Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Oblicza zdrady
Autor Wiadomość
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-05, 09:08   

Z tej sytuacji są dwa wyjścia:
- przyklejenie się do przeszłości, do bólu, wspomnień, itd
- odklejenie sie od przeszłości od bólu, wspomnień.
Należy wybrać, to co daje szansę na nowe życie, bo trwanie przy punkcie 1 to zycie przeszłością.
I teraz może o przebaczeniu: Uważam, że nie można wybaczyć zdrady, to za duży ból, cios od osoby, która przysięgała o nas dbać. Nie można też zapomnieć tego, bo nie da się tak wielkiej traumy wyciąć z pamięci. Można nauczyć się z tym żyć. Co można wybaczyć? Jak nas ktoś okłamał w sprawie lżejszej. No dobra zdarzyło się. Wybaczam. Jest szansa, że to nawet zapomnimy. Ale zdradę? Nie da się - za duża trauma. I co teraz. Możemy liczyć tylko na rekompensatę czyli na skruchę i wszelkie działania naprawcze. Jak naprawić zbolałe ego? Miłością? Troską? Opieką? Oddaniem? Okazaniem największego zaangażowania? Przez ile? Przez tyle ile trzeba, nawet do końca życia. Bo co innego można zrobić, czego się spodziewać, kiedy NIE DA SIĘ COFNĄĆ CZASU? Skoro jest rekompensata, wola naprawienia błędu, to juz tylko w naszej głowie zostaje zamknięta furtka, za którą mimo mijającego czasu trwamy w bólu, smutku, a wystarczy wyjść zza niej, pożegnać się przeszłością, czerpać z niej mądrość, i zacząc wreszcie żyć. Pozwolić drugiej osobie naprawić i dać sie kochać.
Trzeba pokochać swoją nową bliznę. Szpeci, tak, jest niefajna. Ale jest teraz częścią nas. Już nigdy nie będziemy żyć bez niej, zawsze będzie widoczna, z czasem stanie się mniej widoczna, ale będzie. I możemy codziennie rano wyć do lustra: "Jaką mam szpetną bliznę, zrobiłeś mi to, szkoda" albo pogodzić się i powiedzieć "Trudno, nie cofnę czasu, jest blizna, to nowa ja, taką mnie proszę kochać, nie dam sobie drugiej zrobić, już wiem, gdzie był mój błąd, nie chce żyć w nieszczęściu, chce ŻYĆ"
Zdecydowanie polecam to drugie, naprawdę daję kopa do życia.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-05, 14:36   

Napisałem blisko 2 lata temu
Po prostu uważam: jeśli po zdradzie można normalnie żyć, zdradę wybaczyć i powrócić do dawnego szczęśliwego układu jak sprzed zdrady, to znaczy, że zdrada nie jest aż tak wielkim złem, że można zdradzać, że można się tak potykać w życiu. Mi się zawsze wydawało, że nie można. Dlatego pilnowałem się przed ślubem i po. Dlatego bezwzględnie wymagałem od swojej przyszłej żony by nie miała żadnego mężczyzny przede mną, bo wiedziałem, że z takim balastem pełnego szczęścia rodzinnego stworzyć nie sposób.

szukam odpowiedzi na to jak wybaczyć zdradę. Musze wiedzieć co wybaczam i nie mieć złudnych oczekiwań. Muszę także znaleźć drogi do właściwej i możliwej do osiągnięcia równowagi. Ten świat w którym dałoby się żyć po zdradzie ma swoją specyfikę. Jeszcze nie wiem jaką. Pewnie różni się to u poszczególnych ludzi. Ten nowy świat wymaga zapewnie specyficznych działań, zależnych od osobowości, charakteru, wyznaczanych sobie celów. przyjętych charyzmatów.
Jednym słowem czekają nas różne drogi, różne działania, podejrzewam, że czasem diametralnie różne, a nawet przeciwstawne.
Oczywiście wszystko to co ja tu opisuję jest na kanwie pewniej wrażliwości nie zaburzonej przez rozpustne życie, czy choćby tylko epizody. Bo to właśnie czasem o "epizod" w tej całej naszej dyskusji chodzi. W tej sferze nie ma epizodów. Przykazanie nr 6 jest bardzo poważne i zadziwia mnie świat głupotą w tej dziedzinie.


Nie potrafię się zmienić. I proszę zwrócić na ten tekst wytłuszczony. Ta kwestia ma chyba ogromne znaczenie. Widze to po swojej żonie.

-----
Miodzio, wzrusza mnie naprawdę Twoja dobra wola wobec mnie. Wcześmniej mnie irytowałeś, teraz podziwiam. Ty mi naprawdę dobrze życzysz. Ale róznimy się. Nasze małżeństwa się różnią. Dzięki za troskę. Odmow tez może jakis paciorek za mnie.. a ja za Ciebie.

Samboja, Ty masz dar pisania i przekonywania. Muszę się starać by zostać sobą w czasie gdy Ciebie czytam. Muszę, bo właśnie jestem inny.

EwaMewa. Czego mi brakuje? Może idę przez ciemną dolinę po prostu? Moja żona też? Czy Bóg jej wybaczył to tylko On wie. Spowiedź... tak, ale zwróć uwagę jak bardzo czasem zmienia się nam pojęcie o naszym życiu w długim procesie nawracania. Nagle odkrywane nowe grzechy z przeszłości... i co z tym robić? Moja żona myślała, że zdrada to bułka z masłem. Powie mi ... dwa tygodnie, może miesiąc i OK... a tu? Bardzo się zmieniła przez te dwa lata. A Jej szczytem heroizmu i zaufania Bogu było przedstawienie mi całej prawdy.
Stąd wniosek, że tak łatwo odpuszczać nie można, o ile miało by się to wiązać z brakiem autentyzmu własnego wzrastania w wierze.
Ufam, że Bóg nas jednak jakoś prowadzi.
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-05, 17:11   

Orsz napisał/a:
Stąd wniosek, że tak łatwo odpuszczać nie można, o ile miało by się to wiązać z brakiem autentyzmu własnego wzrastania w wierze.

Orsz ty nie wzrastasz na wierze...
z tych słów jakie wypisałeś ..ty tworzysz własna wiarę.. stawiasz się przed Bogiem...nad Bogiem.
Ja chcesz tak zwał....
ale wybacz Orsz to nie jest wiara....i to co w tobie zachodzi jest niebezpieczne
i takim właśnie czymś
i takie właśnie coś niweluje Opus Dei...
niezależna i stojąca na straży wiary
zrób cos z tym zanim popłyniesz dalej i głębiej

pozdrawiam
 
     
Samboja
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-06, 09:56   

Orsz napisał/a:

Samboja, Ty masz dar pisania i przekonywania. Muszę się starać by zostać sobą w czasie gdy Ciebie czytam. Muszę, bo właśnie jestem inny.


Piszę tylko to, co przeżyłam. Ja też tam byłam, też zostałam oszukana. Ale przede mną 40 kolejnych lat życia, dzieci do wychowania, nie zamierzam niczego bagatelizować, oj nie! Mąż wie, że nie ma już takiej wolności ducha hulaj dusza, bo żona nie pilnuje! Wszystko co robimy, musi być z myślą o tej drugiej osobie, i żadnych kłamstw i niedopowiedzeń. Inna nowa jakość nas oboje, to nowe życie po zdradzie: jest inne, ja już to akceptuje, będzie inne, ale chyba lepsze, bo będziemy lepszymi ludźmi dla siebie. Oboje zmądrzeliśmy, bo wyczytaliśmy naukę z tej zdrady. Bóg nakazuje dbać o swojego małżonka, szanować. Gdybyśmy słuchali słów Boga, gdybyśmy byli mądrzy. Nie byliśmy, ale teraz będziemy. Dla mnie to ogromna nauka. Nawet z najbardziej bolesnego przeżycia można czerpać naukę, paradoksalnie widzieć pozytywy. No, ale można też siedzieć w mroku i płakać nad rozlanym mlekiem, nad stratą jego, pokaleczeniem rąk. Tak to zdecydowanie jest to, czego ja robić nie zamierzam.
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-06, 10:36   

Tak.
Przed zdradą życie fajne i z górki, samo się toczylo prosto do piekła. Na szczęście rozbiliśmy się bolesnie o drogowskaz przy stromej pod górkę, wąskiej górskiej ścieżce. No i co? Idziemy nią? Warto, ale będzie cieżko. Zanim dojdziemy na sam szczyt po drodze też są piękne chwile na otarcie potu z czoła. Ty i ja idziemy razem z naszymi małżonkami, inni natomiast sami. Jedno i drugie rozwiązanie ma swoje wady i zalety. W rozwiązaniu samotnej wspinaczki musimy cały czas jeszcze gadać przez radio do tego małżonka który potoczył się minąwszy drogowskaz. Ale idąc razem czasem trzeba tego drugiego wziąć na ramiona, dac pić jemu a nie sobie...
Czy szczęśiwa to wspinaczka? No... łatwa to napewno nie.
A u zarania małzeństwa mieliśmy wybór znacznie wygodniejszej drogi, może nawet kolejki linowej. Teraz została tylko ta ścieżka. Możemy się pocieszyć. Prawdopodobnie i z niej możemu zrezygnowac i jeszcze się trochę potaczyć autostradą w dół. I będą kolejne ścieżki zapewne, ale już znacznie trudniejsze.
Ja jestem przekonany by iść tą obecną.
 
     
EwaMewa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-07, 00:17   

Orsz, piszesz,ze idziesz ciemna dolina, nie zapominaj, ze nie jestes sam. I pamietaj nie zatrzymuj sie, nie trwaj w bolu.


Psalm Dawidowy.

Pan jest pasterzem moim,
Niczego mi nie braknie.
Na niwach zielonych pasie mnie.
Nad wody spokojne prowadzi mnie.
Duszę moją pokrzepia.
Wiedzie mnie ścieżkami sprawiedliwości
Ze względu na imię swoje.
Choćbym nawet szedł ciemną doliną,
Zła się nie ulęknę, boś Ty ze mną,
Laska twoja i kij twój mnie pocieszają,
Zastawiasz przede mną stół wobec nieprzyjaciół moich.
Namaszczasz oliwą głowę moją, kielich mój przelewa się.
Dobroć i łaska towarzyszyć mi będą
Przez wszystkie dni życia mego.
I zamieszkam w domu Pana przez długie dni.
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-08, 00:31   

Orsz, a może spróbuj tak
http://www.youtube.com/watch?v=Tqux3orNbQ8

[ Dodano: 2014-02-08, 00:40 ]
albo tak
http://www.youtube.com/watch?v=9LYcIm9W1nk
ciemne doliny czasami okazują się krótsze niż się spodziewany, tak jak szerokie autostrady.
 
     
kundel
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-08, 12:36   

Orsz napisał/a:
Ty i ja idziemy razem z naszymi małżonkami, inni natomiast sami. Jedno i drugie rozwiązanie ma swoje wady i zalety. W rozwiązaniu samotnej wspinaczki musimy cały czas jeszcze gadać przez radio do tego małżonka który potoczył się minąwszy drogowskaz. .



Żeby jeszcze chciał słuchać....

Ale dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych, na szczęście!
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-09, 15:04   

Dużo tu zostało napisane. W zasadzie uważam, że nie warto nic pisać nowego jak się jeszcze raz nie rozpatrzy całej tej dyskusji od początku i nie uporządkuje poruszonych wątków, jeszcze raz się tego wszystkiego nie przemyśli. Spór toczył się tu i w innych tematach.
W każdym razie chciałbym wyrazić swoje przekonanie, że uporządkowanie teoretyczne tych zagadnień ma ogromne znaczenie praktyczne dla naszego szczęścia, dla nadziei w naszym życiu doczesnym i wiecznym zapewne też. A zamęt jest straszny. Dzisiejszy świat nie sprzyja rozsądnemu poukładaniu problemów związanych z tzw. miłością. Materia ta jest bardzo delikatna i podatna na zniszczenie. Jednym z głównych czynników niszczących jest relatywizm. Brak wiary w to, że jest jakiś stały wyznacznik prawdy w zakresie kształtowania się relacji między ludźmi, między kobietą a mężczyzną, w więziach tworzących rodzinę. Często chyba zapominamy, że to nie my tworzymy te więzi, nie my jesteśmy kreatorami tych prawidłowości. One pochodzą od Boga i my je staramy się ogarnąć, możemy jedynie się im podporządkowywać. Na tym polega nasza wolna wola. Na wyborze między dobrem a złem.
A gdzie jest prawda o Bogu?
Moim zdaniem w dwu miejscach. W wierze katolickiej i w świecie. W tym pierwszym jest podana wprost w nauczaniu kościoła, a w drugim wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego i szczęścia ukształtowania osobowiści w odpowiedniej kulturze. My w Polsce do niedawna mieliśmy kulturę jako taką, teraz jej mamy coraz mniej a w pewnych kręgach w zasadzie nie ma jej wcale. Kogo wiec stać na samodzielne myślenie? Kto chce eksperymentować ze swoją duszą i sercem?
Co wobec powyższego możemy uznać za najrozsądniejsze? Jaki kierunek działań obrać?
No i wreszcie ,skoro wiele ludzi na tym forum tak pragnie szczęścia, odzyskania równowagi po dramatach miłosnych, co oni powinni robić? Moim zdaniem bez prawdy nie da rady. Pragnę wyrazić swoją nadzieje, ze wszyscy będziemy poszukiwać prawdy wspólnej dla nas wszystkich bez wyjątku. Jednoczesnie wyrzekam się wszystkiego co do tej pory napisałem a co mogło być odbierane jako wciskanie na siłę swoich racji, swoich poglądów. Ja jestem za głupi i na dodatek upośledzony poprzez swoje doświadczenie cierpienia. Nasze doświadczenia determinują nasz sposób myślenia. Przepraszam wszystkich których uraziłem i skrzywdziłem. Zapewne póki zyję nie dowiem się jak często się myliłem.
Kończe i jeszcze raz wyrażę tylko swoje pragnienie prawdy poparte słowami bodajże ks. Pawlukiewicza lub Drzewieckiego. Wypruwajmy z siebie wszystkie brudy, nie bójmy się ich, bo na samym dnie jest nasze piękne serce stworzone przez samego Boga. A ono jest istotą naszego istnienia.
Mam nadzieje, że nic nie wypaczyłem z tego przesłania ks. Pawlukiewicza lub Drzewieckiego.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8