Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
jak dalej żyć? |
Autor |
Wiadomość |
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-19, 15:41
|
|
|
Odbiegając od głównego wątku chciałam powiedzieć:
Filomeno, tylu ciekawych rzeczy dowiaduję się czytając Twoje posty!
Mądra, dobra, wrażliwa jesteś i pewnie ładna.
Mężczyzna musi być naprawdę mocarny by nie poczuć się zagrożonym w tak doborowym towarzystwie.
miodzio pisze:
Cytat: | ja uważam ze skoro twój mąz dał się wyrzucić i usunąć ...to będą jeszcze z niego ludzie....potrzebny jest tylko czas na oszlifowanie jego i dobra szlifierka |
Masz rację miodzio, istnieje duże prawdopodobieństwo, że sprawy taki obrót przybiorą, trafna uwaga. |
|
|
|
|
Filomena [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-19, 15:58
|
|
|
Kenya, czyli mam kolokwialnie rzecz ujmując przechlapane . A tak na poważnie ja nie chciałam mocarza, tylko przyjaciela, który wspiera. Szkoda, że taka mądra odnośnie relacji w małżeństwie nie byłam wcześniej.
Miodzio, dla mnie jest oczywiste, że oddzielam czyn od sprawcy. Oczekiwałabym natomiast w przypadku tego typu problemów, że sprawca w końcu przejrzy na oczy, przepracuje sprawę, oddzieli się od czynu, poprosi o wybaczenie i zadośćuczyni krzywdzie. |
|
|
|
|
miodzio63 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-19, 21:19
|
|
|
Filomena napisał/a: | Miodzio, dla mnie jest oczywiste, że oddzielam czyn od sprawcy. Oczekiwałabym natomiast w przypadku tego typu problemów, że sprawca w końcu przejrzy na oczy, przepracuje sprawę, oddzieli się od czynu, poprosi o wybaczenie i zadośćuczyni krzywdzie. |
Filomeno......
to fajnie.....
choć jesteś w grupie nielicznych....... |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-19, 23:02
|
|
|
Z pierwszego postu Mary :
Cytat: | 14 lat temu urodziłam syna (z przygodnego spotkania)
wyśmiewanie trzynastolatka przy jego kolegach ze ma gruczoły jak baba i powinien nosić stanikmój dopisek rozumiem , że chodzi o to dziecko
dwa lata później poznałam mojego męża
po roku znajomości pobraliśmy się.
Po krótkim czasie okazało się że mój mąż bardzo źle traktuje syna i mnie (był bardzo agresywny)
po pół roku złożyłam pozew o rozwód w tym czasie poczęła się nasz córka.
Po trzech latach postanowiliśmy spróbować jeszcze raz.
Jednak po roku wszystko wróciło mieliśmy kolejne dzieci a ja wciąż czekałam na zmianę zachowanie mojego męża. |
Wg, mnie mąż nie udżwignął ciężaru wychowywania "cudzego dziecka" .
To dziecko przypomina mu też nieustannie o innym wydarzeniu .
Nawet podświadomie może traktować je "inaczej" .
Jest dość prawdopodobne , że tu jest źródło problemów ,
wypowiedzianych a może i nie .
Filomeno ,
te "dzikie ludy" nie krzywdzą tych chłopców
tylko uczą , pomagają pokonać strach , nadają chłopcom imię
- jesteś silny i odważny , dasz sobie w zyciu radę .
Robią to mężczyźni , bo oni tylko mogą nadać męskość .
W naszym kręgu kulturowym mężczyźni się wycofali
i mamy co mamy .
Same później narzekacie na facetów .
( piszę nie do ciebie , tylko jako przedstawicielki płci ) |
|
|
|
|
mary key [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-19, 23:41
|
|
|
Dziękuję Wam za wypowiedzi a szczególnie za modlitwę której tak bardzo potrzebuje by rozsądnie podejmować decyzje.
Idąc za waszymi radami znalazłam grupę wsparcia troszkę daleko 30 km ale może mi sie uda dotrzeć.
Mare też tak myślałam że to chodzi o syna ale do swoich dzieci tez tak sie odnosi co prawda rzadziej.
Macie rację to były manipulacje dziś przyjechał o dwudziestej i płaczem chciał wymóc na mnie bym pozwoliła mu zamieszkać z nami a on obiecuje poprawę.
To bardzo trudne być stanowczym dla mnie.
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję i proszę o molitwę. |
|
|
|
|
Filomena [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-19, 23:52
|
|
|
Mare, znowu robisz to samo: dyskusję prowadzimy w sprawie potencjalnej przemocowej relacji Mary i jej męża, a w tle dzieci pozostających pod ich opieką. Ty natomiast przechodzisz płynnie do zachowań plemiennych, rytuałów przejścia, totalitaryzmu, ludobójstwa i kondycji współczesnych mężczyzn.
Oczywiście, że mężczyzna powinien młodego chłopca nauczyć, jak być mężczyzną. Tyle, że co to oznacza, być mężczyzną we współczesnym świecie, gdzie nie musisz przywlec mamuta do jaskini i nastraszyć wrogiego Ci współplemieńca, czy obcego, iżby twojego suszonego mięsa nie tykał?
Kolejna kwestia, czy to jest problem kobiet, czy mężczyzn, że się nie odnajdują? Biedne misie, co to ich złowrogi gender wykastrował. Pewnie, że miło żyć w świecie, gdzie kobieta patrzy z dołu na tego mądrego i dzielnego oraz, ach jakże silnego na cokoliku i ma to dane każdy mężczyzna z nadania, bo przecież ma i zawsze tak było.
Gorzej, jeżeli mężczyzna ma się wysilić i tego mamuta zdobyć, bezpieczeństwo zapewnić, Oblubienicę czcić z wzajemnością. Pod mamuta podstaw: proporcjonalne przyczynianie się do zaspokajania potrzeb rodziny, pod bezpieczeństwo - stabilność emocjonalną, bliskość, wsparcie, pod czczenie - wiadomo co.
Tak na koniec - są ludzie dorośli i dorośli tylko z metryki, a dopiero potem dzielą się na mężczyzn i kobiety. Jak się dzieciak z dorosłym, albo dwa dzieciaki w rodzinę bawią, to potem tylko problem i szukanie winnych. Bo on jest gruboskórnym chamem, a ona histeryczką lub zołzą, co to czyha na kasę... Nadal polecam Waltera Lippmana. Zapewne zaraz moderatorzy zaczną się zastanawiać, jak tu z wątku wydzielić luźne rozważania w temacie od meritum, więc ja milknę. Nadmieniam, że nie jest to erystyczny zabieg zamknięcia na wszelki wypadek ust dyskutantom o zdaniu odrębnym.
Mary, masz moją modlitwę za Ciebie, dzieci i męża. |
|
|
|
|
złamana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-20, 01:29
|
|
|
Niech moderatorzy zostawią....
A, przy okazji dyskusja ciekawa, Mary Key się nie gniewa, prawda? Przynajmniej można zobaczyć jak się potrafimy pięknie różnić w podejściu i jak jednak własne doświadczenia zaciemniają lub rozjaśniają pewne obrazy.
A Filomeno, to moje najstarsze "podobne" dziecię zainteresowało się studenckimi zeszytami..., i sobie poczytuje. Jak Kenya, pozostaję pod wrażeniem:). A by być mocarzem, wystarczy tylko jedno, poczucie własnej wartości, nie ma kompleksów, jest duma z wybranki i wszystko ok.
Mary Key, też burzy stereotypy, nieporadnych, akceptujących wszystko matek - wielodzietek. Dasz radę, nadzieja też jest, że sobie poskładacie. Również nie wyczytałam robienia z męża na siłę kogoś kim nie jest. Konkretne fakty. Patologia to po prostu odstępstwo od normy, a nie tylko skrajne przypadki. Męża nie odrzucasz, nie akceptujesz tylko jego zachowania. Potrzebujecie czasu, on, żeby coś tam przemyślał, zrozumiał, Ty, żebyś ogarnęła to co się stało i dzieci. Znasz go, będziesz wiedziała. Dla Ciebie, jak wyżej, wsparcie, jakiś mądry psycholog. Na ten moment, spokój dla Ciebie i dzieci. Kontakty dzieci z mężem, tak, o ile będzie spokój, najlepiej w domu. Wyjścia, jak będziesz pewna, że będzie bez nerwów, odpoczniesz sobie. W domu, przed tv, rozważ, może on na dziś nie umie inaczej, bo nigdy dziećmi się nie zajmował, niech sobie siedzi a dzieci przy nim. Mądrze, powoli, bez ekstremalnych oczekiwań. Dla jednego taka sytuacja już sama w sobie będzie wstrząsem, innemu dojście do sensownych wniosków zajmie lata.
Z tym wyprowadzeniem męża, to, faktycznie, wyjątkowa sytuacja, (że pozwolił na wyprowadzenie jednej osoby - siebie a pozostawienie 6 innych), no chyba, że mieszkanie było Twoje lub Twoich rodziców...
Na rozumienie zachowań męża też przyjdzie czas. Twój najstarszy syn nie wyskoczył nagle jak zając z kapelusza, więc bez przesady. To dziecko żyje, czuje i ma prawa i to wcale nie mniejsze niż jego ojczym. Może, my dzisiaj, mielibyśmy mniejsze problemy w związkach, z dziećmi, gdyby nasi rodzice mieli więcej uwagi...i, nie tyle obecne czasy, media, etc, mają wpływ na to co się dzieje (na kryzys męskości), ale my sami.
I kamyczek do ogródka Mare. Może nie tylko matki wychowując synów mają wpływ na to jacy dzisiaj są mężczyźni, ale ojcowie wychowując córki mają wpływ na to jakie dzisiaj są kobiety. Tu zaszaleję i zacytuję wiersz jednej kobiety do taty: dlaczego/ kiedy byłam mała/ nie nosiłeś mnie na rękach/ dzisiaj byłabym księżniczką/ nie mówiłeś/ moja dziewczynka zawsze cię obronię/ dzisiaj sama bym się obroniła/ nie widziałeś jak bardzo/ przeglądam się w twoich oczach/ dzisiaj czułabym się mądra i piękna/ obojętny na mój smutek i lęk/ nie przytuliłeś mówiąc jestem przy tobie/ dzisiaj byłabym dzielna/ raz pochyliłeś się nade mną/ kiedy byłam chora/ starłam łzy z twojej twarzy/ może dlatego/ mam w życiu chwile/ że czuję się potrzebna.
Nie ma w tym opisu typowego przemocowca, a jaki bagaż na dorosłe życie. Z tych względów różne (również o małym ciężarze gatunkowym, jak piszesz) zachowania poniżające, dotykające godności nie mogą być usprawiedliwiane niczym. A katalizator w postaci pytania, czy tak bym się odezwała do osoby innej niż dziecko, spoza domu rodzinnego, cenny. |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-20, 09:48
|
|
|
Mary
Cytat: | Macie rację to były manipulacje dziś przyjechał o dwudziestej i płaczem chciał wymóc na mnie bym pozwoliła mu zamieszkać z nami a on obiecuje poprawę. |
Wydaje mi się , że to należy zapamiętać jako ważne wydarzenie ,
chyba , że takie "płacze" przydarzały się już wczęśniej ???
Wtedy istotnie , facet jest niestabilny emocjonalnie ,
jego wizyta raczej niewiele znaczy , a jeżeli zaplanował "płacz"
wtedy można by to nazwać manipulacją .
Pisałaś , że kiedyś tam już chciałaś wnosić pozew o rozwód .
Czy i wtedy odbyło się coś podobnego ?
_______________________________________________
Obojętnie , jak by nie patrzeć to
i ukorzył się i został upokorzony .
Zastanawiam się co lepiej ?
Lepiej żeby spłynęło to po nim jak zwykle ( odstawiał już takie "przedstawienie" ) ,
czy lepiej żeby ta wizyta była prawdziwa .
================================================
Cytat: | Mare też tak myślałam że to chodzi o syna ale do swoich dzieci tez tak sie odnosi co prawda rzadziej |
............... WŁAŚNIE , "co prawda rzadziej"
Ja nigdzie nie pisałem , że to jedyna przyczyna zachowań męża ,
ale na pewno istotna .
Ja taki przypadek miałem prawie "pod dachem" .
Pomimo dobrych chęci ze strony tamtego ojca , nie udało się .
Synek wszedł w wiek nastoletni i powiedział - " a co ty masz do mnie , nie jesteś moim ojcem ! "
=======================================
Filomena
Cytat: | Kolejna kwestia, czy to jest problem kobiet, czy mężczyzn, że się nie odnajdują? Biedne misie, co to ich złowrogi gender wykastrował. Pewnie, że miło żyć w świecie, gdzie kobieta patrzy z dołu na tego mądrego i dzielnego oraz, ach jakże silnego na cokoliku i ma to dane każdy mężczyzna z nadania, bo przecież ma i zawsze tak było. |
Filomeno , nie jestem jaskiniowcem .
a kobiety stawiam może nawet wyżej , niż na to naprawdę zasługują .
A jest tak : jedne zasługują inne nie
i z facetami jest dokładnie tak samo .
Gender , to taki sam pomysł jak "bezstresowe wychowanie"
tylko zakres znacznie szerszy . Głupota ładnie opakowana .
Filomeno ,
ja kładę akcent , stawiam na INNOŚĆ kobiet i mężczyzn
a Ty ( tak to odbieram ) na RÓWNOŚĆ .
Inność nie zaprzecza równości .
Nie ma
i Bóg stworzył ich równymi
tylko "mężczyzną i kobieta stworzył ich" .
_______________________
Złamana
Mamy wychowują i synów i córki , głównie mamy .
Ja nie mówię , że tylko matki są temu winne ,
ale często nie dopuszczają do tego ojców ,
a zresztą oni sami byli wychowywani przez swoje mamusie
i dlatego nie potrafią być tymi mążczyznami .
Takie zamknięte kółko .
Są naszczęście żony i mamy , które to rozumieją
i wobec tych moje najwyższe uznanie ,
mieć mądrą żonę to skarb .
Osobiście uważam , że żona to kluczowa sprawa dla mężczyzny .
Reszta to tylko pochodne powyższego .
Odwrotnie pewnie też się sprawdza . |
|
|
|
|
Mirakulum [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-20, 09:53
|
|
|
Cytat: | dlaczego/ kiedy byłam mała/ nie nosiłeś mnie na rękach/ dzisiaj byłabym księżniczką/ nie mówiłeś/ moja dziewczynka zawsze cię obronię/ dzisiaj sama bym się obroniła/ nie widziałeś jak bardzo/ przeglądam się w twoich oczach/ dzisiaj czułabym się mądra i piękna/ obojętny na mój smutek i lęk/ nie przytuliłeś mówiąc jestem przy tobie/ dzisiaj byłabym dzielna/ raz pochyliłeś się nade mną/ kiedy byłam chora/ starłam łzy z twojej twarzy/ może dlatego/ mam w życiu chwile/ że czuję się potrzebna. |
Kogo to wiersz ? |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-20, 10:06
|
|
|
a Ty Mare dalej swoje...
Nie słyszałeś o alkoholikach, którzy w czasie rzadkich chwil trzeźwości
przepraszają z płaczem ?
Nie słyszałeś o facetach, którzy potrafią żonie podbić oczy a potem na klęczkach przepraszają? (a za kilka dni to samo)
Ważna jest przemiana człowieka, która może się odbyć w długim okresie pracy nad sobą, a nie puste gesty spowodowane kryzysową sytuacją (np wyrzucenia z domu).
Niejedna osoba nabrała się na smutne oczęta :
http://www.mmkoszalin.eu/...u/18729/kot.png
i potem żałowała |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-20, 10:12
|
|
|
mare1966 napisał/a: | Wydaje mi się , że to należy zapamiętać jako ważne wydarzenie ,
chyba , że takie "płacze" przydarzały się już wczęśniej ???
Wtedy istotnie , facet jest niestabilny emocjonalnie ,
jego wizyta raczej niewiele znaczy , a jeżeli zaplanował "płacz"
wtedy można by to nazwać manipulacją . |
Mare - mieszasz. Jeśli ktoś stosuje przemoc to już jest niestabilny emocjonalnie. Nie radzi sobie z niefajnymi emocjami, odreagowuje je przemocą - tak to działa.
Manipulacją jest naleganie na zdjęcie granicy bez realnego pokazania, że warto mu zaufać i te granice zdjąć. Granic takich nie przesuwa się pod wpływem nalegania, co najwyżej prośby, i to pokornej, oraz dowodów czarno na białym, zmiany dowodzących.
Normalnie w takiej sytuacji obietnice to dużo za mało. On o tym wie, stąd "wjechanie na emocje" żony płaczem. Każdy sposób dobry aby wrócić do znanego i ciepłego bagienka, za wyjątkiem sposobu jedynie skutecznego, czyli własnych zmian. Bo zmiany bolą. |
|
|
|
|
miodzio63 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-20, 10:49
|
|
|
Nirwanna napisał/a: | Manipulacją jest naleganie na zdjęcie granicy bez realnego pokazania, że warto mu zaufać i te granice zdjąć. Granic takich nie przesuwa się pod wpływem nalegania, co najwyżej prośby, i to pokornej, oraz dowodów czarno na białym, zmiany dowodzących |
Warto dodać że osoby stosujące przemoc nie szanują granic innych,dla nich to obce pojęcie i dlatego w sytuacji postawienie tych granic same mają odbiór że dla nich dzieje się nieszczęście.
Mare piszesz płacz wielka rzecz???
System stosowania przemocy działa jak wahadełko od prośby do grożby.
Jednym słowem gdy krzyk nic nie zdziała to ida w ruch oczy kocie iście ze Shreka,
Czy wiesz Mare że ludzie ci wybierają na partnerów osoby spolegliwe???
takie jakie bardzo łatwo podporządkować i narzucić im własny styl rozumowania i pilnować tego aby to było przestrzegane -a każdy wychył poza to traktuję się jako niesubordynację................
Zatem nie ma zmiłuj bez całkowitego poznania swego problemu,bez podjętych kroków w zniwelowaniu jego (terapie) nie ma powrotu do ciepełka w jakim się żyło,wszystko dyktowało i wszyscy stawali pod ścianą.......
Mary K nie ulegnie tym zapłakanym oczkom ......to ma szansę nastać zdrowie w rodzinie.........
konsekwencja to najważniejsze w tym wszystkim....czyli konsekwencje męża....i konsekwentna postawa Mery..... |
|
|
|
|
mare1966 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-20, 10:50
|
|
|
Grzegorz
Cytat: | Nie słyszałeś o alkoholikach, którzy w czasie rzadkich chwil trzeźwości
przepraszają z płaczem ?
Nie słyszałeś o facetach, którzy potrafią żonie podbić oczy a potem na klęczkach przepraszają? (a za kilka dni to samo) |
............. NIE SŁYSZAŁEM żeby Mary powiedziała
że jej mąż , TEN KONKRETNY Adam , Franek czy jak mu tam
był alkoholikiem czy też aby podbijał jej oczy
Mnie interesuje przede wszyystkim to co pisze sama Mary .
( bez urazy dla Innych )
Mnie interesuje TA KONKRETNA sytuacja , chcę zobaczyć TE osoby , TEGO męża .
Niestety Mary piszesz bardzo oszczędnie , niewiele tych "danych" .
Staram się być bardzo ostrożny , nie wbijać faceta w "schemat"
i to wszystko .
Mary , jeżeli możesz
to napisz jak najwiecej o Was , tym całym małżeństwie , nawet rozprawę .
Nie rozumiem jak można wyrokować z taką pewnością ,
w tak poważnej sprawie ,
na podstawie tak małej ilości "danych" .
Żeby odpowiedzialnio wyrokować , doradzać ,
trzeba mieć PEWNOŚĆ , nie na zasadzie poszlak ,
bo tak zwykle bywa itd.
np.
Leży facet na ulicy ........... pijak ,
tak na pewno ,
na 100 %
( bo inaczej trzeba by było podejść i sprawdzić ,
wię na pewno pijak , zresztą - widzi go 50 innych osób i też tak myślą , bo przecież by sprawdzili , a zresztą na pewno ktoś sprawdził ....... pijak ) itp.
50 razy - pijak
1 raz - zawał , pobicie , zemdlał , nie wziął leków itp.
( zabił go "schemat" ) |
|
|
|
|
złamana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-01-21, 01:18
|
|
|
Mirakulum - W. Czajczyńska z tomiku "Nie mów nikomu".
Mare - dla jednego inf Mary Key to mało, dla innych wystarczająco, by podjąć działania ku zmianom. Na zgłębianie tematu w rodzinie autorki przyjdzie czas. I mąż autorki nie został wbity w schemat, bo przemoc w rodzinie to temat rzeka i nie ma tu jakiegoś jednego schematu. Z obawy przed wbijaniem w schemat można przeoczyć moment, w którym jeszcze jest szansa na zmianę. Co byś proponował Mary Key, z konkretnych działań, poza przyglądaniem się samej sobie, własnemu udziałowi w tej sytuacji i szukaniem przyczyn takich a nie innych zachowań męża? Czy uważasz, że priorytetem jest uczucie (domniemane) upokorzenia męża autorki związane z wystawieniem go za drzwi? Bierzesz pod uwagę, że dla kobiety, która zajmuje się wychowaniem już (?) 6 dzieci, takie "wystawienie" męża to szalenie trudna decyzja? Może upokorzony i ukorzony podjąć decyzję, że nie wraca, może nagle stracić pracę, wyjechać do UK, może wszystko...Czy Twoim zdaniem już sama taka decyzja nie świadczy, że w tej konkretnej sytuacji coś się złego zadziało? Zgadzam się tylko z tym, że te drzwi nie powinny być na tym etapie zamknięte definitywnie. Pisała o tym Filomena. Inne osoby również mają takie samo zdanie. Co ważne, ma je również Mary Key. I niech pisze, co sama chce. Nawet jakby tu rozprawy pisała, to i tak można postawić zarzut, że niepełne, bo brak drugiej strony. I bla, bla, a życie dzieciakom w traumie płynie, mąż się stresuje coraz bardziej, a żona traci siły.
Mary Key mądrości, siły i konsekwencji. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|