Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Milosc nigdy nie ustaje? kolejny koniec malzenstwa
Autor Wiadomość
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 13:40   

Justynko, to ja jeszcze ostatni raz napisze swoje spostrzeżenie na ten temat, bo widze, że już jesteś zmęczona tematem rozwodu na tą chwilę.

kiedysbylam napisał/a:
a ja – mimo tego – bede go zmuszac do bycia moim mezem – no to ja wiem ze wtedy bedzie wojna. Z jego punktu widzenia bede robic mu na zlosc, bez skrupulow. Wiec I on ich nie bedzie mial I na pewno postaral by sie wtedy zycie mi bardzo 'umilic'.

kiedysbylam napisał/a:
ja wiem, ze jesli zgodzilabym sie na rozwod to nie bedzie podobac sie to BOgu

kiedysbylam napisał/a:
ja mimo wszystko uwazam ze tak mogloby byc lepiej w moim przypadku


Czy nie wydaje Ci się, że bradziej boisz się sprzeciwić mężowi niż Bogu? Że ważniejsza jest tu wola męża niż Wola Boga? Naprawdę sądzisz, że jak Bóg ustanawia jakieś prawo, to może się mylić i akurat w Twoim przypadku nie ma ono zastosowania?
Raczej nie uratujaesz małżeństwa, jeśli nie pozwolisz Bogu się prowadzić (tzn. jeśli nie będziesz chciała iść ścieżką jaką On Ci wyznacza), bo jak sama zauważasz, po ludzku szanse są marne, a Ty chcesz tu ludzkimi sposobami działać. Bóg może znacznie więcej, ale zadziała tylko wtedy, gdy Mu na to pozwolisz, gdy się na to zgodzisz, bo jak już dobrze wiesz, On wolę szanuje. I nawet jeśli Tobie wydaje się, że Jego pomysły w Twoim przypadku są nie najlepsze, to właśnie tu rolę odgrywa zaufanie. Czyli, ja mam wątpliwości, ale ufam Panie, że Ty wiesz lepiej...
Zadałam te pytania do przemyślenia, nie oczekuję odpowiedzi.

A jeśli chodzi o całą resztę, Twoją radość z nawiązanego kontaktu, to czym chciałaś się z nami podzielić - nie wiemy jaki przyniesie to skutek, ja chętnie poczytam, co Twój maż na to, mam nadzieję, że efekt będzie pozytywny oraz że nadal będziesz chciała się tutaj sobą dzielić.
I pamiętaj, że nawet jeśli do czegoś się tu czepiamy, to właśnie na skutek troski, a nie po to by Ci dowalić.

Aha, a modliłaś się do Ducha Świętego w trakcie pisania tego maila? Prosiłaś, by to On Ci "dyktował" treść?

Niech Cię Bóg błogosławi!

-----------------------------------
miodzio63 napisał/a:
Dla wiary i kościoła -to co w cywilu...nie istnieje
i oby to było jasne......

Nie zgadzam się z Tobą miodzio63. Dla Boga istnieje i jest ważne WSZYSTKO co dotyczy człowieka, wczystko co on przeżywa, rozwody cywilne też. Nie ma możliwości, by to co cywilne nie miało wpływu na duszę człowieka, nie da się tego rozdzielić, zupełnie nie pojmuję w jaki sposób chcesz dokonać tego rozszczepienia człowieka.

miodzio63 napisał/a:
czy wyraziłeś zgodę na rozwód , czy walczyłeś o sakrament, co to w tobie zmieniło lub nie zmieniło.
Co zrozumiałeś, jak widzisz to dziś z perspektywy, jakie zajmuje miejsce w twoim sercu sakramentalna zona.

To pytanie można równie dobrze zadac Tobie. Też się zastanawiam, czy osoby tak zacięcie usprawiedliwiające rozwody nie mają czasem na celu zagłuszenia swoich wyrzutów sumienia...

miodzio63 napisał/a:
Ja napisałem jasno w oczach Boga nie ma rozwodów, wobec prawa kościelnego rozwód cywilny nie istnieje.

miodzio63 napisał/a:
-bo nie jest on autorytetem tylko jednym z wielu pasterzy naszego kościoła.
A tak to nazywając znów stosujesz manipulacje podnosząc go do piedestału w myśl własnej woli .

miodzio63 naprawdę sądzisz, że Ty lepiej wiesz, co widzą Boże Oczy niż nasz Święty Kościół, którego głową jest Jezus Chrystus? Niż nasi pasterze, którzy są jego następcami?
Twój ton nieznoszący sprzciwu jest zabawny :) Ciekawe dlaczego masz takie problemy z przyjęciem jakiegolwiek autorytetu...

I Ciebie niech Pan błogosławi!
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 13:50   

Mam nadzieję, że Kiedysbyłam zrobi tak jak jej dyktuje serce i rozum,
bo to ONA poniesie konsekwencje swoich czynów a nie my anonimowe ludki z internetu.
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 13:54   

Lil, dziekuje.

Przemysle, zawsze zreszta mysle, po to tutaj pisze i jak ludzie odpisuja to mysle o tym pozniej.

Ll - rozumiem Twoj punkt, ale ja widze to inaczej. Nie uwazam zeby Bog sie mylil, ale ludzie juz i owszem. Nie neguje prawa jakie ustalil bog, tego ze rozwody sa zle, ze ten ktory wlasnie pragnei rozwodu popelnia najwiekszy grzech itd. Ale chodzi mi o interpretacje tego prawa Bozego. Moze Wy sie jednak mylicie w interpertacji tez? Jest taka mozliwosc?

Ksiadz jeden juz mi powiedzial - zeby w ostatecznosci zgodzic sie na rozwod. Proboszcz jeden parafii w Czestochowie, udzielal nam slubu zreszta.
To co? Pewnie zly ksiadz, czyli zawsze, musi wyjsc, ze Wy, tutaj na forum, Wasza i tylko WASZA interpretacja Bibli jest wlasciwa i nie ma zadnych wyjatkow. Moze tak jest, nie wiem.

Dziwne, ze ludzie po rozwodzie, jesli zyja sami - chodza do spowiedzi, dostaja rozgrzeszenie i przystepuja do sakramentow. JAkim cudem? To ilez polskiej populacji zyje w grzechu lub 'nieswiadomosci' w takim razie.

Tak, ale temat rozwodu zmeczyl mnie juz, kazdy z nas i tak bedzie 'rozliczony' na wlasny rachunek z wlasnych decyzji.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 15:17   

kiedysbylam napisał/a:

Tak, ale temat rozwodu zmeczyl mnie juz, kazdy z nas i tak bedzie 'rozliczony' na wlasny rachunek z wlasnych decyzji.


tak samo jak my forumowicze z rodzaju "wsparcia" jakie dajemy tutaj ludziom.......też będziemy rozliczeni..............mam nadzieję,że niektórzy zdają sobie z tego sprawę............kiedyśbyłam,nie gniewaj się na mnie,nie chciałem Cię urazić.........jeśli sprawiłem Ci przykrość najmocniej przepraszam..........starałem się w miarę rzeczowo przedstawić swoje myśli,nie miałem na celu zasmucania Ciebie...........masz moją modlitwę,by Duch Święty zawsze towarzyszył Ci przy każdej trudnej decyzji...........pozdrawiam Cię serdecznie,szymon.

[ Dodano: 2013-12-17, 15:18 ]
Lil,dobrze,że jesteś na tym forum................. :-)
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 15:28   

Kransobar - nic sie absolutnie nie stalo. Jestem osoba dosc otwarta - staram sie. Slucham, czytam, przyjmuje, analizuje, szanuje to ,co mowia inni.

Szczerze mowiac myslalam ze troszke bardziej odniesiesz sie do mojej odpowiedzi w odpwoiedzi na Twoja :)
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 16:37   

kiedyśbyłam,zgadzam się z Tobą,że każdy gest pojednawczy,każdy gest wybaczenia,zgody podoba się Bogu.......po prostu wydaje mi się,że już tyle od siebie dałaś sygnałów,że jesteś gotowa na wspólna pracę nad związkiem,że Twój mąż to wie i bez pisania kolejnych listów......jedna jedyna rzecz która mnie zmartwiła,że swoje przyzwolenie na rozwód uważasz za jeden punktów,które mogą pomóc pogodzić się z mężem......tak to zrozumiałem i wydało mi się to absurdalne.....rozwód jako już oficjalne rozstanie jako krok do zgody?nie wiem,może to ja się nie nadaję do tego świata.....myślę tylko,że im bliżej będziesz słów Boga,tym większe dary od Niego otrzymasz.....piszesz o swoich pragnieniach,by mąż kochał Ciebie i chciał budować na nowo.....a przecież czy akceptujesz go takiego,jakim jest teraz?czy według Ciebie nie powinien też nad sobą pracować?czy wystarczy,że łaskawie zechce z Tobą być?nie obniżaj wymagań wobec męża,takich wymagań Boskich,by zawsze stać twardo ze swoimi zasadami, wierzyć w wartości i być przyzwoitym człowiekiem.........i od siebie też trzeba tego wymagać...........cokolwiek zrobisz,ja Cię nie ocenię,na pewno......po faktach to już i podwójnie nie ma sensu......ale póki jesteś "przed" faktem,pozwoliłem sobie na te kilka moich uwag.......a to tylko słowa,nie życie......Ty sama będziesz się zmagać z tym, co spotka Cię,cokolwiek zdecydujesz........wcale nie twierdzę,że jak powiesz "nie"rozwodowi,to będziesz miała taryfę ulgową......może być wręcz przeciwnie.....ale od niedogodności zewnętrznych gorsze są chyba te w środku człowieka,zwłaszcza kogoś tak wrażliwego i delikatnego,jak Ty...........czy zauważyłaś,że co jakiś czas przychodzi na forum ktoś,kto pisze,że zgodził się na rozwód,nienawidzi męża i jest szczęśliwy.......a czy człowiek szczęśliwy,pogodzony z sobą może nienawidzić kogokolwiek?skąd więc jest ta blizna w środku,pomimo jak sam twierdzi,wspaniałej,najlepszej decyzji,jaką była zgoda na rozwód?skąd ten krzyk i prowokowanie dyskusji?skąd ta zgorzkniałość,bo zazwyczaj takie osoby wchodzą na wątki i torpedują dyskusję swoimi pomysłami na życie "w ludzki sposób",że to takie "uwalniające"......niby uwalniające,a jednak coś trzyma na forum kryzysowym?przy podejmowaniu decyzji nigdy nie oglądaj się na innych.....jak im wyszło,jak nie wyszło.....choćbyś się przygotowała na milion scenariuszy,Twój może być inny,dlatego wszystko,co zrobisz,musisz zrobić w zgodzie z sobą........jeśli kochasz,nie wstydź się mówić,że kochasz, tęsknisz,nie chcesz rozstania i nie możesz zgodzić się na rozwód,bo to będzie zaprzeczanie samej sobie, na siłę nie ciągniesz małżonka do domu,nie narzucasz mu,jak ma żyć,ale niech i Tobie nikt(mąż) nie narzuca,jak Ty masz żyć, nie planowałaś rozwodu i niby czemu masz zmieniać plany?.......z miłością....dobrem zło zwyciężać.........i zawsze w zgodzie ze sobą(a samemu blisko Boga),wtedy się wszystko wygra,choćby i tak Cię rozwiedli,czy zrobili coś wbrew Twoim oczekiwaniom.........pozdrawiam,szymon.

[ Dodano: 2013-12-17, 16:46 ]
przypomniała mi się jedna wypowiedź znajomej z Sychara,która na jednym ze spotkań tak powiedziała o swojej niezgodzie na rozwód......kiedy mąż ją zapytał,czemu zabrania ona mu żyć po swojemu(czytaj:z kochanką i z nowym życiem),czemu nie zgadza się na rozwód i utrudnia mu to............odpowiedziała:ależ kochanie,ja ci niczego nie zabraniam,chcesz się rozwieść,zrób to........ja tobie nie zabraniam,ale sobie zabraniam się rozwodzić............bo tak to już jest,rozwód,tak jaki wcześniej ślub-brały dwie osoby i te dwie osoby mają prawo decydowania także o tym,czy chcą się rozwodzić,czy nie.......nikt nie może nas "moralnie" zmuszać do rozwodu,stosując szantaż emocjonalny,że brak zgody na rozwód ozacza wojnę i że dla świętego spokoju musimy ulec,bo.......nie może tak być i nie trzeba się bać.
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 16:47   

kiedysbylam napisał/a:
Ll - rozumiem Twoj punkt, ale ja widze to inaczej. Nie uwazam zeby Bog sie mylil, ale ludzie juz i owszem. Nie neguje prawa jakie ustalil bog, tego ze rozwody sa zle, ze ten ktory wlasnie pragnei rozwodu popelnia najwiekszy grzech itd. Ale chodzi mi o interpretacje tego prawa Bozego. Moze Wy sie jednak mylicie w interpertacji tez? Jest taka mozliwosc?

Oczywiście, że jest :-) Także księża różnie interpretują Prawo, niektórzy przez niewiedze, inni przez bunt... Grzeszni i omylni ludzie tak jak każdy z nas. Stąd jeden ksiądz Ci będzie mówił, byś zgodziła się na rozwód, inny stanowczo Ci to odradzi... Sądzę, że księża też mają swoje dziedziny, na których znają się lepiej, a na innych gorzej, nie zawsze potrafią każdemu dobrze doradzić. Dlatego dość ważne jest (zwłaszcza w trudnych sytuacjach) znalezienie dobrego kapłana jako swojego duchowego kierownika, który pozna nas i nasz problem i będzie w stanie lepiej nas prowadzić niż przypadkowy ksiądz w konfesjonale. Podobnie jak szukamy najlepszego lekarza specjalizującego się w naszej dolegliwości fizycznej, bo nie wszystko da się wyleczyć u rodzinnego...

Jeszcze odnośnie niejednoznacznych interpretacji - w takich sytuacjach staram się kierować zasadą Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. (1 Tes 5, 22)
Za bardzo już poznałam szatana, jego potęgę, siłę i ogrom szkód jakie wyrządza, pewnie dlatego wolę trzymać się z daleka i nie igrać z nim...


krasnobar napisał/a:
Lil,dobrze,że jesteś na tym forum................. :-)

Jejku, bardzo to miłe, dziękuję :-)
 
     
Daria111
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 17:18   

właśnie wczoraj się dowiedzialam, ze moi znajomi zeszli się ponownie jakieś... 2 miesiące po rozwodzie cywilnym. On rozstal się z "przyjaciółką", a ex żona dala mu szansę. Cieszę się bo poznalam ich trójkę uroczych dzieci i One są na pewno szczęśliwe. To na marginesie, że rozwód może być impulsem do przemyśleń. .. spada ciśnienie. ..
Jak ja lubię takie happy endy :-D
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 17:32   

Daria111 napisał/a:
To na marginesie, że rozwód może być impulsem do przemyśleń. .. spada ciśnienie. ..

Tu nie chodzi o ciśnienie, a o to że nie ma niezawodnego zaworu bezpieczeństwa jakim jest Bóg i Jego Miłość. Wszelkie inne zawory to iluzja lub wręcz zło w czystej postaci.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 18:29   

ja bylam po obu stronach czyli zlozylam pare lat temu pozew o rozwod, który potem wycofałam, a teraz jestem po drugiej stronie tzn. maz wystapil o rozwod, ja się na niego twardo od roku nie zgadzam
tak się zastanawiam czy mój pozew przed laty nie dal przyzwolenia mezowi na to żeby on to zrobil i konsekwentnie doprowadzil do końca, nie ważne sa dziś pobudki mojej wtedy decyzji, cele były szczytne, konsultowane z przewodnikiem duchowym, ale to zlo wtedy zasiane dziś już nie tylko kielkuje, ale i rozrasta się jak ta fasola w bajce siegajaca wyżej nieba........
rozwod CYWILNY to zlo - doswiadczylam tego na własnej skorze, nasze dzieci i rodzina, a decyzja po której stronie będziemy należy tylko i wyłącznie do nas samych !!
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-17, 20:47   

Lil napisał/a:
Nie zgadzam się z Tobą miodzio63. Dla Boga istnieje i jest ważne WSZYSTKO co dotyczy człowieka, wczystko co on przeżywa, rozwody cywilne też. Nie ma możliwości, by to co cywilne nie miało wpływu na duszę człowieka, nie da się tego rozdzielić, zupełnie nie pojmuję w jaki sposób chcesz dokonać tego rozszczepienia człowieka.

A ja się z toba też nie zgadzam
bo skoro zgodnie z wiarą i wola Boga..małzeństwa sa nierozerwalne to nie ma mozliwości na rozerwanie tego związku.
Dlatego kazdy uczestnik forum jest wierny sakramentowi i przysiędze przed Bgiem
i wciąz czuje się małżenkiem sakramentalnym.
Bo przecież zgodnie z własnym sumieniem wciąż wie ze jest w sakramentalnym związku.
Czy pisze w tym momencie jakies herezje??

natomiast:
Kto odchodzi..kto wybiera zycie z kimś nowym jasnym jest grzeszy!!!
ale ten jaki pozostaje wciąz wierny sakramentowi przecież nie grzeszy!!!
I o tym jasno wypowiada się kościół.
Lil napisał/a:
To pytanie można równie dobrze zadac Tobie. Też się zastanawiam, czy osoby tak zacięcie usprawiedliwiające rozwody nie mają czasem na celu zagłuszenia swoich wyrzutów sumienia...

Nie trafiłas ....

Jestem w formalnej separacji,wciąz mieszkamy z zona pod jednym dachem
dalej....
nie mam zamiaru się rozwodzic..i nie mam zamiaru układac sobie na nowo zycia.
zatem w jaki sposób zagłuszam własne sumienie??
Lil napisał/a:
miodzio63 naprawdę sądzisz, że Ty lepiej wiesz, co widzą Boże Oczy niż nasz Święty Kościół, którego głową jest Jezus Chrystus? Niż nasi pasterze, którzy są jego następcami?
Twój ton nieznoszący sprzciwu jest zabawny :) Ciekawe dlaczego masz takie problemy z przyjęciem jakiegolwiek autorytetu...

Nie mam problemów z przyjmowaniem autorytetów(moim prywatnym autorytetem jest choćby założyciel Opus Dei-jako jeden z wielu)
,jedynie wyrazam opinię że o.Salij jest( jak zresztą zaznaczyłaś) jednym z wielu głosów duchownych katolickich.
A do stopnia autorytetu podnosi go Andrzej
i mogę to zrozumiec że dla niego jest to autorytetem-i ok
ale wtedy piszemy tak:

poniewaz o.Salij jest dla mnie autorytetem to ja sądzę jak on..to i to.
Nie narzuca sie autorytatywności kogos z góry nawet gdy jest moim autorytetem
a dlaczego???
warto poczytac w necie na czym polega manipulacja słowna.

choćby dlatego...

autorytet:

człowiek mający duże poważanie ze względu na swą wiedzę lub postawę moralną, stawiany za wzór do naśladowania, mający wpływ na postawy i myślenie innych ludzi; chodząca encyklopedia, augur;


Lil napisał/a:
Twój ton nieznoszący sprzciwu jest zabawny :)

A powiedz mi jak możesz lil wyczuc mój ton przez internet???
telepatycznie???
zastanów się przez chwile czy masz rację?.....czy to tylko własne odczucia?
bo to róznica

[ Dodano: 2013-12-18, 00:32 ]
krasnobar napisał/a:
tak samo jak my forumowicze z rodzaju "wsparcia" jakie dajemy tutaj ludziom.......też będziemy rozliczeni..............mam nadzieję,że niektórzy zdają sobie z tego sprawę..

Owszem krasnobar każdy z nas będzie rozliczony z tego co tu pisze,tak samo jak z całego naszego życia od narodzin aż do śmierci po drodze zahaczając o teńże sakrament małżeństwa-o to jakim byliśmy mężem i żoną, jak dopełnialiśmy przysięgi, jak kochaliśmy .
I oby się wówczas nie zdziwić że nasza nawet ta dalsza postawa nie była zadośćuczynieniem dla Boga.

[ Dodano: 2013-12-18, 01:18 ]
Lil napisał/a:
Za bardzo już poznałam szatana, jego potęgę, siłę i ogrom szkód jakie wyrządza, pewnie dlatego wolę trzymać się z daleka i nie igrać z nim...

Rozróżniasz LIl -te dwa głosy??

Kiedyś czytałem ciekawe opowiadanie:
jak szatan podchodził człowieka -nie okazywał mu nic ani złego, ani kuszącego starła się być sprytniejszy od Boga-docierał do człowieka poprzez wiarę.
Ucząc go i codziennie mobilizując by wielbił i dużo się modlił, z dnia na dzień coraz bardziej człowiek był mu ufny że jest to anioł wysłaniec Boga, modlił się ,wielbił, wysławiał -a gdy tylko siadał na chwilę odpoczynku szatan od razu mawiał:
i jak ty kochasz Boga odpoczywasz, jesz a przecież powinieneś wciąż go wielbić, więcej się modlić.
I człowiek mało jadł, mało wypoczywał, coraz krócej spał: modląc się ,wielbiąc i słuchając wysłannika Boga.
Mijały dni.. tygodnie...miesiące -a człowiek odczuwał czasami coraz większe zmęczenie, a zmęczenie dawało różne przemyślenia
i pewnego dnia odważył się głośno powiedzieć
człowiek:
ty jesteś wysłannikiem Boga-ale czy Bóg nie wymaga zbyt dużo, czy Bóg nie widzi
tego ze jestem człowiekiem i czasem chce malutkiej chwili dla mnie.
Na to szatan:
i ty mówisz że kochasz Boga, buntujesz się , masz czelność wątpić w niego, wolisz własne zamiast tego co narzucone przez Boga.
Jak jest twoja wiara???
człowiek:
Nie buntuje się jestem tylko trochę zmęczony-ty jesteś wysłannikiem czy możesz poprosić Boga o trochę oddechu dla mnie??

szatan:
albo jest wiara i wypełniasz wszystko jak należy, albo wiarę masz za nic i się użalasz, idziesz na łatwiznę.
człowiek:
Nie wiem ja się tylko zastanawiam czy Bóg mnie kocha ,skoro tyle wymaga od mojej osoby a nie ma dla mnie zrozumienia.
szatan:
no wąłsnie
człowiek:
co no włąśnie

szatan:
chyba jednak cię nie kocha
człowiek:
a wiesz to na pewno
szatan:
tak bo nie jestem aniołem Boga tylko szatanem
i ja uszanuje to -czego pragniesz........................
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-18, 11:57   

Miodzio - odnosnie tej historii - co mi sie rzucilo w oczy to ze tak jak pisalam wczesniej - nei wszystko jest czarne albo biale. Owszem, powinnismy dazyc do doskonalosci, byc jak najlepsi w kwestii wiary, ale jak powszechnie wiadomo - idealni nie jestesmy i raczej nigdy nie bedziemy.

Czlowiek moze kochac Boga, naprawde wierzyc, rozumiec jego nauke, a przynajmniej naprawde sie starac, stawiac Boga na 1 miejscu i robic to naprawde szczerze.

Ale to ,ze przychodza pytania, ze czlowiek sie nawet buntuje no albo nawet nie wypelni jednak wszystkich przykazan od razu, w 100%, popelni bledy, grzechy po drodze - to dla mnie nie oznacza od razu ze nie wierzy, jest zlym katolikiem czy powinien byc potepiany. Cale nasze zycie duchowe to chyba taka wedrowka, ze sie walczy ,czasem nawet chyba samym ze soba ( przynajmniej ja tak mam, ze czasem mam dosc, czasem jestem niemal pewna, ze majac 27 lat nie bede gotowa na to zeby postanowic ze bede wierna przysiedze malenskiej i wiele innych 'zlych' rzeczy robie/ przychodzi mi do glowy). Ale to chyba ta walka wlasnie wewnetrzna, pytanai zadawane, reflekcje i sumienie ktore jest - sa najepeszym dowodem na wiare, to, ze ktos o tym mysli, ma to w glowie, sercu - jest oznaka ze dla czlowieka Bog jest wazny. I nawet chyba czyny, ktore sie zdarza po dordze, jesli nie sa idealne, nei sa az tak wazne. Nie wiem, ja to tak jakos postrzegam wlasnie.

Mysle sobie - ok, nie bede patrzec na innych, ale tak naprawde wydaje mi sie ze w porownaniu do wiekszosci jakby spoleczenstwa, ludzi w moim wieku to i tak jestem osoba bardzo wierzaca i praktykujaca. A ze no idealna nie jestem i GRZESZE, czasem nawet bardzo, to nie oznacza od razu ze Bog nie jest dla mnie wazny i w ogole jestem slabej wiary. Bo to bardzo demotywujace jest, czasem to mialam juz nawet takei etapy ze no jak stiwerdzisz ze w sumie to i tak dalek omi do prawdziwej katoliczki i nie bede wzorem katolika zyjacego w czystosci to po co w ogole sie meczyc.... ? A to by chyba bylo najgorsze, jakby czlowiek zwatpil....
 
     
Lil
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-18, 13:09   

miodzio63 napisał/a:
Lil napisał/a:
Nie zgadzam się z Tobą miodzio63. Dla Boga istnieje i jest ważne WSZYSTKO co dotyczy człowieka, wczystko co on przeżywa, rozwody cywilne też. Nie ma możliwości, by to co cywilne nie miało wpływu na duszę człowieka, nie da się tego rozdzielić, zupełnie nie pojmuję w jaki sposób chcesz dokonać tego rozszczepienia człowieka.

A ja się z toba też nie zgadzam
bo skoro zgodnie z wiarą i wola Boga..małzeństwa sa nierozerwalne to nie ma mozliwości na rozerwanie tego związku.
Dlatego kazdy uczestnik forum jest wierny sakramentowi i przysiędze przed Bgiem
i wciąz czuje się małżenkiem sakramentalnym.
Bo przecież zgodnie z własnym sumieniem wciąż wie ze jest w sakramentalnym związku.
Czy pisze w tym momencie jakies herezje??

Miodzio, to co teraz piszesz to zupełnie inna sprawa. Dokładnie to samo jest tłumaczone tu na forum, że nie ma "byłych żon", bo nawet po rozwodzie cywilnym dla Boga małżonkami nadal się jest.
Nigdzie tu nie napisałam, ani też nie przeczytałam, że rozwód cywilny oznacza również rozwód sakramentalny, bo nie o takie konsekwencje tu się spieramy. Rozwód nie jest grzechem dlatego, że kończy małżeństwo sakramentalne, ale dlatego, że pociąga za sobą mnóstwo innych konsekwencji krótko- i długoterminowych. Są one bolesne, trudne, niszczące, narażające na dalsze grzechy itd. listę pewnie możnaby tu długą wypisać.

miodzio63 napisał/a:

natomiast:
Kto odchodzi..kto wybiera zycie z kimś nowym jasnym jest grzeszy!!!
ale ten jaki pozostaje wciąz wierny sakramentowi przecież nie grzeszy!!!
I o tym jasno wypowiada się kościół.

Wiernością nie grzeszy, ale jeśli wyraża zgodę na czyjś grzech, ułatwia mu jego popełnienie, to też ponosi za to odpowiedzialność.

miodzio63 napisał/a:
Jestem w formalnej separacji,wciąz mieszkamy z zona pod jednym dachem

W takim razie cieszę się, że moje hipotezy się nie potwierdziły.

miodzio63 napisał/a:
nie mam zamiaru się rozwodzic..i nie mam zamiaru układac sobie na nowo zycia.
zatem w jaki sposób zagłuszam własne sumienie??

Nigdzie tego nie stwierdziłam, napisałam, że mnie to zastanawia.

miodzio63 napisał/a:
Nie mam problemów z przyjmowaniem autorytetów(moim prywatnym autorytetem jest choćby założyciel Opus Dei-jako jeden z wielu)
,jedynie wyrazam opinię że o.Salij jest( jak zresztą zaznaczyłaś) jednym z wielu głosów duchownych katolickich.
A do stopnia autorytetu podnosi go Andrzej(...)

Tutaj rozumiem Twój punkt widzenia, może Andrzej rzeczywiście był nieprecyzyjny. Sądzę jednak, że ma jakąś orientację w temacie o.Salija, pewnie wie, że jest wiele osób, które za autorytet go uważają i w takim kontekście o nim pisał. Podobnie jak powszechnie za autorytet uważa się Jana Pawła II, ale przecież nie dla każdego nim jest...

miodzio63 napisał/a:
A powiedz mi jak możesz lil wyczuc mój ton przez internet???
telepatycznie???
zastanów się przez chwile czy masz rację?.....czy to tylko własne odczucia?
bo to róznica

Oczywiście, że to moje odczucia i mogą zarówno mieć pokrycie w rzeczywistości jak i nie. Piszesz, ktoś Cię czyta i jakoś tę treść odbiera.
Uwierz mi miodzio63, że czytając czyjś tekst można wyczuć pewne emocje. Oczywiście nie jest to to samo, co rozmowa na żywo, łatwiej się pomylić, ale nie jest też tak, że przekazujemy wyłącznie słowa. Nie umiem tego dobrze wyjaśnić...
miodzio63 napisał/a:
Ja napisałem jasno w oczach Boga nie ma rozwodów, wobec prawa kościelnego rozwód cywilny nie istnieje.

miodzio63 napisał/a:
i oby to było jasne......

Takie sformułowania nie są obierane przeze mnie obojętnie. To brzmi nawet jak groźba :-)

miodzio63 napisał/a:
Rozróżniasz LIl -te dwa głosy??

Kiedyś czytałem ciekawe opowiadanie:
jak szatan podchodził człowieka -nie okazywał mu nic ani złego, ani kuszącego starła się być sprytniejszy od Boga-docierał do człowieka poprzez wiarę. (..)

Nie bardzo rozumiem co chcesz mi przekazać tym opowiadaniem. Czyżbyś sugerował, że moje pragnienie życia w bliskości z Bogiem i przestrzeganie zasad przez Niego ustalonych, może być podstępem szatana? Nie sądzę...
Opowieść ciekawa i dowodzi właśnie tego o czym pisałam - że szatan jest niebezpieczny i lepiej go nie lekceważyć. A że sposoby ma przeróżne i nawet pod świętości się podszywa, to też żadna tajemnica. Zazwyczaj miesza kłamstwo z prawdą, by uśpić naszą czujnosć.
Nachodzą mnie przy okazji jeszcze pewne refleksje. Historia potwierdza, że warto mieć wokół siebie ludzi, z którymi rozmawiamy o naszych duchowych doświadczeniach, bo uważam, że gdyby ten człowiek powiedział o takich widzeniach kilku innym wierzącym osobom to zapewne znalazłby się ktoś, kto patrząc z boku miałby wątpliwości co do pochodzenia przekazów. Bóg przecież nie oczekuje od nas niczego ponad nasze siły. Zawsze proponuje, doradza, wysłuchuje i liczy się ze słabościami człowieka. On działa tak pięknie, delikatnie, pokazuje wiele, ale niczego nie narzuca... Cudowny jest! :-)
A szatan z tej opowieści gnębił wręcz człowieka, zmuszał grajac na jego poczuciu winy. Tak jak pisałam wcześniej, dla Boga ważni jesteśmy cali, nasze ciało też (w końcu to Świątynia Boga), a niedojadanie to brak troski o swoje zdrowie, wyniszczanie siebie, powolne zabijanie, grzech jednym słowem. Tak samo jak brak troski o własny odpoczynek. Przecież Bóg nie nakłaniałby człowieka do grzechu...
I sam ton wypowiadanych słów (tak, czuć tu ten pretensjonalny ton) jest zupełnie niepodobny do Bożego...
I jeśli o rozróżnianie tych głosów Ci chodzi, to na pewno staram się być czujna, i nieustannie rozeznawać. Mam już jakieś doświadczenia, które mi to ułatwiają, ale to przecież żadna gwarancja. Trzeba być ostrożnym.
Ale też nie zostaję z tym sama, staram sie korzystać z doświedczenia moich braci w wierze i wystrzegać się tego, przed czym mnie ostrzegają. Po to siebie mamy, kocham nasz Kościół i jestem Bogu bardzo wdzięczna, że jestem jego częścią...

I jeszcze się czymś podzielę. Kiedyś nie chciałam przystąpić do wspólnoty katolickiej, bo uważałam, że jest mi to niepotrzebne. Przekonało mnie pewne porównanie - gdy weźmiemy jedną zapałkę to bardzo łatwo ją złamać. Jeśli jednak tę zapałkę obłożymy dookoła ośmioma innymi, to już będzie znacznie trudniej... I rzecczywiście, wsparcie innych osób jest nieocenione!
 
     
kiedysbylam
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-22, 18:13   

ja nie wiem ja kaj przezyje te Swieta :((

nie wiem w ogole jak bede dalej zyc bez niego, po prostu to wciaz tak bardzo boli.

9 miesiecy po, a ja nie moge, nie umiem sie z tym pogodzic, czuje ze nie daje juz rady sama ze soba :(
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,07 sekundy. Zapytań do SQL: 8