Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Sakrament małżeństwa -nierozerwalne przymierze czy kontrakt? |
Autor |
Wiadomość |
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-23, 10:32
|
|
|
Agunia napisał/a: | No właśnie jak długo potrafimy wytrwać w tym że "cię nie opuszczę" skoro to druga strona decyduje się na odejście i na brak jakichkolwiek chęci do wspólnego życia?
Czy ludzie po rozwodzie aby żyć z Bogiem muszą trwać w samotni straconego małżeństwa?
A może to jednak tak jest że jest nam zabrana osoba kochana po to aby drugą pokochać dojrzalej? |
Aguniu, Sakrament Małżeństwa jest jeden.
Czy silniejsza będzie Twoja samotność (choć przecież nie jesteś samotna wierząc w Boga=Kościół),
czy silniejsza będzie miłość do Boga=Kościół
(=Sakramenty, np. Eucharystia czyli Jezus Eucharystyczny - Ten Sam, który teraz siedzi Po Prawicy Boga - i nie są to bajki, tylko wiara w TEGO właśnie Boga)
i poczujesz Boga w swym cierpieniu.
Zdanie św.Rity: "Jeśli nie cierpisz, jak chcesz być zjednoczony/-ona z Chrystusem?"... |
|
|
|
|
Agunia [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-24, 09:37
|
|
|
Wiecie już jak pisałam w moim temacie " Czy jednak rozwód?' naprawdę trudno wierzyć w sens tego wszystkiego. Człowiek, który był katolikiem, wierzącym teraz mi mówi abym sobie ten sakrament małżeństwa wsadziła. To mój sakrament on to ma w .....
Bóg jako doskonałe dobro wybrałby przecież dla każdego z nas drogę szczęścia więc jeśli mój mąż ma aż tak negować te sakramenty to może lepiej wyrazić zgodę a samej trwać w sakramenicie małżeństwa? Może taka jest droga szczęścia którą daje nam Bóg, może mój mąż dopiero u boku innej kobiety zrozumie sens sakramentu choć będzie już za późno na powroty!! |
|
|
|
|
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 00:12
|
|
|
Agunia, pewnie nie czytałaś Ojca Salija:
http://www.opoka.org.pl/b...oda_rozwod.html
końcowy fragment:
"Kiedyś wiele nauczyła mnie na ten temat pewna kobieta, którą mąż rzucił osiem lat przed naszą rozmową. Pierwszy pozew rozwodowy sąd oddalił z powodu jej sprzeciwu. Kiedy przyszła do mnie, sprawa toczyła się po raz drugi. Sprzeciw jej nie miałby już praktycznego znaczenia, bo trudno się było spodziewać, żeby sąd odmówił zalegalizowania sytuacji, która faktycznie trwała już tak długo. Sprzeciw jej — i tak nieskuteczny — zburzyłby tylko jej spokój, utrudniłby pracę sądowi i zrozumiano by go wyłącznie jako złośliwość albo upór fanatycznej dewotki.
I proszę sobie wyobrazić, że ona w tej sytuacji, mimo wszystko, nie wyraziła zgody na rozwód. „Nie mogę się zgodzić — mówiła mi. — Dla mojego męża orzeczenie rozwodu to jakby rozgrzeszenie. On chciałby sobie wreszcie powiedzieć: Teraz to już wszystko w porządku! Otóż nie wszystko jest w porządku: nasz syn nie miał ojca, ja mam zmarnowane życie. Jeśli otrzyma rozwód mimo mojego sprzeciwu — to może jednak łatwiej mu przyjdzie kiedyś taka myśl, że jeszcze nie wszystko w porządku, że jeszcze jest mu potrzebne prawdziwe rozgrzeszenie”.
Myślę, że ten punkt widzenia wart jest Pańskiej uwagi. A jeśli zdecydowałem się odpowiadać publicznie na Pański list, to głównie w nadziei, że czytelnicy W drodze pomodlą się za Pana.
lub to:
http://www.opoka.org.pl/b...ogi/rozwod.html |
|
|
|
|
Ola2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 10:56
|
|
|
Elżbieto, zawsze kiedy czytam tę historię, mam bardzo mieszane uczucia, zwłaszcza w kontekście przeczytanego "Bólu krzywdy..." J. Augustyna.
Poniżej cytuję fragment:
„Nie mogę się zgodzić — mówiła mi. — Dla mojego męża orzeczenie rozwodu to jakby rozgrzeszenie. On chciałby sobie wreszcie powiedzieć: Teraz to już wszystko w porządku! Otóż nie wszystko jest w porządku: nasz syn nie miał ojca, ja mam zmarnowane życie. Jeśli otrzyma rozwód mimo mojego sprzeciwu — to może jednak łatwiej mu przyjdzie kiedyś taka myśl, że jeszcze nie wszystko w porządku, że jeszcze jest mu potrzebne prawdziwe rozgrzeszenie”.
Moje wątpliwości:
1. Czy ta kobieta przebaczyła swojemu mężowi? Wg mnie - nie. Wypowiedź świadczy, ze dalej żyje w poczuciu ogromnej krzywdy. Jest w tym gorycz, żal za "zmarnowane życie". Co zrobiła ze swoim życiem, kiedy odszedł mąż, że tak uważa?
2. Dlaczego jej syn "nie miał ojca"? Zerwał kontakty z dzieckiem? A może dziecko widziało gorycz i żal matki, więc nie chciało tych kontaktów z ojcem?
3. Dziwne to domniemanie, że taki sprzeciw żony spowoduje, iż łatwiej przyjdzie w przyszłości skrucha mężowi. Nie słyszałam, zeby akt skruchy miałby się z tego powodu stać łatwiejszy - łatwiej dokonać. Przypuszczam, że szybciej u takiego męża, zamiast wyczekiwanej skruchy, pojawi się wobec żony poczucie krzywdy. On poczuje się raczej skrzywdzony przez nią. Może nawet pojawić się w stosunku do niej nienawiść, gorycz.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
zuza [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 11:23
|
|
|
ELZD1 kiedyś napisała- co zobaczyła w oczach męża- jak usłyszał jej "nie". |
|
|
|
|
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 12:27
|
|
|
Ola2 napisał/a: | 3. Dziwne to domniemanie, że taki sprzeciw żony spowoduje, iż łatwiej przyjdzie w przyszłości skrucha mężowi. Nie słyszałam, zeby akt skruchy miałby się z tego powodu stać łatwiejszy - łatwiej dokonać. Przypuszczam, że szybciej u takiego męża, zamiast wyczekiwanej skruchy, pojawi się wobec żony poczucie krzywdy. On poczuje się raczej skrzywdzony przez nią. Może nawet pojawić się w stosunku do niej nienawiść, gorycz. |
O.Salij napisał: "Jeśli otrzyma rozwód mimo mojego sprzeciwu — to może jednak łatwiej mu przyjdzie kiedyś taka myśl, że jeszcze nie wszystko w porządku, że jeszcze jest mu potrzebne prawdziwe rozgrzeszenie."
Tak, Olu, wszystko to MOŻE.
Może przyjdzie skrucha, a może większa nienawiść. Wszystko opiera się :
Na tym, że ta kobieta MA NADZIEJĘ, że może coś..
I tyle.
Resztę w sercu ona rozsądzi i może na spowiedzi.
---i to co mąż poczuje to inna sprawa.
Na razie to ona ma problem z emocją.
Na męża kolej (emocje czy skruchę) przyjdzie: inaczej.
Bóg przychodzi do wszystkich, do każdego inaczej i w inny sposób i o innych porach. |
|
|
|
|
Małgosia [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 12:33
|
|
|
Ale w tym tekście nie chodzi o ocenę tej kobiety - byc może Ola ma rację, analizując jej postawę, choc chyba jednak za mało o niej wiemy, żeby oceniać.
Tu chodzi o jej postawę w momencie rozwodu - jeśli jest wewnętrznie przekonana, że rozwód jest złem - dla całej rodziny i każdego z osobna, w dłuższej perspektywie także dla męża, choć on nie przyjmuje tego do wiadomości - to daje temu wyraz i nie zgadza się.
Tylko tyle.
A mąż ma prawo być wściekły, patrzec z nienawiścią, bo to krzyzuje jego plany, bo pokazuje, że zona ma własne zdanie i nie daje soba kierować, bo tak naprawdę czuje, że ona ma rację itp...
Czy powinna, wbrew swojemu przekonaniu, zgodzic się na rozwód, by go nie denerwować, w nadziei, że spojrzy na nią przychylnie?
A zupełnie inną sprawą jest, jak ona zachowa się w przyszlości - czy bedzie próbowała normalnie zyć, budować nowe zycie, czy bedzie chowała w sobie ból i urazę - to o czym pisze Ola. |
|
|
|
|
Ola2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 14:10
|
|
|
"Na tym, że ta kobieta MA NADZIEJĘ, że może coś.. "
No właśnie, na co?
"Na razie to ona ma problem z emocją."
Też tak mi się wydaje.
Widzisz, cały czas mi się wydaje, że ta historia, nie jest tak do końca dobrym przykładem na tzw. walkę o sakramentalny związek. Zrobiłam malutki test i dałam 5 osobom dorosłym do przeczytania. Efekt - tak samo odbierają go jak ja. Osoby te mówiły, coś w stylu, ze ta kobieta chce sprawiedliwości, zadośćuczynienia. Gdzie tu miejsce na miłość bezwarunkową. Prawdopodobnie tak samo nie lubi swojego mężą, jak on ją.
Oni nadal będą małżeństwem - sakramentalnym.
Szkoda, że nikt nie pokusił się z zadaniem tej kobiecie pytania, czy jakby mąż chciał powrócić do rodziny, to czy przyjęłaby go z otwartymi ramionami (jak "syna marnotrawnego")? Nie można zaprzeczyć, że wiara w związek sakramentalny tej kobiety być może jest tylko świecą dymną.
Pamiętam, gdy się rozwodziłam. Niektórzy pisali: nie zgadzaj się na rozwód, a tak z czystej złośliwości. Cel uświęca środki? W czasie sprawy rozwodowej mąż dostał wybór: brak rozwodu lub rozwód z orzekaniem o jego winie. Jestem w świetle prawa świeckiego rozwódką.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
Małgosia [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 15:46
|
|
|
[quote="Ola2 Pamiętam, gdy się rozwodziłam. Niektórzy pisali: nie zgadzaj się na rozwód, a tak z czystej złośliwości. [/quote]
No Olu, nikt tak nie pisał.
Odpowiedz tylko, czy gdyby ona była przekonana, że rozwód jest złem, to powinna, żeby okazać swoją dobrą wolę, zgodzić się na niego?
Moim zdaniem rozwód to zbyt ważna sprawa, żeby postepować wbrew swoim przekonaniom w imię... czego? niesprzeciwiania sie męzowi?, okazania dobrej woli?
Nic nie wiemy o tej kobiecie, więc nie gdybajmy.
To, czy przyjęłaby swojego męża, zależy od jej pracy po rozwodzie. Od tego, czy chce wybaczyc, czy pielegnować urazy. |
|
|
|
|
Ola2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 16:12
|
|
|
Małgosiu, takie prive otrzymywałam.
"Nic nie wiemy o tej kobiecie, więc nie gdybajmy. "
My gdybamy? A może autor pogdybał? Wyraźnie pisze Elżbieta, że to jest zakończenie dłuższej wypowiedzi.
A dlaczego jej historia przedstawiana jest w konteście chluby? Przykład dobrego postępowania? Jej wypowiedź bardziej świadczy o jej krzywdzie, braku chrześcijańskiego przebaczenia, chęci zadośćuczynienia niż właśnie z przekonań religijnych czy miłości do męża. Jeżeli autor chciał zachęcić nas do mówienia "nie", to nie jest dobry przykład.
A jeżeli autor tego tekstu wie coś więcej o tej kobiecie, czego nam nie mówi, to niepotrzebnie eksponuje te elementy jej wypowiedzi, które świadczą, o czymś zupełnie innym.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-25, 17:52
|
|
|
Ola2 napisał/a: | "Na tym, że ta kobieta MA NADZIEJĘ, że może coś.. "
No właśnie, na co? |
Ma nadzieję, że może coś drgnie kiedyś w jej mężu i zbliży się on do Jezusa.
Być może właśnie to.
Olu, Ty też chciałabyś, aby Twój mąż nawrócił się... pewnie tak. Myślę, że najpierw chciałabyś, aby się nawrócił i potem był z Tobą, taki nawrócony, bo teraz, z tego co pisałaś jest niedobry
a po nawróceniu będzie "odnowiony" i lepszy DLA CIEBIE
Twoja, Olu, historia jest Twoją historią, która rozgrywa się w Twoim sercu. Jeśli robisz coś źle, to Pan Bóg - prędzej czy później - ujawni to Tobie w najmniej oczekiwanym, acz NA PEWNO dobrym momencie. Wierz w to ! I trzymaj się sakramentów, które "jeszcze" Ci pozostały... wiesz jakie. Pozdrowienia ! |
|
|
|
|
Ola2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-26, 09:37
|
|
|
"Ma nadzieję, że może coś drgnie kiedyś w jej mężu i zbliży się on do Jezusa.
Być może właśnie to."
Pisałaś Małgosiu, żeby nie gdybać.
"Olu, Ty też chciałabyś, aby Twój mąż nawrócił się... pewnie tak."
Pewnie tak, tylko nie żyję złudzeniami i nie mam zamiaru "zmarnować" sobie i dzieciom życia.
"Myślę, że najpierw chciałabyś, aby się nawrócił i potem był z Tobą, taki nawrócony, bo teraz, z tego co pisałaś jest niedobry a po nawróceniu będzie "odnowiony" i lepszy DLA CIEBIE "
Niedobry? To trudno nazwać "niedobrością". On jest emocjonalnym szantażystą i patologicznym kłamcą nie tylko w stosunku do mnie. Wobec innych też. I nie sądzę, żeby kiedykolwiek się nawrócił i "odnowił". Facet ma coś z psychiką.
"Twoja, Olu, historia jest Twoją historią, która rozgrywa się w Twoim sercu. Jeśli robisz coś źle, to Pan Bóg - prędzej czy później - ujawni to Tobie w najmniej oczekiwanym, acz NA PEWNO dobrym momencie. Wierz w to ! I trzymaj się sakramentów, które "jeszcze" Ci pozostały... wiesz jakie."
Mój problem polega na tym, zeby wytrwać w samotności (bez innego faceta), a przy tym nie zatruć otoczenia jadem i goryczą. Całe szczęście etap nienawiści zmienił się w etap politowania dla męża (biedny, maly człowieczek). Od politowania może przejdę w coś bardziej konstruktywnego jak prawdziwe przebaczenie.
Na razie chyba nie robię źle, bo jak najbardziej wiele rzeczy zaczyna się układać coraz lepiej - pod każdym względem. No chyba, że Bóg mnie "podpuszcza" i "zwodzi". Więc, Panie Boże, nie wódź mnie na pokuszenie...
Pozdrawiam
Pozdrowienia ! |
|
|
|
|
Elżbieta [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-26, 10:45
|
|
|
Olu, masz świadomość swojej sytuacji. Wiesz co Ci wolno, co nie wolno (w świetle Przykazań Bożych). Napiszę tak: może jest Ci lżej, ale może też wracają wspomnienia, kiedy mąż był inny - lepszy (chyba był?!)
Ola, jedno jest wiadome - bo Jezus umarł na Krzyżu - że Ci, którzy idą za Jezusem muszą Go naśladować. Muszą dźwigać Krzyż swojego życia.
Każdy ma jakiś krzyż. I nasze cierpienie przeżyć wewnętrznych jest Krzyżem-Dopełnieniem Męki Cielesnej Jezusa. Tak być musi, bo tak Pan Bóg łączy nas W JEZUSIE. Cierpienia są różne.
Słowa św.Joanny Molla do męża w agonii umierania: "nie godzi się iść do Pana nie przecierpiawszy wiele."
Więc niejako i tak wpisane jest cierpienie w nasze życie. Umiejętnością pokory jest przyjmować to, co Pan Bóg zsyła. A co zsyła? To już inna umiejętność: rozeznawania woli Bożej w swoim życiu. (ten sam autor książki o przebaczeniu napisał "Jak szukać i znajdować wolę Bolą?")
Ola2 jedyna rada - zawsze aktualna jak Jezus aktualnie Zmartwychwstały - nigdy nie należy odłączać się od Chrystusa ! Jeśli czujesz, że nie jesteś odłączona od Chrystusa, pomimo otrzymania rozwodu, to być może tak jest.
A jeśli nie czujesz złączenia z Jezusem, to bądź wierna Bogu, a Pan Bóg zauważy Twoją wierność, ale może za 5 lub 30 lat, a może za chwilę.
Wierność i pokora - prowadzą do naszego przylgnięcia do Boga (być może Boga do nas też...)
Poza tym nikt Cię - na Twoje szczęście nie powinien/nie może/nie wolno mu Ciebie osądzać. Osądzanie nie prowadzi do miłości bliźniego, takiej jak Pan Bóg przykazał.
Pozdrawiam ! |
|
|
|
|
Grażynka [Usunięty]
|
Wysłany: 2007-01-27, 12:14
|
|
|
Tak sobie myślę, że to jest cholernie niesprawiedliwe. Mąż/żona zdradza, odchodzi, dostaje rozwód... Myśmy może się też jakoś tam przyczynili, ale kochamy, chcemy ratować małżeństwo, modlimy się, czekamy, zachowujemy wierność wiarołomnemu małżonkowi... Do końca życia tak możemy czekać, podczas, gdy on/ona dobrze się bawi... Nasze dzieci cierpią, my cierpimy i jesteśmy skazani albo na życie w pojedynkę, albo na życie w grzechu i bez sakramentów... A to nie był nasz wybór - jego/jej odejście i rozwód... Ja protestuję! |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|