Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Empatia albo jak się widzimy nawzajem
Autor Wiadomość
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 21:51   

Ciekawa dyskusja wątków dużo i trudno ogarnąć. Wiele wątpliwości a że pamięć krótka to to co mi zostało.
Mare robi na mnie wrażenie jak wychwytuje nieścisłości, np z tą miłością w jedną stronę. Czy Bóg nas kocha bezinteresownie? Tak. Ale co jeśli mu Jego nie miłości nie odwzajemnimy? Wieczne potępienie. Najgorsza rzecz jaka może się przytrafić człowiekowi. Coś niewyobrażalnie strasznego i jak najbardziej realnego. Przeraża mnie myśl że w dzisiejszych czasach jest jeszcze jeden przymiot tego banalnego stwierdzenia - POTĘPIENIE. Mianowicie powszechność. Mógłby ktoś zadać pytanie skąt o tym wiem. Czy wchodzę w rolę Boga tak z pozycji grzesznego człowieka podsumowując innych ludzi, ich ostateczny los? Tego nie chcę. To jest tylko mój wyraz troski. Ja wszystkim życzę zbawienia, nawet temu jednemu mężczyźnie ... Niech Bóg Ci wybaczy, ja nawet czasem modlę się za Ciebie. Indywidualnej oceny nikogo bym się nie podjął. To jest tylko sprawa między Bogiem a tym konkretnym człowiekiem. Chodzi mi o ... może zabawnie zabrzmi ... statystykę. Widać co się dzieje, są tez objawienia w tym temacie. I to jest koszmar.
W kwestii celu naszego życia... nie zapominajmy, że to jest zbawienie, przede wszystkim własne. Szczęście na ziemi w tym wymiarze nie jest istotne. Zbawienie wiedzie przez krzyż. Napisał to ktoś komu tak do końca ufać nie można, ale sam Chrystus powiedział, ' kto chce mnie naśladować niech weźmie swój krzyż'. Krzyż to płacz, cierpienie, ale jednocześnie siła niepoddająca się złu. I być może takie musi być nasze życie. Często widzę brak zgody na tę rzeczywistość cierpienia stąd psychologowie, terapie mające zagłuszyć prawdę o świecie, tworzenie iluzji. W wyniku tego obawiam się zbyt często powstaje produkt człowieka, który tylko zewnętrznie przypomina tego świętego uśmiechniętego o których apeluję Papież Franciszek. To jest prawda, że uśmiech, radość jest czymś naturalnym w kontakcie z Bożym Miłosierdziem, z Łaskawością Najwyższego. Jest też prawdą że taka radosna postawa afirmuje Boże Dzieło Stworzenia i w sposób naturalny przyciąga wszystkich ludzi, bo każdy człowiek ma w sobie pierwiastek zachwytu Wszechświatem. Jednak jest coś jeszcze. Mianowicie Prawda. Bez niej ani rusz. Brak Prawdy sprowadza nas na manowce, szerzy zgorszenie i ma bardzo krótkie nogi, nawet i w tej naszej ułomnej rzeczywistości. Od prawdy nie wolno uciekać choćby była najtrudniejsza. Wydaje mi się że w każdej dziedzinie. Zmierzenie się z nią będzie miarą naszej świętości do której wszyscy jesteśmy powołani. Prawda nigdy na łapu capu. Trzeba się do niej przygotować by nie była zgorszeniem by nie zniszczyła by nie przygniotła. Ale mój apel jest taki... ZMIERZAJMY DO PRAWDY. W ostateczny rozrachunku ona nas wyzwala. Rok, pięć lat, rekolekcje, pielgrzymki... to może być za mało by zmierzyć się z prawdą. Ale nie odrzucajmy jej definitywnie.
Któż z psychoterapeutów, doradców rodzinnych katolickich to głosi? Nie znam takowych. Cóż...
Najbardziej rozdziela brak miłości. A moim zdaniem nie ma mowy o miłości bez prawdy. Absolutna Miłość jest w Bogu. Bóg powiedział, że wszystko co zatajone wyjdzie na wierzch. Sąd ostateczny nadejdzie nieuchronnie. Niech małżonkowie więc się nie okłamują.
Banał. Przemilczenie też jest kłamstwem.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-11, 22:20   

Mare....ależ Ty się lubisz przekomarzać.:)
Identyfikacja..... utożsamianie się z kimś, współodczuwanie...
Empatia...w psychologii zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób .....itp
Fakt....teoretycznie trochę te definicje się różnią,choć są podobne,ale nie wierze mare ,że nie zrozumiałeś.
Ja_też wyraźnie napisała....chodzi o empatię.....dalej użyła słowa identyfikacja.
Podchwyciłeś i czepiać się zacząłeś.....po co mare?

Norbert.....jak najbardziej Cię rozumię,choć wcale nie łatwo mi to pisać......
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 07:39   

Jest coś jeszcze o czym chciałem napisać na kawie moich odczuć po przeczytaniu wpisu Krasnobara.
Jest prawdą że główną drogą do zbawienia jest zaparcie się samego siebie, oddanie się drugiemu człowiekowi. Egoizm, pycha rujnuje relacje szczególnie te małżeńskie. Tak mi się wydaje, to jest ogromnej wagi sprawa. Ale taką postawę można osiągnąć chyba tylko w ścisłej relacji z Chrystusem. Bo altruizm zwykły chyba zawsze sie przekłada na jakieś pragnienie wzajemności. W chrześcijaństwie tej wzajemności być nie musi. Bóg teoretycznie powinien wystarczyć. Piszę to teoretycznie bo w to wierze ale tego jeszcze nie doświadczam osobiście.
Ale z drugiej strony nie jest tak do końca. Małżeństwo ma swoją specyfikę. Ono praktycznie nie istnieje jeśli nie ma wzajemności. I moim zdaniem w małżeństwie o te wzajemność na przyzwoitym poziomie względnie łatwo. Tak Pan Bóg to skonstruował że nie trzeba być świętym by troszczyć się o małżonka. By zapewnić mu minimum szczęścia. W małżeństwie widziałbym kuźnie miłości mimo naszych wad. Ale ostatnimi czasy coś się w świecie rozłazi. Małżeństwo dotyka powszechny kryzys. Jest to moim zdaniem bardzo dziwne że coś co z natury zdawałoby się powinno być stabilne musi być traktowane jak przysłowiowe jajko. To jest paradoks.
Małżeństwo bezwzględnie potrzebuje wzajemności, dopatruje się w tym podobnego związku jak w relacji Boga i człowieka. Brak odwzajemnienia miłości jest nieszczęściem i dla Boga i dla człowieka. Choć czy Bóg może być nieszczęśliwy? No jak idziemy do piekła to chyba nad tym boleje.
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 07:45   

lena napisał/a:
Norbert.....jak najbardziej Cię rozumię,choć wcale nie łatwo mi to pisać......

Leno tak naprawdę nie idzie mi już o zrozumienie,poklepanie po plecach,czy to że ktoś napisze cos pokrzepiającego.

Przychodzi czas że w człowieku coś umiera bez względu na rozsądek -czy cele wyższe.
Ja nie uporałem się z najbardziej prosta sprawa-a mianowicie tym:
że moje tyle lat działań, moje wszelkie kroki ,starania,
zostały odebrane zgoła inaczej:
-że wykonując wszystko to nie liczę i nie liczyłem się z uczuciami żony.
Tak wyglądał mój powrót do domu-że wbrew.
Tak wyglądały moje próby zabiegania-że ja chce.
Tak wyglądały próby komunikacji-że ja chcę gadać.

W książce o jakiej pisałem "Zdrada" Paulo .Coelho
-czyta ja aktualnie A......

jest taki fragment(-refleksja do jakiej dochodzi główna postać książki żona-matka) :

" skoro mężczyzna ,który w dzień po naszym roztaniu nie miałby najmniejszych problemów ze znalezieniem kochanki,nadal chce ze mna być,to znaczy ,ze jestem coś warta-jestem dużo warta"


I to mnie zawsze najbardziej męczyło -ze tak jak w tym fragmencie tak prosto to widać-a moja zona nie potrafiła dojrzeć tego sensu

dlaczego tyle lat ten chłop jest wciąż obok......

pozdrawiam
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 08:03   

Lena ,
wytłumaczę na przykładzie .


Załóżmy , że ktoś opowiada ci historię swojego życia .
Trudne dzieciństwo , brak normalnego domu , patologia w rodzinie , środowisku .
Ta osoba przejęła ten sposób życia .
W końcu jednak coś w niej drgnęło , coś zaczęła rozumieć , próbować zmieniać
......... i właśnie rozmawia teraz z tobą
o tym wszystkim .

Czy Ty słuchając
identyfikujesz się z tą osobą ?
Przez identyfikowanie się z drugą osobą , jej sytuacją ,
rozumiem przypisywanie sobie jej cech , przeżyć itd.
Identyfikowanie , oznacza identyczność , tożsamość - ona i ty to jedno .

Empatia natomiast jest wczuwaniem się W JEJ stan , położenie , próba zrozumienia
JEJ reakcji , JEJ zachowań itd.
Ale my sami zachowujemy do nich DYSTANS .
Nie są nasze .
Tak działają psycholodzy , terapeuci .


A problem nie w słówkach , tylko zachowaniu
kogoś kto niby próbuje pomóc tu na forum ( i jemu się nawet wydaje że pomaga ) .
Jeżeli się identyfikuje z inną osobą - to stwarza tzw.
"towarzystwo wzajemnej adoracji" .
I owszem , ktoś tam poczuje się lepiej , poczuje wsparcie ,
ale to bedzie wsparcie na zasadzie sojuszu w "walce z małżonkiem "
( który jest zły , podły , itd. ................ i nawet obce osoby to potwierdzają )


---------------------------------------------------

Słowa są narzędziami chirurgicznymi .
Mogą ratować życie , albo zabić .
Operuje się na duszy .


================================

P.s.
Statystyczna kobieta mówi ponoć 2 razy wiecej
niż statystyczny mężczyzna . :roll:

I tylko problem ........... jakich słów używa
i co mówi . :mrgreen:

A słowami można dowalić , oj można .


Czy ja atakuję znów kobiety , jestem cięty ?
Nie , mniej delikatnie ( nie mam tyle uroku osobistego )
powtarzam to co mówi np. Pulikowski czy Pawlukiewicz .
Ku refleksji i wspólnemu dobru .

Oczywiście nie znaczy to , że i mężczyźni słowami nie zabijają .
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 08:49   

Drodzy,

Ten wątek został wydzielony z wątku "Pożycie intymne, zbliża czy rozdziela małżonków", na wysokości strony 13, o tutaj:
http://www.kryzys.org/vie...r=asc&start=182
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 09:21   

mare, to jest bardzo ciekawy temat - rozróżnienie identyfikacji z daną osobą i empatii -wczuwania się w uczucia drugiej strony.

Z punktu widzenia psychologii (dopiero się zaczynam zagłębiać w ten temat, zahacza mocno o moje zainteresowania naukowe) to kwestia wspólnych doświadczeń.

Nie da się zrozumieć tego zjawiska bez znajomości czegoś, co się nazywa schematami poznawczymi...

Schemat poznawczy powstaje w umyśle na skutek powtarzalnego doświadczenia. Jeżeli stykamy się z jakąś sytuacją raz, to możemy zapamiętać tę sytuację. Ale jeżeli podobna sytuacja powtarza sie kilka razy, to w naszym umyśle powstaje schemat.... taki scenariusz tego, jak ta sytuacja wygląda, jak wyglądać powinna... czego się spodziewać w danej sytuacji...

Klasycznym już przykładem jednego ze schematów poznawczych zwanego skryptem jest wizyta w restauracji. W momencie kiedy pada hasło "restauracja", uaktywnia nam się w głowie schemat z nią związany - w więc nasze wyobrażenie o tym, jak powinna wyglądać wizyta w restauracji. W tym skrypcie znajduje się kelner, menu, stolik, zamawianie, jedzenie, płacenie, kolejność czynności, możliwe "opcje" tego, jak cała wizyta przebiega...

Istnienie schematów, w tym skryptów, ma bardzo duże konsekwencje choćby w codziennej komunikacji. A to dlatego, że dzięki schematom możemy dopowiadać sobie bez konieczności tłumaczenia ogromne ilości niewypowiedzianych informacji. Choćby wspomniana wizyta w restauracji... Zdanie "Byłem w restauracji. Obiad był pyszny." wystarcza, żeby się porozumieć i nie trzeba już drugiej stronie tłumaczyć o tym, że kelner, że menu, że trzeba było zamówić, zapłacić.... Ale tak jest tylko pod warunkiem, że osoba do której mówimy, też ma schemat restauracji... Z kimś, kto nigdy w restauracji nie był i nigdy o czymś takim nie słyszał, nie dogadalibyśmy się bez obszernych tłumaczeń...

A teraz zobaczmy, co się dzieje, kiedy.... schemat drugiej osoby różni się od naszego (w końcu nie mamy takich samych doświadczeń)... Coś, co dla jednej osoby jest oczywistą oczywistością, bo ma tro w swoim skrypcie, dla drugiej osoby jest zaskoczeniem.... do ma inne doświadczenia. I już choćby to powoduje problemy w komunikacji, bo druga osoba inaczej rozumie to, co mówimy,przez to, że jej schemat się różni.

A jakie to ma znaczenie dla identyfikowania się z innymi, choćby tu, na forum? Też bardzo duże, choćby dlatego, że... aktywacja schematu w mózgu jest automatyczna, niezależna od nas. Więc, mare, to nie jest tak, że kobiety robią to intencjonalnie - to automatyczny proces - widzimy kilka elementów odpowiadających jednemu z naszych schematów... i w jednym momencie cały schemat jest aktywny. Stąd nieodparte wrażenie i słowa "Jakbym czytała o moim mężu!". I zdziwiłbyś się, jak często to wrażenie NIE JEST mylne...

Ale z drugiej strony, rzeczywiście często doświadczenie kogoś innego odpowiada naszemu schematowi tylko częściowo... a nam się, tak czy tak, cały schemat aktywuje... I jak się nie ma świadomości tego, to można niektóre fakty wyolbrzymić czy inaczej zrozumieć.

Z kolei empatia... wczucie się w stan drugiej osoby... NIE JEST możliwa, jeżeli choć częściowo nie dzielimy jej schematów. Uwierz, że nie zdołałbyś zrozumieć kobiety z krajów muzułmańskich, Japończyka czy Indianina z puszczy Amazońskiej bez wiedzy na temat ich kultury... bo nakładałbyś swoje, zupełnie inne schematy na ich słowa i doświadczenia i wyciągał z tego zupełnie mylne wnioski.
 
     
meg-pl
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 09:34   

Orsz..w moim małżeństwie było już naprawdę źle, wiele osób w tym i kapłani mówili o separacji (co praktycznie wiązałoby się z końcem małżeństwa)..tylko,że takie twarde stawianie granic, walka o swoją godność była całkowitym zaprzeczeniem tego jak ja odbieram miłość obliźniego i Boga, ufność w Słowo Boże, jak podchodzę do życia tu i do życia wiecznego...pomimo zranień ze strony męża modliłam się za niego, za tę kobietę i za siebie..żeby Jezus zmienił moje serce, żebym potrafiła przebaczyć i na nowo spojrzeć na małżeństwo jako na sakrament, nigdzie nie jest napisane, że mam być miła dla męża jak on jest dla mnie miły, ze jeśli on nie kocha to ja też jestem zwolniona, że moje zranienie, mój ból ( a tak naprawdę urażona duma i masa egoizmu..jak on mógł mi coś takiego zrobić) jest najważniejszy..czasem naprawdę trzeba umrzeć w srodku, zamordować swoje pragnienia dotyczące tylko mnie, żeby móc uratować małżeństwo czyli nas...miałam to szczęście, że szczerze pragnęłam wyzbyć się złości, nienawiści, że chciałam wybaczyć mężowi tak do końca..i naprawdę mocno o to się modliłam..ie żeby maż był lepszy tylko żebym ja potrafiła wybaczyć..Jezus wysłuchał, ja sama z siebie nigdy tego bym nie dokonała..najpierw przemiana mojego serca, inne spojrzenie na to co się stało, realne spojrzenie na przyczyny i rozpoczęcie "walki" o męża zmianą swojego zachowania..żeby mąż chciał być ze mną a nie był ze mną bo ja tego chcę...gdyby ktoś kiedyś mi powiedział, że to się uda to zaśmiałabym się tej osobie w twarz, przecież tyle się mówi, że trzeba mieć swoją godność..ale czy to na pewno jest walka o godność? czy egoizm i pycha, żeby zrobić miejsce dla Jezusa w naszym sercu trzeba oddać wszystko..a szczególnie to z czym tak trudno nam się rozstać
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 09:35   

tiliana napisał/a:
Z kolei empatia... wczucie się w stan drugiej osoby... NIE JEST możliwa, jeżeli choć częściowo nie dzielimy jej schematów. Uwierz, że nie zdołałbyś zrozumieć kobiety z krajów muzułmańskich, Japończyka czy Indianina z puszczy Amazońskiej bez wiedzy na temat ich kultury... bo nakładałbyś swoje, zupełnie inne schematy na ich słowa i doświadczenia i wyciągał z tego zupełnie mylne wnioski.

Czyli empatia jest czymś złym, niewłaściwym?
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 09:45   

Tiliano, a to co piszesz o tych schematach ma ogromne znaczenie dla problematyki zdrady. Schemat i co to oznacza, wspólne doświadczenia. Jak wiele elementów zostaje głeboko zranionych, w zasadzie calość relacji, cała konstrukcja człowieka idzie w puch. Ja tego własnie doświadczam. Choć nie lubię psychologizowania to to jest prawda.
Bo jakby nie było nasza cielesnośc determinuje naszą seksualność. I jak wielkie znaczenie ma właśnie 6 przykazanie. Ten żarto o tym jak to Mojrzesz wytargował 10 niestety i niestety 6 przykazanie zostało jest jednak głupkowate.
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 10:02   

Orsz, nigdzie nie napisałam, że empatia jest czymś złym. Ja tego nie oceniam - an wczuwania się w stan drugiej osoby, ani identyfikowania... wyjaśniam tylko mechanizm.

Dzięki temu, że "odkryłam" schematy poznawcze, dużo lepiej rozumiem swojego męża. Na pewno będę zgłębiać ten temat, bo daje on ciekawe spojrzenie na bardzo wiele zagadnień. Mam nadzieję, że mężowi też parę rzeczy dzięki temu uświadomię - choćby na przykład to, że jego "oczywistości" niekoniecznie są oczywiste dla mnie - a to często była przyczyna naszych konfliktów.
Ostatnio zmieniony przez 2014-06-12, 10:09, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 10:04   

Nie wiem czy można znaleźć inne poza zdradą doświadczenie, które dwoje ludzi może odebrać i widzieć w tak zupełnie innym świetle czy schemacie - które dwoje najbliższych sobie ludzi będzie widzieć inaczej i pamiętać w tym coś kompletnie, kompletnie innego.

Może jakaś drastyczna sytuacja gdzie np. jedna osoba jest winna powiedzmy pożaru domostwa, a druga staje w obliczu walki z ogniem.. no takie jakieś abstrakcyjne mi przychodzą do głowy przykłady.

Ale zdrada jest trudniejsza do zrozumienia, bo z zasady dotyczy naszego wnętrza, jego najwrażliwszej części.
 
     
tiliana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 10:13   

W kontekście zdrady... rzeczywiście bardzo trudną do przezwyciężenia konsekwencją istnienia schematów jest to, że w określonych sytuacjach, schemat, w który wbudowała się żwiadomość bycia zdradzonym, czy tego, ze się zdradziło, będzie się uaktywniał. Czasami wystarczy jedno słowo... czasami konstrukcja zdania.... czasami obiekt związany z tematem... i buch! mamy cały schemat aktywny w głowie. Dlatego tak trudno zapomnieć i sobie z tym uporać...

Mam zamiar poczytać o tym więcej, również o tym, jak się zmieniają te schematy, może wtedy będe mogła podpowiedzieć kilka rzeczy ;)
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-12, 10:33   

Empatia jest naistotniejszym komponentem ludzkiej świadomości, wartością samą w sobie.

Bez niej świat byłby okrutny i tam gdzie jej nie ma, jest on istotnie okrutny.
Człowiek nie odczuwający empatii jest w pewien sposób kaleki, patrzy na cierpiących i nie czuje NIC, zdaje ból i nie czuje nic a czasem zadawanie bólu innym sprawia mu przyjemność. Tak np. są skonstruowani psychopaci, których empatyzować się nie da. Przepraszam za dosadność i podanie skrajnych przypadków ale chciałam wykazać jak istotną i wartościową dla ewolucji świadomości człowieka jest empatia.

Myślę, że empatia pochodzi z całkiem innego wymiaru niż identyfikacja z kimś . I ile identyfikowanie opiera się tylko na umyśle (stąd istotny jest schemat poznawczy) o tyle, odczuwanie empatii jest wpisane w nasz "wewnętrzny trybunał" i nie zależy tak jak identyfikacja od schematów poznawczych.
Jest darem, który pozwala współodczuwać, kochać a przede wszystkim wybaczać innym.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 9