Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Mieszkając z mężem....
Autor Wiadomość
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-02, 16:30   

MonikaMaria3 napisał/a:
Wczoraj mieliśmy dyskusję religijną z mężem.
:idea:
to świetnie, że potraficie rozmawiać, dyskutować, wymieniać swoje poglądy i to w dodatku na temat religii :!:

Może kiedyś uda Wam się wymienić opinie na temat najważniejszego przykazania:
- przykazania Miłości
np jak rozumiecie to co pisał klasyk o Miłości ( św. Paweł) :
"gdybym wiarę posiadł taką,
iżbym góry mógł przenosić,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym."

no i co to jest miłość....
skoro jest m.inn. łaskawa, cierpliwa, nie zna zazdrości, nie unosi sie pychą, nie dopuszcza bezwstydu, nie unosi się gniewem.

Może inny temat "głębszy" nie dotyczący codzienności ? :-)
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-05, 19:46   

Ciekawe jak wytłumaczyc to, że mój mąż szuka mieszkań do wynajęcia. Czasami wolałabym by już odszedł, a nie trzymał mnie w niepewności. ostatnio wróciłam z pracy, ciezyłam się bo miała byc u nas kolęda. Prosiłam o porządek, syf był straszny. Ale przemilczałam. Mąż wręcz się wsciekał na mnie, że chce przyjąc księdza. Stwierdził, że wazniejsze dla niego było to, bym miała obiad niż porządek na jakiegos pedofila Zwyzywał mnie znowu, kazał mi wyp... do Angli i wogóle się wynosic. Bez powodu.
Nie daję rady. Wczoraj miałam zatrucie pokaemowe, wymiotowałam cała noc. A mąz choc wiedział o tym, to nic się nie spytał o moje samopoczucie, tylko stwierdził, ze kolega go na piwo wyciąga po pracy, bo mają doła( mają obaj nieciekawą sytuację w robocie)i mam się nie martwic, bo nie wróci rano...Nawet słowem się nie spytał czy mi lepiej. Taka obojetnośc i takie mam wrażenie granie. Skoro niby chce to ratowac, to czemu szuka mieszkania? Kiedyś jak się go o to sytałam, to stwierdził, że się zabezpiecza w razie czego, jak go znowu z domu wywalę ( bo za koleżanki to go spakowałam i wywaliłam 2 razy)
Swoją drogą nie wiem, czy tak naprawdę on nie chce wynając mieszkania z koleżanką, którą tak lubi i niby są ok, bo nie przyłapałam ich na niczym już dawno, ale mam wrażenie, że ona jest dla niego bardzo ważna.
Poradźcie, o co tu chodzi?
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-05, 22:03   

Monika, może zwyczajnie chodzi o uczucia?
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-06, 11:56   

Chodzi o przemoc wobec Moniki !!
Takie traktowanie jest przemocą psychiczną wobec Ciebie. Moniko - STOP PRZEMOCY !
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-06, 17:03   

Nie umiem pojąc prostej rzeczy. Po co ta cała praca nad sobą, czytania książek, wiara w Boga, skoro tak naprawdę ta druga osoba ma to gdzieś. Już tyle razy się nasłuchałam od męża, że ma mnie dośc, że nie chce tego małżeństwa, że on tyle walczył ( czym, koleżankami?) i że ja mam przezywac to co on, ale prawda jest taka, że on pragnie tylko rozstania, tylko boi się odpowiedzialności za swoje decyzje. Nie da się mieszkac z mężczyzną, kłócic się codziennie, choc bardzo się staram powstrzymywac, czekac na jego miłe gesty, na seks... Wciąż czekac, jak nienormalna i wierzyc, że się uda, skoro on nie daje żadnej nadziei. A poza tym dalej usuwa smsy od koleżanki, i tak bardzo się interesuje jej życiem i tak bardzo gani jej męża a sam robi to wobec mnie to co on wobec niej. jak mozna wierzyc człowiekowi, który twierdzi, że sobie wszystko wymyslam, a jezdzi po nią do pracy? I jak tłumaczyc jego niechęc do naprawy, skoro dopóki jej nie było on się starał, a jak ona się pojawiła, to jakoś mu się odechciało. Nie robiąc nic będę dalej tkwiła w tym bagnie, z kupą długów i facetem, który mnie nienawidzi.
Muszę wyjechac. Po co mi to ratowanie małżeństwa, jak druga strona nie chce. Dwa lata to długo. O wiele za długo. I ciągłe przekraczanie granic z jego strony i zwalanie winy na mnie i ciągła nienawiśc i życie na jego łasce... Nie chcę tak. Bóg daje mi wybór. Mogę byc sama.

[ Dodano: 2014-01-06, 17:09 ]
Nie tylko nie dostałam prezentu na mikołaja, mój mąż zapomniał o mnie i pod choinkę. A w wigilę zafundował mi awanturę, w nowy rok nawet nie złozył zyczen i kolejna awantura..... Takie mam zycie. Czy to warte tej walki?
 
     
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-06, 18:43   

Moniko! Pro co praca nad soba? Po to, zebys w koncu potrafila przezyc dzien bez czekania.
Zebys poczula, ze niestety nie jestescie juz jednym -tak jak sobie przyrzekaliscie x lat temu. Twoj maz chce prowadzic osobne zycie,a Ty nice jestes w stanie go Nijak powstrzymac.
Ja tez czekalam latami, na slow a I gesty mojego m. Nie wiem jakim cudem w koncu udalo mi sie przezyc niedawno pierwszy dzien bez czekania. WReszcie!
Polecam Ci z rana nastawic sie, ze tego dnia maz nie bedzie mily, bedzie unikal twego wzroku, rozmowy, nie da ci buziaka I nice spyta jak minal Ci dzien. Przypuszczam, ze bedzie to dzien Jack kazdy inny, ale ty od samego rana bedziesz spokojniejsza, bo bez niepotrzebnych oczekiwan,ktore of miesiecy zapewne nie sa spelniane.
Co do wyjazdu,to pokusa spokojniejszego zycia jest kuszaca. Spytaj meza czy skoro jest talk chetny do poslania CIE do GB, czy da ci na pismie, ze bedzie przysylal alimenty?
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-06, 18:48   

przecież do wyjazdu gdziekolwiek z dzieckiem potrzebna jest zgoda OBOJGA rodzicow :-|
pal licho alimenty, bo pewnie MonikaMaria3 poradzi sobie i bez nich, ale skoro sa w stanie nieustającej "wojny" skad pewność, ze malzonek nie uniemożliwi realizacji planow (abstrahujac od sluszosci czy nieslusznosci samego pomysłu)
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-06, 18:54   

Monisia M pisze:

Cytat:
Po co ta cała praca nad sobą, czytania książek, wiara w Boga, skoro tak naprawdę ta druga osoba ma to gdzieś



Praca nad sobą, wiara w Boga służy głównie Tobie, Twojemu wzrastaniu i stawaniu się bardziej świadomą. To o Twój rozwój głównie chodzi a ten nastąpi i stanie się przez Ciebie zauważony kiedy zdasz sobie sprawę, że możesz ŻYĆ nie tylko pod warunkiem, że mąz się zmieni, który to warunek teraz wg Ciebie bezwzględnie musi być spełniony.
On może się zmieni a może to nigdy nie nastąpi....i co, uznasz swoje życie za przegrane i spędzisz swój czas na Żiemii w oczekiwaniu na jego transformację, która jest wielką niewiadomą?
Czy nie szkoda czasu i energii by całe swoje życie podporządkowywać komuś kto sobie z nas bimba i nas nawet nie szanuje?
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-06, 19:12   

kenya napisał/a:
Czy nie szkoda czasu i energii by całe swoje życie podporządkowywać komuś kto sobie z nas bimba i nas nawet nie szanuje?

Dziewczyny dziekuję za odzew. I za te mądre słowa Juany o nieczekaniu i nastawieniu się bez oczekiwań. I za Ciebie kenya, i za ten priv Zeni. Głupia jestem po prostu.
OBIECUJĘ SOBIE SOLENNIE OD DZIŚ PRACA NAD SOBĄ NIE DLA MĘŻA, LECZ DLA SAMEJ SIEBIE.
Tak mi dopomóż Bóg.
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-07, 08:54   

MonikaMaria3 napisał/a:
I jak tłumaczyc jego niechęc do naprawy, skoro dopóki jej nie było on się starał, a jak ona się pojawiła, to jakoś mu się odechciało.

Każdy przypadek inny, każda sytuacja inna... Widzisz, u mnie mąż przy znajomości z "koleżanką" zaczął się właśnie bardziej starać w domu. Tak bardzo się starał, żeby pod żadnym pozorem nikt nie domyślił się tego, że postępuje nieuczciwie wobec mnie...

kenya napisał/a:
Czy nie szkoda czasu i energii by całe swoje życie podporządkowywać komuś kto sobie z nas bimba i nas nawet nie szanuje?

Nie szanuje...hmmm. Jak wyżej napisałam, w domu mąż się starał. Bardzo. Poza domem tym bardziej. Ukrywając, oszukując, tworząc tajemnice. Mimo to twierdził, że mnie szanuje. I że jest uczciwy, nie okłamuje mnie. Uważając, że to co ukryte - nie jest niczym złym, nie może zranić.
Teoretycznie nawet nie mogłabym - tak jak MonikaMaria mająca fundowane obelgi i awantury od męża - zarzucić mu czegokolwiek, bo przecież nie zaniedbuje domu i rodziny...
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-07, 15:32   

ja_tez napisał/a:
Teoretycznie nawet nie mogłabym - tak jak MonikaMaria mająca fundowane obelgi i awantury od męża - zarzucić mu czegokolwiek, bo przecież nie zaniedbuje domu i rodziny...

Sama nie wiem, czy nie ubzdurałam sobie ich romansu, ale mój mąz też oszukiwał, kłamał i jak to wykrywałan atakował. Na początku starał się byc miły, ale jak było nie po jego myśli, to atakował. Jak wymagałam atakował. teraz też jest podobnie. A nawet gorzej, bo już nawet nie próbuje byc miły, tylko pluje jadem i mówi, że ja też tak robiłam. No ok, byłam wstretna, ale tak bardzo się staram od jakiegoś czasu....
 
     
juana
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-07, 19:41   

Monika niestety wydaje mi sie, ze nasza praca nad soba i nasze zmiany wewn. czesto sa dla malzonkow przez dlugi czas niezauwazalne. DLA nas sukcesem jest wytrzymac 1,2,3 dni bez gderania, wypominania im czegos,co zaniedbali lub zzpomnieli-czujemy sie juz prawie jak przyobleczone w nowego, lepszego czlowieka, gdy tymczasem on wogole tego nie zauwazyl! W jego oczach nic sie nie zmieniamy, jestesmy talkie Jak bylysmy Caly czas . NASza praca NAD soba pozostaje niezauwazona. Oni nas widza ciagle jako te zmije,ktore Im tylko truja...
I nie wiem, kiedy nastepuje moment, gdy zwracaja uwage, ze cos sie zmienilo... czy dopiero jak otworza serce na Prawde, czy wystarczy ze od nas bedzie bic blask swiezosci :mrgreen:
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-08, 09:24   

MonikaMaria3 napisał/a:
mój mąz też oszukiwał, kłamał i jak to wykrywałan atakował. Na początku starał się byc miły, ale jak było nie po jego myśli, to atakował

Typowe. Ja znam na pamięć wszystkie "techniki" stosowane przez męża. Bagatelizowanie, umniejszanie tego złego co uczynił, to norma.
Uderzasz w czuły punkt - wypiera się, zaprzecza, atakuje, awanturuje się (w celu zniechęcenia do dalszego drążenia). Podajesz twarde dowody na kłamstwo - wypiera się, zrzuca winę na innych (w tym na ciebie). Ewentualnie przyparty do muru (bez możliwości odwrotu) wprawdzie przyznaje się do winy, ale minimalizuje ją wymyślając różnorakie historyjki (wydające się zresztą bardzo wiarygodne) i przeciwności losu (bądź ludzi), które spowodowały jego niecne działania...
Wmawianie mi, że przesadzam, podejrzewam, niesłusznie oskarżam, a to co widzę nie jest tym co widzę. Albo, że nie chciał mnie denerwować i martwić... hehe.
To już (chyba) przeszłość, choć żadnych gwarancji nie mam.
Utraciłam te piękne lecz wyidealizowane marzenia o pięknej miłości i całkowitym oddaniu się sobie dwojga ludzi. Przyjmuję (już) prawdę o rzeczywistości takiej, jaka ona jest i próbuję się w niej jakoś poruszać.
Trudno zaczynać od nowa ze zrujnowanym zaufaniem, szacunkiem, od tak wielu miesięcy deptanymi.
Nie daję się już mamić i manipulować. Nie pozwolę się krzywdzić.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-08, 09:48   

kenya napisał/a:

Praca nad sobą, wiara w Boga służy głównie Tobie, Twojemu wzrastaniu i stawaniu się bardziej świadomą. To o Twój rozwój głównie chodzi a ten nastąpi i stanie się przez Ciebie zauważony kiedy zdasz sobie sprawę, że możesz ŻYĆ nie tylko pod warunkiem, że mąz się zmieni, który to warunek teraz wg Ciebie bezwzględnie musi być spełniony.
On może się zmieni a może to nigdy nie nastąpi....i co, uznasz swoje życie za przegrane i spędzisz swój czas na Żiemii w oczekiwaniu na jego transformację, która jest wielką niewiadomą?
Czy nie szkoda czasu i energii by całe swoje życie podporządkowywać komuś kto sobie z nas bimba i nas nawet nie szanuje?


Dlaczego nikt nie posłucha Kenyi?
Nawet nie chodzi o jakąś mega pracę nad sobą , ale o zwyczajne zadbanie o sobie.
Poczytanie książki, spotkanie się z koleżanka, pójście do kina...
To chyba sensowniejsze niż przyklejanie się do męża i "czemu mnie nie kochasz", "przytul mnie", "rozmawiaj ze mną". W kryzysie takie wiszenie na kimś jedynie wywołuje reakacje obronną i niechęć. I nic do rzeczy tu nie ma kto winny, kto w przeszłości był dobry, kto moralny, kto blisko czy daleko go Boga.
Fakty są tu i teraz i trzeba się z nimi mierzyć
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9