się sobą o siebie, potrzebujesz terapii. Myślałaś o tym?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8