Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Małżeństwo z przemocowcem... ratować czy nie? |
Autor |
Wiadomość |
karolh [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 11:09 Małżeństwo z przemocowcem... ratować czy nie?
|
|
|
Witajcie,
Dręczy mnie wciąż jedno pytanie...
Czy małżeństwo z przemocowcem, który niezależnie od okoliczności wszystkiego się wypiera i wciąż atakuje i szantażuje, i posuwa się do manipulacji wszystkimi by obrócić sytuację i zrobić z siebie ofiarę też powinnam za wszelką cenę ratować?
Mijają miesiące naszej rozłąki i ja coraz lepiej uświadamiam sobie, w jak pasożytniczej relacji żyłam tyle lat... Jak bardzo dałam się omamić, w jakie poczucie winy wpędzić i jak bardzo wykończyć... Do samego końca miałam nadzieję, że się opamięta... tak się jednak nie stało...
Zastanawiam się, czy małżeństwo z kimś kto nie miał dla mnie litości ani skrupułów w pogrążaniu mnie ma w ogóle sens.
Byłam na rekolekcjach dla osób w sytuacji rozwodu. Nasłuchałam się pięknych rzeczy o tym, żeby dochować Bogu wierności ratując małżeństwo i otwierając się na reaktywację ale ciągle przychodzi mi jedna myśl do głowy...
Czy takie małżeństwo jak moje również?
Bo mojego małżeństwa chyba w ogóle nie było. To znaczy usłyszałam przysięgę małżeńską z ust męża, ale na tym się chyba skończło jej wypełnianie...
Potem było już tylko gorzej, stała kontrola, naciski, poniżanie, ośmieszanie, gardzenie, wyszydzanie, szarpanie, plucie, zastraszanie, wykorzystywanie, brak jakiejkolwiek pomocy i zrozumienia, wymuszanie uległości, drwienie, szantaż, szantaż, szantaż....
Po dwuch latach uciekłam, bo czułam, że zaraz pęknę i rozsypię się w drobny mak...
Teraz jestem w przededniu rozwodu i zastanawiam się co jako katoliczka powinnam napisać w odpowiedzi na pozew, by nie popełnić grzechu i by nie popełnić jeszcze większego błędu jak dotąd... |
|
|
|
|
MonikaMaria3 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 11:33
|
|
|
Napisz prawdę. Co było, jakie były problemy.... Oni mogą go skierowac na terapię. A nuż się uda. |
|
|
|
|
silverado [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 12:34
|
|
|
Jesli masz wątpliwości i z jednej strony chcesz dać mu szanse, ale czujesz, ze juz nie "czujesz" to w odpowiedzi zaproponuj separacje. Dajesz mu szanse a jednocześnie nie popełniasz nic wbrew Twoim przekonaniom religijnym. Zostawisz i jemu i Jemu drzwi otwarte. |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 13:11
|
|
|
Cytat: | Teraz jestem w przededniu rozwodu i zastanawiam się co jako katoliczka powinnam napisać w odpowiedzi na pozew, by nie popełnić grzechu i by nie popełnić jeszcze większego błędu jak dotąd.. |
Nie wiem co powinnaś napisać karolh.
Jeśli nie zgodzisz się na rozwód który notabene nie jest Twoim pomysłem lecz męża, to skład sędziowski uzna, że Twoje zeznania dot. zachwania męża są poprostu wymyślone, nie polegają na prawdzie i że to mąż jest ofiarą która próbuje się desperacko wyswobodzić z toksycznego związku a ty chcesz w nim wciąż trwać, choć będziesz mówić jaki to mąż był dla Ciebie niedobry - tu będzie brak spójności zeznań wobec Twoich oczekiwań.
Będzie to tak wyglądać, jakbyś chciała jeszcze Twojego męża "ofiarę" podręczyć podczas gdy on bidulek chce ze wszystkich sił uciec od tego dręczenia.
Kto Ci uwierzy, że doznajesz tylu krzywd, poniżeń, dręczeń, wyzwisk itd. a mimo to wciąż chcesz w tym tkwić?
Chyba zdajesz sobie sprawę, że mąż użyje wszyskich możliwych środków by brzmiał wiarygodnie..
[ Dodano: 2014-02-08, 13:16 ]
Silverado pisze:
Cytat: | Jesli masz wątpliwości i z jednej strony chcesz dać mu szanse, |
Szansę daje się tym którzy o nią proszą.
Mąż karolh, nie prosi o szansę mało tego jej nie chce....zatem co z tą szansą? |
|
|
|
|
silverado [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 13:40
|
|
|
[ Dodano: 2014-02-08, 13:16 ]
Silverado pisze:
Cytat: | Jesli masz wątpliwości i z jednej strony chcesz dać mu szanse, |
Szansę daje się tym którzy o nią proszą.
Mąż karolh, nie prosi o szansę mało tego jej nie chce....zatem co z tą szansą?[/quote]
To niech pozostanie decyzją karolh, a separacja jest rozwiązaniem w tej sytuacji chyba dobrym.... |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 14:41 Re: Małżeństwo z przemocowcem... ratować czy nie?
|
|
|
karolh napisał/a: | Witajcie,
Dręczy mnie wciąż jedno pytanie...
Czy małżeństwo z przemocowcem, który niezależnie od okoliczności wszystkiego się wypiera i wciąż atakuje i szantażuje, i posuwa się do manipulacji wszystkimi by obrócić sytuację i zrobić z siebie ofiarę też powinnam za wszelką cenę ratować?
|
A chcesz ratować? czy jako katoliczka uważasz, że powinnas ratować? |
|
|
|
|
bywalec [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 17:12
|
|
|
karolh napisał/a: | Teraz jestem w przededniu rozwodu i zastanawiam się co jako katoliczka powinnam napisać w odpowiedzi na pozew, by nie popełnić grzechu i by nie popełnić jeszcze większego błędu jak dotąd... |
Ucieczką przed tą toksyczną relacją „uratowałaś” siebie. Więc to nie błąd a wielki Twój sukces.
To, że Twoja decyzja nie zreflektowała Twojego męża świadczy tylko jak wielki problem ma sam ze sobą mąż. Twoje ratowanie małżeństwa w pojedynkę nic nie da. Do tego potrzebne jest pozytywne nastawienie dwóch stron. Jej jednak nie ma po stronie męża, jest poza świadomym własnym wpływem na to co dzieje się w jego życiu i obarczaniem za całe zło innych, w tym ciebie w głównej mierze.
Jak chcesz zatem ratować coś na co nie masz wpływu?
Małżeństwo w sensie związku na papierze będzie jeśli nie zgodzisz się na rozwód. W sensie tworzenia zdrowej relacji niestety rozwód czy trwanie w małżeństwie, separacji czy innej nieformalnej rozłące nie będzie do momentu aż dwie strony nie podejmą suwerennej decyzji o tym by tą relację uzdrowić.
Pytanie co myślisz, że da Ci lub nie da Twoja decyzja?
Po cichu myślę, że względy wiary nierozerwalności małżeństwa są dla ciebie ważne. Zdawać sobie jednak musisz sprawę z tego :
- czy to jedyna przyczyna rozterek
- ale też z tego, że brak zgody na rozwód niczego w relacji twojej z mężem nie naprawi na dziś dzień.
Ze zgodą czy też bez zgody na rozwód nadal będzie to patologiczna, chora więź łącząca dwoje ludzi. Także bez zgody na rozwód z pobudek wiary małżeństwa nie będzie. Istnieć będzie tylko w adnotacji ksiąg parafialnych, w dowodzie o stanie cywilnym.
Dla tych co piszą, iż zamykasz drogę do tworzenia nowego związku od razu piszę…. Brak rozwodu nie jest przeszkodą do utworzenia kolejnego związku z inną osobą. A dla szczególnie chcących mieć jednak drugi formalny związek, prędzej czy później go dostaną po wielu rozprawach. Dla jeszcze mocniej chcących to i ślub kościelny, bo postarają się o stwierdzenie nieważności pierwszego ślubu kościelnego.
W rzeczywistości związku nie ma, i czy da się uratować to pytanie typu: jakie będzie w tym roku lato… czy mąż się zmieni, to taki samo jak pytać brać urlop w lipcu czy sierpniu by fajnie spędzić wakacje.
Musisz zastanowić się co jest Twoją przyczyna rozterek i podług niej podjąć decyzję. Inaczej cokolwiek zrobisz pod wpływem innych opinii osób cie unieszczęśliwi.
Trwanie w małżeństwie, którego nie ma a bardzo byś pragnęła, czy też zgoda na rozwód tak samo ze względów wiary może być dla ciebie stresem, z którym nie będziesz umiała sobie poradzić.
Nie da się tak. Nikt nie wie co go czeka, co się stanie…można tylko podejmować jak najlepsze decyzje dla siebie dziś by uchronić się przed tym co będzie jutro. I pamiętać, decyzję podjęliśmy dziś bo tak uważam za słusznie i z korzyścią dla siebie. Jeśli jutro coś się zmieni, lub podjęta decyzja była zła zawsze można podjąć następną lepszą dającą więcej pewności, poczucia bezpieczeństwa. |
|
|
|
|
Bety [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 17:22
|
|
|
z mojego doświadczenia - puścić przemocowca wolno....
nie ratowac na siłę, wykonczysz się
odmówić modlitwy, dac na Msze...
ale nie trzymać
ze względu na siebie, dzieci i całą rodzinę
ale musisz miec swiadomość, że zwykle i tak nie ma z nimi spokoju- są zawsze na odwrót
jak juz jest rozwód (nawet jesli oni wniesli)- to i tak ty bedziesz winna, obarczy cie za wszytsko, nawet to czego nie zrobiłaś nigdy
oni czują ze ich zycie jest porażką, ale nie dopuszczaja ze to oni sa sobie winni, musi byc winny ktos inny- najczesciej ktos bliski
to kwestia braku konsekwencji w wychowaniu, lub takiego modelu w rodzinie pierwotnej
[ Dodano: 2014-02-08, 17:35 ]
u mnie mąż wniósł wnisoek o rozwód
ja wydalam tylko krótkie oświadczenie, że kocham meża i widze mozlwiośc ratowania małżenstwa (bo to prawda )
rozwód sie odbył
mam czyste sumienie, ze nie walczyłam nie stawiałam oporu (chciał, ma) - walka kojarzy mi sie źle- a teraz jak mąz ma jakieś pretensje odsyłam do wyroku sądu: tam jest napisane, kto i co...
to Cie zabezpieczy na przyszłość, Twoje sumienie: nie chciałas rozowdu, ale tez nie trzymałas męża- przemocowca
życie z kims takim to koszmar
ja wolę byc sama, niż życ tak dalej, nikłam w oczach, nie wiedzialam jak sie ratować, miałam rozterki straszliwe- rozwód , opuszczenie małzonak jest grzechem, były dzieci, zalezności finassowe
mąż robił co chciał, żył jak kawaler, obarczając mnie dosłownie za wszytsko winą, nawet jak była nie taka pogoda na wczasach (bo jak był sam to było cudownie)
zawsze na odwrót, jak miał zły humor, nastrojowy, niestabilny, perfidny , że gdybym komus powiedział i tak by mi nie uwierzył....
w koncu: odmówiłam Nowenne Pompejanska i .... znalazł kolejna kochankę 20 lat mlodszą, odszedł . Poszedł z radością, w euforii.... A teraz jest wściekły- oczywiscie na kogo? na mnie... bo podobno go wyrzuciałm z domu....
[ Dodano: 2014-02-08, 17:37 ]
jesli masz dzieci- myśl o dzieciach
wychowywanie dzieci w takiej atmosferze jest trudne
z czasem i ty staniesz sie przemocowcem, bo zachowanie fair czesto jest prawie niemożliwe
pozdrawiam i zyczę wszytskiego dobrego |
|
|
|
|
Mirakulum [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 18:24
|
|
|
Ja też w małżeństwie doznawałam przemocy, i rozwiodłam się bo myślałąm , że nic nas nie uratuje , ale się myliłam
Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych
http://www.youtube.com/watch?v=AQIUzRFnIuE
Do ratowania małżeństwa potrzeba dwóch osób - Ty i Bóg
nie poddawaj się
w Poznaniu jest Ognisko Sychar szukaj tam pomocy |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 18:45
|
|
|
Bety dobrze podsumowała w zdaniu:
to Cie zabezpieczy na przyszłość, Twoje sumienie: nie chciałas rozowdu, ale tez nie trzymałas męża- przemocowca
Przemocy - STOP. Ale też i rozwodowi stop, separacja jest w tym przypadku całkowicie uprawniona.
Karolh, pytasz się czy ratować za wszelką cenę. Tak, ale nie za wszelką cenę. Granicą są przykazania. Kochasz męża, ale najpierw kochasz Boga (przypomnij sobie jak, z pierwszego przykazania). Po drogie kochasz siebie. Tylko kiedy kochasz siebie, albo - na ile kochasz siebie - jesteś w stanie kochać innych. Ale najpierw musisz kochać siebie, i m.in. izolacja od przemocowca jest właśnie przejawem takiej miłości.
Wreszcie - ratować tak, ale nie za wszelką cenę, tylko zgodnie ze słowami "Bądź wola Twoja". Czyli mam kierować się wolą Boga w moim życiu, bo to On lepiej wie, co będzie teraz i w dalszej perspektywie najlepsze.
Bywalec pisze o tym, że bez względu na to, czy rozwód jest orzeczony czy nie - więzi między Wami nie ma, i rozwód nic tu nie zmienia. Ponadto
bywalec napisał/a: | Trwanie w małżeństwie, którego nie ma a bardzo byś pragnęła, czy też zgoda na rozwód tak samo ze względów wiary może być dla ciebie stresem, z którym nie będziesz umiała sobie poradzić. |
Karolh, to teraz pytanie - czy wierzysz w Boga? Czy wierzysz że jest i będzie z Tobą podczas każdej trudnej chwili? że pomoże przetrwać stres i wszelkie rozprawy sądowe? "Choćbym chodził ciemną doliną...." Ale tak z ręką na sercu - wierzysz? Wchodzisz w to? W ten cały katolicyzm, w relację z Bogiem?.... To nie jest jakaś tam sobie religijka. To nie jest biała sukienka do ślubu, ani żłóbeczek, ani palemki... To raptem małe zewnętrzne symbole Czegoś/Kogoś Dużo Większego. Ten Ktoś JEST.
Wiem co przeszłam, wiem co przeżyłam. Po ludzku bałam się jak.... pip. Do końca na rozwód się nie zgadzałam. I...... Przez rozwód przeszłam jak za tarczą ochronną, chroniona doskonale, ale też i świadoma pocisków wysyłanych w moją stronę. Bo miałam Sychar, bo miałam stado ludzi którzy się za mnie modlili, i miałam relację z Bogiem.
Teraz rozwód jest niefajnym wspomnieniem, ale dużo większą traumą w mojej pamięci jest dwa lata wcześniejsze rozstanie z mężem. Bo wtedy dopiero zaczynałam się rozglądać, czy oprócz rad po ludzku jest Ktoś, kto może mi pomóc.
A decyzja jak zwykle należy do Ciebie |
|
|
|
|
karolh [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 21:29
|
|
|
Dziękuję wszystkim serdecznie, napisaliście dużo mądrych słów i daliście mi do myślenia...
Byłam dzisiaj u ojca na spowiedzi. Często ją teraz praktykuję, czuję, że mnie wzmacnia i rozwiewa gonitwę myśli w głowie... Trwała ponad dwie godziny, taka spowiedź połączona z rozmową, bardzo dużo mi dała i wiele wyjaśniła...
Myślę, że jeszcze bardzo dużo przede mną, ale też widzę, że powoli dojrzewam w tym wszystkim, że emocje opadają i zaczyna się myślenie realne.
Od rozwodu odwodzi mnie wiara w Boga i wierność przysiędze małżeńskiej, jednak dzisiejsza rozmowa wiele mi wyjaśniła w tej kwestii. To już kolejna osoba, która po wysłuchaniu mojej historii powiedziała, że nie mam się nawet nad czym zastanawiać, bo tu nie ma nad czym... Ze strony mojego męża to nie była miłość, węzeł małżeński prawdopodobnie nie został zawiązany...
Męża się boję, zupełnie mu nie ufam, przez te dwa lata robił wszystko co mógł, żeby tylko jego było na wierzchu i żeby mi zaszkodzić. Kłamał patrząc mi prosto w oczy wielokrotnie, manipulował i dręczył bez litości.
Przez te pół roku nie zrobił nic żeby sytuacja się zmieniła... Po co miałabym walczyć, jeżeli on z góry tego nie chce? Na siłę nie sprawię, żeby mnie kochał.
Bogu wierności dotrzymam. Z resztą Bóg był przy mnie przez cały ten czas, bo bez Niego nie poradziłabym sobie.
Teraz muszę skupić się na tym aby przetrwać rozprawy i nie pozwolić na to aby mechanizmy uzależnienia się włączyły znowu, gdyż poczucie winy pogalopuje z takim rozpędem, że nie będę mogła nad nim zapanować a mąż tylko na to czeka.
Wiem, że wszystko czego doświadczamy w życiu, jest nam do czegoś potrzebne. Wiem, że Bóg czegoś mnie uczy i coś mi pokazuje.
Znam swoją prawdę, wierzę w Boga i postaram się to przetrwać.
Dziękuję. |
|
|
|
|
Slawomir [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-08, 22:26
|
|
|
karolh napisał/a: |
Wiem, że wszystko czego doświadczamy w życiu, jest nam do czegoś potrzebne. Wiem, że Bóg czegoś mnie uczy i coś mi pokazuje. |
To, że znalazłaś to forum to również nie jest przypadek. Trzymaj się mocno. Przeżyłas i wycierpiałaś wiele zła ale Pan Bóg jest mocniejszy .
On sam pomoga i prowadzi - nie zamykaj tylko serca.
Moja sprawa rozwodowa trwala dwa lata. Zeby bylo ciekawiej pozew ws rozwodu dostalem w Wielki Piatek .
W Wielka Sobotę wyslalem odpowiedź wyciagnieta z tej strony -jeszcze tusz mi się skonczył od drukarki:-)
Sedzina, pamietam jak dzis "niech się pan zgodzi, widzi pan ze pana zona pana nie kocha i nie chce byc z panem, nie daję wam rozwodu koscielnego tylko cywilny".
I tak jestem od 4 lat na forum i od kilku miesiecy w trojmiejskim ognisku Sychar.
Trwam w wiernosci mojej zonie/ nie-zonie, tylko dobrze jest mieć u boku wspólnotę.
Pokonanie każdej drogi wymaga czasu. Trzymaj się! |
|
|
|
|
tereska [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-09, 09:05
|
|
|
karolh napisał/a: | Ze strony mojego męża to nie była miłość, węzeł małżeński prawdopodobnie nie został zawiązany... |
A z Twojej strony była to miłość, czy przysięgałaś , że ślubuje |ci miłość , wierność i uczciwość małżeńską, aż do śmierci, o ile Ty będziesz mnie kochał? Chyba nie. Odpowiadamy za siebie tylko, gdybyśmy kochali współmałżonka jak w biznesie: jak ty mi dasz, to ja też Tobie dam , to czy to byłaby bezinteresowna miłość?
Czy kochasz swojego męża?
Czym jest, byłaby miłość do męża w Twojej trudnej sytuacji? |
|
|
|
|
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-02-09, 10:20
|
|
|
karolh napisał/a: | To już kolejna osoba, która po wysłuchaniu mojej historii powiedziała, że nie mam się nawet nad czym zastanawiać, bo tu nie ma nad czym... |
Przyznam, że nie rozumiem.. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|