Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Bez widoku...
Autor Wiadomość
iwonakra3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-06, 23:23   Bez widoku...

Muszę się wygadać -może mi ulży.Znowu nie widzę sensu ratowania czegokolwiek.Już sama niewiem czy chce to ciągnąć dalej.Kolejny raz zawiódł moje zaufanie.Znowu przyszedl pijany/Czuję się jak w pajęczynie która coraz bardziej mnie oplata.Spokój który czuję aż mnie przeraża.Zawsze w sytuacji kiedy był pijany ciśnienie i nerwy były bardzo wysokie.Teraz kompletna pustka.Kompletnie jakbym uczuć nie miała.I te myśli...że to ja jestem ta zła-bo nie odczuwam,bo niewiem czy jeszcze chce walczyc.Miotam się jak ryba bez wody,radość odczuwam poza domem.I kolejny wyrzut...bo jak to ,jak mogę.... Kurcze i jeszcze ta zakichana lojalność,rozdarcie między nim a tym w co wierzę...I wiem tylko że już kompletnie nic niewiem,czuję sie tylko zła,bo niewiem czy dobrze robię,czy napewno mam walczyć ...czy to ma jeszcse sens ...
Najgorsze jest to ze jak dwa lata temu wieszal sie przy dzieciakach potrafiłam znależć siły i działać,a teraz-po tych jego przez ostatnie pół roku wyskokach-czuję tylko rozbicie i niemoc.Niemoc działania.
W wtorek jade do terapeutki.To bedzie moja pierwsza wizyta.W tym wypadku czuję strach-mmo iż bardzo głęboko w siebie zajrzalam i poznalam te najgorsze obblicze,ale i tak czuję strach,ze moze faktycznie okazac sie ze to wszystko tylko i wylacznie moja wina....
Powiedzcie mi ze mam jeszcze o co walczyc...ze to ma sens...Bo nie czuje ani sensu podjetych dzialan ani jakichkolwiek widokow na zmiane calej tej chorej rzeczywistosci :-(
Tylko myśli...i samooskarzenia ktore jak wiertło wbijaja sie w dusze :-( Odganiam je a one i tak wracaja :-(
 
     
Andzik
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-06, 23:53   

Nawet nie wiesz jak Cie rozumiem. Szczegoly sa oczywiscie inne ale.... odczucia niemalze blizniacze.... ;-(

Przepraszam, wiem z pewnie chcialas uslyszec cos innego... cos dajacego sile lub/i jakas rade...

Dodam, ze mnie napisali po podobnym wyznaniu, ze to taki etap i potem kiedys nabiore sily. Pewnie tak jest. Mysle, ze sens ma to wszystko,.,.. co pozwala... spokojnie spogladac w lustro... ;-) . Trzymaj sie, wspomne w modlitwie.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-07, 00:51   

iwonakra3 napisał/a:
W wtorek jade do terapeutki.To bedzie moja pierwsza wizyta.


Dobry pomysł

iwonakra3 napisał/a:
Powiedzcie mi ze mam jeszcze o co walczyc...ze to ma sens..


Nie walcz - RATUJ

aby być ratownikiem sama potrzebujesz być mocna i na skale. Nasza moc w Chrystusie.

iwonakra3 napisał/a:
Bo nie czuje ani sensu podjetych dzialan ani jakichkolwiek widokow na zmiane calej tej chorej rzeczywistosci :-(

Piszesz jak być ogłaszała bezsilność
To dobrze
Jak ja doszłam do muru, to wreszcie zaczęłam słuchać fachowców od współuzależnień. I coś zaczęło się zmieniać.

iwonakra3 napisał/a:
Tylko myśli...i samooskarzenia ktore jak wiertło wbijaja sie w dusze :-( Odganiam je a one i tak wracaja :-(


to normalne , tak jest na tym etapie ,ale to minie w trakcie pracy nad soba

Polecam modlitwę o Pogodę Ducha

Czy samooskarżanie się o to, co już się zdarzyło, pomoże ci ??

pchnie coś choćby o milimetr ??

iwonakra3 napisał/a:
Odganiam je a one i tak wracaja


odganiaj je tą modlitwą ,

Na początku mówiłam ją 3- 4 razy na godzinę ,z czasem wystarczyło bym pomyślała
- Boże użycz mi Pogody Ducha - a myśli pierzchały.

:mrgreen:
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-07, 08:12   

Iwona, stan pustki jest normalny.To jest moment zatrzymania, bez szarpania się, bez emocji, które często utrudniają zobaczyc faktyczny stan rzeczy.
Moze przechodzisz jakąs wązną zmiane, ale ona dokonuje sie własnie w takim stanie pozornej pustki.
to jest czas obrania kierunku,
no i tez nabrania sił

nie wolno tego przyspieszać, ani omijać- posiedz sobie w takim stanie np do wtorku, az nie spotkasz sie z terapeutką ( ewentualnie posłuchaj tutaj na forum jakiegos kazania)- mysle, ze po rozmowie z fachowcem cos sie "odkryje"

własnie ta pustka jest ci potrzebna, abys zobaczyła "inaczej"- ty sie boisz tego, co zobaczysz, ale trzeba zrobic ten krok, bo inaczej nic sie nie zmieni

czas zatrzymania nie jest stracony, choc tak to wygląda-
wyobraz sobie, że gdzies biegniesz szybko szybko, ale po czasie orientujesz sie, ze jest to nie taki kierunek. Co wtedy robisz? zatrzymujesz sie, odpoczywasz i zastanawiasz , w ktora strone iść, jestes rozczarowana, ze tak długo biegłaś, ale kierunek był nie ten, jestes zmeczona, nie masz pomyslu na dalszą drogę- w jest własnie taki stan
 
     
RóżaR
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-07, 10:16   

Iwona,
mądrze ci tu dziewczyny radzą :-)
ja na etapie kilku kroków dalej niż ty, przeszłam już tą pustkę na szczęście i to właśnie ona dała mi spokój który był mi potrzebny do podjęcia decyzji i działań, do przemyśleń i analiz tego co się stało - tak na spokojnie. A to wszystko dar od Boga. Zanim przyszła do mnie ta pustka, o której piszesz było okropnie. Byłam ciągle kłębkiem nerwów, ciągle się szarpałam z czymś, chodziłam wiecznie wkurzona i dosłownie upocona z nerwów, nachodziły mnie fale gorąca od środka. Gdyby to dłużej trwało to na pewno odbiło by się na moim zdrowiu.
Nie odczuwanie jest bardzo powszechne u współuzależnionych. Ale nie martw się, wiele z nich uczy się odczuwać na nowo. Polecam ci poczytać o tym na bardzo fajnym blogu, z którego sama wiele się dowiedziałam www.wspoluzaleznienie.pl
Trzymaj się kochana, robisz coś dla siebie, masz terapię, na pewno uratujesz siebie i dzieciaki, a dopiero jak siebie umocnisz - przyjdzie czas na inne działania :-)
 
     
iwonakra3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-07, 21:42   

Mirakulum napisał/a:




Nie walcz - RATUJ

aby być ratownikiem sama potrzebujesz być mocna i na skale. Nasza moc w Chrystusie.


żebym tylko wiedziała jak ratować.Narazie-próbuję uporać się sama z sobą-z swoimi odczuciami ,i wszystkimi tymi niedobrymi emocjami ktore odczuwam


Mirakulum napisał/a:
Piszesz jak być ogłaszała bezsilność
To dobrze
Jak ja doszłam do muru, to wreszcie zaczęłam słuchać fachowców od współuzależnień. I coś zaczęło się zmieniać.


Owszem jestem bezsilna-nic nie zdzialam sama.Uczepilam się jak wariatka Jezusa i wierze ze On coś zdziala,w końcu dla Niego niema rzeczy niemozliwych.Jednoczesnie szukam pomocy u fachowcow-w końcu po to On dał im ten dar pomaganaia innym,leczenia.Naprawde mam nadzieje ze cos sie zmieni



Mirakulum napisał/a:
to normalne , tak jest na tym etapie ,ale to minie w trakcie pracy nad soba

Polecam modlitwę o Pogodę Ducha

Czy samooskarżanie się o to, co już się zdarzyło, pomoże ci ??

pchnie coś choćby o milimetr ??

Masz racje samooskarzanie nic mi nie pomoze.Tylko ze to przychodzi gdzies z glebi serca.Tej modlitwy o pogode ducha nie znam.Dziekuje Ci za nia.Poszukam i napewno skorzystam



Mirakulum napisał/a:
odganiaj je tą modlitwą ,

Na początku mówiłam ją 3- 4 razy na godzinę ,z czasem wystarczyło bym pomyślała
- Boże użycz mi Pogody Ducha - a myśli pierzchały.

:mrgreen:

ten akt strzelisty zapisuje i bede powtarzac.Tej pogody ducha strasznie mi brakuje

[ Dodano: 2013-09-07, 21:50 ]
Bety napisał/a:
Iwona, stan pustki jest normalny.To jest moment zatrzymania, bez szarpania się, bez emocji, które często utrudniają zobaczyc faktyczny stan rzeczy.
Moze przechodzisz jakąs wązną zmiane, ale ona dokonuje sie własnie w takim stanie pozornej pustki.
to jest czas obrania kierunku,
no i tez nabrania sił

Pocieszyłas mnie-naprawde.Bo zaczelam juz powoli myslec ze cos ze mna nie tak.Bo skoro nic nie czuje.Czuje tylko pustke to albo ze mnie wredna ...,albo zaczynam fiksowac.Patrzac na to w ten sposób-daje mi to inne światło na ten stan

Bety napisał/a:
nie wolno tego przyspieszać, ani omijać- posiedz sobie w takim stanie np do wtorku, az nie spotkasz sie z terapeutką ( ewentualnie posłuchaj tutaj na forum jakiegos kazania)- mysle, ze po rozmowie z fachowcem cos sie "odkryje"

własnie ta pustka jest ci potrzebna, abys zobaczyła "inaczej"- ty sie boisz tego, co zobaczysz, ale trzeba zrobic ten krok, bo inaczej nic sie nie zmieni


czas zatrzymania nie jest stracony, choc tak to wygląda-
wyobraz sobie, że gdzies biegniesz szybko szybko, ale po czasie orientujesz sie, ze jest to nie taki kierunek. Co wtedy robisz? zatrzymujesz sie, odpoczywasz i zastanawiasz , w ktora strone iść, jestes rozczarowana, ze tak długo biegłaś, ale kierunek był nie ten, jestes zmeczona, nie masz pomyslu na dalszą drogę- w jest własnie taki stan


Kazania już wszystkie przesłuchalam.Czy to ze ona-ta pustka jest ,jest normalne?strasznie zle sie z tym czuje.Mam swiadomosc ze nie cierpie nie miec kontroli-a w tej sytuacji wogole jej niemam.Czuje sie bezradna,zagubiona i pusta-wyzuta z odczuc
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-07, 21:53   Re: Bez widoku...

iwonakra3 napisał/a:

Powiedzcie mi ze mam jeszcze o co walczyc...ze to ma sens...Bo nie czuje ani sensu podjetych dzialan ani jakichkolwiek widokow na zmiane calej tej chorej rzeczywistosci :-(

Moja żona poszła po pomoc do Al-Anon.
Kiedy mi powiedziała, że to przez moje picie się nie możemy dogadać wściekłem się na nią.
Do tych wszystkich zarzutów, wyrzutów, narzekań i oskarżeń jeszcze chciała ze mnie alkoholika zrobić. Ale okazało się, że miała rację. Postanowiłem jej udowodnić, że potrafię nie pić i wytrzymałem tylko dwadzieścia parę dni. Potrafiła mnie zmobilizować do zastanowienia nad sobą i wytrąciła mnie ze ślepego amoku. Dziś jestem jej za to wdzięczny. No i staram się wierzyć, że jak ja zrobię coś z sobą, to będę miał inne spojrzenie na rzeczywistość wypaczoną 19 letnim nadużywaniem alkoholu.... Już mam inne spojrzenie na siebie dzięki pracy na programie 12 kroków.
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-07, 21:55   

iwonakra3 napisał/a:
Uczepilam się jak wariatka Jezusa i wierze ze On coś zdziala,w końcu dla Niego niema rzeczy niemozliwych

O i to na pewno pomoże w ratunku. Trzymaj się cieplutko. każdy na tym forum z czymś walczy, coś próbuje ratowac... Dla Boga ni ma rzeczy niemożliwych i choc brzmi to banalnie mi daje siłę. Oby i Tobie dało.
 
     
iwonakra3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-07, 21:56   

RóżaR napisał/a:
Iwona,
mądrze ci tu dziewczyny radzą :-)
ja na etapie kilku kroków dalej niż ty, przeszłam już tą pustkę na szczęście i to właśnie ona dała mi spokój który był mi potrzebny do podjęcia decyzji i działań, do przemyśleń i analiz tego co się stało - tak na spokojnie. A to wszystko dar od Boga. Zanim przyszła do mnie ta pustka, o której piszesz było okropnie. Byłam ciągle kłębkiem nerwów, ciągle się szarpałam z czymś, chodziłam wiecznie wkurzona i dosłownie upocona z nerwów, nachodziły mnie fale gorąca od środka. Gdyby to dłużej trwało to na pewno odbiło by się na moim zdrowiu.
Nie odczuwanie jest bardzo powszechne u współuzależnionych. Ale nie martw się, wiele z nich uczy się odczuwać na nowo. Polecam ci poczytać o tym na bardzo fajnym blogu, z którego sama wiele się dowiedziałam www.wspoluzaleznienie.pl
Trzymaj się kochana, robisz coś dla siebie, masz terapię, na pewno uratujesz siebie i dzieciaki, a dopiero jak siebie umocnisz - przyjdzie czas na inne działania :-)


Wiem o czym piszesz.Wszystkie te objawy mialam.Pojawily sie na dokladke mysli samobojcze i wyladowalam u psyche.Niestety biore leki.Niestety albo i dobrze.Bo niemam trzesawicy i w miare normalnie funkcjonuje.Niewiedzialam ze to nieodczuwanie to norma.Mysl ze to dar-jest przyjemna.Dar przed zmiana hmm... podoba sie mi :-) na blog juz lece popatrzec i poczytac :-)

[ Dodano: 2013-09-07, 22:00 ]
Jędrek napisał/a:
iwonakra3 napisał/a:

Powiedzcie mi ze mam jeszcze o co walczyc...ze to ma sens...Bo nie czuje ani sensu podjetych dzialan ani jakichkolwiek widokow na zmiane calej tej chorej rzeczywistosci :-(

Moja żona poszła po pomoc do Al-Anon.
Kiedy mi powiedziała, że to przez moje picie się nie możemy dogadać wściekłem się na nią.
Do tych wszystkich zarzutów, wyrzutów, narzekań i oskarżeń jeszcze chciała ze mnie alkoholika zrobić. Ale okazało się, że miała rację. Postanowiłem jej udowodnić, że potrafię nie pić i wytrzymałem tylko dwadzieścia parę dni. Potrafiła mnie zmobilizować do zastanowienia nad sobą i wytrąciła mnie ze ślepego amoku. Dziś jestem jej za to wdzięczny. No i staram się wierzyć, że jak ja zrobię coś z sobą, to będę miał inne spojrzenie na rzeczywistość wypaczoną 19 letnim nadużywaniem alkoholu.... Już mam inne spojrzenie na siebie dzięki pracy na programie 12 kroków.


Kurcze...Mój mąż na okrągło wścieku dostaje jak mu mówię że to jego picie powoduje ze nie potrafie z nim gadać,że cierpią na tym dzieciaki i że to już nie jest normalne,że to alkoholizm.Tymbardziej ze doszly do tego presja psychiczna,ale byly i inne zdarzenia-fizyczne ktore niestety odcisnely petno.Dajesz mi nadzieje-ze jednak przyjdzie taki moment ze on otworzy oczy i zacznie dzialac w kierunku zmiany

[ Dodano: 2013-09-07, 22:01 ]
MonikaMaria3 napisał/a:
iwonakra3 napisał/a:
Uczepilam się jak wariatka Jezusa i wierze ze On coś zdziala,w końcu dla Niego niema rzeczy niemozliwych

O i to na pewno pomoże w ratunku. Trzymaj się cieplutko. każdy na tym forum z czymś walczy, coś próbuje ratowac... Dla Boga ni ma rzeczy niemożliwych i choc brzmi to banalnie mi daje siłę. Oby i Tobie dało.


Tez mam taka nadzieje -wierze ze On pomoze :-)
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-09, 07:24   

iwonakra3 napisał/a:
Dajesz mi nadzieje-ze jednak przyjdzie taki moment ze on otworzy oczy i zacznie dzialac w kierunku zmiany

Przekazuję swoje doświadczenie...
"Bóg pomaga tym, co sami sobie pomagają"
Żona mnie zostawiła samemu sobie.... zajęła się sobą... i dziećmi.... zrobiło się w domu inaczej i to zwróciło moją uwagę, że coś jest nie tak. Dokładnie nie wiem co zmieniła w swoim postępowaniu, ale to "coś" wytrąciło mnie z zaślepienia.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-09, 15:44   

iwonakra3 napisał/a:

Wiem o czym piszesz.Wszystkie te objawy mialam.Pojawily sie na dokladke mysli samobojcze i wyladowalam u psyche.

Kurcze...Mój mąż na okrągło wścieku dostaje jak mu mówię że to jego picie powoduje ze nie potrafie z nim gadać,że cierpią na tym dzieciaki i że to już nie jest normalne,że to alkoholizm.Tymbardziej ze doszly do tego presja psychiczna,ale byly i inne zdarzenia-fizyczne ktore niestety odcisnely petno.


Czasami nie ogarniam ....
Zamiast umęczonej kobiecie napisać : ratuj siebie i dzieci...
to rada :módl się.
Oczywiście modlitwa to nic złego, ale tam gdzie przemoc, alkohol i dzieci to chyba
trzeba działać , prawda? Robić coś więcej niż odmawiać nowenny i nie chodzi tylko o Iwonę, ale o dzieci które na to patrza...
 
     
iwonakra3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-09, 21:01   

grzegorz_ napisał/a:
iwonakra3 napisał/a:

Wiem o czym piszesz.Wszystkie te objawy mialam.Pojawily sie na dokladke mysli samobojcze i wyladowalam u psyche.

Kurcze...Mój mąż na okrągło wścieku dostaje jak mu mówię że to jego picie powoduje ze nie potrafie z nim gadać,że cierpią na tym dzieciaki i że to już nie jest normalne,że to alkoholizm.Tymbardziej ze doszly do tego presja psychiczna,ale byly i inne zdarzenia-fizyczne ktore niestety odcisnely petno.


Czasami nie ogarniam ....
Zamiast umęczonej kobiecie napisać : ratuj siebie i dzieci...
to rada :módl się.
Oczywiście modlitwa to nic złego, ale tam gdzie przemoc, alkohol i dzieci to chyba
trzeba działać , prawda? Robić coś więcej niż odmawiać nowenny i nie chodzi tylko o Iwonę, ale o dzieci które na to patrza...


Próbuje ratować,próbuje-ale z marnym skutkiem.Ostatnie dwa dni dały mi nową siłę.Z spokojem stawiam czoła rzeczywistości.Ten spokój faktycznie okazał się darem od Boga.Maż znowu robił jazdy,widząc że na mnie nie robi to wrażenia probowal na dzieciach sie odegrac.Widzac ostry sprzeciw z mojej strony poddal sie i poszedl spac.Dzis wstal i powiedzial ze idzie do lekarza po skierowanie do szpitala bo idzie tam zdychac.Ręce opadaja...w kazdym badz razie jestem już pewna ze nie pozwole wiecej na to żeby znowu zdarzyly sie sytuacje takie jak wczesniej.I stane do walki-nawet jesli ja przegram.Z tymze stawka jest za wysoka-niepoddam sie tak latwo
 
     
RóżaR
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-09, 21:26   

grzegorz_ napisał/a:
iwonakra3 napisał/a:

Wiem o czym piszesz.Wszystkie te objawy mialam.Pojawily sie na dokladke mysli samobojcze i wyladowalam u psyche.

Kurcze...Mój mąż na okrągło wścieku dostaje jak mu mówię że to jego picie powoduje ze nie potrafie z nim gadać,że cierpią na tym dzieciaki i że to już nie jest normalne,że to alkoholizm.Tymbardziej ze doszly do tego presja psychiczna,ale byly i inne zdarzenia-fizyczne ktore niestety odcisnely petno.


Czasami nie ogarniam ....
Zamiast umęczonej kobiecie napisać : ratuj siebie i dzieci...
to rada :módl się.
Oczywiście modlitwa to nic złego, ale tam gdzie przemoc, alkohol i dzieci to chyba
trzeba działać , prawda? Robić coś więcej niż odmawiać nowenny i nie chodzi tylko o Iwonę, ale o dzieci które na to patrza...



Właśnie dlatego ja już w separacji...
A najgorsze w chorobie alko jest to, że nie można straszyć jak się nie jest do końca pewnym swojej decyzji, no i już po jej podjęciu trzeba być konsekwentnym.
Jakoś udało mi się nie straszyć - chociaż nie raz na języku już miałam, że się wyprowadzę jak nie przestanie...
No i niestety muszę być konsekwentna, chociaż boli niesamowicie. Mąż nie bardzo zrozumiał o co chodzi (na razie trzeci miesiąc separacji, więc może za wcześnie). Na spotkaniu Al-anon zrozumiałam, że on na razie może sobie myśleć, że to nie na poważnie, że zaraz do niego "przylecę w łaskę" jak to się brzydko mówi. Może tak jest...
Jeszcze wiele sytuacji przed tobą Iwonko, nie nastawiaj się raczej, że jakieś twoje zachowanie wpłynie na męża - zajmij się sobą - ratuj dzieciaki. Całuję was :*
Ja niebawem zaczynam 12 kroków tu na forum - już nie mogę się doczekać :mrgreen:
 
     
ja_tez
[Usunięty]

Wysłany: 2013-09-10, 08:47   

RóżaR, wszystko to prawda co napisałaś. Alkoholika nie można straszyć, wszak on te "straszaki" słyszał nie raz i doskonale wie, że to nigdy nie spełnione obietnice.
Gdy mówisz do alkoholika "zrobię to i to" - musisz zrobić. Jeśli nie jesteś pewna lub nie masz siły na dotrzymanie słowa - nie mów nic. Ta konsekwencja jest kluczowa i niezbędna.

iwonakra3 napisał/a:
Dzis wstal i powiedzial ze idzie do lekarza po skierowanie do szpitala bo idzie tam zdychac.Ręce opadaja...

Nie, nie opadają. To są typowe "zagrywki" mające na celu sprawdzenie Twojej reakcji. Dlatego do odpowiedniego postępowaniu z alkoholikiem potrzebna jest wiedza (zdobyta na terapii, al-anon), która pozwala na "oddzielenie" własnego życia od niego i stwarzanych przez niego chorych sytuacji - a jednocześnie która nie pozwoli na dalszy "komfort picia".
Ja nie nazywam tego walką. Z prostego powodu - w walce zawsze musi być wygrany i przegrany. W chorobie alkoholowej, mimo braku gwarancji - może być dwóch (dwoje) zwycięzców :->
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9