Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Empatia albo jak się widzimy nawzajem
Autor Wiadomość
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-09, 10:12   

mare1966 napisał/a:

Mnie draźni taka cecha niektórych kobiet ,
do zbijania się w "stada" ( tak to sobie nazywam )

Bo to jest ta cecha, w którą mężczyźni są nieco mniej wyposażeni (tym razem ja się narażę ;-) ), chodzi o empatię.
Pomijam dalszy etap, czyli wspieranie, bo tu już nie można generalizować - w niektórych przypadkach nastąpi "nakręcanie do złego", a w innych - zupełnie odwrotnie.
Kobiety mają naturalną skłonność do identyfikowania się tak ogólnie - nie dotyczy to wyłącznie przytoczonych sytuacji. To jest uwarunkowane biologicznie i cóż poradzić :-P
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-09, 13:59   

Skłonność do identyfikowania się wszekiego rodzaju ,
mamy raczej wszyscy jako ludzie .
Niektórzy większą ................... "ja też" ;-)


Cytat:
Bo to jest ta cecha, w którą mężczyźni są nieco mniej wyposażeni (tym razem ja się narażę ), chodzi o empatię.


Chyba nie , tu nie chodzi o empatię .
Po prostu faceci ogarniaja sytuację i szukają rozwiazania , konkretu .
A kobiety (niektóre ) piszą w stylu : wiem co czujesz
i nawijają całego posta o własnym mężu , czyli pisza o własnej sytuacji .
Ja jak to czytam to odbieram , że Ona pisze
......... nie na temat . :mrgreen:


Mirela
Cytat:
Z mojego doświadczenia...Za każdym razem, kiedy opieram się na sobie , wszystkie wysiłki zamieniają się w proch..., kiedy połączy się te wysiłki z Łaską Bożą, da się dostęp Panu,nie przeszkadza się Mu, to rezultaty są onieśmielające, zaskakujące, obfite, niesamowite, najwspanialsze, cudowne...


Facet ma w naturze działać , zmieniać , kierować , obmyślać
..........a nie zdawać się na kogoś ( choćby Boga )
i czekać ........ czekać


Cytat:
Trudna ta ufność... , milczeć i czekać...i kochać


Tak , tylko ......... dzieci mu dorosły , za chwilę pójdą sobie w świat
( zasadniczo rola rodziców się skończy ) .
Rola męża bedzie symboliczna , jak mu żona "wróci" za 10 - 15 lat .
W zasadzie po co ?
Ja jakoś nie wierzę , że życie zaczyna się po 60-siatce .
Pralka i telewizor mu wystarczą .
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-09, 21:00   

mare1966 napisał/a:
Facet ma w naturze działać , zmieniać , kierować , obmyślać

..........a nie zdawać się na kogoś ( choćby Boga )

i czekać ........ czekać

Dokładnie tak....tak sobie myślę ...z tym czekaniem ???
ano czekam już ładnych kilka lat...
A zatem skoro do tej pory zona nie potrafiła nic zmienić..skoro do tej pory
nie postarała się o minimalną zmiane relacji...skoro do tej pory nie wykonała nic by zmiejszac powstająca przepaść -zamiast powiększać...
To według mnie i Boże nie pomorze .....

I mianowicie ma to być cud???
że z zimnej ,żyjącej samodzielnie,nie pragnącej związku-nagle zrobi się ciepła,rozmawiająca,naprawijąca zona????

Mirelo z całym szacunkiem ale ja już w dyrdymały nie wierzę.....
mare1966 napisał/a:
Tak , tylko ......... dzieci mu dorosły , za chwilę pójdą sobie w świat

( zasadniczo rola rodziców się skończy ) .

Rola męża bedzie symboliczna , jak mu żona "wróci" za 10 - 15 lat .

W zasadzie po co ?

Mare ja już to pisałem wiele razy..nie trzeba nie wiem jak pojemnej głowy(rozumu) by nie wykalkulować...
Jak dzieci pójdą w świat...to i zona odejdzie ewentualnie przeprowadzi rozwód .
To jak w banku....
Dlatego wole teraz odejść sam -by nie trwać jeszcze nie wiem ile lat i przekonać się o tym naocznie.
To nie jest amok,to nie jest jakieś zagubienie,to nie jest nagła euforia czymś-to co dokonuje żona jest jak najbardziej świadome ,konsekwentne i w 100% przemyślane

pozdrawiam
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-09, 22:01   

mare pisze:
Cytat:
A kobiety (niektóre ) piszą w stylu : wiem co czujesz i nawijają całego posta o własnym mężu , czyli pisza o własnej sytuacji .
Ja jak to czytam to odbieram , że Ona pisze ......... nie na temat .


A i owszem, całkiem nie na temat, zgadzam się.
Ale zapewniam Cię mare, takich męskich postów całkiem nie na temat moglibyśmy się tutaj na forum wielu doszukać, nader często to się zdarza.

I choć uparcie dzielisz świat na męski i żeński oraz udowadniasz przewagę jednego bieguna nad drugim, to zauważyć już dawno powinieneś, że pisanie nie na temat lub na temat w żadnym
razie od płci nie zależy.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-09, 22:36   

DHL1 napisał/a:
I mianowicie ma to być cud???
że z zimnej ,żyjącej samodzielnie,nie pragnącej związku-nagle zrobi się ciepła,rozmawiająca,naprawijąca zona????

Mirelo z całym szacunkiem ale ja już w dyrdymały nie wierzę.....


no ale spójrz....a Ty się zmieniłeś?przeprowadziłeś u siebie przemianę z jednej skrajności w drugą?to był to cud,czy nie?......są możliwe takie dyrdymały,czy nie? jest możliwa zmiana kogoś,kto kompletnie nie wiedział,czym jest małżeństwo,potracił wiele szans,zaprzepaścił wiele możliwości,zmarnował kupę czasu i powstał z popiołów?.......... więcej wiary :mrgreen:

no chyba,że się nie zmienił........wtedy reakcja drugiej strony nie jest zaskoczeniem.........ludzie się zmieniają,na lepsze,na gorsze....nie pisz scenariuszy.......rób po prostu swoje,poza funkcją męża masz przecież parę innych do osbłużenia,rób swoje i tyle..........pozdrawiam,Szymon
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-09, 22:50   

kenya napisał/a:
pisanie nie na temat lub na temat w żadnym
razie od płci nie zależy.

cóż... można by nawet żałować, że tak prosta reguła nie istnieje,
a płeć nie stanowi ochrony przed "nierozgarnięciem" ;-)

Jednak życie jest łatwiejsze,
kiedy korzysta się z gotowych schematów.....
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-09, 23:08   

Cytat:
Kobiety mają naturalną skłonność do identyfikowania się tak ogólnie - nie dotyczy to wyłącznie przytoczonych sytuacji. To jest uwarunkowane biologicznie i cóż poradzić :-P

Znaczy empatia... oczywista oczywistość!!!
Cytat:
Po prostu faceci ogarniaja sytuację i szukają rozwiazania , konkretu .
Facet ma w naturze działać , zmieniać , kierować , obmyślać.....

Również oczywista oczywistość!!!

Dlaczego więc mare uznajeasz jedną oczywistość,a drugą nie???

Nie ja jedna zauważyłam,żeś cięty na kobiety,choć uparcie twierdzisz ,ze nie.
Mnie osobiście to pikuś,tyle,że ...... Tobie to raczej nie służy.
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 06:50   

DHL1 napisał/a:
mare1966 napisał/a:
Facet ma w naturze działać , zmieniać , kierować , obmyślać

..........a nie zdawać się na kogoś ( choćby Boga )

i czekać ........ czekać

Dokładnie tak....tak sobie myślę ...z tym czekaniem ???
ano czekam już ładnych kilka lat...
A zatem skoro do tej pory zona nie potrafiła nic zmienić..skoro do tej pory
nie postarała się o minimalną zmiane relacji...skoro do tej pory nie wykonała nic by zmiejszac powstająca przepaść -zamiast powiększać...
To według mnie i Boże nie pomorze .....

I mianowicie ma to być cud???


Norbercie, ale przecież łaska opiera się na naturze. Jakiego cudu się spodziewasz, jeśli sam pracy nie wykonasz? Ja rozumiem, że trawsz już tyle lat, ze przeszedłeś długą drogę przemiany siebie samego. Powiedz jednak dlaczego się tej drogi podjąłeś? Zmieniałeś się dla siebie czy dla żony? Bo jeśli tylko dla zony, żeby ona tę przemianę zauważyła i zmieniła podejście do Ciebie i małzeństwa, to dlaczego się dziwisz, jej niechęci do zmiany i Twojemu zawiedzeniu, ze tej zmiany nie ma. Przecież o jest w dalszym ciągu postawa oczekująca, że jak ja coś zrobię, to ty równiez coś zrobisz. I taką postawę łatwo jest wyczuć. Ciągle jesteś uzależniny od swojej zony i to ciągle ona stoi na piedestale.
Piszesz, ze zona nawet minimalnie nie stra się o zmianę relacji, że ciagle zwieksza przepaść pomiędzy Wami. A co Ty robisz aby tę przepaść zmniejszać oprócz czekania na jakiś gest z jej strony, czekania na Boże działanie, na cud? Czy naprawdę robisz wszystko co tylko można aby tę przepaśc zmniejszyć?
Ja Norbercie nie chce być mądralą, ale zyję w podobnej sytuacji co Ty i spotykam się z podobną postawą meża. Wiem doskonale co znaczy lęk przed ponownym odrzuceniem, ale miłosć to jest właśnie gotowość na zranienie (jaka jest Jezusowa definicja miłości?). Jeśli jednak na pierwszym miejscu jest Bóg, to te zranienia inaczej się przyjmuje i z czsem praktycznie nie odbiera się ich jako takie. Ojciec Donat w Essen ( http://www.youtube.com/watch?v=ktk4mSQIibs ) powiedział kiedyś, że kazda rzecz uczyniona z miłoscią przeze mnie dla współmałżonka jest małym zesłąniem Ducha Świetego na moje małżeństwo. Dlaczego mam odmawiac tych łask naszemu małzeństwu? x. Dziewiecki znowu powiedział na naszych rekolekcjach, ze miłośc jest to sprawianie aby drugiej osobie chciało się zyć. Potrafisz tak? Bo ja ciągle mam z tym ogromne problemy (zwłaszcza z nie robeniem tego przez swój pryzmat, czyli bez oczekiwań), co nie powstrzymuje mnie przed ciągłymi próbami...
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 07:53   

zenia1780 napisał/a:


miłosć to jest właśnie gotowość na zranienie (jaka jest Jezusowa definicja miłości?).

Bardzo to dziwna definicja miłości


Dziewiecki znowu powiedział na naszych rekolekcjach, ze miłośc jest to sprawianie aby drugiej osobie chciało się zyć. Potrafisz tak?

W sytuacji, którą opisuje Norbert, ta jego miłośc pewnie jest traktowana przez żonę nie jak "sprawianie aby chciało się żyć", ale jak natręctwo, emocjonalny nacisk itp

 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 08:46   

DHL1 napisał/a:
mare1966 napisał/a:
Facet ma w naturze działać , zmieniać , kierować , obmyślać

..........a nie zdawać się na kogoś ( choćby Boga )

i czekać ........ czekać

Dokładnie tak....tak sobie myślę ...z tym czekaniem ???
ano czekam już ładnych kilka lat...
A zatem skoro do tej pory zona nie potrafiła nic zmienić..skoro do tej pory
nie postarała się o minimalną zmiane relacji...skoro do tej pory nie wykonała nic by zmiejszac powstająca przepaść -zamiast powiększać...
To według mnie i Boże nie pomorze .....


I mianowicie ma to być cud???
że z zimnej ,żyjącej samodzielnie,nie pragnącej związku-nagle zrobi się ciepła,rozmawiająca,naprawijąca zona????

Mirelo z całym szacunkiem ale ja już w dyrdymały nie wierzę....
.
mare1966 napisał/a:
Tak , tylko ......... dzieci mu dorosły , za chwilę pójdą sobie w świat

( zasadniczo rola rodziców się skończy ) .

Rola męża bedzie symboliczna , jak mu żona "wróci" za 10 - 15 lat .

W zasadzie po co ?

Mare ja już to pisałem wiele razy..nie trzeba nie wiem jak pojemnej głowy(rozumu) by nie wykalkulować...
Jak dzieci pójdą w świat...to i zona odejdzie ewentualnie przeprowadzi rozwód .
To jak w banku....
Dlatego wole teraz odejść sam -by nie trwać jeszcze nie wiem ile lat i przekonać się o tym naocznie.
To nie jest amok,to nie jest jakieś zagubienie,to nie jest nagła euforia czymś-to co dokonuje żona jest jak najbardziej świadome ,konsekwentne i w 100% przemyślane

pozdrawiam


Witam
DHL1
Jakby na to nie patrzeć...wyjawiłeś SWOJE OCZEKIWANIE CUDU.
Nigdzie nie napisałam tego, ani tak nie twierdziłam
Cytat:
"I mianowicie ma to być cud???
że z zimnej ,żyjącej samodzielnie,nie pragnącej związku-nagle zrobi się ciepła,rozmawiająca,naprawijąca zona????

Mirelo z całym szacunkiem ale ja już w dyrdymały nie wierzę...."

Muszę Ci powiedzieć ,że pozytywnie to odbieram, ponieważ po tylu latach czytania zmieniło się u Ciebie coś ważnego. Polityka zasługiwania, miałeś z tym problem. Myślałeś ,że jak będziesz "grzeczny i się zmienisz" to zasłużysz na miłość żony..., a korzenie tego zasługiwania tkwią dużo głębiej, wreszcie się to zmieniło , gratuluje :mrgreen: , to duży postęp. Bardzo się cieszę Norbercie.

Chcę teraz troszkę o tym
Cytat:
"Facet ma w naturze działać , zmieniać , kierować , obmyślać

..........a nie zdawać się na kogoś ( choćby Boga )

i czekać ........ czekać


Ewangelia Jana 21 rozdział o łowieniu ryb po Zmartwychwstaniu...
Chłopaki też byli rozczarowani, w dyrdymały nie wierzyli, wszystko się im sypło, tak po ludzku...Jedyne co potrafili i byli w tym profesjonalistami to łowienie ryb. Ty Norbert potrafisz działać , Apostołowie też :mrgreen: . Więc działali...nic nie złowili....całą noc - PROFESJONALIŚCI, kolejna porażka...świtało...Jezus czekał...chciał być w ich codzienności, czekał na brzegu, czekał na nich, tam gdzie się poznali. Czekał z posiłkiem bo miał rybę i chleb...Doskonale rozumiał całą sytuację i wiedział czego im trzeba. Kiedy odpowiedzieli mu ,że nie mają co jeść...powiedział im ,że to konkretnie ma być takie..."zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi". Maryja we wczorajszych czytaniach mówi "Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie". Oni chcieli wrócić wcześniej do codzienności, bez Jezusa..., posłuchali Go...połów był obfity...Rozpoznali ,że to jest Pan, Piotr nawet rzucił się w morze..., rzucił się dla Boga, dla tej relacji, którą ludzie bardzo często chcą zepchnąć własną kontrolą , której podłożem jest lęk...,że się nie uda. Ten obraz pokazuje odwrotność sytuacji. Czy dyrdymały? TO Ewangelia. A potem Jezus zrobił coś niezwykłego,pobłogosławił...powtórzył gest , który oni znali... Kiedy się już posilili, tylko w tej sytuacji zapytał Piotra ...po posileniu..., czy miłujesz...Zapytał go o miłość czystą...Piotr odpowiedział mu prawdę , że Go kocha ( miłujesz>kochasz), Jezus nie wymagał od nas i od Piotra czystej miłości, co wierności...

Możesz działać sam ...Apostołowie też zadziałali sami..., myśleli ,ze wszystko już potrafią , że poradzą sobie sami..., bez Boga.
Rozumiem ,że w codzienności trudno tą relacją żyć ..., kiedy nie doświadczy się Boga...ale On czeka na brzegu...nie wpycha się z butami w nasze życie...Jedyne czego chce to uwierzyć w Niego.

Norbercie , dużo pozytywnych zmian u Ciebie , gratuluje
I jeszcze jedno...Ty nie masz roli kalkulowania jaka ta żona powinna być...Twoja rola jest inna.
+ pamiętam w modlitwie

ps
Cytat:
To nie jest amok,to nie jest jakieś zagubienie,to nie jest nagła euforia czymś-to co dokonuje żona jest jak najbardziej świadome ,konsekwentne i w 100% przemyślane
To się nazywa śmierć duchowa. I jeszcze jest różnica w świadomości - żona ma przekonanie ,ze robi dobrze,lub ,ze źle i tylko tyle, albo ma przekonanie ,ze to co robi jest złe i czerpie z tego radość, to jest to psychopatyczne, też chore..., co ma ogromne korzenie w zranieniu...
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 09:12   

grzegorz_ napisał/a:
W sytuacji, którą opisuje Norbert, ta jego miłośc pewnie jest traktowana przez żonę nie jak "sprawianie aby chciało się żyć", ale jak natręctwo, emocjonalny nacisk itp

Grzechu dobrze to zauważył...
Żeniu1970 przemawiają twoimi ustami słowa programowe 12 kroków.
Ja znam dokładnie te sensy słowne, to określenia co i jak.
Zmiana jaka zaszła we mnie-choć trudno to nazywać zmianą z popiołów jak
napisał Krasnobar.
Norbert nie był złym facetem,niedorajda i totalnie olewającym małżonkiem wszystko.
U mnie na 1 miejscu zawsze była rodzina:zona,dzieci,dom-nasze istnienie.
Miałem wady-ale chyba jak każdy-a już na pewno nie takie by od takiego gościa całkiem znikać.
Mojej zonie to nie wystarczało mieć zwyczajnego faceta, czasem krnąbrnego, czasem niesfornego,ale zapatrzonego w nią i tylko w nią.
Słowem zawsze coś brakowało żonie,zawsze czegoś poszukiwała,zawsze gdzies tam chciała biec i uciekać.
Taka chyba to natura domu rodzinnego żony gdzie silne są związki rodzinne(własne)-ale współmałżonek to juz cos innego,jakby nie rodzina.

Zatem miałem wady,pod wpływem sugestii-zmieniałem to.
Nie dla żony by to afiszować.
Zmieniłem siebie-każda zmiana Żeniu pozostawia coś w sobie innego.
Nie da się po wielu latach grac że się coś zmieniło-bo braki wyjdą.
Ja mam stały punkt widzenia,działania,postepowania.
Skoro brałem się za zmiane moich ułomności -zrobiłem to.
Faktem jest tylko perspektywa jaka widziałem (no mój błąd).
Sadziłem ze dwoje ludzi po błędach,po przerobieniu tego i owego będzie w stanie przełamać własne shizy i ograniczenia.
I przynajmniej podjąc próby naprawy czegoś.
Moją żonę to nie interesuje-ma swój dziwny(może?) świat-nie neguje go ,nie potępiam,nie krytykuję.
Ale nie widze sensu trwania w czym takim i mówienia że to zgodne z sakramentem.
Z sakramentem-a szczególnie z tym co określa ten sakrament.

Gdzieś powstał błędny proces myslenia,gdzieś zostały zagubione wartości a wiedza jaka winnismy mieć od Boga została zmodyfikowana na własne potrzeby.

Ja wiem i czuje co mam zrobić- i decyzja jest jednoznaczna skoro wybór żony jest prosty.
Nie chcę męża,nie chce małżeństwa-to czas by poznałą świat o jaki zabiega

I nie taki jak był kiedyś gdzie byłem daleko-a zarazem blisko.

Wybacz Żeniu gdybym nie podejmował wszelkich starań,gdybym nie starał się na wszystkie sposoby -odszukac przynajmniej mały skrawek tego co da iskrę-to można powiedzieć wymaga-a nic z siebie nie daje.
Ja nie czekam i nigdy nie czekałem biernie.
I może to wydawać się bzdura jak choćby ta mała głupia sprawa.
Rozmowa o kupnie nowego odkurzacza .
Wybrałem ok -zrozumiałem nie spełnia wartości ,bo dobry musi mieć to..to i to.
Mam podane o jaki chodzi....
Czytam i obliczam,kalkuluję -bo worki do tego modelu drogie(zatem eksploatacja pochłania kasę).
Szukam innego o podobnych walorach..pokazuje słysze NIE.....
szukam pokazuje inny słysze NIE....
szukam nowego i w zamian jest odpowiedź -nie musisz ze mną konsultować ,po co mi pokazujesz i zgłaszasz.

Po co???
No własnie -to historia
dawniej nie zgłaszałem-żle
zgłaszałem-tez zle.

I o co chodzi???
A o to że te same problemy,te same sprawy z innymi wyglądają inaczej:
sa omawiane,dyskutowane,porównywane.
A ja to zło -albo upierdliwa mucha.

Dlatego cos pękło we mnie i powiedziałem KONIEC....
A w przysłowiowy..........-nie będę włazić.

I nie czepiam się Żeniu -ale włąśnie można od takich prostych spraw
Bo one pokazują ...mam problem ale sa chęci.....
albo nie mam problemu tylko mam cie w d....(cenzura)

pozdrawiam
 
     
DHL1
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 09:26   

zenia1780 napisał/a:
Potrafisz tak? Bo ja ciągle mam z tym ogromne problemy (zwłaszcza z nie robeniem tego przez swój pryzmat, czyli bez oczekiwań), co nie powstrzymuje mnie przed ciągłymi próbami...

Żeniu weterana forum....za przeproszeniem grzyba stuletniego wszelkich programów i terapii..chcesz złapać na te słowa????

Gdyby w tle nie było twoich nadziei i marzeń na udane małżeństwo -to byś dała sobie spokój z działaniami.
Ja to już wiem-z czasem robimy cos własnie bez oczekiwań-bo już tyle razy nas to spaliło (oczekiwania) że jesteśmy na to odporni...
I robimy bo tak dyktuje nam serce
ale w tle zawsze są nasze nadzieje....... :mrgreen:

pozdrawiam :mrgreen:
Ps dojrzałem że ostatnio czyta książke

Zdrada Paulo Coelho :-D :-D

przy zawirowaniach jakie tworza się wokół autora-jest to ciekawa pozycja
A co opisuje?
Mężatkę jaka miała wsio...normalnego męża,kochające dzieci,dom,fajna prace i wiele innych....
Ale mimo tego żle jej było,wiecznie czegoś brak,własne oczekiwania,niespełnienia,brak-piorun wie czego.
Poszła szukac tego co śadziła że nigdy nie miała.
Życie i czas to zweryfikował -w podsumowaniu mocny spadek na dupsko.
I uszanowanie włącznie z mocny zabieganiem -o to co sama tak podeptała.....
Ostatnio zmieniony przez 2014-06-10, 09:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 09:33   

grzegorz_ napisał/a:
Bardzo to dziwna definicja miłości



Jezus w ogóle był dziwny.........wiedział,że oddaje życie za ludzi,którzy nawet w milimetrze Mu nie oddadzą Jego miłości......wciąż wątpią i zabijają w sobie nadzieję (w innych też),nie chcą dojrzewać,są egoistami nastawionymi tylko na swoje potrzeby,z klapkami na oczach..............
no myślę,że chyba tylko w wieku nastu lat sądzi się,że miłość to będą same dobre chwile,motylki i pełnia szczęścia......nie ma takiej szansy i nie ma takiego małżeństwa,żeby jedno drugiego w jakiś sposób nie raniło...........kiedy się kocha,to nie można naiwnie i po dziecinnemu myśleć,że druga osoba tak samo będzie odpowiadać,że nie zrani,że nie skrzywdzi,to straszna dziecinada......sztuką jest kochać,POMIMO,że istnieje ryzyko,że ktoś nas skrzywdzi.........może po prostu czas dorosnąć?albo przyznać samemu przed sobą:kurczaczek,nie nadaję się do związków,moje myślenie o miłości zatrzymało się w rozwoju na wieku nastoletnim.........nie ma małżeństwa,choćby było nie wiem,jak zgodne,szczęśliwe i kochające się,by istniało bez ran,żalu,błędów..........
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-06-10, 09:40   

Kenya
Ja Cię NAPRAWDĘ lubię .
( nie będę "udowadniał" , bo się nie dasz przekonać )


Cytat:
I choć uparcie dzielisz świat na męski i żeński oraz udowadniasz przewagę jednego bieguna nad drugim, to zauważyć już dawno powinieneś, że pisanie nie na temat lub na temat w żadnym
razie od płci nie zależy.


"Mężczyzną i kobietą stworzył ich ." ............ i bardzo dobrze :->
Uważam , że Bóg nieźle to wymyślił .

Mężczyźni na forum są w mniejszości , tak 1 : 2 .
Z reguły mniej piszą , 1 : 3 .
Ja tylko wzmacniam słabszą stronę , bardziej lub mniej skutecznie .


Cytat:
A i owszem, całkiem nie na temat, zgadzam się.
Ale zapewniam Cię mare, takich męskich postów całkiem nie na temat moglibyśmy się tutaj na forum wielu doszukać, nader często to się zdarza.


Czasem lepiej pisać nie w temacie ale mądrze ,
niż nie w temacie i ze szkodą dla autora wątku .

--------------------------------------------------------------------

Lena
Cytat:
Cytat:
Kobiety mają naturalną skłonność do identyfikowania się tak ogólnie - nie dotyczy to wyłącznie przytoczonych sytuacji. To jest uwarunkowane biologicznie i cóż poradzić


Znaczy empatia... oczywista oczywistość!!!


Empatia (gr. empátheia "cierpienie") – w psychologii zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób[1] (empatia emocjonalna), umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (empatia poznawcza).

Identyfikacja nie jest empatią .


Cytat:
Nie ja jedna zauważyłam,żeś cięty na kobiety,choć uparcie twierdzisz ,ze nie.
Mnie osobiście to pikuś,tyle,że ...... Tobie to raczej nie służy.


Nie rozróżniasz dwóch rzeczy .
Dobrze to oddaje takie powiedzenie :
Kto się czubi ten się lubi .
Głupie jakieś , ale dobrze oddaje sytuację .
Macie wady , z których się "nabijam" ,
co nie znaczy , że nie widzę wielu zalet .
Zasadniczo wychodzi mocno na plus .
Jak "która " to rozumie , to nie ma problemu w odbiorze .

--------------------------------------------------------------------------------

Zenia
Cytat:
Powiedz jednak dlaczego się tej drogi podjąłeś? Zmieniałeś się dla siebie czy dla żony? Bo jeśli tylko dla zony, żeby ona tę przemianę zauważyła i zmieniła podejście do Ciebie i małzeństwa, to dlaczego się dziwisz, jej niechęci do zmiany i Twojemu zawiedzeniu, ze tej zmiany nie ma. Przecież o jest w dalszym ciągu postawa oczekująca, że jak ja coś zrobię, to ty równiez coś zrobisz. I taką postawę łatwo jest wyczuć. Ciągle jesteś uzależniny od swojej zony i to ciągle ona stoi na piedestale.


Grzegorz
Cytat:
W sytuacji, którą opisuje Norbert, ta jego miłośc pewnie jest traktowana przez żonę nie jak "sprawianie aby chciało się żyć", ale jak natręctwo, emocjonalny nacisk itp



Zenia , dla mnie to właśnie pokrętne rozumowanie , zbyt .

Żona chyba żyje własnym życiem , w którym nie ma miejsca dla DHL .
Ją być może nie interesuje co on zrobi lub nie zrobi
i dla kogo .

Chłop chce mieć normalną rodzinę i żonę .
Może nie stać go na rolę "Zbawiciela" .
Zenia - nie każdy ma tyle sił duchowych , aż takiego widzenia , tyle miłości .
Życie ucieka , rzeka życia płynie .
Ja nie powiem - odpuść już sobie , ale i nie powiem "za mało się starasz" .
Jedno i drugie za proste rady .
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10